sobota, 10 stycznia 2015
Witamy nowego trenera Nathaniel'a Lee i jego konia Seth'a!
Nazwisko: Lee (czyt. Lii)
Wiek: 26
Głos: Nickelback
Charakter: Natan jest zabawny, odważny i pewny siebie. Cechuje go dobre poczucie humoru. Jest bardzo otwarty i chętnie poznaje innych. Jest wiecznym optymistą i nigdy nie przejmuje się porażkami. Przez swoje podejście do życia często pakuje się w kłopoty, ale zazwyczaj wychodzi z nich bez szwanku. Nie obchodzi go zdanie innych i nigdy się nie zmieni. Wie, że znajdą się tacy co go zaakceptują takiego jakim jest i tacy co go znienawidzą. Nie lubi wdawać się w zbędne dyskusje z ludźmi, którzy nie są tego warci więc zazwyczaj takie osoby ignoruje.Odważny i bezpośredni. Nie lubi wazeliny. Średnio go też obchodzi czy druga osoba jest w stosunku do niego szczera czy też nie. Natomiast w związku stawia na lojalność i ufność. Potrafi być bardzo romantyczny. Zawsze mówi to co myśli dlatego też często spotyka się z krytyką. Bardzo spostrzegawczy i inteligentny. Do wszystkiego podchodzi ambitnie i nie poddaje się zbyt łatwo. Uważa, że "Cel uświęca środki" oraz "Po trupach do celu" dlatego też dąży do spełnienia swoich marzeń.
Aparycja: Wysoki, umięśniony i wysportowany mężczyzna o ciemnych oczach.
Hobby: Konie,sztukę samoobrony i kilka innych technik walki ma w pełni opanowane, gra na gitarze- robi to od dzieciaka
Partnerka: Nie ma, może kiedyś się uda
Rodzina: Matka- Andrea, Ojciec- Andy, Siostra- Daisy, Siostra- Daniela, Ciocia -siostra matki- Nicole Turner, kuzynka- Blanka Turner
Ciekawostki: -
Czego uczy: Skoki
Historia: Jak to w życiu różnie bywa, pojedzie się wszędzie gdzie znajdzie się pracę, którą się kocha.
Koń: Seth
Pupil: -
Login: Xewery
Dodatkowe zdjęcia: -
Imię: Seth
Płeć: ogier
Wiek: 6 lat
Rasa: Koń Hanowerski
Budowa: Seth to kary, atletycznie umięśniony koń, z długą, delikatną szyją i średniej wielkości głową. Jego duże i bystre oczy patrzą na świat z nieskrywaną ciekawością
Usposobienie: Seth to dosyć ciekawski koń. Bardzo dobrze wyczuwa zamiary ludzi wobec niego. Jest bardzo żywiołowy i energiczny.
Specjalizacja: Skoki.
Inne: Uwielbia smakołyki, zwłaszcza świeże owoce.
Nr. boksu: 56
Właściciel: Nathaniel Lee
Nowy koń Leny
Imię: Secret Star
Płeć: Klacz
Wiek: 3 lata
Rasa: NN
Budowa: Star ma metr siedemdziesiąt cztery w kłębie. Średnią głowę osadzoną na umięśnionej szyi. Ma silny grzbiet i umięśniony zad. Jest maści kasztanowatej, a na każdej nodze ma skarteptke. Na łbie ma białą odmianę.
Usposobienie: .Jest nie ufna i praktycznie dzika. Właściciel ja źle traktował przez co jest teraz agresywna.
Specjalizacja: Jeszcze nie wiadomo.
Inne: Lena uratowała ją przed śmiercią.
Nr. boksu: 60
Właściciel: Lena Santiago
piątek, 9 stycznia 2015
Od Lionella c.d: Kimberly
Po wczorajszych baletach nie miałem nawet kaca, mocna głowa to jest to co tygryski lubią najbardziej. Zbliżało się południe, a konkretnie pora kolacji więc miło było by chyba coś tego dnia zjeść, nieprawdaż ? Chcąc, nie chcąc udałem się na stołówkę do Akademii i wziąłem coś na talerz pewnie i tak połowa będzie nie jadalna ale no co zrobisz?
Usiadłem sobie przy oknie, ale dosiadły się do mnie dwie dziewczyny. Obie były całkiem, całkiem... ciałko miały niezłe. Coś tam trochę pogadaliśmy ale jakoś średnio się kleiło. Mało kto jest w stanie się ze mną porozumieć. Grzebałem w swoim talerzu kiedy poczułem, że ktoś do mnie podchodzi.
Ah, no tak słowem wyjaśnienia, od dzieciaka zawsze wiedziałem gdy ktoś podchodził do mnie od tyłu, ponieważ wówczas po plecach przebiegał mi dreszcz. Nim się odwróciłem usłyszałem znajomy mi głos i mimowolnie się napiąłem. Kimi, no bo przecież któż inny?
Czułem jakby czas na chwilę zwolnił, a ludzie w około zniknęli. Tylko ja i ona zamknięci w małym pomieszczeniu, z którego nie ma ucieczki.
- Cześć. - odrzekłem cierpko spoglądając na nią przez ramię. - Coś konkretnego Cię do mnie sprowadza, czy może się za mną stęskniłaś? - wysyczałem jadowicie.
- yy... nie ? - uniosła w zdziwieniu brwi.
- Ah, gdyby tak było to byś nie wyszła z pokoju. Wybacz mi ten olbrzymi błąd. - mruknąłem i patrzyłem na nią przeszywającym wzrokiem.
Kiedy to mówiłem coś we mnie pękło, jej bezradne spojrzenie i zaskoczona moją szczerością mina... Ugh, nawet nie wiem jak mogę to nazwać. Poczułem się źle? Inaczej jakbym zupełnie nie był sobą.
Wstałem od stołu spokojnie i powoli nie spuszczając z niej wzroku po czym podszedłem niczym pantera polująca na swoją ofiarę. Kimberly cofała się z każdym moim krokiem, aż napotkała ścianę.
Oparłem ręce na wysokości jej barków uniemożliwiając ewentualną ucieczkę. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Moje bez konkretnego wyrazu z nutką złości i czegoś jeszcze, czego niestety nie umiem zdefiniować. Natomiast jej nieco zdezorientowane.
W jednej sekundzie przez moją głowę przebiegła masa myśli, a ich punktem kulminacyjnym było postawione przeze mnie jedno pytanie : Co kurwa zrobiłem nie tak?
Nie umiałem na to odpowiedzieć. To było za trudne pytanie. Opuściłem na chwilę wzrok na podłogę po czym bez większego zastanowienia namiętnie ją pocałowałem. Nim do Kimi dotarło co konkretnie miało właśnie miejsce ja się oderwałem i odwróciłem, po czym ignorując aplauz naszych widzów wyszedłem ze stołówki bez słowa.
Od razu udałem się do swojego pokoju i włożyłem do uszu słuchawki mając w dupie wszystkich i wszystko.
Kimi ? <3 wybacz, że tak długo ale mam cichą nadzieję, że było warto poczekać ;x
Witamy nową uczennice i jej podopiecznych!
Imię: Rosemare
Pseudo: Rose, Merry
Nazwisko: Dark
Wiek: 17 lat
Głos: Lorde – Team
Charakter: Jest cichą dziewczyną, zamkniętą w sobie, ale i też stanowczą. Nie da sobie nic wmówić, ani sobą pomiatać. Potrafi być bardzo wredna, jednak jak nie musi to nie odzywa się. Ma także bardzo niską samoocenę.
Aparycja: Rosemare była anorektyczką i w sumie nadal jest. Jedyne co jej przejdzie przez gardło to owoce i warzywa, ale i tak nie je ich zbyt dużo. Większość ubrań więc po prostu na niej wisi. Twarz zasłania długimi czarnymi włosami, które są dokładnie takie same jak oczy. Ubiera się na czarno biało i tylko takie kolory u niej znajdziesz. No może jeszcze szary. Kontrastuje to z jej strasznie bladą cerą, na której znajdziesz ślady po okaleczeniu się. Podkreśla swoją urodę mocnym makijażem.
Hobby: Poza zwierzętami uwielbia również grać na pianinie i tańczyć. Odrywa ją to od rzeczywistego świata i może pokazać przez to swoje uczucia bez słów. Tańczy wszystkie style jakie są możliwe, od baletu po street dance, Woli jednak taki styl, który pokazuje jej przeszłość. Jej oderwaniem od świata rzeczywistego oprócz pupili jest czytanie.
Partner/ka: Kiedyś chciała, ale teraz jej przeszło i trudno ją będzie zdobyć.
Rodzina: Matka – Molly
Ojciec – Matt
Siostra – Rozalia
Siostra - Raven
Ciekawostki: Nie lubi rozstawać się ze swoimi zwierzakami.
Historia: Rose była szczęśliwą dziewczyną. Zabawy z przyjaciółmi, głupie kłótnie z siostrą… Wszystko zmieniło się gdy jej mama zginęła w wypadku samochodowym, a siostry trafiły w strasznym stanie do szpitala. Wtedy uszło z niej życie. Nie lubi opowiadać o tych czasach i wspominać. Ciocia Rose postanowiła zaopiekować się nią i po odzyskaniu sił został wysłana do akademii.
Koń: Lord Efendi
Pupil: Syriusz
Pokój nr: 1
Login: Alice2000
Dodatkowe zdjęcia: Przed anoreksją , x
Imię: Lord Efendi (Lord, Ef)
Płeć: wałach
Wiek: 6 lat
Rasa: Koń małopolski lub wielkopolski. Prawdopodobnie jest mieszańcem
Budowa: Głowa szlachetna, szyja długa i prawidłowo osadzona. Właściwe dla koni wierzchowych długie łopatki, kłąb wyraźnie zaznaczony. Mocny, ścięty, doskonale umięśniony zad. Solidne, długie i suche kończyny. Dobre chody, zadowalające zdolności skokowe.
Usposobienie: Lord jest koniem spokojnym, uwielbiającym pieszczoty. Wierny dla osób, które zna, a dla nieznajomych agresywny. Zwykle opiera się na uznaniach swojej pani, ona kogoś nie lubi to on też.
Specjalizacja: Skoki
Inne: Kocha jabłka i marchewki. Uwielbia szybko galopować. Jest rozpieszczany przez Rose, zwierzęta są ważniejsze niż ona.
Nr. boksu: 59
Właściciel: Rosemare Dark
Imię: Syriusz
Płeć: samiec
Wiek: 4 lata
Rasa: Yorkshire Terrier
Charakter: Syriusz jest rozpieszczonym psem. Dostaje wszystko co najlepsze. Nawet śpi w jej łóżku. Po dłuższym czasie rozstania nie jest dla niego zbyt dobre. Nie jest wtedy sobą. Jest także bardzo kochany i wierny.
Inne: Została znaleziona na ulicy. Jest rozpieszczany przez Rose, zwierzęta są ważniejsze niż ona.
Nr. kojca: 31
Właściciel: Rosemare Dark
Login: Alice2000
Od Chloe - C.D Aaron'a
Gdy wychodziłam ze stołówki, zastanawiałam się, czym mogłabym się dzisiaj zająć. W ciągu kilku minut pomyślałam, że dobrze byłoby się rozciągnąć, dawno tego nie robiłam.
Ruszyłam w stronę sali baletowej, zaraz po tym, gdy przebrałam się w luźny strój.
*
Po kilku godzinach ciężkiego wysiłku byłam wyczerpana. Ruszyłam w stronę pokoju, z nadzieją, że bez problemu rzucę się na łóżko i zasnę. Jednak ktoś na korytarzu mnie zatrzymał.
-Cześć, Chloe. – Odwróciłam się w stronę głosu. Ujrzałam chłopaka, a na mojej twarzy pojawił się lekko zauważalny uśmiech. – Nie widziałem Cię dzisiaj.
-Byłam troszkę zajęta. – Spojrzałam w jego oczy, ale zaraz po tym, gdy to dostrzegł, odwróciłam wzrok.
-Idziesz na kolację? – Powiedział, rozpoczynając nowy temat.
-Tak, tylko… - Spojrzałam na swoje przepocone ciało.
-Rozumiem. – Uśmiechnął się. – Do zobaczenia. – Pokiwałam głową i szybkim krokiem poszłam do pokoju.
<Sorry za przerwę. Aaron?>
Chloe Anderson adoptuje konia Antique!
Imię: Antique (Antyk)
Płeć: ogier
Wiek: 6 lat
Rasa: Koń hanowerski
Budowa: Antyk charakteryzuje się imponującą wytrzymałością oraz harmonijną budową ciała. Ogier ma 172 cm wzrostu w kłębie, który jest mocno zaznaczony, a szyja długa i delikatna. Świetnie nadaje się do skoków, ma umięśnione kończyny. Wysoko osadzony ogon na spłaszczonym zadzie.
Usposobienie: Posłuszny, szybko się uczy, podczas treningu daje z siebie wszystko, natomiast w terenie pozwala sobie na odrobinę wolności. Śmiały, potrafi sprostać zagrożeniu.
Specjalizacja: Skoki
Inne: Lubi być głaskany po łbie. Kocha być czyszczony. A przede wszystkim bawić się z właścicielką.
Nr. boksu: 53
Właściciel: Chloe Anderson
Witamy Melloow lá Dios, jej konie Espada in Bello PRE i Somalia ”Delila” oraz jej pupila Auré!
Imię: Melloow
Pseudo: Mell
Nazwisko: lá Dios
Wiek: 18 lat
Głos: ---
Charakter: Wredna, dwulicowa, arogancka i zakłamana imprezowiczka. Jest bezwzględna i zawsze stawia swoje dobro na pierwszym miejscu – to pieprzona egoistka. Uwielbia huczną zabawę, długie dyskoteki i tańczenie do rana. Ohydna podrywaczka – uwielbia łamać serca i rozbijać związki. Żywi się cudzym nieszczęściem i często poniża innych. Obgadywanie i rozsiewanie plotek to zdecydowanie jej dziedzina. Faceci za nią szaleją a dziewczyny nienawidzą. Ma twardą skorupę – jest odważna, nieugięta i dumna – nigdy nie zostawia raz postawionego celu. Ma o sobie wysokie mniemanie i zawsze w siebie wierzy. Nie ma słabych punktów, nie da rady jej złamać. Jest mistrzynią w aktorstwie i kłamaniu. Nikogo nie słucha, robi co jej się podoba – jest indywidualistką, i zazwyczaj działa sama, poza akcjami, w które wtajemnicza swoją paczkę. Lepiej z nią nie zadzierać, bo łeb do zemst to ona ma. W starej szkole była gwiazdą… no, powiedzmy. Jak będzie teraz?
Aparycja: Mell to śliczna, ponętna dziewczyna. Smukłą sylwetkę i jasne włosy odziedziczyła po matce, natomiast po ojcu - ładną twarz i dobry gust. Ubiera się modnie i ze smakiem. Uwielbia koronki, nie małe dekolty i wszelkie dodatki podkreślające kobiecość, gdyż natura dodała tam, gdzie trzeba było dodać, a odjęła tam, gdzie było za dużo. Nie jest specjalnie wysoka, ani też za niska – jej 170 cm jest wystarczające. Kocha drogie ubrania. Nie skąpi także dobrze dobranej biżuterii: kolczyków, bransoletek, naszyjników… Może i jest próżna, jedna nie na tyle, aby iść na jazdę w szpilkach (tylko gustownych skórzanych oficerkach). I nawet wtedy musi mieć na twarzy wodoodporny tusz do rzęs i podkład. W każdym bądź razie nie możesz zarzucić jej, że jest brzydka.
Hobby: Moda i ciuchy. Wygląd to jej dewiza. Na drugim miejscu stawia taniec nowoczesny i gimnastykę – ostatnio tańczy też na rurze. Na trzecim sport. Uwielbia biegać, pływać, wspinać się. Nie ma sobie równych w piłce nożnej. Łapie się każdego rodzaju ruchu. Następnie idą konie… czyli woltyżerka, jej ogier oraz klacz.
Partner: Mmm… ma nadzieję uwieść jakiegoś przystojniaczka.
Ciekawostki:
- ma prawo jazdy i lubi szpanować swoją czarną bryką
- jest uczulona na większość owoców morza, których nienawidzi
Historia: Tej dziewczynie prawie nigdy niczego nie brakowało – wychowała się w średniozamożnej rodzinie, w której rodzice rozpieszczali swoją córkę, i spełniali niemalże każdą jej zachciankę. Od dziecka uczęszczała do szkółki tanecznej i chodziła na regularne treningi do dobrej stajni kilka razy w tygodniu. Konie przeważyły jednak szalę i Melloow wybrała woltyżerkę, co było połączeniem jej ulubionych zajęć. Kilka lat później trafiła na Akademię, do której rodzice pozwolili jej dołączyć.
Koń: Espada in Bello PRE oraz Somalia
Pupil: Aure
Pokój nr: 4
Login: Cappuccino
Płeć: ogier
Wiek: 10 lat
Rasa: Koń andaluzyjski
Budowa: Ma bardzo ładną prezentację – jest dobrze zbudowany i umięśniony. Ma prosty nos i lekko pofalowaną, długą, ciemną grzywę oraz gruby ogon. Jego klatka piersiowa jest szeroka i głęboka, kłoda owalna, a grzbiet zwarty oraz krótki. To typowy, dobrze prezentujący się koń czystej krwi andaluzyjskiej, co wypieczętowane ma na zadzie.
Usposobienie: Temperamentny, żywiołowy, ochoczo wykonujący polecenia – to cały on. Może nie jest idealnym koniem do woltyżerki, bo zdarza mu się czasem bryknąć z nadmiaru energii, i Mell nie raz z niego spadła, ale szybko się uczy, i podczas jazd 100% swojej uwagi skupia na jeźdźcu. Szybko łapie o co chodzi, jest bystry i Mell zawsze mu ufa. Kiedy jednak wyrobi sobie uciążliwy nawyk, albo nie spodoba mu się coś, ciężko jest go tego oduczyć – jest okropnie pamiętliwy, przez co gorzej chodzi na lewą stronę, nie lubi mężczyzn, boi się strachów na wróble. Dla początkujących może być ciężki, ale zaawansowanego jeźdźca dużo nauczy, bo zgrywa się z dosłownie każdym, kto jest płci żeńskiej. To wymarzony do ujeżdżenia ogier, tylko Melloow sprzedano go jako ,,konia do ujeżdżenia” i teraz musi się nieco opanować, jeżeli ma galopować pod wykonującą akrobacje Mell, która postanowiła dać mu szansę.
Specjalizacja: woltyżerka
Inne: Umie kilka końskich sztuczek i figur ujeżdżeniowych, ponieważ początkowo szkolony był do pokazów i ujeżdżenia. Nie lubi rosłych mężczyzn i jest w stosunku do nich bardzo powściągliwy, a czasem nawet agresywny.
Nr. boksu: 54
Właściciel: Melloow lá Dios
Imię: Somalia ”Delila”
Płeć: klacz
Wiek: 9 lat
Rasa: Kuc walijski sekcji D
Budowa: Somalia to śliczna, siwa klacz mająca 145 cm w kłębie. Ma długą, niesamowicie uroczą, miękką grzywę i takiż ogon. Jej budowa jest idealna – taka, jaka powinna występować u kuca walijskiego – silna, muskularna, ale lekka z wyglądu. Ma dość długie nogi i lekko wygiętą szyję. Mell uważa, że nie ma piękniejszego kuca na tej ziemi.
Usposobienie: Somalia nie jest niezwykłym koniem. Jest wychowana, ułożona i bezproblemowa. Mell ma ją, aby się szkolić w ujeżdżeniu, więc klacz musiała być pojętna, i takaż jest Somalia. Czasem trochę leniwa i obojętna, ale pod dobrym jeźdźcem natychmiast pokazuje swój temperament i ochotę do ćwiczeń. Ma swoje humorki, lecz na ogół to inteligentna klacz, która woli postać sobie spokojnie w boksie, i najeść się siana niż zaczynać walkę z człowiekiem.
Specjalizacja: ujeżdżenie
Inne:
- nie przepada za małymi dziećmi – jest nieposłuszna dla niekonsekwentnych, rozbrykanych bachorów
- zawsze ma chrapkę na smakołyki , ale uwaga – tylko o smaku owoców leśnych
- najlepiej reaguje na wołanie ,,Lila”
Nr. boksu: 55
Właściciel: Mellow lá Dios
Imię: Auré
Płeć: samica
Wiek: 4 lata
Rasa: Border Collie
Charakter: Re to spokojna, ułożona suczka, która z ochotą wykonuje wszystkie polecenia. Nadawałaby się dla każdego człowieka – jest posłuszna i wierna, w końcu tak została wychowana. Czuwa przy Mell na każdym kroku, jest jednak dobrze wytrenowana i wie kiedy ma zostać, albo siedzieć cicho.
Inne:
- posiada rodowód, wywodzi się z hodowli
- lubi, gdy Mell bierze ją na smycz
Nr. kojca: 12
Właściciel: Mellow lá Dios
Login: Cappuccino
Od Alaski C.D. Matt'a
-Wiesz, że i tak kiedyś je zobaczę.-Powiedział z uśmiechem. Wzięłam teczka i wstałam dość szybko, ale równie szybko usiadłam na nie z powrotem.
-Co jest?-Zapytał Matt.
-Źle się czuje. Wyczerpanie organizmu plus przeziębienie.-Powiedziałam i przetarłam twarz dłonią. Głowa mi pulsowała jak szalona. Matt wstał od stołu i podszedł do mnie.
-Chodź.-Powiedział i podał mi rękę, którą złapałam. Wstałam od stolika i chwiejnym krokiem z asekuracją chłopaka ruszyłam do pokoju. Kiedy wreszcie się tam znalazłam położyłam się do łóżka, Zamknęłam oczy, ale usłyszałam trzask zamka teczki.
-Nie chce mi się Ci jej zabieraj, więc sobie oglądaj.-Powiedziałam i poczułam jak materac ugina się pod ciężarem Matt'a.
Matt
Od Vanessy CD Matt'a
- Co?- spytał.
- No niby nic. Może oddał byś mi lejce?- spytałam i prawie że wyszarpnęłam mu lejce z rąk.
Wsiadłam na Red'a i ruszyłam na dalsze przeszkody. Jednak nie miałam spokoju. Matt cały czas praktycznie mnie poprawiał. A to tamto źle, a to tamto też źle. W końcu się wkurzyłam i zaszarżowałam na niego. Matt cofnął się i padł na ścianę.
- Jak byś chciał wiedzieć nie jestem amatorką. Skaczę już ładnych parę lat i mogę czasem chyba coś zrobić źle?- spytałam z ironią cofając konia.
<Matt?>
Od Elveseden - C.D Michael'a
- Przykładna z ciebie uczennica - pokiwał głową z udawanym zrozumieniem. - Rozumiem, rozumiem... - westchnął po czym zaczął zmierzać w kierunku wyjścia ze stajni.
- Do zobaczenia wieczorem! - rzuciłam jeszcze, ale tak cicho, że wątpię, iż usłyszał. Chciałam westchnąć, ale wydobyłam z siebie tylko parskniecie. Szybkim ruchem założyłam za ucho frustrujący kosmyk włosów i ruszyłam do siodlarni po kuferek ze sprzętem dla Venus. Wyjęłam z niego suchą odżywkę do grzywy i ogona oraz szczotkę do grzywy. Końska fryzura Venus była w opłakanym stanie, ale dzięki preparatowi udało mi się na szybko pozbyć większych kołtunów. Na końcu wyczyściłam kopyta, o ile można wyczyścić kopyta konia, który trzyma nogę w powietrzu nie dłużej niż 5 sekund... Tym razem udało mi się bez przeszkód założyć jej kantar, bo niewzruszenie żarła resztki siana. Przypięłam uwiąz i Venus wyprowadziła mnie na pastwisko. Bo takiego ciągnięcia chyba nie można nazwać prowadzeniem konia... Patrząc na tarzającą się w błocie ze śniegiem Venus, prosząc ją oczami, żeby się zmiłowała, nagle doznałam silnego ataku. Zakręciło mi się w głowie. Musiałam usiąść. Widziałam obok siebie Michaela! Skąd on się tu wziął?! Nagle brudny śnieg zamienił się na soczystą, zieloną trawę. Chłopak siedział dookoła mnie, i każdy klon na zmianę mówił słowa ,,kocha, nie kocha". Zrobiłam taki ruch ręką, jakbym odganiała muchy.
- Sio, panowie! Nic tu po was! - powiedziałam nieswoim głosem. Oni jednak dalej powtarzali swoja mantrę.
- Wypierdalać mi z tond! - ryknęłam zdecydowanie swoim tonem. - Jazda!!! - wrzasnęłam wskazując na drogę wyjazdową z akademii, która powoli zaczynała zapełniać się starym śniegiem. Wszyscy na raz wstali i mechanicznym krokiem ruszyli drogą przed siebie. Odwróciłam się wściekła. To. Nie. Jest. Prawda. Nie. Wierzysz. W. To. Zaczęłam płakać. To był odruch, nie panowałam nad tym. Mam dość tych ciągłych schiz. Po tygodniu zmiesza mi się to z rzeczywistością i będę myśleć, że jestem tu od wiosny. Zawsze mi się to wszystko, jasna choler.a musi wymieszać! Schizofrenicy wierzą w to co widza, i nie chcą się z tym rozstawać. Ja chcę. I to bardzo.
***
Bryczesy całkiem mi przemokły, nic dziwnego skoro godzinę siedziałam na mokrym śniegu. 18.30., a ja dalej nie byłam zdecydowana. Tyle się może wydarzyć... a tyle może nie. Tak czy siak wzięłam prysznic, korzystając z tego, że łazienka była wolna. Żadna z obecnych dziewczyn zdawała się mnie nie dostrzegać, a ja ich. Kolejne pół godziny zajęło mi wysuszenie włosów. Przysięgam na boga ojca że kiedyś obetnę się do uszu i sprzedam te pokichane kłaki, bo dłużej z nimi nie wytrzymam. Od suszenia zrobiło mi się na głowie jakieś siano. Zostawiłam kilka wycieniowanych pasm z przodu, a resztę zakiklałam w jakiegoś ohydnego, spływającego na kark koka. 19.30. Przewróciłam nierozpakowaną walizkę i wywaliłam jej zawartość na ziemię. Usiadłam na łóżku i wzrokiem penetrowałam powstałą na środku pokoju kupę.
- Tylko potem to posprzątaj - mruknęła Satiana nie odrywając oczu od książki. Jasne, jasne. Nagle wyrwałam z kupy jakąś błyszczącą, różową szmatę. Kto to tu obrzydlistwo zapakował?! To bluzka Abby! Obrzydlistwo! Ze wstrętem wzięłam szmatę w dwa palce i uniosłam do góry.
- For sale! - powiedziałam, ale u żadnej z dziewczyn bluzka nie wywołała empatii. Mówi się trudno. Otworzyłam okno, i nie zważając na wtargniecie lodowatego wiatru wywaliłam szmatę hen, daleko. 19.45. W co się ubrać?! 19.50. Nie mam się w co ubrać. 19.55. Do jasnej chole.ry, to tylko chłopak! Sama na siebie się mocno wkurzyłam. Na oślep wyłowiłam czarną, długą i zwiewną tunikę posiadającą długie rękawy z mankietami jak u koszuli. Że spodni wylosowałam krótkie, nieco jaśniejsze spodenki. Rewelacja! W akademii jest okropnie gorąco - za dużo tu grzeją i zawsze się gotuję w swetrach, co nie znaczy, że krótkie spodenki są tu odpowiednie... 20.00. Nie. Ma. Czasu. Moje niezwykle przepiękne <sarkazm>, białe, chude i nieproporcjonalnie nogi silnie kontrastowały z czarnymi spodenkami, za które włożyłam rąbek koszuli. Wyglądasz oldskulowo, nie ma co. Koszulina starej babci połączona z krótkimi spodenkami idealnymi na zimę + bose stopy były genialnym, niesamowitym w swej rewelacyjności posunięciem. 20.02. Chwytam pudełko ciastek imbirowo-piernikowych wystających z torby i rzucam przepraszające spojrzenie dziewczynom, które złowrogim wzrokiem patrzyły na cały mój burdel. Biegnę przez korytarz krótki odcinek. Całe szczęście, że mamy podgrzewaną podłogę - przemknęło mi przez myśl. Tunika faluje za mną jak tren, odsłaniając pewnie połowę mojego brzucha. Dopiero stając przed drzwiami zauważam z niesmakiem jak duży ma dekolt... 20.05. Trzy razy pukam do drzwi. Stoję dokładnie sekundę, kiedy wrota otwierają się milimetr przed moim nosem. Patrzę na Michaela krowimi oczami. W świetle korytarza muszę wyglądać jak śmierć - dotarło do mnie nagle. Śmiało zrobiłam krok do przodu.
- Proszę - powiedziałam patrząc mu w oczy i podając ciastka.
<To... Dalej mam się czuć zaproszona..? *przyniosłam ciastka! xD*>
Od Matta - CD historii Vanessy
-Dobrze i sam jesteś głąbem. - odgryzła się
-Co ty nie powiesz? - zaprałem jej lejce
<Brak weny :P, Vanessa?>
Od Kimberly - CD historii Benjamina
-Jak się spało?- zapytał odsuwając krzesło
-Dobrze.- odparłam
-Hmmm,
-Co hmmm? - spojrzałam na niego
-Nie,nic.- odpowiedział poprawiając włosy
-Jak tam wczorajszy seansik?
<Benjamin,brak weny>
Od Matta - CD historii Alaski
-Dobrze się czujesz?- zapytałem z jedzeniem w buzi i przyłożyłem rękę do jej czoła.
Ona jednak szybko odsunęła moją dłoń i sięgnęła po chusteczkę Zaczęła dmuchać nos,więc wstała na chwilę od stolika. Skorzystałem z okazji i chwyciłem jakieś kartki leżące koło jej talerza.
-Zostaw!- zawołała
-No,co?- odparłem chowając notatki za siebie - Tylko zobaczę.
Vani podeszła mnie od tyłu i uszczypnęła w kark. Dobrowolnie oddałem jej papiery i wróciłem do jedzenia.
-Co tam jest, jeśli mogę spytać? - zapytałem biorąc łyk herbaty
<Vanessa?>
czwartek, 8 stycznia 2015
Od Vanessy CD John'a
John odchylił ją do góry. Uśmiechnęłam się lekko i go pocałowałam. Po chwili zrobiło mi się już gorąco. Wyszłam spod kołdry i usiadłam na łóżku. Wzięłam się za zupkę chińską. Gdy ją skończyłam piłam powoli gorącą czekoladę, która jeszcze nie wystygła.
<John?>
Od John'a - C.D Vanessy
- Mój zmarźlak. - wyszeptałem jej do ucha.
Spojrzała na mnie. Wywróciła oczami. Pocałowałem ją w czoło. Odsunąłem się od niej. Wstałem i podszedłem do grzejnika. Włączyłem go na 4 i podszedłem z powrotem do Vani.
- To co księżniczka chce robić? - spytałem.
<Vanessa?>
Od Vanessy CD John'a
Wróciliśmy po kilku minutach. Wzięłam sobie zupkę i czekoladę na później. Odstawiłam ją na szafkę żeby trochę ostygła. W pokoju było chłodnawo jak dla mnie. Dotknęłam grzejników. Były prawie że zimne. Położyłam się obok John'a i przytuliłam do niego.
- Zimno miiii...- mruknęłam narzucając na siebie kołdrę.
<John?>
Od John'a - C.D Vanessy
- Vanuś... - zacząłem.
Spojrzała na mnie. Miała takie śliczne oczka teraz, jak takie rubiny. Omg...
Zapatrzyłem się w nie... Głos dziewczyny przywrócił mnie do żywych.
- Żyjesz?
- Yh... Tak... Zagapiłem się w twoje oczy... No to ten no... Idziemy może do stołówki po gorącą czekoladę albo zupkę chińską? - spytałem.
<Vanessa?>
środa, 7 stycznia 2015
Od Leny C.D. Roxany
-No dobra.
-Nie martw się.-Powiedziałam i obielam ją ramieniem.|
Roxana
Od Alaski C.D. Matt'a
- Widzę, że ktoś tu się rozchorował.-Powiedział Matt na powitanie.
-Cześć Ciebie też miło widzieć. Nie martw się nic mi nie jest.-Powiedziałam.
Matt
Od Roxany C.D. Leny
Lena weszła do pokoju i od razu podeszła do mnie.
-I jak się czujesz ?
-Już tak nie boli ale nie przeszło. Ale co teraz z zawodami ?
Mruknęłam patrząc na rękę. Zawsze jak się za coś zabieram do kończy się szpitalem.
(Lena ?)
Od Leny C.D. Michael'a
-Cciii pomoc jest już w drodze.-Szeptałam uspokajająco. Złapałam chłopaka za dłoń, którą ścisnął mocno w przypływie bólu. Wreszcie przyjechała karetka i zabrała chłopaka do szpitala, a ja pojechałam za nimi samochodem. Karetka była o wiele szybsza od tego rzęchu, ale w końcu jakoś dotarłam do szpitala.
-Przepraszam, co jest z chłopakiem przywiezionym z akademii?-Zapytałam pierwszą lepszą pielęgniarkę.
-A kim pani jest?-Zapytała.
-Ja... ja jestem siostrą.-Powiedziałam, a pielęgniarka zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem.
-No dobrze. proszę za mną.-Powiedziała i ruszyła korytarzem. W końcu dotarłyśmy do małej sali. Weszłam do środka i usiadłam obok łóżka chłopaka. Przejęłam się jego stanem, nawet nie wiem czemu. Może ruszył mnie jego widok we krwi, albo dlatego, ze go polubiłam zresztą nieważne. Siedziałam tam nie wiem ile, ale w końcu zmorzył mnie sen.
Michael.
Od Vanessy CD John'a
- Emmm Vani... Wszystko okej?- spytał cały czas mnie obserwując.
- Mhm. Jestem już normalna, nie bój się, nie musisz- odparłam spokojnym tonem dalej bujając się na boki. John powoli wstał i ostrożnie usiadł obok mnie- Nie bój się mnie. Nie chce żebyś się mnie bał- powiedziałam jak małe dziecko i się do niego przytuliłam.
<John?>
Od Aaron'a - C.D Ashley
Od John'a - C.D Vanessy
- Mam nożyczki! - krzyknęła uradowana.
Odskoczyłem i spadłem na podłogę. Patrzyłem na nią z przerażeniem.
- Wiesz w razie czego jakieś 30 minut stąd jest psychiatryk nie chcesz jechać? - spytałem.
- Nope... - odparła.
Wstała i zaczęła iść w moją stronę.
<Vanessa? ;x >
Od Ashley - C.D Aaron'a
W TV leciał "Straszny film". Nie za bardzo orientowałam się,która to część.
*
Gdy film się skończył było po 24. Poszłam do pokoju. Jednak za nim poszłam pożegnałam się z Ari'm. Weszłam do wanny i umyłam się. Gdy wyszłam ubrałam się w piżamę. Zaczęłam patrzeć w okno. Spojrzałam na szafkę.
-Nie możesz...Po co?-Powiedziałam do siebie. Jednak sięgnęłam ręką do szafki i wyjęłam żyletkę.
-Nie mogę...A może jednak.-Powiedziałam ponownie. Nacięłam delikatnie moją skórę na nodze. Przyzwyczaiłam się do tego bólu.
-Wystarczy.-Syknęłam. Opatuliłam się kołdrą i poszłam spać.
<Aaron?>
Od Kimberly - CD historii Lionella
-Rozpuściłaś się już?! - zawołała Alaska
-Już wychodzę,już! - krzyknęłam wyłączając wodę
Otuliłam się ręcznikiem i wytarłam. Ubrałam czarne rurki i crop top w tym samym kolorze w białe paski. Otwierając drzwi zalała mnie fala chłodnego powietrza. Z tego, co zauważyłam w pokoju nie było już połowy dziewczyn. Nie zdążyłam wysuszyć włosów, więc spięłam je klamrą i wyszłam do stołówki na śniadanie. Miałam nadzieję,że będzie tam już Lion. Jednak pomyliłam się. Nie było go ani w kolejce,ani przy żadnym ze stolików. Westchnęłam i poszłam po posiłek,który składał się z płatków kukurydzianych oraz herbaty i usiadłam koło Matta i Chloe. Popijając wrzątek rozglądałam się po stołówce.
-Kogoś szukasz? - zapytała
-Nikogo.- odparłam sucho i wróciłam do jedzenia
Po śniadaniu poszłam szybko do pokoju po torbę i książki. Zamyślona poszłam na uczelnię i przez większość zajęć grałam sobie na telefonie w jakąś głupią gierkę. Po lunchu,na którym również nie było Liona wróciłam na uczelnię. Lekcje skończyły się w miarę szybko,ale zostałam jeszcze na zajęciach muzycznych,gdzie przygotowywaliśmy się do ważnego apelu. Do bursy wróciłam przed 18 i nie zdążyłam zajść do sypialni,kiedy Alaska zaciągnęła mnie na kolację.
- Nie chcę jeść. -odparłam chcąc się jej wyrwać
-Nie musisz. - odpowiedziała i pchnęła mnie w kierunku drzwi stołowki
Przy stoliku koło okna siedział Lionell z Lex i Elveseden. Zamarzłam na sam widok jego kruczych włosów. Wymachując widelcem opowiadał coś dziewczynom. Usłyszałam ich słodki śmiech i od razu wzięło mnie na mdłści. Podciągnęłam torbę pod ramię i pewna siebie ruszyłam ku nim.
-Cześć. - odparłam stając za Lionem,który napiął się na sam dźwięk mojego głosu
<Lionell?>
Od Vanessy CD John'a
- Ej...- natychmiast je sobie ułożył.
- Dobra koniu, idziemy do domu bo zimno- odparłam i poszliśmy do akademii.
On poszedł do pokoju a ja zaszłam na chwilę do stołówki. Po kilku minutach poszłam do jego pokoju. Nikogo oprócz niego nie było. Usiadłam obok John'a i prawie wcisnęłam mu jabłko do ust.
- Masz nagrodę koniu- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. On wyjął jabłko i spojrzał na mnie dziwnie.
- Uspokój się kobieto!- złapał mnie za ramiona i położył na łóżku.
- Ale ja jestem jak najbardziej normalna- odparłam niewinnie.
<John? xD>
Od Benjamina - CD historii Kimberly
-Jeszcze nie skończyłaś oglądać.
-I tak nie wiem o co chodzi. A to twoja wina.
Burknęła i starała się przerwać kontakt wzrokowy. Zaśmiałem się cicho po czym odsunąłem się od niej.
-Za około 5 minut ma być Silent Hill. Obejrzymy ? No chyba, że się boisz.
Spojrzałam się na nią wyzywająco a kiedy ona tylko odwróciła wzrok, wzruszyłem ramionami i wróciłem do salonu.
(To co Kim oglądasz ?)
Od Matta - CD historii Alaski
Alaska westchnęła cicho i ruszyła ze mną w kierunku akademii. Kiedy byliśmy już pod budynkiem zaczęło padać i to tak mocno, że zanim weszliśmy do bursy zmoczyło nas i to nieźle.
-Nie wiem jak ty,ale ja idę się przebrać. Do zobaczenia na kolacji!-zawołałem i poszedłem do pokoju
<Alaska?>
Od Vanessy CD Matt'a
- Tak bardzo cię to interesuje?- zaśmiał się.
- Może- odparłam z szerokim uśmiechem. Jednak po chwili ogier lekko podskoczył do dęba i prawie przy okazji mnie zwalił. Usiadłam i złapałam za wodze lekko ciągnąc je do siebie- To jak?
<Matt?>
Od John'a - C.D Vanessy
*
Dobiegliśmy a raczej dobiegłem z moją "panią" na plecach. Zrzuciłem ją z pleców a ona mnie spojrzała.
- Zły konik zły! Trzeba Cię wykastrować! - krzyknęła.
Spojrzałem na nią.
- Zostaw! - krzyknąłem i się odsunąłem.
Podeszła do mnie.
- I tak bym tego nie zrobiła, ale koniku nie wolno tak robić bo inaczej będziemy inaczej rozmawiać. - powiedziała.
Zrobiłem wielkie oczy. O czym ona kurwa gada?!
<Vanessa?XD>
Od Matta - CD historii Vanessy
-O hej. - odpowiedziałem
-Szukasz czegoś? - zapytała zakładając swoje czerwone włosy za uszy
-Szybciej kogoś. - odparłem z uśmiechem
<Brak weny, Vanessa?>
Od Kimberly - CD historii Benjamina
Benjamin chciał już się o coś zapytać, ale zmyliłam go wyłączając telewizor. Wstałam i odłożyłam pilota obok miski ze słodyczami na stoliku do kawy
-Jak chcesz,możesz sobie oglądać, ja idę spać. - odparłam poszukując włącznika
Zaczęłam jeździć ręką po ścianie w miejscu,gdzie powinien się on znajdować. Kiedy go odnalazłam włączyłam światło, przymrużyłam oczy i powoli ruszyłam w kierunku sypialni.
-Dobranoc!- zawołałam
-No weź, chcesz mnie tutaj tak zostawić? - zapytał z kanapy
-Żebyś wiedział,że dokładnie to chcę zrobić. - powiedziałam z korytarza
<Ben?>
Od Vanessy CD John'a
- Wio!- zaśmiałam się- Jedź mój zacny rumaku!
- Ej-mruknął i mnie podrzucił.
- Dobra- odparłam- W takim razie... Wio mój dziki ogierze!- zaśmiałam się.
<John? ona nie ma mózgu chyba xD>
Od John'a - C.D Vanessy
- Wiesz o tym, że kiedyś to powtórzę. - powiedziałem.
Pocałowałem ją w czubek głowy. Dziewczyna podniosła głowę do góry, uśmiechnęła się lekko.
- No zobaczymy... - powiedziała.
Vani odsunęła się ode mnie. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
- To wracamy? - spytałem.
- Yhym. - odparła.
- Na barana chcesz? - zapytałem ze śmiechem w głosie.
<Vanessa?>
Od Michael'a CD Elveseden
Musiałem odprowadzić jeszcze konia i go oporządzić. El, również skończyła swoje nie wiem co ... powiedzmy ćwiczenia ale słowo daje laikiem jestem totalnym.
- Jak było ? - zapytała, czym mnie zupełnie zaskoczyła.
- Nudno. - wzruszyłem ramionami - Chciałbym nauczyć sie skakać, jeździć a nie kur.wa wsiadać na konia. Potrzebne mi jakieś praktyczne i przydatne zajęcia a nie.- mruknąłem.
- To przecież dla swojego dobra...- zakpiła.
- W dupie mam to dobro, to wszystko zaczyna mnie nudzić. Zrób to, zrób tamto jasna choler.a niecierpię jak mi sie rozkazuje...- byłem zdenerwowany i rozdrażniony, dlatego szybko zająłem się.koniem i miałam ochotę odpocząć. Dziewczyna spokojnie i powoli czyściła konia.
- Nieźle mi stracha narobiłaś...-przyznałem.
- Wiem Twoja mina była bezcenna.
- Nie wątpliwie. - przewróciłem oczyma. - Jak chcesz wpadnij dziś koło 20 do mojego pokoju poglądamy jakieś filmy. Wiesz gdzie jest. - wykrzywiłem usta w czymś na kształt uśmiechu przypominając sobie akcję z vice dyrektorka i krajówką w moim pokoju.
< Elveseden? Wybacz, że takie krótkie ale w realu też pojęcia o koniach nie mam i ciężko mi się w tym temacie rozpisać :\>
Od Michael'a CD Leny
- Jak już to ja zapraszam na czekoladę. Wiem że jestem mało męski ale nie zabieraj mi resztki mojej męskości -uśmiechnąłem się. Co to za maniery, że chłopak przystaje na zaproszenie dziewczyny. Co jak co ale swoje zasady mam.
- Haha. No dobra niech Ci będzie. -uśmiechnęła sie miło. - Ale już skończyłeś?
- Ehh...zostało mi trochę do zrobienia ale to ogarnę potem.
- Skoro tak uważasz to co ? Idziemy ?
- Jasne. Poczekaj chwilę skocze tylko na górę po kurtkę i już możemy maszerować.
Dziewczyna kiwnęła głową a ja migusiem wróciłem. Postanowiłem zabrać ją do kawiarenki, w której mieli najlepszą czekoladę na ziemi i całkiem dobre gofry. A co tam ? Jako szaleć to szaleć. Szliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym... ale o dziwo kleiła nam się rozmowa. Nie należę do dobrych rozmówców, raczej nieczęsto ludzie chcą nawiązywać ze mną kontakt.
Jak sie okazało mamy również podobne poczucie humoru. Podczas jedzenia gofrów z bitą śmietaną zrobiłem jej biała kropkę na nosie, po czym wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie. Dawno nie bawiłem się tak jak mały dzieciak.
- Śliczne. - powiedziałem i pokazałem jej język.
- Usuń je!
- O nie ! Mowy nie ma.
Fajne spędziliśmy czas a kiedy wracaliśmy nieco się rozpadało... Tak więc jak wypadało zdjąłem skórę i okryłem nią dziewczynę. Chciała zaprotestować jednak pokręciłem głową, że nie chce.nawet tego słuchać.
- Dzięki, naprawdę dobrze sie bawiłem. Teraz lecę kończyć pracę przy koniach.
Oznajmiłem i wróciłem do stadniny, bo zostały mi do zrobienia dwa boksy. Pierwszy poszedł jak z płatka, natomiast kiedy ostrożnie wprowadziłem ostatniego konia wszystko się skomplikowało... słowo daje że wczoraj też się nim zajmowałem i było dobrze, coś go musiało wystraszyć... Mianowicie w momencie jak wracałem do boksu koń kopnął mnie prosto w brzuch z taką siłą iż przywaliłem w ścianę...Tępy pulsujący ból w mojej głowie i brzuchu odpierał mi możliwośc poruszania się... momentalnie zrobiło mi się słabo, ostatnie co usłyszałem przed totalnym odlotem to "Michael, zapomniałam Ci oddać kurtkę " i moja twarz lecąca wprost na.bliskie spotkanie z podłogą...
< Lena? Trochę dramatu musi być !>
wtorek, 6 stycznia 2015
Od Leny C.D. Roxana
-Nie ruszaj się.-Powiedziałam spokojnie, choć w środku całą wariowałam. Rozpięłam dziewczynie toczek i odrzuciłam go gdzieś na bok.
-Spróbuj ruszyć nogą.-Powiedziałam, a dziewczyna zgięła lewą nogę, a potem ją wyprostowała.-Teraz drugą.
Roxi wykonała ten sam ruch co z lewą nogą. Wzięłam prawą rękę dziewczyny i delikatnie ją zgięłam. Niebyła złamana, teraz lewa. Chwyciłam Roxi za nadgarstek, na co dziewczyna jęknęła.
-Masz uraz nadgarstka.-Powiedziałam i dalej sprawdzałam czy wszystko ok z dziewczyną. Miała cały kręgosłup.
-Daj mi rękę.-Powiedziałam, a Roxi podała prawą dłoń, a ja podciągnęłam ją do góry. Zaprowadziła dziewczynę do samochodu i pojechałyśmy do szpitala, skąd wróciłyśmy po godzinie. Okazało się, że Roxi ma uraz nadgarstka i musi nosić stabilizator. Odprowadziłam ja do pokoju i pobiegłam na hale.
-Ja go zabije.-Powiedziałam kiedy okazało się, że konie są nadal na hali. Odprowadziłam Da Vinci'ego do boksu, a potem Grajka. Kiedy wszystko ogarnęłam wróciłam do Roxany.
Roxana
Od Vanessy CD John'a
- John!- wrzasnęłam i zaczęłam go gonić. Przez kilkanaście metrów, potem już nie miałam siły.
Niedaleko stało drzewo. Było na nim dużo śniegu. Uśmiechnęłam się wrednie i na nie wdrapałam. Zawołałam John'a, a ten nie mając o niczym pojęcia stanął akurat pod gałęzią, na której było najwięcej śniegu. Tłumaczyłam się tym, że coś tutaj zobaczyłam i utknęłam. Gdy naj mniej się tego spodziewał, strząsnęłam na niego cały śnieg tak, że cały był nim przykryty. Zeskoczyłam i nachyliłam się nad nim, bo leżał pod puszystą warstwą. Na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Pamiętaj. Nigdy nie zadziera się z dziewczynami o czerwonych włosach- odparłam i musnęłam jego wargi.
Potem wstałam i pomogłam mu. Gdzie nie gdzie miał jeszcze śnieg.
- Wyglądasz trochę jak bałwan- zaśmiałam się .
- Wiem- mruknął wkładając ręce do kieszeni.
- Ale mój bałwan- uśmiechnęłam się i go przytuliłam- Nawet nie próbuj jeszcze raz włożyć mi śniegu- powiedziałam stanowczo nadal się do niego przytulając.
<John? haha nawet nie próbuj xd>
Od Roxany-c.d Leny
Obserwowałam demonstracje Leny, a kiedy do mnie podjechała uśmiechnęłam się.
-Ta i niby ja nie potrzebuje twoich rad i w ogóle niby lepsza jestem.
Zaśmiałam się po czym nie czekając co powie Lena postanowiłam powtórzyć jej "przejazd". Kilka pierwszych razy było w miarę okej ale Da Vinci zahaczał kopytem. Chociaż i tak była to dla mnie poprawa. Po tym spróbowałam całą trasę. Na początku było super ale na przedostatniej przeszkodzie wyślizgnęły mi się nogi ze strzemion. Kiedy Da Vinci się wybił ja przeleciałam mu przez szyję. Upadłam zaraz za przeszkodą a Da Vinci pogalopował dalej. Jęknęłam kiedy chciałam podeprzeć się na lewej ręce i wstać. Po chwili była obok mnie Lena.
(Lena ?)
Od John'a - C.D Vanessy
Spojrzałem na Vanessę. Uśmiechnąłem sie do niej.
- Czemu ty taka jesteś? - spytałem.
Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Ale że jaka? - spytała.
- No.. No taka dobra... Taka troskliwa... - powiedziałem.
Wzruszyła ramionami.
- A co nie podoba Ci sie to? - spytała.
- To mi sie właśnie podoba. - powiedziałem.
Zatrzymałem sie a kilka kroków, obróciłem sie i wziąłem śnieg do ręki tak aby dziewczyna nie widziała, po chwili obok zatrzymała sie Vani. Podszedłem do niej i objąłem ją jedną ręką w pasie. Delikatnie musnąłem jej wargi, przy czym zacząłem odsuwać lekko kaptur od jej głowy tak aby szyja była widoczna no i wrzuciłem tam śnieg.
- Kocham Cię! - powiedziałem i zacząłem uciekać.
(Vanessa? ;*)
Od Benjamina-c.d Kim
-Kim ! Powinnaś już spać, jutro zajęcia.
-Wiem ale...ale. No leci mój ulubiony serial.
-Ehh. No dobrze tylko ścisz i ogółem zachowaj spokój.
-Ale to nie byłam ja !
Panie Chenery spojrzała się na nią, zaśmiała się i wyszła. Zacząłem dusić się ze śmiechu.
-Ale to nie byłam ja.
Przedrzeźniałem dziewczyna po czym usiadłem obok niej wciąż się śmiejąc. Kim fuknęła coś pod nosem i uderzyła mnie z pięści w ramię. Oddałem jej ale tylko lekkim szturchnięciem.
-Ojj no nie gniewaj się.
Objąłem ją i przysunąłem do siebie mimo, że się wyrywała. Zmierzwiłem jej włosy a potem trochę połaskotałem.
-Skończ !
-Bo ?
(Kim ?)
Od Lionella - CD historii Kimbelry
Kiedy wyszedłem z łazienki dziewczyny już nie było, zabrała też swoje rzeczy... a więc rozumiem, że to koniec z dzisiejszej zabawy. Poszedłem wziąć zimny prysznic żeby jakoś dojść do siebie. Zupełnie nie rozumiałem dziewczyny, nie mogła mi po prostu powiedzieć że nie ? Kobiety ich nigdy nie zrozumiesz.
W swoim zasranym życiu już dużo się przejmowałem więc nie miałem zamiaru robić tego i tym razem, po prostu szkoda mi na to czasu. I tak to nic nie zmieni.
Ubrany, wymyty ogarnąłem swoje rzeczy i spostrzegłem, że na łóżku leży jej bransoletka. Momentalnie się zdenerwowałem, chwyciłem ją i wpierdoliłem w kąt pokoju. Wyciągnąłem z szuflady papierosy i wyszedłem na balkon. Była godzina 23 a więc obowiązywała cisza nocna a więc wszelkie wyłażenie z pokoi było zabronione.
Kiedy zacząłem jarać spojrzałem na oświetlony przez uliczne lampy chodnik. Pierwsze piętro to zaskakująco nisko. Bez dłuższego zastanowienia przełożyłem nogę przez barierkę a zaraz za nią drugą i po chwili wylądowałem na trawniku.
Zaśmiałem się kpiąco, po czym włożyłem do uszu słuchawki i udałem się do okolicznego baru. Mniej więcej dwadzieścia minut szybkim krokiem z buta.
Od piętnastego roku życia nie miałem problemu aby dostać się na dyskoteki bez dokumentu potwierdzającego moją pełnoletność dzięki temu że wyglądałem starzej i posiadałem ehm... powiedzmy znajomości.
Wszedłem, zająłem miejsce przy barku i poprosiłem barmana o jakiś mocny trunek. Byłem wkurwiony i zdenerwowany, a może tylko rozczarowany ? Nie, byłem zły.
Kopciłem peta, za petem i kiedy byłem nieco wstawiony jakaś laska wyciągnęła mnie na parkiet. Nie chciałem tańczyć ale jej duży dekolt był dość przekonujący... Nie wiem ile czasu tam spędziłem ale kiedy wyszedłem na ulicę nie było żywej duszy, jedynie księżyc rozjaśniał drogę powrotną.
-No i co?! Myślisz, że jesteś mi potrzebna ? Phi, wcale że nie. Bez Ciebie bawiłem się wspaniale, może nawet lepiej.- powiedziałem sam do siebie i przyśpieszyłem nieco kroku.
Kiedy wszedłem do Akademii miałem głęboko tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę czy ktoś mnie nakryje czy nie. Wpadłem do pokoju i odszukałem rzecz należącą do dziewczyny. Przypomniałem sobie listę pokoi i ich lokatorów dlatego też wiedziałem gdzie Kim ma pokój. Wziąłem do ust ostatniego papierosa i go zapaliłem po czym natarczywie dobijałem się do drzwi. Po jakimś czasie otworzyła mi wyczekiwana przeze mnie osóbka.
Przybrałem obojętny wyraz twarzy i oparłem się lekceważąco o framugę. Mój głos ociekał ironią, a czy patrzyły przeszywająco mrożąc krew w żyłach.
Jej zdumienie było bezcenne.
- L-lion?
- Lionell - poprawiłem i strzepałem spaloną część papierosa na podłogę. - We własnej osobie- zakpiłem. - Słoneczko kiedy bez słowa wychodziłaś chyba o czymś zapomniałaś. - podałem jej bransoletkę, wzruszyłem ramionami i dmuchnąłem dymem w twarz. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem ponownie na dwór gdyż jełopy zdążyły wrócić do pokoju. Proszę bardzo, skoro tak gramy to niech będzie. A chuj pierdole to wszystko. Nie mam ochoty patrzeć na mordy tych ludzi. Znów opuściłem teren akademii bez zamiaru powrotu na jutrzejsze zajęcia.
< Kim ? nom więc już wiesz jak zareagował ^^ >
Od Vanessy CD Matt'a
Potem wróciliśmy do swoich pokoi. Pożegnałam się i on poszedł do siebie a ja do siebie. Wykąpałam się i położyłam spać. Rano po śniadaniu poszłam potrenować na halę z Red'em. Podczas treningu zobaczyłam jak wchodzi Matt. Po ostatnim skoku podjechałam do niego.
<Matt?>
Od Alaski C.D. Matt'a
Matt
Od Matta - CD historii Alaskii
- Chcesz dostać? - zapytała wyciągając pięści w moim kierunku
-'Easy baby,maybe I'm a liar'. - zanuciłem i pomogłem Alasce wstać
<Al,brak weny?>
Od Leny C.D. Roxany
-I jak?-Zapytała.
-Musisz go bardziej zbierać przed przeszkodą. Zobacz skocze teraz tą przeszkodę trzy razy: raz dobrze zebraną, drugi raz za słabo, a trzeci za mocno.-Powiedziałam i wskazałam na okser, która miała metr pięćdziesiąt. Za kłusowałam, żeby następnie zagalopować. Najechałam na przeszkodę, ale za słabo zebrałam wałacha, przez co strącił poprzeczkę. Drugi raz za mocno, przez co odmówił zupełnie skoku, a za trzecim razie idealnie zebrany i odmierzony wyskok. Przegalopowałam jeszcze kółko i podjechałam do dziewczyny.
Roxana
Od Kimberly - CD historii Benjamina
Usłyszałam tylko śmiech i poczułam,że chłopak siada obok mnie,zakładając mi rękę na ramię. Szybkim ruchem ściągnęłam ją udając obrzydzoną. To jeszcze bardziej go rozśmieszyło.
-Pozwolę Ci zostać, tylko ... - zaczęłam
-Tylko, co? - uśmiechnął się do mnie szarmancko
Westchnęłam.Zauważył,że już nie miałam ochoty z nim walczyć,za co byłam mu wdzięczna,więc odsunął się trochę i oparł się o podłokietnik. Podkręciłam głośność, kiedy skończyła się muzyczka z intra. Rozluźniłam się i oparłam się plecami o sofę. Rzuciłam tylko jeszcze krótkie spojrzenie na Benjamina,który bawił się w najlepsze swoimi palcami.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam
<Benjamin?>
Od Matta - CD historii Vanessy
-Wypatrujesz kogoś?- zapytała Vani wybudzając mnie z transu
-Nie, kogo miał bym wypatrywać? - odparłem biorąc łyk ciepłej herbatki
-Nikogo. - westchnęła sięgając po kanapkę
Westchnąłem i wróciłem do swoich poprzednich zajęć. Siorbiąc cicho napój podrapałem się lekko po szyi. Spojrzałem na Vanessę,która cicho i powoli gryzła swoją kolację. Właśnie przełykała, kiedy uderzyłem ręką w stół. Podskoczyła na krześle i zaczęła kaszleć.
-I-idiota...-warknęła podnosząc ręce do góry
-To nie pomaga i też cię kocham. - zaśmiałem się
<Vanessa?>
Od Aaron'a - C.D Ashley
Spojrzałem na dziewczynę. Uśmiechnąłem sie lekko.
- Co będziemy oglądać? - spytałem.
Wzruszyła ramionami.
- No mów... horror? - spytałem.
- Nieeee...
- Komedie?
Ashley?😂
Od Gabriela-c.d Maddie
Spojrzałem się na nią i pocałowałem ją w czoło.
-A jak myślisz ?
-Nie byłam pierwsza.
Powiedziała smutno a ja poczułem się lekko zakłopotany. Ręką delikatnie jeździłem po jej plecach.
-Przykro mi.
Wymruczałem. Maddie spojrzała się na mnie i mimo wszystko uśmiechnęła się ciepło.
-Takie już jest życie. Ile miałeś wtedy...
-17, byłem z tą dziewczyną 2 lata.
Na to wspomnienie nawet się nie uśmiechnął, w ogóle mnie to nie poruszyło. Maddie wtuliła się jeszcze bardziej, trzęsła się. Opatuliłem nas kołdrą.
-Kocham cię.
Pocałowałem ją a ona odwzajemniła pocałunek.
(Maddie ?)
Od Roxany-c.d Leny
Podeszłam do niej, akurat zsiadła. Poklepałam jej konia po chwili poczułam szturchnięcie.
-Czemu nie jesteś z koniem i w ogóle czemu się spóźniłaś ?
-Przepraszam byłam z Romą i w ogóle musiałam posprzątać pokój bo jedna z nauczycielek czepiała się.
Mruknęłam z zażenowaniem. Lena tylko się zaśmiała.
-To teraz ty leć po konia i ja cię będę obserwować.
Spojrzałam się na nią po czym zaśmiałam.
-To zabrzmiało jak groźba.
(Lena ?)
Od Ashley - C.D Aaron'a
Od Vanessy CD John'a
- Na przykład?- spytał.
- Hmmm no nie wiem...- zastanowiłam się odkładając palcat do szafki- Może jakoś w stronę polnej drogi?
- Okej- odparł i poszliśmy.
Pogoda była nawet ładna. Zimno też zbytnio nie było.
<John?>
Od Leny C.D. Roxany
-Za godzinę w stajni.-Powiedziała i zniknęła, a ja poszłam do pokoju i przebrałam się. Poszłam do stajni gdzie wyczyściłam Grajka i osiodłałam. Zaprowadziłam go na hala i czekałam na dziewczynę. Kiedy zaczęła się spóźniać wsiadłam na wałacha i zaczęłam szybką rozgrzewkę. Nadal jej nie było, więc zaczęłam skakać przeszkody od pięćdziesięciu centymetrów do stu pięćdziesięciu centymetrów. Kiedy przeskoczyliśmy czystko ostatnią i zarazem najwyższą z przeszkód usłyszałam brawa. Rozejrzałam się po hali i zauważyłam Roxane.
-I kto tu mówi, że jest słaby?-Zapytała podchodząc bliżej.
Roxana
Od Vanessy CD Matt'a
<Matt?>
Od Roxany-c.d Leny
Zastanowiłam się chwilę po czym odparłam z uśmiechem:
-A co mi tam. Wezmę udział.
Lena także się uśmiechnęła. Po tym śniadanie zjadłyśmy w ciszy.
-Skoro startujemy w zawodach to może razem poćwiczymy. Ty jesteś świetna i przydałyby mi się twoje rady.
Powiedziałam wstając od stolika.
(Lena ?)
Od Aaron'a - C.D Ashley
- Chloe myślała, że jesteśmy parą. - powiedziałem.
Ash na mnie patrzyła.
- Serio? - spytała.
Pokiwałem głową.
- Ale i tak na razie tylko przyjaźń, ale masz i tak się uśmiechać i nie masz smutać ani nic. - powiedziałem.
Ona posłała mi lekki uśmiech.
- To chodź oglądamy film. - powiedziałem.
<Ashley?>
Od Ashley - C.D Aaron'a
-Widzimy się w salonie.-Uśmiechnął się lekko.
Poszłam do pokoju. Przebrałam się i poszłam do salonu. Czekałam na Aaron'a. Dużo osób przechodziło obok mnie. Chłopaka nie było godzinami. W końcu zrezygnowana poszłam do pokoju. Idąc tam ktoś z tyłu złapał mnie za rękę i zaciągnął do pokoju. A kto to był ? Oczywiście Ari.
-Czemu cię tak długo nie było?-Zapytałam.
-Bo to wszystko uknułem.-Odpowiedział.
-Ty chamie !-Krzyknęłam i już miała walnąć chłopaka,jednak on złapał mnie za nadgarstki. Usiedliśmy na łóżku. Położyłam głowę na jego kolanach.
<Aaron?>
Od Maddie - C.D Gabriel'a
-To tylko lekkie uderzenie. Nic jej nie będzie. Możecie już iść. O i pamiętaj o smarowaniu tą maścią!-Podał mi jakąś maść.Oczywiście lekarz.
Wyszliśmy ze szpitala i poszliśmy do akademii,a później do pokoju Gabriel'a. Gabriel zamknął drzwi na klucz.Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Kocham cię.-Wyszeptałam. Pocałowałam chłopaka. Zdjęłam mu koszulkę. Usiedliśmy na łóżku. Jednak później położyliśmy się. Gabriel był nade mną.
<Gabriel?>
Od Leny C.D. Roxany
-Przemyślałaś to przez noc i już wiesz o zawodach?
-Ma się swoje kontakty. Ponawiam swoja pytanie chciałabyś w nich uczestniczyć, albo przyjechać i mi kibicować?-Powiedziałam i spojrzałam na dziewczynę.
Roxana
Od Roxany-c.d Leny
Odstawiłam kubek z herbatą, właściwie nawet się nie zdążyłam napić. Poprawiłam bandamkę po czym spojrzałam się na Lenę z szerokim uśmiechem.
-To wspaniale. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze czuła.
Wzięłam znowu kubek i napiłam się ciepłej herbaty.
-Też. Chociaż mam lekkie obawy.
-Ehh. Jesteś świetna a jak zaczniesz od małych przeszkód i tak po kolei to obawy zniknął.
Uśmiechnęłam się a Lena spojrzała się na mnie jakby pytająco.
-Hmm ?
(Lena ?)
Od Benjamina-c.d Kim
Otworzyłem oczy a kiedy zobaczyłem światło telewizora przymrużyłem je. Przeciągnąłem się po czym spojrzałem poirytowany na Kim.
-Już wstaje kotku.
Zaśmiałem się i szturchnąłem ją lekko. Ona spojrzała się na mnie unosząc brew.
-Co oglądasz ?
Spytałem obejmując ją w żarcie a potem zsunąłem rękę na wysokość jej tali i zacząłem ją łaskotać. Kim zaczęła się śmiać i kulić. Zaśmiałem się po czym ręką którą ją gilgotałem zmierzwiłem jej włosy. Dziewczyna spojrzała się na mnie, właściwie nie widziałem jej spojrzenia bo włosy opadły na jej twarz. Odgarnąłem je po czym uśmiechnąłem się.
-Jeszcze raz mnie połaskoczesz...
-Dobra już nie będę. To co oglądasz ?
(Kim ?)
Od Leny C.D. Michael'a
-Ej spokojnie. Ja nie jestem osobą, która przychodzi na jazde, wsiada na konia, odwala swoje, zsiada i nieobchodzi jej koń. Szczerze powiem, że moim zdaniem czyszczenie konia i spędzanie z nim czasu, to najlepszy sposób na nawiązanie więzi z nim.-Powiedziałam i uśmiechnełam się.
-A masz jakieś wytłumaczenie na sprzątanie boksów?-Zapytał unosząc jedną brew.
-Są stajenni, ale w sumie jeśli mam czas to sama ogarniam boks.-Powiedziałam.
-Co masz zamiar zrobić z tym gagatkiem?-Zapytał przyglądając się Kasztanowi, który zaszył się w kącie boksu.
-Jakoś go oswoić.-Powiedziała i westchnęłam. -Miejmy nadzieje, ze się uda.-Powiedziała i spojrzał na mnie. -Jeśli jesteś już wolny zapraszam Cie na czekoladę.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Michael
Od Alaski C.D. Matt'a
Matt
Od Aaron'a - C.D Ashley
- Twoje niedoczekanie. - powiedziałem.
Próbowałem wstać, udało się, a kiedy chciałem wyjść z wanny to Ashley złapała mnie za rękę i pociągnęła. Wpadłem ponownie do wody.
Złapałem dziewczynę w pasie i przerzuciłem przez ramię. Wyszedłem z wanny i postawiłem Ashley na ziemi.
- To ja idę się przebrać. - powiedziałem.
Dziewczyna wyszła razem ze mną z łazienki.
- Ja też pójdę. - powiedziała.
Pokiwałem głową. Kiedy dziewczyna chciała wyjść złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
<Ashley?>
Od Ashley - C.D Aaron'a
-No co mi zrobisz?-Zapytałam uśmiechając się. Aaron zaczął mnie łaskotać. W końcu upadłam ze śmiechem na ziemię.
-Błagam przestań,błaagam !-Krzyknęłam. Wzięłam śnieg do ręki i wrzuciłam chłopakowi do kieszeni.
- Ooo przesadziłaś!-Powiedział.Wziął mnie na ramię i zaniósł do akademii. Wszedł do swojego pokoju. Napuścił wodę do wanny i wrzucił mnie. Oczywiście w ubraniu. Wściekłam się i wciągnęłam go. Gdy próbowałam wyjść on cały czas łapał mnie za nogę lub rękę.
-Kiedyś coś ci zrobię.-Warknęłam.
<Aaron xD>
Od John'a - C.D Vanessy
- No wiesz... Z tym to pomyślę. - powiedziałem.
Vanessa spiorunowała mnie spojrzeniem.
- Dobra nie będę! - powiedziałem pośpiesznie.
Uśmiechnęła się szeroko.
<Vanessa?>
Od Aaron'a - C.D Ashley
- Normalnie. - odparła i rzuciła we mnie śniegiem.
Od Ashley - C.D Aaron'a
-Dobra. Tylko nie ruszaj się przez chwilę.-Powiedziałam .Wskoczyłam na chłopaka.
-Biegnij mój rumaku!-Zaśmiałam się. Chłopak wziął mnie na ramie,a potem zdjął. Cały czas wierzgałam nogami.
-Nie licz na to. -Odpowiedział kucnął ,walnął mnie śnieżką i uciekł.
-Miał być spacer,a nie wojna!-Krzyknęłam. Wzięłam trochę śniegu i zaczęłam biegać za Aaron'em.
<Aaron? xD>
Od Kimberly - CD historii Liona
Wzruszyłam ramionami spojrzałam mu prosto w jego ciemne oczy.Nadal nie mogłam uwierzyć, że widzę Liona tak jak go Bóg stworzył. Przełknęłam ślinę, kiedy wstał do łazienki po prezerwatywy.
W tym momencie coś mnie tknęło.
A jeżeli on chce tylko się z tobą przespać? Zaliczy Cię i zostawi, bo po co mu taka małolata?
Przestań!- rozkazałam sama sobie
Chciałam być inna, silna,pewna siebie. Nie zmieniać decyzji podjętych wcześniej. Taki był plan. Taka miała być nowa Kim. I gdzie ona teraz się podziała do cholery?
To jednak nie pomogło, coś w środku kazało mi wyjść z tego pokoju. Wstałam z łóżka słysząc jak Lion przewraca całą łazienkę w poszukiwaniu małej paczuszki.Serce zabolało mnie mocno. Nie chciałam go zranić,nie chciałam żeby mnie odtrącił Czy własnie teraz ja go nie odtrącałam?Założyłam szybko majtki,leginsy i koszulkę. Chwyciłam do ręki buty i już miałam wyjść, kiedy zauważyłam pod nogami moją bransoletkę.Prawie na nią nastąpiłam.Wzięłam ją do ręki i odłożyłam dobrowolnie na łóżko stojące przede mną. Obejrzałam się jeszcze raz za siebie. Tym razem zatrzymałam swój wzrok na Achaji,która szybko do mnie podbiegła, kiedy zauważyła,że na nią patrzę. Pogłaskałam ją i pocałowałam w czółko. Zamerdała ogonem, a ja uśmiechnęłam się blado.
-Przepraszam.- szepnęłam otwierając cichutko drzwi
Zamknęłam je jeszcze delikatniej i ruszyłam z w kierunku mojej sypialni mając nadzieję, że nikogo nie spotkam po drodze.