piątek, 7 sierpnia 2015

Od Kelly cd. Antym'a

Rano wybrałam się na przejażdżkę do okolicznego lasu. Najpierw galopowałam , a potem przeszłam do kłusa. Shadow wydawał się niespokojny - jego uszy chodziły jak radary.
-Co się dzieję? - zapytałam.
Po chwili jednak z naprzeciwka wyszedł inny koń.
-Kondor , stój! - krzyczał ktoś.
Złapałam konia za wodze. Zaraz obok pojawił się jakiś chłopak - a może nawet mężczyzna.
-Witaj , to twoja zguba - zaśmiałam się- Jestem Kelly Jonas i jestem trenerką w Akademii Diamond , a ty?
-Antym Duda i jestem jej uczniem. Tak , Kondor uciekł.
Po chwili Antym wdrapał się na konia.
-Skoro , jak widać jesteś nowy - czy nie zechciałbyś abym oprowadziła cię po okolicznych terenach? - zapytałam.
<Antym?>

Nieobecność

Nie będzie mnie do niedzieli/poniedziałku.
Więc wszelkie opowiadania, formularze itd będą wstawione jak wrócę.
Wiec... Widzimy się niebawem!

~ Vica (wiki i nata)

środa, 5 sierpnia 2015

Od Aurelii

Słońce powoli zachodziło za horyzont. Wyprowadziłam mojego konia z przyczepy i powoli ruszyłam w stronę stajni. Diadem, chyba tak jak ja, nie czuł się zbyt dobrze w nowym miejscu. Było zbyt duże i zaludnione.
Wprowadziłam konia do boksu. Posiedziałam z nim chwilę, zastanawiając się, czy nie lepiej było9by wypuścić go na pastwisko. To stanowczo zniwelowałoby jego stres. Mimo wszystko, Diadem musiał przyzwyczaić się najpierw do boksu i innych koni. Opuściłam go w milczeniu.
Siedziałam w pokoju, razem z Belką. Moja papuga z zainteresowaniem skakała po łóżku, po podłodze i szafkach. Chwytała przypadkowe przedmioty i przynosiła je mi, bądź rozrzucała po pokoju.
Przed południem dnia następnego, udałam się na spacer po obejściach akademii. Belka siedziała na moim ramieniu, niepewnie rozglądając się wokoło.
Chodziłam po całej akademii już prawie pół godziny bez celu. Miałam zamiar zapoznać się z kimkolwiek, by mieć chociaż kogoś, do kogo można zwrócić się w trudnej sytuacji.
W końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam do jakiejś dziewczyny, siedzącej na ławce i szukającej czegoś w torebce.
Stałam przez chwilę naprzeciwko dziewczyny, zastanawiając się, co zrobić. Nagle, jakby chcąc przyjść mi z pomocą, Belka zeskoczyła z mojego ramienia, wskoczyła na ławkę i zajrzała do torby należącej do dziewczyny. Zamarłam.

< Kingo? >

Witamy Antyma Dudę i jego wierzchowca Kondora!



Imię: Antym
Pseudo: brak przezwisk.
Nazwisko: Duda
Wiek: 20 lat
Głos: Krzysztof Klenczon
Charakter: Daje się poznać jako człowiek pozornie sympatyczny. Pragnie przede wszystkim zrobić karierę i w wielu wypadkach jest nastawiony na zysk. Jest ambitny, inteligentny i, w niektórych sytuacjach, pozbawiony skrupułów. Potrafi jednak być szczery, spokojny, romantyczny, przyzwoity i wyrozumiały. Łatwo przywiązuje się zarówno do ludzi, jak i do zwierząt. Bardzo lubi koty.
Aparycja: 176 cm wzrostu, ubiera się schludnie ale w miarę wygodnie.
Hobby: bardzo zawiła sprawa. Zawsze interesowała go manipulacja...
Partnerka: jeszcze brak.
Rodzina: Tam, na Podlasiu
Ciekawostki: - Jest leworęczny
- Ma skłonności do manipulacji
- Z niewyjaśnionych powodów darzy koty jakimś niezwykłym uczuciem.
Historia: Wychował w Radzyniu Podlaskim - w Polsce. Był jednym z szarych obywateli tegoż kraju, przez dwadzieścia lat swojego życia. Zaczął studiować marketing i zarządzanie. Niestety, w jego życiu nastąpiła na pozór mało ważna zmiana, o której woli nie mówić. Wyjechał do Ameryki i dostał się na Akademię Diamond.
Koń: Kondor
Pupil: Może chciałby mieć... najpierw musiałby się z nim zżyć.
Pokój nr: 1
Login: bziobzio
Dodatkowe zdjęcia: [x] [x] [x]

Imię: Kondor
Płeć: ogier
Wiek: 3 lata
Rasa: wygląda jak koń fiordzki...
Budowa: masywny koń o mocnej budowie ciała, dobrym umięśnieniu, spokojnym chodzie i silnych, okazałych nogach.
Usposobienie: koń niezbyt narowisty, aczkolwiek wymagający doświadczonego jeźdźca. Umiejętności dosiadającego wyczuwa doskonale i wie, jak i kiedy ma się zachowywać.
Specjalizacja: skoki
Inne:- uwielbia podjadanie trawy podczas wyjazdów w teren. Trudno go przed tym powstrzymać.
Nr. boksu: 27
Właściciel: Antym Duda

wtorek, 4 sierpnia 2015

Odchodzą!

Niestety z akademii z różnych przyczyn odchodzi jedenaście osób.

~Annie Norie i jej suczka Meilin~
Powód odejścia: usunięcie konta na howrse

~Charli Ville i jej koń Apach~
Powód odejścia: decyzja właściciela


~Arya Lovengod, jej koń Septum i pies Baron~
Powód odejścia: Właściciel dołączył inną postacią.

~Chloe Anderson i jej wierzchowiec Antique~

Powód decyzji: usunięcie konta na howrse

~Ethan Cody Arnaud i Rainy Night~
Powód decyzji: usunięcie konta na howrse

~Madeline Volpe, klacz Harmony i pupil Hash~
Powód decyzji: usunięcie konta na howrse

~Lexington Daireen i wierzchowiec Elendil~
Powód decyzji: usunięcie konta na howrse


~Elisabeth Elianor Prosever, konie Ramzes III i Xenia oraz sunia Ilia~

Powód decyzji: usunięcie konta na howrse

~Dariusz Moon i klacz Marihuana~

Powód decyzji: usunięcie konta na howrse


~Ross Lynch i ogier Sharp Knight ~
Powód decyzji: usunięcie konta na howrse


~Jeremy Fredrik, wierzchowiec Thousand Sunny i piesek Paku ~

                                    





           














Powód odejścia: decyzja właściciela



Od Catheriny C.D. Liona

Spojrzałam na chłopaka i westchnęłam.
-Dzięki.-Powiedziałam wstając. Nadal bolało, ale co tam mogło być gorzej.
-Zróbmy tak, że w zamian za podziękowanie pójdziesz, że mną na drinka.-Zaproponował, a ja spojrzałam na niego zrezygnowana.
-Dobra pójdę z Tobą.-Mruknęłam i oboje wyszliśmy z pokoju chłopaka. Brunet ruszył korytarzem, który nie wiem jeszcze gdzie prowadził. Dotrzymywałam mu kroku, choć każde kolejne posunięcie dalej sprawiało trochę bólu. Choć do miasta były niespełna dwa kilometry, chłopak poprowadził mnie na parking w stronę czerwonego pick-up'a. Pewnie sądził, że nie zniosę tyle marszu. Bez słowa usiadłam na miejscu pasażera, a brunet za kierownicą. Chłopak włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił go, na co samochód zaczął rzęzić. Oboje sądziliśmy, że nie zapali, ale ku naszej uciesze pojazd wydał z siebie głośny pomruk, żeby po chwili przejść na cichsze obroty.
-Brawo.-Mruknął brunet wyjeżdżając z parkingu. Nie zdążyliśmy zamienić, ani jednego zdania, kiedy byliśmy już w mieście. Chłopak zaparkował przed jednym z niewielu barów i zgasił samochód. Wysiadłam niechętnie z pojazdu i ruszyłam za brunetem, który jako dżentelmen przepuścił mnie w drzwiach. Zajęliśmy stolik w kącie baru.
-Zanim zaczniemy jakąkolwiek rozmowę, zapytam z grzeczności czego byś się napiła.-Powiedział,a ja spojrzałam na niego.
-Chyba zapisze sobie tą datę w kalendarzu.-Prychnęłam, ale jednak po chwili dodałam.-Mojito bez alkoholowe.
Chłopak wstał od stolika i ruszył do baru. Po paru minutach wrócił dzierżąc w dłoniach dwie szklanki z moim ulubionym drinkiem. Brunet postawił je na stoliku i usiadł na przeciwko mnie. Zasmakowałam napoju i spojrzałam na bruneta.
-Hmmm nawet nie wiem jak się nazywa.-Pomyślałam odstawiając szklankę, na bok.
-Nadal boli?-Zapytał i wskazał do dołu.
-Trochę.-Przyznałam i spojrzałam na chłopaka, który popijał drinka rozglądając się po pubie. Zapadła po między dłuższa chwila milczenia. Wreszcie skrępowana trochę tym westchnęłam, co skierowało na mnie spojrzenie bruneta.
-Jestem Catherina.-Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się zadziornie i przetrzymał mnie w oczekiwaniu.
-Kurde odpowiesz, czy będziesz siedział jak zaklęty.-Mruknęłam, kiedy chłopak nie odpowiadał przez dłuższy czas. Brunet zaśmiał się, ale po chwili się opanował.
-Jestem Mike.-Przedstawił się, ale mi coś tu nie pasowało.
-Nie wierze ci.-Odparłam chłodno.
-Kurde wykrywacz kłamstw masz czy co?-Zapytał śmiejąc się.
-A więc?-Ponagliłam go.

Lion?
Przedstawisz się czy nie? :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Liona c.d: Catheriny

Ten dzień jak każdy kolejny zapowiadał się hm... po prostu beznadziejnie nudno. Ludzie ostatnio stali się straszliwie sztywni i dawno to miejsce nie widziało jakiejś dobrej imprezki.
No nic, co zrobię jak nic nie zrobię? Jak co dzień z rana ubrałem się w luźne, apetycznie zwisające mi na biodrach dresowe spodnie i razem z Achają poszliśmy biegać.
Chwała ludowi, że na nikogo się nie natchnąłem bo nie ręczyłbym za siebie gdyż jestem w średnim nastroju do cackania się z innymi i słuchania ich nędznego ględzenia.
Humor nieco mi się poprawił po wyczerpującym treningu jednak nadal nie było to samopoczucie tak dobre jak dawniej.
Chcąc nie chcąc wziąłem lodowaty, orzeźwiający prysznic po czym nakarmiłem Aję, a na samym końcu udałem się na stołówkę.
Standardowo wepchnąłem się przed kolejkę ale nikt nawet nie zaprotestował. Miło, doprawdy miluchnie.
Zająłem miejsce przy swoim stoliku i delektowałem się tym jakże obrzydliwym śniadaniem. Chryste... kto zatrudnia takie kucharki ? One kurde gotować nie potrafią.
Wracając do pokoju z zamiarem ucięcia sobie przyjemnej drzemki natknąłem się na jakąś nową laskę, która starała się podołać wyzwaniu jakim był stos książek i olbrzymia walizka.
Była to najlepsza komedia, której miałem okazję być świadkiem od bardzo dawna. Prawdą jest, że mógłbym jej pomóc ale wówczas zniszczył bym sobie najlepszy fun.
W końcu nie zauważając mojej osoby wpadła na mnie z tymi wszystkimi tobołkami po czym w bardzo efektownym upadku wylądowała na podłodze.
Skupiłem wzrok na swoich butach aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
Koleżanka mrucząc coś pod nosem powoli zbierała się z gleby kiedy nagle zza okna dobiegło do nas rżenie konia, który niewdzięcznie utrudniał robotę stajennemu.
Widząc minę dziewczyny nie ulegało wątpliwości to, że owa bestia należała do niej. Rzuciła się pędęm w tamtą stronę dzięki czemu miałem jeszcze trochę czasu na rozrywkę.
W pewnym momencie zarówno ona jak i koń zniknęli mi z pola widzenie zatem i ja wyszedłem na dwór i ruszyłem na ich poszukiwania. Nie zajęło mi to dużo czadu gdyż byli w stajni. Koń wreszcie w boksie, a ona? Ona siedziała wykończona i nie wiem czy przypadkiem nie płakała.
- Co jest? - zapytałem opierając się o framugę przy wejściu.
- Ten dzień już lepszy być nie może.
- Owszem może, gdyż tutaj jestem. - rzuciłem sarkastycznie
- Nie mam nastroju na żarty.
- Wstawaj. Idziemy na drinka uczcić Twoje... hmmm widowiskowe przybycie. - wygiąłem usta w cierpkim uśmieszku.
- Ha, śmieszne.- prychnęła. - Nigdzie nie idę.
- A to dlaczego?
- Dlatego - mruknęła i kiwnęła głową na swoje stopy i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na zakrwawione kostki. Jak to możliwe, iż nie spostrzegłem tego wcześniej ?
- Nie możesz chodzić?
- Boli.
- No nie dziwię się. - westchnąłem i przykucnąłem obok.- Zobaczmy co tutaj mamy. - zacząłem podwijać jej powolutku nogwakę.
- Po co to robisz? Dopiero co miałeś świetny ubaw, może pośmiej się jeszcze?
- Ty zapewniłaś mi swego rodzaju rozrywkę więc teraz mus Ci pomóc. Nie marudź tylko to pokaż.
- Nie.
- Nie?
- No nie.
- Skoro tak.- pokręciłem z dezaprobatą głową. Nie pozwolisz mi obejrzeć tego tutaj maleńka to zrobię to w swoim pokoju. Jedną rękę włożyłem pod jej kolana a drugą objąłem plecy i w mgnieniu oka znajdowała się w moich łapach w pozycji "na pannę '' nim zdążyła wydać z siebie jakikolwiek protest. Była szczupła więc bez najmniejszego problemu sprężystym krokiem pokonywałem metr za metrem, aż otworzyłem z kopa swoje drzwi.
- Nie ruszaj się - nakazałem stanowczo i posadziłem ją na łóżku zrzucając przy tym parę zalegających ubrań na podłogę. Poszedłem do łazienki po apteczkę i ręcznik, który rozłożyłem pod jej nogami. Delikatnie ściągnąłem buty i skarpetki po czym polałem rany wodą utlenioną, dokładnie je oczyszczając. - Do wesela się zagoi - oznajmiłem kończąc robić opatrunek. - Skoro już tu jesteśmy to co będzie z tym drinkiem ? Przeprosiłbym za bałagan ale nie byłoby to szczere więc sobie oszczędzę - dodałem.

< Catherina ? c: >

Od Catheriny

Dojechałam.....wreszcie.... Wysiadłam z samochodu ściskając kurczowo rączkę walizki. Ruszyłam niepewnie w stronę akademii. Weszłam głównym wejściem i ruszyłam w stronę sekretariatu. Doszłam do drzwi numer 1 i zapukałam. Kiedy przez drzwi dobiegło do mnie "proszę" lekko nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Średniej wielkości pomieszczenie o ścianach w kolorze szarym. Na środku stało ciemne biurko typowa IKEA, a za nim urzędowała niska brunetka. Kobieta oderwała na chwile wzrok od monitora i uśmiechnęła się lekko.
-Ty pewnie jesteś Catherina.-Stwierdziła wstając. Obeszła biurko i podała mi rękę. Uścisnęłam ją grzecznościowo. Muszę przyznać, że mimo niskiego wzrostu to siłę w rączce miała. Brunetka podeszła do szafy i wyciągnęła z niej stos książek i jakiś papierów. Przejęłam stos przez który prawie nic nie widziałam.
-Tu masz jeszcze kluczyk. Pokój numer pięć. Powodzenia.-Powiedziała i wróciła do swojej pracy.
-Mhmmm ciekawe na których schodach się z tym zabije?-Pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi. Z lekkim problemem wyszłam.
-Kurrr...-Zaczęłam kiedy przypomniałam sobie, że jeszcze walizka, która grzecznie czekała przed sekretariatem.
-Dobra dam radę.-Szepnęłam i powoli przejęłam stos w jedną rękę, a drugą złapałam rączkę walizki. Ruszyłam powoli do przodu. Cieszyłam się, że Demon przyjedzie trochę później. Szłam coraz pewniej nie napotykając na swojej drodze przeszkód.
-Już niedaleko.-Pomyślałam i nagle BUM.... Wszystkie książki i kartki posypały się na podłogę. Ja również skończyłam na parkiecie. Spojrzałam do góry i zauważyłam jak wysoki brunet przygląda mi się z pod uniesionych brwi.
-Sorry.-Mruknęłam i zaczęłam zbierać książki czując nadal na sobie jego spojrzenie. Zebrałam już prawie wszystko, a on nadal tam tkwił.
-Dobra najpierw zaniosę walizkę i wrócę po książki.-Postanowiłam odstawiając stos książek na parapet.Niczym błyskawica ruszyłam do przydzielonego pokoju. Kiedy tam weszłam nikogo nie było, zostawiłam więc walizkę na łóżku i wróciłam do miejsca gdzie mój zacny tyłem spotkał się z podłogą. Chłopak na którego wpadłam stał obok stosu książek oparty o ścianę.
-Co tu jeszcze robisz?-Zapytałam, na co brunet oderwał wzrok od swoich "bardzo interesujących" butów.
-Pilnuję, żeby nikt nie zrobił psikusa nowej uczennicy.-Powiedział i uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów.
-Dzięki.-Odparłam i już miałam zabrać stos, kiedy  usłyszałam rżenie i wyjrzałam przez okno. Demon zerwał się i galopuje teraz po podjeździe.
-Choler*.-Zaklęłam cicho pod nosem i zostawiając książki na parapecie wybiegłam na zewnątrz. Wałach uciekał stajennym.
-Dobra trzeba przełamać pierwsze lody.-Szepnęłam próbując dodać sobie otuchy. Ruszyłam w stronę stajennego, który trzymał uwiąz. Przejęłam linę i starałam zbliżyć się do Demona. Wreszcie udało mi się kiedy mężczyźni zagonili go w moją stronę. Zarzuciłam uwiąz na szyję wałacha i starałam się go utrzymać. Koń biegł dalej, a ciągnęłam się za nim raniąc sobie kostki o żwir. Wałach zrobił zwrot na zadzie mało co nie taranując mnie. W ostatniej chwili odskoczyłam, ale nadal trzymałam kurczowo uwiąz.
-Mały diable, pierwsze dnia odwalasz.-Warknęłam i pociągnęłam z całej siły za linkę. Koń zatrzymał się, a ja miałam nadzieje, że skończył. Szybkim ruchem zapięłam uwiąz, a Demon orientując co się dzieje stanął dęba. Upadłam, a kopyta konia uderzyły o ziemie centymetry ode mnie. Puściłam uwiąz, a koń od galopował.Czułam łzy napływające do oczu.
-Nie teraz....-Mruknęłam karcąc sama siebie w duchu. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam w stronę konia. Byłam zła i on to widział. Chciał uciec, ale zagrodziłam mu drogę, odskoczył w drugą, ale i ja tam szybko pobiegłam. Wałach widząc, że teraz nie pozwolę sobą rządzić opuścił łeb, ale jednak nadal patrzył na mnie nie pewnie obserwując każdy ruch. Złapałam końcówkę uwiązu i zaprowadziłam wałacha na siłę do ostatniego boksu. Zamknęłam drzwiczki i zjechałam po nich w dół. Siedziałam na zimnym betonie opierając się plecami o drewniane drzwiczki.
-Już mam dość.-Szepnęłam i spojrzałam na swoje kostki, które były całe czerwone, również moje buty i skarpetki zakrwawiły się lekko, ale miałam to głęboko w poważaniu.
Lionell?

Witamy Catherine Kitsmett i jej wierzchowca Demona!!!


Imię: Catherine
Pseudo:Cate, Cath
Nazwisko: Kitsmett
Wiek: 18 lat
Głos: Demi Lovato La la land
Charakter: Cate ma bardzo zmienny charakter. W jednej chwili może być miłą i przyjacielska, a w drugiej oschła i wredna. Częściej przybiera tą złą sytuacje w stosunku do obcych. Nie lubi być w centrum uwagi. Kiedyś była bardzo towarzyska, ale ludzie ją zmienili. Zbyt wiele przeżyła, żeby być obojętną na ludzką krzywdę. To jest praktycznie jedyny moment kiedy "zdejmuje maskę" wrednej nastolatki i staje w obronie jako silna i odważna dziewczyna. Nigdy nie patrzy czy przeciwnik jest większy i silniejszy, co czasami źle się dla niej kończy, ale ona jednak woli cierpieć z bólu, niż mieć świadomość, że przeszła obok obojętnie. Jest w miarę skromna, ale posiada poczucie własnej wartości. Jeżeli jest zdenerwowana - bez kija nie podchodzić.  Jest spontaniczna, przez co często pakuje się w kłopoty, najpierw robi potem myśli. Jej motto to  "Z ciekawością słucham kłamstw, gdy znam prawdę"
Aparycja: : Cath jest wysoką szatynką o ciemnych oczach. Ma średniej długości, lekko kręcone włosy o kolorze mlecznej czekolady. Dzięki szerokiej gamie zainteresowań jest wysportowana i wygimnastykowana. Jest szczupła, ale nie wychudzona. Nie boi się pracy fizycznej.
Hobby: Motoryzacja, jazda na desce, taniec, walka wręcz, jazda na motocyklu.
Partner/ka:--
Rodzina:Matka Kim
            Siostra Veronica
            Ojczym Klaus
*Ciekawostki:Miała wypadek podczas zawodów. Uwielbia gorącą czekolade. Lubi chodzić na spacery.
Historia: Cate miała przez pierwsze sześć lat wymarzone życie. Mama, tata i ona nic dodać nic ująć, aż do śmiertelnego w skutkach wypadku, kiedy zmarł jej ojciec. Matka szybko otrząsnęła się po tej tragedii i już rok później wyszła za mąż. Jakoś im się wiodło, ale Cath nie zaakceptowała ojczyma. Kiedy miała dziesięć lat na świat przyszła jej siostra. Pięć lat minęło, a w tym czasie Klaus (ojczym Cate) zaczął wracać pijany nad ranem, bić matkę dziewczyny oraz Catherine. W dniu piętnastych urodzin szatynki Klaus wpadł do domu i zaczął bić matkę Cath i jej siostrę. Nastolatka odciągnęła od nich ojczyma, ale on wpadł w szał. Zaczął bić, szarpać, a kiedy dziewczyna upadła na podłogę ojczym kopał, uderzał różnymi przedmiotami i wyzywał od najgorszych. Kiedy Cate straciła przytomność Klaus myślał, że umarła. Wywiózł ją do lasu i zostawił ją na pastwę losu. W ostatniej chwili znalazła ją pewna kobieta.Zaopiekowała się zmasakrowaną dziewczyną. Cath próbowała z kontaktować się z matką, ale nie udało się to jej... wyjechali. Cate zaczęła rozwijać swoje pasje. Mając siedemnaście lat startowała w zawodach. Jej ostatni występ zakończył się poważnym upadkiem. Ucierpiała i ona i wałach. Dziewczyna straciła zaufanie do tych zwierząt, ale nadal je do nich ciągnie. Postanowiła tu przyjechać, żeby odzyskać tą więź.
 Koń: Demon
*Pupil: -
Pokój nr: 5
Login: olina1616




Imię: Demon
Płeć: wałach
Wiek: 6 lat
Rasa: Koń westfalski
Budowa: Demon ma średniej wielkości głowę o prostym profilu, osadzoną na długiej szyi przechodzącą w wyraźnie zaznaczony kłąb. Ma długi grzbiet i dobrze umięśnione tylne kończyny. W kłębie ma 172cm.
Usposobienie: Przed wypadkiem koń o łagodnym usposobieniu i zaufaniu wobec ludzi, po.... stał się bardzo narowisty i odosobniony.  Początkowo imię zawdzięczał tylko maści, teraz również charakterowi.
Specjalizacja: WKKW
*Inne: -
Nr. boksu: 70
Właściciel: Catherina Kitsmett


Od Leny C.D. Alex'a

Oparłam głowę na torsie chłopaka. Czułam ciepło bijące od niego. Westchnęłam.
-Mogłabym tak leżeć godzinami.-Szepnęłam, na co Alex przejechał wierzchem dłoni po moim policzku.
-Ja też.-Mruknął mi do ucha. Czułam jego ciepły oddech na szyi. Nie wiem ile czasu minęło.. pół godziny, a może ..godzina. Leżeliśmy na gorącym piasku wsłuchując się w bicie naszych serc i szum wody.
-Wracajmy już.-Szepnął biorąc mnie na ręce.
-Chyba nie mam wyboru.-Uśmiechnęłam się, a Alex odstawił mnie. Ruszyliśmy w stronę leśnej ścieżki prowadzącej do akademii. Na pograniczu plaży i lasu założyłam baleriny. Słońce już zaszło przez co szliśmy i lekkich ciemnościach mimo, że niebo nadal przybierało kolor pomarańczy i czerwieni. Szłam przodem blisko Alex'a czując jego ciepło. Nagle zamarłam. Chłopak wpadł na mnie, ale nie zrobiłam nawet kroku. Alex zajrzał mi przez ramie.
-Co się stało?-
-Wąż...-Szepnęłam, a Alex objął mnie ramieniem.
-Spokojnie, nie ruszaj się. On chce tylko przejść przez drogę.- Mówił łagodnie. Miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał serca. Gad sunął po powierzchni moich butów,a potem szorstkimi łuskami po mojej skórze odsłoniętej przez buty. Wąż zniknął po chwili w zaroślach, ale ja nadal stałam jak sparaliżowana. Alex stanął przede mną i mocno przytulił.
-Byłaś bardzo dzielna.-Powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
Alex
sorry, że tak długo nie odpisywałam, ale nie miałam weny

Ankieta zamknięta!

Ankieta dotycząca tego czy chcecie muzykę na blogu, dobiegła końca! Więc teraz jakie chcecie piosenki na blogu? Wynik wyniósł:
Tak - 12Nie - 6Różnica wynosi - 6
Więc piszcie w komentarzach, jakie mają być piosenki. Każdy może dać tyle piosenek ile chce! Jednak, nie wszystkie weźmiemy. 

~Adminka Vicaa.

Witamy Aurelię Lubieńczyk, jej wierzchowca Diadema i jej pupila Belkę!


Imię: Aurelia
Pseudo: Większość mówi do niej po imieniu, jednak niektórzy mówią jej Aurora.
Nazwisko: Lubieńczyk
Wiek: 19 lat
Głos: Natalia Avelon 
Charakter: Aurelia jest otwartą, rozsądną i inteligentną dziewczyną. Odznaczająca się jednak wybuchowością i zmiennymi nastrojami. Odpowiedzialna i uczynna. Można na niej polegać. Jest także spokojna i stroni od głośnych imprez i zabaw.
Aparycja: 172 cm wzrostu, jasne, blond włosy i zielone oczy. Najczęściej ubiera się w sukienki - w spodniach można ją spotkać praktycznie tylko podczas jazdy konnej.
Hobby: - Psychologia
- Zwierzęta (w szczególności koty i ptaki)
- Ornitologia
Partner/ka: Nie ma. Otwarta na nowe znajomości, ale absolutnie nie "łatwa"
Rodzina: Tak, ma. Gdzieś bardzo daleko, w Europie.
Ciekawostki:
- Przygarnie każdego bezdomnego kota
- Jest leworęczna
Historia: Urodziła się w małej wsi w Polsce - między Lubelszczyzną z Podlasiem. Tam też się wychowywała. Jej ojcem był Rosjanin a matką Polka. Ojciec był żołnierzem, prawie cały czas przebywającym poza domem. Matka nie pracowała - zajmowała się domem. Do Ameryki wyjechała tylko po to, by dobrze nauczyć się jeździć konno w tej akademii a potem, by wrócić z powrotem do Polski.
Koń: Diadem
Pupil: Belka
Pokój nr: 5
Login: czwureczka
Dodatkowe zdjęcia: [x] [x] [x]

Imię: Diadem
Płeć: ogier
Wiek: 5 lat
Rasa: Koń Achał Tekiński/Koń Sokólski
Budowa: wysoki, dobrze zbudowany koń maści nieskazitelnie karej, z niewielkimi szczotkami pęcinowymi.
Usposobienie: Spokojny, jednak posiadający temperament i mający lepsze i gorsze dni. Trudno go dosiąść komuś, kto wcześniej się z nim nie zapoznał.
Specjalizacja: biegi przełajowe
Inne: --
Nr. boksu: 28
Właściciel: Aurelia Lubieńczyk


Imię: Belka
Płeć: samica
Wiek: 4 lata
Rasa: papuga Kea
Charakter: Belka jest superinteligentna. Potrafi doskonale dogadywać się z innymi zwierzętami, jak i z ludźmi. Ma psychikę czteroletniego dziecka. Nagany bierze do siebie, pochwały przyjmuje z radością. Lubi bawić się plastikowymi zabawkami z piaskownicy i przyrządami do pisania i rysowania.
Nr. kojca: 28
Właściciel: Aurelia Lubieńczyk
Login: czwureczka