-Nie ma za co. Ty pewnie zrobiłbyś to samo w mojej sytuacji.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Niektórzy pewnie uciekli by z krzykiem.-Zaśmiał się chłopak.
-A i mój drogi braciszku, nie martw się wszystkim się zajmę.
-Co masz na myśli?-Zapytał nie wiedząc o co chodzi.
-Trzeba ci przywieść rzeczy do szpitala i przemycić trochę normalnego jedzenia.-Odparłam.
-Dziękuje.-Szepnął, a ja się uśmiechnęłam.
-Prześpij się, a ja pojadę do akademii.-Powiedziałam i wstałam z krzesełka. Przeciągnęłam się trochę i ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę.
-Lena.-Zaczął Michael.
-Tak?
Michael
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz