sobota, 14 marca 2015

Od Aleksy - C.D Steven'a

Nie wiedziałam czemu on jest taki uparty. Przecież nie musi tu być, poza tym lepiej by było jakby zostawił mnie samą. Ale nie on musi być na swoim. W sumie wolałabym być w tej chwili sama, musiałabym wszystko przemyśleć, ale przy nim... Wszystko wydaje się łatwiejsze. Chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął w swoją stronę. Przymknęłam oczy i usnęłam.
*
Obudziłam się w środku nocy. Stev spał jak kamień, dosłownie. Nie chciałam go budzić, więc jakoś "wyszłam" z jego uścisku i zabrałam piżamę. Poszłam do łazienki wziąć krótką kąpiel. Rozpuściłam włosy i zdjęłam ciuchy. 
Kąpiel trwała około 10 minut, umyłam ciało jak i również włosy. Szybko wyszłam z wanny, wytarłam ciało, wysuszyłam włosy i założyłam piżamę. Szybko umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Chłopak dalej spał. Podeszłam do niego. Lekko go szturchnęłam. Chciałam aby się obudził, ale on nic. Widocznie miał twardy sen. Westchnęłam cicho. 
- Stev wstawaj... - mruknęłam.
Jednak ten nic. Pchnęłam go jeszcze lekko i wyciągnęłam spod jego ciała kołdrę. Przykryłam go, po czym sama wsunęłam się pod kołdrę. Zamknęłam oczy z nadzieją uśnięcia. 
*
Nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Gdy się obudziłam była jakaś 5:47, wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się i zwróciłam w stronę Steven'a. Ciągle spał. Położyłam ręce na jego koszulce. Zaczęłam ją ściągać. Kiedy udało mi się zdjąć koszulkę chłopaka zauważyłam, że się budzi. Fajnie gdybym wiedziała, że to go budzi to w nocy bym zrobiła to samo. Ugh... Jednak on się nie przebudził, bełkotał coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Wywróciłam oczami. Zbliżyłam się do niego i położyłam ręce na jego plecach. Zaczęłam błądzić dłońmi po jego plecach. Po chwili położyłam rękę na jego brzuchu, głowę położyłam na jego ramieniu i tak jakoś znowu zasnęłam.
*
Kolejny raz gdy się obudziłam chłopak już nie spał. Patrzył na mnie i bawił się przy okazji moimi włosami, które były rozwalone na wszystkie strony jakie były możliwe. Kiedy Stev zobaczył, że się obudziłam posłał mi ciepły uśmiech.
- Jak się spało? - spytał z szerokim uśmiechem.
- No nawet... Obudziłam się w środku nocy, poszłam się umyć, potem wróciłam i znowu usnęłam. Potem znowu obudziłam się o 5 coś a potem znowu zasnęłam... Która godzina?
- 11:04 - odpowiedział pokazując mi czas na telefonie. 
Westchnęłam cicho i wtuliłam się w niego.
- Jakim sposobem moja koszulka leży na poduszce na której spałaś? - spytał.
- Zdjęłam Ci. - odparłam z lekkim uśmieszkiem. 
- To dlatego tak jakoś zimniej mi potem było. - mruknął.
Uśmiechnęłam się szerzej i pocałowałam go w policzek. 

<Steven?>

Od Steven'a CD Aleksy

- Dlaczego?- spytałem.
- Tak będzie lepiej- wymamrotała.
- Nie, tak wcale nie będzie lepiej. Zostaję tu z tobą- założyłem ręce, ale po chwili położyłem się obok niej.

<Aleksa?>

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na niego. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej. Kilka łez spłynęło po moich policzkach, ale szybko je otarłam. Chłopak na mnie spojrzał a po chwili usiadł. Spojrzałam na niego i usiadłam od razu. 
*
Siedziałam cicho, nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałam po prostu cicho i tyle. Steven nic nie mówił, zaczął grać w FNAF 3, w pewnym momencie zabrałam mu telefon. Spojrzał na mnie. 
- No co? - spytał.
- Nic. - odparłam cicho. 
Oddałam mu telefon. Położyłam się na łóżku. Owinęłam się kołdrą. 
- Lepiej idź. - szepnęłam wtulając się w poduszkę.

<Steven :<>

Od Steven'a CD Aleksy

- Wiesz... Tak szczerze to nie wiem co mam ci doradzić. Sam nigdy nie byłem w takiej sytuacji i nie wiem jak to jest...- westchnąłem drapiąc się po karku.
Siedziałem tak z nią jakąś godzinę, a potem wróciliśmy do akademii. Myślałem co by jej doradzić, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.

<Aleksa? wena na wyczerpaniu :C >

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na niego. Westchnęłam cicho. 
- To nie. - mruknęłam. 
Usiadłam na łóżku, skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej i siedziałam obrażona. Chłopak zaczął chrapać na złość. Odwróciłam się w jego stronę. Szturchnęłam go, ale ten nic. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Zeszłam na parter i skierowałam się w stronę wyjścia z akademii. 
*
W stajni siedziałam z godzinę a może dwie na stosie siana. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk sms'a. Wyjęłam telefon, sms był od mojego ojca... Kiedy przeczytałam treść wiadomości myślałam, że się załamie... Jacob był w szpitalu... Znowu się idiota przemęczał, a wie że nie może. Moje oczy momentalnie stał się szklane a stajni wszedł Steven. Rozejrzał się, a kiedy mnie dostrzegł podszedł do mnie. 
- Ej co Ci jest? - spytał.
- Nic. - odparłam krótko. 
Położyłam się na sianie i cicho westchnęłam. 
- Aleksa przecież widzę, że coś Ci jest. - powiedział. 
Spojrzałam na niego. 
- A co mam mówić, że jest cudownie i pięknie mimo, że tak nie jest? - spytałam poddenerwowana.
Stev usiadł bliżej mnie. Przejechał dłonią po moim policzku. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Chłopak kciukami je otarł. 
- Co się dzieje? - spytał. 
- Nic. - odparłam. 
Wtuliłam się w chłopaka pierś zasłaniając swoją twarz. Kolejne łzy spływały po moich policzkach. 
- Aleksa mów co się dzieje. - powiedział stanowczym głosem.
Odsunęłam się od niego. 
- Mój brat, Jacob... Znowu jest w szpitalu to już chyba 6 raz w przeciągu tego miesiąca. Ma problemy z sercem a i tak się przemęcza... Martwię się o niego... - szepnęłam. 

<Steven? Pomoc jej się spyta>

od Leny do Alex'a

-To ja pójde po książki.-Zaoferowal  sie Alex i po chwili go nie bylo. Wrocil po pewnym czasie z cala gora ksiazek.  Usiadlam przy biurku, a chlopak zajal miejsce obok mnie.  Od fizyki przez algebre do biologi. Zrobilismy 3/4 materialu, kiedy Alex zdecydowal ze przewiemy. Uzasadnil to tym, ze juz wiecej sie nie nauczy, a ja powinnam odpoczac. Usmiechnelam sie lekko i oparlam glowe na ramieniu chlopaka. Bylam zmeczona i nawet nie zauwazlam kiedy zasnelam na krzeslke przy biurku oparta o Alex'a.
Alex

Od Melloow CD Benjamina

Odgięłam się do tyłu i zaczęłam mruczeć. Była około druga w nocy, a my kurcze robimy na kanapie nie-wiadomo-co.
Było mi gorąco, więc ściągnęłam bluzę zostając w samym staniku. Lepiej być rozebraną, niż czerwoną. Przykryłam się kołdrą, i zaczęłam prychać kiedy Benjamin zaczął mnie łaskotać.
- Ciszej, bo ciocię zwabisz - wyszeptał mi ze śmiechem do ucha. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakieś szuranie. Chłopak natychmiast wepchnął mnie pod pościel, między poduszki. Myślałam, że się uduszę, co mu odwaliło?! Już miałam się wyswobodzić, ale nie mogłam się podnieść!
- Benjamin... - westchnęła jego ciotka. - Gdzie ta dziewczyna?
- Ta dziewczyna to Mell, ciociu. Śpi w moim pokoju, zostaw ją.
- Ben... Martwię się o ciebie - chciała chyba usiąść obok niego, ale zaoponował:
- O co ci znowu chodzi?! Jest trzecia nad ranem, to nie czas na takie rozmowy... - oburzył się, a ona chyba spuściła z tonu.
- Idź już spać, dziecko... Jutro pogrzeb.
- Dziękuję, że mi o tym przypomniałas, a teraz pozwól, że idę spać - westchnął cicho.
- Mam nadzieję, że ona zostaje w domu? - rzuciła ostro.
- Oczywiście, że nie. Idzie z nami!
- Ale Ben, ty nie rozumiesz... - odpowiedziała wściekle.
- Dobranoc! - uciął jej i ostentacyjnie naciągnął sobie na głowę koldrę. Kobieta wyszła głośno tupiąc.
To mnie rozśmieszyło jeszcze bardziej. Kiedy tylko uwolniłam się z tych wszystkich pieleszy, chłopak położył mi dłoń na ustach, żeby mnie uciszyć, ale sam zaczął się śmiać.
- I kto tu mówi o ciszy?! - przyłożyłam do twarzy poduszkę, bo tylko to było w stanie mnie wyciszyć. Kiedy się podniosłam, widząc Bena wyobraziłam sobie minę jego ciotki gdyby nas teraz widziała. Prawie ryknęłam śmiechem, ale chłopak przybliżył się do mnie, i po sekundzie nie myślałam już o żadnym członku rodziny Bena. Zaczęliśmy się całować, najpierw delikatnie, a później coraz namiętniej. Ściągnęłam mu koszulkę, a on złapał za krańce moich spodni. Chciałam je sama ściągnąć, więc wzięłam pasek rozpięłam go. Już miałam go zsunąć, kiedy dziwnie się poczułam. Coś chyba kapało mi po nodze... W jednej chwili mnie zmroziło. Kiedy włożyłam dłoń pod spodnie i dotknęłam uda, wyjęłam ją całą czerwoną.
- Fuckfuckfuckfuck! - zaklęłam tylko i natychmiast wygrzebałam się z sofy.

<O boże, dotarłam do końca xD>

Od Steven'a CD Aleksy

- No ale po co ja mam z tobą iść?- spytałem unosząc ręce i machając nimi. 
- Po to, żebyś miał się o co pytać- westchnęła.
- A z resztą. Zdaje się, że nie możesz zbytnio się przemęczać- powiedziałem.
- No i?- spojrzała na mnie unosząc jedną brew.
- No i to- odparłem i pocałowałem ją w nos- Nigdzie nie idę- burknąłem odwracając się do niej plecami i rzucając na łóżko kładąc na brzuchu. 

<Aleksa?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na Ashley. Pokręciłem głową. Uśmiechnąłem się lekko w stronę dziewczyny. Wstałem i podszedłem do niej. 
- Idealnie. - szepnąłem i pocałowałem ją w policzek. 
Dziewczyna się zaśmiała krótko i poszła do łazienki się upiększyć. Znając życie, plastic it's fantastic. 
- To co jedziemy dzisiaj na imprezę? - spytałem. 
Dziewczyna wyszła z łazienki i na mnie spojrzała.
- No dobra. - odparła.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- To chodź. - powiedziałem wyciągając w jej stronę rękę. 

<Ashley?>

Od Alex'a CD Leny

- Chyba każdy postąpiłby tak na moim miejscu - powiedziałem i przytuliłem się do Leny. - Jak dobrze że wyszłaś już ze szpitala - dodałem.
- Też się cieszę - powiedziała.
- Chcesz obejrzeć TV? - spytałem.
- OK - odparła Lena i powiedziała mi gdzie pilot i inne rzeczy. Oglądaliśmy trochę czasu, a potem Lena przypomniała sobie :
- Zaraz, przecież miałam ci pomóc w nauce.
Uśmiechnąłem się.
- No tak.

<Lena?>

Od Leny C.D. Alexandra

-Hej.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się na widok chłopaka, który podszedł i przytulił mnie.  Alex wziął moje rzeczy, a ja poszłam po wypis. Dostałam go w recepcji, a potem skierowałam się do samochodu Alex'a. Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy. Chłopak odpalił pojazd i po czterdziestu minutach byliśmy na parkingu akademii. Alex zabrał moje rzeczy i zaniósł mi do pokoju. Wygramoliłam się z samochodu i nawet nie zauważyłam kiedy Alexander wrócił mi wziął mnie na ręce.
-Wariacie odstaw mnie.-Powiedziałam, a on pokręcił głową.
-Masz odpoczywać.-Powiedział i podrzucił mnie delikatnie. Objęłam go za szyje i zaśmiałam się cicho. Wreszcie dotarliśmy do mojego pokoju. Alex położył mnie na łóżku, a ja się posunęłam i poklepałam miejsce obok siebie.  Chłopaka nie trzeba było bardziej zachęcać. Dałam mu całusa w policzek, a potem oparłam głowę na jego torsie.
-Jesteś kochany.-Szepnęłam, a on zaczął gładzić moje włosy.
Alex

Odchodzą!

Z Akademii odchodzą 3 osoby... 

~Kimberly Burton~

Powód odejścia: Decyzja właściciela. 

~Matt Evans~

Powód odejścia: Decyzja właściciela.

~Bryan Russel, jego wierzchowiec Heros i pupil Camper~




Powód odejścia: Decyzja właściciela.

Od Aleksy - C.D Steven'a

Spojrzałam na Steven'a. Uśmiechnęłam się lekko. Pchnęłam chłopaka i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się. 
- Pojedziesz ze mną na siłownieeee? - spytałam robiąc oczka szczeniaka.
Stev na mnie spojrzał i pokręcił głową.
- No proszee... - mruknęłam.

<Steven?>

Od Ayri - C.D Mary Grace

Obróciłam się w stronę telewizora. Oglądałam stary przejzd dziewczyny z wielkim podziwem. Nie dziwie się, że wygrała mistrzostwa. Przejechała parkur najszybciej i najlepiej ze wszystkich. Obejrzałyśmy przejazdy jeszcze innych jeźdźców. Po kilkunastu minutach dziewczyna przełączyła kanał. Już nic ciekawego nie było, wyrwałam jej pilota po czym przełączyłam na Fox. Leciała powtórka pierwszego odcinka AHS- Freak Show. Zadowolona oparłam się o łóżko Mary która z lekką irytacją patrzyła na serial.
-Może lubię oglądać zawody i takie tam ale czasem trzeba od tego odpocząć.
Rzuciłam przez ramię po czym wbiłam wzrok w telewizor.
~*~
Kiedy ja oglądałam serial Mary poszła wziąć prysznic, wróciła na napisy. Oddałam jej pilot po czym ja wzięłam prysznic. Kiedy wróciłam dziewczyna oglądała znowu jakieś zawody. Położyłam się w swoim łóżku po czym zawołałam Baron'a. Pies położył się obok łóżka zwinięty w kłębek, wygrzabałam rękę spod kołdry i pogłaskałam psa. 
-Mogę jutro obejrzeć twój trening ?
Wydusiłam tak nagle, Mary uśmiechnęła się i skinęła głową. Także się uśmiechnęłam a potem obróciłam się na drugi bok i zasnęłam
~*~
Obudziłam się później od innych, dziewczyny były na zajęciach. One zawsze zaczynały wcześniej. Wygrzebałam się z łóżka, była 9:00. Zajęcia miałam za półtorej godziny, z zadowoleniem poszłam do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż po czym spięłam włosy. Zawołałam Baron'a i wyszłam z nim do lasu. Wróciłam po około 30 minutach. Przebrałam się na jazdę, w drodze do stajni zachaczyłam o stołówkę z której wzięłam kanapkę, znadłam ją w drodze do stajni.
~*~
Grupa skokowa już wychodziła na parkur, ja jeszcze stałam w boksie. Septum był prawie gotowy. Po kilku minutach wyszłam na czworobok, mogłam przyglądać się grupie skokowej. Mary kłusowała między drągami, czasem przejeżdżała przez niektóre. Kiedy mnie zauwarzyła uśmiechnęła się i podniosła rękę żeby mi pomachać. Odwzajemniłam gest po czym wsiadłam na konia.
~*~
Przez całą indywidualną jazdę trenowałam pojedyncze figury ujeżdżeniowe. Poćwiczyłam pasaż, ciąg, lotną zmianę nogi, zebranie i jeszcze kłus wyciągnięty. Septum był dzisiaj genialny, właściwie to ja robiłam małe błędy. Ten trening nie zrobiłam dla konia ale dla siebie. Na koniec pozwoliłam mu poszaleć, poluzowałem wodze podczas galopu przez co koń mógł wyciągnąć szyję i przyśpieszyć. Po tych kilku minutach zwolniłam konia i ostatecznie zsiadłam. Poluzowałam popręg po czym odprowadziłam Septuma do boksu. Rozsiądłałam go po czym przejechałam szybko szczotką po jego grzbiecie i bolach. Przymknęłam boks po czym odniosłam sprzęt do siodlarni, ze skrzyni wzięłam czerwoną derkę z białą lamówką. Wróciłam do Septuma, grupa skokowa wracała już do stajni. Z uśmiechem założyłam derkę Septumowi po czym poklepałam go po grzbiecie i poszłam pod boks Lively.
-Cześć.
Rzuciłam kiedy Mary wprowadzała klacz do boksu.

(Mary ?)

Od Ayri - do Lionella

Byłam już spóźniona na pierwszą lekcję, szczerze to zanim się zebrałam to angielski się skończył. Wpadłam do klasy na drugą lekcję, czyli na geografię. Nauczyciel odprowadził mnie wzrokiem na wolne miejsce. Spojrzałam na zegarek "Cho.lera. Na tą lekcję też się spóźniłam". Wypakowałam potrzebne mi rzeczy, otworzyłam książkę na podanej stronie. Każdy po kolei czytał fragment tekstu o klikatach w różnych częściach świata. Z wielką niechęcią przeczytałam kilka zdań, nauczyciel szybko to zauwarzył i kazał mi przestać. Z torby wyciągnęłam szkicownik, sprawdziłam czy nauczyciel nie patrzy się może w moją stronę. Kiedy wzrok mężczyzny utkiw w książcę zabrałam się za szkicowanie. Zawsze pomysły na tatuaże nachodziły mnie na nudnych lekcjach.
-Dobrze. A teraz odpowiedzcie na pytania w zielonej ramce.
Nauczyciel odsunął krzesło i zapisał numery zadań na tablicy. Spojrzałam się na niego, spiorunował mnie wzrokiem a potem zaczął chodzić po klasie i sprawdzać czy każdy wykonuję polecone przez niego zadanie. Akurat chował szkicownik kiedy mężczyzna podszedł do mnie, chwycił mnie za nadgarstek po czym pociągnął w swoją stronę. Szkicownik wypadł mi z ręki, wolną ręką zakryłam twarz. Wszystko przez to, że padło na stronę z karykaturami nauczycieli. Słyszałam jak mężczyzna głośno oddycha, był wściekły. Szarpnął mnie za rękę tak mocno, że prawie spadłam z krzesła. Spojrzałam się na niego z irytacją, jego wyraz twarzy i spojrzenie były teraz podobne do moich.
-Marsz do dyrektora.
Wykrztusił przez zaciśnięte zęby, puścił mnie po czym odszedł, żeby zapisać coś w dzienniku. Schowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam trzaskając drzwiami. 
~*~
Siedziałam przed gabinetem dyrektora czekając aż ten mnie wpuści do środka. Słyszałam jak z kimś rozmawia, najwyraźniej z mężczyzną. Czasem słychać było jak któryś z nich podnosi głos. Kiedy to się działo wzdychałam i przewracałam oczami. Po około 20 minutach z gabinetu dyrektora wypadł jeden z uczniów akademi. Przyjrzałam mu się z uniesioną brwią. Kiedy poczuł moje spojrzenie na sobie zlustrował mnje wzrokiem. Kącik moich ust uniósł się kiedy nasze spojrzenia przez chwilę się złączyły. 
-Zapraszam.
Oderwałam wzrok od chłopaka, spojrzałam się na dyrektora.
Mężczyzna zaprosił mnie gestem do gabinetu.
~*~
Rozmowa z dyrektorem była spokojna, chciał zobaczyć rysunek. Z lekkim wachaniem wyciągnęłam szkicownik i pokazałam to przez co trafiłam do jego gabinetu. Na widok rysunków wybuchnął śmiechem, podobały mu się i jak się okazało nie podzielał negatywnych emocji nauczyciela geografii. Wypuścił mnie z gabinetu z uśmiechem na twarzy.
~*~
Z jazdy wróciłam ubłocona i zakurzona. Po wzięciu prysznica i przebraniu się miałam ochotę paść na łóżko jednak Baron kręcił się w okół mnie ujadając i piszcząc. Westchnęłam sięgając po jego smycz i przypięłam ją do obroży, z szafy wzięłam kurtkę a na głowę założyłam czapkę. Wyszłam z pokoju, musiałam trzymać Baron przy nodze. Dopiero w lesie spuściłam go ze smyczy, pies od razu popiegł w pierwsze lepsze krzaki. Westchnęłam i nałożyłam słuchawki, z kieszeni wyciągnęłam telefon i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Mijały dwie piosenki a Baron nie wracał, zaczynałam się denerwować. Po chwili już wołałam psa i gwizdałam ale nic, dopiero kiedy usłyszałam szczekanie i męski, uniesiony głos. 
-Baron !
Krzyknęłam kiedy wybiegłam z zarośli w których wcześniej zniknął pies. Baron od razu podbiegł do mnie, pogłaskałam go i spokałam się na poirytowanego chłopaka. Był to ten sam który wcześniej był u dyrektora, przy nim stała suczka. Gdyby to był pies to Baron nie merdał by ogon i nie ujadał by.
-Może byś pilnowała swojego psa.
Chłopak przypiął smycz do obroży swojej suni, zmierzył mnie spojrzeniem. Uniosłam brew i fuknęłam, za kogo on się uważa.
-Jakiś problem ?
-No chyba ty masz jakiś.
Rzuciłam po czym przypięłam smycz do obroży Barona, odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. Za sobą usłyszałam gwizd, spojrzałam się na chłopaka przez ramię. Jego wzrok był tam gdzie być nie powinien. Oburzona, wróciłam do niego. 
-Co ty sobie myślisz ?!
Chłopak zaśmiał się i unosząc brew spojrzał się na mój biust. Popchnęłam go po czym zapięłam kurtkę uniemożliwając mu kontynuowanie poprzedniej czynności.
-Oj no nie przesadzaj mała.
-Nie mów do mnie mała.
Warknęłam, a kiedy chciał podejść do mnie położyłam mu rękę na klatce piersiowej. Pokiwałam palcem wskazującym drugiej ręki po czym uśmiechnęłam się do niego.

(Lionell ?)

Od Annie

Właśnie przekręciłam się na drugi bok kiedy zadzwonił budzik. Powoli usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon. Wyłączyłam budzik i wstałam. Popatrzyłam na Meilin która jeszcze słodko spała sobie na swoim posłaniu. Podeszłam do szafy i wybrałam ubranie: leginsy i czarną bluzkę. Wzięłam ręcznik i poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i wzięłam prysznic. Po chwili byłam już umyta i ubrana. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Meilin która siedziałam pod drzwiami z miną która wyrażała tyle "Ja chcę iść na spacer". Westchnęłam.
- No dobra. Idziemy.- powiedziałam. Szybko złożyłam glany i kurtkę. Wzięłam smycz dla Meilin i wyprowadziłam ją z pokoju. Przypięłam jej smycz. Wyszłyśmy z Akademii i ruszyłyśmy w stronę parku. Kiedy doszłyśmy na "Psią łączkę":


Spuściłam Meilin ze smyczy. Usiadłam na ławce i patrzyłam na psy. Nagle usłyszałam krzyki, warczenie i szczekanie. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam że Meilin warczy na jakiegoś psa. W pewnym momencie pies skoczyła na Meilin. Szybko wstałam i popędziłam w ich stronę. Odciągnęłam Meilin od tego wielkiego psa. Jednocześnie wzrokiem szukałam jego właściciela i sprawdzałam czy z moją suczką wszytko ok. W końcu właściciel tego psa podszedł do nas.
- Czy wszystko w porządku? Ache jest trochę... hym... porywczy... -powiedział chłopak.
Popatrzyłam na niego z politowaniem:
- Porywczy? No co ty nie powiesz. Ale tak chyba wszystko ok. - uśmiechnęłam się.

Benjaminie?

Od Kate -C.D Nathan'a

Popatrzyłam na Nathan'a. Postanowiłam zrobić to o co poprosił chłopak. Jego wierzchowiec zaczął "szaleć". Zastanawiałam się czy on mu coś zrobi czy jednak zachowa się inaczej.
*
Minęło z 10 minut, a jego ogier ciągle biegał po całej hali (nie pamiętam gdzie byli, przepraszam :< ).
W pewnym momencie ogier nakierował się na Nathan'a. Spojrzałam nerwowo na chłopaka. Chciałam krzyknąć, ale się szybko ogarnęłam. I wtedy ogier się zatrzymał tuż przed chłopakiem. Zabrakło mi słów. Jego wierzchowiec nic nie zrobił. Stał po prostu przed nim i na niego patrzył. Nathan go zaczarował czy jak? Ech... Westchnęłam cicho. Zsiadłam ze swojego wierzchowca. Wyszłam z hali razem z ogierem. Nie wiedziałam co mam myśleć o tym wszystkim. Co się działo? Wsiadłam na Kaszmira i podążyłam na jakieś puste pole...
*
Nie wiedziałam co robić, chciałam w tym momencie zostać sama. Wszystko się tak szybko dzieje. Zsiadłam z Kaszmira. Usiadłam na ziemi. Nie wiedziałam co się dzieje. Miałam tego powoli dość. Zastanawiałam się co ja tu robię. Mogłam tutaj nie przyjeżdżać, mogłam żyć na tam tym pustkowiu z rodziną. Teraz tutaj z nikim się nie znam. Może jedynie Nathan, ale... No po prostu nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie szturchał. Oczywiście był to Kaszmir. Obróciłam się w jego stronę. Przytuliłam sie do ogiera głowy. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. W tym momencie pozwoliłam łzom po prostu spływać po policzkach.
W pewnej chwili usłyszałam tupot kopyt. Zacisnęłam mocno powieki. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę, ale szybko ją strąciłam.

(Nathan? Deprecha :< )

Od Alex'a CD Leny

- To pa. - pocałowałem ją w czoło i poszedłem. Super, że już niedługo wraca. Wróciłem do pokoju. Ogarnąłem się i otworzyłem laptopa. Przyszli Dominic i Łukasz, czyli moi współlokatorzy. Coś tam pogadaliśmy i poszedłem do łazienki. Po wyjściu znowu usiadłem przed laptopem. Przeglądnąłem fb i poszedłem spać. Obudziłem się wcześnie rano i spojrzałem na zegarek...
- Och, zdążę na dwie pierwsze lekcje - ucieszyłem się i wybiegłem z pokoju. Po dwóch lekcjach wsiadłem w samochód i pojechałem po Lenę do szpitala. Zastałem ją już prawie spakowaną.

<Lena? Brak weny>

piątek, 13 marca 2015

Od Benjamina CD Melloow

Widząc zdezorientowaną Mellow poczułem się dziwnie. Mogłem uprzedzić ją jakie mamy nawyki. Nie zrobiłem tego i teraz sytuacja jest trochę niezręczna. Dziewczyna przyglądała mi się oczekując wyjaśnień. Wziąłem głeboki oddech i podszedłem do niej, objąłem i pocałowałem ją w czoło.
-To tylko taki nawyk.
Mell westchnęła kiwając przy tym głową. Chwilę niezręcznej ciszy przerwał Pierre. Spojrzeliśmy ja niego, był zniecierpliwiony i przez to trochę oburzony. Uśmiechnąłem się do niego a potem ująłem dłoń Mellow i pociągnąłem ją w stronę wyciągu. Siadaliśmy trójkami na krzesełkach wiozących na górę stoku. Ta jazda trwała kilka minut, po dotarciu razem z Mell przypięliśmy deski do butów.
-Masz okazje się wykazać.
Rzuciłem do niej podnosząc się ze śniegu, wyciągnąłem ręke w jej stronę i pomogłem wstać. Uśmiechnęła się do mnie i nałożyła gogle, ale po chwili zdjęła je i przyjżała mi się. Wzrokiem starała się wypatrzeć gogle ale bez powodzenia.
-Co ?
Podniosłem brew i lekko się uśmiechnąłem, Mell prychnęła i znów nasunęła gogle po czym szturchnęła mnie w ramię i zaczęła zjeżdżać po stoku. Przyglądałem jej się chwilę, jechała ostrożnie. Nic dziwnego, ostatni raz jeździła kilka lat temu. Uśmiechnąłem się pod nosem ustawiając deskę, po chwili zjechałem na tak zwaną "krechę". Przechylałem się raz w jedną, raz w drugą wymijając narciaży i innych snowboardzistów. W pewnym momencie przede mną pojawiła się Mellow. Obróciłem gwałtownie deskę i padłem na śnieg który obsypał mi twarz. Mimo starań i gwałtownego zachamowania wpadłem na dziewczynę która teraz siedziała w śniegu. Lekko zakłopotany wymusiłem krzywy, przepraszający uśmiech. Mellow machnęła ręką śmiejąc się przy tym, w jednej chwili wstała i pojechała dalej. Chwilę później zrobiłem to samo.
~*~
Na stoku spędziliśmy prawie cały dzień. Po ostatnim zjeździe zmęczenie poszliśmy do pobliskiej restauracji, zostawiając uprzednio sprzęt. Restauracja była prawie pusta, większość osób zeszła ze stoku wcześniej. Całą grupą usiedliśmy przy stole, dostaliśmy menu które każdy pokolei przejrzał. Mell dostała je w swoje ręce jako ostatnia, przerzucała kartkami z zarzenowaniem. Po krótkim prząglądzie szturchnęła mnie w bok i wzrokiem wskazała karte. Objąłem ją a brodę oparłem na jej ramieniu.
-Co chcesz wiedzieć ?
-Co to jest.
Palcem wskazała jedno z dań. Na początku otworzyła usta jakby chciała wymówić nazwę jednak szybko zrezygnowała i zamknęła usta. Wytłumaczyłem jej co to takiego, dziewczyna skinęła głową i dała mi buziaka w policzek. Złożyliśmy zamówienie które po 20 minutach trafiło na stół. Pierre chciał poprosić o piwo dla każdego i wiele osób popierało jego pomysł jednak ja zgromiłem go wzrokiem. Chłopak od razu zrezygnował i zajął się jedzeniem.
~*~
Po godzinie głośnych rozmów i śmiechu postanowiliśmy się rozejść. Pożegnaliśmy się przed knajpą a potem każdy wsiadł do swojego samochodu. Kiedy tylko wsiedliśmy Mellow westchnęła, była zmęczona więc odchyliła fotel i położyła się na boku. Zapiąłem jej pas po czym sam usiadłem wygodnie, odpaliłem silnik i ściszyłem radio.
~*~
Do domu dotarliśmy po niecałej godzinie. Mimo tego, że jazda nie trwała długo Mellow zasnęła. Nie chciałem jej budzić więc delikatnie wyciągnąłem ją z samochodu i zaniosłem do pokoju. Zdjąłem jej buty i kombinezon zostawiając ją w bluzie i legginsach. Przykryłem ją kołdrą, przez chwilę patrzyłem na nią. Postanowiłem dzisiaj spać na kanapie, wziąłem spodnie od dresu i jakiś t-shirt i poszedłem się przebrać.
~*~
Zanim zasnąłem oglądałem telewizję i objadałem się żelkami. Może i na tej kanapie nie było za wygodnie ale jakoś tę jedną noc przeżyję. Po dwóch godzinach oglądania jakiegoś horroru wyłączyłem telewizor po czym przykryłem się kocem i przekręciłem na drugi bok. W nocy zerwałem się do pozycji siedzącej, przy kanapie stała Mellow która teraz odskoczyła przestraszona.
-Mellow. Coś nie tak ?
Dziewczyna wepchała mi się na kanapę, uśmiechnąłem się sam do siebie i położyłem się obok niej. Przykryłem nas kocem, z szyi odgarnąłem jej włosy a potem zacząłem muskać jej szyję.

(Mellow ?)

czwartek, 12 marca 2015

Od Melloow CD Benjamina

Kiedy chłopak mnie pocałował, zwaliłam go z siebie. Kiedy odgarniałam włosy, mój wzrok padł na pierścionek. W jednej chwili zrobiłam się poważna. Benjamin spojrzał na mnie z niepokojem.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Twoja ciotka mnie chyba nienawidzi - pokręciłam głową.
- Ona... Po prostu jest zaskoczona. Rzadko przyprowadzałem dziewczyny do domu, a jeszcze rzadziej zostawały na noc... W zasadzie to nigdy - przygryzł wargę z uśmiechem. Prychnęłam.
- Rozumiem. Ale... Chyba nie powinnam go przyjmować.
- Dlaczego?!
- Nie wiem, jaką ma wartość, ale sla twojej rodziny musi być cenny - westchnęłam patrząc mu w oczy.
- Ty JESTEŚ częścią rodziny. I nawet nie próbuj mi go oddawać! - powiedział twardo widząc, że kręcę pierścionkiem.
- Ale... - zaczęłam, lecz przyłożył mi palec do ust.
- Poza tym, to moja własność. Znaczy, teraz twoja. Ciotunia nie ma nic go gadania, hm? - uniósł brwi czekając na moje potwierdzenie.
- Mhhmm - powiedziałam wolno zostawiając biżuterię w spokoju.
- A teraz idę się przebrać. Ty możesz tutaj, nie wyjdę wcześniej niż za pół godziny - rzekł, zabrał ubrania i ruszył do łazienki. Ja też szybko się przebrałam, i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia co się dzieje z Aure.
- Ben?!
- No?
- Co z psami? - zawołałam.
- Spokojnie, są w szopie za domem, tam dawniej rezydentował Ache. Aure jest wysterylizowana, prawda?
- Na twoje szczęście tak! - krzyknęłam. - Gdzie macie parasole?
- Jakiś powinien być w szafie!
- Okej - przytaknęłam i zaczęłam poszukiwania. Jestem totalną nogą do szukania, dlatego parasola nie znalazłam. Kurtka przeciwdeszczowa była w łazience, a łazienka obok cioci dlatego... W piżamie, na bosaka wybiegłam z domu. Wzrokiem odnalazłam miejsce, o którym mówił chłopak. Uchyliłam drzwi, i weszłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, ale psy wesoło hasały dookoła. Moja suczka, kiedy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i usiadła wyczekująco.
- No? Co mała? - pogłaskałam ją po mokrym łbie. Ache także do mnie podbiegł, z tym, że on wskoczył na mnie i przewrócił. - Jesteś ciężki, złaz! - krzyknęłam na niego, a pies zszedł i wrócił do rozrzuconych zabawek. Pogrzebałam w torbie i wysypałam z niej zabawki Re. Może nie zanudzi się tu na śmierć. Kiedy pies Benjamina zajmował się sobą, ja wysuszyłam ją jakimiś szmatami i przećwiczyłyśmy sztuczki. Potem wyczesałam jej futro szczotką i zostawiłam jej i Ache kości z zoologicznego. W kącie zauważyłam miski z wodą i jedzeniem, więc spokojna wróciłam do domu. W drodze do pokoju zostawiłam mokre ślady na posadzce. ,,Jak tylko się umyję, zaraz to posprzątam" - pomyślałam i wskoczyłam do pokoju Benjamina. Chłopak siedział na laptopie.
- A do psa zobaczyć nie łaska? - wyszczękałam zrzucając mokre ubrania. Trzęsłam się z zimna.
- Poradzi sobie - wyszczerzył się chłopak. - Idź do wanny bo się przeziebisz!
- Czy to zaprroszennie? - starałam się być kpiąca, ale szczękające zęby znacznie mi to utrudniały. Benjamin rozesmial się i poslal mi w powietrzu całusa. Prychnęłam i weszlam do lazienki. Wzielam z walizkiolejki eteryczne i płyn do kapieli. Nalalam wrzacej wody i wymieszalam wszystkie zapachu. Zanurzylam się w wodzie po brode i zamknęłam oczy, rozkoszujac się gorącem. W powietrzu unosil się zapach olejkow. Prawie udusilam się słodkim aromatem...
Po około godzinie, kiedy moja skora zmarszczyla się jak u morsa, postanowiłam wyjść.
Ubralam się i weszlam do pokoju. Benjamin czytał jakąś książkę.
- Co czytasz? - zapytałam bez większego zainteresowania.
- Nie wiem, wziąłem coś z twojej walizki - wyszczerzył się.
- Co?! - krzyknęłam wyrywajac mu książkę. Czytam dziwne rzeczy, zdecydowanie nie nadające się dla męskich oczu. ,,Szkoła uwodzenia" - światowy bestseller". Jęknęłam. To jakiś romans, nic w nim interesującego prócz pikantnych szczegółów.
- Musisz się uczyć uwodzić? - zaśmiał się Benjamin i przyciągnął mnie gwałtownie za rękę. Upadłam brzuchem na łóżko, było mi cholernie nie wygodnie.
- Puszczaj - zawarczałam mierząc go wzrokiem.
- Nie - uśmiechnął się kpiąco, ale wyrwałam rękę i przywaliłam mu w policzek. Potem wstałam i schowałam książkę.
- Au - powiedział krzywiąc się i popierając policzek. Wkopałam mu się do pościeli. - Miałem dla ciebie pewną propozycję, ale skoro tak mnie traktujesz... - zrobił obrażona minę.
- Oj misiu, daj spokój - pogładziłam go po tym samym policzku, w który przed chwilą dostał.
- Jeździsz na nartach?
- Nie - pokręciłam głową. - Znaczy teoretycznie tak. Nie jeździłam od jakichś pięciu lat. Wolę snowboard - wyszczerzyłam się.
- Ja też - uśmiechnął się z błyskiem w oku. - Co powiesz na ja, ty, deski i moi kumple?
- W sumie... Czemu nie? Ale Alpejskie stoki nie dorównują tym waszym - wydęłam wargi.
- Jesteś zadufana w sobie, księżniczko! Wypożyczymy sprzęt, i zobaczymy czy dasz radę na tych gorszych stokach - zrobił w powietrzu cudzysłów.
- Jeździłam na desce zanim nauczyłam się chodzić, przystojniaczku - pstryknęłam go w nos.
- Niewątpliwie - prychnął, i poszedł zgasić światło.
***
Noc minęła spokojnie, poza tym, że ciotka Bena kilka razy w nocy zagladała do naszego pokoju. Rano zjedliśmy szybko śniadanie, przed rodziną chłopaka, ubraliśmy się w kostiumy narciarskie i wyszliśmy.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam wiążąc kucyka w aucie. Ciężko jest być subtelną i seksowną wyglądając i poruszając się jak kula.
- Na stok, wypożyczymy dla ciebie sprzęt - odpowiedział włączając silnik.
- Dlaczego nie mam swojej deski? Nienawidzę jeździć w używanym sprzęcie - westchnęłam. Nie mogłam przewidzieć, że będę potrzebować sprzętu... Ze sobą miałam tylko kask i gogle. Wkrótce dotarliśmy na miejsce, i po godzinie mojego wybierania (snowboard musi pasować do kurtki, tak?) W końcu wyszliśmy na stok. Świeciło lekko słońce, ale zbierało się na śnieg. Postanowiliśmy poczekać na znajomych Bena, którzy niedługo później nadeszli. Grono roześmianych dziewczyn i chłopaków.
- Ile ich jest... - zdziwiłam się, a Benjamin zaczął machać. Gdy go zauważyli, zaczęli krzyczeć jego imię i pobiegli w naszą stronę. W jednej chwili cała ta chmara zgromadziła się wokół chłopaka. Przyglądałam się szczególnie dziewczynom. Po obściskaniu go, każda z nich pocałowała go wolno w usta.
- Aha - wykrztusiłam zdejmujac gogle. Chłopacy podeszli do mnie i cmoknęli w policzek. Musiałam naprawdę śmiesznie wyglądać, bo moje zdziwienie było, no cóż, cholernie wysokie. Benjamin popatrzył na mnie z ukosa i zaczął coś szybko nawijać po francusku. Kiedy skończył, dziewczyny zaśmiały się i przytuliły mnie. Kilka razy otwierałam usta, ale dopiero za którymś razem coś z nich wyszło.
- Eeea, Beeen? Co się tu dzieje?
<No, to ten musiałam coś nastulac bo zapomniałam ich imion xd>

Od Benjamina CD Melloow

Ciotka usiadła obok mnie po czym rozejrzała się po pokoju jakby sprawdzając czy nikt nie podsłuchuje. Obserwowałem ją wyczekując rozpoczęcia rozmowy. Dopiero kiedy westchnąłem jej wzrok padł na mnie. Była zakłopotana, przebierała nerwowo palcami i unikała kontaktu wzrokowego.
-Uważam, że tak dziewczyna do ciebie nie pasuje. No bo Ben, ty...jesteś taki porządny a ona. No cóż.
-Czy ty coś sugerujesz.
Rzuciłem zniechęcony. Ona tylko pokręciła głową i podniosła ręce jakby nic nie zrobiła. Spuściłem głowę, którą podparłem na ręce. Zapanowała niezręczna cisza. Po chwili z łazienki wyszła Mellow. Bez słowa podszedłem do niej. Objąłem dziewczynę w pasie a ona zarzuciła mi ręce na szyję. Dałem jej buziaka w nos na co zaśmiała się a potem przygryzła wargę. Ręką zmierzwiła mi włosy a potem speszyła się i spuściła wzrok. Obróciłem się w stronę ciotki. Kipiała ze złości, piorunowała Mellow wzrokiem. Dopiero po chwili podeszła do nas, spojrzała się na dłoń dziewczyny, przez dłuższą chwilę patrzyła się na pierścionek. Przerzuciła wzrok na mnie.
-Ty gówniarzu, dałeś pierścionek po matce tej lafiryndzie !
Bez wahania podniosła na mnie rękę. Uderzyła mnie w policzek. Przygryzłem wargę i pokiwałem głową. Ująłem dłoń Mell po czym rzuciłem ciotce nienawistne spojrzenie. Poszedłem do pokoju razem z dziewczyną.
~*~
Leżeliśmy na łóżku, Mellow była plecami do mnie. Bawiłem się kosmykami jej włosów.
-Ben ?
-Hmm.
Dziewczyna westchnęła po czym obróciła się przodem do mnie. Z pod głowy wyciągnęła poduszkę po czym wstała. Uniosłem brew i uśmiechnąłem się z lekką niepewnością. Po chwili dziewczyna zamachnęła się i przywaliła mi poduszką śmiejąc się przy tym. Padła na kolana i cały czas się śmiała. Wybuchnąłem śmiechem po czym chwyciłem ją w talii i przewróciłem. Pierze z poduszki latało wokół nas.


Dziewczyna puściła poduszkę po czym dała ręce nad głowę. Uśmiechnąłem się do niej, Mellow odwzajemniła gest. Wpiłem się w jej usta. Zacząłem całować ją po szyi, jednak po chwili zawisnąłem nad nią. Dziewczyna była lekko zdezorientowana, starała się wyczytać z moich oczu o co może chodzić.
-Kocham cię i nigdy nie przestanę.
Wyszeptałem po czym musnąłem jej wargi.
(Mellow ? Długością nie zachwyca .-.)

Od Melloow CD Benjamina

Zwyczajnie się wzruszyłam. Uśmiechnęłam się automatycznie i przyciągłam go do siebie, znienacka całując. Ujęłam jego twarz, a on pogładził moją dłoń.
- Tak - wydusiłam przez zaciśnięte gardło. Zaszkliły mi się oczy, ale obiecałam sobie, że nie będę już więcej płakać choćby nie wiem co. Chociaż teraz... I tak byłam cała mokra. Chłopak wziął delikatnie pierścionek i wsunął mi na palec. Był śliczny, srebrny z niebieskimi kamieniami. I pasował jak ulał. Jeszcze raz namiętnie wpiłam się w jego usta.
- Kocham cię, boże, ale ja cię kocham! - uśmiechnęłam się szeroko. Wydawał się lekko zdezorientowany moim zachowaniem, ale kiedy się roześmiałam, przytulił mnie i powiedział:
- Ja też, też cię cholernie kocham...
- I jesteś kochany - wyszeptałam mu do ucha mocno go ściskając. Czułam się, jakbym ściskała gąbkę, bo ściekała z nas woda, ale razem z tą woda lało się z nas szczęście, chyba w większości moje. Usiedliśmy w jednej z ławek. Deszcz bębnił o stary dach, ale czuło się wszechobecną ciszę.
- Romantyk z ciebie, wiesz? - wyszeptałam, żeby nie psuć nastroju. - A ja się przy tobie zmieniam...
- Chyba na lepsze, co? - odpowiedział cicho lekko się uśmiechając, kiedy delikatnie pocałowałam go w policzek, zostawiając pozostałe ślady szminki. Krzywo się uśmiechając starłam je rękawem. ,,Czy ja wiem?” – pomyślałam. Benjamin malował palcem niewidzialne esy-floresy na mojej dłoni. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę.
- Chyba czas już wracać… ciotka się będzie niepokoiła – powiedział chłopak, więc wstaliśmy.
- Dziękuję, że pokazałeś mi to miejsce – odpowiedziałam głośno przy wejściu, ale nie usłyszałam odpowiedzi, bo ulewa zagłuszyła moje słowa. Rozpętała się porządna burza, wystarczyło wystawić nogę za drzwi, żeby być całym mokrym. Westchnęłam starając się ochronić włosy przed deszczem. Szliśmy z powrotem przez las. Może było to trochę nieodpowiedzialne, ale co tam. Nie spieszyliśmy się, bo będąc mokrym wszystko i tak nie ma znaczenia. Trzymaliśmy się za ręce, a ja uśmiechałam się sama do siebie jak głupia. Przy wyjściu z lasu potknęłam się o korzeń i pociągłam za sobą Benjamina. Wpadliśmy w gigantyczną kałużę. Zamiast przeklinać, zaczęłam się głośno śmiać, a Ben razem ze mną. Przygniatał mnie do ziemi, więc nie mogłam się podnieść. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy mnie pocałował.



W końcu wstaliśmy i ze śmiechem rzuciliśmy się do domu. W holu zrzuciliśmy z siebie mokre ubrania, które Benjamin poszedł powiesić w łazience, podczas gdy ja przebrałam się w pokoju. Poczekałam aż sam się przebierze, i ruszyliśmy do kuchni, gdzie nadal kręciła się ciocia Bena. Szybko zrobiliśmy jakieś kanapki, i poszliśmy do jadalni. Zauważyłam, że ciotka Bena trochę dziwnie się zachowuje. Chodziła tam i powrotem, i ciągle na nas zerkała.
- Wiesz co, ja na chwilę skoczę do toalety – rzuciłam i szybko wstałam. Uśmiechnęłam się ciężko do kobiety stojącej w przejściu, a gdy tylko zniknęłam z jej pola widzenia, usłyszałam jak podchodzi do Bena. Oparłam się o ścianę, i nadsłuchiwałam.
<Ben? :D>

Od Benjamina CD Melloow

Podniosłem się po czym zapiąłem jej stanik, zacząłem całować ją po szyi. Mell chlipnęła po czym ręką otarła łzę która spłynęła po policzku. Objąłem ją w basie i przysunąłem ją do siebie.
-Nie jesteś kurwą, nawet tak nie myśl. Jesteś moją księżniczką. Kocham cię i do niczego cię nie zmuszam.
Powiedziałem ujmując jej twarz i obracając w swoją stronę. Oczy dziewczyny błyszczały od łez a jej wargi drżały. Ciężko było mi się teraz uśmiechnąć ale mimo wszystko to zrobiłem. Dziewczyna postarała się odwzajemnić gest. Westchnąłem cicho po czym delikatnie musnąłem jej wargi. Kiedy się od niej odsunąłem postanowiłem się podnieść. Podałem jej koszulkę, którą założyła. Zrobiłem to samo ze swoją, z szafy wziąłem nasze kurtki.
-Po...
-Chodź.
Podałem jej rękę i pomogłem jej się podnieść. Założyłem jej kurtę a potem sam narzuciłem na siebie swoją. Chwyciłem rękę Mellow i zaprowadziłem ją do drzwi, przy okazji z szuflady biurka wyjąłem małe pudełeczko. Mell nawet nie zauwarzyła, że schowałem coś w swojej kieszeni. Przekręciłem klucz po czym otworzyłem drzwi, puściłem Mell przodem. Kiedy mijaliśmy salon rzuciłem wzrokiem na rodzinę która jadła kolację. Moja ciocia zmierzyła mnie wzrokiem, odpowiedziałem jej tym samym chłodnym spojrzeniem. Nawet nie weszliśmy, bez słowa wyszliśmy z domu. Prowadziłem Mellow przez Javols, zaczynało kropić ale olałem to. Szliśmy dalej mimo tego, że czasem Mellow rozglądała się po okolicy. Krople deszczu spadały coraz to gęściej i oprócz tego były większe. Przyśpieszyliśmy kroku, i po kilku minutach minęliśmy kamienny mostek. Zaraz za nim był las do którego w porę weszliśmy. Zaczęło lać jak scebra. Teraz jedynie pojedyncze krople kapały z liści, odgłosy kropel uderzających o kamienną ścieżkę były bardzo intensywne i głośne. Mimo tego, że po kilkunastu minutach deszcz przedzierał się przez drzewa szliśmy dalej.
-Ben. Zimno mi.
Dziewczyna trzęsła się, jej kurta przemokła tak samo jak spodnie i buty. W pośpiechu ściągnąłem z siebie kurtkę, była przeciw deszczowa. Narzuciłem ją na plecy Mellow.
-Ale...
Nie dałem jej dokończyć bo wpiłem się w jej usta, założyłem jej kaptur od swojej kurtki po czym oderwałem się od niej. Chwyciłem znów jej dłoń po czym znów prowadziłem ją za sobą.
~*~
Po kilkunastu minutach wyszliśmy z lasu i przed nami ukazał się stary kościół. Jego kolumny były rośnięte bluszczem a na dachu zagościł mech. Bez wachania wszedłem do środka, Mellow troche się wahała ale mimo wszystko weszła. Rozejrzała się po wnętrzu budynku, puściłem jej rękę po czym stanąłem jej na drodze. Klęknąłem po czym z kieszeni wyciągnąłem pudełeczko. Mellow spojrzała się na mnie lekko przestraszona.
-Czy...ty mi się oświadczasz ?
-Gorzej.
Zaśmiałem się po czym otworzyłem pudełeczko, oczom dziewczyny ukazał się pierścionek który należał do mojej mamy.



-Mellow lá Dios. Czy zostaniesz moją dziewczyną ?
Spojrzałem się w jej oczy, przez chwilę patrzyła się na pierścionek ale nie czekałem długo aż odwzajemni spojrzenie.
(Mellow ? Może trochę krótkie i takie bez ładu i składu ale cóż)

niedziela, 8 marca 2015

Od Rose CD Stu

- Ja... ja też cię kocham, ale boję się - wydukałam.
- Co cię tak niby przeraża? - spytał.
- Że cię skrzywdzę, że doprowadzę cię do takiego stanu w jakim ja jestem - łzy nie chciały przestać mi lecieć.
- Obiecaliśmy się siebie wspierać, sama to zaproponowałaś, pamiętasz? - pokiwałam głową. - Ja mam zamiar jej dotrzymać - pocałował mnie w głowę.
- Ale jak ja mam pomóc tobie jak sama nie daję rady?
- Po prostu bądź.
Schyliłam się po żyletkę, która leżała na ziemi. Obracałam ją w palcach nic nie mówiąc.
- Rose oddaj mi ją - powiedział Stu łagodnym głosem, lecz stanowczy.
- Nie - sprzeciwiłam się. - Nie dam ci jej.
- Zrozum, mając ją pod ręką będziesz po nią sięgać.
- Nie oddam ci jej, boję się o ciebie - popatrzyłam mu w oczy.
Patrzylismy przez chwile na siebie, aż odwróciłam się, wytarłam przedmiot z krwi i schowałam go głęboko w szafce.
- Nie pozwolę ci jej nigdy dotknąć - zakazałam mu i wstałam. - Idę się ogarnąć bo muszę wyglądać jakbym uciekła z horroru - cmoknęłam go w policzek i uciekłam do łazienki.
Zabrałam szybką kąpiel i zabadażowałam rękę. Szybko wyruszyłam włosy i miałam właśnie się ubrać gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam ubrań.
- Stu! - krzyknęłam.
- Co?!
- Weź rzuć mi jakieś ubrania, pod łóżkiem mam jakąś bluzę i jeansy!
Usłyszałam tylko jego śmiech i położył mi ciuchy na ręce wychylonej przez drzwi.
- Dzięki!
Założyłam je szybko na siebie i zrobiłam makijaż. - To ty? - spytał się mnie Stu zaraz po tym jak wyszłam z łazienki.
- Nie nauczono cię, że nie grzebie się w cudzych rzeczach?
- Nauczono, ale był na wierzchu -zaśmiał się pokazując otwartą szufladę.
- Tak, to ja - odpowiedziałam mu na pytanie.
- Wyglądałaś zupełnie inaczej - uśmiechnął się pod nosem.
Faktycznie. Zdjęcie było zrobione przed wypadkiem w wakacje. Byłam na nim bez makijażu, w krótkich spodenkach i bakserce, a na skórze nie miałam żadnej lini. Śmiałam się z sióstr, które kłóciły się o coś.
- Masz, zabierz je sobie - wyciągnęłam je z albumu. - A teraz oddawaj go!
Wyrwalam mu zdjecia i schowalam do szafki. Stu wstal i objal mnie od tylu. Gdy sie obrocilam napotkalam jego usta. Zarzucilam mu rece na szyje i odwzajemnilam pocalunek.
Ta piekna chwile przerwal nam dzwonek telefonu. Oderwalismy sie od siebie i chlopak sprawdzil wiadomosc.
- Chlopaki chca zebym przyszedl do pokoju.
- Idz spotkamy sie potem - usmiechnelam sie lekko.
- Nie zostawie cie samej. Chodz poznasz ich. To banda dzikow, ale nie sa tacy zli.
- A jezeli chca tylko z toba pogadac?
- To co z tego? Nie mam przed toba nic do ukrycia - splotl swoje palce z moimi i pociagnal ku drzwiom.
Poprawilam rekawy bluzy i wyszlismy z pokoju.
***
- Czego chcecie? - spytal Stuart otwierajac z rozmachem drzwi i wciagajaca mnie nim zdazylam zakryc twarz wlosami.

Stu? Czego twoi koleszkowie chca? ^^

Od Stu cd Rose

Dziewczyna zostawiła u mnie kurtkę, więc postanowiłem pójść ją oddać. Wszedłem radosnym krokiem do jej pokoju i zamurowało mnie. Siedziała. Z rozciętą ręką. Krew skapywała z jej przedramienia na nogi. Zasłoniłem usta dłonią i zamknąłem drzwi. Po chwili z mojego gardła wydał się łamiący krzyk. Dziewczyna spojrzała na mnie zamglonymi oczami, a ja podszedłem powoli próbując opanować łzy płynące strużką po policzkach. Zbliżyłem palce do jej rany, by po chwili przytulić ją. Też płakała.
- Czczemu?- wysapałem jąkając się.
- Stu... przepraszam... musiałam...- wyszeptała opierając głowę o moje ramię- to mi pomaga...
- Rose... Rose to kurwa nie pomaga! Nigdy nie pomaga!- ryknąłem urywając rękaw swojej koszulki i owijając nim jej rękę- cięcie się nigdy nie pomaga do cholery!
- Mi pomaga...
- Nie Rose... tylko Ci się wydaje... potrzebujesz wsparcia innych, a nie zadawania sobie bólu! Ale jak masz prosić o wsparcie skoro przed wszystkimi uciekasz!
- A ty?
- Co ja?
- Jak ty sobie radziłeś...
- Wyżywałem się.
- Na sobie?
- Nie.
- Na innych...
- Nie... wyżywałem się na kartkach, drzewach, workach...
- Jak...
- Rwałem, biłem, podpalałem. Czasem po prostu brałem kredkę, z całej siły rysowałem nią na kartce, by ją porwać, potem kredką ciskałem w ściany i łamałem... robiłem wszystko, aby się wyżyć nie raniąc siebie lub innych.
- Ja nie umiem...
- Umiesz. Tylko wystarczy poćwiczyć, zrobić to choć raz.
- Stuart.
- Tak?
- Czemu... czemu mnie pocieszasz?
- Skąd to pytanie?
- Inni już dawno by się odwrócili... zostawili mnie... czemu ty?
- Może dlatego, że jesteśmy podobni? I wyglądem i charakterem? Może dlatego, że oboje mieliśmy smutną historię? A może dlatego, że najzwyczajniej w świecie Cię pokochałem, Rosemary...

(Rosemary?)

Od Leyci - C.D Nathan'a

Byłam trochę nie pewna, ale podobało mi się, oderwaliśmy się od siebie a na mojej twarzy pojawił się usmiech, przyciągnełam Nathan`a lekko do siebie i pocałowałam go tym razem pewniej bez obawy

http://i2.pinger.pl/pgr114/7d0a1022000bb2ce5221e378

Odchyliłam głowę i przytuliłam się do piersi Nathan`a, zaśmiałam się
- Co? - spytał z uśmiechem Nathan
- Gdy się poznaliśmy, w stajni kilka dni temu i gdyby wtedy ktoś powiedział mi że... będziemy razem, wyśmiała bym go - zaśmiałam się, Nathan objął mnie i też się uśmiechnął
- Ja wiedziałem od pierwszego dnia gdy cię zobaczyłem, że będziesz moja
- Jasne - wybuchnełam śmiechem - Chyba w twoich snach tak myślałeś - podeszłam do Hope i dopiełam jej popręg, spuściłam strzemiona - Musimy wracać, jestem głodna
- No tak, nie możemy przecież narazić Leyci na głód - zaśmaił się a ja zmrużyłam oczy.
Wracaliśmy tą samą drogą, tym razem jednak rozmawialiśmy, nie było między nami tej pustki co godzinę wcześniej.
- Leyci, chyba będziemy musieli powiedzieć twoim rodzicom prawdę, nie sądzisz? - faktycznie, nie pomyślałam o tym
- Tak, ale po balu co?
- Okej - uśmiechnął się. Po niecałej godzince dojechaliśmy do stajni. Rozsiodłaliśmy konie i wypuściliśmy wraz z resztą na pastwisko.
- Idę zrobić nam herbate - powiedziałam
- Okej - zgodził się chłopak.
Popołudnie zleciała nam na wspólnym leniuchowaniu.

O petnastej zaczełam się szykować do balu, jeszcze dwie godziny zostały. Wziełam prysznic, wysuszyłam włosy i wyjełam z szafy sukienkę, którą wcześniej przygotowałam. Była w kolorze soczystej czerwienie z wyciętymi bokami i gołymi plecami. Była dość krótka, ale wkońcu uwielbiałam gdy po moich nogach wędrował wzrok każdego napotkanego faceta.
- Nathan! - wrzasnełam z łazienki - Nathan! Chodź mi pomóż zapiąć sukienkie - po chwili wszedł do łazienki chłopak, oczywiście jego wzrok w pierwszej kolejności padł na mój biust, faceci... westchnełam i odwróciłam się, zapiął mi sprawnie zamek po czym objął i pocałował w szyję, nie ukrywam było to miłe, ale nie chciałam aby pogniótł mi sukienki
- Przestań, bo będziesz ją prasował - warknełam
- Mówię ci i tak się dzisiaj pogniecie - zaśmiał się
- Sugerujesz coś? - zmierzyłam go wzrokiem - A ty? Czemu się nie ubierasz? Za niecałą godzinę wychodzimy, rusz się
- Tak jest - skłonił się nisko i ze śmiechem wyszedł z łazienki.
Spiełam włosy, załozyłam czarne szpilki, dzięki którym była prawie tak wysoka jak Nathan. Jeszcze kilka małych poprawek i wyszłam z łazienki, zeszłam na dół i zobaczyłam mamę, mimo wieku wyglądała bardzo elegancko, miała kaszmirową suknię za kolana i marynarkę w tym samym kolorze, zapewne rózniweż czekała na swojego mężczyznę
- O Leyci dobrze że jesteś - powiedziała, jakby lekko zakłopotana - Mam do ciebie pewne pytanie, tylko się nie denerwuj - uniosłam lekko brwi, o co jej chodziło? - Czy między tobą a Travisem napewno jest wszystko dobrze? Nie pokłuciliście się? Tata widział cię jak wychodziłaś rano do stajni sama i wogóle nie przytulacie się ani nie całujecie
- Mamo co ty mówisz? - prychnełam i zaśmiałam się, lecz był to dość dziwny śmiech, i wtedy wszedł Nathan i znów objął mnie od tyłu całując kilka razy w szyję, złożył pocałunek na moich ustach po czym zwrócił się do mojej mamy
- Pięknie pani wygląda Panno Shezee, wiem po kim pani córka odziedziczyła taką urodę - uśmiechnął się tym swoim figlarnym uśmiechem, strasznie chciało mi się śmiać, co za ironia, mama jednak nie dała po sobie niczego poznać i skłoniła się lekko
- Dziekuję ci Travisie - i dołączyła do taty, złapałam Nathan`a za rękę i wyszliśmy za nimi do samochodu, ustaliliśmy iż pojedziemy jednym samochodem, usadowiliśmy się z Nathanem z tyłu, chłopak objał mnie ramieniem i ciągle mi się przyglądał
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - warknełam poirytowana
- Bo jesteś taka piękna i nie mogę się napatrzyć - czułam jak na mjej twarzy wykwita rumieniec, dostrzegłam w lusterku zadowoloną minę mamy
- Nie przesadzaj - powiedziałąm cicho.

Nathan?

Od Ashely - C.D Aaron'a

W końcu dobiegliśmy do akademii. Oddałam kurtkę Aaron'owi i weszłam do środka.
-Spotkajmy się w salonie . Oczywiście jak już nie będziemy mokrzy. -Uśmiechnęłam się.
Poszłam do pokoju. Osuszyłam włosy i założyłam suche ubrania. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie.
-Bu!-Powiedział głośniej. Był to Aaron.
-Ale się wystraszyłam.-Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Nagle podciągnęłam rękawy. Było widać cięcia.
-Ashley,co to?- Zapytał poważnie Aaron.
-Udrapałam się.-Skłamałam.
-Przecież wiem po czym to.-Odparł szybko.Usiadłam na łóżku.
-No wiesz,ja...Ma czasami durne pomysły...-Zaczęłam się tłumaczyć.
-Durne? To mało powiedziane.-Mruknął.- Zapomnijmy o tym. Ale obiecaj mi coś.
-Co?
-Już nigdy się nie potniesz.
-Dobrze.-Westchnęłam.Oparłam głowę o jego ramię.
Przestało padać. Wyszło słońce. Jednak było mokro.
Zerkałam raz na okno raz na Ari'ego.
-Pomożesz mi w czymś,dobrze?- Zapytałam.Chłopak pokiwał twierdząco głową.
Wyjęłam z walizki sukienkę.
http://b3.pinger.pl/2eb3e2558b640bfe805a57dd5649383f/sodka.jpg
Założyłam .
-Ja na ogół nie noszę sukienek... Ale kupiłam tą i nie wiem czy dobrze w niej wyglądam...
<Ari? Ach te kobiece problemy xD>

Od Nathan'a CD Leyci

Uśmiechnąłem się i ruszyłem za Leyci do stajni. Po chwili znalazłem konia i zacząłem go czyścić szczotkami, które leżały przy jego boksie. Kręcił się trochę w kółko i szczurzył się kiedy dotykałem go np. po słabiznach.
Nie był zbyt brudny, wszystko tutaj naokoło było wypucowane i lśniące, dlatego zaraz założyłem mu siodło dołączyłem do dziewczyny.
- Prowadź! - rzuciłem do niej i wsiadłem na Diespero. Koń był ruchliwy i dominujący, ale widać, że miał spory potencjał i musiał być cholernie drogi. Dziewczyna nie odpowiedziała, ale ruszyliśmy drogą. Okolica była cudna, niesamowita. Gdybym miał takie tereny koło domu... Kupiłbym konia i zamieszkał w lesie jako pustelnik, żeby nie musieć się niczym przejmować. Uśmiechnąłem się głupio na idiotyczną myśl mnie w brodzie gotującego jakieś muchy w jaskini... Mimo tego, że trasa była bardzo ładna, martwiłem się, że jedziemy w ciszy. Próbowałem zagadywac, ale Leyci zbywała mnie kilkoma słowami. W końcu zarządziła postój, były tu specjalne koniowiązy, miejsca do siedzenia a nawet paśnik i koryto na wodę. Zdjęliśmy koniom siodła i usiedliśmy na drewnianych ławkach. Leyci oparła dłonie za sobą i odchyliła głowę.
- Jesteś zła? - zapytałem przyglądając się jej z ukosa. Spojrzała na mnie zaskoczona i pokręciła głową.
- Daj spokój...
- Przecież widzę, że coś ci jest - obróciłem się do niej i usiadłem po turecku.
- Nie gadajmy o tym, hm? - wywróciła oczyma. Westchnąłem.
- Nie chcę cię zranić, zrozum - dotknąłem jej ramienia, ale odrąciła moją dłoń.
- Przestań! Travis też tak mówił, i do czego to doprowadziło? - wyrzuciła z goryczą. To mnie naprawdę ubodło.
- Czy ja wyglądam jak Travis? - warknąłem wstając.
- Nathan... Sory, nie o to mi chodziło - schowała głowę w ramionach. Czułem się urażony.
- Takie masz o mnie zdanie? - wyszeptałem patrząc gdzieś daleko.
- Nie, nie powinnam była tego mówić - przygryzła wargę. Wyglądała tak, jakby za chwilę miała zacząć płakać.
- Słuchaj... Nie. Zawiode. Cię. Zrozum! - podałem jej dłoń i pociągnąłem do góry. Zdjąłem okulary przeciwsłoneczne i pogładziłem jej ramiona. Popatrzyła mi w oczy, więc ja zrobiłem to samo. Starałem się dopatrzeć dna, ale hipnotyzowały. Zbliżyłem się jeszcze trochę, jej twarz była kilka centymetrów od mojej. Leyci nie odsuneła się, więc przyciągnąłem ją do siebie. W chwili, gdy dotknąłem jej ust swoimi, zadrżała. Ująłem jej twarz i przymknąłem oczy. Pochyliłem głowę i delikatnie acz zdecydowanie drugi raz przylgnąłem do jej warg.

<Leyci, skarbie? ^^ >