wtorek, 8 września 2015

Od Alaski CD Levi'ego

Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Po chwili miejsce kierowcy zajął Levi, który od razu odpalił samochód i ostrożnie wjechał na jezdnie. Musieliśmy nadłożyć drogi, żeby dostać się do weterynarza. Była już jesień, a ja zostałam w samym podkoszulku. Skrzyżowałam ramiona i oparłam się o szybę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Brunet musiał to zauważyć, bo sięgnął do tyłu i podał mi bluzę.
-Niestety ogrzewanie jest popsute.-Powiedział, a ja się uśmiechnęłam wdzięcznie zakładając okrycie. Po ponad dwudziestu minutach jazdy po wyboistych drogach samochód zatrzymał się przed kliniką weterynarii. Wysiadłam z samochodu i opuściłam rampę. Klacz nerwowo przebierała kopytami w miejscu. Wyprowadziłam ją na zewnątrz i zaczęłam chodzić, żeby się rozluźniła. W tym czasie Levi poszedł po weterynarza, z którym wrócił po jakiś piętnastu minutach. Doktor zaczął od psa, który posłusznie czekał w samochodzie. Weterynarz zabrał go do środka, a ja nadal krążyłam po dworze. Wreszcie po pół godzinie sterczenia na mrozie, klacz została zabrana na badania kontrolne. Weszłam do środka, gdzie nie było ani trochę cieplej. Opatuliłam się szczelnie bluzą i usiadłam na krześle. Przyglądałam się, jak Levi zaprzyjaźnia się z psem. Dwadzieścia minut z zegarkiem w ręku minęło, kiedy weterynarz wyszedł.
-Wszystko w porządku,jest zdrowa jak ryba. Niestety nie zgadzają mi się jej dane. Wygląda na dużo młodszą. Może uda mi się ustalić jej prawdziwe dokumenty. Na razie może pani ją zabrać.-Powiedział mężczyzna w średnim wieku, a ja kiwnęłam głową w geście zrozumienia. Odebrałam klacz od pielęgniarki i ruszyłam z nią w stronę przyczepy. Wprowadziłam ją bez problemu, zamknęłam przyczepę i usiadłam na miejscu pasażera.
-Wszystko w porządku?-Zapytał brunet wsiadając do samochodu. Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam twierdząco głową. Ruszyliśmy w drogę powrotną, która przez korki trwała, aż dwie godziny. Wreszcie koło dwudziestej samochód zatrzymał się na szkolnym parkingu. Wysiadłam z pojazdu i opuściłam rampę. Wyprowadziłam Sarine i ruszyłam z nią w stronę stajni. Przeszłam prawie całą, aż zatrzymałam się przy dawnym boksie Anioła. Klacz weszła do boksu świeżo pościelonego przez stajennego. Zamknęłam drzwiczki i zdjęłam z nich tabliczkę z danymi Pustynnego Anioła. Zdjęłam jeszcze klaczy kantar, na którym była moja koszula. Wrzuciłam jej do żłobu marchew i ruszyłam do siodlarni. Zostawiłam w mojej szafce tabliczkę i kantar. Ruszyłam w stronę akademii, byłam głodna i bardzo zmęczona. Idąc przez dziedziniec zauważyłam Levi'ego, który siedział na ławce wpatrzony w gwiazdy, które już ukazały się na niebie. Brunet wstał, kiedy mnie zauważył. Podeszłam i przytuliłam się do niego bez słowa. Chłopak mnie delikatnie objął.
-Dziękuje.-Szepnęłam w końcu.
Levi