sobota, 7 marca 2015

Od Michaela c.d: Elveseden

Zaniepokoiłem się zachowaniem dziewczyny. Było co najmniej dziwne. Film nie był ani straszny, ani jakiś krwawy więc nie wiem co wprowadziło ją w taki niepokój. Uważnie jej się przyglądałem i spostrzegłem, że ledwo stoi na nogach. Czyżby źle się czuła?
Kiedy chciała wyjść musiałem ją zatrzymać, no bo na litość boską jak coś jej się stanie.
- Wszystko dobrze? - zapytałem.
- Tak. - rzuciła niemalże od razu a jej wzrok był nieobecny.
- Do jasnej cholery, możesz i powiedzieć co się stało ? - spojrzałem jej prosto w oczy, a trzymana przeze mnie ręka nerwowo się zatrzęsła.
- Puść. - szepnęła, a ja bez słowa ją zostawiłem. Zmrużyłem lekko oczy chcąc znaleźć powód jej dziwnego zachowania.
Elvi machnęła ręką w geście pożegnania i wyszła szybkim krokiem z mojego pokoju. Wyjrzałem za nią i odprowadziłem wzrokiem. Byłem dość zdezorientowany ale i zmartwiony.
Pod wpływem chwili poszedłem za dziewczyną i delikatnie zapukałem do jej pokoju.
- Elv...- szepnąłem. - Powiedz mi co się stało... - mówiłem spokojnie,
W odpowiedzi walnęła w drzwi dzięki czemu wiedziałem, że właśnie za nimi siedzi. Zrobiłem to samo tyle że z drugiej strony.
Szkoda, że ten wieczór tak się zakończył... wyglądała naprawdę cudnie i sądziłem, iż bawi się całkiem nieźle ?
Zrobiłem coś nie tak? Nawet jej nie tknąłem.
Powiedziałem coś źle ? Nie no byłem miły.
Kobiety, ich nigdy nie zrozumiesz, chociaż byś się nie wiadomo jak starał i tak to totalnie bez sensu...
Siedziałem tam bite dwie godziny w ciszy, jednak nie przyniosło to najmniejszych rezultatów.
- Przepraszam... - położyłem dłoń na drzwiach i zrezygnowany wróciłem do pokoju.

***
Gdy obudziłem się rano byłem nieprzytomny a zegar wskazywał 8:30. Cholera ! Zajęcia. 
Zerwałem się na równe nogi i szybko się wyszykowałem. Wybiegłem z pokoju zdenerwowany ponieważ miałem mieć ważne zaliczenie.
Przebiegając korytarzem widziałem chłopaków w ogóle się nieśpieszących. Co  ?
Hola, hola dziś przecież sobota. 
Zdenerwowany wróciłem się i rzuciłem torbę w kąt. A niech to jasny szlag !
Skoro byłem wyszykowany to nic mi nie szkodziło abym zszedł na śniadanie. Widząc przy jednym ze stolików dziewczynę lekko się uśmiechnąłem.
Wraz z tacką podszedłem do owego stolika.
- Można ? 

 < Elv ? Wybacz za jakość i długość ale za cholere mim dziś nie idzie ;-; >

Od Leny C.D. Alexandra

Lekarz wyszedł zostawiając nas znowu samych. Alex usiadł na skraju łóżka, a ja sie do niego przytuliłam.
-Kocham cie.-Szepnął, i pocałował mnie w czubek głowy.
-Ja ciebie też.-Powiedziałam.
-Będę po ciebie jutro o dziesiątej pasuje?-Zapytał, a ja kiwnęłam głową twierdząco.
Alex

Od Rose CD Stu

Zasłaniając twarz włosami szłam szybko przez korytarz. Było na nim pełno ludzi i musiałam się przepychać. Na szczęście nie było mnie aż tak widać w tłumie. Weszłam do pokoju, w którym było już pełno dziewczyn. Zawołała Syriusza i chciałam zabrać kurtkę, ale zostawiłam ją u Stu. Zarzuciłam więc na siebie bluzę i założyłam psu sweterek żeby nie zmarzł i ruszyłam ku wyjściu.
W holu było już luźnej i mogłam przyspieszyć kroku. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek i obraca.
- Gdzie idziesz? - spytał mnie chłopak.
- Musze się przejść.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odwróciłam się i wyszłam na pole. Ruszyłam w stronę lasu. Syriusz biegał naokoło ciesząc się z wolności. Po jakiś 20 minutach skręciłam żeby nie iść po głównej drodze i weszłam głęboko w las. Pies miał chyba za dużo energii, bo nie przestawał biegać i skakać od jednej kupki śniegu do drugiej. Oparłam się na grubym drzewie i opadłam na ziemie. Myślałam. Po prostu myślałam. W głowie miałam różne obrazy. Nie potrafiłam się ich pozbyć. Może nie powinnam być z Stu. To wszystko wydawało się być takie łatwe jak byliśmy sami. Ale co jeśli narobię mu kłopotów? Obiecałam mu, że będę jego oparciem, ale ja sama nie potrafię sobie poradzić. Boję się, że go zawiodę. Zresztą już to zrobiłam, uciekałam. Nie powinnam była tego robić.
Czułam tylko ból.
Ten cholerny ból!
Nie dawał mi nigdy spokoju. Zawsze go czuję, ale w chwilach załamania jest tak silny... Wszystkie zdarzenia. Wszystkie, stare bóle i teraźniejsze razem kłębiły się we mnie.
- Nie mogę się poddać - uderzyłam głową o drzewo. - Powiadomią ciocie - mówiłam do siebie raz po raz uderzając głową o drzewo. - Nie mogę! Ogarnij się! - podniosłam głos na siebie.
Syriusz wiedząc, że coś się dzieje wepchał mi się na nogi.
- Jest dobrze - szepnęłam cicho do psa widząc jego oczy. - Zaraz wracamy.
Uderzyłam jeszcze parę razy o drzewo.
Zmusiłam się do wstania. Na jedynej brzozie jaka była w okolicy widziała wielka, mokra plama.
- Musze iść - mruczałam.
Miałam ochotę położyć się i leżeć. Chciałam tylko żeby ból zniknął. Wiedziałam jednak, że muszę iść.
W pobliżu akademii było pełno osób, ale wszyscy zajmowali się swoimi sprawami i nie zwracali na mnie uwagi. Weszłam do pokoju i zmusiłam się przebrania. Ubłocone ubrania wrzuciłam do torby z brudnymi i usiadłam na łóżku. Ogarnęła mnie nicości. Sam ból. Nie ruszałam się, nie mrugałam. Nawet nie wiem czy oddychałam.
W pewnym momencie wpadły do pokoju dziewczyny. Dobrze wiedziały, że lepiej mnie nie ruszać, nie mówić do mnie... Zabrały więc szybko toczki i wybiegły.
Teraz zaczęłam jeszcze rozmyślać dlaczego nie mogę być normalna? Dlaczego mam taką słabą psychikę? Dlaczego mam te cholerne ataki?!
Nim spostrzegłam co się dzieje miałam już żyletkę wbitą w rękę. Poczułam ulgę, wielką ulgę. Wyciągnęłam z rany przedmiot i zrobiłam długa, głęboką linię. 
https://38.media.tumblr.com/f3b98c7bbc133749e23cede837fca0ec/tumblr_mv0zw2w81h1sjz6oro1_400.gif
Wszystko ze mnie spłynęło. Cały ból znikł. Wtedy drzwi się otworzyły. Zrozumiałam co zrobiłam. Odrzuciła żyletkę i wpadłam w panikę.
Dowiedzą się, powiedzą cioci, zabierze mnie - myśli nie dawały mi spokoju. Popatrzyłam na moje czerwone ręce i nogi, na które spływała krew.

Stu? Trochę się rozpisałam xD

Od Steven'a CD Aleksy

Wyjąłem z kieszeni gumkę i zacząłem zaplatać jej francuza. Moje palce zręcznie się uwijały i już po chwili kończyłem przekładać gumkę na jej włosach. 
- Pasuje ci. Powinnaś częściej tak chodzić- odparłem. 
- Myślisz?- odwróciła głowę w moją stronę.
- Mhm- przytaknąłem.

<Aleksa?>

Od Stu cd Rose

Cieszyłem się z bliskości Rose. Jednak też się bałem. Bałem się, że to nie wypali, że ją skrzywdzę, złamię jej serce, że będzie się cięła przeze mnie... to boli... widok drugiej osoby, która cierpi przez Ciebie... czy nie zacząłbym robić wtedy tego samego? Nie wiem. Ale w każdym bądź razie, ważne jest tu i teraz... Rosemary wtuliła się w mój bok, a ja ją objąłem. Chwilę po tym staliśmy w stajni, ona przy boksie Lorda, a ja Dash'a. Koń zachowywał się dziwnie i non-stop pchał mnie w stronę Rose.
- Co ty robisz?- uśmiechnąłem się, a on zarżał- skąd to niby wiesz?- znów mnie pchnął łbem- No dobra, dobra... masz rację i co?
- Co tam Stu?- dziewczyna stała przy mnie.
- Nic, tylko Dash mnie pcha w twoją stronę...- zaśmiałem się i pogłaskałem go po chrapach.
- Idziemy? Zaraz będzie naprawdę zimno...- wplotła palce w moją dłoń.
- Okay.
Szliśmy w ciszy, bardzo przyjemnej ciszy. Nic nie musieliśmy mówić, oboje i tak się rozumieliśmy. Doszliśmy do mojego pokoju i weszliśmy do niego. Usiedliśmy na moim łóżku.
- Za chwilę północ...- westchnąłem przeciągając się.
- Yhm.
- Rose...
- Tak?
- Pośpisz dziś u mnie?
- Jasne!- przytuliła się do mnie i chwilę po tym leżeliśmy.

Następnego dnia rano zorientowałem się, że dziś wracają z wycieczki. Rosemary jeszcze spała, wtulona we mnie na łyżeczkę. Delikatnie się podniosłem i usłyszałem szczęk zamka. Chwilę po tym do pokoju wpadła trójka wyjców. Kiedy zobaczyli nas wypuścili torby, a ich miny były bezcenne. Obudzili Rose, która przestraszona schowała twarz w mojej piersi.
- Co się tak gapicie...- westchnąłem- co, nigdy nie widzieliście razem śpiącej pary?
- Ja jjuż pójdę...- Rose zerwała się i wybiegła. Steven skoczył na moje łóżko.
- MASZ DZIEWCZYNĘ?!- krzyknął podekscytowany.
- Można tak powiedzieć...
Nagle grupka zaczęła się śmiać i krzyczeć.
- Dajcie spokój...- wstałem i podreptałem za dziewczną.

(Rose?)

Od Nathan'a - C.D Kate

Wziąłem Phoenix'a za wodze i ruszyłem za dziewczyną. Otworzylem bramkę i zamknął ja za sobą. Kate już stepowala konia. Przeszkody były przedniej wysokości, nie powiem. Wskoczył na ogiera i starałem się go wycisnąć. Miał maskę energii, szedł zwawo, ale z rozszerzonymi chrapami i bez skupienia.
- Chyba nie idzie ci zbyt dobrze - usłyszałem głos dziewczyny. Westchnął i zeskoczyłem z siodła.
- Najpierw go wylonzuje, bo nic z tego nie będzie - powiedziałem i poszedłem do barierki, przy której zostawiłem bat. Podciągnąłem strzemiona i zawiązałem wodze, a potem znalazłem sobie jakiś kąt w rogu. Phoenix bryknął, ale generalnie nie było źle. Kiedy zniżył głowę i zaczął żuć wedzidlo, opiąłem lonże i odłożyłem bat. Pogłaskałem go i siedząc w siodle zacząłem klusowac. Kate kręciła już wolty, jeszcze jakieś dwadzieścia minut z galopem i zaczniemy tening. Po chwili zapomniałem o Kate, i skupiłem się na sobie. Wolty, weżyki, ósemki i zmiany kierunku. Kiedy Kate już galopowala, ja przeszedłem do stępa, i poprosiłem ogiera o zagalopowaniez tegoż chodu.
- Kilka kółek i skaczemy, co? - zawołała dziewczyna, a ja skinąłem głową. Wkrótce nakierowywaliśmy konie na stacjonaty. Ja najeżdżałem pierwszy, bo Phoenix był bardziej doświadczony. Z uszami do przody przeskoczył pierwszą przeszkodę, mimo że troche za bardzo oddałem mu wodze. Zarzucił łbem i , pokonał go bez problemu. Nagle przed nami wyrósł czerwono - biały krzyżak, o Boże... Starałem się go zebrać, ale gdy tylko zobaczył przeszkodę, zeszczurzył się i zatrzymał gwałtownie przed nią. Chwilę balansowałem na jego szyi, a potem boleśnie spadłem na drągi. Koń uwolniony poklusował w przeciwną stronę.
- Boże, Nathan?! - usłyszałem przerażony głos Kate. - Żyjesz?!
- Żyję! Możesz odjechać kilka metrów? - zawołałem leżąc bez ruchu. Chciałem sprawdzić jak dalej zachowa się mój ogier...

Kate?

piątek, 6 marca 2015

Od Alexandra CD Leny

- Ha, ha, całe szczęście - wyrwało mi się a Lena się uśmiechnęła. Jaka ona mądra... Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i po chwili wszedł lekarz. Uśmiechnął się do Leny i powiedział :
- Jutro będzie się pani mogła starać o wypis ze szpitala. - o kurczę, nawet zapomniałem że dzisiaj jest sobota. Bardzo się ucieszyliśmy.

<Lena?>

Od Mary Grace CD Ayri

Zdziwiło mnie to , że Ayra nie była nigdy na zawodach.
-Ayra jeździsz świetnie-zaczęłam rozmowę rzucając się na łóżko i kręcąc się po nim
-Ale nie jak ty-odburkneła cicho
-Do mnie to ty się narazie nie porównuj-włączyłam TV
-Właśnie,ty wygrałaś Mistrzostwa,ja nic-odwróciła się do mnie plecami głaszcząc Barona
-Przestań-przytuliłam ją od tyłu-Ja jeżdżę od dziecka ,a ty tylko 4 lata na wszystko będzie czas.
-Może i masz rację-odwróciła się w moją stronę
-No i tak ma być-zaczęłam przewijać kanały-Ja osiągnęłam to wszystko treningami
Akurat trafiłam na kanał z wyścigami.Odbywała się gonitwa 3-latków (ogierów)
-To American Jack-wskazałam na kasztanowatego konia z numerem 2-Jest świetny,ale zawsze 3-4 na celowniku.
Gonitwa zaczęła się.
-Szczerze to nie przepadam za wyścigami,dla mnie to męczenie koni-rzekła Ayra
-Ja zależy kiedy.
Postanowiłam przełączyć.Tym razem trafiłam Na GP w skokach Wielkiej Brytanii.Była to powtórka z 2 lat.
-Patrz Ayra to ja !-zeskoczyłam z łóżka zdziwiona i wpatrzyłam się w telewizor.

<Ayra?> Brak weny jeszcze trochu trwa ;-;

Od Benjamina CD Melloow

Nienawidziłem lotów samolotem, zwłaszcza że ten miał trwać aż 9 godzin. Przy każdych turbulencjach żołądek podchodził mi do gardła. Mell wtedy patrzyła się na mnie lekko poruszona i zdziwiona. Najgorszy był jednak moment lądowania, przy każdym znirzeniu miałem wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Tak boje się lotów samolotem, przyznaje się bez bicia.
~*~
Wzięliśmy bagaże i psy które ostrożnie wyniesiono z luku bagażowego. Były w klatkach transpotrowych i widząc mnie i Mellow zaczęły ujadać, domagając się wypuszczenia z "więzienia". Mell przepiękna smycz Aure po czym zarzuciła torbę na ramię i chwyciła jedną z lrzejszych walizek. Spojrzałem się na nią udając poirytowanie, dziewczyna jedynie posłała mi uwodzące spojrzenie. Chwyciłem jej walizkę i jedną swoją po czym przywiązałem smycz Ache do rączki jednej z walizek. Wyszliśmy z lotniska, na parkingu przed terminalem stał samochód a w nim mój dziadek. Kiedy wrzuciłem walizki do bagażnika Van'a, otworzyłem drzwi Mellow. Aure pobiegła na tył gdzie wskoczyła na siedzenie, od razu się położyła. Ache położył się przy tylnym siedzeniu a ja z Mell usiedliśmy za kierowcą. Dziadek spojrzał się w lusterko, po chwili jednak obrócił się i obrzucił wzrokiem Mellow.
-No, Benjamin. Widzę, że znalazłeś sobię wybrankę serca.
Rzucił śmiejąc się, uśmiechnąłem się sztucznie.
~*~
Jazda samochodem trwała kilka godzin. Właściwie dopiero nad ranem wjechaliśmy do Javols. Małe miasteczko które jest stolicą prowincji, każdy każdego tutaj zna.
Dziadek zaparkował pod domem, na werandzie czekała rodzinka. Dziadek rzucił coś do nich, nawet nie słyszałem co to było. Razem z Mellow zawołaliśmy psy, otworzyłem drzwi wyszedłem potem podałem rękę Mellow. Ache i Aure rozbiegły się, psy biegały po terenie mojej rodziny. Wziąłem walizki a dziewczyna torby, poszliśmy w stronę domu.
~*~
Moja rodzina przywitała nas z wielkim entuzjazmem. Babcia obrzucała spojrzeniem Mellow, prawie że nie opuszczała jej na krok. Była zachwycona jej urodą, delikatnością no po prostu wszystkim. Moi dalsi kuzyni szturchali się i szeptali między sobą a mała kuzynka męczyła Mellow, żeby ta się z nią pobawiła.
-Ej już koniec ! Chcemy odpocząć po podróży.
Jęknąłem z irytacją, zlustrowałem rodzinę wzrokiem. Ich spojrzenia były wpite w podłogę lub sufit. Westchnąłem po czym ująłem dłoń Mellow i zaprowadziłem ją na górę. Rozejrzałem się po piętrze, wszystkie pokoje były zajęte. Trudno, żeby tak nie było-przyjechali moi rodzice chrzestni ze swoimi dziećmi, oprócz tego moja kuzynka z córką i synem. Westchnąłem, skierowałem się do swojego starego pokoju. Który na szczęście nie był zajęty. Od razu otworzyłem okno na całą szerokość, Mellow rozglądała się po pokoju. Był duży, meble nie zajmowały zbyt wiele miejsca przez co była wolna przestrzeń czego w akademi mi brakowało. Sam teraz rozejrzałem się po swoim starym gniazdku, ściany były niedawno pomalowane białą farbą. Nad łóżkiem wisiała flaga Francji z herbem prowincji w samym środku. Duże dwuosobowe łóżko wodne było zaścielone białą narzutą. Na biurku były poukładane moje stare rzeczy-dyplomy, zdjęcia, medale i inne duperele. Mellow widząc mój wzrok na biurku od razu do niego podeszła. Zaczęła oglądać wszystko pokolei, nagle natrafiła na zdjęcie moje i moich rodziców. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu, oparłem głowę o jej ramię i spojrzałem się na to zdjęcie.
-Nawet ich nie pamiętam, jedynie mam to zdjęcie.
-Przykro mi.
Pokręciłem głową i obróciłem ją przodem do siebie. Przysunąłem ją do siebie, przez chwilę patrzyłem się w jej oczy a po chwili wpiłem się w jej usta.
~*~
Dzień minął szybko, była już 20:30. Moja ciocia przygotowywała kolację razem z babcią, matką chrzestną i z resztą kobiet z rodziny. Dzieciaki siedziały na werandzie słuchając opowieści dziadka. Kiedyś też opowiadał mi bajki. Wyszedłem z Mell na zewnątrz, oprócz dzieci moi starsi kuzyni też słuchali opowieści, zaśmiałem się widząc ich zafascynowanie na twarzach.
-I wtedy ciach ! Smok capnął jednego z rycerzy...
-Czemu nie opowiesz im o historii z której słynie prowincja.
Rzuciłem przerywając dziadkowi, wszyscy spojrzeli się na mnie pytająco, Mell także. Usiadłem na krześle a na moich kolanach Mellow.
-Benjamin. Jaka to była historia.
Pokręciłem głową, dziadek miał słabą pamięć ale doskonałą wyobraźnię. Uśmiechnąłem się do towarzystwa po czym oparłem głowę o ramię dziewczyny, objąłem ją w pasie.
-Legenda o bestii z Gévaudan, nie pamiętasz ?
Mój kochany dziadziuś od razu przypomniał sobie o co chodzi. Szybko zakończył poprzednią bajkę i szybko zaczął opowiadać o bestii.
~*~
Po wysłuchaniu legendy wszyscy poszliśmy na kolację, sałatka z kurczakiem i kanapki z łososiem. Skubnąłem trochę tak samo jak Mellow. Jako pierwsi odeszliśmy od stołu, poszliśmy do mojego pokoju.
-Przez te kilka dni zajmiesz mój pokój, czuj się jak u siebie.
-A-a ty ?
-Zajmę sofę.
Odpowiedziałem z głupkowatym uśmieszkiem. Odwróciłem się w stronę drzwi, zrobiłem tylko pół kroku bo Mellow chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. Spojrzałem się na nią pytająco a ona przytuliła się do mnie. Wyszeptała coś ale nie usłyszałem co.
-Hmm ?
Dziewczyna podniosła wzrok i powtórzyła.

(Mellow ? I jak ? Jako, że moje to oczywiście pokićkane)

czwartek, 5 marca 2015

Od Aleksy - C.D Steven'a

Podniosłam głowę do góry, chłopak na mnie patrzył.
- Nie musisz kłamać bo widać, że Cię boli. - powiedział.
Westchnęłam cicho. Przytuliłam się do niego. Chłopak oparł swój podbródek o moją głowę. Przejechał kilkakrotnie po moich plecach. 
- Może zawieźć Cię do lekarza? - spytał.
- Nie... Jak się pogorszy to wtedy. - odparłam.
Odsunęłam się od niego. Przeczesałam jego włosy, przy czym na końcu je roztrzepałam. Spiorunował mnie spojrzeniem, na co się głupkowato uśmiechnęłam. Pocałowałam go delikatnie w usta. Kiedy się od niego odsunęłam, odwróciłam się do chłopaka plecami.

<Steven?>

Od Steven'a CD Aleksy

Aleksa leżała z głową w poduszce. Kiedy lód przestał już być zimny odłożyłem go na szafkę i położyłem się obok dziewczyny. 
- Widzę że boli, nie musisz tego ukrywać...- odgarnąłem jej włosy z twarzy.
- Nieprawda...- powiedziała głosem stłumionym przez poduszkę.
- Zamknij się. Nienawidzę jak ktoś kłamie- mruknąłem.

<Aleksa?>

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na Steven'a. Odepchnęłam go. 
- Pieprz się! - warknęłam.
- A masz pieprz? - spytał z uśmieszkiem.
Odwróciłam się od niego. Poczułam silny ból w kostce, ale nie zwróciłam na to uwagi. Udawałam, że nic mi nie jest. Jednak ten upadek na nogę i siedzenie na kostce źle się skończyło. Złapałam się za kostkę i schowałam głowę w poduszce. 
- Ej wszystko w porządku? - spytał Steven.
Podniosłam głowę.
- Pewnie... - odparłam i ponownie schowałam głowę w poduszce.
Chłopak nic nie powiedział tylko siedział już cicho. Parę łez spłynęło po moim policzku, a poduszka ją przejęła. Jednak szybko się ogarnęłam, a ból przez chwilę ustał. Poczułam jakieś zimne coś na chorej kostce, podniosłam nieco głowę i zobaczyłam, że Steven przykłada mi lód do nogi. Ponownie schowałam głowę w poduszce...

<Steven? Ona taka nieśmiała >.< >

Od Steven'a CD Aleksy

- Haha nie martw się., ja cię obronię. Chociaż istnieje prawdopodobieństwo że przyjdzie Foxy i będzie próbował cię zgwałcić- zaśmiałem się.
- Że co kurwa?!- wydarła się patrząc na mnie.
- Ale spokojnie, ja cię obronię. Chyba że przyjdzie jeszcze Freddy, Mangle i Chica...- zastanowiłem się na chwilę.
- Co? Jaki Freddy? Jaki Mangle? Jaka Chica? O czym ty gadasz?!- spojrzała na mnie.
- No spójrz, czyż to nie urocze stworzonka?- spytałem pokazując jej w telefonie kilka postaci- A są jeszcze bardziej urocze kiedy wyskakują na ciebie znienacka...

<Aleksa? haha ja taki spec xd> 

Od Melloow CD Benjamina

Zaciągnęłam Bena do stajni. Wlókł się niemiłosiernie, zirytowana wepchnęłam go za drzwi.
- Co się stało? – zmarszczył brwi.
- Promesse – wskazałam konia brodą. Był cały poharatany, wyglądał masakrycznie… - wygląda jakby kilka godzin spędził w jednym pomieszczeniu z jakimś potworem.
- O boże… - powiedział Benjamin i wszedł do boksu.
- Nawet wiem jaki potwór mu to zrobił! – westchnął i dotknął delikatnie pomalowanej na niebiesko szramy konia. – Wystarczy jedna noc w towarzystwie Ailesa… Ile razy mam mówić temu nierozumnemu koniuszemu, żeby nie wypuszczał ich razem?! – wkurzył się.
- Podobno rano był wet, zdezynfekował i posmarował. Nic mu nie będzie, do naszego powrotu się zagoi – oparłam się o wejście boksu. Jak można być tak lekkomyślnym?!
- Całe szczęście – pogłaskał konia po pysku. Był osowiały, stał spokojnie z opuszczonym łbem.
- Muszę się jeszcze spakować, ale co powiesz na to, żebyśmy napisali długą i wyraźną listę odnośnie tego, jak obchodzić się z naszymi końmi? – westchnęłam.
- Dobry pomysł – odpowiedział westchnięciem Benjamin i poszliśmy z powrotem do pokoju, tym razem mojego.
,,Espada in Bello” – napisałam u góry. Pod spodem wypisałam kilka najważniejszych rzeczy czyli maść jaką mają go smarować, informacje odnośnie jedzenia, ew. lonżowania i wypuszczania na pastwisko. Z Somalią miałam mniejsze problemy, bo ona była praktycznie nie zniszczalna, a tłuszczu wystarczyło by jej na te kilka dni, podczas których nas nie będzie. Ben skończył szybciej ode mnie, dlatego powiedziałam mu, żeby mnie zaczął pakować.
- Potem nic byś nie znalazła – zarechotał.
- Nie przesadzaj – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, a on otworzył pierwszą z brzegu szafkę, akurat tą z bielizną. Szybko ją zamknął.
- Może zacznij od podkoszulków, co? – roześmiałam się i wskazałam dobrą półkę. Szybko później skończyłam i zaczęłam się pakować. Chłopak w tym czasie snuł się po pokojach.
- Nie zmieszczę się! – jęknęłam, wściekle rzucając biustonoszem. Spakowałam ledwo kilka podkoszulków, ze dwie pary spodni, trochę swetrów i już nie ma miejsca!
- Naprawdę potrzebujesz tyle ciuchów? – chłopakowi opadła szczęka kiedy zobaczył wysypujące się z walizki rzeczy.
- Ile?! Przecież to nawet nie jest 1/5 mojej szafy! – prychnęłam.
- Nie zabierzemy się z tym do samolotu – uśmiechnął się kpiąco.
- Bez przesady, pożyczysz mi torbę? Proszę? – zrobiłam wielkie oczka, a chłopak kręcąc z uśmiechem głową wyszedł po torbę. Następnie wyjęłam z pod łóżka drugą walizkę i swoją torbę, i prawie udało mi się zmieścić to, co chciałam. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Chłopakowi zwiększyły się oczy kiedy zobaczył moje toboły.
- To to już chyba nie potrzebne? – wykrztusił unosząc torbę z pumy.
- Ależ skąd, przyda się jak znalazł. Jeszcze kosmetyki mi zostały. I bagaż podręczny – powiedziałam z głupim uśmiechem.
- Jesteście niemożliwe – uśmiechnął się krzywo i podszedł do okna. Upchnęłam byle jak resztę rzeczy i szybko zapakowałam podręczną torebkę.
- Ej, piętnasta. Może jedźmy, co? – zapytałam patrząc na wyświetlacz komórki.
- Dobry pomysł – skinął głową i zabrał dwie torby. – Ale zanim wyjedziemy, to obrócę tu kilka razy – zaśmiał się i podszedł do drzwi. Prychnęłam, wzięłam torbę i ruszyłam za nim.
***
Droga dłużyła się niemiłosiernie, ale na szczęście do lotniska było nie daleko. Benjamin nie wyglądał na kogoś, dla kogo loty to codzienność. Dla mnie sam lot to pestka, ale te całe odprawy, szukanie bagaży to męczarnie, zawsze robili to rodzice.
- Teraz szukamy odpowiedniego okienka – ściągnęłam okulary przeciwsłoneczne i rozglądnęłam się.
W końcu załatwiliśmy wszystkie formalności. Z jednej strony, wszystko to trwało koszmarnie długo, ale z drugiej już siedzieliśmy w samolocie. Myślałam, że oszaleję, najpierw mój telefon piszczał przy bramkach, potem prawie spóźniliśmy się na lot, następnie dostaliśmy miejsca obok dwójki super rozwydrzonych bachorów, a na koniec okazało się, że nie zabrałam nawet słuchawek żeby zagłuszyć ten hałas. Koniec końców mój łaskawca Ben pożyczył mi jedną słuchawkę. Minus był taki, że chciałam posłuchać jego piosenki, ale mi c.ham nie dał.

<Benjamin? Dużo nie dopisałam, ehh.. ;< >

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spiorunowałam chłopaka spojrzeniem, po czym położyłam się obok niego. Wzięłam poduszkę i się nią zasłoniłam. 
*
Leżałam tak chyba z 10 minut, ale Steven nie chciał dać mi spokoju i zaczął się ze mną szarpać. Straciłam poduszkę. 
- Nie! Światło! Ono mnie zabija! - syknęłam przewracając się na brzuch. 
Chłopak zaczął dźgać mnie w bok przez co robiłam różnorodne wygibasy. 
- Stev! - warknęłam podnosząc głowę.
- No co? - spytał udając niewiniątko.
- Ty już wiesz co. - odparłam. 
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Yhh... Moja kostka kompletnie o niej zapomniałam. Zaczęłam skakać do swojego pokoju na lewej nodze. 
*
W pokoju siedziałam na łóżku i oglądałam prezent, który kupił mi Steven. No muszę przyznać, że chłopak ma jakąś smykałkę do kupowania prezentów. Uśmiechnęłam się lekko. W pewnym momencie do pokoju ktoś zapukał a po chwili wszedł, był to nie kto inny jak Steven. Podszedł do mnie i dał mi swój telefon.
- Fajną grę ściągnąłem. - powiedział z lekkim uśmieszkiem.
Ogarniałam wszystko po kolei, jednak nazwy gry nie znałam. Grałam, grałam, grałam i nagle bum! Wyskoczyło mi coś na cały ekran i rzuciłam telefonem. Spadłam z łóżka i zwinęłam się w kulkę drząc na cały pokój. Poczułam lekkie szturchanie. 
- Chcesz jeszcze pograć? - spytał.
- Nie! - wrzasnęłam i schowałam głowę między kolanami.
Czułam jak się trzęsę coraz bardziej i bardziej. W pewnym momencie chłopak mnie podniósł i położył na łóżko. Odłożył telefon na szafkę obok mojego łóżka. 
- Musiałeś? 
- Musiałem się jakoś zemścić. - powiedział.
Odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Nigdy więcej, rozumiesz?! 

<Steven? Tak uwielbiam oglądać FNAF3 i wyskakujący BB kiedy się drę >.< >

Od Steven'a CD Aleksy

- A ja ciebie nie- odparłem gdy się odkleiła.
- Co?!- spojrzała na mnie.
- Żartowałem- powiedziałem szybko uśmiechając się żartobliwie i pocałowałem ją.

<Aleksa? coś mi ostatnio nie idzie> 

Witamy Annie Norie i jej pupila!


Imię: Annie
Pseudo: An
Nazwisko: Norie
Wiek: 15 lat
Głos: Taylor Swift - Blank Space
Charakter: Powiem to tak: Annie nie jest zbyt kontaktowa. Nie lubi ludzi ani zwierząt. Ma jednego przyjaciela: psa, suczkę - Meilin. Tylko ona ją rozumie. Często ludzie próbowali zagadać An, ale ona udziela tylko krótkich zwięzłych odpowiedzi. Ale może to właśnie tobie uda się z nią pogadać.
Aparycja: Annie jest szczupła i wysoka: 175 cm. Ubiera się tylko i wyłącznie na czarno i biało. Styl ubierania więc łatwo odgadnąć: rockowy. Usta maluje krwistoczerwoną szminką. Na lewym nadgarstku ma wiele ran od cięcia klik.
Hobby: An uwielbia rysować. Ma wielki talent w tej dziedzinie ale nikt go nigdy nie widział. Partner/ka: Mogłaby mieć ale... Kto by ją pokochał.
Rodzina: Annie nie chce ich znać ni pamiętać. No ale jeśli trzeba:
- Ojciec: James

- Matka: Rosemary (nie żyje)

- Siostra: Diana (zaginęła)
Ciekawostki: Annie uwielbia jeść czekoladę. Zawsze kiedy jest jej źle zjada całą tabliczkę.
Historia: Dziewczyna urodziła się we Francji, w Paryżu. Miała bardzo trudne dzieciństwo. Już odkąd skończyła 5 lat, rodzice znęcali się nad nią. Bili, rzucali różnymi przedmiotami.
Kiedy Annie pytała ich czemu to robią odpowiadali zawsze tak samo: "No wiesz... Rzecz jest w tym, że się urodziłaś jeśli rozumiesz co mam na myśli." Ale An próbowała żyć z tym. I nawet sobie radziła. Jej pocieszeniem była Diana. Pewnego dnia jej matka zginęła w wypadku. Ojciec oszalał i zaczął znęcać się nad nią jeszcze bardziej. W wieku 11 lat dziewczyna zaczęła ciąć sobie ręce po każdej takiej akcji. Powstrzymywała ją siostra. W końcu Diana (jej siostra) pomogła jej uciec. W nocy zaprowadziła ją na lotnisko, kupiła jej bilet i kazała lecieć. Ale Annie nie mogła jej zostawić. Więc obie uciekły.W dzień jej 15 urodzin dostała od siostry szczeniaka.Nazwała ją Meilin. Pewnego dnia musiały się rozdzielić ponieważ nastąpił atak terrorystyczny na hotel w którym mieszkały. Od tego czasu Annie podróżowała aż w końcu osiadła w tej Akademii.
Koń: Nie posiada konia. Szuka. Jak na razie korzysta z koni szkółkowych.
Pupil: Suczka- Meilin
Pokój nr: 4
Login: ∂єνιℓ ♥ (hw)
Dodatkowe zdjęcia: jako mała dziewczynka


Imię: Meilin
Płeć: suczka
Wiek: 6 mies.
Rasa: Akita
Charakter: Suczka jest odzwierciedleniem charakteru swojej pani. Równie cicha. Nigdy nie szczeka. Nie spuszcza z oka swojej pani a nawet jeno dniową rozłąkę bardzo przeżywa.
Inne:
~ Meilin potrafi wszystkie komendy.

~ urodziła się w prestiżowej hodowli.

~ Nie wytrzymuje w zamkniętych pomieszczeniach
Nr. kojca: Mieszka w pokoju z Annie.
Właściciel: Annie Norie
Login: ∂єνιℓ ♥ (hw)

środa, 4 marca 2015

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na niego. 
- Nie ośmielisz się! - mruknęłam.
- Ośmielę. - odparł.
Westchnęłam cicho. Pchnęłam go mocniej i upadł na łóżko. Położyłam się na nim i posłałam mu ciepły uśmiech. Pocałowałam go w podbródek.
- Masz tyle dziewczyn do wyboru, a wybrałeś mnie. Czemu? - spytałam.
- Bo jesteś jedyna w swoim rodzaju. - odparł z szarmanckim uśmieszkiem na ustach. 
Wywróciłam oczami.
- Schlebiasz mi. - burknęłam.
Nic nie odpowiedział tylko się podniósł nieco i pocałował mnie w czoło. Ujęłam jego twarz w dłoniach. Rozciągnęłam nieco mu policzki i puściłam.
- Kocham Cię. - mruknęłam wpijając się w jego usta.

<Steven?>

Od Steven'a CD Aleksy

Westchnąłem. Czasami mogłaby wyprowadzić nawet świętego z równowagi. Ale to w końcu Aleksa tak? Po niej wszystkiego można się spodziewać. Wywróciłem oczami i ją przytuliłem.
- Jeszcze raz mnie tak walniesz, a obiecuję ci. Oddam ci dwa razy mocniej, wyjdę i nie wrócę- mruknąłem opierając podbródek na jej głowie.

<Aleksa? następne będzie dłuższe> 

Od Leyci - C.D Nathan'a

- Nie możesz się ogrzewać sam? - mruknełam
 - Wolę z tobą - jego twarz była przy moim uchu, gwałtownie się obróciłam i wstałam, podeszłam do okna, byłam nieco zła - Leyci co jest? Przecież żartowałem - zaśmiał się, nie odzywałam się, podszedł do mnie, tak że światło bijące od księżyca lekko na nas świeciło i widziałam zarys jego twarzy - Coś nie tak? - poczułam jego ramiona, odsunełam się
 - Wszystko okej tylko... tylko nie chce się pakować w coś co do czego nie mamm pewności i nie chcę znów być zraniona, okej? A myślę że posuwamy się trochę za daleko
 - To ty chciałaś żebym udawał twojego chłopaka
 - Wiem, i to był chyba zły pomysł - westchnełam - Ale nie ważne, przepraszam po prostu się boję że - zagryzłam wargę - Po prostu nie chcę się potem zawieść - mruknełam i położyłam się na łóżku przykrywając po uszy kołdrom. Chciałam jak najszybciej zasnąć.

Rano, bardzo rano, gdyż wstałam już o piątej bo nie mogłam zasnąć, wyszłam z pokoju nie budząc Nathan`a i powędrowałąm do kuchni. Zjadłam szybko śniadanie składające się z płatków. Wyszłam na zewnątrz zwiedzałam chwile stare domowe tereny, po czym zawędrowałam do stajni, niektóre konie pamiętałam doskonale, stara szkapa na której sę uczyłam wciąż żyła, ale chyba nikt już na niej nie jeźdźił bo ledwo stała na nogach, pogłaskałam ją i przeszłam dalej. Gniady ogier, jedyny w stajni stał jak zwykle w swoim boksie. Dispero, koń taty, gdy jeździliśmy w terenyzawsze na nim jeździł, kolejne dwa konie były mi nieznane, jeden młody, może dwulatek z charakterystyczną dla źrebaków Dispero białą skarpetką na lewej nodze przedniej, więc pewnie to jego potomek. Drugi koń był jednak dojrzały, możliwe że anglik, był to wałach i silnych kończynach i kasztanowatej maści. Na karcie było napisane Billi, śmieszne imię. Dalej stała klacz mamy, siwa, z tego co pamiętam nikt na niej nie jeździł oprócz mamy więc pewnie ma "niedobór ruchu". W kolejnym boksie stała dla mnie niespodzianka, czarny fryz, klacz o imieniu Hope, siostra Lidera, dawno na niej nie jeździłam, zawsze gdy ktoś przyjeżdżał ze znajomych, ja jechałam na niej a ktoś inny na Liderze, ona też była bardziej cierpliwa od Lidera i nie podniecała się na widok wszystkiego. Klacz nieufnie mi się przyglądała ale po chwili zarżała, może mnie poznała? I podeszła, wyprowadziłam ją na zewnątrz i zaczełam czyścić, piętnaście minut zajeło mi doprowadzenie jej do porządku. Założyłam jej siodło wiszące na haku z jej imieniem oraz ogłowie, owinełam jej również nogi czerwonymi owijkami. Zabralam pierwszy, lepszy kask i wsiadłąm. Pojechałąm na stary maneż, był trochę nierówny, ale dało się na nim jeździć. Klacz chodziła super, bardzo dobrze się z nią dogadywałam, reagowała na każdy mój ruch, jakby ktoś ją szkolił, a nie przypominam sobie aby tata miał zatrudnione jakichś specjalistów.
Po niecałej godzince wróciłam do stajni
 - Jedziemy w teren? - usłyszałam za sobą głos Nathan`a
 - Okej - uśmiechnełam się
 - Jakiego mogę wziąć konia?
 - Czarnego ogiera, stoi w jednym z pierwszych boksów, Dispero, to koń mojego taty - uśmiechnełam się


Nathan?

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na wychodzącego Steven'a, a po chwili na same drzwi. Odłożyłam pudełeczko na stolik i wyszłam za Steven'em. Jednak go już nie było. Poszłam do jego pokoju. Chłopak leżał na łóżku, grał w coś na telefonie. Pff... Podeszłam do niego. 
- Stev... - mruknęłam.
- Idź. 
- No, ale... - nie dokończyłam.
- Wyjdź. - znowu wtrącił swoje pieprzone 3 grosze. 
- Nie. - powiedziałam i usiadłam na jego łóżku. 
Chłopak na mnie spojrzał, a po chwili powrócił do poprzedniego zajęcia. Spiorunowałam go spojrzeniem. Westchnęłam cicho. 
- Przepraszam. 
Nic, zero reakcji. Poddenerwowana wstałam i zabrałam mu telefon. Spojrzał na mnie i od razu wstał. Schowałam za sobą telefon. 
- Nie. - mruknęłam.
- Aleksa, nie bądź dzieckiem. - warknął.
- Będę! 
Spojrzał na mnie, usiadłam na łóżku a obok mnie usiadł chłopak. Wyciągnął w moją stronę rękę. Odsunęłam się. 
- Kurde Aleksa. 
- No też Cię kocham. - odparłam i wstałam z łóżka. 
Usiadłam na telefon i zaczęłam grać w to co on wcześniej grał. He he he... W pewnym momencie chłopak zabrał swój telefon. Wstałam, złapałam chłopaka za ręce i pocałowałam go w jeszcze czerwony policzek. 
- Przepraszam, nerwy wzięły górę. - szepnęłam i przytuliłam się do chłopaka.

<Steven? Jej humorki xD>

Od Steven'a CD Aleksy

- Szybko minie, zobaczysz- powiedziałem nachylając się nad nią i całując ją w czoło.
- No ale mi się nudzi!- powtórzyła głośniej.
- To niech ci się odnudzi- odparłem i spojrzałem na zegarek- Ja będę spadać. Wpadnę później- powiedziałem wstając i podchodząc do drzwi.
- Steven! Masz tu siedzieć i się ze mną nudzić! To nie sprawiedliwe!- usiadła gwałtownie na łóżku i zaczęła się drzeć.
- Na razie kochanie!- uśmiechnąłem się głupkowato i szybko zniknąłem za drzwiami.
Gdy tylko to zrobiłem usłyszałem krzyki jej zdenerwowania. Zbiegłem po schodach na dół i pobiegłem do garażu. No cóż, przydałoby się rozruszać silnik mojego quada. Ostatnio nieco się zakurzył... No nic, założyłem kask i pojechałem do miasta. Wróciłem dopiero około 19. Jakby to ująć, zrobiłem małe zakupy. No i przy okazji umyłem quad. Wpadłem do pokoju Aleksy. Dziewczyna siedziała (chyba) obrażona tyłem do drzwi. Powoli podszedłem i skoczyłem na jej łóżko. Przytuliłem ją od tyłu i zacząłem jeździć nosem po jej szyi. 
- Zostaw mnie- mruknęła. Tak, to potwierdziło że jest obrażona.
- A jak nie?- spytałem.
- A jak nie to zaraz dostaniesz w mordę- warknęła.
- Oj skarbie...- odchyliłem ją do tyłu.
- Ja nie żartuję. Jak nie przestaniesz to naprawdę zaraz dostaniesz- zmrużyła oczy.
- Trudno- odparłem wzruszając ramionami i głęboko ją pocałowałem. 
Gdy to robiłem położyłem na jej brzuchu małe pudełko z kolczykami w środku. Chyba tego nie poczuła, bo zaczęła mnie odpychać. Gdy się ode mnie oderwała przywaliła mi w policzek. Dopiero potem zorientowała się, że ma coś na brzuchu. Złapałem się za policzek i natychmiast wstałem. 
- No wiesz co?! Ja ci chcę poprawić jakoś humor a ty mi się tak odwdzięczasz!- fuknąłem podchodząc do drzwi nadal trzymając się za policzek- Żebyś potem do mnie więcej nie przyłaziła narzekać że ci się nudzi!- rzuciłem wychodząc z jej pokoju.

<Aleksa? no coment XD>

Od Nathana CD Leyci

Kiedy dziewczyna poszła się umyć, ja przyglądnąłem się pokojowi. Ładne mają mieszkanko, nie powiem. Wytworne, z gustem i smakiem. Coś jakby styl wiktoriański. Stare meble warte pewnie mnóstwo pieniędzy, równie stare i równie drogie jak mniemam obrazy, gigantyczne łoże z baldachimem... Swoją drogą nienawidzę baldachimów, zawsze mam wrażenie, że ktoś na mnie skoczy na niego z góry...
Wstałem i podszedłem do wielkiego okna. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a z mojego miejsca rozpościerał się niesamowity widok - drzewa, plantacje, w oddali jakiś step. Zaraz koło domu znajdowało się kilka budynków, a po strukturze jednego odgadłem, że musi być to stajnia. Może uda mi się namówić Leyci, żebyśmy się wybrali na konie, jeśli starczy czasu.
Usłyszałem jak drzwi się otwierają i wchodzi dziewczyna.
- Swoją drogą to nie powinno być dziwne, że twoi rodzice dają nam jedno łoże? - wyszczerzyłem się. Dziewczyna poprawiła turban z ręcznika i powiedziała:
- Dają mi dużo swobody, są przyzwyczajeni...
- To normalne, że z chłopakiem się śpi razem, prawda? - zaśmiałem się.
- Dla nich tak - wzruszyła ramionami.
- Moi rodzice... No właśnie, moi rodzice... - zrobiłem zaciętą minę i popatrzyłem w sufit. Chciałem powiedzieć, że moi rodzice na pewno by na to nie przystali, ale co ja o nich wiem? Nie mam zielonego pojęcia czy w ogóle wpuścili by mnie do domu z dziewczyną.
- Nie żyją? - zapytała zmieszana dziewczyna. Prychnąłem.
- Jasne, że żyją. Nie widziałem ich jakieś dwa lata - wzruszyłem ramionami.
- To dziwne, ale nie wnikam - uniósła dłonie w geście poddania i podpięła do kontaktu suszarkę, więc ja postanowiłem udać się do łazienki. Była spora, nawet bardzo. Biała wanna na złotych lwich głowach z jacuzzi, biała pozłacana umywalka i muszla godna miana Tronu z Porcelany robiły wrażenie. Skorzystałem z okazji, i zabrałem długą kąpiel. W akademii preferuje się raczej prysznice, co jest praktyczne i wygodne, ale mniej relaksujące od wanien. W końcu wylazłem z wody. Ręcznik mam ale... F.uck f.uck f.uck, zapomniałem ubrań!
- Leyyyciii? - zawołałem słodkim głosikiem.
- Czego?
- Kochanie, mogłabyś podać mi jakieś ciuszki? - zaszczebiotałem. Usłyszałem jej głośny śmiech.
- Może same bokserki, co? Wtedy będziemy kwita - odrzekła wyraźnie rozbawiona.
- Cokolwiek no! - udałem ton męczennika. Owinąłem się ręcznikiem i otworzyłem zamknięcie. Przez uchylone drzwi do łazienki przeleciały bokserki i spodnie od dresu.
- Proszę księcia najmocniej! - krzykneła zza drzwi, z kpiną w głosie Leyci.
- Żeby się księżniczka nie zmęczyła! - odpyskowałem jej ubierając się i otwierając drzwi. Po chwili wyszedłem.
- Bez takich! Mogłam nic ci nie dać - zrobiła mądralską minę, ale nawet na mnie nie spojrzała bo czytała te samą książkę co w samolocie, leżąc pod kołdrą. Nie fatygując się zakładaniem koszulki położyłem się obok niej. W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Tak? - zawołała Leyci.
- Można wejść? - usłyszałem głos mamy dziewczyny.
- Mhm!
- Jak wam tam? - uśmiechneła się kobieta otwierając drzwi.
- W porządku - szeroko się uśmiechnąłem.
- Widzę, że nie tracicie czasu - zaśmiała się.
- Mamo... - zaczęła Leyci, ale jej przerwałem:
- O tak, nie mogła mi się trafić lepsza dziewczyna - powiedziałem, a mój głos ociekał sarkazmem wyczuwalnym tylko dla Leyci. Posłała mi ciężkie spojrzenie.
- W takim razie bardzo się cieszę, i już wam nie przeszkadzam - powiedziała jeszcze kobieta, zgasiła światło i zamknęła drzwi. Leyci wróciła po ciemku na swoje miejsce i odłożyła książkę.
- Czemu jesteś dla mnie niemiły? - udała smutną minkę.
W odpowiedzi wpełzłem jej pod pierzynę, no cóż była jedna. Przysunąłem się do Leyci, bo miała cieplej, na co zareagowała fuknięciem.
- Masz zimne ręce, i cały jesteś zimny - skrzywiła się.
- Dlatego się przysuwam, żeby się zagrzać - zaśmiałem się cicho.

<Leyci? Nathan bez koszulki, co to będzie, co to będzie?^^>

wtorek, 3 marca 2015

Od Aleksy

Siedziałam w swoim pokoju. Na lekcje nie poszłam, ech... Wyszłam z pokoju i wpadłam na Steven'a. Krótka wymiana zdań i poleciał do swojego pokoju. Westchnęłam cicho i zeszłam na dół po schodach. Pech chciał, że poślizgnęłam się i upadłam przez co zjechałam na dół na dupie. Podniosłam się i jakby nigdy nic ruszyłam w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. 
*
Siedziałam znudzona na kanapie oglądając zwykły, nudny i bezsensowny program telewizyjny. Nudziłam się jak zwykle, Steven gdzieś się zaszył. Zastanawiałam się co mam robić skoro cały czas się nudzę? Wstałam z kanapy i wyszłam na samych skarpetkach z akademika. Jakoś zapomniałam o schodach, ciągle chodzę z głową w chmurach. Stało to co się stało. Poczułam ból w prawej nodze. Kostka momentalnie spuchła i oczywiście sobie sama musiałam poradzić. Bo przecież wszyscy mają Cię w dupie. "Umiesz liczyć? Licz na siebie!" czasem miałam już tego dość. Na jednej nodze wskakiwałam po schodach i w końcu udało się osiągnąć cel, drzwi. Weszłam podskakując na jednej nodze, zaliczyłam glebę i znowu wstałam. Westchnęłam cicho i udawałam, że nic mi nie jest. Nawet próbowałam iść normalnie, ale ból był taki że głowa mała. Jakoś "doskoczyłam" na piętro gdzie były pokoje. Podążyłam do swojego pokoju i założyłam buta na lewą nogę ugh, że też musiało mi się to przytrafić właśnie teraz. Wychodziłam z pokoju, a raczej wyskakiwałam z niego i wpadłam na Steven'a. Spojrzał na mnie a potem na moją nieco spuchniętą kostkę.
- Co ty zrobiłaś? - mruknął.
- Skręciłam kostkę. - syknęłam. 
Podrapał się po tyle głowy i westchnął.
- Zawieźć Cię do szpitala? - spytał.
- Miło by było. - odparłam. 
Odwrócił się do mnie plecami. 
- Wskocz, nie męcz się już. - powiedział.
Ledwo wskoczyłam na niego, ale bynajmniej się udało. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pocałowałam go w tył głowy, po czym swój podbródek oparłam o jego głowę. 
Zszedł ze mną na dół. Wyszliśmy z akademika i chłopak zaniósł mnie do auta. Hehe pożyczyłam od brata, można liczyć na Jacob'a. Dałam Steven'owi kluczyki od auta.
- Twojego brata? - spytał.
- Tiaa.. - odparłam.
Chłopak odpalił auto i wyjechał na drogę. 
*
Dotarliśmy do szpitala. Wysiadłam z auta o własnych siłach i weszłam sama do szpitala. Steven pojechał gdzieś zaparkować. Czekałam aż kolejka do recepcji się zmniejszy, w końcu dotarłam na sam początek i przedstawiłam sytuację. Pielęgniarka dała mi kartę do wypełnienia. 
Kartę dość szybko wypełniłam i oddałam ją pielęgniarce, po chwili przyszedł lekarz i zabrał mnie do gabinetu.
*

Po zbadaniu, stwierdził że kostka jest skręcona a opuchlizna zniknie za kilka dni, ale trzeba przykładać lód. No i praktycznie to wszystko. No nie wszystko, bo nie pozwalał mi się przemęczać a o jeździe konnej mogę pomarzyć nawet do przyszłego miesiąca.
Wyszłam z gabinetu lekarza i zastałam Steven'a. Czekał zniecierpliwiony chyba długo ta wizyta nie zajęła, co? Nie ważne... Chłopak chyba nie miał już co robić i grał aktualnie w jakąś grę na telefonie.

- Eghem... 
Podniósł głowę. Głupawy uśmieszek wszedł na jego usta i wyłączył grę, przy czym schował telefon do kieszeni. Wstał i do mnie podszedł.
- He he he... Jazda konna odpada nawet do przyszłego miesiąca he he he... - powiedziałam sarkastycznie się śmiejąc.
Chłopak pokręcił głową. Wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do auta i wróciliśmy do akademii.
*
Wysiadłam z auta i próbowałam "iść" szybciej niż Steven, ale skacząc na jednej nodze łatwo nie było. Chłopak czekał już przy schodach a ja jeszcze się męczyłam nieco ze skakaniem. Steven patrzył na mnie ze śmiechem. Kiedy do niego dotarłam wziął mnie ręce i wniósł po schodach. Otworzył jakoś drzwi i wszedł ze mną do środka. Położył mnie na kanapie.
- A teraz leż. - mruknął.
Przewróciłam się na brzuch i na niego spojrzałam.
- Ale wiesz, że będę się nudziła. - burknęłam. 
Ponownie przewróciłam się na plecy, skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, zrobiłam obrażoną minę i leżałam z udawanym fochem. 

<Steven? Nudziło mi się :< >

Od Melloow CD Lionella

Przerzucam c.d. Starałam się jak najgłębiej zepchnąć poczucie jakiejkolwiek winy. To wcale nie tak, że… c.holera, weź się wycisz trochę, na imprezy chodzi się, żeby się zabawić, a nie stresować i martwić. Zamknęłam oczy i mimowolnie, powoli zaczynałam odpływać. Po chwili już całkiem zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości.
- Takie trzeba było mieć opory? – szepnął jeszcze.
- Nie – wymruczałam i obróciłam się, bo chłopak uniósł moją dłoń. – Dobrze tańczysz – rzuciłam z niechęcią.
- Się wie – wyszczerzył zęby.
- Twoja skromność powala na kolana…
- Czego ci tu więcej potrzeba? Alkohol i przystojni kawalerowie, ot co! – zaśmiał się. No cóż, moje szczęście było trochę bardziej rozbudowane, ale co kto lubi. Lion pociągnął mnie tak, że do niego przylgnęłam. Nie lubię wolnych piosenek, ale z nim tańczyło mi się wyjątkowo dobrze... Patrząc na jego wygórowaną minę, nie mogłam powstrzymać się od kpiącego uśmiechu. Odrzuciłam włosy i starałam się upłynnić moje ruchy. W pewnej chwili przygryzłam wargę i kątem oka dostrzegłam miny dziewczyn, które bardziej skwaszonego wyrazu twarzy mieć nie mogły. Zbliżyłam się do niego i zakołysałam lekko biodrami. Chłopak obrócił się i podał mi kieliszek z kolorowym shotem.
- Jak myślisz, że mnie upijesz, to... - powiedziałam i wypiłam wszystko na raz.
- Ależ skąd, nigdy nie miałem tak nikczemnych zamiarów - wydał wargi.
- Jeśli zacznie mi się robić ciemno przed oczami, to z miejsca dostajesz z liścia - powiedziałam odkładając kieliszek.
DJ zmienił muzykę, ryczał teraz jakiś pop, jak to mówi mój ojciec - ,,walenie po łbie". Kocham ten typ muzyki. Nagle dookoła nas zaczęła skakać kupa dziewczyn. Prawie się udusiłam się w chmurze ich tanich perfum.
- Czemu one wszystkie zachowują się jakbyś był jedynym facetem na parkiecie? - nie mogłam się powstrzymać od wywrócenia oczami. Właśnie odepchnęłam jakąś laskę, która zbytnio się ze mną spoufaliła.
- Nie można mi się oprzeć - Lion pociągnął mnie na brzeg parkietu, gdzie było mniej ludzi. Dziwnie mi się przy nim tańczyło, czułam się tak... Ehh tak... Nie, to niemożliwe żebym przy kimkolwiek czuła się onieśmielona! Pokręciłam głową, przeciągnęłam dłonią od bioder do góry i zakołysałam się do dołu. Chłopak popatrzył na mnie wygłodniale, dlatego zaczęłam zniżać się na kolanach kręcąc pupą. Zarzuciłam mu ręce na szyję i dalej tańczyłam.
- Wiesz, że mógłbym z tobą pląsać całą noc? – wyszeptał mi do ucha. Zarechotałam uroczo.
- Nie ma takiej opcji – pokręciłam głową.
- Ale dlaczego? – popatrzył mi w oczy ze smutną miną.
- Jutro odlatuję – uniosłam podbródek i pomachałam rękami.
- Nie mów, że kończysz edukację na dobre…
- Nie, na kilka dni… - wyjawiłam niechętnie.
- Dokąd? – uniósł brwi.
- Ten, escargots et et wieża aifla – powiedziałam kalecząc francuskim.
- I co ty będziesz w tej France robić? – wywrócił oczami. Odchyliłam głowę i zwlekałam z odpowiedzią.
- Ubiorę się na czarno i uronię łzę na cmentarzu. Jadę na pogrzeb.
- Czyj? – lekko zmarszczył czoło i ponownie mnie obrócił. Zastanawiałam się nad odpowiedzią. Ten wuj był dla niego jak ojciec, nie?
- Ojca… Benjamina – westchnęłam. Lionell złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie blisko, aż za. Poczułam jego oddech na karku.
- Musisz jechać? – mruknął przytrzymując mnie w talii.
- Nie muszę, ja CHCĘ – warknęłam. Chłopak nagle zsunął rękę i odchylił mnie do tyłu.

<Lion? c; właśnie miałam napisać ,,Chris?” :D>

Od Leny C.D. Alexandra

Westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
-Kiedy już wrócę do szkoły i tak mam tydzień zwolnienia więc pomogę ci z zaległościami i nowym materiałem.-Zaproponowałam i uśmiechnęłam się szerzej.
-No ale ty też masz zaległości.-Westchnął.
-No, nie do końca.-Szepnęłam.
-Jak to?-Zapytał.
-Miałam sporo materiału zrobionego do przodu.-Przyznałam, a chłopak się zaśmiał.
Alex

Od Aryi CD Mary Grace

Ze współczuciem spojrzałam się na Mary. Głupio jak nauczyciele trują du.pę o jedną rzecz.
-Do czego tak musisz się przykładać ?
Rzuciłam podnosząc się z łóżka, dziewczyna wstała za mną. Obydwie podeszłyśmy do okna, otworzyłam je po czym zadrżałam kiedy poczułam chłodny wiatr. Wzięłam wcześniej przygotowanego papierosa i odpaliłam go. Mary podniosła brew a kiedy wypuściłam dym obróciła się i kaszlnęła.
-Do mistrzowst.
-Jakich ?
Dziewczyna wzruszyła ramionami nie chcąc wydusić o co chodzi. Jedynie uśmiechnęłam się. Obserwując ją zauwarzyłam, że ma coś na języku ale zwleka z powiedzeniem tego. Szturchnęłam Mary, która wyrwana z zamyślenia jęknęła cicho i spojrzała się na mnie. Posłałam jej pytające spojrzenie.
-Startowałaś kiedyś w zawodach ?
-Niestety nie miałam takiej okazji. Jeżdże konno 4 lata, nie mam żadnej odznaki.
Dziewczyna zdziwiła się po czym postanowiła oddalić się od okna, usiadła na łóżku. Obserwowała mnie, czułam jej spojrzenie na sobie więc wypaliłam papierosa po czym niedopałek wyrzuciłam przez okno. Zamknęłam je i podeszłam do Mary, usiadłam na podłodze obok jej łóżka i zawołałam Baron'a. Pies położył się obok a głowę oparł na mojej nodze.
-To co jutro robimy ?
-Jutro idziemy normalnie na zajęcia. Jeszcze raz jakieś opuścisz a pani Chenery uczepi się ciebie. A tego byś nie chciała.
Rzuciłam niedbale po czym obróciłam się żeby spojrzeć na dziewczynę która wpadła do pokoju cała mokra i wściekła. Odprowadziłam ją wzrokiem do szafy a potem do łazienki.
-Pewnie masz rację.
-Napewno.
Poprawiłam ją z uśmiechem, Baron zerwał się kiedy dziewczyna wypadła z łazienki i rzuciła mokre ubrania koło łóżka. Pies podszedł do dziewczyny najeżony.
-Baron !
Pies spojrzał się a kiedy gwizdnęłam podszedł, dziewczyna wyszła z pokoju patrząc na Barona.
-Ari...mogę tak do ciebie mówić.
-Jasne.
-Ty masz jakiś schemat czy coś ?
Zdezorientowana podniosłam się i usiadłam obok Mary. Dziewczyna przeglądała pocztę gdzie miała wiadomość od pani Chenery. Był to jej schemat lekcji, właściwie taki sam jak mój tylko, że po lekcjach miała dopisane zajęcia teoretyczne i praktyczne. Mary patrzyła się na mnie i wyczekiwała odpowiedzi ale ja tylko zaprzeczyłam kręcąc głową.
-No super.
Jęknęła po czym schowała telefon do kieszeni.

(Mary ?)

Od Mary Grace CD Steven'a

-Taa-złapałam Ayre za nadgarstek i pociągnęłam w przeciwną stronę-Musimy już iść..
-Ej ale czekajcie na mnie-odwrócił się na piętach w naszą stronę
-Nie mamy czasu-ciągnełam Ayre coraz mocniej-Jest już ciemno
-Co ci odbiło?-dziewczyna wyrwała mi rękę i podążyła za mną
Nic nie odpowiedziałam tylko ruszyła z powrotem do akademii.Przez całą drogę nie wymieniłyśmy ani słowa.W końcu dotarłyśmy do szkoły.Na korytarzu spotkałyśmy panią Chenerry.
-Mary mogę cię na chwilkę?-otworzyła drzwi swojego gabinetu
-Tak-odparłam krótko-Ayra idź do pokoju,zaraz wrócę.
Pani Chenerry zamknęła za sobą ogromne drzwi swojego gabinetu.Usiadłam na fotelu przed biurkiem.Kobieta usiadła naprzeciwko mnie.
-Mary Grace wiesz jak ważny był dla nas twój przyjazd tutaj-odparła składając ręce-Nie możesz zaniedbywać treningów.
-Ale to tylko jeden trening,mogę to nadrobić sama na parkurze-powiedział lekko spłoszona
-Rzecz jasna,lecz przywiozłaś tutaj jednego ze swoich najlepszych koni po to by wygrywać prawda?-zapytała
-Tak-spojrzałam w podłogę.
-Masz dawać przykład innym uczniom akademii by dążyli do tego co ty osiągnęłaś jasne ?-Pani Chenerry uniosła głos.
-Tak..
-Możesz już wracać do pokoju-uśmiechnęła się i wyciągnęła katalog z ogierami
Po wyjściu z pomieszczenia nogi trzęsły mi się strasznie.Ledwo doszłam do pokoju.Po powrocie opowiedziałam wszystko swojej przyjaciółce.

<Ayra?>

poniedziałek, 2 marca 2015

Od Benjamina CD Melloow

Mellow wyszła z pokoju a ja wziąłem laptopa na kolana. Stereo wciąż grało co doprowadzało mnie do szału. Odłożyłem laptopa i zerwałem się z łóżka. Wyłączyłem stereo i odetchnąłem z ulgą. Z powrotem padłem na łóżko i znów wziąłem laptopa, odpisałem kuzynce która z odpisała z wielkimi wyrzutami "czemu nie odpisałem kiedy tylko odczytałem wiadomość" przewróciłem oczami widząc jej fochy i pretensje, od razu odechciało mi się z nią pisać. Wymigałem się spacerem z Ache. Wylogowałem się z facebooka, za to zalogowałem się na innych portalach społecznościowych. Popisałem trochę z kologami, jak zwykle pytali się czy są- jak to ujęli "jakieś fajne du.py w szkole" zarzenowany odpisałem, że mnie to nie interesuję po czym wylogowałem się i ostatecznie skończyłem na youtube. Filmiki różnego rodzaju oglądałem do późnych godzin nocnych. W sumie poszedłem spać o 3:00.
~*~
Poprzedniego wieczoru nie nastawiałem budzika, obudziłem się więc około 11:00. Ja i Mell byliśmy zwolnieni z zajęć aby mieć czas na pakowanie, jednak mi się nie śpieszyło. Wziąłem telefon z szafki sprawdziłem co się przez noc działo, do pokoju wpadła Mellow. Bez pukania, bez niczego. Spojrzała się na mnie z oburzeniem a zarazem lekkim zdziwieniem. Przymrużyłem oczy wciąż byłem zaspany więc tylko lekko się uśmiechnąłem.
-Jeszcze śpisz ?!
Pokiwałem głową a dziewczyna chwyciła pierwszą lepszą poduszkę i podeszła do mnie. Zamachnęła się i uderzyła mnie nią w twarz. Zaśmiałem się i odłożyłem telefon, Mellow fuknęła na co ja znów się zaśmiałem. Usiadłem opatulony kołdrą i patrzyłem się na Mellow.
-Czemu nękasz mnie o tej porze ?
Nie otrzymałem odpowiedzi. Żadna nowość, podniosłem się po czym powłóczyłem nogami w stronę szafy. Wziąłem z niej ubrania i spojrzałem się na dziewczynę która była wyraźnie zniecierpliwona.
-Co ?
-Rusz się to się dowiesz.
Przewróciła oczami widząc moje tępo ogarniania się. Po kilkunastu minutach ułożyłem włosy i ostatecznie byłem gotowy.
-Wreszcie.
Niby wymruczała to cicho ale i tak usłyszałem to. Podszedłem do niej i objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy. Jednak ona szybko odsunęła się ode mnie, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.

(Mellow ?)

Od Nathana CD Leyci

- Oczywiście, od lat przygotowywałem się na tę chwilę, kiedy zupełnie spontanicznie dowiaduję się o wylocie na Kanadę – powiedziałem z poważną miną.
- Kocham twoje poczucie humoru. Jedziemy? – odrzekła, na co kiwnąłem głową. Wsiedliśmy do jej samochodu, uparła się, że to ona będzie kierować.
- Masz coś do mnie? – zaśmiałem się pod nosem.
- Do ciebie? Nieee… raczej do twojego stylu bycia – parsknęła.
- Uprzejmie przypominam, że to ty palisz, i to ja zapinałem ci pasy po dyskotece – powiedziałem ze snobistyczną miną. Dziewczyna wywróciła oczami, a ja pogłośniłem radio, fajna muzyka leciała.
- Ścisz, błagam… nienawidzę prowadzić z muzyką!
- A ja z wypadającymi przez okno laskami – spojrzałem na nią z ukosa, ale zrobiłem to, o co ,,błagała”. Na lotnisko nie było daleko, może jakaś godzinka drogi, co szybko nam minęło. Następnie tachanie bagaży (no cóż, raczej Leyci niż moich), czekanie w nieskończoność na samolot, odprawa, wszystkie kontrole… Chwilę nam to zajęło.
W końcu siedzieliśmy w samolocie. Lot miał trwać trzy godziny z hakiem. Miałem nadzieję, że wytrzymam tyle w towarzystwie dziewczyny, która uparła się, żeby siedzieć przy oknie, przez co to ja siedziałem koło staruszki.
- Witamy na pokładzie naszego samolotu. Coś podać? – zapytała z przyklejonym uśmiechem stewardessa.
- Ja poproszę wodę – powiedziała Leyci, ja tylko kiwnąłem głową. Rzadko zdarza mi się latać samolotem, preferuję inne środki lokomocji…
- Coś ty taki blady? – zarechotała Leyci.
- Ja blady? Jestem taki od urodzenia – parsknąłem.
- Bo pomyślę, że boisz się latać – szturchnęła mnie w ramię. Wywróciłem oczami.
- To chyba nie ja – wydąłem policzki.
- Przyznaj się!
- Ty weź się kurde odwal, co? – parsknąłem śmiechem. Nie lubię samolotów, ale na pewno się ich nie boję.
- Nunu! Cykor! – na szczęście nie usłyszałem nic więcej, bo dziewczyna dostała swoją wodę, która ją na chwilę uciszyła. Później wyjąłem słuchawki i włączyłem muzykę. Dziewczyna wyjęła jakąś książkę, i tak mniej więcej zleciała nam cała podróż.
***
Stoimy na lotnisku. Jest jakoś duszno, powietrze jest tu zupełnie inne.
- To, hmm, co teraz? – zapytałem.

<Leyci? Jak tam rodzice? I domek? :D>

Od Steven'a CD Aryi

Powoli robiło się ciemno. Poczułem jak telefon wibruje mi w kieszeni. Wyjąłem go i przeczytałem sms'a. 
- Kto to?- spytała Arya. 
- Dziewczyna- odparłem odpisując Aleksie. 
- Masz dziewczynę?- spojrzała na mnie pytająco Mary.
- Tak, a co ty myślałaś? Ktoś taki jak ja nie może nie mieć dziewczyny- zaśmiałem się- Wszystkie na mnie lecą- dodałem nadal się śmiejąc. 

<Arya? Mary Grace? wena wyczerpana przez nadmiar cd>

Od Melloow CD Benjamina

- Masz łaskotki? - zapytałam.
- Hahah jasne - zarechotał.
- Czekaj, jak ty to robisz? A, już pamiętam - powiedziałam z błyskiem w oku i rzuciłam się na niego. Przez chwilę tarzal się jak ja, ale nie trwało to długo. W końcu był silniejszy... W pewnej chwili leżeliśmy bez ruchu. Odwróciłam się do Benjamina. Zamknął oczy, chyba myślał, że go pocałuję. A ja patrzyłam na niego i nie ruszałam się. Po chwili, chyba zniecierpliwiony chłopak otworzył oczy.
- Ładnie ci w tej koszulce - powiedziałam i wstałam do pozycji siedzącej. Usiadłam po turecku i odgarnęłam włosy. Chłopak przyglądał mi się.
- Tobie też - wymruczał i założył sobie ręce za głowę. Wstałam i podeszłam do stereo.
- To coś działa?
- Hm? Zobacz - odpowiedział. Znalazłam czerwony przycisk i wcisnęłam go. Chyba było automatycznie ustawione, bo ryknęło jakimś popem. Wyregulowałam dźwięk i zaczęłam lekko podrygiwać. Benjamin włączył laptopa i położył go sobie na kolanach. Wywróciłam oczami dookoła i klapnęłam obok niego. - Co tam masz? - zaglądnęłam mu przez ramię.
- Facebook - powiedział i przeglądał stronę. Nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk nowej wiadomości. ,,Co tam? ;*" - odczytałam.
- Kto to? - zmrużyłam oczy.
- Taka jedna...
- Doprawdy?
- Nie chcę się odczepić - wyszczerzył zęby.
- Każdy tak mówi. Usuń ją - warknęłam.
- To kuzynka - szepnął, a ja objęłam go ramionami.
- I całe szczęście - mruknęłam z uśmiechem. Kiedy chciał mnie pocałować, wyrwałam mu laptopa z kolan i wylogowałam go.
- Teraz moja kolej.
- Oh, no wiesz - udał obrażonego. Migiem byłam na swoim koncie. Miałam cztery nowe wiadomości od znajomych. - Ty sobie pisać możesz, co? - wydął policzki Ben. ,,Poznałaś jakiegoś przystojniaczka?” – tak mniej więcej wyglądały wiadomości od moich koleżanek. Czemu one są takie dziecinne?! Czemu ja w ogóle z nimi piszę?! Włączyłam jakiś program do robienia zdjęć, i znienacka pstryknęłam nam fotkę.
- No co ty no robisz no?! – zaczął się oburzać Benjamin. – Potem to to będzie na fejsie ani mrugnę!
- Mówisz bardzo nieskładnie, kocurze – prychnęłam, po czym wysłałam zdjęcie wszystkim natarczywcom. Już miałam wyłączyć laptop, kiedy dostałam jeszcze jedną wiadomość. Od Christophera Jonesa… muszę w końcu wyłączyć dostawanie wiadomości od nieznajomych.
- Hej, zaczekaj! To nie jest ten kolo ze stołówki? – zapytał Ben zabierając mi myszkę. Kliknął na zdjęcie chłopaka.
- Hm, możliwe – przyglądnęłam się fotografii.
- Co ten idiota do ciebie napisał, hmmm – chciał kliknąć na wiadomość, ale mu nie dałam.
- Zostaw, nic ważnego – wylogowałam się.
- Doprawdy? – uniósł brwi.
- Nie chce się odczepić… - zaparodiowałam go.
- Ale kuzynem raczej nie jest – zmarszczył czoło.
- Ojj przestań – musnęłam dłonią jego policzek. – Mam ciebie, ja na razie czuję się zaspokojona – parsknęłam, a chłopak cmoknął mnie w usta.
- I oby tak zostało – dodał z uśmieszkiem. Zerknęłam na zegarek, było już grubo po 21, więc postanowiłam się zbierać.
- Tą noc chcę chyba przespać we własnym łóżku, i ten, do jutra – rzuciłam w drzwiach i poszłam do pokoju. Jutro rzeczywiście będziemy mieli ciężki dzień, więc wolałam się wyspać. W pokoju nie było żywej duszy, więc położyłam się do łóżka, i jeszcze raz zerknęłam na facebook’a.

<Benjamin? Zero weny, pięć opowiadań do dokończenia ;o>

niedziela, 1 marca 2015

Od Liona c.d: Melloow

Impreza rozkręciła się w mgnieniu oka, nie trzeba było wiele by towarzystwo zaczęło się bujać. Większość zaproszonych gości już przybyła jednak Mellow nigdzie nie widziałem. Cóż może nie ma zamiaru skorzystać z zaproszenia. Czekałem jakieś kilka minut a po niej ani śladu. Koniec tego, podszedłem do barku i walnąłem sobie drinka. Podeszła do mnie najpierw jedna laska, tsaaaa najodważniejsza na pierwszy ogień... zaraz za nią nie wiadomo skąd zleciały się kolejne. Mieszanina ich słodkich perfum i wysokie dziewczęce chichoty przyprawiały mnie o mdłości jednak udawałem zainteresowanie ich osobami.
Szukałem jakiejś sposobności by wyrwać się z ich łap. Nie lubiłem kiedy laski latały za chłopakiem, bo to przecież jego kwestia. Wszystkie dziewczyny, o które musiałem się nieźle nastarać były o wiele lepsze niż te na zawołanie... Każdy wie że upolowana zdobycz smakuje lepiej.
Impreza trwała, a mi w pewnej chwili zdawało się, iż spostrzegłem Mell, zmierzającą w stronę barku.
Chwila, chwila... nic mi się nie zdaje to przecież ona. Momentalnie na mojej buzi zagościł typowy dla mnie sarkastyczny uśmieszek tym razem był on jednak przepełniony satysfakcją.
- Sora-  mruknąłem do tych co zebrały się obok mnie. - Przyszedł mój gość, muszę się nim zająć.
Powiedziałam zadowolony i niczym pantera podszedłem do dziewczyny. Kątem oka widziałem zazdrosne spojrzenia tamtych przylep, że poleciałem za nią, a ona nie musiała nawet kiwnąć pałacem. 
Po wypiciu drinka odwróciła się, a ja specjalnie stanąłem tak by niemalże na mnie wpadła.
- No proszę, któż to tu się zjawił.
- Ja, nie widać ? - posłała mi jeden z tych kobiecych uśmieszków.
- Widać, widać... - moje oczy nie spuszczały jej że wroku ani na chwilkę. - Pięknie wyglądasz - wymruczałem.
- Dziękuję. -westchnęła i odwróciła sie ponownie do barku zamawiając jeszcze jednego shota.
- Czemu przyszłaś?  - stanąłem obok niej, nadal patrząc jej głęboko w oczy.
- Jeżeli myślisz, że zrobiłam to dla Ciebie to jesteś w olbrzymim błędzie. - odparła.
- Hmmm... lubię laski z pazurkiem.  Pij to szybciej.
Melloow w odpowiedzi uniosła brew i wyzerowała kielicha na jeden raz.
- Skoro już tu jesteś to może zaszczycisz mnie tańcem ?
- Hmmm... no dobra niech Ci będzie, ale nie przyzwyczajaj się, błaźnie.
Nie odpowiedziałem tylko pociągnąłem ją na parkiet. Kiedy skończył się któryś już z kolei szybki utwór DJ zapodał coś wolniejszego, żeby wszyscy mogli choć chwilkę ochłonąć. Nie ukrywam było mi to jak najbardziej na rękę.
Jako że stałem za nią położyłem dłonie na jej biodrach, a nos wsadziłem w jej aksamitne włosy, które delikatnie ale i przyjemnie pachniały. Moje źrenice się zmniejszyły, a oddech momentalnie przyspieszył...Zaczęliśmy delikatnie poruszać się w rytm muzyki.
- Jesteś tak cholernie seksowna-wymruczałem jej do uszka, a nosem delikatnie musnąłem jej policzek.
Ludzie w około wówczas dla mnie nie istnieli, skupiłem swoją uwagę tylko na tej księżniczce, która na jebanego nie farta miała już swojego rycerza... Cóż zobaczymy, czasami spryt błazna może więcej niż siła tego w blaszaku. Bardzo dobrze, że go tu nie było, tylko zepsułby imprezę, a już napewno pokrzyżował moje plany...

<Melloow?  Wybacz za długość, nawet nie wiem ile ma, bo pisze z telefonu ._. >

Od Leyci - C.D Nathan'a

Uśmiechnełąm się pod nosem i pomaszerowałam do pokoju. Byłam dzisiaj strasznie zmęczona nie wiem dlaczego..Założyłam słuchawki na uszy i wsłuchałam się w muzykę, po chwili weszłam na czat i napisałam na czacie do Nathan`a
 - Naprawdę się zgodzisz ze mną pojechać na ten bal? - po chwili dostałam odpowiedź
 - Mogę to zrobić, ale pamiętaj że będziesz moją dłużniczką - zaśmiaąłm się czytając to.
 - No dobra... Dzięki, moja mam się na pewno ucieszy że przyjadę na ten bal, tylko jest on w ten weekend
 - A jak tam pojedziemy?
 - Polecimy samolotem, mam bilety, były opłacone już wcześniej.
 - Okej, skoro dzisiaj jest czwartek to już jutro jedziemy?
 - Tak...
 - Fajnie że tak szybko mówisz
 - Oj Nathan nie marudź, wieczorem o osiemnastej mamy samolot, dyrekcja wie już o wyjeździe
 - Czyli już wcześniej to zaplanowałaś?
 - Nie zaplanowałam, po prostu wiedziałam że ulegniesz mojemu urokowi osobistemu - znów się śmiałam
 - Jasne, jasne
 - Do jutr ide spać bo konam
 - Biedna Leyci :p
 - Nie śmiej się ze mnie..
 - Hah pa.
Wyłączyłam laptopa i zasnełam. Nazajutrz trening przebiegł wyśmienicie, szybko zleciał dzień. Przed siedmnastą zabrałam swoją torbę, którą wczoraj spakowałam i ruszyłam na parking na który miał czekać Nathan
 - No mój chłopaku - zaśmiałam się - Gotowy?

Nathan?

Od Aryi CD Mary Grace

Lively oddalała się a właściwie po chwili nie było jej już właściwie widać. Wzruszyłam ramionami po czym zakłusowałam a potem ściskając mocniej boki Septuma zmusiłam go do galopu. Wałach zagalopował i nawet trochę przyśpieszył. Obok galopował koń Stev'a. Po krótkim czasie byłam pod akademią. Zatrzymałam Septuma i zsiadłam z niego. Poluzowałam koniom popręgi po czym zaprowadziłam je do stajni. Już od progu do uszu docierały śmiechy i głosy Mary oraz Steven'a. Uśmiechnęłam się kiedy dziewczyna wypadła z boksu Lively. Po chwili wyszedł z niego Stev od razu podszedł do mnie i chwycił wodze swojego konia.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi po czym zaprowadziłam Septuma do boksu. Oporządziłam go, zaniosłam sprzęt do siodlarni po czym wróciłam do wałacha. Po chwili przy wejściu do boksu stała Mary Grace i Steven.
-Idziesz z nami do KFC ?
-Nie dzięki. Mary daj znać jak już wrócisz.
Rzuciłam za nią, obróciła się i posłała mi szeroki uśmiech.
~*~
Wróciłam do pokoju około 18:00, po drodze nie spotkałam Mary ani Stev'a. Przebrałam się po czym narzuciłam na siebie płaszcz. Zawołałam Baron'a któremu przypięłam smycz i wyszłam. Pies szedł przy nodze i rozglądał się po korytarzu. Jeden z nauczycieli uśmiechnął się na widok psa a kiedy wyciągnął do niego rękę ten przysunął się bliżej mojej nogi. Futro na grzbiecie Baron'a zjerzyły się a on sam zaczął powarkiwać. Zganiłam psa i przeprosiłam nauczyciela, jak twierdził nic się nie stało i nie ma za co przepraszać. Przy wyjściu natknęłam się na Mary i jej towarzysza. Uśmiechnęłam się do nich.
-Idziecie ze mną i z Baron'em ?
-W sumie czemu nie.

(Mary ? Stev ?)

Od Alexandra CD Leny

- No przecież widzę, coś się musiało stać. - kontynuowała.
- No bo... widzisz... ja...
- No wyduś to z siebie.
- Mam kłopoty z dużą ilością przedmiotów. Okropnie się opuściłem w nauce... - powiedziałem ze wstydem.
- Ale... czemu nie chcesz żebym szybciej wracała? - pytała Lena.
- No bo widzisz... Mi nawet trochę pasowało że nie chodzisz do szkoły, bo mogłem być tu z tobą a nie w szkole, bo... - zająknąłem się.
- Bo co? - dopytywała się.
- Po prostu boję się kłopotów w szkole...

<Lena? Tak, wiem że krótkie>

Od Mary Grace CD Aryi

Spojrzałam niepewnie na Ayre.Podjechałyśmy bliżej krzaków.Zeszłyśmy z koni.Podałam dziewczynie wodze Lili i sama odsunęłam krzaki.Ujrzałam obcą grupkę ludzi oraz przywiązanego do drzewa konia.Wyglądał znajomo.
-To przecież koń kogoś z akademii-rzekłam do Ayry głośno
Zdanie było takie głośne , że ludzie odwrócili się w stronę krzaków w których się chowałyśmy.
-O k*rwa-dosiadłyśmy koni i gdy już miałyśmy odjeżdżać zza zarośli wyszedł chłopak z koniem.
-Czekajcie!-krzyknął w naszą stronę-Wy jesteście z akademii..
Spojrzałam na Ayre
-Wróżbita Maciej!-zaśmiałam się jak debilka patrząc cały czas na dziewczynę.
-Nie-odrzekł dosiadając konia-Jestem Stev, a to Peleus
-Zostaniesz Maciej-Ayra zaczęła się ryć jak po*ebana
Stev zaśmiał się
-Czego szukacie w tej części lasu?-zapytał
-Byłyśmy na grzybach-rzekłam
W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać.
-Miło było poznać,ale musimy już wracać-podziałała dziewczyna i zawróciła Septuma
-Jadę z wami-odrzekł i ruszył pierwszy
Spojrzałam zdziwiona na Ayre.
-Nie rozumiem po co chce z nami jechać na te grzyby...XD
Przez połowę drogi chłopak opowiadał o tym jak on kocha żelki i bułki.Co chwilę patrzyłam na moją przyjaciółkę i strzelałam facepalm.Ryłyśmy się z niego ostro.Jechałyśmy z Ayrą obok siebie.Nagle on wjechał pomiędzy Lively i Spetuma i zaczął nas dźgać.
-Przestań-zaczełam bić go
-Ej ty lepiej na nią uważaj bo ona jest jakaś psychiczna-Stev zwrócił się do Ayry
-Nawet nie wiesz jak mamy na imię-odparła-Ja jestem Ayra,a to Mary Grace
-Miło poznać Raya i Grace Mary-zaczął się śmiać
Chłopak rył mi banie ostro lecz było dzięki temu bardzo bekowo.Został nam jeszcze kawałek do akademii.
-Mam pomysł!-odparł głośno-Zatrzymajcie się
Zatrzymaliśmy konie.
-Masz-przekazał swoje wodze Ayrze
Sam przesiadł się do mnie.Znów zdziwiona spojrzałam na dziewczynę.
-Teraz pokaż na co stać twojego szporta-klepnął mnie po barkach
-Napewno?-zapytałam nerwowo iż nie wiedziałam co wymyślił.
-Tak, galopuj!-krzyknął
Zakłusowałam,a potem do galopu.Lila znów pokazywała bestie w galopie.Rozpędzała się.
-Puść wodze !-próbował mi je zabrać
-Co??!-odpowiedziałam wystraszona iż wiedziałam, że wtedy stracę całkowitą kontrolę nad Lively.
-Dawaj!-jedną ręką ścisnął moje biodro,a drugą wyrywał mi wodze.

<Stev?> <Ayra?> Lekki brak weny ;-;