Jadąc do akademii, James - mój znajomy, niemiłosiernie się wlókł przyklejony do kierownicy z nosem na przedniej szybie. Dojeżdżając na miejsce, zjechaliśmy na żwirowy parking, na całe szczęście nie było dużo aut.
Sięgnęłam do tyłu samochodu po moją niedużą walizkę, a następnie wyszłam i podeszłam do tylnych drzwi samochodu, aby wypuścić Lee. (mojego psa). A następnie pożegnałam się z James'em.
Ruszyłam ku kutej bramie Akademii Diamond, mojej nowej świątyni wiedzy. Haha, zabawne.
***
Po rozpakowaniu rzeczy itp, itd, postanowiłam pozwiedzać tę jakże wielką akademie. Wędrując i błądząc po korytarzach natrafiłam na chłopaka, który był niczego sobie.
(Carl? xd)
sobota, 16 stycznia 2016
Od Ivy cd Steven
-To nie jest takie proste -westchnęłam i spuściłam wzrok. -Poza tym samotność nie jest taka zła.
-Poważnie? Nie potrzebujesz kontaktu z innymi ludźmi? -podniósł jedną brew do góry. Skinęłam głową.
-Całe dnie spędzam na uczeniu się albo czytaniu. Oglądam też filmy, seriale, rysuję. Więc nie odczuwam jakoś tego braku kontaktu z ludźmi -wzruszyłam ramionami.
-Okej… Zdradzisz mi co spowodowało, że jesteś taka zamknięta w sobie?
-Nie -powiedziałam stanowczo. Nie znam go jeszcze za dobrze. Co jeśli rozpowiedziałby to wszystkim uczniom? Byłabym skończona.
-Uh, wybacz. Porozmawiajmy o czymś innym -uśmiechnął się. -Jak ci się podoba szkoła?
-Jest… niezła -cały czas patrzyłam na swoje buty. Po prostu nie chciałam patrzeć mu prosto w oczy.
<Steven?>
-Poważnie? Nie potrzebujesz kontaktu z innymi ludźmi? -podniósł jedną brew do góry. Skinęłam głową.
-Całe dnie spędzam na uczeniu się albo czytaniu. Oglądam też filmy, seriale, rysuję. Więc nie odczuwam jakoś tego braku kontaktu z ludźmi -wzruszyłam ramionami.
-Okej… Zdradzisz mi co spowodowało, że jesteś taka zamknięta w sobie?
-Nie -powiedziałam stanowczo. Nie znam go jeszcze za dobrze. Co jeśli rozpowiedziałby to wszystkim uczniom? Byłabym skończona.
-Uh, wybacz. Porozmawiajmy o czymś innym -uśmiechnął się. -Jak ci się podoba szkoła?
-Jest… niezła -cały czas patrzyłam na swoje buty. Po prostu nie chciałam patrzeć mu prosto w oczy.
<Steven?>
Od Aleksy do Steven'a
Minęło dość sporo czasu, odkąd nie rozmawiałam ze Stev’em.
No i nawet nie miałam na to ochoty. Chyba ten rozdział już zamknięty pozostał.
Może warto wrócić do rodzinnego miasta, bądź wyjechać w jeszcze nowsze miejsce?
Druga opcja brzmiała lepiej. Nie chciałam pozostawać tu dość długo, ale no, nim
coś wykombinuje to trochę potrwa. Wszystkie potrzebne mi rzeczy spakowałam.
Tylko pozostawiłam parę bluzek, bluz, spodni i oczywiście dużą część bielizny.
Reszta była wpakowana do torby. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni. Dość szybko
odnajduję numer Jacob’a, z którym już zdążyłam wszystko ustalić. Przyjedzie za
kilka dni, w końcu ma tutaj znajomości, ale zgodził się na zamieszkanie w
Meksyku. Kiedy kończę rozmowę, odkładam telefon i wychodzę z pokoju. Szybko
schodzę schodami na dół akademii, ubieram buty i kurtkę, po czym wychodzę z
budynku. Żwawym krokiem idę do stajni. Eden już wystawił głowę ze swojego
boksu, na co się cicho zaśmiałam. Idę do siodlarni, zgarniam lonżę i kantar,
który zakładam na głowę swojego wierzchowca, szybko wyprowadzam go z boksu i
prowadzę do parkuru zamkniętego. Ogier cały czas swoją głową mnie pchał, aż w
końcu go zaczęłam głaskać, na co zarżał, znając życie radośnie…
Lonżowałam Eden’a, do momentu kiedy przyszedł Stev.
Niepewnie na niego spojrzałam, ale już po chwili zignorowałam jego osobę.
Patrzyłam jak ogier robi kółka wokół przeszkód i przechodzi przez nie. W pewnym
momencie zwalił jedną przeszkodę. Szybko skróciłam lonżę, zbliżając się do
wierzchowca. Pogłaskałam jego głowę i zabrałam się za ustawianie belki na
miejsce. Jednak nie miałam jak, gdyż ogier wierzgał. Wyprostowałam się i
odwróciłam. Steven szedł w moim kierunku, najwyraźniej chciał ustawić belkę.
Odeszłam dość duży kawałek od niego, tym samym lekko szarpiąc lonżę aby ogier
się ruszył. Mężczyzna szybko się uporał z tym ustawianiem belki na miejsce, ale
nie odszedł, dalej stał.
- Możesz już iść. – powiedziałam, ale on nic.
Mruknęłam pod nosem i powtórzyłam to co mówiłam do niego
wcześniej, ale on nic.
- Coś chcesz? – spytałam w końcu.
Steven? Pożegnanie ostateczne? :v
Od Steven'a CD Ivy
- Jaa...- zaśmiałem się krótko- No cóż. Pochodzę ze stanu Arizona z miasta Phoenix. Moja matka jest fryzjerką, a ojciec uczy jeździć. Ostatecznie wyszło tak że czasami zaplotę jakiejś dziewczynie z akademii warkocze. Ze względu iż zdarza mi się poeksperymentować na grzywie i ogonie Pelego, jestem niekiedy nazywany "szalonym fryzjerem". W weekendy jeżdżę do miasta moim quadem popracować trochę w zakładzie. To tak w wielkim skrócie- wyszczerzyłem się.
- Czyli co do tego się nie myliłam...- powiedziała nieco ciszej.
- Jesteś przeraźliwie nieśmiała- stwierdziłem.
- Już ci mówiłam. Ktoś mnie kiedyś skrzywdził. To dlatego- spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem.
- To jest jakiś powód, ale bycie samotnym to straszna nudaaa- jęknąłem- Powinnaś postarać się być chociaż odrobinę bardziej otwarta na świat. Podchodź do niego z dystansem- szturchnąłem ją lekko łokciem.
<Ivy?>
- Czyli co do tego się nie myliłam...- powiedziała nieco ciszej.
- Jesteś przeraźliwie nieśmiała- stwierdziłem.
- Już ci mówiłam. Ktoś mnie kiedyś skrzywdził. To dlatego- spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem.
- To jest jakiś powód, ale bycie samotnym to straszna nudaaa- jęknąłem- Powinnaś postarać się być chociaż odrobinę bardziej otwarta na świat. Podchodź do niego z dystansem- szturchnąłem ją lekko łokciem.
<Ivy?>
Od Carl'a - c.d Ivy
Nie wiem kiedy, ale usnąłem… Jednakże gdy się obudziłem, nie
było jej – w sensie tej nowej. Przewróciłem oczami i spoglądam na osobę na
której dalej leżałem. No tak, Luiza była w tej fazie oglądania seriali.
Zaśmiałem się i podniosłem swoje ciało. Rozglądam się, nikogo nie było, poza
naszą dwójką. Spoglądam jeszcze raz na blondynkę, lekko ją szturcham, aż w
końcu na mnie spogląda. Jednak szybko
znowu powraca wzrokiem do telewizora. Przewracam oczami i idę do
schodów, po których wchodzę i szybko znajduję się na górnym piętrze. Kieruję
się do swojego pokoju…
~
Kolejny dzień. Kiedy tylko znajduję się na dole, już po
śniadaniu, w miarę ogarnięty… Niestety minęła mnie pielęgniarka. Od razu
zaczepiając.
- Carl, zgadza się? – zwróciła się w moją stronę. – Mam do
Ciebie sprawę…
Przewracam oczami, chcąc już odejść. Kobieta się na to nie
zgodziła, bo już przeszła do sedna rzeczy.
- Ivy nie będzie chodziła na lekcje, jest chora. Mógłbyś się
poświęcić i jej przynosić te notatki?
- Po pierwsze, kto to jest ta cała Ivy? A dwa, sam mam
zaległości i ich nie nadrabiam, ale już mogę to robić. – mruczę niechętnie pod
nosem.
- Ivy to dziewczyna, która jest ta co się zbytnio nie
udziela…
Już wiedziałem o kogo chodzi. Jednak czemu to ja miałem
przynosić jej lekcje? Dobra nie będę się wtrącać w to wszystko. Będę już
łaskawy i to zrobię. Pozostawiam kobietę i udzielam się jednej z sal lekcyjnych.
Ivy? ;-;
Od Ivy - c.d Carl'a
Obudziłam się kilka godzin później. Na dworze zrobiło się już ciemno. Cholernie bolała mnie głowa. Ogólnie czułam się tragicznie. Spacer w deszczu nie był dobrym pomysłem. Westchnęłam. Udało mi się podnieść z sofy. Jakim cudem w ogóle się na niej znalazłam? Ruszyłam w stronę gabinetu pielęgniarki. Może ma jakieś leki. Czułam, że jestem rozpalona. Zapukałam do drzwi.
-Jak się cieszę, że panią widzę -westchnęłam z ulgą.
-Co się stało kwiatuszku? -uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Chyba się przeziębiłam -mruknęłam. Kobieta podeszła do mnie i dotknęła dłonią mojego czoła.
-Nie nazwałabym tego tylko przeziębieniem. Siadaj -wskazała na krzesło. -Jak to się stało? Przecież rano jeszcze byłaś u mnie po witaminy i wszystko było dobrze -opowiedziałam jej dokładnie co się stało. Czułam, że to była jedyna osoba tutaj, z którą mogę normalnie porozmawiać. -Więc dla tego jesteś przemoczona -westchnęła. -Będziesz musiała trochę poleżeć w łóżku i odpocząć -pogłaskała mnie po głowie.
-Dobrze -kobieta dała mi kilka opakowań leków.
-Bierz je rano i wieczorem. Jutro do ciebie przyjdę i załatwię kogoś żeby przyniósł ci notatki -uśmiechnęła się.
-Dziękuję pani -odwzajemniłam go.
-A teraz uciekaj do łóżka.
-Czuję się jak dziecko -zaśmiałam się cicho.
-Śpij dobrze -wróciła do pisania jakiś papierów. Ja natomiast poszłam do pokoju, umyłam się szybko, wzięłam leki i wskoczyłam do łóżka.
*Narrator*
Pielęgniarka wyszła ze swojego gabinetu zamykając za sobą drzwi na klucz. Idąc przez korytarz minęła się z brązowookim.
-Carl, zgadza się? -odwróciła się w jego stronę. -Mam do ciebie sprawę…
<Carl?>
-Jak się cieszę, że panią widzę -westchnęłam z ulgą.
-Co się stało kwiatuszku? -uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Chyba się przeziębiłam -mruknęłam. Kobieta podeszła do mnie i dotknęła dłonią mojego czoła.
-Nie nazwałabym tego tylko przeziębieniem. Siadaj -wskazała na krzesło. -Jak to się stało? Przecież rano jeszcze byłaś u mnie po witaminy i wszystko było dobrze -opowiedziałam jej dokładnie co się stało. Czułam, że to była jedyna osoba tutaj, z którą mogę normalnie porozmawiać. -Więc dla tego jesteś przemoczona -westchnęła. -Będziesz musiała trochę poleżeć w łóżku i odpocząć -pogłaskała mnie po głowie.
-Dobrze -kobieta dała mi kilka opakowań leków.
-Bierz je rano i wieczorem. Jutro do ciebie przyjdę i załatwię kogoś żeby przyniósł ci notatki -uśmiechnęła się.
-Dziękuję pani -odwzajemniłam go.
-A teraz uciekaj do łóżka.
-Czuję się jak dziecko -zaśmiałam się cicho.
-Śpij dobrze -wróciła do pisania jakiś papierów. Ja natomiast poszłam do pokoju, umyłam się szybko, wzięłam leki i wskoczyłam do łóżka.
*Narrator*
Pielęgniarka wyszła ze swojego gabinetu zamykając za sobą drzwi na klucz. Idąc przez korytarz minęła się z brązowookim.
-Carl, zgadza się? -odwróciła się w jego stronę. -Mam do ciebie sprawę…
<Carl?>
piątek, 15 stycznia 2016
Od Ivy cd Steven
Szliśmy dróżką prowadzącą wzdłuż lasu.
-Więc Ivy… Opowiesz mi coś o sobie? -westchnęłam głośno.
-Ja… Pochodzę z Alaski jednak wychowałam się w Teksasie. Dokładnie San Diego. Jestem antyspołeczną samotniczką, która boi się ludzi -skarciłam się w myślach.
-Dlaczego? -a to ciekawska bestyjka.
-Po prostu… Kiedyś ktoś bardzo mnie skrzywdził. Nie chcę o tym rozmawiać… -spuściłam wzrok. -Może ty powiesz mi coś więcej o sobie? Wydajesz się być naprawdę ciekawą osobą -jakoś udało mi się do niego uśmiechnąć.
<Steven?>
-Więc Ivy… Opowiesz mi coś o sobie? -westchnęłam głośno.
-Ja… Pochodzę z Alaski jednak wychowałam się w Teksasie. Dokładnie San Diego. Jestem antyspołeczną samotniczką, która boi się ludzi -skarciłam się w myślach.
-Dlaczego? -a to ciekawska bestyjka.
-Po prostu… Kiedyś ktoś bardzo mnie skrzywdził. Nie chcę o tym rozmawiać… -spuściłam wzrok. -Może ty powiesz mi coś więcej o sobie? Wydajesz się być naprawdę ciekawą osobą -jakoś udało mi się do niego uśmiechnąć.
<Steven?>
Od Steven'a CD Ivy
- No to postanowione. Tylko wypuszczę Pelego na padok i możemy ruszać- wyszczerzyłem się i czym prędzej go rozsiodłałem- Tylko mi nie uciekaj!
Wróciłem po jakichś dwudziestu minutach. Ogier trochę się zarzucał łbem, ale się udało. Gdy wróciłem, Ivy siedziałam tam gdzie ją zostawiłem.
- Idziemy?- spytałem pełen pozytywnej energii.
Dziewczyna trochę niepewnie przytaknęła głową i zeskoczyła z płotu.
<Ivy?>
Wróciłem po jakichś dwudziestu minutach. Ogier trochę się zarzucał łbem, ale się udało. Gdy wróciłem, Ivy siedziałam tam gdzie ją zostawiłem.
- Idziemy?- spytałem pełen pozytywnej energii.
Dziewczyna trochę niepewnie przytaknęła głową i zeskoczyła z płotu.
<Ivy?>
Od Ivy cd Steven
Przyznaję. Od kilkunastu minut go obserwowałam. Nie miałam nic do roboty więc przyszłam. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważy. Nadzieja matką głupich.
-Więc jednak przyszłaś? -uśmiechnął się do mnie.
-Taak… Chwilowa przerwa od wpajania sobie wiedzy -uśmiechnęłam się nieznacznie. Muszę przyznać, że chłopak wydawał się być bardzo miły. Chciałabym poznać go lepiej jednak trochę się boję.
-To jak? Zdecydowałaś się na przejażdżkę? -podszedł do płotu, na którym siedziałam.
-Co powiesz na spacer? -choIera! Dlaczego to powiedziałam. Nie chcę iść. Znaczy się chciałabym go lepiej poznać ale… Sama już nie wiem.
<Stev?>
-Więc jednak przyszłaś? -uśmiechnął się do mnie.
-Taak… Chwilowa przerwa od wpajania sobie wiedzy -uśmiechnęłam się nieznacznie. Muszę przyznać, że chłopak wydawał się być bardzo miły. Chciałabym poznać go lepiej jednak trochę się boję.
-To jak? Zdecydowałaś się na przejażdżkę? -podszedł do płotu, na którym siedziałam.
-Co powiesz na spacer? -choIera! Dlaczego to powiedziałam. Nie chcę iść. Znaczy się chciałabym go lepiej poznać ale… Sama już nie wiem.
<Stev?>
Od Steven'a CD Ivy
- Uh, no cóż... W takim razie gdybyś zmieniła zdanie spotkasz mnie na czworoboku- powiedziałem i złapałem ogiera za uzdę.
Moje usta wygięły się w podkówkę i wróciłem z nim do stajni. Musiałem go osiodłać, co po jakiejś godzinie mi się udało, a może i dłużej. Wyczyszczenie takiego słonia zajmuje dłużej niż u normalnego konia. Gdy skończyłem te wszystkie nieco męczące czynności, wsiadłem niego i ruszyłem na czworobok. Oczywiście w ramach rozgrzewki była lonża. Za każdym razem gdy przyspieszał, pod wpływem jego kroków ziemia trochę się trzęsła. A gdy zaczął galopować to już w ogóle. Pół godziny starczyło. Potem zabrałem się za chód boczny czy jak to się tam nazywało. No nie wiem. Zawsze ciężko wchodziły mi do głowy te wszystkie nazwy. A może by tak spróbować zaprząc go do bryczki czy coś w tym stylu? Właściwie to koń pociągowy i dla niego bardziej normalne jest to niż ćwiczenie ujeżdżania. Mniejsza. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Kilka metrów dalej stała Ivy.
<Ivy?>
Moje usta wygięły się w podkówkę i wróciłem z nim do stajni. Musiałem go osiodłać, co po jakiejś godzinie mi się udało, a może i dłużej. Wyczyszczenie takiego słonia zajmuje dłużej niż u normalnego konia. Gdy skończyłem te wszystkie nieco męczące czynności, wsiadłem niego i ruszyłem na czworobok. Oczywiście w ramach rozgrzewki była lonża. Za każdym razem gdy przyspieszał, pod wpływem jego kroków ziemia trochę się trzęsła. A gdy zaczął galopować to już w ogóle. Pół godziny starczyło. Potem zabrałem się za chód boczny czy jak to się tam nazywało. No nie wiem. Zawsze ciężko wchodziły mi do głowy te wszystkie nazwy. A może by tak spróbować zaprząc go do bryczki czy coś w tym stylu? Właściwie to koń pociągowy i dla niego bardziej normalne jest to niż ćwiczenie ujeżdżania. Mniejsza. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Kilka metrów dalej stała Ivy.
<Ivy?>
Od Ivy cd Steven
-Uwaga Pele leci -dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi. Ogromny (w porównaniu do mnie) ogier szedł prosto na mnie. Spanikowałam i po prostu stałam. Nie wiedziałam co zrobić. Stanął przede mną.
-Co jest kolego? -mruknęłam. Zadarłam głowę do góry, żeby przyjrzeć się jego łbu.
-Wybacz za niego. Nie potrafię mu się przeciwstawić -a więc ten koń należał do niego. -Wyspałaś się? -uśmiechnął się do mnie. W odpowiedzi tylko skinęłam głową. -Jesteś strasznie małomówna -westchnął. Wybacz mi ale to nie moja wina, że nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi… -Może dasz się wyciągnąć na przejażdżkę? -uśmiechnął się. Wyglądał naprawdę uroczo.
-Nie mogę. Muszę… Muszę się uczyć -skłamałam.
<Steven?>
-Co jest kolego? -mruknęłam. Zadarłam głowę do góry, żeby przyjrzeć się jego łbu.
-Wybacz za niego. Nie potrafię mu się przeciwstawić -a więc ten koń należał do niego. -Wyspałaś się? -uśmiechnął się do mnie. W odpowiedzi tylko skinęłam głową. -Jesteś strasznie małomówna -westchnął. Wybacz mi ale to nie moja wina, że nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi… -Może dasz się wyciągnąć na przejażdżkę? -uśmiechnął się. Wyglądał naprawdę uroczo.
-Nie mogę. Muszę… Muszę się uczyć -skłamałam.
<Steven?>
Od Steven'a CD Ivy
Dopiero po kilku minutach dialogu, który okazał się monologiem, skapnąłem się, że dziewczyna śpi. Postanowiłem już jej nie przeszkadzać i wrócić do Peleusa. Ivy spotkałem dopiero około 15. Spała jakieś trzy godziny. Wyprowadzałem właśnie mojego "malucha" na krótki spacer, kiedy zauważyłem ją stojącą przy ogrodzeniu i głaskającą swojego konia. Również shire. Pele zastrzygł uszami i ruszył w stronę Ivy. Oczywiście nie miałem nic do gadania.
- Uwaga Pele leci- ostrzegłem.
Jeszcze by tego brakowało żeby ją staranował.
<Ivy?>
- Uwaga Pele leci- ostrzegłem.
Jeszcze by tego brakowało żeby ją staranował.
<Ivy?>
Od Ivy cd Steven
-Wiesz… znam ten ból -uśmiechnęłam się nieznacznie. -Quinn czasami potrafi być straszna -ziewnęłam. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Odwróciłam wzrok.
-Jestem Steven -pielęgniarka skończyła go opatrywać.
-Ivy -mruknęłam ledwo słyszalnie.
-Skończone. Możesz już wracać na lekcje.
-Może mógłbym tu jeszcze z panią posiedzieć? Do końca lekcji i tak zostało kilka minut -kobieta wstała.
-Dobrze. Nic mi tu nie zepsujcie -westchnęła i wyszła. Steven mówił coś do mnie jednak ja już spałam.
<Steven?>
-Jestem Steven -pielęgniarka skończyła go opatrywać.
-Ivy -mruknęłam ledwo słyszalnie.
-Skończone. Możesz już wracać na lekcje.
-Może mógłbym tu jeszcze z panią posiedzieć? Do końca lekcji i tak zostało kilka minut -kobieta wstała.
-Dobrze. Nic mi tu nie zepsujcie -westchnęła i wyszła. Steven mówił coś do mnie jednak ja już spałam.
<Steven?>
Od Steven'a CD Ivy
Spojrzałem na dziewczynę, która położyła się na łóżko jakieś trzy metry za mną. Spojrzałem na nią, odwracając trochę głowę. - Nie sądzę, żeby te łóżko było wygodne- uśmiechnąłem się.
- Lepsze to niż zasnąć na stojąco- burknęła i odwróciła się do mnie plecami.
- Co ty w ogóle zrobiłeś?- spytała pielęgniarka.
- Ah, długa historia. Peleus popchnął mnie trochę na płot, z którego wystawał gwóźdź. No i bum. A wie pani doskonale, że z Shire nie ma się nic do gadania- stwierdziłem.
- Shire?- dziewczyna o imieniu Ivy odwróciła trochę głowę w naszą stronę.
- Tak. Chyba jako jedyny mam tutaj takiego ziemniaka- zaśmiałem się i po chwili syknąłem chwytając za ramię, które pielęgniarka kończyła opatrywać.
<Ivy?>
- Lepsze to niż zasnąć na stojąco- burknęła i odwróciła się do mnie plecami.
- Co ty w ogóle zrobiłeś?- spytała pielęgniarka.
- Ah, długa historia. Peleus popchnął mnie trochę na płot, z którego wystawał gwóźdź. No i bum. A wie pani doskonale, że z Shire nie ma się nic do gadania- stwierdziłem.
- Shire?- dziewczyna o imieniu Ivy odwróciła trochę głowę w naszą stronę.
- Tak. Chyba jako jedyny mam tutaj takiego ziemniaka- zaśmiałem się i po chwili syknąłem chwytając za ramię, które pielęgniarka kończyła opatrywać.
<Ivy?>
Od Ivy cd Steven
Lekcja biologii. Niby ciekawa jednak jakoś za tym nie przepadam. Siedziałam w ławce i próbowałam skupić się na tym co mówi nauczycielka. Niespecjalnie mi to wychodziło. Czułam, że robię się senna. Powieki powoli stawały się coraz cięższe jednak jeszcze nie zasypiałam. Zebrałam swoje rzeczy i po prostu wyszłam z sali. Wszyscy nauczyciele wiedzą o mojej przypadłości więc nie muszę im się tłumaczyć. Powoli szłam w stronę mojego pokoju. Miałam dość spory kawałek do przejścia. Postanowiłam pójść do pielęgniarki. Na pewno pozwoli mi się u siebie przespać. Zapukałam do drzwi.
-Dzień dooobry -ziewnęłam. W pomieszczeniu siedział jeszcze jakiś chłopak. Kobieta opatrywała mu ranę na ręce. Zignorowałam go. -Może mi pani pożyczyć na kilka godzin to pięknie wyglądające łóżko? -znowu ziewnęłam.
-Jasne. Śpij dobrze Ivy -uśmiechnęła się i wróciła do opatrywania rany nieznajomego.
<Steven? c:>
-Dzień dooobry -ziewnęłam. W pomieszczeniu siedział jeszcze jakiś chłopak. Kobieta opatrywała mu ranę na ręce. Zignorowałam go. -Może mi pani pożyczyć na kilka godzin to pięknie wyglądające łóżko? -znowu ziewnęłam.
-Jasne. Śpij dobrze Ivy -uśmiechnęła się i wróciła do opatrywania rany nieznajomego.
<Steven? c:>
Od Carl'a - c.d Luizy
Spojrzałem na nią. Ja chce spaaaać, nie chce nigdzie
jeździć. Czy tak trudno otrzymać spokojny sen? No, ale dobra. Niech jej już
będzie. Szybko podniosłem się z łóżka. Złapałem jej dłoń, tak aby wstała, co
robi natychmiast. Ciągnę ją ku drzwiom.
- Miasto? – zaproponowałem.
Blondynka chętnie kiwa głową. Miejmy nadzieję, że to miejsce
jej się spodoba. Chociaż nie wiem jak to z kobietami. Jak to się mówiło… Raz
chce, raz nie… Nie, nie tak… A! Kobieta zmienną jest. Śmieję się cicho i na nią
spoglądam. Niepewnie patrzy na mnie, po czym opuszcza wzrok na ziemię.
Zatrzymałem się, tym samym na mnie wpadła. Nie będę jej ciągle ciągnąć za sobą…
Powiedziałem aby wskoczyła mi na plecy, co robi dość niepewnie. Szybkim tempem
znajduje się na dole, z blondyną na plecach, do których przywarła. Hm… Od kogo
by tu pożyczyć auto? No i akurat szedł George. Uśmiecham się. Podchodzę do
niego i pytam czy by mógł nas zawieźć do miasta, na co się zgadza. Dziewczyna
zeskoczyła mi z pleców i pobiegła… Nawet nie wiem gdzie.
Luiza? ;x
Od Carl'a - c.d Ivy
Blondyna zignorowała mnie, tym samym wymijając moją osobę.
Wzruszyłem ramionami. Co ja? Opiekunka? Mam lecieć za nią? No chyba nie. Wyszła
z akademika, a ja ponownie zasiadłem w moim ulubionym miejscu – na kanapie, w
salonie, przed telewizorem. Zgarniam pilota, który trzymała jakaś niewiasta, a
dokładniej Luiza. Śmieje się z niej i wygodnie się rozkładam na miękkiej
kanapie. Opieram się o znajomą i przymrużam oczy. Mam nadzieję, że mnie nie
pogryzie. Na tą myśl zaczynam się śmiać w środku i spoglądam na blondynkę,
która wpatruje się w wielki ekran telewizora, co chwile zmieniałem kanały,
szukając czegoś ciekawego, a jednocześnie pożytecznego.
~
W końcu prawie usypiam, a do akademii ktoś wszedł, tym samym
upadając. No i sam huk mnie wybudził z tego transu zasypiania. Zerwałem się z
kanapy i spoglądam na schody, leżała tam nowa osoba, właściwie to ta, co mnie
wyminęła. Podchodzę do niej. Ma oczy zamknięte. Zasnęła? Dziwna jest. Uh…
Wzdycham i podnoszę ją, tym samym przenosząc ją na drugą kanapę. Delikatnie ją
położyłem, po czym ponownie kładę się koło Luizy i spoglądam na śpiącą osobę.
Ivy?
wtorek, 12 stycznia 2016
Od Luizy - c.d Carl'a
- Chcesz iść się przejść, przejechać na naszych czterokopytnych przyjaciołach? - spytałam niepewnie. - Albo się chociaż przejść...
Carl pokręcił głową i ukrył twarz w poduszce.
- No proszę... - niemal szepnęłam.
- A nie możemy jutro? - skierował twarz w moją stronę.
Spojrzałam na niego błagalnie, choć i tak czułam, że się nie zgodzi.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie po czym na okno.
-Hmm... No... Może... Gdyby pogoda nam sprzyjała. - uśmiechnął się z satysfakcją.
Cudnie.
-W takim razie może gdzieś pojedziemy?
(Carl?)
Carl pokręcił głową i ukrył twarz w poduszce.
- No proszę... - niemal szepnęłam.
- A nie możemy jutro? - skierował twarz w moją stronę.
Spojrzałam na niego błagalnie, choć i tak czułam, że się nie zgodzi.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie po czym na okno.
-Hmm... No... Może... Gdyby pogoda nam sprzyjała. - uśmiechnął się z satysfakcją.
Cudnie.
-W takim razie może gdzieś pojedziemy?
(Carl?)
Od Ivy - c.d Carl'a
Pokręciłam głową. Udało mi się go wyminąć. Wybiegłam z akademika i skierowałam się w tylko i wyłącznie mi znanym kierunku. Padał deszcz. Jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Było trochę chłodno. Zignorowałam to. Chcę chwili spokoju, samotności… Szłam przed siebie. Tak po prostu.
Te wszystkie wspomnienia znowu wracają. Wyglądam jak ofiara losu. I tak nie obchodzi mnie zdanie innych. Nie potrzebuję nikogo. Idąc tak przed siebie zrobiłam się senna. To kiepski moment na spanie. Czułam, że zaraz padnę na ziemię więc zawróciłam w stronę szkoły. Mam nadzieję, że uda mi się tam dojść przed zaśnięciem.
<Takie trochę krótkie :c. Carl?>
Te wszystkie wspomnienia znowu wracają. Wyglądam jak ofiara losu. I tak nie obchodzi mnie zdanie innych. Nie potrzebuję nikogo. Idąc tak przed siebie zrobiłam się senna. To kiepski moment na spanie. Czułam, że zaraz padnę na ziemię więc zawróciłam w stronę szkoły. Mam nadzieję, że uda mi się tam dojść przed zaśnięciem.
<Takie trochę krótkie :c. Carl?>
Od Carl'a - c.d Ivy
Dziewczyna chyba nie miała ochoty na dłuższe rozmowy. Poszła
jak najszybciej w jakimś kierunku. Jednak zignorowałem ją i poszedłem do
swojego pokoju. Zgarnąłem czyste bokserki, jak i pierwszy lepszy, luźny
T-shirt. Idę do łazienki, która była wolna. Szybko przechodzę przez proces
odświeżenia, wycieram ciało, włosy i zakładam czyste ciuchy, które
przygotowałem. Śmieję się nerwowo, patrząc w lustro i lustrując samego siebie.
Dłonią przejeżdżam po mokrych włosach, które lekko rozczochruję, aby lepszy był
efekt. Szybko ogarniam ten cały syf tutaj, który stworzyłem ja sam, a gdy się z
tym uporałem – wracam do swojego pokoju, który był pusty. Żaden z moich
współlokatorów nie raczył chyba przyjść. No cóż, bywa. Podchodzę do drzwi, przy
których znajduje się włącznik, jak i jednocześnie wyłącznik, światła. Szybko
zgasiłem jedną największą kulę, która daje tutaj jasność. Wracam do swojego
łóżka, na które się rzucam. Zręcznie się owijam kołdrą, tak, że wylądowałem na
materacu, pod ciepłym puchem, jakim jest „okrycie”. No i szybko usypiam…
~
Budzę się z rana, przez szmery i jakieś mamroty. Pewnie
współlokatorzy. Ciężko wzdycham, wiedziałem, że już nie zasnę. No to… Co mi
pozostało jak wstanie? Nic. Szybko otwieram oczy i wyskakuje spod ciepła, jakie
daje kołdra. Spoglądam na zegar cyfrowy, który oczywiście jest na szafce
nocnej. Śmieje się widząc, że jest godzina 10:29, no to czas się ogarnąć.
Dość szybko się ubrałem. Poszedłem na śniadanie, no i co?
Nic szczególnego do jedzenia nie mieli, a raczej co lubiłem, jak zwykle. Zjadłem
to niechętnie, ale już zjadłem. Już godzina 11:00, zegar w stołówce na coś się
przydał. Odnoszę talerz i szybko wychodzę, idąc do salonu, gdzie usiadłem na
kanapie i włączyłem telewizję.
~
Po godzinie dwunastej pewna dziewczyna wybiegła ze stołówki.
Wstałem z kanapy. Idę spojrzeć kto to jest, chciałbym wiedzieć. Ta sama
blondyna, wczoraj na mnie wpadła. Dzisiaj biegła nie patrząc nigdzie.
Najwyraźniej miała obraz zamazany czy coś… Wpadła na mnie. Niepewnie odbiegła
do tyłu. Jednak ją zatrzymałem.
- Coś się stało? – spytałem, choć nawet mnie to nie
zainteresowało, ale wiedziałem, że powinienem być dobry na taką sytuację, jak
zwykle wtedy jestem tym bardziej „dobrym” niż „ostrzejszym”.
Ivy? :v
Od Ivy - c.d Carl'a
Szybkim krokiem popędziłam w stronę biblioteki. Nie wiem kto to był. Nie obchodziło mnie to. Może i wyglądał na miłego… Nie Ivy! Pozory mylą! Pamiętaj o tym! Nie daj się oszukać! Karcąc się w myślach doszłam do celu mojej krótkiej wędrówki. Przeszukiwałam półki w poszukiwaniu książek, których potrzebuję. Kilka minut później położyłam na jednym ze stołów masę potrzebnych mi materiałów. Usiadłam wygodnie na krześle i zabrałam się za czytanie. Nawet nie spostrzegłam się kiedy zasnęłam z głową w książkach.
Obudziłam się po 12. Na szczęście był weekend więc nie musiałam martwić się zajęciami. Odłożyłam książki na miejsce i wróciłam do siebie. Ogarnęłam się szybko, ubrałam mój ulubiony, kilka rozmiarów za duży czarny sweter i przetarte, dziurawe dżinsy. Zeszłam do stołówki na spóźnione śniadanie. Kiedy siedziałam przy stole zajadając się moimi płatkami podeszła do mnie szkolna pedagog.
-Ivy mogłabyś później do mnie przyjść? Mam do ciebie kilka spraw -uśmiechnęła się.
-Nie chcę już więcej o tym rozmawiać -mruknęłam.
-Ivy proszę… Chcę ci pomóc. Słyszałam, że nie utrzymujesz kontaktu z innymi uczniami… -wstałam.
-Pani nie rozumie? To jest zbyt trudne. To boli na samą myśl o tym wszystkim. Została pani kiedyś zniszczona psychicznie i fizycznie przez osobę, której pani ufała?! -uniosłam się. -To po prostu… Ja już nie chcę… Nie chcę nikomu zaufać... -załkałam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Ona nie zdaje sobie sprawy co przeżyłam… Najzwyczajniej wybiegłam z pomieszczenia. Po prostu uciekłam.
<Carl?>
Obudziłam się po 12. Na szczęście był weekend więc nie musiałam martwić się zajęciami. Odłożyłam książki na miejsce i wróciłam do siebie. Ogarnęłam się szybko, ubrałam mój ulubiony, kilka rozmiarów za duży czarny sweter i przetarte, dziurawe dżinsy. Zeszłam do stołówki na spóźnione śniadanie. Kiedy siedziałam przy stole zajadając się moimi płatkami podeszła do mnie szkolna pedagog.
-Ivy mogłabyś później do mnie przyjść? Mam do ciebie kilka spraw -uśmiechnęła się.
-Nie chcę już więcej o tym rozmawiać -mruknęłam.
-Ivy proszę… Chcę ci pomóc. Słyszałam, że nie utrzymujesz kontaktu z innymi uczniami… -wstałam.
-Pani nie rozumie? To jest zbyt trudne. To boli na samą myśl o tym wszystkim. Została pani kiedyś zniszczona psychicznie i fizycznie przez osobę, której pani ufała?! -uniosłam się. -To po prostu… Ja już nie chcę… Nie chcę nikomu zaufać... -załkałam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Ona nie zdaje sobie sprawy co przeżyłam… Najzwyczajniej wybiegłam z pomieszczenia. Po prostu uciekłam.
<Carl?>
Od Carl'a - c.d Ivy
Wracam już z kolejnej domówki, dzisiaj nie mogłem już pić, w
końcu trzeba trochę przystopować. Choć ciecz, która drażniła moje gardło,
dawała mi możliwość zabawy jeszcze większej niż zwykle, tym razem trzeba było
się ogarnąć. Kroczę korytarzem, z głową w chmurach, gdzie wciąż rozmyślam o alkoholu.
Jednak tą czynność, jaką jest myślenie o tej cieczy, została natychmiastowo
przerwana. Spoglądam na dół, gdzie już znajdowała się dziewczyna, niższa ode
mnie. Była to blondynka, jakiej nie znałem.
- P-przepraszam… - powiedziała cicho, że prawie iż tego
niedosłyszałem.
Nie unosi głowy, nie spogląda na mnie, tylko zbiera parę
kartek, które jej wypadły. Uśmiecham się i przykucam tuż obok niej. Pomagam
nieznajomej. Kiedy szybko pozbierałem, oddałem to co należało do niej.
Niepewnie unosi głowę i kiwa nią w geście podziękowania. Zdążyłem się przyjrzeć
jej oczom, które były koloru niebieskiego, jakby takie nieobecne, puste…
Podnoszę się i patrzę na nią jeszcze chwilę, kiedy wyciągam w jej stronę rękę.
Jednak ona nie korzysta z pomocy, sama wstaje, a ja się tylko na nią patrzę.
Nie była chyba towarzyska, takie miałem wrażenie, ale nigdy nie wiadomo.
Ivy? C:
Od Ivy
Leżałam na łóżku w swoim pokoju. Moje współlokatorki gdzieś wywiało więc miałam szansę pouczyć się w spokoju. Nie mam nic przeciwko nim jednak ciężko jest mi się skupić na nauce kiedy ktoś siedzi obok.
Przeglądałam notatki z historii. Przepisywałam je jeszcze raz jednak troszeczkę je skracałam. W podręczniku natrafiłam na zdjęcie obrazu z Napoleonem. Dorysowałam mu okulary, imprezową czapeczkę, plastikowy kubek i balony.
-Napoleon Borntoparty -mówiłam pisząc to przy moim dziele. Uśmiechnęłam się sama do siebie. -Ubogie te notatki -westchnęłam. -Trzeba je trochę wzbogacić -wstałam z łóżka, ubrałam sweter i różowe kapcie z mordkami króliczków. Prezent od babci. Nie ma co się rozgadywać. Wyszłam z pokoju biorąc zeszyt i podręcznik ze sobą. Zerknęłam na jedno z okien kiedy przechodziłam korytarzem. Na dworze było już ciemno. Wyciągnęłam telefon. No tak… 22. Całe szczęście, że biblioteka otwarta jest cały czas. Przyznam się. Szłam zamyślona i nie zwracałam uwagi na to co dzieje się wokół mnie. Nad czym tak myślałam? Rzecz jasna nad zakończeniem książki, którą aktualnie czytam. Idąc z głową w chmurach nie zauważyłam chłopaka, który szedł centralnie na mnie. Też najwidoczniej nad czymś myślał, ponieważ wpadliśmy na siebie. Oczywiście ja kurdupel musiałam się przewrócić.
-P-przepraszam -mruknęłam nie podnosząc na niego wzroku.
< Carl? c: >
Przeglądałam notatki z historii. Przepisywałam je jeszcze raz jednak troszeczkę je skracałam. W podręczniku natrafiłam na zdjęcie obrazu z Napoleonem. Dorysowałam mu okulary, imprezową czapeczkę, plastikowy kubek i balony.
-Napoleon Borntoparty -mówiłam pisząc to przy moim dziele. Uśmiechnęłam się sama do siebie. -Ubogie te notatki -westchnęłam. -Trzeba je trochę wzbogacić -wstałam z łóżka, ubrałam sweter i różowe kapcie z mordkami króliczków. Prezent od babci. Nie ma co się rozgadywać. Wyszłam z pokoju biorąc zeszyt i podręcznik ze sobą. Zerknęłam na jedno z okien kiedy przechodziłam korytarzem. Na dworze było już ciemno. Wyciągnęłam telefon. No tak… 22. Całe szczęście, że biblioteka otwarta jest cały czas. Przyznam się. Szłam zamyślona i nie zwracałam uwagi na to co dzieje się wokół mnie. Nad czym tak myślałam? Rzecz jasna nad zakończeniem książki, którą aktualnie czytam. Idąc z głową w chmurach nie zauważyłam chłopaka, który szedł centralnie na mnie. Też najwidoczniej nad czymś myślał, ponieważ wpadliśmy na siebie. Oczywiście ja kurdupel musiałam się przewrócić.
-P-przepraszam -mruknęłam nie podnosząc na niego wzroku.
< Carl? c: >
poniedziałek, 11 stycznia 2016
OD Levi'ego C.D. Alaski
Chwyciłem Alaskę za rękę i zacząłem prowadzić ją za teren szkoły.
-To gdzie idziemy ?
-Tajemnica.
-Ale...
Przyciągnąłem ją do siebie, jedną rękę objąłem ją w taki przybliżając ją bardziej do siebie zaś drugą chwyciłem ją za podbródek i stanowczo pocałowałem ją. Stanowczość przerodziła się w namiętność. Dziewczyna wplotła dłoń w moje włosy po czym odchyliła moją głowę w tył.
-Al, nie zapędzasz się.
Wymruczałem i odsunąłem ją od siebie, pocałowałem ją po czym znów prowadziłem poza akademię. Po jakiś 15 minutach szliśmy objęci przez las.
-Nie masz nic przeciwko takim spacerom prawda ?
Pocałowałem ją w czubek głowy. Skinęła głową, uśmiechnąłem się lekko patrząc przed siebie.
-Levi...
Alaska zatrzymała się i chciała coś z siebie wykrztusić ale nie dawała rady, patrzyłem się na nią wyczekująco jednak ona wciąż nic nie mówiła.
(Alaska ? Trochu brak pomysłow)
-To gdzie idziemy ?
-Tajemnica.
-Ale...
Przyciągnąłem ją do siebie, jedną rękę objąłem ją w taki przybliżając ją bardziej do siebie zaś drugą chwyciłem ją za podbródek i stanowczo pocałowałem ją. Stanowczość przerodziła się w namiętność. Dziewczyna wplotła dłoń w moje włosy po czym odchyliła moją głowę w tył.
-Al, nie zapędzasz się.
Wymruczałem i odsunąłem ją od siebie, pocałowałem ją po czym znów prowadziłem poza akademię. Po jakiś 15 minutach szliśmy objęci przez las.
-Nie masz nic przeciwko takim spacerom prawda ?
Pocałowałem ją w czubek głowy. Skinęła głową, uśmiechnąłem się lekko patrząc przed siebie.
-Levi...
Alaska zatrzymała się i chciała coś z siebie wykrztusić ale nie dawała rady, patrzyłem się na nią wyczekująco jednak ona wciąż nic nie mówiła.
(Alaska ? Trochu brak pomysłow)
~Ivy Decker i Quinn
Subskrybuj:
Posty (Atom)