sobota, 24 stycznia 2015

Od Leny C.D. Alexandra

-Nie, znaczy nie wiem. Nigdy nie słyszałam.-Powiedziałam i spojrzałam na Alex'a. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił gest. -Pokaże Ci coś lepszego.
Powiedziałam i złapałam go za rękę. Zaczęliśmy biec, i po paru minutach byliśmy na miejscu.
-To jest lawendowe pole.-Powiedziałam podziwiają krajobraz.
-Nieźle.-Szepnął Alexander.
-A co do twojego wcześniejszego pytania. To nie, nikt mi tego nie mówił nawet Jay.-Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
Alex

Od Mellow CD Benjamina

- Mell, wychodzę! - krzyknęła Roxana wychodząc z pokoju. Właśnie zakręcałam kurek prysznica, więc krzyknęłam tylko:
- Okej! - po czym wyszłam z kabiny. Pół goła wylazłam z łazienki i zamknęłam drzwi. Wróciłam spowrotem i ledwo zdążyłam zrzucić ręcznik, kiedy ktoś złapał za klamkę. Napotkawszy opór, zaczął dobijać się do środka.
- Ja pierdzielę, nawet wytrzeć się nie można! - wrzasnęłam. Niech ta dziewucha najpierw sobie wszystko przygotuje, a potem idzie! - Chwila! - krzyknęłam jeszcze, a potem wytarłam twarz, nogi i ręce. Zasłoniłam się byle jak ręcznikiem, nawet się nie owijając, i prawie staranowałam drzwi. Wkurzona mocowałam się z zamkiem - nie dość, że prawie zleciał mi ręcznik, to zalałam całą podłogę. Kiedy otworzyłam w końcu te ch.olerne drzwi, zdążyłam warknac tylko:
- K.urwa, nie będę milion razy... - po czym zaschło mi w ustach. O mały włos i cały ręcznik spadł by na ziemię. Benjamin patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Ja pierdolę - wykrztusiłam i błyskawicznie zatrzasnęłam drzwi, prawie łamiąc mu nos. Rzuciłam się do łazienki, i muszę przyznać, że to było moje najszybsze ogarnięcie się w życiu. Ubrałam się w zwykłe ciuchy i zawinęłam na głowie turban z ręcznika. No cóż, ktoś chyba nie wie, co znaczy ,,poślizg" u kobiety. Uchyliłam drzwi i wpuściłam Bena, który ostrożnie wszedł do środka.
- Hm - chrzaknał.
- Myślałam, że to koleżanka - wydęłam policzki.
- Jak widać, to ja w samej osobie - przez jego twarz przemknął niewielki uśmiech.
- Jestem ciekawa kiedy ja zobaczę cię w samej bieliźnie - mruknęłam susząc włosy.
- Albo bez - wyszczerzył się.
- Wolałabym nie - prychnęłam.
- Jesteśmy troszkę spóźnieni, złotko.
- Myślisz, że pójdę na oficjalną kolację w jakichś łachach? Nieumalowana? Brudna i śmierdząca?
- Chyba nie - pokiwał głową.
- I się nie mylisz. A teraz ty masz tu siedzieć, a ja idę się ubrać! - powiedziałam stanowczo mruząc oczy. Szkoda, że Ben siedział tuż obok, bo nie byłam jeszcze na nic zdecydowana. Krytycznym wzrokiem obrzuciłam szafę.
- Ty nie miałaś iść się ubrać? - uniósł brwi ze śmiechem.
- A w czym chciałbyś mnie zobaczyć? - wyszczerzyłam się do niego wskazując na szafę. Chłopak podszedł do mebla.
- Hemmm, myślę... To jest ładne! - wyciągnął z wieszaka jakąś starą sukienkę.
- Sam żeś jest ładny! - powiedziałam zrezygnowana. - Ta szmata jest do wywalenia.
- Nie wiem, nie znam się! Załóż cokolwiek, i tak będziesz dobrze wyglądać.
- Oh, dziękuję za pomoc! - prychnęłam i wyjęłam kremową sukienkę w drobne kwiatki. Do tego jasny zakiet i koturny. Ze szkatułki zabrałam kilka bransoletek, a z dna szafki brązową torbę. 


Usta pomalowałam delikatną, lekko brązową szminką, na kości policzkowe nałożyłam puder, i oczywiście kreski na oczy, aczkolwiek leciutkie. Włosy, które wyglądały jak siano (niewyprostowane i niezakręcone) spięłam wysoko w niedbałego koczka, który maskował wszelkie niedoskonałości. Po dwudziestu minutach wyszłam z łazienki.
- Wow... Co ty potrafisz zrobić w pół godziny... - uśmiechnął się Benjamin.
- Dwadzieścia minut! - poprawiłam.
- Niech ci będzie. Jedziemy? - zapytał.
- A po co się tak wyszykowałam? Swoją drogą, ty też chyba zadbałeś o swój wygląd, co?
- Wbrew pozorom, chłopcy też lubią dobrze wyglądać - odpowiedział mi kiedy wychodziliśmy z pokoju. Chwilę później jechaliśmy już do restauracji. Była niedaleko, jakieś piętnaście minut od akademii. Ben wysiadł i otworzył mi drzwi.
- Mogę prosić mademoiselle?
- Jasne, gentelmenie - odparłam podając mu dłoń. Restauracja była wykwintna i elegancka - no cóż, nie mój styl, ale lubię takie miejsca. Usiedliśmy na perliście białych krzesłach i czekaliśmy na menu. Po chwili czekania, kiedy drugi raz zdążyłam dokładnie przyjrzeć się całemu lokalowi, Benjamin odezwał się:
- Bym zapomniał... mam coś dla ciebie - oznajmił mi i wyjął z kieszeni granatowe pudełeczko. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się uroczo. To miłe z jego strony...

<No cóż, ja tam nie wiem co jest w tym pudełku xd i kolejna akcja z serii Benjamin podglądacz hahahahhahahah xD przepraaaaszam, że tak długo czekasz, ale akurat dzisiaj prawie nie miałam czasu na NIC (na basenie trudno pisać opki xd>

Od Alexandra CD. Leny

- Czy mówił ci już ktoś że jesteś... ładna? - zapytałem, trochę zawstydzony.
Lena uśmiechnęła się. Wyszliśmy na dwór akademii. Spacerując, doszliśmy do lasu. Chyba pierwszy raz, skupiłem uwagę na otoczeniu. Był to piękny las, przepełniony światłem słonecznym.
- Czy ten las ma jakąś nazwę? - zapytałem.

<Lena?>

Od Mellow CD Rosemary

Roześmiałam się. Czy ta idiotka naprawdę miała o sobie tak wielkie mniemanie, że mogła sądzić, że przyszłam tu w środku nocy specjalnie dla niej? Dobre sobie...
- Tak, śledziłam cię od samego początku - prychnęłam rozbawiona.
- Wiedziałam... - mruknęła sierotka.
- Jesteś skończenie głupia, wiesz o tym? - cmoknęłam z aprobatą.
- Lepiej być głupim niż głupszym - odgryzła się.
- Skoro brakuje ci argumentów... - wydęłam policzki.
- Co tu w ogóle robisz? - zapytała kąśliwie.
- O to samo mogłabym zapytać CIEBIE - odpowiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- Pierwsza zapytałam.
- Spiepszaj... Nie trzeba być detektywem, żeby zgadnąć, że taplałaś się w błocie. Albo raczej: taplałaś się w błocie żeby zatuszować ślady po wcześniejszym spotkaniu z żyletka - roześmiałam się grubiańsko.
- Ty zawsze wiesz lepiej, prawda?! - krzyknęła.
- Oczywiście, skarbie - cmoknęłam i weszłam do boksu Somalii. Kuceł już przysypiał i zdziwi się na moje nadejście. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie i odezwała się kwaśno:
- Bo uwierzę, że przyszłaś dać konikowi buzi na dobranoc!
- Kretynka z ciebie - stwierdziłam i wyjęłam z kieszeni biały proszek. Wysypałam go na rękę i dałam na to smakołyk. Lilka natychmiast go złapała, przy okazji zlizując lekarstwo. Ostatnio często łapała kaszel i musiałam jej dawać witaminy na odporność, koniecznie wieczorem. To dziwadło popatrzyło na mnie jakbym dawała jej co najmniej narkotyki.
- Nie wiem co to, ale nie powinnaś jej tego dawać - mruknęła zabierając się do wyjścia.
- Pewnie, wiesz lepiej od weterynarza. I To DOBREGO weterynarza, nie jakiegoś tam wieśniaka, który pewnie bada twoją szkapę - powiedziałam zrozumiałym tonem. Poklepałam Lilę po łopatce i wyszłam z boksu.
- I tak powiem trenerce, żeby zobaczyła jak dajesz temu kucowi jakiś doping - wskazała na mnie oskarżycielsko i wybiegła że stajni. Wyruszyłam ramionami. Tacy jak ona lądują w wariatkowie, a później w ziemi, na cmentarzu. Pogłaskałam jeszcze Espadę przez drzwi boksu po pysku i spokojnym krokiem wyszłam ze stajni.
***
Rano wstałam wcześnie i szybko się ogarnęłam. Dzisiaj lekcje zaczynałam od jazdy, więc ubrałam czarne bryczesy ze skórzanymi lejami, a na wierzch czarną, ciepłą bluzę z różowym napisem ,,I'm sweet girl" i kucykiem pony. Gdy wyjrzałam za okno, zauważyłam, że śniegu jest bardzo mało, więc na nogi wysunęłam skórzane oficerki. Z włosów zrobiłam na karku niskiego koka, a do ręki zabrałam kask. Dzisiaj ćwicze na Espadzie woltyżerkę, więc kask się przyda. Zgarnęłam z kuchni słodką bułkę i małe jabłko dla konia, jeśli dobrze się spisze. Wchodząc do stajni usłyszałam popową muzykę, która wprawia mnie w dobry humor. Z zadowoleniem wzięłam z siodlarni szczotki i sprzęt i ruszyłam do Espady. Zostało mi mało czasu, poza tym był jak zwykle czysty, więc założyłam mu tylko sprzęt, a pod pas do woltyżerki czarną podkładkę z różowa lamówką, która pasowała do mojej bluzy. Moja ostatnia trenerka kazywała zakładać też owijki, także całego kompletu dopełniały czarne "szmatki" na nogach konia. Poszłam szukać nauczycielki. Na hali spotkałam całkiem przyjemną, młoda kobietę, która od razu przypadła mi do gustu, bo była dobrze ubrana. Powiedziała, że nie uczy tu cały czas, ale dojeżdża na treningi woltyżerki.
- Możesz wyprowadzać konia – powiedziała. – I przekaż to innym, jeśli jest tam ktoś jest.
- Okej! – rzuciłam wychodząc z sali. W stajni był duży ruch, więc krzyknęłam na głos: ,,na trening woltyżerki wyprowadzać konie do hali!”. Wzięłam wodze Espady i ruszyłam do hali, na której na szczęście nikogo nie było.

<Roszemarze? >

piątek, 23 stycznia 2015

Nieobecność

Ludziska, chciałam Wam przekazać, że nie będzie mnie od jutra do 30 stycznia. Proszę ograniczyć wysyłanie opowiadań do wstawienia, ale każde opowiadanie które ma dokończyć moja postać MOŻE zostanie dokończone. Wszystko zależy od tego, czy będę miała dostęp do internetu w hotelu. Na razie z żegnam się z Wami i do bliskiego napisania.

Adminka Caballo

Od Benjamin'a-c.d Mellow



Zaśmiałem się sam do siebie widząc wiadomość od Mellow. Współlokatorzy patrzyli się na mnie jak na idiote. Z szafki nocnej wziąłem telefon. Napisałem SMS'a do mojej już chyba "ulubienicy" Mellow.
-No i jak kotek ?
-Nudy kocurze. A jak u cb ?
-Współlokatorzy patrzą się na mnie jak na debila.
-Hmmm ciekawe czemu.
-Bo się szczerze do telefonu.
Mellow zaczęła coś pisać po czym te 3 kropeczki zniknęły. Przez chwile zastanawiałem się o co chodzi a potem kiedy dziewczyna nic nie napisała poszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem na wyświetlaczu telefonu widać było kawałek SMS'a.
-Czekaj skoro idziemy na kolację a z tego co widziałam to grupa wyścigowa ma na 19:30 teren...
-Zwolnie się. Z resztą jeśli zostanę dłużej rano, teren nie będzie obowiązkowy. Ojj no coś wymyślę. A skoro koteczek będzie mieć 30 minut poślizgu to już zabiorę cię o 19:00 ok ?
-No dobrze.
Pisaliśmy potem chwilę a ja czułem jak oczy powoli mi się zamykają.
-Wolisz czerwone czy białe ?
Napisałem po czym zasnąłem nawet nie znając odpowiedzi.
Kiedy rano się obudziłem sprawdziłem wiadomości.
"Czerwone, lekko słodkawe.
Widzę, że śpisz. Dobranoc."
Uśmiechnąłem się czytając to.
Dzień minął mi na treningu z Ailes'em. Nie dawałem mu dzisiaj spokoju. Z Promesse miałem tylko podstawową lekcje taka jaka jest zawsze w planach. Przez cały dzień nie widziałem Mellow. Właściwie minąłem się z nią na stołówce, posłała mi wtedy ten uwodzicielski uśmiech.
Przed 18:30 napisałem jej SMS'a.
-Mam nadzieję, że się wyrobisz.
Nie chciałem odpowiedzi, schowałem telefon po czym poszedłem wziąć prysznic. Jak zwykle umyłem włosy które wycierałem teraz ręcznikiem. Zmierzwiłem je po czym zostawiłem tak jak były. Przygotowane wcześniej ubrania założyłem na siebie. Była to koszulka z nadrukiem a na to czarna koszula. Ciemne poprzecierane jeansy i trampki. No i w ogóle zapomniałem wspomnieć, że byłem dzisiaj w mieście kupić Mellow prezent no i sprawdzić restauracje.
Byłem gotowy około 10 minut przed ustaloną godziną. Do kieszeni spodni schowałem telefon, portfel i pudełeczko z prezentem dla Mellow. Po chwili wyszedłem z pokoju i poszedłem do Mellow.

(Mellow ? Prezencik jej hahahah)

Od Benjamin'a-c.d Kimberly

Uśmiechnąłem się do niej po czym narzuciłem kurtkę.
-Tylko pooglądam. Nie nadaje się do przedstawień.
Kim zaśmiała się, odłożyliśmy naczynia do okienka po czym wyszliśmy ze stołówki.
-Kim jak myślisz mógłbym wziąć Ache ?
-Z tego co pamiętam można tam wchodzić z psami więc jasne.
Poszliśmy do kojca. Otworzyłem go po czym przypiąłem Ache smycz. Pies wybiegł z kojca i od razu zaczął skakać na Kim. Cmoknąłem a Ache podszedł do mnie.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.
Dziewczyna otrzepała spodnie, poszliśmy w stronę miasta. Próby odbywały się w teatrze a nie na sali baletowej w naszej akademi ponieważ nauczyciele nie chcą aby zakłócać zajęć. Kim przyglądała się Ache którego spuściłem ze smyczy. Pies biegał około 2 metry od nas. Szliśmy około 20 minut. W mieście przypiąłem Ache smycz i prowadziłem go przy nodze.
-Czemu uważasz, że nie nadajesz się do przedstawień ?
-Eeee. No bo widzisz ja tylko śpiewam i gram na gitarze. Nie znam się na aktorstwie.
-Ojj Benjamin...
-Ben.
-No dobrze. Ben ale przez około półtorej godziny będziesz tylko oglądać ?
-Chyba tak.
Kim spuściła głowę i pokręciła nią. Kiedy ją uniosła jakiś chłopak szturchnął ją przechodząc obok. Dziewczyna spojrzała się za nim i nagle uśmiech zniknął z jej twarzy. Posmutniała a łzy napłynęły jej do oczu.
-Kimberly ? Kim ?
Dziewczyna spojrzała się na mnie i przygryzła wargę powstrzymując łzy. Szturchnąłem ją i uśmiechnąłem się mimo wszystko.
-Nie chcę cię zmuszać abyś mi się tłumaczyła. Ale mam prośbę. Uśmiechnij się, nie lubię kiedy się smucisz.
Kim mocniej przygryzła wargę. Cmoknąłem a Ache podszedł do Kim, stanął na tylnich łapach. Przednimi oparł się o ramiona dziewczyna i zaczął lizać ją po szyi.
-Ache !
Kim krzyknęła zaczynając się śmiać. Głaskała psa za uszami i po szyi. Szarpnąłdm delikatnie smyczą a Ache stanął obok mnie.
-Już nie będziesz smutać ?
Spytałem poprawiając włosy ?

(Kim ? Nie smutaj)

Od Alaski C.D. Matt'a

-Tym razem walizka jest lżejsza, i jeszcze na nikogo nie wpadłem.-Powiedział Matt odwracając się do mnie. Uśmiechnełam sie lekko i oparłam o ściane. Nie czułam się najlepiej, ale nie pokazywałam tego po sobie.
-Spotkajmy się za trzy godziny na dziedzińcu.-Powiedział chłopak, a ja kiwnełam głową i poszłam do pokoju. Usiadlam na lozku i schowalam twarz w dloniach. Siedzialam tak jakis kwadrans, a potem wstalam. Obraz zawirowal mi przed oczami. Oparlam sie o szafke, zeby nieupasc. Polozylam sie na lozku i przelezalam tak jakies dwie i pol godziny. Wstalam i ruszylam w strone dziedzinca.  Szlam powoli przy scianie. Wreszcie wyszlam na dziedziniec. Usiadlam na lawce i odchylilam glowe do tylu. Westchnelam i zamknelam oczy.
-Wszystko okay? jestes strasznie blada.-uslyszalam znajomy glos i otworzylam oczy.
-Nic mi nie jest.-rzucilam.
Matt

Od Melloow c.d. Benjamina

Dziwnie było tak pitolić przez komórki, kiedy dzieliło nas kilka pokoi. Odsunęłam na chwile iPhone od ucha, popatrzyłam na wyświetlacz, przesunęłam po nim opuszkiem palca i pozwoliłam, aby Ben poczekał chwilę na moją odpowiedź.
- Jesteś tam? Heeeeej...
- Kup se klej. Jestem.
- I co?
- Jutro mam odwołany trening... Jaka szkoda - powiedziałam z udawanym zawodem. Przewróciłam się na łóżku na plecy.
- Czyli...? - naciskał odpowiedź.
- No weź że bądź trochę bardziej domyślny! Mam wolny wieczór! Hallo! - odrzekłam do słuchawki, na co chłopak się zaśmiał.
- Osiemnasta?
- Być może - przytaknęłam leniwie.
- Więc o szóstej zapukam do twych drzwi! - powiedział poważnym tonem.
- Uważaj! Mogę mieć półgodzinny poślizg! - ostrzegłam.
- Zatem... Do jutra!
- Mmm... Cześć - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Rzuciłam telefon na poduszkę i sięgnęłam do torby. Nie zadali dzisiaj zbyt dużo, jakaś matma i kilka zdań z polskiego. Moi starzy znajomi uznaliby pewnie, że całkowicie zwariowałam: właśnie odrabiałam lekcje! Ja chyba rzeczywiście nie czuję się zbyt dobrze… Po ostatnim działaniu, które okazało się naprawdę proste, nie wiedziałam co ze sobą począć. Było już ciemno, zimno i nie chciało mi się ubierać na zewnątrz. Zabrałam więc laptopa i usiadłam pod kołdrą. Włączyłam Facebook’a i wpisałam w wyszukiwarce ,,Benjamin La'Fonte”, po czym wyskoczyło mi kilku Benjaminów. Kiedy znalazłam tego, którego szukałam, wysłałam zaproszenie do znajomych, które natychmiast zostało zaakceptowane. Zaczęłam przeglądać jego zdjęcia. Nie miał ich zbyt dużo, ale cmoknęłam z zadowoleniem, gdyż miał je naprawdę dobre. Zmarszczyłam tylko czoło na widok ohydnie figurujących komentarzy od swagowskich lasek: ,,ojejciu <3 dupera <3”. Roześmiałam się ironicznie i pod profilowym napisałam ,,@Benjamin, widzę teraz Twój ogrom fanek ;d”, po czym wylogowałam się. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca… Narzuciłam szybko kurtkę, wzięłam karmę i ruszyłam do Re. Gdy byłam na miejscu, wymieniłam jej wodę, nasypałam karmy i rzuciłam kilka zabawek do kojca. Posiedziałam z nią chwilę, po czym wróciłam do pokoju. Rozebrałam się i poszłam do kuchni po jakąś herbatę. Była niestety zamknięta, a ja zauważyłam, że 22 to może faktycznie trochę późna pora. Kręciłam się jak kot w wannie. Moje współlokatorki ani myślały iść spać, ba, nawet wrócić do pokoju! Tylko blondynka, chyba Roxana siedziała na swoim łóżku i słuchała głośno muzyki.
- Możesz to do cholery ściszyć? – powiedziałam do niej z ubolewaniem, na co dziewczyna wzruszyła ramionami i założyła słuchawki. Włączyłam jeszcze raz lapka i czytałam nowe wpisy o woltyżerce. Potem hejtowałam moje stare ,,kumpele” na Asku, aż w końcu zalogowałam się na Facebooka. Dostałam kilka wiadomości typu: ,,jak tam w tej akademii???”, jednak postanowiłam je zignorować, a bardziej natrętnym odpisałam „zajebiście”. Zmarnowałam calutką godzinę na czytanie jakichś pierdół i wypisywaniu złośliwych komentarzy pod brzydkimi zdjęciami. Właśnie kłóciłam się z jakąś idiotką, która nie potrafiła przyjąć do świadomości swojej brzydoty, kiedy dostałam nową wiadomość. Benjamin.
(proszę kursywą rozmowę)
Hej :*
Kup se […]. Cześć ;d
No więc… co porabiasz w tak piękny wieczór? ;D
Umieram z cholernych nudów.
Aha.
,,Kiedy ktoś pisze aha ma cię centralnie w dupie” .__.
Nje, nje, nje. To nie prawda.
Nienawidzę aha.
Ja też :3
I krótkich odpowiedzi.
Widzisz ile mamy podobieństwa…
Jpdl, na fb zawsze jest tak sztywno... przejdźmy na sms, co?
Jak sobie życzysz^^

Zamknęłam laptopa i rzuciłam się w poszukiwaniu komórki, która utknęła gdzieś w kołtunach pościeli… Po chwili usłyszałam dźwięk sms-a, i błyskawicznie zlokalizowałam położenie iPhona.

<Ben? Gorące smski haahahahah xd>

Od Matta - CD historii Alaski

Uległem jej pocałunkowi, nie chcąc jej ranić. Nie miałem ochoty okazywać jej czułości w takim miejscu. Przeważała tutaj ta zła aura śmierci, bólu i smutku. Ona mnie nigdy nie zrozumie, nie wie jak to jest budzić się z uczuciem,że to może być twój ostatni dzień. Serce nagle zabiło mi szybciej na myśl o przedwczesnej śmierci. Przełknąłem ślinę,kiedy dziewczyna z lekkim uśmiechem na twarzy odsunęła się i usiadła na taborecie obok. Puściłem do do niej oko, a ona zaczęła chichotać. Westchnąłem wracając śledząc wzrokiem ruch miasta za oknem. - Może przyjechałabyś jutro,co? Jestem zmęczony i chętnie położyłbym się spać. - odparłem spoglądając w jej kierunku - No,co. W końcu leżę w szpitalu i mam wypoczywać. - Przejechałem delikatnie dłonią po jej gorącym policzku.
-No dobrze,niech ci będzie. -wstała i koślawo podeszła do drzwi - Do zobaczenie jutro,pa.
-Tak,papa. - mruknąłem,kiedy zniknęła z drzwiami
Położyłem głowę na zielonej poduszce i przez krótką chwilę wpatrywałem się w sufit. Lampa stojąca na szafce dawała żółtawą poświatę mojej skórze,która wydawała się szorstka w dotyku. Była taka szorstka jak ja.

***

Jak się okazało, następnego dnia miałem już drogę wolną i mogłem już wyjść ze szpitala. Byłem mile zaskoczony,kiedy na oddziale zauważyłem panią dyrektor. Rozglądała się,ale gdy zauważyła mnie zatrzymała wzrok.
-Witaj Matt, samochód czeka pod wejściem, pozwól,że Ci pomogę. - odparła na jednym tchu
-Jest okej, nie potrzebuję pomocy,ale dziękuję. - rzuciłem sam dźwigając moją walizkę - Rączek nie mam chorych, tylko serce.
Zeszliśmy w ciszy na parking,gdzie szofer wpuścił nas do czarnego mercedesa. Bez sprzeciwu zająłem miejsce z tyłu obok starszej kobiety. Podróż nie trwała długo. Na miejscu byliśmy po 15 minutach. Zadowolony,że znów mogę pooddychać świeżym powietrzem wyszedłem z auta i zabierając swój bagaż poszedłem do bursy. Ciągnąc walizkę wszedłem głównym wejściem.
- Prawie jak pierwszego dnia. - usłyszałem za sobą


<Alaska?>

czwartek, 22 stycznia 2015

Od Alaski C.D. Matt'a

Wyszłam ze szpitala i usiadłam na ławce.
-Czemu on się tak zachowuje?-Rozmyślałam nad zachowaniem chłopaka. Po jakimś czasie wróciłam do akademii. Zdążyłam jeszcze na dwie ostatnie lekcje. Poszłam na nie choć w ogóle nie słuchałam co mówią nauczyciele. Wróciłam do pokoju przebrałam się i poszłam na trening skokowy. Pół lekcji nauczycielka poprawiała mnie. A to za daleko miałam łydkę, a to za mało wychylałam się w pół siadzie, albo moja pięta w ogóle nie była w dole. Dobra poprawiłam wszystko i najechałam na przeszkoda. Pierwsza, druga, trzecia i upadek. Nauczycielka podbiegła do mnie i zaprowadziła do siodlarni. Okazało się, że mam lekko nadwyrężony nadgarstek. Zwolniła mnie z reszty treningu. Zajęłam się koniem z pomącą stajennego i wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic, a później zaszyłam się w łóżku. Tak zleciał mi czas do poranka.  Była sobota więc w planach miałam tylko trening ujeżdżeniowy, ale instruktorzy mi odpuścili. Poszłam do łazienki zrobiłam poranną toaletę i poszłam na śniadanie. Po posiłku zapakowałam się do samochodu i ruszyłam do szpitala.
-Jak ja mu nawrzucam za wczoraj.-Powiedziałam sama do siebie. Po pewnym czasie dojechałam do szpitala. Zaparkowałam samochód i ruszyłam w stronę sali Matt'a. Weszłam do środka, zaskakując nieco tym chłopaka.
-Czego tu...-Nie dokończył, bo podeszłam do łóżka.
-Oj zamknij się wreszcie.-Warknęłam i pocałowałam chłopaka. Ta to tyle z planu nawrzucania mu.
Matt

Od Leny C.D. Alexandra

-Nie ma problemu.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Dokończyliśmy napoje i wróciliśmy do akademii. Zaczęłam oprowadzać chłopaka, ale po pewnym czasie zauważyłam, że nie zwraca uwagi na sale tylko cały czas patrzy się na mnie.
-A tu jest sala, gdzie dyrekcja trzyma niegrzecznych uczniów. Taka typowa sala tortur.-Powiedziałam, a Alex przytaknął.
-Czekaj, że co?-Zapytał po chwili.
-Nic, nic.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Alex

Od Alexandra CD Leny

- Bardzo interesująca historia - powiedziałem. - naprawdę pochodzisz z Madrytu?
- Tak - odpowiedziała.
Rozmawiając o naszych historiach, skończyliśmy obiad, ale mieliśmy jeszcze soki, więc dalej rozmawialiśmy.
- Jak długo jesteś w akademii? - zapytałem.
- Dosyć długo. - odparła. - ale nie wiem dokładnie ile.
- Ja jeszcze nie tak długo, dlatego trzeba by mnie trochę oprowadzić - uśmiechnąłem się.

<Lena?>

Od Matta - CD historii Vanessy

-Uszy do góry. - powiedziałem,kiedy zauważyłem jej minę - Kiedyś jak byłem mały spędziłem całe 2 lata w szpitalu. Czasami wychodziłem,ale szybko wracałem. Teraz sytuacja jest ustabilizowana i nie widuję lekarzy tak często,więc nie narzekaj.
-Bla,bla,bla. - odparła zakrywając głowę poduszką - Nigdy jeszcze nie leżałam w szpitalu,szczególnie tak długo.
Delikatnie odsunąłem pościel z jej twarzy. Ujrzałem zmartwione i przygnębione oczy. Widać,że jej ADHD nie da jej spokoju i zaraz zacznie coś wymyślać.
-Słuchaj,pogadaj z tymi doktorami. Ja się na serio dobrze czuję.
-Zamknij się! - zachichotałem przykładając jej poduszkę do ust

<Vani?>

Od Kimberly - Cd historii Benjamina

-Spadaj! - rzuciłam chichocząc. Zrobiłam zeza i dziubek chcą zobaczyć moje słodkie wąsy. Nie zdążyłam zetrzeć ich rękawem,kiedy Ben błysną mi fleszem po oczach. - Nie mów,że zrobiłeś mi zdjęcie!
Wyciągnął telefon w moim kierunku. Nachyliłam się lekko, aby zobaczyć fotografię. Przejechałam ręką po czole,kiedy ujrzałam jak wyglądałam. Wytarłam szybko śmietanę i pogroziłam palcem chłopakowi.
-Tylko niech je zobaczę, na którymś z portali społecznościowych.... - zaczęłam
-Spokojnie, wywołam i powieszę sobie na łóżkiem. - zaśmiał się chowając telefon do kieszeni
-Mmm, brzmi świetnie. - odparłam zawijając sobie szalik wokół szyi - Jestem ciekawa,co pomyślą sobie twoi współlokatorzy.
-Oni to mnie mało interesują. - westchnął zasuwając swoje krzesło - Dokąd się wybierasz?
- Mamy próby do przedstawienia w akademii. - rzuciłam nakładając płaszcz -Przejdziesz się ze mną? Może coś się dla ciebie znajdzie.


<Ben?>

Od Matta - CD historii Alaski

-Co ty tutaj jeszcze robisz? - warknąłem rzucają jej pełne nienawiści spojrzenie - Powinnaś być w szkole,z tego co wiem winter holidays zaczynają się dopiero za tydzień.
Nie patrzyłem na nią tylko na ścianę przede mną. Niebieska farb ,w niektórych miejscach dawno już wyblakła lub została zabrudzona różnymi plamami. Wpatrywałem się teraz w jedną z nich bardzo intensywnie, nie chcąc stracić surowego tonu głosy i poważnej mimiki.
-Może ja już w takim razie pójdę. - wskazała na drzwi za swoimi plecami
-I o to chodziło...- westchnąłem

<Alaska?>

Od Kimberly - CD historii Lionella

Przez chmury przebijało się słońce,w którym się aktualnie grzałam.Było tak około 5 stopni na plusie. Przeciągnęłam się na ławce,,na której siedziałam i z zamkniętymi oczami słuchałam, płynącej z słuchawek muzyki.
-Should I, Should I,Maybe I'll get drunk, again; I'll be drunk, again,I'll be drunk, again. To feel a little love. - zanuciłam,kiedy ktoś nagle szarpnął mnie za ramię - Ej! -Przede mną stała Chloe,która uśmiechała się od ucha do ucha. Wyłączyłam piosenkę i spojrzałam na nią pytająco. Nic nie odpowiedziała,tylko usiadła obok mnie. Odwróciłam głowę,by móc się jej przyjrzeć - Coś się stało?
-Hmmm,podejrzewam,że się ucieszysz...-zaczęła wyciągając włosy spod komina - Lion prawdopodobnie zostanie wydalony.
-Skąd masz takie informacje? - zapytałam prostując się - Wątpię,żeby któryś z nauczycieli ze szkoły Ci powiedział,a tym bardziej,żeby on sam się chwalił.
-Dyrektorka rozmawiała z nim na stołówce. Jedna z dziewczyn ich podsłuchała, no i teraz cała szkoła wie.
-To już pewne?
-Z tego co słyszałam to tak.
Kiwnęłam głową, a dziewczyna wstała i przetarła dłonią mokry tył kurtki. Odeszła pośpiesznie odwracając się kilka razy w moim kierunku machając mi. Westchnęłam,kiedy zniknęła za drzwiami akademii.
 ***
Przeszłam przez las,który piękne wyglądał o tej porze dnia. Na dróżce zauważyłam pełno śladów kopyt, było widać,że jeźdźcy korzystali z uroczej pogody. Sama się im nie dziwię. Było idealnie na takie przejażdżki.Przed bramą stadniny była ogromna kałuża. Musiałabym przejść od drugiej stron, aby  ją ominąć ,ale mi się nie chciało,więc postanowiłam ją przeskoczyć. Wzięłam rozbieg i poślizgnęłam się lądując w wodzie. Dźwignęłam się na łokciach i otarłam twarz z błota.
-Moje brzydkie kaczątko .... - usłyszałam gdzieś obok - Zawsze zaliczasz takie twarde lądowania?
-Tak myślałam,że Ciebie tu znajdę...- wstałam nie czekając,aż poda mi rękę. On nigdy by czegoś takiego nigdy nie zrobił. To nie było w 'jego stylu'.


<Lionell?>

środa, 21 stycznia 2015

Od Benjamin'a - C.D Mellow

Uśmiechnąłem się po czym spuściłem głowę i pokiwałem nią. Po chwili podniosłem się z krzesła. Mellow zerwała się i stanęła przede mną. Poprawiła top tak jak zwykle a ja zaśmiałem się i spojrzałem na nią. Właściwie tak jak zawsze, prosto w jej śliczne oczęta.
-Zobaczysz jeszcze zadzwonię. 
-Nie masz ostatniej cyfry głupolu. Poprawiła włosy i nic nie mówiąc poszła. Postałem chwilę po czym odniosłem wszystko i poszedłem do pokoju. Usiadłem na łóżku po czym na ostatniej stronie notatnika napisałem numer Mellow a potem próbowałem zgadnąć numer. Zacząłem od 0...nie pasowało. Sprawdzałem po kolei, skreślałem liczby aż w końcu zatrzymałem się na 7. 
-Hallo ? 
-Skąd masz mój numer ?! 
Ahh ten melodyjny i w tej chwili pełen pogardy głos Mellow. 
-Pani Mellow lá Dios ? 
-Yyy tak. Ale kto mówi ?! 
-Taki jeden nieważny chyba dla Pani chłopak. 
-Ymmm. A może kocur się przedstawi ? 
-No dobrze. Benjamin Adrien La'Fonte. Skoro już mam twój numer, to odezwę się jutro wieczorem. Dobranoc kotek. 
Nim dziewczyna coś powiedziała rozłączyłem się po czym podłączyłem telefon do ładowania. Zaśmiałem się, pełny numer Mellow wpisałem do kontaktów, schowałem notes. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic i przebrać się. Po ogarnięciu się i przebraniu poszedłem spać. Od zajęć nie widziałem Mellow. W sumie mało co wychodziłem z pokoju a wiadomo było, że ona się nie pofatyguje. Miałem cały dzień na trening z końmi. Po obiedzie zabrałem Ailes'a w teren, właściwie większość trasy przegalopowałem. Jednak na polach dałem mu się wykazać. Poluzowałem nieco kontakt między moimi dłońmi a jego pyskiem. Ailes galopował coraz to szybciej a po chwili cwałował. Rzadko pozwalałem sobie i ogierowi na takie tempo. Po około 10 minutach zacząłem spowalniać Ailes'a. Ogier bryknął kilka razy a ja tylko coraz bardziej go spowalniałem. Po chwili stępowałem w stronę akademii. Poklepałem konia. Kiedy byłam kilkanaście minut od akademii zsiadłem z Ailes'a. Zacząłem go prowadzić dalej. Odniosłem sprzęt ogiera do siodlarni, kiedy podszedłem do jego bosku zarżał radośnie i podszedł do drzwi boksu. Pogładziłem go po chrapach, usłyszałem za sobą westchnięcie. Spojrzałem przez ramię, o dziwo stała tam Mellow. 
-Szukałam cię. 
-Zła za wczoraj ? 
-Może. Gdzie byłeś ?
-W terenie. 
Mellow podeszła bliżej, wystawiła ręce do Ailes'a. Ogier odsunął się gwałtownie. Ale po chwili podszedł, powąchał jej dłoń a potem szturchnął ją. Dziewczyna pogłaskała go. 
-Po co mnie szukałaś ? 
-Powiem ci na kolacji. Masz zadzwonić wieczorem tak ? A o której ? 
-Dowiesz się wieczorem. 
Uśmiechnąłem się po czym odszedłem bez słowa tak jak Mellow wczoraj. Poszedłem do pokoju po czym przebrałem się i poszedłem z powrotem do stajni. Przygotowałem Promesse po czym wyprowadziłem go na halę. Czas na mój ulubiony trening. Usiadłem pewnie w siodle po czym zacząłem jazdę. Jak to w Westernie na luźnych wodzach. Przez całą jazdę Promesse spisywał się świetnie. Na zakończenie coś czego ogier jeszcze perfekcyjnie nie robił jak i z resztą ja. 



Poklepałem go po czym zsiadłem. Zaprowadziłem ogiera do boksu, rozsiodłałem go po czym wyczyściłem jak zawsze. Zaniosłem sprzęt do siodlarni i zmęczony poszedłem do pokoju. Znów się przebrałem uprzednio biorąc prysznic. Ubrałem dresy i jakąś bluzę po czym wyszedłem z pokoju. Teraz wziąłem Ache na spacer po akademii. Pies biegał tu i ówdzie. Po godzinie zaprowadziłem go do kojca. Nasypałem do miski karmę i nalałem świeżej wody. Po całym dniu treningu poszedłem na kolację. Zjadłem trzy kanapki i wypiłem herbatę. Była już 21:05. Westchnąłem po czym poszedłem do pokoju. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Mellow. 

-Mellow ? 
-Ymmm. 
-I jak ?-Spytałem a przez słuchawkę usłyszałem cichy śmiech. 

(Mellow ? Małe problemy z weną ale jest)

Od Leny C.D. Alexandra



-Mam osiemnaście lat. Urodziłam się w Madrycie . Kiedy miałam dwanaście lat dostałam Grajka.  później wyjechałam z ciotką na wakacje. Po powrocie z lotniska mieli nas odebrać moi rodzice, ale mieli śmiertelny wypadek. Ciotka mnie przygarnęła i opiekowała jeśli można to tak ująć.  Pewnego dni przyszedł do mnie list, w którym było napisane, że zostałam adoptowana i moja biologiczna matka chce się ze mną spotkać. Niestety nie sądziłam, że ludzie są zdolni do takich rzeczy. Kobieta podająca się za moją matkę okradła mnie. Ciotka wkurzyła się na mnie i powiedziała, ze oddam jej wszystko co do grosza. Co dziennie pracowałam w jej stadninie od rana do późnej nocy, a w weekendy jeździłam na wszystkie zawody. W końcu nie wytrzymałam tego z Grajkiem i mieliśmy wypadek na zawodach. Upadłam na drążki i mam blizny do dzisiaj. Dochodziłam do siebie z jakiś miesiąc, ale potem zaczęło się, kiedy Grajek nie dawał do siebie dojść. Ciotka chciała go sprzedać, ale ja się nie zgodziłam  i postanowiłam z nim wyjechać. Znalazłam tą akademie i tu przyjechałam.  Ułożyło mi się z Grajkiem i poznałam Jey'a. Był moim chłopakiem, ale wyjechał bez pożegnania.-Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który cały czas słuchał mnie z zainteresowaniem.
Alex

Od Vanessy CD John'a

Ledwo zasnęłam, ale co tam. Rano obudziłam się strasznie nie wyspana. Mimo to leżałam cały czas na łóżku. Odwróciłam się w stronę chłopaka. John jeszcze spał. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy wtulając w niego.  

<John?> 

Od Alexandra CD Leny

- Dobrze, a więc: Urodziłem się w Nowym Jorku. Moja rodzina nie pozwalała mi robić tego co lubię, więc uciekłem. Długo się błąkałem i w końcu podszedłem do byle jakiej akademii i zapukałem. Okazała się ona Akademią Diamond i już po tygodniu bardzo się tu zadomowiłem. A poza tym jestem Alexander Watson i mam 19 lat. Mów do mnie Alex.
A teraz ty coś o sobie opowiedz.

Lena?

Od Mellow Cd Benjamina

- Oh, wziąłbyś się facet w garść. Co ty o mnie kurw.a myślisz, że potrafię tylko dupą kręcić, co? - powiedziałam ze zmarszczonym czołem. Chłopak popatrzył na mnie krowimi oczami i już szykował się do wstania z krzesła. - Choler.a, zaczekaj! - chwyciłam go za ramię. - Daj spokój! - poprawiłam włosy wyuzdanym ruchem.
- Hm? - uniósł brew. Nikt nie potrafił robić tego tak, jak on.
- Akurat tak się składa, że mam dość stołówkowego żarcia - wyszczerzyłam zęby. - A lubię od czasu do czasu się odchamić...
- Wiec jak? - zapytał.
- Tylko nie przesadzajmy z winem - zaśmiałam się zalotnie i spod przymrużonych oczu zerknęłam na Benjamina.
- Oczywiście, kotku - uśmiechnął się szeroko. Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Pasuje ci jakiś konkretny termin? - zapytałam pociągając z kubka.
- Nie. Wszystko zależy od ciebie.
- Jutro mam wieczorny trening, więc odezwę się jutro.
- Pewnie, czekam na znak! - roześmiał się.
- Chyba w gwiazdach. Durniu, nie łatwiej wymienić się numerami? - puknęłam się w czoło.
- Mniej romantycznie - wydał wargi.
- Skoro ma być romantycznie... - dopiłam herbatę i zaczęłam się zbierać.
- Ty wiesz, może daj mi ten numer, co? - wyszczerzył się.
- Oj nie, nie, szukaj znaku tam - wskazałam palcem sufit i wstałam.
- E tam, sam sobie przepiszę - powiedział z cwanym uśmiechem i szybko sięgnął po telefon, którego nie zdążyłam zabrać z blatu.
- Zostaw to! - krzyknęłam i rzuciłam się na telefon. Były tam rzeczy, których zdecydowanie NIE powinien widzieć. Błyskawicznie schował aparat za plecy.
- Oddaj - warknęłam ostrzegawczo i wyciągnęłam rękę, ale chłopak już przypisywał numer. W ostatniej chwili wyrwałam mu telefon.
- Co ty sobie wyobrażasz, kretynie?! - warczałam dalej chowając sprzęt do torby.
- Hej no, brakło mi ostatniej cyfry! - zaskomlał.
- Pocałuj się! - wydęłam wargi, odrzuciłam włosy i spojrzałam na niego wyzywająco.

<Ben? Nawał opek, sorki, że takie krótkie :c>

wtorek, 20 stycznia 2015

Od Leny C.D. Alexandra

-Jasne.-Opowiedziałam i uśmiechnęłam się. Alex wyszedł i jak przystało na prawdziwego dżentelmena otworzył mi drzwi. Wysiadłam z samochodu i ruszyliśmy razem do restauracji. Zajęliśmy wolny stolik w kącie. Zamówiliśmy dania.
-Opowiedz mi coś o sobie.-Poprosiłam.
Alex



Od Alexandra CD Leny

Szybko założyłem na siebie coś czystego i podbiegłem do wyjścia, gdzie Lena już czekała.
- Widzę że jesteś punktualna - uśmiechnąłem się. Lena odwzajemniła uśmiech.
- Polecasz jakąś fajną restaurację? - zapytałem jeszcze.
- Tutaj za rogiem jest fajna - powiedziała. Wsiedliśmy do mojego citroena i mimo tego że była dość blisko, podjechaliśmy tam. Przy wysiadaniu zapytałem:
- Mogę ci mówić po imieniu?

<Lena?>

Od Elveseden - C.D Michael'a

Przyjrzałam się filmom. Miałam ochotę na horror, ale bałam się że szybko mi się znudzi... Jak większość horrorów. Kiedy ktoś ma życie takie jak ja, może tylko śmiać się że straszydeł, duchów i potworów na ekranie. No cóż, na ten specyficzny gatunek filmów reagowalam śmiechem lub ziewaniem. W końcu wybrałam pierwszą lepszą płytę. Ach, thiller. Nie znałam go, ale rysunek na okładce wyrażał wszystko. Z obojętną miną podałam Michaelowi opakowanie. - Hm? - zapytałam przez zaciśniete usta. - Może być, nie znam go jeszcze - zatarł chłopak ręce, wziął płytę i włożył do odtwarzacza. Po kilku minutach film już leciał. Jak się okazało, czarno - biały. Po kilku pierwszych scenach stlumilam ziewniecie. W ciągu 5 minut reżyser zdążył przedstawić nam całą rodzinę łącznie z ciotkami i pradziadkami, zabić matkę dzieci, wszcząć śledztwo oraz przetransportować nas z Europy do Ameryki. Kiczowate efekty nie poprawiały wcale złego wrażenia. - Tragedia - mruknelam, gdy detektyw także umarł w niewiadomych okolicznościach. - Nie wiem jak ty, ale ten film to zdecydowanie nie moja bajka - wyszczerzył się Michael. - Zły wybór - przytaknełam zgodnie. - To... może teraz ja wybiore? - uśmiechnął się i potrzasnał pudełkiem. Skinełam z przyzwoleniem głową. Moja ręka nie była w stanie wylosowac nic mądrego. Chłopak chwilę pogrzebał między płytami. - Wiesz... to zapowiada się interesująco - z triufem uniósł coś do góry, a ja nie zdążyłam zauważyć co. Kiedy siedzieliśmy już obok siebie, na ekranie wyswietlił się napis ,,Piękny umysł". Moje oczy momentalnie zrobiły się dwa razy większe, mimo, że twarz pozostała bez wyrazu. Skuliłam się w sobie i zza kolan wystawiłam oczy. - Coś nie tak? - usłyszałam głos Michaela. Pokreciłam głową i starałam się wylądować. - Oglądałas to może? - zapytał się jeszcze raz. Nie wiedziałam co robić. - Oglądajmy, dobrze? - wysiliłam zkostniałe mięśnie twarzy w minimalny uśmiech. Oglądałam to z 10 razy. Psycholozka mi puszczała. To film o schizofreniku... Który... Który... Wyszedł z tego, ale mimo to... Ten film przerażał mnie bardziej od horroru, chociaż nie było w nim kszty strachu... Zabrałam głęboki oddech. Tylko. Spokojnie. *** Film dobiegł końca, a ja myślałam, że zemdleję. Podczas całego seansu wypiłam tylko wodę. Kiedy wstawałam, trzesły mi się delikatnie nogi. - Hmm... Ale ten gościu musiał mieć zryta psyche - próbował rozluznic atmosferę Michael. Tak. Mam zryta psyche. Przygryzłam wargę. - Ja... Muszę już iść - poczułam, że bledne na twarzy i zrobiłam ostry zwrot na pięcie. - Zaczekaj! - usłyszałam za sobą głos, i poczułam ciepłą dłoń łapiaca mnie za łokiec.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Od John'a - C D Vanessy

Spojrzałem na Vani.
- No to co uśniemy wreszcie? - spytałem.
Dziewczyna na mnie patrzyła.
- Hm.. No dobra. Jestem zmęczona, więc dobranoc. - szepnęła.
- Dobranoc. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
Odróciła sie do mnie plecami, objąłem ją i wtuleni w siebie tak usnęliśmy...

Vanessa?

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na Ashley.
- Przecież można iść. - powiedziałem.
- Aha. Czyli chcesz zmoknąć? - spytała.
Pokiwałem głową.
- Jednak ty chyba nie chcesz więc mogę Ci oddać moją kurtkę.
Nie czekając na jej odpowiedź, zdjąłem kurtkę i jej dałem. Nie chciała jej założyć, ale i tak w końcu ją założyła. Złapałem ją za rękę.

Ashley?

Od Ashley - C.D Aaron'a

Spojrzałam w okno. Deszcz lał coraz bardziej. -Shit.Ja chcę lato !-Powiedziałam. -A kto by nie chciał ?-Zapytał. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wykręciłam numer do taksówki. Później do kolejnych. Gdy wypiłam alkoholowy napój założyłam kurtkę i czapkę. -Musimy iść pieszo.-Westchnęłam. Aaron założył kurtkę. Otworzyłam drzwi i wybiegłam. Biegłam co sił w nogach,a deszcz lał dalej. W końcu zmęczona mokłam w deszczu. Zgubiłam Aaron'a przez ten tłum ludzi. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za biodra. Oczywiście kto to był? Ari! -Musimy biec dalej! Już nie daleko...-Wydyszałam.

Od Angie - C.D Nivan'a

Spojrzałam na oddalającego sie John'a. Jednak już po chwili wróciłam wzrokiem do Nivan'a. Uśmiechnęłam sie do niego.
- Brakowało mi ciebie. - szepnęłam.
Chłopak sie zaśmiał. Ujęłam jego twarz w dłoniach. Wpiłam sie łapczywie w jego usta. Nivan odwzajemnił pocałunek. Jednak już po chwili odsunęłam sie od niego i rozłączyłam nasze usta. Spojrzał na mnie pytająco.
- Chodź. - mruknęłam.
- Gdzie?
- Na spacer. - odparłam łapiąc go za rękę i ciągnąć w stronę plaży.

Nivan?

Od Leny C.D. Michael'a

-Nie ma za co. Ty pewnie zrobiłbyś to samo w mojej sytuacji.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Niektórzy pewnie uciekli by z krzykiem.-Zaśmiał się chłopak.
-A i mój drogi braciszku, nie martw się wszystkim się zajmę.
-Co masz na myśli?-Zapytał nie wiedząc o co chodzi.
-Trzeba ci przywieść rzeczy do szpitala i przemycić trochę normalnego jedzenia.-Odparłam.
-Dziękuje.-Szepnął, a ja się uśmiechnęłam.
-Prześpij się, a ja pojadę do akademii.-Powiedziałam i wstałam z krzesełka. Przeciągnęłam się trochę i ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę.
-Lena.-Zaczął Michael.
-Tak?

Michael

Od Vanessy CD John'a

Przewróciłam oczami i znowu się położyłam. John też po chwili się położył się obok i przytulił mnie. Odwróciłam się w jego stronę i go pocałowałam bardziej wtulając w niego. Objął mnie ramieniem lekko przyciskając do siebie. 
- Tak bardzo cie kocham, nawet sobie nie wyobrażasz...- szepnęłam i jeszcze raz lekko musnęłam jego wargi. 

<John?>

Od Nivan'a cd John'a/Angie

- Kazałaś mu nosić... zakupy?- zatkałem usta dłonią.
- No... ktoś musiał to robić, przecież sama tego nie udźwignę...
- Wykorzystywała mnie!- jęknął chłopak, a ja zacząłem się śmiać.
- Niedobra, oj niedobra!- krzyknąłem i przewiesiłem ją przez ramię. Wyszedłem z nią na dwór śmiejąc się razem z John'em. Angie biła mnie piąstkami po plecach.
- Zostanę ukarana?
- W swoim czasie!- zachichotałem, a John prychnął ze śmiechu. Puściłem dziewczynę, a ona mnie pocałowała.
- W swoim czasie?- wymruczała.
- Tak...- wyszeptałem odgarniając włosy z jej twarzy. Ona delikatnie dotknęła mojego wygolonego boku.
- To ja was zostawię gołąbki...- usłyszałem John'a, a potem głośne kroki.
- Jak zawsze...- zaśmiałem się.

Angie?

Od John'a - C.D Vanessy

Gdy wyszedłem z łazienki, zauważyłem że Vani już prawie spała. Podbiegłem do łóżka rzuciłem sie na nie. Wylądowałem tuż obok niej.
- Vanesso.. - szeptałem jej do ucha.
Nie reagowała, więc powiedziałem że ukradli Donut'a. Od razu sie podderwała.
- ŻE CO?! - wrzasnęła.
Zacząłem sie śmiać.
-  John!! - syknęła.
- Wiem że mnie kochasz. - uśmiechnąłem sie słodko.

Vanessa?

Od Leny C.D. Alexandra

- Chętnie, ale najpierw muszę zaprowadzić Star do boksu.-Powiedziałam.
-Może ci pomóc?-Zapytał, a ja się lekko uśmiechnęłam.
-Skorzystam. Trzeba zrobić korytarz między ujeżdżalnia, a boksem.-Odparłam, a Alex kiwnął głową, że rozumie. Wyszliśmy z siodlarni. Zrobiliśmy szybko korytarz i otworzyliśmy ujeżdżalnie, z której jak strzała wyleciała klacz. Kiedy wpadła do boksu, ja go szybko zamknęłam. Zdemontowaliśmy korytarz.
-Za pół godziny przy wyjściu.-Powiedział Alex, a ja poszłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czyste ubranie. Spięłam ładnie włosy i zrobiła delikatny make up. Równo z czasem czekałam przy wyjściu.
Alex

Od Benjamina - Cd historii Mellow

Mellow wyszła ja szybko zerwałem się z łóżka i wybiegłem za nią. Szła szybkim tempem w stronę swojego pokoju. Zacząłem za nią biec a po chwili przybiłem ją do ściany. Mellow na początku chciała krzyknąć ale potem mnie rozpoznała.
-Czego ?!
Warknęła a ja pokręciłem głową, spuściłem wzrok ale jednak po chwili zerknąłem na Mellow.
-Może poszłabyś......
Zaciąłem się a Mellow uniosła brew. "No dalej Ben. Dasz radę" dodawałem sobie otuchy. Ale potem przypominając sobie, że Mellow jest imprezowiczką spuściłem głowę. Odsunąłem się od niej i bez słowq poszedłem do pokoju. Nie odwracałem się i w sumie nie liczyłem też, żeby dziewczyna za mną poszła albo w jakikolwiek sposób się przejęła. Wszedłem do pokoju gdzie każdy zdążył się już zająć sobą. Rzuciłem się na łóżko..."Super Ben, nawet nie potrafisz zaprosić dziewczyny na kolację. Zjeb..." Skarciłem się w myślach a potem obróciłem tak żeby obserwować tępo biąłą ścianę.
Z pokoju wyszedłem dopiero wieczorem i nie udałem się wtedy na kolację. Owszem mijałem stołówkę ale kd razu poszedłem do stajni. Sprawnie i dosyć dokładnie przygotowałem Ailes'a. Spod stajni ruszyłem galopem w stronę pól.
Wróciłem z rościętym głową i poobijanymi plecami. Lekko kuśtykając zaprowadziłem Ailes'a do boksu. Stajenny zaproponował, że go rozsiodła na co przystałem. Poszedłem na stołówkę gdzie nikogo się nie spodziewałem. A jednak. Spotkałem nikogo innego jak nie Mellow. Obrzuciła mnie spojrzeniem po czym podeszła.
-Czemu mnie tak peszczelnie zostawiłeś ?! W ogóle co ty chciałeś ?!
-Zostawiłem bo zostawiłem i przepraszam. Też przepraszam za to zachowanie w pokoju. Przecież to jest nieestetyczne.
Ostatnie zdanie wymruczałem, Mellow ledwo co je zrozumiała. Wziąłem talerz i zacząłem nakładać sobie sałatkę po czym wziąłem kanabkę i ciepłą herbatę. Usiadłem przy stoliku który stał w kącie a Mellow obok.
-Coś jeszcze chcesz ?
Spojrzałem się na nią zmęczony i obolały. Ona nie odpowiedziała. Wzruszyłem ramionami i zabrałem się za kolację.
-Powiesz mi wreszcie co chciałeś powiedzieć wtedy na korytarzu ?
-A muszę ?
-Tak !
Przewróciłem oczyma po czym spojrzałem się na nią. Na początku miało to być wyzywające spojrzenie ale nie potrafiłem. Westchnąłem i wydakałem:
-Chciałem się zapytać czy....no...nie poszłabyś ze mną......na kolację.
Widziąc jej minę posmutniałem i spuściłem głową.
-Pewnie wolałabyś imprezę....no i pewnie nie ze mną.
Warknąłem i wróciłem do jedzenia kolacji.

(Mellow ? )

Od Mellow CD Benjamin'a

No normalnie się wyruszyłam. To chyba oczywiste, że nie mogę nosić byle gówna? Nigdy nie wiadomo kiedy... Nadarzy się okazja pokazania jej komuś...
- Miałeś szczęście, że nie puściłam zapięcia! - powiedziałam arogancko.
- Chyba pecha - uniósł jedną brew.
- Szczęście. Wystarczy ci mój stanik - prychnełam.
- Raczej nie - uśmiechnął się krzywo.
- Coś ty taki napalony? - rzuciłam z uśmiechem pod nosem.
- Ja? Gdzie tam - tym razem to on prychnał oburzony.
- Peeewnie, kocurze.
- Wcale nie, kotku - rzucił się na mnie zanim zdążyłam zareagować. Przygwoździł mnie do łóżka.
- Ależ... - zaczęłam, ale przyłożył do moich ust dłoń.
- ...nie - dokończył za mnie szczerząc się. Rzuciłam głową na boki, ale chłopak trzymał mnie mocno. Chciałam powiedzieć ,,c.holera, odpierdol się!", ale wyszło tylko kilka jęków. Posłałam mu najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie było mnie stać.
- Nie patrz się tak na mnie - wymruczał odwracając głowę. Jedną ręką zrzuciłam jego dłoń z ust i prawie się wyrwałam, jednak złapał moją rękę.
- I co mi teraz zrobisz, co? - odpyskowałam mu.
- Hmmm... pomyślmy?
- Co? Zgwałcisz mnie? - prychnełam rozbawiona.
- Czemu nie? - roześmiał się i puścił mnie, ponieważ na korytarzu rozległy się jakieś męskie głosy. Z miejsca dostał po gębie.
- To nie była właściwa odpowiedź - zmrużylam oczy i zacisnełam usta.
- Ty to potrafisz lać - skrzywił się i potarł twarz. W tej chwili do pokoju wprowała gromada chłopaków, widocznie wspołlokatorow Benjamina.
- Ooo przeszkadzamy? - zapytał jeden z nich i roześmiał się.
- Oh, wcale - poprawiłam wymuskanym ruchem włosy - wasz kolega właśnie mnie rozbrajał - wydełam usta.
- Nasz Ben i dziewczyna? - jego kumple zaczęli szturchac się łokciami. Boże, ale dziecinada - stwierdziłam. Wywróciłam jednoznacznie oczami, wstałam, otrzepałam spodnie i w oczywisty sposób poprawiłam top, żeby więcej odkrywał.
- Tak, baaardzo dziękuję za uratowanie mojej godności. A teraz żegnam - posłałam im w powietrzu buziaka i jeszcze raz spojrzałam wymownie na Bena.

< Benioszku? Zatrzymujesz mnie? ;d fajnych masz kumpli ;*>

niedziela, 18 stycznia 2015

Od Benjamina - CD historii Mellow

Odprowadziłem Mellow wzrokiem. Na spokojnie wypiłem herbatę po czym odstawiłem wszystko do okienka. Wróciłem do pokoju z którego wziąłem książkę od anglika i poszedłem na zajęcia. Pozastali zajmowali miejsca a ja wchodziłem dopiero do klasy. Usiadłem w jedynym wolnym miejscu obok jakiegoś chłoapak. Otworzyliśmy książki po czym czytaliśmy coś tam. Po skończonej lekcji poszedłem do pokoju. Przed drzwiami zastałem Mellow.
-Czekasz na kogoś ?
Spytałem a on wskazała na mnie. Otworzyłem drzwi i puściłem ją pierwszą. W pokoju nikogo nie było. Mell usiadła na moim łóżku a ja obok niej.
-Tak więc co cię do mnie sprowadza ?
-A muszę mieć powód żeby cię "odwiedzić"
W powietrzu zrobiła cudzysłowie. Pokiwałem głową po czym lekko się uśmiechnąłem. Szturchnąłem ją i powiedziałem żartobliwie.
-Ładny masz biustonosz. I ogółem no...
Mellow chyba poczuła się obrażona bo zamachnęła się i dała mi z liścia.
-Ojj no przecież żartuję....A może i nie.
Mellow znowu chciała mnie uderzyć ale złapałem jej rękę, szybko chwyciłem też drugą. Położyłem je na łóżku i dalej przytrzymywałem.
-Uwielbiasz sobie ze mnie kpić.
-Ja z ciebie nie kpię. Tylko stwierdzam fakty. Bo przecież jesteś piękna, masz też wspaniały gust. Nawet jeśli chodzi o bieliznę.
Mellow zamurowało, siedziała tak i patrzyła się na mnie. Znów utonąłem w jej oczach.

(Mellow?)

Od Alexandra CD Leny

- A tak w ogóle to jestem Aleksander, mów mi Alex - podałem rękę nieznajomej dziewczynie.
- Lena - odpowiedziała.
- Musisz odpoczywać i w miarę możliwości pilnować żeby rana się goiła - ciągnąłem.
- Ale mogę jeździć konno? - zapytała.
- Tak, ale ostrożnie - odpowiedziałem.
- Dzięki za pomoc.
- Spoko - odpowiedziałem.
- Miło że mi pomogłeś - powiedziała.
- Spoko, dasz się zaprosić na jakiś mini obiad? - zapytałem.

<Lena?>

Od Michaela c.d: Leny

Nie mam bladego pojęcia co się ze mną działo, wydawało mi się nawet że się ocknąłem i zauważyłem pochylającą się nade mną Lenę ? Nie wiem, kurczę nic nie wiem... Przytomność w pełni odzyskałem dopiero w jakimś pomieszczeniu.
Rozejrzałem się w około, nie to nie były stajnie, gdzie ja u licha jestem?
Kiedy do sali wszedł lekarz wszystko w jednej chwili stało się jasne.
- Witam, widzę że już pan się obudził. - podszedł do mnie lekarz.
- Obudził ?
- Był pan nieprzytomny i została podana panu dodatkowo narkoza żebyśmy mogli bezpiecznie przeprowadzić zabieg.
- Kto mnie uratował ?
- Pańska siostra.
- Siostra? - zdumiłem się.
Nie mam rodziny, to znaczy gdzieś mam ale na pewno nie w Akademii nie w okolicy. Przyjechali ?! Ale po co ? Przecież im na mnie nie zależy, a z resztą nie wiedzą gdzie jestem.
Lekarz przyłożył mi dłoń do czoła, a następnie poświecił mi jakimś światełkiem po oczach.
- Zaniki pamięci ? - zapytał zatroskany, a wtedy coś obok mnie się poruszyło. Słowo daję, że mało zawału nie dostałem.
- Co z nim ? - znajomy głos brzmiał na przerażony, a ja się uspokoiłem.
- Nie kojarzy pani. Będziemy musieli zrobić dodatkową serię badań.
- Michael... - pochyliła się nade mną - ...jak to swojej siostry nie pamiętasz? - zaszlochała. Niezła aktorka, oj niezła.
- L-lena? - zmrużyłem oczy, żeby wyglądało to wszystko w miarę wiarygodnie.
- Ma pani na niego dobry wpływ. - stwierdził doktor. - Proszę z nim zostać ale broń boże go nie przemęczać.- rzucił i wyszedł.
- Oh, siostro masz na mnie dobry wpływ, no kto by pomyślał. - zaśmiałem się. - Ty wezwałaś pogotowie?
- Tak, napędziłeś mi takiego stracha.- pokręciła głową.
- Dziękuję Ci. - uścisnąłem jej dłoń. Najprawdopodobniej dziewczyna uratowała mi życie... definitywnie jestem jej dłużnikiem.

< Lenuś ? Oh, siostrzyczko dziękuję :D >

Od Rose - CD Melloow

- Co za nie wychowane babsko - mruknęłam gdy wyszła z sali zostawiając cały bałagan.
Jednak mimo wysiłku, który musiałam włożyć żeby schować to ustrojstwa nie popsuło mi satysfakcji z wkurzania zdziry, której ewidentnie nie pasowała moja smętna muzyką. Po zakończeniu treningu wróciłam do pokoju.
Zabrałam długą kąpiel dla odprężenia mięśni po ciężkiej pracy.
Zabierając książkę ze sobą i naładowany do pełna telefon z słuchawkami ruszyłam do stajni. Przed wyjściem otuliłam się szczelnie kurtka i wtedy ktoś na mnie wpadł.
Usłyszałam parę słów na mój temat, a nie mógł ich wymienić nikt inny jak zdzira.
- Dla twojej wiadomości ja tu stałam, nie szłam i nie wykradam się tylko wychodzę. Tak to bym przez okno wyskakiwała. A teraz przepraszam idę - zimny wiatr rozwiał moje włosy.
- A gdzie to się wybierasz o tak późnej porze? - usłyszałam jeszcze za sobą.
- Nie twoja sprawa - mruknęłam i ruszyłam w ciemność.
Jedyne światło w stajni dawał księżyc w padający przez okna. Bez problemu trafiłam do boksu Lorda. Koń był czysty wiec chwyciłam go za grzywę i wyprowadziła na otwartą ujeżdżalnie.
- Stop - zatrzymałam się dysząc. - Nie dam już rady.
Biegałam przez równe dwadzieścia minut. Koń podbiegł do mnie widocznie chcąc jeszcze.
- Ustawie ci przeszkodę, poczekaj.
Wtargałam do środka parę przeszkód i ustawiłam je na różnych wysokościach. Prowadziłam konia od jednej do drugiej, aby zaznajomił się z nowymi rzeczami. Po przeglądnięciu wszystkich pobiegłam na najniższą, a Lord ruszył za mną. Księżyc tak jasno świecił, że nie mieliśmy problemu z trafieniem i określeniem wielkości. Wszystko naokoło nas było jasno oświetlone.
Po przebiegnięciu pod ostatnimi, najwyższymi przeszkodami wskoczyłam na grzbiet Efiego i przejechaliśmy cały tor od początku.
***
Po posprzątaniu wszystkiego wróciliśmy do stajni cali mokrzy i brudni od błota. Chwyciłam za szczotki, żeby wyczyścić Lorda i wtedy zobaczyłam, ze ktoś stoi w drzwiach boksu.
- Długo tu jesteś? - spytałam dziewczyny.

Melloow? Co mnie śledzisz? default smiley :p

Od Satiany

Nie wiem gdzie doszłam przez zamyślenie ale tu jest pięknie, nawet zimą, widać że to miejsce długo nie było pielęgnowane ale jest naprawdę piękne. Jego uroda jest eteryczna odrobinę tajemnicza, nieuchwytna.
Są tu krzewy różane, żywopłoty, teraz oczywiście już nierozpoznawalne z powodu mrozu. Wysokie drzewa latem pewnie tworzą coś w rodzaju dachu, ogromny i bardzo wysoki baldachim, przez który ledwo widać niebo: światło popołudnia dociera tu przytłumione i porwane na strzępy, przeciskając się między gałęziami.
Po całym terenie rozsiane są kamienne rzeźby które przykuły moją uwagę już na samym początku, chciałabym potrafić robić takie rzeczy, czas i brak ludzkiej ręki niemal przywróciły to wszystko do stanu naturalnego, kiedy były jeszcze blokami kamienia. Ma się wrażenie że to miejsce rozwijało się samo od czasu, kiedy ktoś je pielęgnował.
Usiadłam na ławce w miarę odsłoniętej i nie do końca zarośniętej zielskiem.
Usłyszałam hałas, prawdopodobnie nie jestem tu sama...
Musze stąd iść.
Idę nie wiedząc dokładnie w którą stronę iść i nagle wpadłam na kogoś..
Odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego.
- Przepraszam - tylko to udało mi się powiedzieć, ponieważ poszłam dalej jak poparzona.

< Ktoś? >

Od Lionella c.d: Kimberly

Kogo jak kogo ale w chwili obecnej Kimi... to znaczy Kimberly się nie spodziewałem. Słowo była ostatnią osoba, która przyszła mi na myśl.
Bez większego problemu wyczytałem z jej mimiki, że nie będzie to słodka wizyta. Stałem patrząc na jej wywód niewzruszenie, jednak sam łapałem się na tym że uważnie jej słucham. Jak ona w ogóle śmie prawić mi wyrzuty ?! Haha, dobre kurwa sobie. Jest różnica w niewinnym pocałunku, a wyjście z pokoju podczas uprawiania seksu bez żadnego słowa, a właściwie nie można nazwać tego nawet seksem.
Tyle że jestem dupkiem to wiem, nawet mnie nie zaskoczyła. Natomiast to ona powinna ogarnąć swoje emocje. Ostrzegłem ją, do jasnej cholery ostrzegłem... okazałem odrobinę człowieczeństwa, a ona?
Brawo Lion, brawo brawo brawo. Bądź dobry choć na chwile to masz.- skarciłem sam siebie i w jednej chwili zrobiło mi się cholernie słabo, a ręką mimowolnie złapałem się za bark. Powinienem zacząć wyciągać wnioski, a nie kurwa bawić się ciągle w to samo. Kręcę się w koło jak jakiś niedorozwinięty pies latający za swoim ogonem.
- Skoro nie chciałaś się ze mną przespać to po jaką cholerę zostałaś w pokoju ? - moje spojrzenie skierowane w jej stronę było ostre i przeszywające, a głos ku mojemu zaskoczeniu spokojny. Nie chciałem się kłócić i drzeć mordy na cały korytarz, a może po prostu nie miałem na to wszystko siły?
Dziewczyna spojrzała na mnie przez ramię i w sumie nie wiem czy coś powiedziała czy też nie bo pierdolnąłem drzwiami z całej siły, a następnie osunąłem się po nich na ziemię.
Moja głowa pękała w tej chwili od niechcianych wspomnień, które wzbudziła we mnie ta dziewucha. Jedyne czego pragnąłem w tej chwili to cofnięcie czasu aż do sprzed moich narodzin i pokrzyżowanie wszystkiego tak bym w ogóle nie powstał. Zdecydowanie byłoby lepiej.
Zerwałem się na równe nogi i walnąłem z całej siły w ścianę, tak że moja dłoń niemalże od razu stała się sina.
Zakończyłbym tą nędzną historię nazywającą się życiem już dawnooo dawnooo temu, ale niestety jest jedna jedyna osoba, która mnie tu na tym szarym świecie trzyma, moja mała siostrzyczka, którą już raz pozwoliłem skrzywdzić. Obiecałem sobie wówczas, że nie dopuszczę do tego nigdy więcej.
A tak w ogóle czym ja się przejmuję ?
Zatoczyłem właśnie kolejne pełne koło, nadal nie złapawszy swojego ogona.
Wieczorem debilom z mojego pokoju zachciało się przyprowadzić swoje koleżanki czy tam dziewczyny, a mnie aż brało na mdłości jak sobie słodzili. Kwiatki, róże i serduszka... nie praktykuję ani nie uznaję czegoś takiego.
Postukałem się w czoło przy nich wszystkich i wychodząc powiedziałem im, że są żałośni. Przechadzając się po korytarzach prowadzących w stronę wyjścia do Akademii spostrzegłem Kimberly i jakiegoś faceta, chichrających się razem.
Zmrużyłem oczy i mu się przyjrzałem, zapamiętując jego wygląd. Kiedy dziewczyna mnie spostrzegła jej uśmieszek znikł, a ja pokręciłem głową i zaśmiałem się sarkastycznie odwracając od nich wzrok.
Kiedy w moją twarz uderzyła masa świeżego powietrza, na głowę naciągnąłem kaptur i udałem się w okolice pobliskiego pubu, generalnie lokal spoko ale o zaczepkę cholernie łatwo, a właśnie tego mi w tej chwili trzeba. Wyżyć się, żeby dać upust swoim nerwom, które przez ten widoczek jej i jego zostały jeszcze spotęgowane.
- Hej księżniczko - rzuciłem i zaśmiałem się do ucha jakiemuś kolesiowi całującemu się z dziewczyną.
- Spieprzaj gnoju.
- Takim damom nie wypada używać takich słów. O Megan cześć. - posłałem jej drapieżny uśmieszek, słowo daję pierwszy raz na oczy laskę widzę, a jej wisiorek z imieniem okazał się nadzwyczaj pomocny.- Dziś to samo co wczoraj ? -wymruczałem.
- O czym ty mówisz?! - pisnęła.
- Nie pamiętasz jak było nam wczoraj dobrze? Byłaś nieposkromioną kocicą. - bawiło mnie to kiedy widziałem jak facio się gotował. - Wiedziałeś, że ona może ciągnąć tak całą noc ? Prosiłem ją aby nieco zwolniła tempo ale nie, mówię Ci nie zmieniaj modelu.
Dalej poszło już z górki koleś rzucił się na mnie z pięściami i mi przyłożył rozcinając moja wargę jednak ciut się przecenił, bo to on chwilę później obrywał po mordzie. Raz z lewej ręki a raz z prawej, a co żeby równo puchło. Wszelkie poje pohamowania puściły...
- MNIE... SIĘ... NIE... ZOSTAWIA...DLA...JAKIEGOŚ...NIEUDACZNIKA...- wydarłem się, a przed oczyma miałem tego, dzięki któremu Kimi była wesoła.
Następne zdarzenia pamiętam jak przez mgłę. Ochrona, dwór, spisanie, powrót do Akademii w towarzystwie ponów którzy wyprowadzili mnie na zewnątrz, dywanik u dyrektora...
Oczywiście pierw wersja ochroniarza a potem dopiero moja...
Kiedy zostałem poproszony do środka powolnie wszedłem i usiadłem na krzesełku.
- Lionell, co tak właściwie się stało?
- A więc tak działałem w obronie własnej, ten palant się na mnie rzucił. - burknąłem.
- O co poszło ?
- O jego dziewczynę.
- Zdajesz sobie sprawę, że tylko dlatego iż rzekomo działałeś w obronie własnej nie skończyłeś na komisariacie ?
- Owszem. - mówiłem bez emocji no błagam... stara śpiewka gdybym nie był pewien, że sprawa tak się skończy bym tego tak nie rozegrał.
- Idź teraz do higienistki, a potem prosto do pokoju, a ja razem z panią vice dyrektor zastanowię się co z Tobą zrobić. Widzę Cię rano na śniadaniu.
Kiwnąłem głową i poszedłem do swojego pokoju, nie będzie mnie jakaś laska, która nie dostała pracy w szpitalu oglądać.
Chcąc nie chcąc po nieprzespanej nocy zszedłem na stołówkę, wiadomo ploty już zdążyły obiec całą szkołę, a więc przy stole siedziałem sam, a za moimi plecami Kim i jej współlokatorki.
W połowie śniadania, którego nawet nie tknąłem wszedł dyrektor i skierował się prosto do mnie.
- Zostajesz zawieszony ponieważ nie podjęliśmy jednoznacznej decyzji. Uważaj, w grę wchodzi nawet wydalenie.
- No i zajebiście. - posłałem dyrowi ciepły uśmiech, wstałem i poklepałem go po plecach po czym poszedłem do pokoju.
I tak nikt nie będzie tęsknił, a przynajmniej przeprowadzę się w okolice siostry...

< Kimi ? Lion sobie trochę nabroił, ale temu panu przynajmniej równo puchło c; jakie to miłe z jego strony ^^ >

Od Michaela c.d: Elveseden

W sumie już myślałem, ze dziewczyna się nie pojawi. Nie była przekonana kiedy ją zapraszałem ale nie będę ukrywać jestem miło zaskoczony.
- Dziękuję. - odparłem wziąłem ciastka i zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu i od dołu do góry. Jej strój był dość nietypowy jednak wyglądała w nim całkiem nieźle. Ekhm... na szczególną uwagę zdecydowanie zasłużył dekolt dziewczyny jednak wiedziałem, że powinienem się kontrolować Elv nie wyglądała na dziewczynę z tych łatwych i lecących na cyckowych obserwatorów.
Nie chcąc stracić w jej oczach opanowałem się i podniosłem wzrok na jej twarz posyłając przepraszający uśmiech. Jestem mężczyzną więc na pewne odruchy nie mam najmniejszego wpływu.
Przesunąłem się z wejścia otwierając szerzej drzwi.
- Tak w ogóle to cześć, chodź. - machnąłem ręką zapraszając ją do środka.
- Mhm, cześć.
Elveseden weszła do pokoju i usiadła sobie na moim łóżku, miała już okazje być w tym pokoju tym razem jednak byłem ubrany, a bałagan został ogarnięty, o ile tak można nazwać pięciominutowe porządki polegające na wepchnięciu wszystkiego do szafy i zamknięcie jej co naprawdę wielokrotnie graniczy z cudem. Osobiście chciałbym mieć taką szafę jak magicy te swoje kapelusze w których mieści się wszystko... o to by było bardzo praktyczne i wygodne rozwiązanie.
- Masz ochotę na coś do picia? Nie wiem kawa, herbata ? Cokolwiek? - przeczesałem ręką włosy i miło się uśmiechnąłem.
- Nie dziękuję.
- W takim razie popcorn ?
- Nieee. - pokręciła głową i przewróciła oczyma.- Oglądamy ?
- Tak, tak już zaraz. - westchnąłem. Człowiek chce dobrze a zawsze wychodzi inaczej, fakt do najlepszych gospodarzy się nie zaliczam, bo zbyt gościnny to ja nie jestem. Hmm... Jakby tak pomyśleć to zawsze chodziłem do kogoś na imprezy, albo jak już nastała taka konieczność to ktoś razem ze mną ogarniał je gdzieś w lokalu, odwalając połowę roboty za mnie. Tak było mi po prostu łatwiej i wygodniej.
- Gdzie są Twoi współlokatorzy ? - zapytała rozglądając się po pokoju, a mnie zamurowało. No, no spostrzegawcza z niej niewiasta.
- yyy... Nie ma ich? - przeczesałem ręką włosy.
- No coś ty ?! - klasnęła entuzjastycznie w dłonie, a następnie posłała mi spojrzenie pełne politowania. - Nie zauważyłam.
- Wyszli gdzieś, nie wiem nie ingeruje w ich życie prywatne. - wzruszyłem obojętnie ramionami. Co prawda moja wypowiedź mijała się nieco z prawdą. To że wyszli było akurat jak najbardziej szczere natomiast ehh... musiałem im w tym trochę pomóc. Kurwa nosz czemu nie ma pojedynczych lub maksymalnie dwuosobowych pokoi ? Nie byłoby wtedy tylu problemów,a moje nerwy pozostały by w nienaruszonej kondycji. - w takim razie, co oglądamy? -schyliłem się i podałem jej całe pudełko płyt z filmami od horrorów, przez thrillery aż po romansidła i dramaty. Jakiś palant i dziewczyny pożyczyły mi to wszystko, więc było w czym wybierać.

< Elv ? c: >