sobota, 28 lutego 2015

Od Melloow CD Lion'a

Jeśli on myśli, że pójdę to... a właściwie czemu miałabym nie iść? Kopnęłam jakiegoś buta, który z hałasem wylądował na ścianie, a potem na łóżku jednej z dziewczyn. Byłam wkurzona, bo nie wiedziałam co robić. Prychnęłam wściekle, wzięłam ciuchy i ruszyłam pod prysznic.
Kiedy wyszłam, w pokoju siedziało kilka dziewczyn.
- Idziesz na tą imprezę wieczorem? - zagadała jedna z nich.
- Nie - warknęłam.
- Żałuj! - zaszczebiotała tamta, a ja przez następne pół godziny słuchałam ich paplaniny na temat tego jak będzie genialnie, jak to się one nie naubierają i jakich to chłopaków nie poderwą.
- Możecie się w końcu zamknąć?! - krzyknęłam nie mogąc tego znieść.
- Oh Mell, przez tego Bena jesteś totalnie usidlona! Daj sobie trochę luzu - zaśmiała się jedna z nich.
- Przyznaj, że nie chcesz iść ze względu na niego!
- Jakby mnie Lion zaprosił, to poszłabym tak, jak stoję! - na te słowa prawie się zagotowałam.
- Nie cierpię Liona, nie cierpię waszej paplaniny, nie cierpię... nie cierpię... - zaczęłam się drzeć. Dziewczyny popatrzyły na mnie jak na wariatkę.
- Co ci odpierdala, kochana? - zapytała jedna z troską.
- Nic, kurw.a, nic - warknęłam. Dziewczyna wzruszyła ramionami, po czym wszystkie wstały i wyszły. Nagle zadzwoniła moja komórka. Benjamin... Ciężko przesunęłam palcem po ekranie odbierając połączenie.
- Tak?
- Hej! Nie miałabyś ochoty wyjść na spacer? - usłyszałam jego głos. Jęknęłam.
- Nie dzisiaj, Ben. Głowa mnie boli, idę się położyć.
- Przyjść do ciebie? - zapytał.
- Nie, dzięki, wiesz że jutro musimy się panować i jedziemy, muszę odpocząć - powiedziałam tak jakoś bez wyrazu.
- Okej - odpowiedział wesoło chłopak i rozłączył się, a ja usiadłam na łóżku nie wiedząc co robić. 21.00. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Najchętniej zasnęłabym tak jak leżę... Komórka znowu zapikała. Sms od koleżanki...

Jak tam? :*
Nijak.
Wbijasz na jakąś imprezę? ;)
NIE!

Rzuciłam telefonem o łóżko. Odbił się i spadł na podłogę. Poderwałam się i otworzyłam na ościerz szafę. W pierwszej kolejności rzuciła mi się w oczy biała sukienka od Benjamina. Uśmiechnęłam się kpiąco. Ale musiałabym mieć tupet, żeby ją założyć. W końcu założyłam skąpy, błyszczący top i obcisłe jeansy. W nogi wsunęłam szpilki. Makijaż, makijaż, makijaż... Ostrzejszy niż zwykle. Popatrzyłam zirytowana w lustro.
- Nie masz za grosz samozaparcia, idiotko - powiedziałam sama do siebie, po czym promiennie się uśmiechnęłam. Kochasz imprezy, po prostu tam idź!
22.15. Idealna pora na wyjście. Z ciężkim sercem ruszyłam przez korytarz. Jeśli spotkam Benjamina... Chyba się zabiję. Na szczęście było już ciemno, szybko wyszłam na dwór i skierowałam się za szkołę. Z daleka można było dostrzec imprezę. Światła, muzyka, ruch, wirujacy ludzie. To, co kocham. Kocham to, prawda? Mimowolnie zrobiło mi się lekko na duszy. Na progu zatrzymał mnie jakiś chłopak.
- Imię?
- Melloow. Jestem na liście - odgarnęłam włosy i przejrzałam się w szybie.
- Dios, tak, możesz wejść - przepuścił mnie. Było tu trochę ludzi, aczkolwiek nie trzeba było się trudzić, żeby znaleźć tego dupka, Liona. Był wręcz osaczony dziewczynami, także kilkoma z tych z mojego pokoju... Wywróciłam oczami i poszłam po drinka. Bo kilku łykach łatwiej się wczuć w towarzystwo. Trunek był mocny, widać nienajtańszy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam dopasowywać się do ludzi. W pewnej chwili poczułam nieopartą pokusę odwrócenia się do tyłu. Kiedy odwróciłam się na pięcie, prawie wpadłam na mojego dobrodzieja...

<Lion? ;d Mell zawsze chętna na disco xD>

Od Aryi CD Mary Grace

Rozglądałam się po okolicy. Tutaj mało który promyk słońca mógł się przedrzeć przez korony drzew. Nie podobało mi się to ale trochę adrenaliny się przyda. Septum był nerwowy i spięty, czułam to w jego chodzie. Co jakiś czas drobił nie spokojnie albo zatrzymywał się i chciał zawrócić. Podobnie było z klaczą Mary tylko ona jedynie czasem się zatrzymywała. Znalezienie cmenatarza nie było trudne bo po samym wyjeździe z lasu zobaczyłyśmy resztki muru który kiedyś otaczał to miejsce.
-Może zsiądziemy z koni ?
Spojrzałam się na Mary która zaprzeczyła po czym przejechała między jeszcze stojącymi kolumnami muru. Kiedyś najwidoczniej znajdowała się tam brama. Przejechała zaraz za nią. Jechałyśmy stępem między nagrobkami, a czasem na wpół wykopanymi grobami. W pewnym momencie noga Lively pośliznęła się na błocie i zsunęła w stronę dołu. Klacz zarżała nerwowo i wyrwała do przodu. Mary starała się ją uspokoić co było trudne. Septum czuł, że coś nie gra i też wyszarpywał się i z oporem szedł dalej.
-Mary wszystko okej ?
-Tak. Chodź tutaj.
Była dobre 10 metrów ode mnie. Zmusiłam wałacha do podjechania do Lively. Kiedy obok niej stanęłam zobaczyłam coś wystającego z ziemi, a obok była lalka z porcelany. Na wpół rozbita i cała zakurzona i ubłocona. Septum zarzucił nerwowo łeb po czym zaczął grzebać kopytem w ziemi. Mary zsiadła z klaczy i podeszła do, jak się okazało świerzo rozkopanej ziemi. Odgarnęła jej trochę po czym odwróciła się w moją stronę. Była blada i przerażona. Odsunęła się trochę a moim oczom ukazał się kawałek ludzkiego szkieletu. Dziewczyna pośpiesznie wsiadła na konia.
-Wracamy do akademi. Dość się naoglądałam.
Tym razem to ja pojechałam przodem, ale po chwili postanowiłam się zatrzymać. Mary chciała coś z siebie wydusić ale ja uciszyłam ją kładąc palec na swoich ustach. Dziewczyna skinęła głową. Oprócz oddechów naszych i naszych koni słychać było radosne okrzyki i gitarę. Zwróciłam wałacha w stronę dźwięku, Mary z wielkim wachaniem pojechała za mną.

(Mary ??)

Od Benjamina CD Melloow

Wpadłem do swojego pokoju, moi współlokatorzy siedzieli w kółku i gadali. Szczerze mówiąc mnie to nie interesowało, z szafy wziąłem spodnie plażowe i poszedłem się przebrać. Kiedy wychodziłem z pokoju jeden z chłopaków zlustrował mnie wzrokiem po czym wrócił do rozmowy. Przewróciłem oczyma i wyszedłem, Mellow czekała przy basenie. Na jej widok uśmiechnąłem się jak idiota, no co ja na to poradzę. Podszedłem do niej i objąłem ją, powoli szedłem w stronę basenu. Mellow była tyłem do niego, na początku było dobrze ale kiedy nie poczuła pod nogami kolejnej płytki zaczęła się wyrywać.
-Nie wrzucisz mnie tam w ubraniach. Nie ma mowy !
-Raz już to zrobiłem.
Połaskotałem ją i w chwili jej nie uwagi zrobiłem krok do przody i Mell wylądowała w basenie. Przykucnąłem i poczekałem aż się wynurzy, po chwili zrobiła to z grymasem na twarzy. Wściekła zaczęła mnie chlapać, zdjąłem koszulkę i wszedłem do basenu. Uśmiechnąłem się do niej cwaniacko po czym zanurkowałem, Mellow zaczęła przede mną "uciekać". Po chwili chwyciłem ją za nogi, wierzgała nimi. Wynurzyłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Obrzuciła mnie nijakim spojrzeniem, takim bez wyrazu i uczuć. Puściłem ją a ona od razu odpłynęła w drugą stronę. Przez kilka minut byłem sobie w tym samym miejscu i obserwowałem ją.
-Pływasz czy nie ?
Ocknąłem się i rozejrzałem bo hali. Nikogo innego nie było, podpłynąłem do Mellow po czym zanurkowałem. Dziewczyna zrobiła to samo. Odwróciłem się w jej stronę kiedy była bliżej objąłem ją. Mellow zarzuciła mi ręce na szyję. Przysunęliśmy się do siebie, musnąłem jej wargi po czym na chwilę wpiłem się w jej usta.
http://media.giphy.com/media/gp0iC9EbcEzAs/giphy.gif
Ta "piękna" chwila nie trwała zbyt długo bo po chwili dziewczyna wynurzyła się i zaczerpnęła trochę powietrza. Poszedłem w jej ślady, spojrzałem się na nią z uśmiechem który Mell odwzajemniła.
-Jutro czeka nas męczarnia.
Rzuciłem przypominając sobie o przygotowaniu do wyjazdu, Mellow zganiła mnie spojrzeniem. Widocznie lepiej nie myśleć o tym.
~*~
Po godzinie siedzenia w wodzie postanowiliśmy wyjść, Mellow cała się trzęsła. No i jej ubrania były mokre tak samo jak buty.
-Za to powinnam cię zabić.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzaj ?! Mam mokre ubrania i jest mi zmino a ty przynajmniej zdążyłeś zdjąć koszulkę.
Jęknęła a ja objąłem ją, dałem jej swój ręcznik mimo tego, że miała swój. Założyłem koszulkę i buty po czym znów objąłem dziewczynę. Poszliśmy w stronę pokoi, dopiero rozdzieliliśmy się pod drzwiami jej pokoju. Musnąłem jej wargi i poszedłem bez słowa, nie obejrzałem się. Dopiero kilku krokach usłyszałem zamykanie drzwi i wtedy spojrzałem się przez ramię. Uśmiechnąłem się pod nosem idąc w stronę pokoju. Chwyciłem klamkę i szarpnąłem drzwiami. Nic to nie dało, sięgnąłem do zapinanej kieszeni spodni i wyciągnąłem klucz. Po wejściu okazało się, że nikogo nie ma w pokoju "to po cho.lere zamknięty. Naprawdę dziwiło mnie to, no mniejsza. Z szafy wziąłem czyste ubrania po czym poszedłem pod prysznic żeby zmyć chlor zarówno z włosów jak i ciała.
~*~
Ledwo co wyszedłem z łazienki a rozległo się pukanie do drzwi. Nie zdążyłem nawet powiedzieć "proszę", do pokoju wpadła Mellow. Ubrana w spódniczkę i jeansową koszulę zmierzyła mnie wzrokiem.
-Co ?
Tylko wzruszyła ramionami, ująłem jej dłonie i zacząłem prowadzić ją do swojego kącika. Z szuflady szafki wyciągnąłem żelki, podsunąłem paczkę Mell jednak ona odsunęła ją od siebie. Jej oczy były lekko zaszklone a ona sama była taka nijaka. Szturchnąłem ją łokciem i rzuciłem pytające spojrzenie.
-Nic mi nie jest.
-No skoro tak sądzisz.
Objąłem ją w tali i połaskotałem, dziewczyna parsknęła śmiechem po czym zaczęła się zginać w pół. Starała się w jaki kolwiek sposób uniknąć "tortur" jednak na nic były jej starania. Po chwili jednak udało jej się chwycić moje ręce. Poddałem się jej i dziewczyna przewróciła mnie na plecy przytrzymując mi ręce.

(Mellow ?)

Od Lionella c.d: Melloow

Oh, jaka niedostępna... Oh jaka zakochana... Oh jaką tworzy szczęśliwą z nim parę, no błagam... Aż się rzygać chce.
Nieźle rozbawiony całą sytuacją biegałem jeszcze przez jakieś pół godziny nim wróciłem do pokoju. Achaja wygodnie rozłożyła się na moim łóżku, a ja udałem się pod prysznic. Zimna woda spływająca po moim ciele była bardzo relaksująca i orzeźwiająca. Mogłem stać tak godzinami, ale miałem ważną sprawę do załatwienia.
Ubrany i wyszykowany w niecałe dziesięć minut zebrałem chłopaków z mojego pokoju.
- A więc tak, jest pomysł na imprezkę. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Jaką?
- Tu w pokoju ?
- Kiedy?
- Ależ spokojnie. - odparłem kiedy zostałem zalany tysiącami pytań. - Dziś, może być tu albo w lokalu za parkiem.
- Dasz radę tam miejscówkę ogarnąć ? - zdumił się jeden,
- Ja nie dam? - posłałem mu wyzywające spojrzenie, może już trochę z nimi mieszkam. ale nadal nie wiem który jak ma na imię. Jakoś nigdy nie było mi to hm... potrzebne.
- No to super, niech będzie w lokalu..
- Okay, jedna zasada bierzecie ze sobą po jednej osobie, jeżeli ktoś koniecznie musi więcej to niech mi zgłosi. Benjamina ma tam nie być. Frajerów na imprezie nie potrzebujemy.
Wszyscy przyjęli informację do wiadomości, nikt nie protestował, ba bardzo im się to podobało... Od dawna nic tu się nie działo.
Zadowolony poszedłem do miejsca w którym chcieliśmy się zabawić i ugadałem szefową, jako stały klient dostałem salę za free, godzinę przed wydarzeniem miałem przynieść listę gości.
Dobry humor nie opuszczał mnie ani na chwilkę, wszystko szło po mojej myśli. Nawet jak Mel nie przyjdzie to nie zamierzam z tego powodu rozpaczać. Pff, każda impreza jest zarąbista.
W drodze powrotnej ogarnąłem telefonicznie DJ, a przekąskami i alkoholem mieli zająć się chłopaki.
Wparowałem na teren akademii i sprawdzając listę pokoi udałem się do zamieszkanego przez Melloow.
- No hej, księżniczko.- oparłem się o framugę kiedy otworzyła drzwi.
- O błazen mnie zaszczycił, czego?
- Błazen słynący z tego iż lubi się bawić organizuje dziś o 22 imprezę w lokalu za parkiem. Możesz czuć się zaproszona.
- "Możesz czuć się zaproszona'' ? Ty mi łaskę robisz? - oburzyła się, a moje oczy przybrały beznamiętny wyraz, sprawiając wrażenie jeszcze ciemniejszych.
- Łaskę? Nie nazwał bym tak tego, ale głównym gościem też nie jesteś więc jak nie przyjdziesz to mi tam rybka.- wzruszyłem ramionami i mierząc ją wzrokiem odwróciłem się na pięcie i poszedłem w swoją stronę.Jeżeli nie przyjdzie jej strata.
Reszta popołudnia zleciała mi całkiem szybko, ogarnięcie wszystkiego jednak trochę trwa. Ubrany w czarne jeansy i jakąś fajną bluzkę poszedłem na miejsce dostarczyć listę osób, które mogą wejść na naszą zabawę.
Wszedłem i usiadłem na sofie czekając, aż przyjdą panowie i ich towarzysze, a może nawet i Mel.

< Melloow? I jak zawitasz czy nie? >

Od Melloow CD Lion'a

Ten dzień mieliśmy spędzić razem z Benjaminem, ale w ostatniej chwili przyjechał trener i chłopak został na trening wyścigowy. Wzięłam więc Aure i Ache, i postanowiłam pobiegać, jako że ostatnio się z tym trochę zapuściłam. Samiec już się do mnie przyzwyczaił, polubił też Re, ale mimo wszystko wzięłam go na smycz. Moją wysterylizowaną sukę puściłam wolno, i tak nie odbiegała daleko. Założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i pobiegłam.
Na trasie nie było zbyt dużego ruchu, minęły mnie może dwie osoby. Po około półtora godzinie plątania się po lesie, postanowiłam wracać. Teraz naprawdę marzyłam tylko o tym, żeby wejść pod prysznic i nie wyglądać jak cap. Kiedy truchtałam drogą powrotną, zobaczyłam z daleka chłopaka z psem, gdyby nie ten pies to pomyślałabym, że to Ben. Pokręciłam głową. Po kilku sekundach z bliska mogłam stwierdzić, że to ten sam palant, który zaczepiał mnie w stołówce. Założyłam kaptur na głowę i starałam się grać obojętną.
- Hej! - wyszczerzył się chłopak.
- Znamy się? - spojrzałam na niego z ukosa.
- No tak, Lion jestem - ukłonił się. - Nie powinnas biegać sama po lesie... - pokręcił głową.
- Niby czemu? - prychnęłam spuszczając Ache ze smyczy.
- Chociaż w towarzystwie takiego psa... Jak się wabi?
- Ache. Nie jest mój - powiedziałam. mruząc lekko oczy.
- Pewnie tego, jak mu tam, księcia, co? - zaśmiał się krótko.
- Księciuniu to Benjamin, księżniczka Melloow, a błazen nam nie potrzebny... - przyjrzałam się chłopakowi uważniej. Prawie zapomniałam czasy, kiedy takich jak on miałam na wyciągnięcie ręki. Chłopak niczego sobie... Mhm... Nagle wyprostowałam się i szybko ogarnęłam. Trafiłam na najlepszego chłopaka jakiego mogłam znaleźć, więc chociaż raz mogłabym się powstrzymać od kokietowania innych... Westchnęłam cicho. Ale to takie trudne!
- Jemu niekoniecznie, ale tobie... Przydałby się - Lion znowu lustrował mnie wzrokiem, więc wyuczonym ruchem poprawiłam bluzkę. Miałam dziwne wyrzuty sumienia względem Bena, ale... kto zabroni mi rozmawiania z innymi chłopakami?
- Ache! - zagwizdałam na psa, który opornie dał się zapiać. - Sory, ale będę wracać...
- Gdzie ci się tak spieszy? - chłopak zastąpił mi drogę, ale pies Bena zaczął warczeć.
- Oh, nie napuszczjaj na mnie psa. To niehumanitarne - wydął policzki chłopak, a ja uspokoiłam psa i zawołałam Re.
- Zasługujesz na kogoś lepszego, złotko - wymruczał, kiedy przechodziłam, a ja zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam. Zbliżyłam się do niego tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Chłopak uśmiechnął się z wyższością, a ja dotknęłam jego ramienia.
- Słuchaj... Zważywszy na twoje priorytety, nie ja zasługuję, ale moje cycki... Więc spiepszaj - wyszeptałam mu do ucha, popchnęłam i zawróciłam.

<Nie popisałam się z długością... Ale następnym razem się postaram ;-;>

Od Mary Grace CD Aryi

-Najbardziej uwielbia oczywiście jeździć,oprócz tego jeszcze siatkówka i gitara-zamknęła laptop i dołożyłam go na stolik nocny.
-Jeśli chcesz jutro jechać na ten cmentarz musimy szybko wstać-rzekła Ayra rozczesując włosy i przygotowując się do kąpieli.
-Masz rację-wyciągnęłam piżamę z szafy-Ja idę pierwsza do łazienki.
Weszłam do łazienki.Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.Nagle usłyszałam upadek jakiegoś przedmiotu i to wcale nie dochodziło z pokoju tylko...z łazienki.Wyjrzałam spod prysznica i zobaczyłam że mój iphone leży na ziemi.Zdziwiłam się ponieważ położyłam go na środku szafki. Wzięłam ręcznik,wytarłam się i podniosłam telefon.Ubrałam piżamę.Usłyszałam lekkie kapanie wody.Co było dziwne iż prysznic i kran były zakręcone.Podeszłam do okna by zasłonić je.Nagle za nim pojawiła się płacząca dziewczynka.Odskoczyłam od okna w tył i zaczęłam krzyczeć.Do łazienki wpadła wystraszona Ayra
-Co się dzieję?!-podniosła mnie z ziemi.
-Za oknem było dziecko!-szybko wybiegłam z łazienki i zaczęłam zasłaniać wszystkie okna w pokoju.
-Chyba dziś coś brałaś,albo ten klimat działa tak na ciebie że masz zwidy-dziewczyna zaczęła się śmiać

~ Rano ~

Wstałyśmy bardzo wcześnie.Było po 6.00.Wszyscy jeszcze spali.Po cichu ubrałyśmy się w rzeczy do jazdy,wzięłyśmy batoniki jako śniadanie i nie zauważalne podążyłyśmy do stajni.Wyczyściłyśmy konie,osiodłałyśmy je i wyprowadziłyśmy w stronę polnych dróg.Tam je dosiadłyśmy.Jechaliśmy kawałek stępem.
-Gdzie to?-zapytała Ayra zbierając Septuma.
-Kawałek polną drogą,za starym mostem w prawo i kawałek lasem-rzekłam rozglądając się po polnych drogach.
Po 5 minutach drogi przejechałyśmy przez stary skrzypiący most i skręciłyśmy dalej w prawo w las.Było jeszcze wcześnie i przez las przeciągała się mgła.Lekkie promyczki światła przeciągały się przez korony drzew.Moja klacz strasznie się denerwowała.Być może przez tą mgłę i dlatego , że pierwszy raz była tu w terenie.Postanowiłyśmy zagalopować.Lively przypomniała sobie , że jest anglikiem i wystartowała pierwsza zostawiając za sobą wałacha i Ayre.Galopowałyśmy razem z Lilką bardzo dobrą drogą.Lekki wietrzyk wiał mi w twarz ty samym rozwiewał grzywę Lively.Nagle przed sobą zobaczyłam kałużę.Wiedziałam , że Septum boi się wody.Lila galopowała coraz szybciej,a ja próbowałam zwolnić do stępa zanim dobiegnie do kałuży i ochlapie Ayre i jej konia.Zwolniła tak dopiero 5m przed kałużą.Ayra dojechała do mnie w kłusie.Zatrzymaliśmy się przed wodą.
-Nie przejadę-rzekła Ayra-Septum się spłoszy
-Czekaj zaraz coś wymyślimy-cmoknęłam na moją klacz i w stępie przeszliśmy przez kałużę.
Wałach był już wystraszony samym widokiem kałuży.
-Zsiądź z niego-rzekłam do dziewczyny-I spróbuj przeprowadzić tą trawą obok
Jak powiedziałam tak dziewczyna zrobiła.Po przejściu ponownie dosiadła konia.Ruszyłyśmy kłusem.Po drodze przeskoczyłyśmy przewrócone drzewo z kłusa.Świetnie się bawiłyśmy.Po jeszcze 15 minutach drogi dojechałyśmy do leśnego "skrzyżowania"
-W którą stronę teraz?-zapytała Ayra
Rozejrzałam się po wszystkich drogach.Jedna z nich była inna.Bardziej kamienista i ciemna.Nagle ujrzałam ukryty w krzakach brudny ,biały znak.Otarłam go rękawem.
-"Cmentarz Abesgardów 100m"-przeczytałam i spojrzałam na "inną" drogę
-Więc to tamtędy?-Ayra przełknęła ślinę i spojrzała na drogę.
-Raczej tak-lekko ścisnęłam boki Lilki i ostrożnie ruszyłyśmy drogą.

<Ayra?>

Od Liona c.d: Kimi

Ta kobita robi mi kompletną wodę z mózgu, a ciągłe wysyłanie sprzecznych sygnałów jest naprawdę męczące. No bo skąd ja mam potem wiedzieć, który z nich był tym do którego mam się przystosować?
Trudno, może to i dobrze bo szlag jasny wie ile tu jeszcze zabaluje. Dyrcio jest na mnie wściekły, z Kim prawdopodobnie nic nie wyjdzie, a moja siostra jest chora. Jakby nie patrzeć nic mnie tu nie trzyma.
Zmieszany po raz kolejny w tym dniu wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Mogła przecież zostawić kurtkę pod pokojem, albo przy Achai... Gdzie w tym wszystkim chociaż gram logiki ?
Nie wiedziałem czy mogę jeszcze na coś z jej strony liczyć, więc postanowiłem zaprzestać jakichkolwiek działań w tym kierunku, co ma wisieć nie utonie.
Tamtej nocy długo rzucałem się z boku na bok nie specjalnie wiedząc co ze sobą zrobić. Ostatecznie nie wytrzymałem i poszedłem się przejść. Jutro w końcu nie idę na lekcje, bo nie jestem uczniem, a skoro nim nie jestem to nikt mi nie może nic kazać a tym bardziej karać za łamanie regulaminu uczniowskiego, pod który już nie należę.
Zadzwoniłem do jedynej ważnej dla mnie osoby, która na nieszczęście była tak daleko. Zawsze wiedziała jak poprawić mi humor. Choć nie byliśmy prawdziwym rodzeństwem, ponieważ mieliśmy różne matki to i tak byliśmy bardzo blisko. Spojrzałem na budynek i w pokoju Kimberly było zapalone światło i to chyba nawet ona wyglądała przez okno.
- Halo ? - odezwał się głos w słuchawce.
- Hej, tu Lion. Co u Ciebie mała?
- Jest noc, śpię wyobraź sobie.
- Nie możesz nawet chwili ze mną porozmawiać?- wymruczałem niemalże błagalnie.
- Zadzwoń jutro - spławiła mnie, na co ja się rozłączyłem.
Dam sobie rękę uciąć, że jest z nią tam jakiś chłopak, żeby jej nie zranił, bo obiecuję że wtedy ja zranię go.
W tamtej chwili dotarło do mnie jedno, dla siostry chcę jak najlepiej i nie chcę by cierpiała, dla Kim powinienem zrobić to samo, a uczynię to znikając z jej życia..

< Kim ? Chciałaś dramatu więc będzie dramacik ^^ <3 >

Od Liona c.d: Melloow

Z zawieszenia korzystałem jak tylko się dało, imprezy do późna, jakieś ciągłe wyjścia i te sprawy. Beztroskie życie to jest to do czego zostałem stworzony. Kim, szczerze mówiąc już dość dawno nie widziałem... Pewnie obmacuje się z jakimś debilem.
Dyrektor co prawda kazał rozejrzeć mi się za jakąś nową szkołą, ale ja jak to ja mam na wszystko mnóstwo czasu. Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział " Nie odkładaj na jutro tego co możesz zrobić pojutrze ".
Obudziłem się o przyzwoitej godzinie, mianowicie zegarek wskazywał 8:34, a więc mam jeszcze pół godziny aby załapać się na śniadanko.
Udałem się do łazienki, przemyłem twarz i przeczesałem dłońmi włosy, po czym ubrałem jakieś jeansy i nie trudząc się poszukiwaniem czystej koszulki zlazłem na dół.
Już na wejściu minąłem się z liżącą się parką, jakaś fajna, kształtna blondyna i pier.dolony przydupas. Typowy frajerek, który sądzi, że jest nie wiadomo jak zajebisty.
Spojrzałem na nich z politowaniem i wpychając się przed wszystkie dzieciaki wziąłem sobie coś do jedzenia.
Zająłem miejsce przy moim stoliku i tak jak bywało dawniej należał on tylko do mnie, aż się normalnie łezka w oku kręci. Rozejrzałem się po stołówce jednak jednej kobiety, którą mógłbym się zainteresować nie było... Wówczas mój wzrok ponownie skierował się na dziewczynę z przejścia, stała w kolejce, a on poszedł zająć miejsca.
Co ja typ, to ona powinna zająć a on stać. No komuś się wartości poprzestawiały. Zostawiłem swoje jedzenie i stanąłem za nią.
- Nie wiem co taka atrakcyjna kobieta robi z tym czymś - wskazałem ręką na Bena i się zaśmiałem.
- Sądzisz, że jesteś lepszy ? - spojrzała na mnie przez ramię.
- Powiem nieskromnie, że tak. Ciężko aby było inaczej. - wzruszyłem ramionami. - Podnieść dziewczynę to każdy głupi potrafi.
- Doprawdy? - odwróciła się do mnie przodem a ja niemalże od razu skupiłem się na jej biuście.
- Mhm...
- Oczy mam wyżej. - syknęła, a ja podniosłem wzrok.
- Te niżej są równie piękne. - kiwnąłem głową, a widząc kątem oka zbliżającego się chłoptasia zasalutowałem dziewczynie. - Rycerz w srebrnej zbroi nadchodzi, by bronić swej księżniczki przed czarnoksiężnikami. - rzuciłem teatralnie i wyszedłem z pomieszczenia.
Udałem się do kojców, żeby pobiegać z Aj, moją kochaną sunią. Psina bardzo ucieszyła się na mój widok, a kiedy ją wypuszczałem mało nie wyszła z siebie.
- Dziś śpisz w moim pokoju - stwierdziłem. - No to co mała lecimy?
Biegaliśmy już dobre dwie godziny, ja ze słuchawkami w uszach,  Achaja obok mojej nogi.
Stało się to co stać się musiało, mianowicie z przeciwnej strony biegła dziewczyna ze stołówki.

< Melloow? C: >

Od Melloow CD Benjamina

- Hera czy koka?! - krzyknęłam wierzgając nogami.
- Marycha - zaśmiał się chłopak i lekko obkręcił się ze mną dookoła. Czemu on musi być taki silny?! Nawet moje kopanie nie robi na nim wrażenia.
- A dać ci z liścia?!
- Chyba kopytem! - chłopak zaczął ,galopować' na halę.
- Boże, tylko nie tam, ludzie patrzą kretynie! - jęknęłam.
- O nie, będziemy skaaakać! - Ben zmierzał ku pierwszej cavaletce. Pokonał ja z gracją hipopotama.
- Jesteś tak samo niezgrabny jak Ailes! I dokładnie tak samo nadajesz się do ujeżdżenia! - warknęłam.
- Nie przesadzaj, koteczku - parsknał jeszcze raz i stanął. Dopiero, kiedy klepnęłam go w tyłek, opamiętał się i postawił mnie na nogi.
- Jeszcze raz tak zrobisz, to... - prawie wydłubałam mu palcem oko.
- No cio mi zrobisz? No cio? - złapał moją rękę i pocałował ja dworsko. Wywróciłam oczami, wyrwałam rękę i sama ujęłam jego dłoń. Lekko popchnęłam go w stronę wyjścia.
- Ty kurde weź wyjdź bo ludzie się gapią!
- Niech się gapią! Przecież od ciebie oczu nie można oderwać! - roześmiał się.
- Dobra, dobra, nie schlebiaj mi. Mieliśmy iść na spacer z psami... Ale jestem tak padnięta, że marzę tylko o wannie i łóżku. Ejj... - zamysliłam się nagle.
- Hm?
- Co powiesz na basen? - moja twarz rozjaśniła się. Kocham pływać, prawie zapomniałam, że mają tu basen z jacuzzi.
- Dobry pomysł...
- Hm, ale twoja ręka... Już cię chyba nie boli, co? - zapytałam kpiąco przypominając sobie jego ostatnie wyczyny ze mną na plecach.
- Będę uważał, żeby tego bandaza nie przemoczyć całkiem. Za piętnaście minut na basenie?
- Może być - rzuciłam i wpadłam do akademii. Szybko doprowadziłam się do porządku i założyłam bikini http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTK0fjNsT96MGQwdDA0fQ1lWwMv12s2KbFWF2VHG8wfUflgXMvwLyrSNtk7rg. Na to zarzuciłam luźna koszulkę, trampki i jasne jeansy. Zmyłam makijaż i zostawiłam tylko wodoodporne kosmetyki. Już w drodze związałam koczka i doszłam na basen.

<Ben? Sory za zryta jakość obrazu, ale mój tekefon prócz polskich znaków nie uznaje też dużych obrazów -.->

Od Rose CD Stu

Tego ruchu kompletnie się nie spodziewałam. Mimo tego cały czas patrzyłam w jego piękne oczy. Stanęłam na palcach i znalazłam się na wysokości jego twarzy minimetr od niej. Obserwowałam jego reakcje. W końcu odważyłam się i pocałowałam go niepewnie. Chłopak odwzajemnił pocałunek i chwilę tak staliśmy. Oderwaliśmy się od siebie i przytuliłam się do niego. Stu oparł brodę na mojej głowie i gładził po plecach. Uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy. Popatrzyłam na chłopaka i zobaczyłam w jego oczach iskierki.
- Może być? - spytałam.
- Jak najbardziej - zaśmiał się.
- Idziesz ze mną do stajni? Musze sprawdzić co u Lorda - wypłatałam się z jego rąk.
- Jasne, czemu nie?
- Za dziesięć minut przed wyjściem - rzuciłam szybko i wybiegłam z salonu.
W pokoju narzuciłam na siebie kurtkę i założyłam oficerki po czym wyszłam z pokoju.
W holu Stu czekał już na mnie. Podbiegłam do niego i trzymając się za rękę wyszliśmy w ciemność

Stu? ;*

Od Aryi CD Mary Grace

Uniosłam brew i machnęłam ręką. Ostatni raz spojrzałam na artykuł, szczerze to nie lubiła tego typu propozycji ale już jakoś to przeżyję. Raz na jakiś czas chyba można się na coś zgodzić he ?
-Spoko.
Uśmiechnęłam się na co Mary odpowiedziała tym samym. Dalej byłam na podłodze i tak na prawdę nie zamierzałam szybko wstać bo było mi wygodnie, zwłaszcza że siedziałam na dywanie. Gwizdnęłam cicho na co od razu zareagował Baron, pies podszedł do mnie i położył się tak, że głowę miał na moich kolanach.
-Lubisz klimaty jak z horroru ?
-Może być a co ?
Spojrzałam pytająco na laptopa dziewczyny, Mary skinęła głową. Podniosłam laptopa i postawiłam na łóżku, wpisałam adres jednej z częściej odwiedzanych przeze mnie stron. Były na niej horrory, creepypasty, top10 różnego rodzaju i dziwne artykuły o niewyjaśnionych lub makabrycznych zdarzeniach.
-Często się musisz nudzić.
Stwierdziła krótko Mary na co ja odpowowiedziałam skinieniem głowy i krótkim "ymmm". Przeglądałyśmy różne zakładni strony ale nie było nic ciekawego. Jednak Mary zauwarzyła dziwny artykuł, dotyczył starej szkoły w której niedawno znaleziono masowy grób. A właściwie nie w niej a w jej ogrodzie.
-Ups.
Obejrzałam zdjęcia wykonane na miejscu zdarzenia po czym stwierdziłam, ż jest to nudne.
-Zdarza się, może...co lubisz w ogóle robić ?

(Mary Grace ? Lekki brak pomysłów)

Od Benjamina CD Melloow

Ostatni raz spojrzałem się na biednego Ailes'a. Pokręciłem głową z zarzenowaniem. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z Promesse na wolny parkur. Przeszkody nie były rozstawione więc mogłem spokojnie potrenować z ogierem. Podczas gdy ja szykowałem ogiera na czworobok który znajdował się obok wychodziła grupa ujeżdżeniowa. W tym Mellow. "Biedny Ailes, on nie nadaje się na skoki a co dopiero ujeżdżenie." Pomyślałem obserwując Mell i mojego ogiera. Wsiadłem na Promesse i na luźnych wodzach krążyłem po parkurze. Mimo wszystko nie odrywałem wzroku od czworoboku. Mellow walczyła z Ailes'em który wyrywał się przed inne konie. Zaśmiałem się pod nosem po czym skupiłem się na Promesse. Zakłusowałem a po jakimś czasie Promesse zagalopował, pogoniłem go. Chwyciłem wodze w jedną rękę tak jak to być powinno, cmoknąłem na co Promesse jeszcze odrobinę przyśpieszył. Kiedy tępo było odpowiednie rozluźniłem się. Zrobiłem dwa duże koła, potem spin i lotna zmiana nogi. Zwolniłem trochę i zrobiłem mniejsze koło zatrzymałem Promesse. Idealnie pochylił zad i wyciągnął szyję, przeźliznął się po piachu po czym stanął. Nazad około metra po czym Roll back, 5-6 taktów galopu i przeszedłem do stępa. Poklepałem ogiera który w tym momencie pochylił łeb jak najniżej potrafił. Spojrzałem się na grupę ujeżdżeniową, Mellow miała napięte wodze a Ailes lekko podciągnięty łeb, pokręciłem głową którą potem na chwilę oparłem na ręce.
~*~
-Dzięki za pożyczenie Ailes'a jednak nie wiem czy jeszcze kiedyś go wezmę.
-Może to i lepiej.
Westchnąłem podnosząc siodło Promesse, dziewczyna szturchnęła mnie a kiedy się na nią spojrzałem fuknęła. Zaśmiałem się tylko i poszedłem do siodlarni, Mellow towarzyszyła mi jako, że wcześniej skończyła jazdę niż ja swój trening.
-Dzisiaj może darujmy sobie teren he ?
Skinąłem głową w stronę Mell, w pełni ją teraz popierałem jako, że myślałem iż zaraz padnę. Dziewczyna podeszła do mnie z chytrym uśmieszkiem na twarzy, objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Nie miałem zamiaru jej teraz całować, wolałem wpatrywać się w jej oczy jednak ona odwracała twarz.
-Moja mała wredota.
Mellow zmarszczyła brwi a ja wybuchnąłem śmiechem. Zobaczyłem jej zdezorientowaną minę co sprawiło, że śmiałem się jeszcze bardziej. Szczerze mówiąc pierwszy raz widziała mnie w takim stanie. Kiedy to jedną rękę miąłem na wysokości brzucha który powoli zaczynał mnie boleć a drugą wciąż ją obejmowałem. Mimo tego zginąłem się w pół. W końcu uspokoiłem się i z głupawym uśmieszkiem na twarzy spojrzałem na Mell.
-Co ty brałeś ?
Podniosłem brem po czym pokręciłem głową.
-Nic. Taki już jestem.
Podniosłem Mellow mimo jej protestów i przekleństw. Szarpała się ze mną aż w końcu no cóż, przerzuciłem ją przez plecy jak wór kartofli.

(Mellow ? Porównanie marne bo nie wyglądasz jak wór kartofli ale no tak jakoś się wzięło)

piątek, 27 lutego 2015

Od Nathan'a CD Leyci

Zaśmiałem się krótko. Potem szybko wyciągnąłem z otwartej paczki ostatniego papierosa. Zanim dziewczyna się zorientowała, już miałem go w ustach.
- Ja miałbym udawać tego kretyna? W życiu! - parsknąłem.
- To był ostatni! Przystań zabierać moje rzeczy! - dziewczyna spojrzała na mnie spode łba.
- Jak ty przestaniesz zabierać moje - spojrzałem na nią górnolotnie i wypuściłem dym. Cholernie dawno nie paliłem.
- Jak sobie chcesz. Znajdę sobie innego wysokiego, przystojnego chłopaka, skoro ty się do tej roli nie nadajesz! - otrzepała spodnie.
- Chwila chwila, czy ja odmówiłem, złotko? - wyszczerzyłem się.
- Jeśli myślisz, że ja czekam na twoją łaskę, to się mylisz.
- Ależ skąd, Leyci... Bardzo miło będzie mi być twoim chłopakiem - zadecydowałem.
- Tylko się z tym uczuciem nie utożsamiaj zbytnio - wydeła wargi, ale jej twarz rozjaśniła się.
- Nie zamierzam. Długo bym z tobą nie wytrzymał. Preferuje wolne związki - zaśmiałem się.
- Wygodniej jest kokietowac kilka dziewczyn na raz, prawda?
- Jasne - upuściłem peta i rozdeptałem go.
- Prawie go nie zacząłes! - krzykneła dziewczyna.
- Nie lubię palić. To syf - rozłożyłem ręce, a dziewczyna złożyła dłonie i wzniosła oczy ku niebu, co z papierosem w ręce wyglądało dość komicznie.
- Co za marnotrawstwo! Gdyby nie był po tobie to normalnie bym go podniósła - jekneła Leyci.
- Lepiej go doszczętnie stratuje, żeby cię nie kusiło - pokiwałem ze zrozumieniem głową i rozsmarowałem papierosa butem po ziemi.
- Jesteś nieobliczalnym... Nieobliczalnym... No, tego, mordercą - powiedziała dziewczyna i rzuciła mi złowrogie spojrzenie.
- Nie przesadzaj. To ty jesteś no, tego uzależniony człowiek! - uśmiechnąłem się kpiąco.
- Wiesz, my już chyba się rozstańmy bo działasz mi na nerwy - zaciągneła się głęboko. Podszedłem do niej trochę bliżej. I jeszcze bliżej. Nagle nachyliłem się i musnąłem ustami dziewczynę w policzek. Poczułem, jak zadrżała - To do jutra! - rzuciłem jeszcze, obróciłem się i lekko zgarbiony ruszyłem do akademi.

<Leyci? :* ejj no krocizna mi wyszła ;-;>

Od Stu cd Rose

Zacząłem myśleć o tym.
- Czyli nie tylko ja miałem przesrane...- westchnąłem cicho.
- Mów... ja Ci się zwierzyłam...
- To nie będzie za wesołe... urodziłem się w... patologicznej rodzinie... matka piła, podobnie jak ojciec, który mnie bił. Ale najgorszy był mój starszy brat... on... on mnie sprzedawał...- ledwo wydukałem.
- Cco?
- Sprzedawał moje ciało starszym... chłopakom... potem sąd nakazał wywieźć mnie do cioci... to ona się mną zaopiekowała... i wychowała.- dziewczyna nie odzywała się przez chwilę. Delikatnie ją odepchnąłem i wstałem przecierając twarz dłońmi. Gdy sobie o tym przypominam... czuję ten ból, rozrywający ból. Niektórzy też chcieli mi sprawić przyjemność, ale częściej rżnęli mnie po całości. Te siniaki na ciele, ślady po drapaniu i wiecznie podkrążone oczy przez "zarwane" noce. Oparłem się bokiem o ścianę i załoniłem głowę rękami. Chwilę po tym słychać było moje chlipanie, które zmieniło się w płacz.
- Stu...- poczułem dłoń na ramieniu. Przytuliłem się do wychudzonej dziewczyny.- Stuart...- zaczęła głaskać mnie po głowie i układać zmierzwione włosy.- Jestem tu... będzie... dobrze...
- Już jest... uciekłem od nich... i jestem cały...- wyszeptałem.
- Oboje mamy nie za ciekawe historie... jeśli chcesz... możemy wspierać się nawzajem w chwilach załamania... to będzie nasza misja...
- Sprawić, aby to drugie żyło... szczęśliwie?
- Tak...
- Może...- odsunąłem się.- Ty zaczniesz pierwsza...
- Niby jak?- w tym momencie delikatnie musnąłem swoimi wargami jej usteczka.
- No... teraz jestem szczęśliwy!- zaśmiałem się.

(Rose? :3  )

Od Melloow CD Benjamina

Babka mówiła bardzo konkretnie i jasno. Metody naturalne są naprawdę fascynujące... Kobieta miała niesamowite podejście do koni. Aż żałuję, że nie dałam rady wziąć udziału z Lilką, a tym bardziej z Bello... pozwoliłam sobie na chwilę nieuwagi i zirytowana prychnęłam. Czemu ten chłopocur musiał spóźnić się akurat dziś? W głębi duszy wiedziałam jednak, że mi i tym wyszkolonym koniom metody naturalne nie wniosłyby zbyt wiele, a Benowi mogły dużo pomóc.
Cała zabawa minęła dość szybko. Babka pokazała jak wykonać relaksujacy masaż konia T-touch, który większość wykonała na swoich koniach. Patrzyłam jak Ailes przymyka oczy i opuszcza łeb. Wow!
Potem mówiła coś o siedmiu grach jakiegoś Parelliego, ale powiedziała, że ich realizacja zajmuje dużo czasu, dlatego nakreśliła tylko szybko na czym to polega, a biorący czynny udział próbowali wypróbować pierwszą grę. No cóż, Benowi prawie się udało, ale Ailes nie dał. się dotknąć między tylnimi nogami. Na sam koniec każdy po kolei wypróbował coś, co nazywało się join-up. Jak dla mnie, straszenie konia, żeby od nas uciekał, nie miało większego sensu, ale to, co mówiła babka naprawdę działało. Ben chyba nieźle sobie radził... Po skończeniu całego cyrku, kiedy wszyscy wyprowadzali konie, wyszłam na zewnątrz. Musiałam iść się ogarnąć przed jazdą. Miała to być najzwyklejsza, szkołkowa jazda, ale niemałą radość sprawiały mi te wszystkie głupawe dzieciuchy na tych zmulonych, szkołkowych hucułach. Szkoda, że nie mogę pojechać na Espadzie, jak zwykle opadłyby im szczęki. Hmm, ale w sumie... Czemu nie zapytać Bena o Promesse? Biedaczek leni się w stajni. Albo jeszcze lepiej, o Ailesa. Nagle przypomniałam sobie, że cały dzień miałam poświęcić Lili. Trudno, jutro z samego rana ja wylonzuję, a teraz wróciłam do stajni żeby wsadzić ja do karuzeli na dwadzieścia minut. Następnie poszłam do Benjamina, który właśnie wprowadzał ogiera do boksu.
- Jesteś mi coś winien - wydęłam wargi ściągając z konia swój sprzęt.
- Co tylko zapragniesz - poklepał konia Benjamin.
- Daj mi Ailesa na jazdę - oparłam się o framugę boksu.
- Aileeesa? Nie chcesz Promesse? - wykrzywił usta w podkówkę.
- Jakoś nie uśmiecha mi się dosiad westernowy - założyłam ręce na piersi.
- Skoro musisz - chłopak niechętnie się zgodził.
- Dzięki - wyszeptałam mu do ucha, gdy wychodził od konia.
- Oh, nie ma za co - mruknał i poszedł do drugiego konia. W sumie ogier był czysty, ale nie zaszkodzi przeszorować go szczotką. Kręcił się i parskał, kiedy rozczesywałam mu grzywę.
- Twój właściciel nieczęsto cię tak rozpieszcza, co? - wzięłam się za zaplecenie jego grzywy w długi warkocz. Potem, mimo jego niechęci zdołałam zapilesć też ogon.
- Co powiesz na różowo - błękitny zestawik? - zaśmiałam się do konia przynosząc nauszniki, czaprak, owijki i nachrapnik w tych samych kolorach.
- Teraz będziesz prawdziwą księżniczką - szepnęłam mu do ucha. - A prawdziwe księżniczki nie galopuja wściekłe na oślep, ale dystyngownie pracują nad ujezdzaniem, co dzisiaj poćwiczymy.
- Boże! To nie mój dziki ogier! - krzyknął Ben przechodząc z Promesse.
- Oj, nie przesadzaj! Jeszcze nikomu nie zaszkodziła odrobina kobiecości - poprawiłam grzywkę konia.
- Jeszcze mu chrapy pomaluj różowa szminką, i będzie robił za ogiera tranwestytę - jęknał.
- Dobry pomysł - uśmiechnęłam się pod nosem, a chłopak wywrócił oczami.
- Tylko nikomu nie mów, że to mój koń, bo się załamię!
- Bez przesady, będziemy incognito - parsknęłam i wyprowadziłam konia. Na hali już kłębił się tłum dzieciaków...

<Ben? Takie o niczym, ale przyzwoitej długości chociaż xd>

Od Mary Grace CD Ayri

Włączyłyśmy horror.Wszyscy nasi współlokatorzy gdzieś nagle poznikali.Oglądanie zleciało nam się do około 17.00.Na dworze było już ciemno.Rzuciłam się wyczerpana na łóżko.
-Jutro trening-westchnełam z niechęcią
-Czego przeżywasz?-Ayra wyciągneła płytę z odtwarzacza DVD-Dobry jeździec jesteś.
-Zależy jak Lila będzie chodzić-wstałam i włączyłam laptopa-Nie mam zamiaru wylądować przed jej kopytami
Po odpaleniu laptopa na pierwszej stronie startowej dostrzegłam dziwny artykuł.Dotyczył on grupki osób z pobliskiej wsi która wybrała się dwa dni temu pod namiot na stary cmentarz położony w lesie i do tej pory nie wrócili.
-Ayra patrz !-szybko zawołałam dziewczynę która robiła sobie zupkę chińską.
Usiadła obok mnie.Ayra uważnie z lekkim przerażeniem czytała rzecz znalezioną na stronie startowej.
-"Cmentarz jest od dawna opuszczony.Podobno słychać tam płacz dzieci oraz można dostrzec lalki pozostawione przy ich grobach"-dziewczyna powtórzyła na głos tą część artykułu.
-To jest niedaleko-rzekłam-Trzeba jechać polną drogą za starym mostem w prawo i dalej kawałek lasem.
Nagle coś podskoczyło przed okno.
-Aaa !-krzyknełam rzucając się na Ayre przy czym zwaliłam komputer na podłogę
-Spokojnie to tylko kot-dziewczyna podeszła i popatrzyła przez okno.
Nie ukrywam, że nieźle się przestraszyłam artykułu ,a zwierzę jeszcze bardziej.Mimo tego byłam ciekawa co stało się z tymi ludźmi.
-Ej....a może jutro zerwiemy się z treningu...-I pojedziemy na ten cmentarz?-spojrzałam pytająco na Ayre. 

<Ayra?>

Od Leny C.D. Alexandra

-Wracaj do szkoły, nie chce, żebyś miał przeze mnie kłopoty.-Powiedziałam, a chłopak wziął mnie za rękę.
-Nie będę miał.-Szepnął i uśmiechnął sie.
-Niech ci będzie.-Westchnęłam, a Alex uśmiechnął się jeszcze szerzej i pocałował mnie w czubek głowy.
-Jeśli wszystko będzie w porządku wypuszczą mnie w niedziele.-Powiedziałam.
-Jak to? tak szybko.-Zaczął, a mnie zdziwiło jego zachowanie. Myślałam, że będzie się cieszył. Chłopak odsunął się trochę ode mnie.
-Co się stało?-Zapytałam.
-Nie, nie.-Zaprzeczył, ale widziałam, że coś jest nie tak.
Alex

Od Ayri CD Mary Grace

Wsiadłam na Septuma i spojrzałam się na przeszkodę. Nie denerwowałam się bo kiedyś skakałam takie przeszkody ale co z Septumem ? Zakłusowałam żeby sama się rozgrzać, a potem zagalopowałam. Septum nie stawiał oporu, najechałam więc na przeszkodę. Czułam jak ogier się spina, ścisnęłam jego boki i cmoknęłam. Wałach wybił się w odpowiednim momencie, nie zawadził o przeszkodę. Poklepałam go po czym zatrzymałam i zsiadłam.
-Chce to potrafi.
Stwierdziłam a Mary Grace pokiwała głową obserwując mnie i Septuma. Podeszła do nas i sama poklepała wałacha.
-Dzięki za ten krótki instruktarz jednak mimo wszystko zostane przy ujeżdżeniu.
-Spoko. Może obejrzymy jakiś film ?
-Czemu nie.
Zaprowadziłam Septuma do boksu gdzie razem z Mary Grace oporządziłyśmy go, za dobre sprawowanie dostał ode mnie smakołyk. Ostatni raz poklepałam go po boku po czym zamknęła boks, wzięłam jego sprzęt, umyłam wędzidło a potem wszystko odłożyłam na miejsce. Jak się okazało jesteśmy w tym samym pokoju. Poszłyśmy się przebrać, no i potem poszłyśmy do salonu.
-Co lubisz ?
-Hmmm. Mają jakieś horrory ?
Spytałam podchodząc do szuflady z płytami. Razem z Mary szukałyśmy sensownego horroru. Po chwili grzebania znalazłam super horror. Klasyk.
-Co powiesz na Silent Hill ?
Pokazałam dziewczynie płytę a ona skinęła głową. Włączyłam film po czym rozsiadłam się na kanapie.

(Mary Grace ?)

Od Rose CD Stu

- Nie wiem, ty coś wymyśl - uśmiechnęła się.
Od dawna nie czułam się taka szczęśliwa. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Czemu zawsze ja?
- Bo ja zawsze robię wszystko sama, bez towarzystwa więc nic nie wymyśle - odparłam poważnym tonem.
- No dobra - westchnął. - To może opowiedz mi coś o sobie.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. - Nie jest to zbyt ciekawe.
- Mów, a nie - zaśmiał się.
- Dobra powiem, ale potem ty - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Niech ci będzie - wywròcił oczami.
Zaśmiałam się krótko i oparłam znów na jego ramieniu głowę.
- Na początku byłam normalna. Jak każde inne dziecko śmiałam się, bawiłam z przyjaciółmi. Gdy miałam 9lat mama zapisała mnie na półkolonie w jakiejś stajni i tam zakochałam się w koniach. Kontynuowała tą pasje, ale z dwiema było mi ciężko, myślałam nad połączeniem ich obu w postaci woltyzżerki, ale nigdy się nie odważyłam. Zrezygnowałam więc z tańca i poszłam w stronę koni. Dwa lata temu moja mama zginęła w wypadku samochodowym, a dwie siostry trafiły do szpitala. Z ojcem nie radzilismy sobie psychicznie. Zaczęłam chudnąć, nic nie mogłam zjeść i każdy problem zamiast przelewać na papier czy przekazywać ustnie zaznaczałam na skórze. Czułam się wtedy tak spokojnie i lekko. W końcu jednak moja ciocia zauważyła co się ze mną dzieje i zabrała mnie. Przez kolejny rok próbowała postawić mnie na nogi i sprawić abym odżyła. Potem wpadła na pomysł, że jak się poprawię to mnie tu wyślę. Tak więc przez kolejny rok powtarzałam wszystko co wiem o tańcu i trenowałam z Lordem aż w końcu tu trafiłam.
Nastała chwila ciszy.
- Mówiłam, że niezbyt ciekawa - przerwałam ją. - Dajesz teraz ty.
Obróciłam się tak żeby widzieć jego twarz, ale pozostać w jego objęciu i patrzyłam wyczekując.

Stu? Sorki że teraz ale twoje opo zginęło w spamie Melloow i Nathan xD

czwartek, 26 lutego 2015

Od Kate - C.D Nathan'a

Poszłam do swojego pokoju, nic mi się nie chciało. Usiadłam na swoim łóżku, wszystkie współlokatorki łaziły bezczynnie po pokoju, zaczęło mnie to denerwować, ale co zrobisz? Westchnęłam tylko. Wzięłam swoją koszulę nocną i poszłam do łazienki. 
*
Wzięłam długą, gorącą kąpiel. Umyłam ciało, później włosy... Następnie wyszłam z wanny, ciało owinęłam ręcznikiem i usiadłam na rogu wanny. Byłam ledwo żywa po dzisiejszym dniu, niby nic takiego nie robiłam, ale jednak... Senność mnie już dopadała, ale próbowałam jakoś nie zasnąć, więc szybko wytarłam ciało, następnie włosy. Założyłam na siebie koszulę nocną. Umyłam zęby, jeszcze wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Dziewczyny na mnie patrzyły podenerwowane. Wywróciłam tylko oczami i podeszłam do swojego łóżka. Położyłam się pod kołdrę, chciałam zasnąć, ale nikt nie chciał wyłączyć światła mimo moich próśb. Ciężkim krokiem wstałam i ruszyłam ku drzwiom przy których znajdował się włącznik od lampy, która rozświetlała cały pokój. Dziewczyny zapaliły lampki nocne, a ja zgasiłam główne światło. Powróciłam do swojego łóżka, rzuciłam się na nie, dosłownie. Ostatkami sił okryłam się kołdrą i odpłynęłam...
*
Obudziłam się następnego dnia, wstałam i zabrałam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki, szybko ubrałam bieliznę, potem ciuchy na jazdę konną i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 9:49 nie chciało mi się czekać więc wyszłam z pokoju i poszłam do stajni. 
*
Mój kochany ogier już zaczął szaleć w boksie. Wywróciłam oczami i z uśmiechem na twarzy poszłam do siodlarni po sprzęt wierzchowca. Kiedy udało mi się zanieść to do boksu, od razu go oporządziłam i wyprowadziłam z boksu. 
- O kogo ja widzę. - usłyszałam znajomy głos. 
Odwróciłam się i zobaczyłam Nathan'a, który prowadził swojego wierzchowca. 
- Myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział.
- Nie myśl już tyle. - odparłam z uśmiechem na twarzy i puściłam mu oczko. 
Wywrócił oczami, spojrzałam przed siebie i poszłam w stronę parkuru zamknietego...

<Nathan? ;* >

Od Nathan'a - C.D Kate

- No nie wiem... HorseTV po francusku? 
- Czemu nie? - uśmiechneła się dziewczyna. Akurat leciały skoki, z angielskimi komentarzami. Grand Prix czy coś w tym stylu. Lubiłem je oglądać, łatwo było później zauważyć gdzie nie popełniać błędów.
- Boże, co ten koń ma przy nawieszane?! - oburzyła się Kate.
- No ten, trzy wedzidła, wytok, wypinacze, napierśnik, czarną wodzę... - zacząłem wyliczać poirytowany. Jeszcze gdyby zawodnik umiał tego używać!
- Szarpie tego konia jak dziką świnię! 
- Co poradzisz na zawodników światowej klasy?! Jeszcze by o jeden patent za mało założył i co wtedy?! - krzywiłem się. Koń odmówił skoku, a mężczyzna zaczął się z nim szarpać. ,,Druga odmowa! Dyskfaifokacja!" - krzyczał sędzia, a gościu dalej bił konia. 
- Czym to się różni od hodowli koni na rzeź? - westchneła dziewczyna.
- Niczym, naprawdę niczym...
- I te konie i te po strasznych męczarniach trafią na kabanosy...
- Dobra, wyłączymy to bo oczy nam wypali - westchnąłem. 
- Poczekaj chwilę, patrz! - dziewczyna patrzyła w ekran. Jakaś Kanadyjka rozwaliła przeszkodę... I przygniótł ją koń. Widownią wstrząsneło.
- Dlaczego na zawodach zdarza się najwięcej wypadków? - zapytałem patrząc na upadek bez większych emocji.
- Nie wiem, stres, adrenalina, te sprawy? No i wysokie przeszkody... 
- Tobą wstrząsają takie wypadki? - zapytałem nagle.
- Tak. Raczej tak. To... Okropne?
- Sama nigdy nie miałaś takiego spadku? - zerknąłem na telewizor. Właśnie wynosili nieprzytomną zawodniczke z parkuru. Konia sprowadzili do stajni, kulał i miał obdarty bok.
- A ciebie to nie rusza?
- Swego czasu jeździłem w stajni, w której skakało się na prawie nie zajezdzonych koniach... I takie coś to była norma. Ludzie byli chyba z żelaza... - mruknąłem, a Kate spojrzała na mnie dziwnie.
- No co? - zapytałem się.
- W dziwnych stajniach jeździłes... u nas wypadki zdażały się bardzo rzadko - powiedziała zdziwiona.
- Bywa - wyszczerzyłem się. Oglądnelismy jeszcze jeden przejazd, i zachciało mi się ziewać.
- Wybacz, ale już cię przeprosze, i pójdę do pokoju. 
- Jasne - uśmiechneła się przyjemnie.
- Jutro mam trening o siódmej, potem o dziesiątej będę jeździł na akademickim koniu, więc... Do jutra - przeciągnąłem się. 
- Cześć! - pożegnała się i wróciła do oglądania zawodów. Wolnym krokiem ruszyłem do pokoju. Każdy z moich współlokatorów robił co innego, ale ani im w głowie było gasić światło. Westchnąłem i odpaliłem laptopa. Może w końcu oglądne sobie Salę Samobójców, o której tak mówią. Położyłem sobie komputer na kolanach i włączyłem film.

<Kate? ;* no, chociaż trochę się rozpisalam xd>

Od Mary Grace CD Ayri

-Z miłą chęcią-również odparłam uśmiechem-Piękny koń
-Dziękuję-dziewczyna pogłaskała wałacha
-Z tego co dziś zobaczyłam on ma umiejętności na więcej niż tylko 70cm-popatrzyłam wesoło na Ayre.
-Nie wiem co ostatnio się z nim dzieję-dziewczyna rzekła niespokojnie-Kiedyś skakaliśmy o wiele wyżej.
-Siodłaj go-podałam jej czaprak
-Po co ?-Ayra spojrzała na mnie pytająco
-Zobaczysz-zaczęłam szczotkować Septuma
Po osiodłaniu wałacha weszłyśmy na parkur.Pogoda jak na zimę dopisywała.Dosiadłam Septuma.Poprosiłam aby jego pani ustawiła nam 50cm z odskokiem i drągami.Zaczęłam przejeżdżać przez nią w kłusie.Koń za kilkoma pierwszymi przejazdami uderzał o poprzeczkę.Powtarzałam ten przejazd aż odgłosy uderzeń w końcu ucichły.
Ayra przyglądała nam się uważnie.
-Dobry koń-pochwaliłam go-Teraz 80
-Trochę się ciebie boję-dziewczyna zaśmiała się i zaczęła ustawiać przeszkodę.
-Toć przestań-również się zaśmiałam.
Zagalopowałam z łuku.Wałach nie opierał się.Na prostych próbował stanowczo przyśpieszać.Przytrzymywałam go na każdym łuku aż się nie uspokoił.Najechałam na przeszkodę.Koń się spinał.W momencie odskoku wyrzucił mnie zatrzymując się przed przeszkodą i przeleciałam przez jego łeb zwalając przy tym drągi.
-Nic Ci nie jest ?!-Ayra podbiegła łapiąc konia.
-Gorsze się miało-ponownie dosiadłam Septuma-Lila jest o wiele bardziej głupia i często z niej spadam
-Może już nie skacz?-rzekła dziewczyna martwiąc się o mnie.
Ponownie zagalopowałam i najechałam.Przed przeszkodą pocmokałam trochę na niego.Nie spiął się tak bardzo jak przed poprzednim razem.Przeskoczył pięknie nie dotykając drąga.
-Super-pochwaliłam go klepiąc mocno po łopatkach.
Powtarzałam przejazd jeszcze z 5 razy.
-Dobra-rzekłam luzując wodze i przechodząc do stępa-Dawaj 100 cm
-Oszalałaś?!-spojrzała z niedowierzaniem na mnie.
-Nie-powiedziałam zdejmując kask i dając go Ayri-Teraz ty
Ayra staneła jak wryta.
-Zaufaj mi-zsiadłam z wałacha

<Ayra :D ?>

Od Leyci - C.D Nathan'a

- Ała... - jęknełam - Moja du.pa
 - Nie marudź, spadłaś na mnie  a ja nie marudze
 - Widocznie masz twardy tyłek, nie to co ja - zmrużyłam oczy i wspiełam się, dosłownie, na siodło - Więcej się z tobą nie ścigam - ruszyliśmy z powrotem w stronę akademi
 - Biedna Leyci - śmiał się chłopak, podjechałam i uderzyłam go w ramię a ten mnie dźgnął w biodro
 - Tylko mnie nie dźgaj! Nienawidzę tego, mam straszne łaskotki - warknełąm
 - Jak sobie życzysz - po około pół godzinie dojechaliśmy do akademi. Nathan zsziadł i zaczął rozsiodłowywać Phenix`a, spojrzał na mnie unosząc brew
 - No co? Nie chce mi się zsiadać - mruknełam, wkońcu jednak się zsunełam i wtedy zadzownił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, mama. Czegóż ona mogła chcieć?
 - Tak?
 - Leyci kochana pamiętasz o balu dobroczynnym twojego brata prawda? - usłyszałam głos, fu.ck.k zapomniałam o tym choler.nym balu - Jest już w ten weekend, Gavin(brat Leyci) mówił że będziesz ze swoim chłopakiem i dobrze bo na bal zaproszone są same pary, przenocujecie u nas w domu, tylko się nie spóźnij jak zawsze. Do zobaczenia w weekend skarbie...
 - Mamo ale... Mamo? Mamo! - rozłączyłą się, jęknełam, tylko nie to. 
 - Dobrze słyszałem? - usłyszałam śmiech Nathan`a
 - Cicho bądź - uciszyłąm go na co ten jeszcze bardziej się roześmiał. Zciągnełam siodło i ogłowie i ruszyłam do siodlarni. Zaprowadziłam Lidera na pastwisko i zbulwersowana oparłam się o ogrodzenie, wyciągnełam papierosy i zapaliłam jednego, potem drugiego.
 - Co jest? - podszedł Nathan
 - Nic - warknełam
 - Dobra sory że zapytałem - chłopak podniósł ręce
 - Sory, jestem zdenerwowana - powiedziałam po chwili
 - A powiesz o co chodzi? Czy będziesz obużona jak mała dziewczynka? - przewróciłam oczami
 - Moja matka dzowoniła, mój brat organizuje w tym roku koncert dobroczynny i obiecałam mu że na niego przyjade, a moja kochana mamusia nie zna wszystkich szczegółów ze związku mojego i Travisa i nadal myśli że z nim jestem, chociaż nigdy nie widziała go na oczy i liczy że zjawię się w ten weekend na balu z moim chłoapkiem, którego nie ma, a na bal zaproszonę są tylko pary. Chyba będę musiała zawieść mojego braciszka - westchnełam, Gavin, ten dup.ek czasem był fajny.
 - To se narobiłaś
 - Taa - zaciągnełam się mocniej i wtedy wpadł mi świetny pomysł do głowy, spojrzałam na Nathan`a - Nathan - zaczełąm powoli
 - Nie podoba mi się twój ton
 - A może mógł byś no wiesz... poudawać... i pojechać tam ze mną... tylko jako przyjaciel no wiesz... prosze...
 - Nie ma mowy! Oszalałaś?! Nie chcę być potem wplątany w jakieś sprawy z twoją rodziną, nie nie nie
 - Oj Nathan, czysta przysługa jakoś ci się odwdzięczę, no weź, nie pomorzesz biednej Leyci? - spojrzałam mu w oczy robiąc niewinną minę.


Nathan? I co ty na to? xd ^^

Od Benjamina CD Melloow

Podczas gdy my prowadzaliśmy konie, instruktorka opowiadała o naturalu. O zaletach i wadach których było mało. Opowiadała też o dokładnym planie dzisiejszych zajęć. Kiedy skończyła kazała nam zatrzymać konie, po kolei podchodziła do każdego. Niektóre kładły uszy i machały nerwowo nogą. Mimo to kobieta podchodziła do nich bliżej. Każdy na początku negatywnie nastawiony koń przysuwał do niej łeb i szturchał ją pyskiem.
-Zero strachu, sto procent zaufania.
Rozejrzała się po obecnych po czym podeszła do mnie. Obejrzała rozbudzonego Ailes.
-Klasyk czy western ?
-I to i to.
Zainteresowana podniosła wzrok na mnie, jej pytający wzrok przeszył mnie. Poczułem się dziwnie.
-Na Ailesie biorę udział w wyścigach a na Promesse to western.
Odpowiedziałem. Kobieta jedynie się uśmiechnęła. Kazała nam się rozstawić po całej hali, tak żeby każdy miał miejsce.
-Dzisiaj będzie anatomia i niespodzianka.
Po kolei sprawdzała naszą znajomość budowy konia. Ailes jak zwykle stał niespokojnie, przestępował z nogi na nogę.
-Yhym. Wszyscy dobrze znacie się na anatomii. A teraz niespodzianka.

(Mellow ? Krótkie ale ja się na tym nie znam)

Od Nathana CD Leyci

- Bo się zarumienię - zamachałem ręką udając zawstydzenie. Dziewczyna parskneła.
- Co powiesz na galop? - powiedziałem po chwili. Tutaj rozszerzała się ścieżka, można było sobie pozwolić na szybsze tepo obok siebie.
- No nie wiem, Lider będzie pruł jak szalony obok niego - wskazała brodą mojego ogiera.
- To wjedź za mnie - uśmiechnąłem się pod nosem i zagalopowałem. Lider miał szybki kłus, i długo się z nami wyrównywał, ale po chwili zaczynał zostawać w tyle, więc dziewczyna niechętnie zagalopowała. Jechaliśmy chwilę obok siebie, ale konie ewidentnie nie dawały za wygraną.
- Jedźmy na łąkę, zrobimy wyścigi - rzuciłem z szelmowskim uśmiechem.
- Fryz kontra skoczek, serio? - wywróciła oczami Leyci.
- Dam ci dwie sekundy przewagi, zadowolona? - wydąłem wargi.
- Jak mi pojedzie wyciągnietym, to to i tak nic nie da - wykrzywiła się dziewczyna.
- Ty nad nim panujesz, czyż nie? - wyszczerzyłem się i kazałem Phoenix'owi przyspieszyć i jako pierwszy wjechałem na polanę. Poczekałem na Leyci, a kiedy dojechała, nachyliłem się i odwiązałem jej szalik.
- Ej! - nie zdążyła zareagować. - Oddaj mi to!
- Później - uśmiechnąłem się uroczo i szalonym galopem przeciąłem całą łąkę. Dziewczyna nie wiedziała czy mnie gonić, czy zostać. Zawiązałem szalik na drzewie tak, żeby był dobrze widoczny.
Wróciłem do dziewczyny.
- Tam jest meta - wskazałem na szalik, który z daleka był dobrze widoczny.
- Czemu tego ze mną nie skonsultowałes? - wściekle zmruzyła oczy.
- Bo byś mi nie dała! Ustaw się ładnie - doradziłem jej, a ona przygotowała Lidera do startu. Phoenix kręcił się i ciężko mi było nad nim zapanować.
- Do startu... 3...2...1...... START! - krzyknąłem, a dziewczyna ruszyła. Obliczyłem dwie sekundy i puściłem ogiera. Pomknął, jakbym go trzymał w zamknięciu co najmniej dwa lata. Zarzucił łbem, a piana z jego pyska trafiła na moją twarz. Szybko zbliżalismy się do pary przed nami. Prawie ich przegoniliśmy, kiedy... zza drzew, prosto na nas wyskoczył jeleń. Niemal zarył rogiem o Phoenix'a który spłoszony zrobił ostry zwrot i wylądowałem na ziemi. Lider poszedł w ślady kolegi, i zanim Leyci zdążyła zareagować, koń stanął dęba, i zleciała idealnie na mnie. Kiedy we mnie uderzyła, zdążyłem tylko jeknąc.
- Możesz ze mnie zejść? - wyjęczałem.
- F.uck - zaklnęła Leyci odchylając głowę do tyłu. Konie biegały w kółko nie mogąc znaleźć wyjścia między drzewami. Za jeleniem wyskoczyło stado łani. Dobrze, że nas nie starabowały.
- Wbijasz mi kolano w brzuch! - jeknąłem raz jeszcze. Dziewczyna wymruczała coś jeszcze i ciężko się ze mnie zwlekła. Powoli się podniosłem, i stwierdziłem, że nic mi nie jest. Popatrzyłem na Leyci, która kręciła głową. Chyba też jej nic nie było. Wstałem i podałem jej dłoń, na której się oparła.
- Nic ci nie jest? - zapytałem, ale już biegłem po konie.
- Widzę bardzo interesuje cię odpowiedź! - prychneła, ale też pobiegła po Lidera. Phoenix gonił chwilę, ale udało mi się go złapać.
- No, kolego, chyba czeka nas odczulanie na jelenie - zmarszczyłem brwi i sprawdziłem czy nic się mu nie stało. Był cały spieniony, bałem się, że coś sobie naciagnął. Przecież jutro rano mamy trening, na którym musimy dobrze wypaść! Włożyłem nogę w strzemie i stwierdziłem, że jutro przybędzie mi chyba kilka ładnych siniaków...
- Leyci? - podjechałem do dziewczyny. - Wszystko w porządku? - zapytałem.

<Lycia? Początkowo chciałam napisać dłuuuższe, aż do treningu, ale stwierdziłam, że też powinnas mieć prawo głosu w tej sprawie xD *chyba wyrobie sobie licencje profesjonalisty od opisywania upadków*>

Od Melloow CD Benjamina

- Puść mnie cwaniaczku - mruknęłam do Benjamina, kiedy ten chciał mnie pocałować. Położyłam mu palec na ustach, a on zrobił minę zbitego psa.
- Ostatni raz!
- Y-ym - pokręciłam głową, więc chłopak postawił mnie, a kiedy się odwróciłam, przyciągnął mnie i cmoknał w szyję. Wywróciłam oczami i oderwałam się.
- Za godzinę szkolenie, muszę iść się ogarnąć - zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- To znaczy?
- Umyć, ubrać, umalować.
- Jesteś piękna tak, jak stoisz - roześmiał się, a ja zerknęłam w lustro.
- Jeśli podobam ci się brudna, z szopą na głowie, rozmazanym makijażem i w starej bluzie, to nie mogłam lepiej trafić.
- Zooostań jeszcze chwilę!
- Cze-eść! - pomachałam mu zamykając drzwi. Już ochłonęłam po wczoraj, teraz pora nad sobą popracować! Wlazłam do pokoju, kiedy dziewczyny szykowały się do szkoły.
- Gdzieś spała? - wyszczerzyła się Lex.
- U chłopaka - odpowiedziałam odrzucając do tyłu włosy. Vivienne, to dziecko, które nie dawno do nas się wprowadziło, zachichotała. Boże, co za dziecko.
- Sympatycznie było? - zapytała z krzywym uśmieszkiem.
- Co ty możesz wiedzieć ze swoim stażem, bachorku - wydęłam wargi i przeczesałam włosy.
- To tylko trzy lata różnicy! Nie musisz się mieć za lepszą z tego powodu! - wybuchła.
- Niestety się mam. Jesteś jeszcze dzieckiem - malowałam sobie rzęsy.
- A ty starą krową! - krzyknęła zarzucając plecak na ramię. Parsknęłam ironicznym śmiechem.
- O em gie, chyba się obrażę - machnęłam ręką udając typową gimbuskę. Dziewczyna wstała i podeszła do mnie.
- Za kogo... - nie dokończyła, bo poczochrałam jej włosy niszcząc jej fryzurę.
- Idź grzecznie na lekcje, ruda małpko - roześmiałam się nakładając błyszczyk. Dziewczyna wściekła trzasnęła drzwiami. Kocham, po prostu kocham wkurzać moje współlokatorki. Ściągnęłam wielką bluzę i założyłam swój brązowy sweter w norweskie wzory. Wyjrzałam za okno, była niesamowita chlapa. Zgarnęłam z szafy brązowo - granatowe bryczesy i puchowy bezrękawnik w takim samym kolorze. Włosy związałam, i przy wyjściu założyłam rękawiczki - ostatnio przemroziłam ręce i pękała mi skóra. W stajnii panował ruch, mnóstwo osób przyszło zabrać udział w szkoleniu. Babka prowadząca kazała każdemu chętnemu kazała wziąć konia, i przyprowadzić go na kantarze i uwiązie na halę. Kto pierwszy ten lepszy, było tam miejsca na około dwanaście osób. Rozglądnęłam się za Benem. Na halę ciągle wchodziły osoby, zostało jakieś pięć miejsc! Uderzyłam się ręką w czoło na zorganizowanie chłopaka. Jemu z Ailesem naprawdę by się to przydało, no cóż z Lilką mogę sobie to odpuścić... Poirytowana weszłam do boksu ogiera. Nie miałam kluczyków do szafki Bena, dlatego z siodlarni wyjęłam jedyny czysty kantar Espady - w kolorze rażącej fuksji. Uśmiechnęłam się złośliwie i błyskawicznie naciagnęłam go na łeb konia. Był ospały, ale wiedziałam, że gdy tylko wejdziemy na halę obudzi się w nim demon. Przypięłam uwiąz w jaśniejszym kolorze i wyprowadziłam konia tarasujac komuś przejście. Trzy osoby... Dwie osoby... Je... - głos nie dokończył, bo wryłam się z Ailesem przed jakąś dziewczynę. Ogier niemal rozgniótł jej małego kucyka, ups. Uśmiechnęłam się zniewalajaco do koniuszego przepuszczajacego osoby, a dziewczyna za mną zaczęła przeklinać i szczekać.
- Przepraszam, ale kto pierwszy ten lepszy - rozłożył ręce mężczyzna i zamknął za mną wejście. Przemknęłam na halę. Gdzie ten Benjamin?! Ustawiłam się z ogierem. Uroczo się prezentował, szkoda, że nie zdążyłam go wyczyscić, nogi miał całe w błocie.
Prowadząca klasnęła w dłonie.
- Witam was wszystkich! Zaczynamy szkolenie! - powiedziała z szerokim uśmiechem, a ja miałam ochotę zabić Bena.
- Możecie prowadzić konie po kole, ale zostawcie duże odstępy! Dajcie sobie miejsce! - zaczęła kobieta. Ja go utłukę... Nagle wbiegł na halę. Zobaczył mnie z Ailesem i podszedł do nas.
- Proszę nie przeszkadzać! - krzyknęła instruktorka.
- Nie dziękuj - syknęłam do niego puszczając uwiąz.
- Ja się spóźniłem, potem szukałem Ailesa, wziąłem Promesse ale wyrwał mi się i na pastwisku go nie było, i... - ledwo dyszał. Wywróciłam oczami i poszłam na widownię. Benjamin stał chwilę, po czym zaczął prowadzić konia po kole. Usiadłam na ławeczce i przyglądałam im się w skupieniu. Czemu on musi być taki nie ogarnięty?!

<Ben? ;* co tam z Alkiem^^?>

Od Benjamina CD Melloow

Mellow wtuliła się we mnie. Po chwili obróciłem się i z szuflady wyciągnąłem żelki.
-Co masz ?
-Co zając.
Mellow zerwała się do pozycji siedzącej i zaglądała przez moje ramię co robię. Mało co było widać ale paczka żelek szeleściła. Nathan zerwał się i spojrzał w naszym kierunku.
-Co ty wyrabiasz ?
Akurat byłem w trakcie przeżuwania żelka. Były to owocowe dżdżownice.
-Jem.
Rzuciłem z pełną buzią. Mellow objęła mnie a po chwili jej ręka powędrowała do wnętrza paczki.
-Ej.
Spojrzałem się na nią z wyrzutem na co ona wzruszyła ramionami. Odłożyłem paczkę po czym obróciłem się w jej stronę i zacząłem ją łasotać.
-Nie zabiera mi się żelek.
Mellow powstrzymywała się od śmiechu ale po chwili nie wytrzymała. Starała się złapać moje nadgarstki. Jednak to ja złapałem jej nadgarstki i przybiłem jej ręce do łóżka. Wpiłem się w jej usta a potem odsunąłem się od niej.
-Kocham cię.
Chwyciłem paczkę żelek i podstawiłem Mellow. Dziewczyna wzięła jednego po czym machnęła ręką i położyła się. Po chwili odłożyłem żelki do szuflady. Mellow położyła się do mnie tyłem, przytuliłem ją do siebie. Mimo tego, że było mi wygodnie zasnąłem później niż moja kochana Melluś.
~*~
-Wstwaj śpiochu.
Poczułem szturchanie a potem szczypanie, otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Mellow siedziała obok mnie i dźgała mnie w bok. Przekręciłem się po czym objąłem ją i przyciągnąłem do siebie. Mellow teraz leżała na mnie.
-Ben jest za pięć 8:00.
-Jeszcze pięć minut.
Cmoknąłem ją w nos po czym przytuliłem. Mell dała mi spokój na te pięć minut a potem od nowa.
-Wstawaj leniu !
-Nie drzyj mi się do ucha.
Zganiłem ją wzrokiem, ona jedynie podniosła się po czym poszła do łazienki. Wszyscy moi współlokatorzy wrócili późno w nocy a wstali wcześniej ode mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie, podniosłem się z łóżka. Pokaleczona ręka nie bolała tak jak poprzedniego dnia ale jednak bolała.
-Ooo...Benjaminek wstał.
Mell podeszła do mnie a ja od razu ją podniosłem.

(Mellow ?)

Od Kate - C.D Nathan'a

Spojrzałam na chłopaka. Pokręciłam  tylko głową i zaczęłam się śmiać. Podałam chłopakowi wszystkie rzeczy, które mi wcześniej wcisnął. Zawróciłam i poszłam w stronę stajni. Kot Nathan'a siedział przy padoku. Podeszłam do niego. Przykucnęłam i przejechałam dłonią po jego tułowiu. Kot zamruczał i zaczął chodzić wokół mnie, a po chwili wzięłam go na ręce. Poszłam w stronę kojców z kotem na rękach. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
- Ten kot Cię na prawdę nie lubi. - zaśmiałam się.
- Tiaa... - mruknął.
Podrapałam zwierzaka za uchem i postawiłam na ziemii. Kot usiadł obok mojej nogi i cały czas wpatrywał się w Nathan'a.
- Zrób co tam chciałeś. - powiedziałam.
- Mhm... - odparł.
Zaczął wszystko wkładać do kojca swojego pupila a ja usiadłam na ziemii i zaczęłam bawić się z kotem. *
Po jakieś godzinie Nathan skończył, dokładnie nie wiem co tam robił bo miałam inne zajęcie.
Wstałam z ziemi.
- To co idziemy? - spytałam.
- Gdzie?
- Nie wiem może na jazde konną co? Chłopak na mnie spojrzał. Pokiwał twierdząco głową. Kot wszedł do kojca, Nathan go zamknął.
Poszliśmy do stajni, osiodłaliśmy swoje konie i poszliśmy na jazdę.
*
Po jeździe wprowadziliśmy nasze konie na pastwisko, sprzęt odnieśliśmy na miejsce. Nathan został jeszcze chwile w siodlarni. Ja wychodząc z pomieszczenia poślizgnęłam się i upadłam na podłoge. Zaczęłam się sama z siebie śmiać, a po chwili z siodlarni wyszedł Nathan. Spojrzał na mnie.
- Co zrobiłaś? - spytał.
Po jego minie widać było, że był nieco rozbawiony tą sytuacją. Wstałam z ziemi i zaczęłam iść w stronę wyjścia ze stajni.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos tuż obok siebie.
Spojrzałam w bok, Nathan na mnie patrzył.
- Idę po gorącą czekoladę. - powiedziałam.
Na stołówce nikogo nie było, ciekaw gdzie ich wywiało... Poprosiłam o kubek gorącej czekolady, dostałam po kilku minutach. Odwróciłam się i kubek z napojem straciłam.
- Dziękuję. - powiedział Nathan z uśmieszkiem.
- Aha... - odparłam.
- Nie dobra masz, sam poproszę. - powiedział i poszedł po gorącą czekoladę.
Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Po chwili obok mnie usiadł chłopak. Popatrzyłam na niego. Podałam mu pilota.
- Wybierz coś. - powiedziałam i wzięłam łyk gorącego napoju.

Nathan? Nie miałam pomysłu :(

środa, 25 lutego 2015

Od Nathan'a - C.D Kate

- Wręcz przeciwnie - zaśmiałem się.
- To chyba dobrze? - uniosła brwi.
- Wyglądasz super - wyszczerzyłem się.
- Miło mi to słyszeć. A teraz łaskawie oddałbyś mi pilota?
- Taa - rzekłem i go jej zwróciłem. Natychmiast przełączyła program na jakieś Top Model czy coś w tym stylu. Jakieś laski w bikini chodziły po ekranie.
- Jesteś pewna, że chcesz to przy mnie oglądać? - uniosłem brew.
- Hmm, dlaczego nie? - wzruszyła ramionami. Przyglądałem się temu, co się dzieje w telewizorze.
- Weź wyjdź, one tylko chodzą tam i z powrotem! - zacząłem się bulwersowac.
- Spokojnie - zaśmiała się dziewczyna.
- I wy się dziwicie, czemu niektórzy wolą boks!
- Nie lubisz boksu?
- No przecie mówię, niektórzy - nagle wstałem.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Muszę wypuścić Grubasa, to znaczy Augustusa z kojca, bo rozniesie tam wszystko. I w ogóle muszę dać mu rzeczy, które przyszły z zoologicznego.
- Idę z tobą, to faktycznie jest nudne - powiedziała Kate i ruszyła za mną. W pokoju wpakowałem jej do rąk czerwone posłanie i kilka zabawek. Sam wziąłem resztę i ruszyliśmy do kojców. Kot prawie wydrapał podłogę. Na mój widok zasyczał i zjeżył się.
- Noo, pupilku, bez takich - ledow otworzyłem klatkę, kot zdążył przecisnąć swój gruby tyłek i uciec.
- Chyba kupię sobie psa - westchnąłem.

<Kate? Przepraaaszam, że TAK króciutkie ;-;>

Od Melloow CD Benjamina

- Słuchaj - popatrzyłam mu w oczy. - Nikomu nie mówiłam o tym, co się wtedy stało... I proszę, aby tak zostało - powiedziałam dobitnie, ale mimowolnie spuściłam wzrok. To było dziwne uczucie wiedząc, że ktoś wie... Nawet bardzo dziwne. Poczułam się tak, jakbym coś z siebie wyrzuciła, ale jednocześnie coś straciła.
- Nie powiem nikomu. Obiecuję - objął mnie ramieniem. - Jestem dobrym powiernikiem - szepnął mi do ucha i włączył film. Nie bardzo miałam ochotę na horror, ale mogłabym oglądać z nim cokolwiek, nawet Mini Mini, albo jaki kolwiek inny kanał dla dzieci. Mocniej naciagnęłam koc i wtuliłam się w klatkę piersiową Bena. Ciężko było mi się przezwyciężyć, ale czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Wiem, że go poniosło, ale mielibyśmy to już dawno za sobą, gdyby nie ja i moje wymysły. Chłopak zaczął gładzić mnie delikatnie palcem po czole. Film już się zaczął, jak na razie jakoś mnie nie przerażał, ale nie często oglądałam tego typu filmy. Wolałam romanse, i ciężko się do tego przyznać, ale uwielbiam westerny w każdej postaci.
Po trzydziestu minutach filmu, zapytałam unosząc głowę:
- Zróbmy coś jutro. To ostatni dzień, w którym możemy coś zrobić, bo w czwartek na nic nie będzie czasu.
- Co proponujesz?
- Widziałam ogłoszenie, że jutro będzie przeprowadzane szkolenie naturalu, co ty na to? - uśmiechnęłam się lekko.
- No nie wiem... Nie mam w tym doświadczenia.
- O to chodzi. Weźmiesz udział z Ailesem, zbliżycie się do siebie - powiedziałam cicho kreślac kółka palcem na jego piersi.
- Skoro ci na tym zależy - uśmiechnął się.
- Dzięki. Zabiorę Somalię, zobaczymy co z tego wyjdzie. To będzie koło dziewiątej.
- Okej. A potem widziałem na grafiku wolne miejsca na popołudniowy teren, hm?
- Ostatnio zaniedbałam Lilkę, może być - wymruczałam. - Zostaje cały wieczór. Szkolenie psów?
- Aure jest raczej wyszkolona - wyszczerzył się Benjamin.
- Nie zaszkodzi jej powtórka. A potem czwartek, i do Francji - westchnęłam wstając do pozycji siedzącej.
- Nadal nie jesteś przekonana?
- Daj spokój, po prostu się denerwuję! Skąd mam wiedzieć jak zareagują twoi wujkowie? - westchnęłam ponownie.
- Są sympatyczni, polubisz ich. Oni ciebie też - uśmiechnął się i wróciliśmy do filmu. W niektórych momentach przelatywał przeze mnie dreszcz, ale ogólnie był całkiem interesujący. Gdzieś pod koniec do pokoju wrócił Nathan, ale zerknął tylko na nas i rozwalił się na swoim łóżku. Włączył laptopa i namiętnie zaczął w niego stukać nie zwracając na nas większej uwagi. Film dobiegł końca, i Ben chciał wstać, ale przytrzymałam go.
- Nie mam zamiaru wracać do pokoju - pokręciłam głową z szelmowskim uśmieszkiem.
- W ogóle? - zapytał unosząc brwi.
- W ogóle - przełknęłam ślinę i odrzuciłam włosy.
- Nie musisz tego robić - uśmiechnął się chłopak i usiadł po turecku obok mnie.
- Wiem. Ale we Francji nie będzie takiej możliwości - wydęłam usta. - Poza tym dobrze mi w tej bluzie.
- Ty... Okej - wyszczerzył zęby. Łatwo ci się było z tym pogodzić?
- Daj spokój, pogodziłam się dawno, ale powiedzieć to na głos... Było trudno - przygryzłam wargę.
- Domyślam się - westchnął.
- Hmm... - zastanowiłam się i wkopałam mu się pod kołdrę.
- Nie za dobrze tam wam?! - usłyszeliśmy głos Nathana.
- Skądże! - cmoknęłam i potarmosiłam Bena. Powoli wracałam do swojej pierwotnej postaci, to znaczy wrednej jędzy.
- Nie wnikam! - uniósł ręce chłopak. - Ale dzisiaj gaszę wcześniej światło!
- Czemu zawsze ty?! - rzucił w niego poduszką Ben, ale chłopak odbił ja i wylądowała na moich kolanach.
- Bo jestem nowy - wyszczerzył się i wrócił do swojego zajęcia. Ben także wpełzł pod pościel.
- Ale jesteś zimny! - skrzywiłam się, kiedy dotknął mojej nogi. W tej chwili Nathan założył na uszy słuchawki.
Uśmiechnęłam się do Bena i musnęłam dłonia jego twarz. Potem chłopak wyjął Iphone i włączyliśmy youtube. Przez jakieś dwie godziny pękalismy ze śmiechu przy filmikach. Nie zauważyliśmy nawet kiedy zgasło światło. Przez chwilę leżelismy zwróceni do siebie. Potem nieśmiało objęłam go ramionami. Miałam wrażenie, że jego współlokator słyszy każdy mój ruch. Modliłam się, żeby miał słuchawki...
Benjamin także położył dłoń na mojej talii.

<Noo troche nadużyłam Nathana, ale co tam xd>

Od Benjamina CD Melloow

Spojrzałem się w jej zapłakane oczy. Mogłem się domyśleć, mogłem z nią wcześniej pogadać. Zapytać się o co chodzi. Mellow nie mogła powstrzymać łez. Oparła głową o moje ramię i łkała. Jej łzy kapały na rękaw mojej bluzy. Przytuliłem ją mocno. Starałem się ją uspokoić.
-Nie płacz już. Nie mogę patrzeć jak moja księżniczka płacze.
Delikatnie odsunąłem ją od siebie. Otarłem jej łzy, ale mimo to kolejne spływały po jej policzkach. Nie mogła powstrzymać się od płaczu. Kiedy chciała coś powiedzieć dławiła się łzami. Podniosłem się a potem podniosłem Mellow. Dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję i dalej płakała. Zaniosłem ją do pokoju. Z szafy wygrzebałem jej moją bluzę. Była rozciągnięta i jej sięgałaby do połowy ud. Dałek jej ręcznik i nakazałem jej pójść pod prysznic. Chwiejnym krokiem weszła do łazienki, stanęła jak wryta patrząc na lustro. Kiedy spojrzała się na mnie machnąłem ręką nie chcąc do tego wracać.
~*~
Podczas gdy Mell brała prysznic ja szukałem jakiegoś filmu. Po kilku minutach znalazłem lubiany przeze mnie horror "Udręczeni". Zapukałem do łazienki, po chwili Mellow otworzyła drzwi. Stała na przeciwko lustra w rozciągniętej bluzie. Podszedłem do niej. Objąłem ją od tyłu, wargami musnąłem jej szyję.
-Przyniosę coś do picia.
-Idę z tobą.
Spojrzałem się na nią z uśmiechem, Mell wyglądała tak bezbronnie a zarazem uroczo. Skinąłem głową. Razem poszliśmy na stołówkę. Mell usiadła przy stoliku a ja poszedłem do kuchni. Sobie zrobiłem herbatę a Mellow kawę z bitą śmietaną i cynamonem. Wyszedłem z kuchni z dwoma kubkami i Mell u boku.
~*~
Mellow opatuliła się kocem i oparła o mnie. Położyłem laptopa na kolanach włączyłem film. Nie należał do najstraszniejszych ale miał ten klimat.
-Ben ?
Spojrzałem się pytająco na Mellow. Dziewczyna chciała się o coś zapytać jednak zawachała się i spuściła głowę. Ująłem jej brodę i delikatnie uniosłem. Spojrzała się w moje oczy, uśmiechnąłem się a ona wydukała:

(Melluś ?)

Od Melloow CD Benjamina

Spojrzałam na niego. Na język nasunęło mi się przekleństwo, ale przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok. Dopiero co wytaplałam się z błota, nadal byłam wściekła, ale ta jego mina... Zaczęło topnieć mi serce. Dosłownie. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Po chwili ciurkiem polały się po moich policzkach. Nigdy, przenigdy nie widziałam chłopaka, który by tak czegoś żałował. Nigdy. Złość mieszała się z tym dziwnym uczuciem bezradności i czegoś jeszcze. Zatrzęsłam się z zimna, nie miałam na sobie praktycznie nic.
- Melloow, boże, nie płacz, proszę! - powiedział trzęsącym się głosem. Oswobodziłam dłonie i chciałam powoli kucnąć, ale kolana odmówiły mi posłuszeństwa, i po prostu padłam przed nim jak on przed chwilą przede mną. Nie czułam mokrej ziemi pod nogami, ani mojej trzepoczacej bluzki. Bo widziałam tylko jego zapłakane oczy. Łzy znowu nie dały mi spokoju.
- Zrozum, ja... ja cię kocham, boże, ja nie chciałem! - łkał, a ja ponownie starłam jego łzy. Dotknęłam jego mokrej twarzy.
- To nie twoja wina... - wyszeptałam łamiącym się głosem. - Ja powinnam powiedzieć ci wcześniej, c.holera, ja, ja... - nie mogłam złapać powietrza. On nie wiedział jaki był powód mojej agresji. Nikt nie wiedział. Poza nimi trzema... Znowu zapłakałam.
- Przestań, spokojnie, cicho... - próbował mnie wyciszyć, ale nie udało mu się. Delikatnie go objęłam. Naprawdę delikatnie. Chłopak powoli zrobił to samo.
- Cała się trzęsiesz, chodź do środka... - próbował wstać, ale z bezradności złapałam go za rękę. Pokręciłam głową i pociągnęłam nosem. Wzięłam głęboki oddech, ale to nic nie dało. Próbowałam się uspokoić.
- Słuchaj... Ty myślisz, że ja... Że mój charakter był taki od początku, ale... Nie - zaczęłam chlipiac.
- Spokojnie - próbował mnie uciszyć, ale pokręciłam głową i kontynuowałam. Czułam, że teraz jest ten moment, i jeśli tego nie zrobię, to nie zrobię tego już nigdy.
- To było rok temu, w moje urodziny - wzięłam oddech. Chłopak przyglądał mi się z napięciem na twarzy. - Poszłam wtedy do klubu, jednego z najgorszych w mieście. Koleżanka mnie zaciągnęła. Mówiła... Mówiła, że jest dobra zabawa, kiedy weszłyśmy, ona poszła w jedną, a ja w drugą stronę. Poznałam... Poznałam chłopaka... Znaczy... Trzech chłopaków. Było fajnie, nigdy się tak nie bawiłam. I wtedy... Wtedy... Choler.a, oni... - zaczęłam się jąkac i nie potrafiłam nad tym zapanować. Tak ciężko jest to wydusić, wypluć z siebie!
- Nie musisz kończyć... - próbował Benjamin, ale spojrzałam na niego w ten sposób, że zamilkł.
- Oni zamówili mi drinka... Ten drink... On... Była w nim pigułka! - prawie to wykrzyczałam. Nie panowałam nad łzami, myślałam, że mi ich braknie. - Było ich trzech, i... pamiętam każde słowo, które tam padło, każdy gest, i ten ból, ten cholern.y ból... - byłam roztrzęsiona, cała się telepotałam. Ben chyba chciał coś powiedzieć, ale otworzył usta, i nic z nich nie wydobył.
- Nie był to mój pierwszy raz, ale nikt nigdy mnie tak podle nie potraktował. Nigdy później nie miałam chłopaka... nie całowałam się, nie wpakowywałam się do łóżka, ani... Kocham imprezować, spijać się, wyzywająco ubierać, ale robię to... Robię to żeby zapomnieć - to ostatnie słowo ledwo wymówiłam, wargi odmawiały mi posłuszeństwa...

<No to.... Ben?>

Od Nathana CD Leyci

Dziewczyna niechętnie oparła się na moim ramieniu. Ledwo co dowlokłem ją do samochodu, tak się chwiała na nogach. Wątpię, czy jutro zdąży na trening. Niemal zachichotałem na tą myśl. Posadziłem ją na tylnim siedzeniu, ale w wyniku skomplikowanych akrobacji godnych gracji słonia, znalazła się z przodu, obok mnie.
- Zapnij pasy - mruknąłem przez zęby kiedy już jechaliśmy, ale chyba nie usłyszała, albo nic sobie z tego nie zrobiła. Obie opcje w jej stanie były prawdopodobne. Lewą ręką złapałem kierownice, a prawą naciągnąłem jej pas i zapiąłem go.
- Lalalalala! - usłyszałem po chwili. Leyci otworzyła okno i wystawiła głowę przez szybę.
- Beverly Hills wita!!! - wrzeszczała przez okno. Jakaś ciężarówka prawie urwała jej głowę. Jadąc zygzakiem wciagnąłem ją do auta i zamknąłem szybę. Potrząsnąłem nią, ale to nic nie dało.
- Choler.a, weź się ogarnij! - powiedziałem głośno marszcząc brwi.
- Zobacz saaam, jak gumiaki skaczą tam i siam, bo gumiaki cały świat już znaa, gumiak to fajny buut! - zaintonowała dziewczyna. Nie zdążyłem jej przerwać, bo zaczęła kolejne intonacje:
- My jesteśmy krasnoludki hopsa sa, hopsa sa, zamiast mleka chcemy wódki
hopsa sa, hopsa... Ej, Nathan, możesz włączyć muzykę? Proooosze - zaczęła zawodzić.
- Słuchaj, żadna pijana osoba, którą wiozłem, nie była tak narąbana jak ty... - oczywiście nie dała mi skończyć.
- Heeej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć tamten świat, podłączcie się pod tysiąc waaat! Telewizor włączcie, gaz podkręćcie i usiądźcie, i hm, nie wiem co dalej... Nie ważne. Był raz sobie marynarz stary, który żywił się wyłącznie pieprzem, sypał pieprz do zupy mlecznej i do konfitury, ha! - zaczęła nucić pod nosem.
- Dla swojego dobra, radzę ci się troszkę wyciszyć - powiedziałem spokojnie, ale Leyci ani myślała przestać. Po nastepnych dwóch piosenkach włączyłem komórkę i kilknąłem dyktafon. Uśmiechnąłem się krzywo na myśl o fascynującym, jutrzejszym dniu.
- Co ty taki spięty?! Zaśpiewaj ze mną! - udała obrażoną minkę Leyci. - Ty wiesz, ty bardzo przystojny jesteś - oparła mi głowę na ramieniu. Czuć było od niej fajkami, nadal miała na sobie moją kurtkę. Całe auto będzie tym śmierdziało. Westchnąłem.
- Naprawdę? - mruknąłem.
- No tak! Taka gębusię masz ładniutką, i ten, w tych okularkach ci do twarzy! - zamknęła oczy i ziewneła prawie niezauważalnie. Jeszcze dwie minuty i będziemy w akademii, tylko dwie minuty... Spojrzałem na nią z pobłażaniem. W końcu dojechałem na miejsce. Lekko odsunąłem głowę Leyci ze swojego ramienia i wyskoczyłem z samochodu. Kiedy otwierałem z jej strony drzwi, już spała. Wziąłem ją pod kolana i pod ręce, po czym podniósłem. Jedną ręką odgarnąłem jej włosy z twarzy. Była ciężka jak choler.a, nieprzytomni ludzie zawsze ważą tonę... Zaniosłem ją do pokoju. Nie wiem, czy jej współlokatorki spały, i czy w ogóle były bo było ciemno nic nie widziałem. W dodatku ciężko było mi przebrnąć przez morze ciuchów pozostawionych na podłodze. Położyłem Leyci na łóżku, jak sądziłem jej. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok.
- Rozebrać cię? - zapytałem nad jej uchem, ale ona wymruczała tylko coś w stylu ,,gumisie" chociaż równie dobrze mogło znaczyć to też ,,oczywiście"...
Zdjąłem jej wysokie buty i postawiłem na ziemi. Chwilę nad nią stałem. Trudno, i tak widziałem ją w bieliźnie. Rozsunąłem z boku sukienkę, przykryłem ją pościelą i zsunąłem materiał po jej ramionach. Jeszcze raz na nią zerknąłem.
- Dobranoc - wyszeptałem i obróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia.

<Leyci? ;3 jak tam ten, samopoczucie xD? >

Od Mirandy do Kate

Szłam do pokoju się rozpakować.Popatrzałam było pusto spojrzałam na plan i powiedziałam sama do siebie:
-Pięknie lekcja konna już się zaczeła!
 Poszłam szybko do Shanti i osiodłałam ją pojechałam szybko na lekcje i nagle pani Chenery powiedziała
 T-Spóźniona o 5 minut...Powiedziała to spokojnym głosem.
M-Bardzo przepraszam! jestem nowa i.Nagle przerwała mi wypowiedź pani trener 
 T-Spokojnie nie musisz się tłumaczyć
Powiedziała abym pokazała na torze co potrafi Shanti pobiegłyśmy i powiedziała że bardzo dobry wynik.
 Godzina po:
Weszłam do pokoju cicho było i nagle!
 wpadłam na Kate
 -oj przepraszam!

<Kate?>

wtorek, 24 lutego 2015

Witamy Mirandę Farnę i jej wierzchowca Shanti!


Imię: Miranda
Pseudo: Mira
Nazwisko: Farna
Wiek: 18 lat
Głos: Ewa Farna
Charakter: Miła,mądra,wirtuoz,spokojna,cierpliwa,sprawiedliwa.
Aparycja: 170 cm, jej styl to normalny.
Hobby: Jazda konna, śpiew.
Partner/ka: -
Rodzina: Maria - matka,Arnold - ojciec
Ciekawostki: Mira jest dosyć szalona więc uważaj co mówisz bo nie wiadomo jak zareaguje.
Historia: Urodziła się w nowym jorku lecz jest polką wyprowadzili się do polki gdy miała 13 lat.Miranda kocha swojego Konia dla tego chciała się zapisać na kursy jazdy konnej.
Znalazła akademie od razu chciała dołączyć i co młoda nastoletnia Mira dołączyła.
Koń: Shanti
Pupil: nie ma
Pokój nr: 5
Login: kwawa mery 
Dodatkowe zdjęcia: 


Imię: Shanti
Płeć: klacz
Wiek: 5 lat
Rasa: koń czystej krwi arabskiej
Budowa: Shanti ma piękną karą grzywę,wysoko ogon ma uniesiony i prze śliczną maść kasztanowatą!
Usposobienie: Miła,łagodna,szybka,głośna,szybka.
Specjalizacja: wyścigi
Inne: wygrała mistrzostwa w Ameryce.
Nr. boksu: 41
Właściciel: Miranda Farna

Opka od Mellow i Benjamina Cz. III

Od Mellow-c.d Benjamin'a

- Wiesz, że nie będzie to zbyt estetyczne w stosunku do twojej rodziny? - zapytałam poważnie.
- Ja cię potrzebuję, ja... - mówił gorączkowo, ale przerwałam mu kładąc palec na ustach.
- Cicho - rozkazałam, ale on dopowiedział cicho:
- Proszę... - miał tak rozpaczliwie żałosny wyraz twarzy, że nie wytrzymałam. Popatrzyłam mu w oczy.
- Twoja rodzna będzie patrzeć na mnie spode łba, szeptać na nasz temat, a twoje kuzynostwo mimo żałoby będzie się do ciebie szczerzyć, chichotać i pytać kiedy ślub. Ty... Jesteś na to gotowy? - zapytałam z powagą na twarzy.
- Nie przejmuj się rodziną, do diaska! Nie zwracam na nich uwagi! - prawie krzyczał.
- Jesteś na pewno pewien? Na sto procent? - nadal patrzyłam mu w oczy.
- Tak, choler.a, tak jestem pewien! - przytulił mnie mocno, tak, że prawie mnie udusił.
- To... Pojadę z tobą - pogładziłam go po policzku wierzchem dłoni.
- Dziękuję - powiedział i pocałował mnie lekko. Wstałam.
- Muszę iść do Espady i Lili, a potem powiedzieć koniuszemu że mnie nie będzie... I poprosić trenekę żeby zerkała na ogiera i ćwiczyła z Lilą... I co z Aure? - przygryzłam wargę.
- Psy zabierzemy... O ile twoja suka wysiedzi podróż.
- Z tym nie ma sprawy, jest ułożona. A co na to twoi rodzice? - prawie ugryzłam się w język. - Znaczy, wujkowie?
- Nie pytałem ich o zgodę. Stać mnie na podróż dla obojga i zwierzaków.
- W takim razie... Okej. A, i jeszcze coś - przypomniało mi się kiedy otwierałam drzwi. Chłopak uniósł brwi.
- Wątpię, czy będziemy się mogli tam tak... całować i... hmm, dotykać - mruknełam, a chłopak westchnął, odchylił głowę i szepnął:
- Trudno... - i wyszłam. Pobiegłam do stajni posmarować Espadzie nogę. Potem zadzwoniłam do weta, poinformowałam koniuszego odnośnie opieki nad moimi końmi i poszłam do recepcji się chwilowo wymeldować. Potem zadzwoniłam do ojca.
- Jeśli przyszłoby do głowy wam mnie odwiedzać, w co wątpię, to mnie nie ma.
- Co? - usłyszałam zmęczony głos ojca.
- Jadę do Francji z poznanym chłopakiem - powiedziałam szybko i dopiero wtedy dotarło do mnie jak to kretynsko zabrzmiało.
- Co?! Oszalałas?! Co ty sobie... - nie dokończył ojciec bo się rozłączyłam. Nie mam zamiaru się mu spowiadać...
Potem ruszyłam do pokoju i ciężko spadłam na łóżko. Tyle się ostatnio działo... Nie ogarniam tego wszystkiego. Ociężale podnosiłam rzeczy i wpychałam je do walizki. Czy to na pewno był dobry pomysł? To rodzinna żałoba... Ale z drugiej strony Benjamin się sam nie da rady pozbierać... Wiele myśli ganiało mi po głowie. W końcu nie wytrzymałam, i tak jak stałam, pobiegłam do stajni. Błyskawicznie osiodłalam Somalię.
- Dobry kucyk... Pojedziemy w teren, okej? - szeptałam do niej. W końcu wsiadłam i pojechałam przed siebie w las.
<Ben? >

Od Benjamin'a-c.d Mellow

Dziewczyna wyszła z pokoju a ja położyłem się. Z półki szafki wziąłem laptopa. Ledwo co włączyłem facebooka naskoczyli na mnie znajomi z Francji. Na poczatek wiadomosci typu "współczuję/moje kondolencję" a potem kiedy przyjade, na ile, czy sie spotkamy itp. Poirytowany nawet nie odpisałem, wyłączyłem facebook'a i odłożyłem laptopa. Nie miałem co ze sobą zrobić, dopiero po chwili połapałem się, że nie zarezerwowałem biletów. Podniosłem się w stronę laptopa i szybko poszukałem tanich ale nie mogłem tracić czasu. Zarezerwowałem lot na piątek, zaznaczyłem że bierzemy psy i takie tam. Po załatwieniu wszystkiego wyłączyłem laptopa. Wstałem z łóżka po czym ubrałem dresy i jakąś starą bluze. Wziąłem telefon i słuchawki po czym poszedłem po Ache. Pies na mój widok zaszczekał, otworzyłem kojec po czym założyłem mu obrożę i przypiąłem smycz. Zamknąłem kojec a potem razem z Ache poszedłem w stronę lasu. Po chwili pomyślałem, że przydałoby się pobiegać. No to wziąłem się za to. Włączyłem muzykę i cmoknąłem . Ache zatrzymał się i przekrzywił głowę, odpiąłem mu smycz a ten wyrwał w śnieg.
-Ache !
Pies wybiegł z krzaków i podbiegł do mnie. Teraz biegał metr może dwa ode mnie.
~*~
Do akademi wróciłem na kolację, Ache wziąłem do pokoju. Nalałem mu wody i nasypałem karmę. Pogłaskałem go po czym poszedłem na kolację. Wziąłem zapiekankę i ciepłą herbatę po czym usiadłem przy stoliku który stał w kącie.
-Sam siedzisz ?
Skinąłem głową nie podnosząc wzroku. Jednak kiedy osoba usiadła podniosłem głowę z uśmiechem na twarzy. Przede mną siedziała Mellow. Uśmiechnęła się do mnie jak to zwykła mieć odkąd jesteśmy razem.
-Zarezerwowałem bilety na piątek.
Rzuciłem a Mell podniosła brew. Upiłem łyk herbaty ale postanowiłem ją zostawić. Imbirowa z cytryną, od dzisiaj gardzę herbatą ze stołówki. Odsunąłem kubek.
-To...dobrze.
-Masz wątpliwości.
Nawet nie musiałem patrzeć się w jej oczy żeby to zauważyć. Dziewczyna drgnęła po czym przesiadła się obok mnie. Ujęła moją dłoń, spojrzałem się na nią. Kąciki jej ust lekko się uniosły.
-T-tak.
Westchnąłem, ale uśmiechnąłem się do niej szczerze.
-Mellow. Kocham cię i nie skrzywdzę cię. Obiecuję.
Ująłem jej dłoń u musnąłem ją.
~*~
Po kolacji poszedłem z Mellow do mnie. Ache na jej widok zaczął szczekać. Kiedy dziewczyna schyliła się żeby go pogłaskać ten położył się na plecach. Zaśmiałem się tak samo Mellow. Ledwo co się wyprostowała obróciłem ją i wpiłem się w jej usta. Po chwili ją podniosłem.
http://37.media.tumblr.com/ae014cc58ea3a6927324969b5e52d467/tumblr_n20z7aPc9k1s9v3hho1_250.gif
-Jesteś pierwszą dziewczyną którą tak bardzo pokochałem.
Wymamrotałem między pocałunkami. Mell odsunęła głowę i uśmiechnęła się. Przeczesała mi włosy po czym sama odgarnęła niektóre kosmyki które opadły jej na twarz.

(Mellow ? :*)