sobota, 21 lutego 2015
Od Leny C.D. Alexandra
-Hej Kocie.-Szepnęłam i rozciągnęłam się.
-Cześć. Wiesz wyglądasz tak słodko jak śpisz.-Powiedział i pokazał mi zdjęcia na telefonie.
-Wariat.-Westchnęłam, a na moje usta wstąpił szeroki uśmiech.
Alex
Od Leyci - C.D Nathan'a
Mój bohater, urotował moje fajki, zaśmiałąm się sama do siebie, spojrzał na mnie unosząc brew
- Sory, czasem rozmawiam z moimi myślami - uśmiechnełam się sztucznie - A no i... przepraszam - mruknełam najciszej jak się dało
- Że co powiedziałaś? - chyba lubił się droczyć
- Przepraszam - powiedziałam głośno - Czasem zachowuje się nie tak jak się to innym podoba, i dziękuję, że przyprowadziłeś Lidera i nie musiałam wracać pieszo - jeszcze coś, hmmm - A no i najważniejsze, mój bohaterze, dziękuję za moje fajki - pomachałam paczką, chłopak się uśmiechnął. Wypiłam sok i dokończyłam kanapkę - Chyba lubisz jak kobiety ci dziękują, co?
- No nie powiem, że mi się nie podoba - znów się usmiechnął, wstałam i odwróciłam się. Byłam trochę zawiedziona, że Lider tak się płoszył ostatnio, przez tego dęba, kolano strasznie mnie bolało. Wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i wyciągnełam fajkę z paczki od Nathan`a, były wilgotne, no cóż trudno, kończyły się więc będę musiała znaleźć kogoś kto mnie podrzuci do miasta. Poszłam pod prysznic. Położyłam się i zasełam.
Obudziłam się o jednastej, chole.ra, trening był na dziewiatą. Tym razem się nie spóźniłam, tym razem nie przyszłam wcale. Brawo Leyci, trzeba zacząć nastawiać budzik. Ubrłam ciepły sweter z napisem "Fuc.k you" i wyszłam do stajni, trzeba będzie sobie zrobić samemu trening. Gdy tylko weszłam jakaś dziewczyna z mojej grupy mnie zaczepiła, spojrzałam na nią z góry
- Jakiś chłopak od rana cię szuka
- Mnie? - zdziwiłam się - Kto?
- Nie wiem, nie przedstawił się, ame mówił że to pilne - zasmiałąm się, kto to mógł być, przeszłam kilka boksów i wtedy wiedziałam kim jest owy ktoś. Stał przy siodlarni tyłem do mnie i pytał się kogoś o coś, a raczej o kogoś. Blond włosy, postawne ciało, ten styl ubierania. Travis. Boże co on tu robił, stałam jak kamień. Ostatnie spotkanie z nim skończyło się dla mnie szpitalem. Odwrócił się i zobaczył mnie, szybko wskoczyłam do pustego boksu po prawej, może nie zauważył gdzie weszłam? Boże, tylko nie on. Ręce mi się trzesły, przylgnełam do ściany boksu.
- Leyci? - usłyszałam donośny głos, boże to Nathan, idż sobie, ale on stał i patrzał się przez drzwi boksu na mnie, jak się chowam, na jego twarzy pojawił się szeroki usmiech,
- Idź z tąd - syknełam lecz mój głos się łamał, nie wiedziałam co zrobić, i wtedy drzwi boksu trzasneły i wszedł Travis, na lewym policzku miał długą bliznę, podszedł do mnie i wymierzył mi policzek, siła tego udarzenia sprawiła że upadłam na siano, łzy napłyneły mi do oczu, kolejny raz dostałam od niego w twarz, czułam pulsujący, piekący ból, i czułam jak puchnie mi skóra pod okiem
- Myślałaś że jak wyjedziesz do jakieś pie***** to mi uciekniesz - zaśmiał się i wtedy nieoczekiwanie leżał na ziemi, boże to Nathan, uderzył go
- Nathan nie rób tego - błagałam - Zostaw go, nic mi nie zrobi - taaa, tak sobie wmawiałam.
Nathan? Co zrobisz? xd
Od Nathan'a CD Leyci
- Poczekaj - rzuciłem cicho i wyjąłem na stół papierosy. Dziewczyna schyliła się po pety i usiadła na miejscu. Widać, że dawno się ogarnęła, bo nie było po niej widać śladów upadku.
<Leyci? Jakieś aluzje? ^^>
Od Melloow CD Benjamina
- Sukienka jest śliczna, ale kurw... - powstrzymałam się od przekleństwa. Podczas gdy Ben uważnie mi się przyglądał, podciągnęłam sobie górę sukienki. - Wyglądam jak dziwka z tym biustonoszem - jęknęłam idąc w stronę chłopaka.
- Nie przesadzaj, kotku. Wyglądasz bardzo pociągająco - zaśmiał się Ben. Spojrzałam na niego naburmuszona. Pokramarzyliśmy jeszcze trochę i powoli zeszliśmy na dół. Czekała na nas już tam większa, roześmiana połowa towarzystwa. Druga, upita leżała gdzie popadnie. Mimo to, alkohol dalej lał się strumieniami. Wzięłam sobie malutki kieliszek limonkowego drinka. Upiłam łyk napoju i lekko trzymałam go w dłoni. Był mocny, nie dziwię się tym upitym na umór ludziom. Poczułam jak Ben obejmuje mnie w pasie. Lekko wymsknelam się spod jego ręki. Spojrzał na mnie, ale uśmiechnęłam się tylko arogancko.
- Panie i panowie! - ogłosił Ned i zaklaskał w dłonie. - Co powiecie na butelkę?! - krzyknął, na co odpowiedziały mu wiwatujące głosy. Wywrócilam oczami, co nie uszło uwadze Benjamina.
- Oh, nie irytuj się - roześmiał się, a ja prychnelam.
- Rozbierana czy całowana?! - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Sam się rozbieraj - mruknęćam. Nie ściągnę nawet wsuwki z włosów!
- Całowana! - krzyknął ktoś.
- Okej, zróbcie kółko! - krzyknął jeszcze Ned i usiedliśmy w kółku. Gospodarz imprezy pierwszy puścił pustą butelkę po piwie.
Minęła mnie o włos... I wylądowała na wprost Bena. Towarzystwo ryknęło śmiechem. Ned i Ben zmarszczyli się zgodnie i wykrzywili. Ja też parsknęłam z uśmiechem. Chłopak zmierzył mnie złowrogim spojrzeniem i zbliżył się do Neda. Cmoknęli się szybko w usta, ku uciesze zgromadzonych. Potem kręcił Benjamin. Dziubek butelki nakierował... ta samą laskę, którą przedstawił mi Benjamin przed klubem jakiś tydzień temu. Miała imię na E... Eli... Ele.. Dziewczyna tego, no... Kumpla Bena. I tym razem wyglądała tandetnie. Roześmiała się ohydnie i nachylili się nad sobą. Moje brwi miały w tej chwili nieodparta pokusę, żeby się zmarszczyc, a usta wykrzywić, ale zamiast tego upiłam łyk drinka i spod przymrużonych rzęs patrzyłam jak się całują. Próbowałam okazać choć trochę empatii, ale po prostu nie umiałam. Jestem wredna, i tyle. Grający cieszyli się i przyglądali mojej reakcji. Nie dam wam, małpy satysfakcji! Co z tego, że całował ja za długo, zbyt namiętnie i zbyt łatwo?! Poruszałam nóżką kieliszka. Rozpromieniony Benjamin w końcu usiadł. Kiedy dziewczyna kręciła, zetknął na mnie.
- Dobrze całujesz, wiesz? - syknęłam w jego stronę.
- Wywnioskowałaś to na podstawie obserwacji? - zapytał przekornie. W tym czasie dziewczyna zdążyła zakręcić butelką i pocałować się z Nedem. Znowu on. Zignorowałam jego pytanie i skupiłam się na butelce, którą kręcił chłopak. Zaczęła zwalniać... I... Zaraz się zatrzyma... Jej wylot kierował się prosto na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i odrzuciłam na plecy wystający kosmyk. Ned popatrzył na mnie i szybko się nachylił...
<Benjamin? Zazdrośnicy^^ jak tam przeżycia? ;d>
Od Benjamin'a - C.D Melloow
Z ukrywaną irytacją patrzyłem jak Mellow przysuwa twarz do Ned'a. Ten już po chwili wpił się w jej usta. Mell na chwilę otworzyła oczy i spojrzała się na mnie. Po chwili odsunęła się od Ned'a po czym usiadła obok mnie.
-Ty też dobrze całujesz.
-Z obserwacji ?
Pokręciłem głową po czym z wyraźną zazdrością spojrzałem się na Ned'a który uśmiechał się do Mell.
-Z doświadczenia.
Wymamrotałem, Mellow podniosła brew a potem nachylił się i wyszeptała mi do ucha.
-Pamiętaj, że jeszcze ja cię dzisiaj gdzieś zabieram. Nie spij się.
Uśmiechnąłem do niej a ona zakręciła butelką. Część z nakrętką padła na jakiegoś innego chłopaka. Mell jedynie cmoknęła go w usta a potem obrzuciła go wzrokiem. Po chwili padło na mnie, ten sam chłopak którego Mell cmoknęła. Zrobiłem to samo a potem zakręciłem butelką. Na moje szczęście padło na moją kochaną Mellow. Zaśmiałem się a na to Mell spojrzała się na mnie tym spojrzeniem typu "o co ci chodzi" nachyliłem się nad nią a potem uchwyciłem jej brodę w dwa palce. Musnąłem jej wargi no a potem wpiłem się namiętnie w jej usta. Po chwili odsunąłem się od niej. Szczerze mówiąc od tamtej pory przestałem zwracać na innych, jedynie czułem jak zazdrość rozwala mnie kiedy Mell musiała się pocałować z jakimś chłopakiem.
-Zaraz wrócę.
Wstałem i poszedłem po drinka, od razu zaczęło się "mi też przynieś". Podałem każdemu kto chciał drinka a potem wziąłem wreszcie dla siebie. Usiadłem obok Mell, reszta towarzystwa na chwilę obecną zajmowała się upijaniem. Westchnąłem i spojrzałem się na Mell.
~*~
Właściwie nie wznowiliśmy gry bo towarzystwo ledwo siedziało. Po chwili Ned'a padł na twarz, akurat tym razem dosłownie. Przewróciłem oczyma po czym upiłem drinka.
-Z nim wszystko ok ?
-Ta.
Pomogłem chłopakom położyć go na sofie a potem wróciłem do Mell.
-Słaba ta impreza.
-Może dlatego, że byliśmy na górze.
Mell prychnęła po czym wypiła swojego drinka. Wstała z po czym wzięła swoją kurtkę. No tak, już się nie zabawimy na tej imprezie. Dokończyłem drinka po czym chwyciłem swoją kurtkę. Objąłem Mellow w pasie ona zrobiła to samo. Wyszliśmy z domu Ned'a, odruchowo zaciągnąłem Mell w stronę akademii, ale dziewczyna stanęła, kaszlnęła po czym rzuciła spojrzenie w drugą stronę.
-Przepraszam kotek, zapomniałem.
Przytuliłem go po czym pocałowałem ją w czoło. Mellow chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w tamtą stronę.
-Ymm a dokąd idziemy ?
-Niespodzianka.
Rzuciła przez ramię a potem dalej ciągnęła mnie w tamtą stronę.
(No Mell ? Wiem nie popisałam się no i jest takie pokićkane i w ogóle takie ble)
Od Ayri
-Niby za co miałam ich kochać ? Pozbyli się mnie kiedy zaczęłam im przeszkadzać.
Zaciągnęłam się po czym wypuściłam dym nosem. Angie mówiła coś ale przerywało połączenie a po chwili całkiem zakończyło połączenie. Poirytowana schowałam telefom do kieszeni po czym wypaliłam papierosa. Niedopałek wyrzuciłam przez okno pokoju. Przyjechałam godzinę temu do akademii o której usłyszałam od dyrektorki szkoły z internatem. Póki co poznałam tylko nauczycieli i instruktorów. Uczniowie byli na zajęcia jednak ja nie raczyłam się na nie udać. Usiadłam na parapecie otwartego okna, nie było zimno. Śnieg miejscami się stopił ale mimo to czuło się tą zimową atmosfere. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam paczke papierosów no a niej fajke. Odpaliłam po czym z wypuszcznego dymu zaczęłam robić kułka. No niestety papieros szybko się wypalił. Niedopałek wyrzuciłam przez okno.
-Tu nie wolno palić !
Wyjarzałam przez okno po czym wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nudziłam się. Ale po chwili podszedł do mnie Baron. Stanął na tylnych łapach a przednimi oparł się o parapet. Pogłaskałam go po głowie a potem podrapałam trochę za uchem.
-Idziemy na spacer ?
Na to pytanie Baron zaszczekał po czym z wielkim entuzjazmem pobiegł do drzwi. Zeszłam z parapetu po czym z szafki zabrałam jego smycz i obrożę. Ledwo co otworzyłam drzwi a Baron wybiegł na korytarz, niby dobrze ale po chwili usłyszałam warczenie. Wypadłam z pokoju prosto na tego ktosia.
(Jakiś chłopak ?)
Od Kate - C.D Nathan'a
Spojrzałam na niego.
- Bywa. - odparłam i odłożyłam kubek na stolik.
W pewnym momencie zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który miał w uszach dwa tunele. Wstałam i podeszłam do niego. Nagle za nim zjawiła się czerwonowłosa dziewczyna.
- Gdzieś w pobliżu są jakieś kluby? - spytałam.
- Mhm. - odparł chłopak na co oberwał w głowę najwyraźniej od swojej dziewczyny.
- Jest dość blisko, jeden jest jak się jedzie drogą cały czas prosto i jest tak na poboczu, a drugi jest w mieście w zakamrkach. - odparła dziewczyna.
Podziękowałam i wróciłam na swoje miejsce.
- O co pytałaś? - spytał chłopak.
- O kluby. - odparłam.
Nathan się ożywił i usiadł nieco bliżej mnie.
- I co? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Są dwa... Jeden jak jedziesz tą drogą to na uboczu trochę, a drugi w mieście w zakamarkach. - odpowiedziałam. - A co chcesz jechać?
Chłopak zrobił poważną minę, a po chwili pokiwał głową. Uśmiechnęłam się lekko. Wstałam z kanapy i zaczęłam iść w stronę schodów, jednak poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, przez co uniemożliwił mi iść. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Co? - spytałam.
Nathan nic nie odpowiedział. Jednak po chwili spytał:
- Może byś ze mną pojechała?
- No mogę. - odparłam.
- To może o 20 w salonie się spotkamy? - spytał.
W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Chłopak mnie puścił, wbiegłam po schodach na pierwsze piętro.
*
Siedziałam w pokoju i nudziłam się. Była 18:20 ale jakoś nie wiedziałam co ubrać. W końcu wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam spodenki z wysokim stanem, czarne lity na 11 cm obcasie i jeszcze bluzkę sięgającą do pępka. Poszłam do łazienki się umyć.
Po umyciu się, wytarłam ciało i włosy. Założyłam rzeczy, buty i wysuszyłam włosy. Zrobiłam makijaż, w sumie nie taki jak zwykle tylko nieco mocniejszy. Uśmiechnęłam się i jeszcze rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki. Wzięłam telefon, 19:57, nosz kuźwa. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam po schodach prawie się zabijając. W salonie był już Nathan. I akurat była równo 20, podeszłam do niego.
- Cześć. - powiedziałam.
Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko.
- To jedziemy? - spytał.
Pokiwałam głową. Wyszliśmy z akademii i po chodniku szliśmy w stronę jego auta...
(Nathan? Jakoś tak mało weny :< )
Od Nathan'a - C.D Kate
Czemu nie? – zapytałem patrząc w niebo.
- Też można – pokiwała głową dziewczyna.
- Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, pod nogami piękne błotko…
- Już wolałam śnieg – westchnęła dziewczyna. Zgadzam się z nią. Zima jest nastrojowa. Jedyna taka w całym roku. Słońce jest zawsze, lato czy wiosna jest taka zwykła. A śnieg, biały, zimny śnieg jest tylko kilka razy w roku.
- A ty?
- Co ja? – zdziwiła się.
- Masz zamiar stać tu cały dzień? – uśmiechnąłem się pod nosem.
- Dopóki mam towarzystwo… - uśmiechnęła się.
- …Tyle koni za ogrodzeniem…
- Dokładnie to miałam na myśli – powiedziała cicho, a ja westchnąłem. Poszedłbym na jakąś imprezę. Tutaj faktycznie mogłem tylko podziwiać słoneczko, ptaszki i końskie gówienka na pastwisku.
- Zimno. Idziesz się napić herbaty? – zapytałem ani drgnąwszy.
- Chętnie - powiedziała dziewczyna i odepchnela się od barierki. - Idziesz...?
- Jasne - ja także puściłem ogrodzenie. Tak naprawdę, nie mam zielonego pojęcia czy dają gdzieś tutaj herbatę. Ale skocze do stołówki, to może mi dadzą...
Dziewczyna usiadła w salonie i podwinęła nogi na sofie, a ja poszedłem po napój. Istotnie, za piękny uśmiech dostałem dwa kubki z herbatą, cukier i łyżeczki - wszystko na tacy.
Wziąłem jeden z kubków i upiłem łyk, a potem odstawiłem go spowrotem. Ruszyłem do salonu, w którym już chodził telewizor. Jakieś L jak Love czy coś w tym stylu. Położyłem tackę na stoliku i zapatrzyłem się w ekran. Nie zdążyłem zareagować, kiedy Kate wzięła mój kubek i upiła łyk.
- Ekhm - kaszlnałem. - Już piłem z tego kubka.
<Kate? Takie rozwleczone i nijakie... Nienawidzę opisywać każdej najmniejszej czynności, ale co zrobić żeby zapchać miejsce? xd>
piątek, 20 lutego 2015
Witamy Arya Lovengod, jej wierzchowca Septum'a i jej pupila Baron'a!
Pseudo: Ari
Nazwisko: Lovengod
Wiek: 18 lat
Głos: Lindsey Stirling ft. Lzzy Hale
Charakter: Dziewczyna jest otwarta i żywiołowa. Kocha zabawę do późna w swoim gronie, mimo tego ma trudny charakter. Jest wybredna i często ignoruje innych, nawet tych którzy starają się do niej dotrzeć. Szybko decyduje czy będzie chciała się z kimś zadawać czy też nie. Jak już kogoś dobrze pozna, broni tej osoby nie oczekując niczego w zamian. Usłyszy choć jedno złe słowo na swoją rodzinę, przyjaciół a nawet pasję czy zwierzaki, to po prostu bez kija nie podchodź. Nie interesuje ją kto co o niej myśli, ważne żeby nie krzywidzić jej bliskich. Arya nie nawidzi kiedy ktoś jest nieodpowiedzialny a także natrętny. Po prostu irytuje ją to. Oprócz tego nie toleruje znęcania się na zwierzętami chodźby to mrówka miała być. Może po niej tego nie widać ale jest wrażliwa, znaczy na uczucia innych.
Aparycja: Ari uważa się za wysoką dziewczynę, myśli że to źle. Jednak dziewczyna ma tylko 171 cm wzrostu. Oprócz tego jest szczupła i wysportowana. Włosy Aryi są kruczo czarne no i na dodatek ma ciemno zielone oczy. Dziewczyna nosi okulary typu kujonki nie tylko dlatego, że są "modne" ale także z powodu wady wzroku. Arya ma zwykły piercing uszu ale za to nadrobiła to tatuażami.
Na karku
Na biodrze
Hobby: tatuaż/sztuka tatuażu, malarstwo,
Partner/ka: szuka
Rodzina:
Matka Ginger
Ojciec Patric
Bracia Tate i Ian
Ciekawostki:
Uwielbia: American Horror Story, The Walking Dead i Gra o Tron.
Jest ateistką
Ma uczulenie na nabiał, kakao, orzechy i miód.
Sajmuje się tatuowaniem.
Historia: Arya urodziła się w Nowym Jorku, jej rodzice oraz najstarszy brat pracują w rodzinnej linii hoteli. Oznacza to, że Ari należy do nieco bogatszej rodziny. Od małego plątała się po hotelu po nudnym dniu w szkole. Przeszkadzała gością i rodzicą. Nie mający dla niej czasu rodzice wysłali ją w wieku 11 lat do szkoły z internatem. Znienawidziła ich za to, ale w sumie dzięki im znalazła swoje powołanie/pasję. W owej szkole dyrektorka prowadziła poza szkolne zajęcia z końmi. Arya zapisała się na nie w wieku 14 lat. Wcześniej cały czas zajmowała się malarstwem. Po 2 latach rodzice ściągnęli ją do domu. Była na nich wiecznie wściekła. Do 18 roku życia męczyli ją w różnych hotelach konkurencji. Szykowali ją do prowadzenia domowych hoteli, za nic miała ich wysiłki. Po urodzinach, odebraniu dowodu i w ogóle spakowała walizki i bez słowa wyjechała z psem. Konia kupiła na obrzeżach Miami. Jedyną osobą z rodziny którą nadal kocha i z którą utrzymuje kontakt jest Tate.
Koń: Septum
Pupil: Baron
Pokój nr: 2
Login: Alayna12
Dodatkowe zdjęcia: ---
Imię: Septum
Płeć: wałach
Wiek: 6 lat
Rasa: Kłusak francuski
Budowa: Septum jak każdy kłusak francuski. Ma podobną budowę do anglika. Głowa o prostym profilu z szerokim czołem. Długie uszy i pełne wyrazu oczy.
Usposobienie: Septum jest ufny oraz bardzo żywiołowy. Ma nadmiar energii dlatego często bryka. Nie opiera się poleceniom jeźdźca i nie trzeba z nim walczyć podczas jazdy. Wiadomo, czasem się spłoszy.
Specjalizacja: ujeżdżenie
Inne: Boi się wody, musi przyjmować witaminy na wzmocnienie odporności.
Nr. boksu: 12
Właściciel: Arya Lovengod
Imię: Baron
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Rasa: owczarek niemiecki
Charakter: Baron jest psem nie ufny a czasem nawet agresywnym. Jest tak kiedy ktoś choćby podniesie głos na Ari. Jednak czasem polubi niektórych ludzi, zwłaszcza jeśli Ari z tymi ludźmi przebywa.
Inne: ---
Nr. kojca: mieszka w pokoju z Ari
Właściciel: Arya Lovengod
Login: Alayna12'a
Odchodzi!
czwartek, 19 lutego 2015
Od Alexandra CD Leny
- Gdzie idziesz? - zapytała Lena.
- Będę się już zbierał - powiedziałem.
- Dlaczego?
- Bo... jest ci potrzebny odpoczynek. - odpowiedziałem.
- Zostań jeszcze chwilę, proszę... - powiedziała słabym głosem.
- Dobrze... - powiedziałem. Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę, rozmawiając. Po jakichś 15 minutach, wszedł lekarz.
- Przepraszam, ale muszę zrobić teraz badania pacjentce - powiedział.
- Dobrze. - odpowiedziałem i szepnąłem do Leny:
- Będę jutro, teraz jadę do domu. Pa.
<Lena?>
Od Mary
-Dziękuję William-pożegnałam się z szoferem i wyszłam z auta.
-Dzień dobry-uśmiechnełam się szeroko do Pani Penny i podałam jej ostatnie dokumenty.
-Witaj Mary-odwzajemniła uśmiech-Jak po locie? Wszytsko dobrze? Dzwoniłaś do rodziców?
-Tak-odparłam ze śmiechem(gdyz miałam tak w naturze)-Lively pewnie zaraz rozsadzi przyczepe,nie wylatana dziś jest-zaczełam otwierzać przyczepę.
-Jak chcesz możesz ją wziąść na zamknięty parkur nikogo tam nie będzie do 17:00-uważnie patrzyła jak wyprowadzam klacz z przyczepy.
Ucieszyłam się bardzo.
-To super !-rzekłam-Już zaraz siodłam
-Ktoś zabierze twoje bagaże do pokoju,jakby co wiesz gdzie mnie szukać-kobieta oddaliła się z uśmiechem a samochód odjechał.
Biegiem wyczyściłam Lile oraz osiodłałam.Na hali stał już parkur (80 cm).Na początku wziełam ją na lonżę.Lilka co chwile brykała.
-Lila !-podnosiłam głos dosłownie co kilka sekund
Po 20 minutowej lonży założyłam wypinacze i wsiadłam na klacz.Ładnie kłusowała oraz pokonywała w tym chodzie drągi.Wkońcu zagalopowałyśmy.Na jednym łuku próbowała mi odbić do środka.W tym momencie trzepnełam ją pożądnie batem a ta strasznie mi brykneła.
-Lila !-krzykneła po raz 2-setny
Po kilku kółkach galopu zaczełam najeżdżać na przeszkody.Lively ładnie pracowała przodem i nie wyrywała się.
-Brawo kochanie !-pochwaliłam ją na koniec skoków.
W tym momencie zauważyłam chłopaka który już chyba od dłuższego czasu obserwował moją jazdę.Zdziwiłam się.
-Świetnie jeździsz-podszedł do bandy.
-Heh-zaśmiałam się-Długo tu jesteś?
-No jakoś od początku twojego treningu-również odwzajemnił śmiech.
-Miło mi Mary Grace-podałam mu ręke
-Łukasz
Rozsiodłałam klacz i postanowiłam zabrać ją do stajni.
-Pomóc Ci ?-zapytał chłopak
-Niee..w sumie możesz wziąść siodło-odparłam idąc z koniem w stronę stajni
Weszłam do stajni.Mój "diabeł" odrazu zaciekawił się innymi końmi.Przy myjce stały dwie dziewczyny które czyściły konia.
-To ta Szkotka ?-szepneła jedna do drugiej
Miałam ochote odwrócić się i do nich podejść ale nie chciałam robić awantury już na pierwszym dniu.Wprowadziłam Lilke do boksu i porządnie go zamknełam.W momencie gdy się odwracałm wpadłam na dziewczynę wytrancając jej szczotki z ręki.
-Co ty robisz ?!!-dziewczyna oburzyła się
-Tylko spokojnie Mary-powiedziałam sama do siebie w myślach.
Zaczełam zbierać szczotki i podałam je dziewczynie.
-Bardzo przepraszam,jestem tu nowa ...Mary Grace-rzekłam
-Prim..-odparła cicho-Nic się nie stało..
Obie zaczełyśmy się śmiać.
<Primrose?>
środa, 18 lutego 2015
Witamy Mary Grace Sunfiled i jej wierzchowca Lively Diamond!
Imię: Mary Grace
Pseudo: -
Nazwisko: Sunfiled
Wiek: 17 lat
Głos: Ariana Grande
Charakter: Mary Grace to dość wybuchowowa osoba.Nienawidzi fałszywych ludzi.Gdy ktoś ją chociaż raz okłamie ma ochote go rozerwać.Ma wrodzony talent do nauki.Kocha konie i oddałaby z nie swoje życie.Od tej dobrej strony jest bardzo miła i pomcna.Kocha zawierać przyjaźnie.Umie wysłuchać i doradzić.Nigdy nie zostawia nikogo na pastwe losu.
Aparycja: Jest to dość niska dziewczyna 172 cm wzrostu o pięknych cieno brązowych włosach.Posiada piękne niebieskawe oczy.Ma bardzo delikatną jasną cere.
Hobby: Jazda konna (od 10 lat) Granie na gitarze (3 lata) Siatkówka (1 rok)
Partner/ka: -
Rodzina: Mama-Katherina Tata-Peter Siostry-Juliet oraz Sandy
Ciekawostki: Ma srebrną odznakę jeździecką.Spędza prawie cały czas ze swoim koniem.Pilnie przykłada się do nauki.Uwielbia samotne tereny oraz wysokie parkury (140cm)
Historia: Mary pochodzi z zamożnej rodziny ze Szkocji.Dorastała na Szkockim dworze na kompletnym odludziu.W Szkocji posiada jeszcze 5 innych koni.W wieku 9 lat wystartowała w swoich pierwszych zawodach, a w wieku 15 lat wygrała Mistrzostwa Brytanii.Teraz szykuje się na coś większego
Koń: Lively Diamond
Pupil: -
Pokój nr: 2
Login: Demonaa
Imię: Lively Diamond (Lajwli Djamond)
Płeć: klacz
Wiek: 12 lat
Rasa: Koń pełnej krwi angielskiej
Budowa: Lively jest koniem smukłej budowy.Typowy anglik.170 cm w kłębie.Piękna ciemnogdniada maść.Oraz niesamowita odmiana na pyszczku.
Usposobienie: Nie jest łatwą klaczą do jazdy.Ma swoje "humorki".Wyczuwa emocje jeźdzca.Wysoko skacze jej rekord to 130 cm.Ma takie dni , że lubi zadębować lub fikać baranki.Do boksu wpuszcza tylko zaufane osoby.Potrzebuje dobrego jeźdzca iż ponieważ oże się wyrwać i popędzić pełnym galope nawet ze stępa.Kocha jeść.
Specjalizacja: Skoki.
Inne: W skrócie można na nią mówić Lila.Kiedyś brała udział w crossie.Przyjechała z Holandii.Na początku jeździł na niej tata Mary.Dopiero pod Mary zaczeła skakać parkury.
Nr. boksu:64
Właściciel: Mary Grace Sunfield
wtorek, 17 lutego 2015
Od Leny C.D. Alex'a
Alex
Od Alexandra CD Leny
- Nie wiesz może kiedy wyjdę ze szpitala? - zapytała Lena.
- Jeszcze nic nie mówią, ale twój stan jest... naprawdę dobry - powiedziałem.
- To dobrze - powiedziała. - Możesz mnie tu odwiedzać?
- Pewnie że tak.
- O ile ci to nie sprawia problemu - upewniała się.
- Nie, no co ty - powiedziałem.
<Lena?>
poniedziałek, 16 lutego 2015
Od Benjamina CD Melloow
-Tak w ogóle to mamy zamiar wracać do reszty ?
Spytałam robiąc krok w stronę dziewczyny, przytuliłem ją i cmoknąłem w czubek nosa. Mellow parsknęła śmiechem po czym odrzuciła włosy za ramiona.
-To jak ?
-A po co ?
-Żeby się zabawić.
Powiedziałem jakby to było oczywiste. Chciałem pocałować Mell kiedy rozgległo się pukanie do drzwi. Westchnąłem po czym narzuciłem na siebie koszulę Ned'a. Chciałem podejść do drzwi ale Mellow chwyciła mnie za koszulę i szarpnęła. Obejrzałem się i spojrzałem na nią, położyła palec na ustach a po chwili palcem wskazała abym podszedł. Przewróciłem oczyma i podszedłem do Mell. Nawet nie słychać było moich kroków.
-Wiem, że ktoś tam jest. Ned prosi wszystkich na dół.
Osoba zza drzwi zapukała ostatni raz a potem poszła. Spojrzałem się pytająco na Mell a ona zaprzeczyła głową. Objąłem ją i pocałowałem namiętnie.
-A czemu nie ?
Wymamrotałem ale Mell nie odpowiedziała. Językiem połaskotałem ją w podniebienie na co dziewczyna odsunęła się.
-Nie rób tak.
Burknęła po czym założyła ręce na piersi. Uśmiechnąłem się po czym ująłem jej brodę w dwa palce. Chciałem ją pocałować ale Mell odwracała głowę. Przytuliłem ją tylko a ona uśmiechnęła się.
-Już nie będę.
Wymamrotałem jej do ucha. Znów zacząłem całować jej szyję, czasem ssałem jej skórę nagle Mell ujęła moją twarz i musnęła moje wargi.
-To co teraz ?
Chwyciłem ją za nadgarstki po czym spojrzałem się w jej oczy.
(No Melluś co teraz ? Ps. Przepraszam, że meegaa krótkie ale do tego nie mam weny może z następnym będzie lepiej)
Od Melloow CD Benjamina
- Ona jest rewelacyjna - wydusiłam przez zaciśnięte gardło.
- Też tak uważam - uśmiechnął się szelmowsko. Z włosów kapała mi woda, i ogólnie wyglądałam pewnie jak siapek. Ale makijaż wytrzymał, chociaż tyle.
- Przebierz się w nią - powiedział Ben kiwając głową. Z czupryny kapnęło mu kilka kropli.
- Jestem cała mokra, zniszczę ja - pokręciłam głową.
- Hm, no tak. W łazience Ned powinien trzymać jakieś ręczniki... Chodź za mną - powiedział Benjamin i otworzył drzwi. Ruszyłam za nim.
- Hej, w sumie chodzenie w szpilkach po basenie jest całkiem fajne - parsknęłam.
- Możemy to powtórzyć - odparł z błyskiem w oku.
- Nie ma takiej opcji. Jeszcze raz coś takiego zrobisz, i nie będziesz miał później sukienki... - pogroziłam mu.
- Oh, no dobrze - odwrócił się i pocałował mnie w usta. Potem wręczył mi ręcznik i zostawił mnie w łazience. Sukienka była idealna, no, poza tym, że była trochę za ciasna w biuście... I stanik mi do niej nie pasował, więc wystawał. Chamsko to wyglądało, ale trudno. Swoją mokrą zwinęłam w rulon i zabrałam ze sobą. Rajtuzy miałam całkowicie mokre, ale na szczęście wzięłam drugą parę. Z włosami to już chyba nic nie zrobię... Zwinęłam je szybko w rozklekotanego koczka i spięłam wsuwkami. Poprawiłam usta pomadka i gotowe. Jakoś wyglądam.
Wyszłam z łazienki i teatralnie westchnęłam.
- Pasuje. Szkoda tylko, że wyglądam jakbym miała iść wyrzucić śmieci... I w ogóle z tymi śmieciami zamieszkać - machnęłam ręką.
- Ta sukienka zdecydowanie nie nadaje się na śmietnik - wyszeptał.
- Dziękuję - odpowiedziałam i w ramach podziękowania namiętnie pocałowałam go w usta.
- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał cicho i dotknął mojego ramienia, a mnie przeszedł dreszcz. Było tutaj cicho i spokojnie, szum imprezy nie docierał aż tu.
- Ty też...
- Chodź muszę się przebrać.
- Masz ciuchy? Przemyślałeś to wcześniej? - zmarszczyłam się. Nienawidzę się marszczyć, bo potem mam... zmarszczki?!
- Nie. Wezmę coś od Neda. Nie obrazi się. - wyszczerzył się. Wybrał prawie identyczną do swojej koszulę i już miał ja ubrać, kiedy powstrzymałam go.
- Zostań bez... - powiedziałam po czym dotknęłam jego nagiego torsu.
< Benjamin? Nagi tors ;o>
niedziela, 15 lutego 2015
Od Leny C.D. Alexandra
-Alex..-Szepnęłam cicho, a chłopak złapał mnie za rękę.
-Nic nie mów.-Powiedziała i uśmiechnął się. Przełknęłam gule, którą miałam w gardle.
-Przepraszam.-Szepnęłam trochę głośniej.
-Nie masz...-Zaczął, ale ja mu przerwałam.
-Jest, bardzo cie zraniłam wtedy w pokoju.-Wyszeptałam, a chłopak pokręcił tylko głową.
-Zapomnijmy już o tym.
-Ja... cie..... kocham.-Powiedziałam na tyle głośno, na ile dałam radę.
Alex
Od Alexandra CD Leny
- Po dziewczynie - uśmiechnął się mężczyzna. - Teraz jeszcze tylko jego załatwię. Mówiąc to pociągnął za spust i postrzelił mnie w ramię. Nie było źle, ale aby facet poszedł, przewróciłem się i się nie ruszałem.
- Zrobione - powiedział i odszedł.
Powoli wstałem. Krew kapała powoli z mojego ramienia, ale nie zwracałem na to uwagi. Całą moją uwagę skupiała Lena, nie dająca znaku życia. Obwiązałem sobie ramię bandażem i zadzwoniłem na pogotowie. Po 15 minutach przyjechali. Lekarz przepytał mnie, o wszystkim co tu się stało. Potem westchnął i zabrali ją do szpitala.
- Kur*de! Zostawiła telefon, jeszcze tego brakowało... - powiedziałem do siebie i wróciłem do pokoju. Przez całą noc, nie mogłem zasnąć, myśląc że ona może... umierać. Zadzwonił telefon od lekarza.
- Halo!
- Dzień dobry. Pan Alexander Watson?
- Tak, to ja.
- Pani Lena Santiago jest po operacji. Jest w lepszym stanie i od jutra można będzie ją odwiedzać.
- Dziękuję bardzo.
- Dziękuję, dobranoc.
Ucieszyłem się i od razu zasnąłem. Nazajutrz spakowałem komórkę Leny aby jej podwieźć, przebrałem się i pojechałem do szpitala. Zauważyłem recepcję:
- Dzień dobry, wczoraj przywieziono tu dziewczynę postrzeloną z pistoletu - powiedziałem.
- Lena Santiago?
- Tak, mogę prosić o numer sali? - zapytałem.
- Numer... 17.
- Dziękuję.
Po niedługim czasie znalazłem numer sali. Lena leżała w łóżku.
Po chwili otworzyła oczy.
< Lena? trochę się rozpisałem... xd>
Od Leyci cd Nathan'a
- Nawet nie podzoekujesz? - usłyszałam głos Nathana, zaśmiałam się głośno, zawróciłam i podjechałam do konia Nathana
- To przez ciebie Lider się sploszyl, przez ciebie zniszczyła moje ulubione bryczesy, przez ciebie mój aphon ma zbity ekran,przez ciebie wyglądam teraz tak strasznie, zgubiłam bransoletke od matki, i przez ciebie boli mnie lewa nogą - powiedziałam poważnie
- Gdybyś umiała lepiej trzymać się w siodle nic by się nie stało - na jego twarzy znów wykwitl kpiacy uśmiech. Tak uważasz?Okej, pomyślałam. Uśmiechnęło się tylko i odjechałam mruczac
- Przepraszam Mistrzu że stanęliśmy ci na drodze
Ruszyła galopem chcąc ochłonąć, oczywiście fajki też mi wypadły. Super. Zatrzymała się przy strumieniu. Zsiadłam z lIdera i spojrzała w odbicie stłuczonego telefonu. Włosy potargane i brązowa plama na policzku. O dziwi nic się nie stało z makijażem. Mimo zimy zauważyłam ręce w lodowatej wodzie, co przysporzyło mi dreszczy, i byłam twarz. Od razu lepiej. Oparłam się o drzewo i usiadłam. Materiał bryczesow na lewym kolanie był zdarty i wokół lekko przesiąkniety krwią.
- Gdzie te fajki!? - ryknełam na co Lider spojrzał na mnie jak na idiotke. Chwilę jeszcze siedzialam po czym ruszyliśmy stepem do stajni.
Od Leny C.D. Alex'a
-Alex.-Powiedziałam, a on na mnie spojrzał.
-Zapytam grzecznie. Czego?-Warknął, a ja zawahałam się chwile słysząc jego ton.
-Dziękuje.-Szepnęłam.
-To tyle?-Zapytał, a ja nie odpowiedziałam. Chłopak ominął mnie i ruszył dalej bez słowa.
-Alex.-Powiedziałam, ale on nie zareagował.
-Alex.-Powtórzyłam, a on znowu nie zareagował.
-to co dziś mówiłam było kłamstwem!-Wrzasnęłam, a chłopak zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Zrozum, że ktoś mi grozi, a ja nie chce, żeby coś ci zrobili. Dlatego próbuje odseparować cie ode mnie, żeby nic ci nie zrobili. Za bardzo mi na tobie zależy, żeby pozwolić im cie zabić. Zrozum oni są nie przewidywalni.-Powiedziałam, a Alex zaczął iść w moją stronę. Zauważyłam za nim Derek'a z pistoletem.
-Nie!.-Wrzasnęłam i pobiegłam do Alex'a stanęłam pomiędzy nim, a Derek'iem, kiedy broń wystrzeliła.
Od Benjamina CD Melloow
-Siema.
Rzuciłem grzebiąc w szafie. Z wieszaka ściągnąłem koszulę. Prosta czarna koszula, jeansy i tadam krawat. Zawiązałem go luźno jak to zwykle robiłem. Ubrałem się po czym użyłem wody kolońskiej.
-Wychodzisz gdzieś ?
-Ymm. Będziesz miał pokój tylko dla siebie.
Rzuciłem Nathan'owi chwytając telefon, portfel i kurtkę. Chłopak rzucił mi klucze, uśmiechnąłem się w podzięce po czym wyszedłem.
~*~
Oparłem się o framugę i zagwizdałem na widok Mellow. Od razu zganiła mnie jednym spojrzeniem. Westchnąłem i dokładniej obrzuciłem ją wzrokiem.
-Nie napalaj się.
-Pfff nie jestem takim prostakiem.
Oburzyłem się a Mellow parsknęła śmiechem. Pocałowałem ją w czoło a potem ująłem jej dłoń i poszliśmy do samochodu.
~*~
Rodzice Ned'a wyjechali na urlop więc dom stał pusty. Jego rodzice byli prawnikami czy kimś tego typu. Willa z basenem, mini barem w altance. Żyć nie umierać. Mell podniosła brew tak samo jak podniosły się kąciki jej ust. Weszliśmy do środka, było po piątej i wszyscy już się rozkręcali. Szybko napotkaliśmy Ned'a z jakimś chłopakiem. Przywitali się a potem Ned wypchnął mnie z Mell na taras gdzie wszyscy tańczyli i ogółem bawili się. Dołączyliśmy do grupy osób tańczących. Kręciliśmy się blisko basenu, z informacji Ned'a woda była podgrzewana. Przez myśl przeszło mi wrzucenie do niej Mellow ale powstrzymałem się. Po kilku minutach tańca zaciągnąłem ją do barku. Samoobsługa to jest to. Zrobiłem shot'a dla Mell no i dla siebie. Wypiłem duszkiem tak samo jak Mellow po czym nim zdążyła odłożyć szklankę zaciągnąłem ją pod basen.
-Masz wodoodporny tusz ?
-A co cię to ?
-Nie nic tak o pytam.
Moje oczy przez chwile zatrzymały się na basenie. Mell spięła się i zaczęła wyrywać. Uśmiechnąłem się przebiegle a potem podniosłem ją i wskoczyłem do basenu. Mellow pisnęła a potem zaczęła jderzać mnie pięściami. Chwyciłem ją za nadgarstki i pocałowałem namiętnie. Mell po chwili uległa i odwzajemniła pocałunek.
-Kocham cię.
Wymamrotałem między pocałunkami. Po chwili Mell odsunęła się ode mnie i ochlapała mnie.
~*~
Po wyjściu z basenu zaprowadziłem ją do środka. Opatuliłem ją swoją kurtką. Mell mierzyła mnie wzrokiem i cały czas była spięta.
-Co jest ?
-Jak mogłeś ?!
Puściłem ją kiedy Mell zrzuciła moją kurtkę z ramion. Zakryłem twarz dłonią a potem westchnąłem, Mell przytuliła się do mnie. Objąłem ją, ująłem jej brodę i skierowałem jej twarz w swoją stronę. Musnąłem jej wargi.
-Chodź.
Pociągnąłem ją za sobą na piętro. Wpadłem do jednego z pokoi i zamknąłem drzwi. Objąłem Mellow a potem przybiłem ją do drzwi. Przekręciłem kluczyk i zostawiłem go w zamku.
-Ben...
-Spokojnie, ja się powstrzymuję. Rzuciłem a potem podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej płaskie opakowanie zawiązane wstążką. Wręczyłem to Mell.
-Przemyślałem tą sytuację. Wczoraj byliśmy w tym sklepie odzieżowym. Widziałem to tęskne spojrzenie na jedną sukienkę.
Powiedziałem a Mellow z uśmiechem odwiązała wstążkę.
(Melluś ? I jak prezent ? Trochę mu odwaliło ale cóż...słodziak ?)
Od Alexandra CD Leny
- Dobrze jej tak - uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak nie wiem dlaczego, musiałem ją uratować. Okropny ja. Po zepchnięciu jej ze środka ulicy, ruszyłem dalej przed siebie. Usłyszałem jej szybkie kroki za mną.
- Czego ona znowu chce?
<Lena :( >
Od Nathana CD Leyci
Poszłem czyścić Phoenix'a. Postanowiłem wybrać się w teren, mimo, że nie znam tras. Trudno, będę trzymał się ścieżki. Podobno jest tu gdzieś tor crossowy... A ja mam zamiar go znaleźć. Koń po nocy spędzonej na pastwisku był strasznie upaprany. Jakby pływał w błocie. Nawet ja nie wiem, jak on to robi. Musiałem go wyprowadzić na pole, bo chyba zakurzylibyśmy całą stajnię. I ludzie by się podusili.
Z całym koniem uporałem się w jakieś czterdzieści minut.
- Następnym razem wejdziesz do myjki, i wyjdziesz czyściutki jak łza! I nie będzie zmiłuj, że boisz się węża... - mówiłem na głos. Koń chyba za nic miał moje słowa, bo gdy tylko poszedłem po sprzęt, zdążył upaprać całe nogi... On jest niemożliwy. Szybko założyłem mu siodło i ogłowie. Pora na teren. Wyjechałem wolnym stępem, ale koń rwał się w stronę lasu. Po dziesięciu minutach kazałem mu zaklusować, to popruł jakby chciał już galopować, ale boi się przyspieszyć. W końcu pozwoliłem mu na galop, który miał spokojne tempo. Okolica była przyjemna, trasa dobrze wyznaczona. Zauważyłem skręt z napisem "trasa crosswa - zaawansowani", ale dzisiaj stwierdziłem, że opuszczę mu skoki. Niech tam ma.
Po chwili zauważyłem dziewczynę galopująca na koniu, był to ewidentnie fryz. Prawie ja dogoniłem, ale... Fryz nagle stanął jak wyryty, na co Leyci postanowiła zejść z niego nieco inną drogą niż zazwyczaj - wylatujac przez łeb. Koń, gdy tylko stracił jeźdźca, pogalopował sobie w stronę stajni z powiewajacymi strzemionami i wodzami. Uśmiechnąłem się krzywo i zwolniłem do stępa. Leyci grzebała się właśnie z krzaków. Zmarszczyła brwi, kiedy mnie zobaczyła, ale po chwili jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech.
- No, to teraz chyba będziesz musiał mnie zawieść - powiedziała, a ja przekrzywiłem głowę i odpowiedziałem:
- Nie ma mowy! - po czym spiałem konia i niebotycznie szybim tempem ruszyliśmy w stronę stajni. Usłyszałem jeszcze za sobą wściekłe:
- Cham! - ale nie przejąłem się bardzo. Stąd do stajni nie mogło być więcej niż półtora kilometra... Po kilku minutach byłem w stajni i od razu zabrałem się za szukanie Lidera. Tu leży urwane strzemię... Kilka metrów dalej stał sobie Lider i pił wodę z poidła.
- No kolego... Idziemy - powiedziałem i złapałem jego wodze. Jadąc na Phoenixie, zacząłem prowadzić Lidera. Przyspieszyłem do kłusa, a fryz obok zrobił to samo. W odległości jakiegoś kilometra zauważyłem idącą Leyci. Była ubłocona i wkurzona.
- Czy Lady Klepię w Tyłek życzyła sobie transport? - zapytałem kpiąco unosząc wysoko koniuszek wodzy. Lider stał spokojnie i wachał ziemię.
< Leyci? Wykorzystałam twoje stare opo xd i wzorowałam się na mojej wczorajszej przygodzie, kiedy to miałam okazję poczuć się jak Leyci xD>
Od Melloow CD Benjamina
- Za często mnie wszędzie zabierasz.
- Jeśli nie chcesz, to ja...
- Oh, zamilknij. Kocham imprezy - nie potrafiłam powstrzymać wrednego uśmieszku.
- Czyli...? - uniósł brwi.
- Pewnie, że zostanę twoją walentynką - wstałam i położyłam się tak, że głowę opierałam na jego barku.
- Fantastycznie - mruknął pod nosem, ale wyczułam w jego głosie cień radości. Przymknęłam oczy.
- Ale wyjdziemy wcześniej. A później ja cię gdzieś zaprowadzę - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jak tam sobie chcesz – wyszczerzył się chłopak i pogładził mnie po włosach. Nienawidzę, kiedy ktoś to robi, bo czuję się jak pies głaskany po łbie, ale nic nie powiedziałam. Chwilę tak siedzieliśmy, ale odezwałam się:
- A ta impreza… to o której?
- Zaczyna się o piątej. A kończy… hm, do rana.
- Trzecia jest – jęknęłam i szybko się zebrałam. Zeskoczyłam z sofy i stanęłam przed Benjaminem. Chłopak powoli wstał. Ujął moją twarz i zbliżył usta do mojej szyi. Zesztywniałam. Lekko musnął moją szyję.
- No już… nie spinaj się tak – wyszeptał mi do ucha i odgarnął kosmyk włosów za ucho. Nienawidzę, kiedy mam włosy założone za ucho, ale coś ponownie nie pozwoliło mi tego powiedzieć. Poczułam jeszcze jego oddech w okolicach ucha, i odwrócił głowę. Westchnęłam.
- Lubisz ze mną pogrywać, co? – wydęłam usta, ale nie dostałam odpowiedzi, tylko niespodziewany pocałunek, który mimowolnie odwzajemniłam. Chłopak uśmiechnął się szelmowsko i spojrzał mi w oczy, po czym odwrócił się. Westchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się. Nie chciałam cioty, to teraz mam. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się zalotnie mimo, że tego nie widział. Ja też odwróciłam się na pięcie i ruszyłam żwawym krokiem do pokoju. Musiałam się ogarnąć, ale nie było pośpiechu. Jeszcze całe dwie godziny… tylko spokojnie. Szybki prysznic, użyłam nowego żelu pod prysznic, miał śliczny mocny i słodki zapach. Szybko się uwinęłam w łazience i ruszyłam wybrać ubrania. Ostatnio matka przysłała mi czerwoną sukienkę, będzie idealna. U góry obcisła, na dole rozkloszowana, jak lubię. Moje ulubione czarne, lakierowane szpilki i mocna, czerwona szminka na ustach. Idealnie. Nie przesadzałam z makijażem – szminka i tusz wystarczą. Co z fryzurą…? Po prostu je zakręciłam i spięłam kilka pasm u góry. Idealnie. Kiedy usłyszałam pukanie, spryskałam się też delikatnie słodkim perfumem. Walentynki muszą być słodkie… inaczej zwyczajnie nimi nie są.
- Gotowa? – usłyszałam zza drzwi zanim zdążyłam je otworzyć. Benjamin wyglądał bosko…
<Ben? Oh, takie słodkie WalęTynki <3 tez przepraszam, że krótkie ale musi mi weny starczyć xd>