sobota, 7 lutego 2015
Od Rose CD Stu
- Co dziukbu, poćwiczymy sztuczki?
Wyciągnęłam smakołyki dla niego i zaczęliśmy ćwiczyć. Najpierw proste dla przypomnienia i coraz trudniejsze. Nim się obejrzałam minęła godzina, a cała paczka była wyjedzona.
Zabrała mnie wielka ochota pójść do nowo poznanego chłopaka. Czuje tak w środku, że dużo mnie z nim łączy i mogę mu powiedzieć wszystko. Nie mając nic lepszego do roboty przebrałam się w jakiś czarny sweter oraz getry i wyszłam. Nie mieszkaliśmy daleko od siebie, zaledwie kilka pokoi.
Stałam przez chwilę w drzwiach wahając się, ale zapukałam.
- Proszę - usłyszałam z środka.
Uchyliłam lekko drzwi i wystawiłam głowę.
- Mogę?
- Jasne.
Pokój miał bardzo ładny. Biało - czarny, poważny, ale z wysokim połyskiem co do dawało nowoczesności. Chłopak leżał na łóżku i wyglądał jakby dopiero co wstał.
- Co cie sprowadza? -spytał siadając.
- W sumie to nic. Nudzi mi się - odpowiedziałam zostając koło drzwi.
<Stu? Wymyślisz jakieś zajęcie? :)>
Od Benjamin'a - c.d Melloow
-Jedziemy dalej.
Pomogłem jej wsiąść na konia mimo, że tego nie potrzebowała. Potem sprawnie wskoczyłem na Promesse. Pogłusowaliśmy do lasu a potem na plażę. Wyjechałem przed Espadę i zagrodziłem drogę. Mellow skierowała konia równolegle do Promesse. Chwyciłem Mell za brodę, lekko pochyliłem się w jej stronę i przyciągnąłem jej twarz delikatnie do siebie.
-Zapomniałem. Mam nadzieję, że jesteś dobra w woltyżerce.
-Dobra to mało powiedziane. A co ?
Uśmiechnąłem się zaczepnie po czym cmoknąłem. Promesse ruszył przodem. Usłyszałem westchnięcie a po chwili to Mell zagrodziła mi drogę.
-Mów.
Pokręciłem głową po czym ustawiłem Promesse tak bym mógł nachylić się do Mell. Pocałowałem ją a potem odsunąłem się i spojrzałem się jej w oczy.
-Oprócz wyścigów będą zawody woltyżerki, że tak to powiem "solowej".
Mellow uśmiechnęła się szeroko ale po chwili rzuciła krótkie "pfff".
-Nie to nie. Zwycięsca ma znaleźć się na okładce jakiegoś magazynu. A ty, koteczku i Espada nadejecie się.
Rzuciłem i spojrzałem się na jej ogiera. Mellow zeskoczyła z konia a po chwili ja. Dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła mnie.
(Mellow ? I co ty na to ?)
Od Stu cd Rose
- Słyszałem, acz nie czytałem...- podciągnąłem kolana pod brodę i oparłem na nich głowę. Przypatrywałem się dziewczynie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Yhm...
Znów nastała cisza, więc wziąłem książkę i kontynuowałem czytanie. Dziewczyna zrobiła to samo. Po pół godzinie odłożyłem książkę i sprawdziłem jak wygląda jej udo.
- Boli?
- Trochę piecze...
- Posmarujemy Cię za jakąś godzinę, lub wcześniej.- opuściłem jej spódniczkę i zamilkłem. Czułem dziwną chęć rozmawiania z nią, wydawało mi się, że coś nas łączy i mogę się w końcu przed kimś otworzyć.
- Dobrze... pobrudziłeś swoją bluzę!- dotknęła nieśmiało mojego rękawa.
- A tam...- machnąłem ręką.- Wypierze się...- przeciągnąłem się i wstałem. Wyrwało mi się ziewnięcie.- Dobra ja idę...
- Gdzie?
- Zdrzemnąć się... jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju numer 2.- podrapałem się po policzku i podreptałem do akademika. Rzuciłem się na łóżko i chwilę potem smacznie spałem.
Rose?
Od Leny C.D. Alexandra
Od Rose - CD Melloow
Szybko przeczyściłam go szczotkami, bo nawet grama kurzu na sierści nie miał. Odkładając sprzęt do jej półki przygotowałam się na masę krytyki jak to zrobiłam, ale niech se kij w dupę wsadzi, nie jestem jej służąca. Ruszyłam szybko do budynku się ogrzać i znowu do stajni na trening skoków. Potem na lekcje i na obiad.
Oczywiście przy ladzie nie mogłam spotkać nikogo innego jak księżniczkę Melloow, czy jak ją tam nazwała babka od woltyżerki.
Melloow? Sorki ale brak weny :/
Od Rose - CD Stu
Z ciekawości zabrałam jego książkę. "Gwiazd Naszych Wina" mam ten tytuł na liście książek do przeczytania. Otworzyłam na pierwszej lepszej stronie i zaczęłam czytać. Tak mnie wciągnęło, że nie zauważyłam kiedy chłopak powycierał podłogę i usiadł obok.
- Lepiej?
- Zdecydowanie - popatrzyłam na niego. - Jeszcze raz dzięki.
- Drobiazg.
Zapadła cisza. Popatrzyłam w dół i przypomniałam sobie, że mam jego książkę.
-Sorki, że zabrałam bez pozwolenia - podałam mu tom uśmiechając się najładniej jak potrafiłam.
"Co ty robisz?!" skarciłam samą siebie " I tak nic z tego nie będzie!"
- Spoko, nic się nie stało. Czytałaś kiedyś?
- Nie, ale zostawiłam swój egzemplarz w domu i muszę poczekać aż ciocia mi go podeślę.
- Ja mogę ci pożyczyć - zaproponował z uśmiechem.
- Nie, nie trzeba. Czytaj spokojnie.
- Jak chcesz - westchnął. - A ty co czytasz?
- "Dary Anioła" - podniosłam książkę ze stolika. - Słyszałeś kiedyś?
Stu? :)
Od Alexandra CD Leny
- OK - odpowiedziała Lena i przytuliła się do mnie. Patrzyliśmy na gwiazdy. Było tu pięknie, a zwłaszcza że było już bardzo późno wieczór.
- Może już chodźmy? - zapytała Lena.
- Jeszcze nieee - spojrzałem na nią błagalnie. Zaśmiała się. Już prawie nic nie było widać. Widziałem tylko jej błyszczące oczy, które wpatrywały się we mnie.
<Lenka?>
Od Melloow CD Benjamina
- Myślisz, że mamy szanse? - zapytał.
- Sprawdźmy to! - krzyknęłam z uśmiechem i spięłam mojego konia. Natychmiast ruszył równym galopem, jednak pogoniłam go szybciej. Benjaminowi nie trzeba długo czasu na reakcję. Koń ochoczo zarzucił łbem i przyspieszył. Dawno nie pozwalałam mu się tak rozpędzać, a teraz serio ruszył z kopyta. Nie musiałam się oglądać, żeby widzieć metr za sobą Bena na pędzącym Promesse.
- Zważywszy na to, że to nie Ailes... wygrywam - krzyknął roześmiany Ben, gdy łeb Promesse wyprzedził łeb Espady.
- Zobaczymy! - odkrzyknęłam i pożądnie ścisnęłam mojego ogiera. Zniżył łeb i wydłużył galop, to czegoś, co niektórzy nazywają cwałem. Pierwszy raz jechałam tym na oklep, i prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że mój tyłek jest serio przyklejony do grzbietu, a ja nie latam jak szalona piłka. Ben robił półsiad, więc jego koniowi było lżej. Mimo to mój Bello nie poddawał się tak łatwo...
Wystawiłam chłopakowi język, a on wykrzywił się, na co wybuchłam śmiechem. Teraz chciałam tylko pędzić i pędzić... cholera! Przed nami wyrósł las, a ja nie miałam ochoty na spotkanie pierwszego stopnia z drzewem, dlatego zadziałałam dosiadem i zwolniłam do wolnego galopu, a sekundę później do stój. Ben wyprzedził mnie, zrobił szeroki łuk, po czym czekałam minutę, aż uda mu się zwolnić do stępa.
- Wygrałem! - krzyknął.
- Oh, to nie były wyścigi! Miałam tylko sprawdzić, czy się nadajesz... - prychnęłam udając oburzenie.
- I jak? - uniósł brwi z uśmiechem.
- I się nadajesz - dokończyłam wydymając policzki.
- Twoje zdanie wiele dla mnie znaczy, kotku - powiedział zbliżając się z Promesse.
- Wiem - prychnęłam rozbawiona.
- Ale to nie Ailes, jego jeszcze nie widziałaś - uśmiechnął się szelmowsko.
- Zobaczę za miesiąc. A następnym razem przedstawię ci Delilę.
- Oh, ja już kiedyś przelecieliśmy, pamiętasz? - mrugnął zawadiacko, a ja udałam, że próbuję go dosięgnąć.
- Gdybyś był bliżej... - nie dokończyłam.
- ...Tobym dostał w pysk - roześmiał się.
- Tak, dokładnie! Niech ja cię tylko dorwę... - dodałam jeszcze i ze zmrużonymi oczami zaczęłam do niego podchodzić.
- O nie, a jak mnie złapiesz?! - powiedział piskliwym głosem Ben.
- ,,Jak cię złapie to cię zjem!" - zaintonowałam melodię z zabawy, w którą często grało się w przedszkolu.
- Aaa! - krzyknął chłopak i zaczął ,,uciekać" zabójczo szybkim stępem.
- Uważaj, żebyś się nie zabił! - roześmiałam się. Co za idiota... Po chwili chłopak zsiadł z konia, więc ja zrobiłam to samo.
- Mój kochany idiota - wymruczałam do niego.
- Kocur! - zamiauczał.
- Idiota - powiedziałam dobitnie stając naprzeciw niego.
- Ty mnie obrażasz - zachlipał.
- Wcale nie - spojrzałam mu w oczy.
<Benjaminek? ;*>
Od Leny C.D Alexandra
-Niech to bedzie nasze miejsce.-Szepnelam, a Alexander pocalowal mnie na zgode.
Alex
Od Benjamin'a - C.D Melloow
piątek, 6 lutego 2015
Od Melloow CD Benjamina
- Dobranoc - okręciłam się na pięcie i rzuciłam mu zawadiackie spojrzenie spod przymrużonych rzęs. Weszłam do pokoju, a chłopak zamknął za mną drzwi. Po chwili do pokoju wpadły dziewczyny pytając, co to za chłopak od nas wychodził.
- Odprowadził mnie, nie wchodził tu - prychnęłam z wydętymi wargami udając zniecierpliwienie. - Idzie któraś do łazienki? Nie? To idę - rzuciłam porywając ubrania i kosmetyki. Weszłam pod prysznic i włączyłam gorący strumień. Jeszcze raz przywołam na myśl wydarzenia z dzisiejszego dnia... od początku, do... końca? Uśmiechnęłam się pod nosem jak głupia. Odważył się, odważył... Odwracając twarz w stronę natrysku pomyślałam jeszcze tylko ,,cudownie" i zabrałam się za mycie włosów. Cały czas rozkoszowałam się jego dotykiem, a raczej wspomnieniem dotyku. To uczucie... ja pierdzielę, jak rewelacyjnie jest znowu czuć to uczucie! Westchnęłam, zakręcając dopływ wody. Wklepałam balsam, odżywkę i krem nawilżający, założyłam skąpą bokserkę i krótkie spodenki i weszłam do pokoju. Żadna z dziewczyn jeszcze nie spała, więc wyjęłam laptopa i wklepałam link facebook'a. Mój nocny marek oczywiście był, ale jeśli zaczęlibyśmy teraz pisać, wszystko by się schrzaniło, dlatego szybko się wylogowałam. Połaziłam jeszcze trochę po różnych forach i stronach o jeździe, ale dziewczyny krótko zarządziły gaszenie światła. Dzisiaj, wyjątkowo zgodnie na to przystałam i odłożyłam lapka na komodę. I tak nie usnę, ale może chociaż chwilę będę śniła o tym chłopaku...
***
,,Kto rano wstaje..." - przypomniałam sobie zwlekajac się z łóżka. Szybka toaleta poranna, wybór ciuchów i do stajni! Lekko zdziwiona popatrzyłam po współlokatorkach, które dalej chrapały. Trudno, ich strata, bo ja nie mam zamiaru ich budzić. Pędząc po schodach uprzytomniłam sobie, że dzisiaj... sobota! 6:50, w dodatku.
- Chole.ra - mruknęłam, ale i tak ruszyłam do stajni. Nie, żebym zazwyczaj zachwycała się pogodą, śpiewem ptaków i innymi duperelami, ale dzisiaj był wyjątkowo ładny dzień. W nocy solidnie popruszyło, a teraz sypał delikatny śnieg. Zabrałam głęboki oddech, a zimne powietrze wdarło mi się do płuc.
W stajni przywitałam moje skarby, i postanowiłam zabrać Espadę w teren. Przy takiej aurze nie ma co pakować się na ujeżdżalnię... Kiedy odnosiłam szczotki do siodlarni, ktoś przyciągnął mnie do siebie od tyłu.
- Ben! - powiedziałam, ale chłopak mnie nie puścił.
- Ty też nie możesz spać? - roześmiał się.
- Raczej nie wiem kiedy jest jaki dzień tygodnia - prychnęłam. Chłopak zaśmiał się ponownie.
- Wybieram się w teren, czy byłby pan ochoczy? - zapytałam go, kiedy mnie puścił.
- Jasne, Promesse jest gotowy - skinał głową.
- Założę tylko na Espadę ogłowie, i możemy jechać.
- A siodło? - zapytał.
- Bez siodła też można - powiedziałam wzruszając ramionami. Miałam cholerną ochotę na oklep.
<Ben? <3 jakieś refleksje z dnia "wczorajszego"? xD shit normalnie poczułam się jak Mell czytając Twoje opowiadanie hahahhah xd >
Od Alexandra CD Leny
- Nie masz może ochoty na spacer? - zaśmiałem się, podnosząc jedną brew.
- No nie wiem... tak już późno i ciemno...
- No nie przesadzaj - powiedziałem. Poszliśmy w kierunku lasu, do całkiem nieznanego miejsca:
Od Benjamin'a - C.D Melloow
-Jeśli chcesz to dla ciebie będę starym i roztargnionym Ben'em.
Wymamrotałem do jej ucha a potem musnąłem wargami jej szyję. Po chwili chwyciłem jej podbródek i pocałowałem ją. Odsunąłem się od niej.
-A i to ja tobie dziękuje. Dobranoc.
Pocałowałem ją w czoło a kiedy odwróciłem się i chciałem odejść, Mellow chwyciła mnie za nadgarstek. Odwróciłem się i spojrzałem się na nią pytaiąco. Mellow podeszła i zmierzwiła mi włosy.
-Tak lepiej.
Zaśmiałem się tak samo jak Mellow. Przytuliłem ją do siebie.
(Mellow ? Ahhh trochę słaba wena ale daje radę ;))
Od Melloow CD Benjamina
- Heeej - powiedziałam cicho z uśmiechem - popatrz na mnie! - wyszeptałam i uniosłam palcem jego podbródek. Chłopak podniósł wzrok.
- Wiesz, jest taka sprawa. Bo ja zakochałam się w tym temperamentnym, nieogarnietym Benie, nie jakiejś ciocie - uśmiechnelam się szeroko, i przytulilam się do niego mocno. Mój kochany charakter jak zwykle nie pozwolił powiedzieć zwykłego ,,ja też cię kocham!!!". To nie w moim stylu. Zasmialam się cicho kładąc głowę na jego piersi. Chłopak objął mnie ramionami. Zrobiło mi się tak ciepło, mimo, że zaczął padać śnieg i porywisty wiatr rzucił w nas kupą śniegu zalegającego na dachu. Staliśmy tak chwilę, a ja żałowałam, że nie jestem na jego miejscu, gdyż to zawsze chłopak może sobie patrzeć z góry na dziewczynę. Podniosłam głowę i zobaczyłam ośnieżona czuprynę Benjamina. Matko, jak on rewelacyjnie wyglądał...
- Mógłbym cię przytulać cały dzień, ale już pora wracać - wyszeptał mi chłopak do ucha. Na te słowa jeszcze mocniej go objęłam.
- Jeszcze nieee - wyjeczałam.
- No już - uśmiechnął się chłopak i delikatnie mnie odsunął. Rozpięlam dwa guziki płaszcza i poprawiłam wsuwkę.
- Nigdy się tak nie bawiłam... było rewelacyjnie - wymruczałam. Chłopak uśmiechnął się tylko i wziął mnie za rękę. Pomógł mi zejść po śliskich schodkach prowadzących do wnętrza altanki. Jakieś dwie stare babcie zaczęły nam się przyglądać, a ja widząc je, przysunęłam się tylko do Bena i teraz szlismy ramię w ramię. Nie zwracałam już najmiejszej uwagi na chłód i zimno. Byłam tylko ja, i poznany kilka dni temu przystojny chłopak. Czegóż chcieć więcej?
Po kilku minutach marszu dotarliśmy do samochodu, a mnie udało się nie zabić na wysokich butach. Rozsiadlam się wygodnie na miękkim fotelu i zakładając nogę na nogę podciagnelam lekko sukienkę. Przez całą drogę do akademii Ben nie mógł się skupić na drodze. W końcu dojechaliśmy na parking akademii.
- Dziękuję za prezent. Śliczny. I za ten dzień - powiedziałam lekko uśmiechając się spod oczu.
< Ostatnio mam problem z rozpisaniem się ;-; ale fajno nam zaszła ta znajomość^^>
Powitajmy Jeremiego Fredrik'a, jego wierzchowca Thousand Sunny i pupila Paku!
Imię: Jeremy
Pseudo: Remi, Arata Shino
Nazwisko: Fredrik
Wiek: 18 lat
Głos: Re: ply „Unravel”
Charakter: Jeremy wyróżnia się na tle innych ludzi nie tylko wyglądem, ale i zachowaniem. Jest infantylny i zachowuje się tak, jakby był o kilka lat młodszy. Jest energiczny i wybuchowy, dlatego często wdaje się w bezsensowne spory. Robi to, co chce i nie baczy na zakazy oraz nakazy innych. Nie przejmuje się niczym. Nie ma świadomości, że jest już dorosły i nadal potrzebuje ścisłej opieki rodziny bądź innych opiekunów. Jest człowiekiem bardzo niecierpliwym. Pomimo takiego charakteru, jest bardzo inteligentny, tylko potrzebuje trochę czasu na wykazanie się. Przez większość dzieciństwa był rozpieszczany, więc do dzisiaj nie lubi, gdy nie dostaje tego, co zechce.
Aparycja: Wygląd Jeremy'ego jest niestały, albowiem chłopak uwielbia wciąż zmieniać kolor wciąż się zmienia. Nosi zazwyczaj soczewki koloryzujące w różnych odcieniach, nie gardzi też przeróżnymi perukami. Ubiera się przeróżnie – raz słodko w bluzy z „uszkami”, a raz normalnie jak każdy inny.
Hobby: Jeremy uwielbia cosplayować postacie z anime, dlatego ma pseudnim Arata Shino, i dzięki wyglądzie łatwo wychodzą mu także kobiety. Lubi śpiewać i bawić się syntezatorami śpiewu (tworzy własne Vocaloidy), a także bawi się grafiką komputerową. Z koniami ma styczność od niedawna i chce nauczyć się jeździć.
Partner/ka: brak
Rodzina: Mama – Suzanne, tata – Nevile oraz pięciu starszych braci (Marco, Jean, Rivaile, Sam, Drake). Wszyscy mieszkają w stanie Tennessee.
Ciekawostki: Jeremy jest bardzo słabym chłopakiem, dlatego w przeszłości był wyśmiewany i przezywany (np. „Jenny”). Uwielbia konwenty i tylko tam spotyka „normalnych ludzi”, który często są oczerowani jego wyglądem.
Historia: Jeremy urodził się w USA w stanie Tennessee w Nashville. Jego ojciec hodował konie rasy Tennessee Walker. Chłopak miał pięciu starszych braci, przez co był najbardziej rozpieszczany. Różnił się od swojego rodzeństwa. Miał podejrzenie choroby ADHD, ale na szczęście nic takiego badania nie wykryły. W wieku 12 lat jego wygląd i styl uległ zmianie (stał się emo). Zawsze fascynowała go Japonia, więc nie raz próbował utożsamiać się z postaciami z mangi czy anime. Jeździł na różne spotkania Otaku, gdzie poznawał wielu ludzi. Założył swoją stronę internetową, gdzie zyskiwał popularność. Rodzice, aby wyciągnąć go z fleszy aparatów, zapisali go do szkoły jeździeckiej.
Koń: Thousand Sunny (imię inspirowane statkiem z anime „One Piece”)
Pupil: Paku
Pokój nr: 3
Login: pimik
Inne zdjęcia:
Imię: Thousand Sunny (w skrócie Sunny)
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata
Rasa: Tannessee Walker
Budowa: Sunny jest koniem o wysokości 170 cm, waży 410 kg o umaszczeniu cramello. Jest krótkiej budowy z prostą głową oraz ze spiczastymi uszami. Ma mocne kończyny. Nie odbiega od standardu konia Tennessee Walker.
Usposobienie: Thousand Sunny jest klaczą bardzo łagodną i opanowaną, co stanowi przeciwieństwo charakteru jej właściciela. Tresowana była przez jednego z najlepszych hodowców, więc wie, co znaczy kochający człowiek. Jest także bystra i trochę tchórzliwa.
Specjalizacja: Jazda w terenie
Inne: Jest ostatnim źrebakiem z miotu czempiona Dragonfire'a, a także pierwszym potomkiem Bellmere – klaczy, która nieraz wygrywała zawodu. Nie ma jednak takiego potencjału jak swoi rodzice.
Nr boksu:61
Właściciel: Jeremy Fredrik
Imię: Paku
Płeć: Samiec
Wiek: 2 lata
Rasa: Pinczer miniaturowy
Charakter: Paku jest odzwierciedleniem charakteru swojego pana. Jest bardzo energiczny. Uwielbia zabawy i praktycznie wciąż jest w ruchu. Jednakże pies ten lubi się też wylegiwać pod kołdrą. Bardzo głośno szczeka, ale jest przyjacielski. Potrafi stanąć w obronie innego człowieka i wygląda całkiem strasznie, gdy wyszczerza swoje kiełki.
Inne:
Nr kojca: 23
Właściciel: Jeremy Fredrik
Login: pimik - howrse
Od Benjamin'a - C.D Melloow
Mellow uśmiechała się szeroko, a ja byłem zagapiony. Powoli zbliżem swoją twarz do jej. Tak bardzo chciałem ją pocałować ale w ostatniej chwili odwróciłem głowę i postawiłem Mellow na kamiennej posadzce. Zakłopotany wyłączyłem muzykę a potem otworzyłem wino a potem nalałem je do kieliszków.
-Dziękuję.
Podałem jej kieliszek a swój uniosłem w geście "toastu". Teraz czułem się dziwnie. Mimo tego, że tak bardzo chciałem wtedy ją pocałować ale bałem się i w sumie dobrze, że się powstrzymałem. Na chwilę się odwróciłem. Po chwili poczułem dotyk Mellow. Wyrwała mnie z "krainy marzeń".
-Coś nie tak ?
Spytała kierując wzrok na moje drżące ręce.
-Nie skądże znowu.
-Ben...
Spuściłem głowę a potem przeczesałem ręką włosy. Podniosłem głowę i spojrzałem się na dziewczynę. Odwróciłem się w jej stronę a potem objąłem ją ręką w pasie i przyciągnąłem do siebie.
-Mellow. Nic nie jest git. Po prostu....chcę, żebyś wiedziała. No zakochałem się w tobie.
I w tej chwili myślałem, że Mellow mnie odepchnię. Nic takiego się nie stało. Mimowolnie puściłem ją po czym odsunąłem się i spuściłem głowę. Czułem jak się rumienie.
(Mellow ? Wiem lekko pogmatwanę ale tak jakoś ostatnio.)
Od Melloow CD Benjamin'a
- Cieszę się, że ci się podobają - ukłonił się Benjamin. Usiadłam w altance, na kamiennej ławce. Miejsce miało swój urok, nie powiem. Nawet teraz, w błocie, resztkach śniegu i lodzie. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie to miejsce pokryte białym, czystym i mięciutkim śniegiem, takim puszystym i gęstym.
- Ładnie tu. Lepiej niż w restauracji - pochwaliłam wybór miejsca.
- Często przesiadujemy tu z kumplami. Fajne miejsce, chociaż w lecie jest lepiej. Piknik, fontanny i w ogóle...
- Obejdzie się i bez tego - mruknęłam zadowolona. Lubiłam, kiedy się mnie rozpieszcza.
- Zabiorę cię tu kiedyś w lecie, kiedy zrobi się cieplej...
- Oh, czyli już mnie sobie zaklepujesz na lato? - roześmiałam się i zaczęłam go kokietować.
- Czemu nie? Na własne oczy to zobaczysz - wyszczerzył się i w końcu usiadł obok mnie.
- Co będziemy robić? - zapytałam wydymając wargi.
- To zależy od ciebie - uśmiechnął się.
- Hmm... a co tu można robić?
- Pić, palić, imprezować, dokonywać aktów wandalizmu, marznąć... - zaczął wyliczać na palcach.
- A coś... romantyczniejszego? - zrobiłam uwodzicielski ruch dłonią.
- Pić? - uniósł brwi z krzywym uśmiechem.
- Kretyn - warknęłam i szybko wstałam. Podeszłam do barierki altanki i oparłam się o nią łokciami, jednocześnie odwracając się do Bena plecami. Nie minęła chwila, a usłyszałam na karku jego głos:
- Ojj, nie gniewaj się... - doszło moich uszu i poczułam jego dłonie na mojej talii. O sekundę za długo nie zareagowałam, i już czułam jego oddech na szyi, kiedy odwróciłam się i znalazłam dosłownie milimetr od jego twarzy.
- Bez takich! - pogroziłam mu jak zwykle, jednak jakby mniej zdecydowanie. W tej pozycji było mi dość niewygodnie...
- Życzyłas sobie romantyzmu - wymruczał chłopak zniżając głos.
- Romantyzm to był w dziewiętnastym wieku - prychnęłam.
- Suknie i te sprawy, prawda? Nieźle by ci było w gorsecie - wyszczerzył się.
- Też tak myślę. Możesz ze mnie zejść? - próbowałam go odetchnąć.
- Nie - mruknąl. Położyłam wskazujący palec na jego klatce piersiowej i rzuciłam mu miażdżące spojrzenie.
< Ben? Krótkie, ale myślę że ma swój urok ;D>
czwartek, 5 lutego 2015
Od Stu cd Rose
Wszyscy pojechali na jakąś wycieczkę, więc usiadłem w salonie i od jakiś 4 godzin czytałem zawzięcie książkę "Gwiazd Naszych Wina". Tak wiem, dla nastolatków, ale jest taka wciągająca. Nagle weszła tu jakaś czarnowłosa, chuda jak patyk dziewczyna o białej cerze. Myślałem, że jestem sam... trzymała herbatę w dłoni i książkę pod pachą. Usiadła i zaczęła czytać, gdy nagle rozległ się głośny huk i wylała na swoje nogi napój. Wstała i przeklnęła. Od razu odrzuciłem książkę, doskoczyłem do niej, zabrałem od niej filiżankę i książkę, zaprowadziłem ją na kanapę na której przed chwilą siedziałem i pomogłem jej zdjąć szare rajstopy. Tak wiem, trochę niezręcznie i ogólnie, no ale przecież ma poparzone udo! No więc zdjąłem jej rajstopy i dałem jej szklanę z chłodną wodą, aby przyłożyła do zaczerwienionego uda. Skoczyłem do kuchni po lód w ścierce i krem na oparzenia i podrażnienia. Wróciłem do dziewczyny i nasmarowałem jej poparzoną nogę kremem. Miała spódniczkę, więc było to dość łatwe. Potem dodatkowo przyłożyła do tego lód wzdychając z ulgą.
- Dziękuję...- wyszeptała , a ja wytarłem palce z kremu.
- Prosz... nie mógłbym nie pomóc damie w potrzebie.- zaśmiałem się krótko, ale po chwili zamilkłem.
- Jestem Rosemary...
- Stuart...- mruknąłem i poszedłem po ścierki, aby pozmywać wylany napój. Kiedy wróciłem dziewczyna oglądała moją książkę. Uklęknąłem i zacząłem wycierać plamę. Walić to, że pomoczyłem swoją bluzę. Potem wszystko dałem do kantorka sprzątaczek. Poszedłem do Rosemary i usiadłem koło niej.- Lepiej?
(Rosemary
Od Stu cd Leyci
Dziewczyna wyszła obrażona, a ja jakby nigdy nic dalej jadłem żelki. Kiedy skończyłem i poszedłem wyrzucić opakowania podreptałem do salonu, aby poczytać książkę. Nie mogłem jej skończyć, mimo, że miała tylko 738 stron. Byłem dopiero na 452, nie lubię gdy nie mogę dokończyć jakiejś fajnej książki, no czytasz i czytasz i przeczytać nie możesz. Minęło kilka godzin i przeczytałem jeszcze około 160 stron. Wstałem i powoli ruszyłem na dwór. Zobaczyłem Leyci, paliła papierosa. Poszedłem do Dash'a,wsiadłem na niego na oklep i zacząłem kłusować po padoku. Jeździłem przez kilka minut, bo dziś miałem zamiar pojechać na wieczorną przejażdżkę, tak jak wczoraj. Kiedy zmierzałem do akademii zobaczyłem, że dziewczyna dalej tam siedzi i pali. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
- Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie...- wyszeptałem.- Nie lubię rozmawiać o przeszłości...- podrapałem się po ramieniu patrząc na nią.- Jest bolesna i wiesz... dobra, nie rozkminiam już, bo się popłaczę...- spuściłem głowę uśmiechając się delikatnie.
- Dobra...- warknęła pod nosem. Trwaliśmy kilka minut w ciszy, co mi nie przeszkadzało, nie wiedziałem jak jej. Chłodny wiatr delikatnie zawiał w naszą stronę, przywiewając do mnie dym z jej szluga. Rozwiałem zapach machając ręką przed nosem.- Co jest?
- Nie lubię tego zapachu...- mruknąłem. Znów minęło kilka minut.- Pojedziesz dziś ze mną na wieczorną przejażdżkę?- spytałem ni z gruszki ni z pietruszki.
(Leyci?)
Od Melloow CD Rosemare
- Co jest?! - warknęłam w stronę lonżujacej.
- Sorry - rzucił niedbale znajomy głos.
- Kurw.a, co ty tu robisz?! - zapytałam wściekle. Takie debilki nie powinny nawet tykać się lonży, tym bardziej w grupie zaawansowanej!
- Pani poprosiła mnie o pomoc - wyruszyła bezczelnie ramionami i pogoniła mojego konia. Zaczął kłusowac, a ja musiałam usiąść normalnie i go zatrzymać z grzbietu.
- Spiepszaj stąd! - powiedziałam ciskając błyskawice.
- Nie mogę - powiedziała. Natychmiast zeskoczyłam z Espady i wyrwałam jej lonżę. Trenerka już się do nas zbliżała.
- Co jest dziewczyny? - zapytała.
- Ta... niekompetentna, niedokładna i niedouczona osoba nie umie lonżowac konia i wdaje się ze mną w kłótnie. Z nią się nie da współpracować! - powiedziałam z miną niewiniątka. Ta dziewczyna próbowała coś stęknac, ale pani jej przerwała i kazała iść do drugiej dziewczyny.
- No cóż, skoro to twoja lekcja, to powinnas z niej skorzystać. Wskakuj! - powiedziała krótko instruktorka. Natychmiast wsiadłam na koń i zademonstrowałam jej swój naprędce wymyślony układ.
- Dobrze! Popracujemy jeszcze kiedyś nad równowaga. Dasz radę zrobić to w galopie?
- Może brykać, ale dla mnie to nie problem - uśmiechnięłam się słodko. W końcu... I'm sweet girl, nie?
- Więc... Hop! - powiedziała kobieta, a Espada ruszył galopem. W połowie kółka bryknał wesoło, i ledwo się utrzymałam, dlatego pani dała mi pozwolenie modyfikacji układu. Nie robiłam podskoków, tylko powolne figury. Nie miałam zbyt dużo okazji wyginać się na in Bello w galopie, więc nie kombinowalam. Na koniec chciałam tylko efektownie zeskoczyć z zadu, ale cóż, konikowi nie spodobało się smyranie po tyłku, i po prostu, zwyczajnie bryknał. Nie był to groźny bryk - w siodle nie zwróciłabym na to uwagi, ale stojąc na dwóch nogach, hm... Nawet nie tyle co wyleciałam, a po prostu spadłam na ziemię. Przy zetknięciu z ziemią poczułam boleśnie prawy bark i ramię, na których rozłożyło się całe uderzenie. Przygryzłam wargę.
- Au - powiedziałam tylko, gdy trenerka była już przy mnie, trzymając obok Espadę.
- Co cię boli? Spróbuj spokojnie wstać, bez gwałtownych ruchów. Na lewej ręce podniosłam się do pozycji siedzącej. Odpiełam kask i rzuciłam go obok siebie. Spróbowałam poruszyć prawą ręką, ale poczułam tylko pulsacyjne bicie. Syknęłam.
- Ramię? To na to spadłas! Idź do pielęgniarki, a koleżanka rozsiodla za ciebie konia - wskazała na czupiradło.
- Dam sobie radę - warknełam i złapałam wodze. Ręka zabolała natychmiast.
- Nie ma mowy! Leć do pielęgniarki! Może sobie coś złamałas! Jak masz na imię? - zwróciła się do czupiradła.
- Rosemare - odpowiedziała tamta.
- Cudownie, zabierz konia, a ty, Melloow, do zbadania, już! - poklepala mnie pocieszycielsko po ramieniu.
- Niech będzie - przytaknęlam niechętnie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- On ma lśnić! - zawołałam z radosnym uśmiechem do, jak jej tam... Rosemary? Pożegnałam się z panią, i wyszłam z hali.
***
Po wyjściu od pielęgniarki okazało się, że dość mocno stłuklam sobie bark + lekko skręciłam rękę. Byłam wykluczona z treningów na kilka dobrych tygodni, a nawet miesięcy! Bosko, cholernie, kurw.a bosko! Postanowiłam iść na obiad i zjeść jakoś obiad lewą ręką. W dzieciństwie byłam obu ręczna, toteż nie poszło mi jakoś strasznie. Fu.ck, fu.ck, fu.ck! Muszę się przebrać, bo ten ohydny, zielony temblak czy co to tam jest, zupełnie nie pasuje do mojej bluzy. Pobiegłam do pokoju i otworzyłam szafę. Z niemałym trudem założyłam biało - zieloną bluzkę i jasne jeansy. Dzięki wypadkowi ominęła mnie cześć lekcji, ale w końcu muszę pójść na zajęcia. Z ubolewaniem wzięłam torbę z książkami, nałożyłam na usta perłowy błyszczyk i ruszyłam na lekcje.
<Rossse? Mell boli ręka ;-;>
środa, 4 lutego 2015
Od Leny C.D. Alexandra
Alex
Od Alexandra CD Leny
- Jedziemy dalej? - zapytałem.
- OK - powiedziała i wsiedliśmy na konie. Był już późny wieczór, więc trzeba było wracać.
<Lena?>
Od Rose - CD Melloow
Przy śniadaniu okazało się, że nauczycielki od angielskiego nie ma przez co miałam dwie godziny z rana wolne. Nie miałam nic ciekawego do robienia, więc wybrałam się do stajni. Krzątało się tam pełno osób zaczynających dzień treningiem.
Wtapiając się w tłum zabrałam się za czyszczenie Lorda, który stał brudny przez wczorajsze, a właściwie to dzisiejsze zajście.
Całe błoto zeszło przez co o wiele łatwiej je było ściągnąć niż w nocy. Nim się obejrzałam koń był prawie całkiem wyczyszczony. Wszyscy już powychodzili na treningi, więc ruszyłam popatrzeć czy jest gdzieś wolne miejsce. Jak na złość nigdzie nie było. Ostatnią moją nadzieją była hala.
- Uwaga! - krzyknęłam podchodząc do drzwi.
- Proszę - usłyszałam z drugiej strony.
- A niech to, tu też jest lekcja - mruknęłam do siebie, ale wślizgnęłam się do środka, bo cóż innego miałam zrobić.
Okazało się, że to trening woltyżerki wiec szybko podeszłam do rogu hali i przykucnęłam w kącie. Uwielbiałam ten rodzaj jazdy, chodź nigdy nie próbowałam swoich sił w nim.
- Kochana, pomożesz mi? - zwróciła się do mnie trenerka. - Nie będziesz przecież siedzieć tam, gdy możesz mi pomóc i zyskamy na czasie oraz oni więcej poćwiczą.
Podeszłam wiec bez słowa i przejęłam od niej lonżę.
Patrząc na konia skądś go kojarzyłam, ale dopiero po popatrzeniu na jeźdźca zrozumiałam skąd.
Melloow?
Od Rose - Do Stu
Podeszłam do pań i poprosiłam o wrzącą wodę. Po pięciu minutach dostałam ja w dość dużym kubku. Wrzuciłam do niego torebkę herbaty owocowej i z książką pod pachą ruszyłam do salonu. Może i nie jadłam, ale uwielbiałam herbaty. Każde. Owocowa, zwykła, ziołowa... Wszystkie uwielbiam.
Gdy weszłam do pokoju zostałam już tam kogoś. Myślałam, że tylko ja zostałam, ale widocznie se myliłam.
Usiadłam w fotelu i udając, że czytam przyglądnęłam się chłopakowi.
Wygląda jakby zerwał parę nocy, a jego włosy są w nieładzie. Ma na sobie bluzę i czarne jeansy. Twarz ma smutną, ale widać, że jest pochłonięty lekturą. Westchnęłam cicho. Jest idealny. Czyta książki, jeździ konno no i wygląda bosko. Szkoda tylko, że ja jestem taka, jaka jestem i nikt mnie nie zechce. Taki kościotrup jak ja będzie żył samotnie.
Z zamyślenia wyrwał mnie huk. Wystraszona podskoczyłam i herbata, którą trzymałam w ręce wylała się na nogi. Odruchowo wstałam, a z ust wymknęło mi sie przekleństwo.
Stu? Ratujesz mnie czy olejesz?
Od Leny C.D. Alexandra
-Ej, spójrz na mnie. Lubie kiedy się rumienisz.-Szepnął i ujął mnie delikatnie za podbródek i skierował moją twarz tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.
Alex
Od Leyci - C.D Stu
Od Alexandra CD Leny
- Przepraszam... - powiedziałem.
- Nie ma sprawy... - odpowiedziała cicho i jeszcze raz mnie pocałowała.
- Może jednak coś z tego będzie? - pomyślałem sobie, ale nie mówiłem nic na głos.
<Lena?>
wtorek, 3 lutego 2015
Od Aleksy
Kolejne dni w akademii stawały się jak mój największy koszmar. Kiedy szłam na jazdę, poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Steven? Odwróciłam się i zobaczyłam Stev'a. Uśmiech którego nie było przez długi czas pojawił się ponownie. Przytuliłam się do chłopaka nie mając zamiaru się od niego odczepić. Chłopak objął mnie w pasie i pocałował w czoło.
- Idziesz na jazdę? - spytał.
- Tak. - odparłam.
- To Cię nie zatrzymuje. - powiedział.
- No, ale... Yh jak chcesz. - mruknęłam.
Odsunęłam się od niego. Poszłam do stajni. Weszłam do boksu Edena. Nie zamykając boksu, usiadłam pod poidłem i patrzyłam na ogiera, który mi się przyglądał. W pewnym momencie ktoś wszedł do boksu. Był to Stev. Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Aleksa...
Zamknął boks i usiadł obok mnie. Siedziałam cicho i go odepchnęłam.
-No Aleksaaa... - mruknął.
Złapał mnie za rękę. Zaczęłam go uderzać drugą ręką. W pewnym momencie przechyliłam się aby go ugryźć, ale upadłam na niego.
Steven?
od Leny C D Alexandra
Bylam lekko zszokowana zachowaniem chlopaka, ale i tak oddalam sie pocalunkowi. Byl taki delikatny i namietny. Musze przyznac ze bylo nie samowicie. W koncu chlopak odsunal sie ode mnie i sposcil wzrok. Ujelam delikatnie jego twarz w dlonie i skierowalam zeby patrzyl ba mnie. Kiedy wreszcie to zrobil ja sie usmiechnelam i delikatnie musnelam jego wargi moimi.
Alex
poniedziałek, 2 lutego 2015
Od Stu cd Leyci
Kiedy zadała mi to pytanie przyśpieszyłem kroku.
- Stu?
- Czego?- spytałem czując już w oczach łzy.
- Czemu taki jesteś?
- Bo tak!- warknąłem.
- Ok... ale się agresywny zrobiłeś...
- Słuchaj... nie wścibiaj nosa w nie swoje sprawy...- burknąłem i poszedłem do akademii. Wszedłem do swojego pokoju. Nivan, John i Steven już spali. Nie przebierając się ułożyłem się w łóżku i zasnąłem.
----
Obudziłem się i poszedłem do łazienki. Ogarnąłem się i poczłapałem do stołówki. Wziąłem kanapkę i sok, a do tego dwie paczki żelków. Usiadłem przy stoliku i zacząłem jeść. Nagle przy stoliku stanęła Leyci.
- Hej...- powiedziała.
- Cześć...
- Mogę się... dosiąść?
- Jasne...
Leyci?
Od Alexandra CD Leny
- No... nie wiem - powiedziała, tak chyba trochę niepewnie.
- Jedziemy dalej? - zapytałem.
- Bardzo tu ładnie, popatrz tylko - wskazała mi krajobraz przed nami. Było naprawdę pięknie, słońce zachodziło za najbliższą górę.
Zbliżyłem się trochę do niej i pocałowałem Lenę.
< Lena? xd>
niedziela, 1 lutego 2015
Od Leny C.D. Alexandra
od Alaski C.D. Matt'a
Wstalam z lawki i chwiejnym krokiem ruszylam do stajni. Osiodlalam Aniola i wyprowadzilam go na zewnatrz. Wsiadlam w siodlo i ruszylam stepem w strone lasu. Czemu on musial teraz wrocic?Czemu on wogole wrocil i mnie meczy? Czy nie nasiedzial sie w wiezieniu? Moje mysli krazyly wokol Jego. Poczulam jak moje oczy zachodza lzami. Popedzilam konia do galopu.
-Czemu ja sie boje powiedziec o tym Matt'owi?-zadawalam sobie to pytanie. Nagle obraz zaszedl mgla, a ja zsunelam sie z siodla. Lezalam pewien czas na ziemi nie mogac sie ruszyc. Wkoncu zebralam sie w sobie i sprobowalam sie podniesc. Ta proba skonczyla sie na odkryciu, ze moja noga utknela. Nie moglam nia ruszyc, ani sie uwolnic. Powoli robilo sie ciemno, a ja zostalam sama w lesie. Mialam nadzieje, ze Lena, z ktora sie umowilam zacznienie szukac, kiedy nie wroce. Moze pojdzie do Matt'a, bo wiedziala ze mialam sie z nim spotkac. Mialam tylko nadzieje, ze dziewczyna nie wygada mu, ze moj ojczym tu byl pod czas jego pobytu w szpitalu. Nagle uslyszalam stukot kopyt i zauwazylam Aniola. Postanowilam go przepedzic. Kon wroci do stajni sam i moze zaczna mnie szukac. Zaczelam krzyczec i rzucac sniezkami pod nogi konia, ktory wreszcie zrezygnowany zaczal isc w strone stajni. Slonce zaszlo juz calkowicie, a ja zostalam sama w lesie. Moje ubranie calkowicie przemoklo. Bylo mi zimno i strasznie zachcialo sie spac. W koncu moje powieki staly sie takie ciezkie, ze same opadly.
Matt
Od Leyci - C.D Stu
Od Benjamin'a - C.D Kimberly
Od Benjamin'a - C.D Mellow
Od Matta - CD historii Alaski
Alaska nadal milczała patrząc się gdzieś za mnie. Stałem w miejscu i wsłuchiwałem się w odgłosy przed budynkiem,kiedy dziewczyna zachciała coś powiedzieć. Skończyło się na tym,że tylko westchnęła.
-Nie widzę sensu naszego spotkania. - rzuciłem odwracając się plecami do ławki - Czy ja na coś liczyłem? Śmieszny jestem. Cześć.
Ruszyłem powoli w kierunku bursy szurając nogami po chodniku. Lampy przed wejściem świeciły się dzisiaj na jakiś dziwny kolor. Żółć przechodziła w zieleń,a potem w niebieski. Przetarłem oczy otwierając drzwi. Zerknąłem po raz ostatni w kierunku dziewczyny,ale już jej tam nie było.
<Alaska?>
Od Kimberly - CD historii Benjamina
Ben zaśmiał się i poszliśmy dalej przed siebie. Chyba nie prowadził nas w kierunku akademii. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam,że powinniśmy dawno skręcić w aleję.
-Benjamin,ale do bursy to w ... - zaczęłam
-Wiem.
-To gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytałam lekko wystraszona, kiedy Ache zaczął szczekać
Nie uzyskałam odpowiedzi. Nadal pewnie szłam koło chłopaka,ale kiedy latarnie zaczęły pojawiać się odstępach 15 metrów zatrzymałam się.
-Powiedz,mi gdzie idziemy,bo ... - przełknęłam ślinę,kiedy coś wynurzyło się zzarośli
<Ben?>
Przepraszam,że krótkie,ale brak weny :P
Od Kimberly - CD historii Lionella
-Achaja, przestań to nie jest zabawne! - warknęłam odsuwając się od niej
Stanęła z powrotem na cztery łapy i rzuciła mi nieciekawe spojrzenie. Chciałam ją pogłaskać,ale ona odsunęła głowę.
I niby te psy nic nie rozumieją...-pomyślałam
Po schodach prowadzących do bursy zauważyłam męski cień. Od razu wiedziałam,że to Lionell i nie chcąc znowu z nim się sprzeczać weszłam do holu, zostawiając psinę przed wejściem.
-Nie wejdziesz, poczekaj na pana. - szepnęłam klękając koło szyby
Wstałam otrzepując kolana, co chwila zerkając na Achaję. W świetle latarni ujrzałam burzę, czarnych,wręcz kruczych włosów. Wyprostowana, dumna sylwetka szła w moim kierunku. Oglądała się za kimś. Westchnęłam i podeszłam do pana z ochrony,który siedzi zawsze w szatni.
-Dobry wieczór, panienka nie w pokoju? - zapytał poprawiając resztkę swoich siwych włosów - Kurteczkę powiesić chcesz?
-Kurtkę? - zdziwiona spojrzałam na siebie - A tak! Nie, a tylko tak chciałam,z resztą już nie ważne.
Mężczyzna uśmiechnął się i skiną, gdy ruszyłam korytarzem. Postanowiłam poczekać na Liona pod jego pokojem i oddać mu jego własność,która z każdym krokiem coraz bardziej mi ciężyła. Nie musiałam długo czekać. Lionell razem ze swoim zwierzakiem przyszedł po nie całych 3 minutach.
-Znowu chcesz się kłócić? - warknął wsadzając klucz do zamka - Jak tak, to wiedz,że nie mam już ochoty.
-Nie,chciałam ci podziękować i oddać twoją ramoneskę. - odparłam ściągając ją z ramion - Prawie o niej zapomniałam.
Wyciągnęłam rękę z ubraniem w jego kierunku. Wyglądał jakby bał się mnie dotknąć,ale wziął swoją skórę i spojrzał na nią pod światło.
-Dobrej nocy. - westchnęłam i odeszłam zostawiając zmieszanego chłopaka przed drzwiami
<Lionell?>