Kogo jak kogo ale w chwili obecnej Kimi... to znaczy Kimberly się nie spodziewałem. Słowo była ostatnią osoba, która przyszła mi na myśl.
Bez większego problemu wyczytałem z jej mimiki, że nie będzie to słodka wizyta. Stałem patrząc na jej wywód niewzruszenie, jednak sam łapałem się na tym że uważnie jej słucham. Jak ona w ogóle śmie prawić mi wyrzuty ?! Haha, dobre kurwa sobie. Jest różnica w niewinnym pocałunku, a wyjście z pokoju podczas uprawiania seksu bez żadnego słowa, a właściwie nie można nazwać tego nawet seksem.
Tyle że jestem dupkiem to wiem, nawet mnie nie zaskoczyła. Natomiast to ona powinna ogarnąć swoje emocje. Ostrzegłem ją, do jasnej cholery ostrzegłem... okazałem odrobinę człowieczeństwa, a ona?
Brawo Lion, brawo brawo brawo. Bądź dobry choć na chwile to masz.- skarciłem sam siebie i w jednej chwili zrobiło mi się cholernie słabo, a ręką mimowolnie złapałem się za bark. Powinienem zacząć wyciągać wnioski, a nie kurwa bawić się ciągle w to samo. Kręcę się w koło jak jakiś niedorozwinięty pies latający za swoim ogonem.
- Skoro nie chciałaś się ze mną przespać to po jaką cholerę zostałaś w pokoju ? - moje spojrzenie skierowane w jej stronę było ostre i przeszywające, a głos ku mojemu zaskoczeniu spokojny. Nie chciałem się kłócić i drzeć mordy na cały korytarz, a może po prostu nie miałem na to wszystko siły?
Dziewczyna spojrzała na mnie przez ramię i w sumie nie wiem czy coś powiedziała czy też nie bo pierdolnąłem drzwiami z całej siły, a następnie osunąłem się po nich na ziemię.
Moja głowa pękała w tej chwili od niechcianych wspomnień, które wzbudziła we mnie ta dziewucha. Jedyne czego pragnąłem w tej chwili to cofnięcie czasu aż do sprzed moich narodzin i pokrzyżowanie wszystkiego tak bym w ogóle nie powstał. Zdecydowanie byłoby lepiej.
Zerwałem się na równe nogi i walnąłem z całej siły w ścianę, tak że moja dłoń niemalże od razu stała się sina.
Zakończyłbym tą nędzną historię nazywającą się życiem już dawnooo dawnooo temu, ale niestety jest jedna jedyna osoba, która mnie tu na tym szarym świecie trzyma, moja mała siostrzyczka, którą już raz pozwoliłem skrzywdzić. Obiecałem sobie wówczas, że nie dopuszczę do tego nigdy więcej.
A tak w ogóle czym ja się przejmuję ?
Zatoczyłem właśnie kolejne pełne koło, nadal nie złapawszy swojego ogona.
Wieczorem debilom z mojego pokoju zachciało się przyprowadzić swoje koleżanki czy tam dziewczyny, a mnie aż brało na mdłości jak sobie słodzili. Kwiatki, róże i serduszka... nie praktykuję ani nie uznaję czegoś takiego.
Postukałem się w czoło przy nich wszystkich i wychodząc powiedziałem im, że są żałośni. Przechadzając się po korytarzach prowadzących w stronę wyjścia do Akademii spostrzegłem Kimberly i jakiegoś faceta, chichrających się razem.
Zmrużyłem oczy i mu się przyjrzałem, zapamiętując jego wygląd. Kiedy dziewczyna mnie spostrzegła jej uśmieszek znikł, a ja pokręciłem głową i zaśmiałem się sarkastycznie odwracając od nich wzrok.
Kiedy w moją twarz uderzyła masa świeżego powietrza, na głowę naciągnąłem kaptur i udałem się w okolice pobliskiego pubu, generalnie lokal spoko ale o zaczepkę cholernie łatwo, a właśnie tego mi w tej chwili trzeba. Wyżyć się, żeby dać upust swoim nerwom, które przez ten widoczek jej i jego zostały jeszcze spotęgowane.
- Hej księżniczko - rzuciłem i zaśmiałem się do ucha jakiemuś kolesiowi całującemu się z dziewczyną.
- Spieprzaj gnoju.
- Takim damom nie wypada używać takich słów. O Megan cześć. - posłałem jej drapieżny uśmieszek, słowo daję pierwszy raz na oczy laskę widzę, a jej wisiorek z imieniem okazał się nadzwyczaj pomocny.- Dziś to samo co wczoraj ? -wymruczałem.
- O czym ty mówisz?! - pisnęła.
- Nie pamiętasz jak było nam wczoraj dobrze? Byłaś nieposkromioną kocicą. - bawiło mnie to kiedy widziałem jak facio się gotował. - Wiedziałeś, że ona może ciągnąć tak całą noc ? Prosiłem ją aby nieco zwolniła tempo ale nie, mówię Ci nie zmieniaj modelu.
Dalej poszło już z górki koleś rzucił się na mnie z pięściami i mi przyłożył rozcinając moja wargę jednak ciut się przecenił, bo to on chwilę później obrywał po mordzie. Raz z lewej ręki a raz z prawej, a co żeby równo puchło. Wszelkie poje pohamowania puściły...
- MNIE... SIĘ... NIE... ZOSTAWIA...DLA...JAKIEGOŚ...NIEUDACZNIKA...- wydarłem się, a przed oczyma miałem tego, dzięki któremu Kimi była wesoła.
Następne zdarzenia pamiętam jak przez mgłę. Ochrona, dwór, spisanie, powrót do Akademii w towarzystwie ponów którzy wyprowadzili mnie na zewnątrz, dywanik u dyrektora...
Oczywiście pierw wersja ochroniarza a potem dopiero moja...
Kiedy zostałem poproszony do środka powolnie wszedłem i usiadłem na krzesełku.
- Lionell, co tak właściwie się stało?
- A więc tak działałem w obronie własnej, ten palant się na mnie rzucił. - burknąłem.
- O co poszło ?
- O jego dziewczynę.
- Zdajesz sobie sprawę, że tylko dlatego iż rzekomo działałeś w obronie własnej nie skończyłeś na komisariacie ?
- Owszem. - mówiłem bez emocji no błagam... stara śpiewka gdybym nie był pewien, że sprawa tak się skończy bym tego tak nie rozegrał.
- Idź teraz do higienistki, a potem prosto do pokoju, a ja razem z panią vice dyrektor zastanowię się co z Tobą zrobić. Widzę Cię rano na śniadaniu.
Kiwnąłem głową i poszedłem do swojego pokoju, nie będzie mnie jakaś laska, która nie dostała pracy w szpitalu oglądać.
Chcąc nie chcąc po nieprzespanej nocy zszedłem na stołówkę, wiadomo ploty już zdążyły obiec całą szkołę, a więc przy stole siedziałem sam, a za moimi plecami Kim i jej współlokatorki.
W połowie śniadania, którego nawet nie tknąłem wszedł dyrektor i skierował się prosto do mnie.
- Zostajesz zawieszony ponieważ nie podjęliśmy jednoznacznej decyzji. Uważaj, w grę wchodzi nawet wydalenie.
- No i zajebiście. - posłałem dyrowi ciepły uśmiech, wstałem i poklepałem go po plecach po czym poszedłem do pokoju.
I tak nikt nie będzie tęsknił, a przynajmniej przeprowadzę się w okolice siostry...
< Kimi ? Lion sobie trochę nabroił, ale temu panu przynajmniej równo puchło c; jakie to miłe z jego strony ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz