Nienawidziłem lotów samolotem, zwłaszcza że ten miał trwać aż 9 godzin. Przy każdych turbulencjach żołądek podchodził mi do gardła. Mell wtedy patrzyła się na mnie lekko poruszona i zdziwiona. Najgorszy był jednak moment lądowania, przy każdym znirzeniu miałem wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Tak boje się lotów samolotem, przyznaje się bez bicia.
~*~
Wzięliśmy bagaże i psy które ostrożnie wyniesiono z luku bagażowego. Były w klatkach transpotrowych i widząc mnie i Mellow zaczęły ujadać, domagając się wypuszczenia z "więzienia". Mell przepiękna smycz Aure po czym zarzuciła torbę na ramię i chwyciła jedną z lrzejszych walizek. Spojrzałem się na nią udając poirytowanie, dziewczyna jedynie posłała mi uwodzące spojrzenie. Chwyciłem jej walizkę i jedną swoją po czym przywiązałem smycz Ache do rączki jednej z walizek. Wyszliśmy z lotniska, na parkingu przed terminalem stał samochód a w nim mój dziadek. Kiedy wrzuciłem walizki do bagażnika Van'a, otworzyłem drzwi Mellow. Aure pobiegła na tył gdzie wskoczyła na siedzenie, od razu się położyła. Ache położył się przy tylnym siedzeniu a ja z Mell usiedliśmy za kierowcą. Dziadek spojrzał się w lusterko, po chwili jednak obrócił się i obrzucił wzrokiem Mellow.
-No, Benjamin. Widzę, że znalazłeś sobię wybrankę serca.
Rzucił śmiejąc się, uśmiechnąłem się sztucznie.
~*~
Jazda samochodem trwała kilka godzin. Właściwie dopiero nad ranem wjechaliśmy do Javols. Małe miasteczko które jest stolicą prowincji, każdy każdego tutaj zna.
Dziadek zaparkował pod domem, na werandzie czekała rodzinka. Dziadek rzucił coś do nich, nawet nie słyszałem co to było. Razem z Mellow zawołaliśmy psy, otworzyłem drzwi wyszedłem potem podałem rękę Mellow. Ache i Aure rozbiegły się, psy biegały po terenie mojej rodziny. Wziąłem walizki a dziewczyna torby, poszliśmy w stronę domu.
~*~
Moja rodzina przywitała nas z wielkim entuzjazmem. Babcia obrzucała spojrzeniem Mellow, prawie że nie opuszczała jej na krok. Była zachwycona jej urodą, delikatnością no po prostu wszystkim. Moi dalsi kuzyni szturchali się i szeptali między sobą a mała kuzynka męczyła Mellow, żeby ta się z nią pobawiła.
-Ej już koniec ! Chcemy odpocząć po podróży.
Jęknąłem z irytacją, zlustrowałem rodzinę wzrokiem. Ich spojrzenia były wpite w podłogę lub sufit. Westchnąłem po czym ująłem dłoń Mellow i zaprowadziłem ją na górę. Rozejrzałem się po piętrze, wszystkie pokoje były zajęte. Trudno, żeby tak nie było-przyjechali moi rodzice chrzestni ze swoimi dziećmi, oprócz tego moja kuzynka z córką i synem. Westchnąłem, skierowałem się do swojego starego pokoju. Który na szczęście nie był zajęty. Od razu otworzyłem okno na całą szerokość, Mellow rozglądała się po pokoju. Był duży, meble nie zajmowały zbyt wiele miejsca przez co była wolna przestrzeń czego w akademi mi brakowało. Sam teraz rozejrzałem się po swoim starym gniazdku, ściany były niedawno pomalowane białą farbą. Nad łóżkiem wisiała flaga Francji z herbem prowincji w samym środku. Duże dwuosobowe łóżko wodne było zaścielone białą narzutą. Na biurku były poukładane moje stare rzeczy-dyplomy, zdjęcia, medale i inne duperele. Mellow widząc mój wzrok na biurku od razu do niego podeszła. Zaczęła oglądać wszystko pokolei, nagle natrafiła na zdjęcie moje i moich rodziców. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu, oparłem głowę o jej ramię i spojrzałem się na to zdjęcie.
-Nawet ich nie pamiętam, jedynie mam to zdjęcie.
-Przykro mi.
Pokręciłem głową i obróciłem ją przodem do siebie. Przysunąłem ją do siebie, przez chwilę patrzyłem się w jej oczy a po chwili wpiłem się w jej usta.
~*~
Dzień minął szybko, była już 20:30. Moja ciocia przygotowywała kolację razem z babcią, matką chrzestną i z resztą kobiet z rodziny. Dzieciaki siedziały na werandzie słuchając opowieści dziadka. Kiedyś też opowiadał mi bajki. Wyszedłem z Mell na zewnątrz, oprócz dzieci moi starsi kuzyni też słuchali opowieści, zaśmiałem się widząc ich zafascynowanie na twarzach.
-I wtedy ciach ! Smok capnął jednego z rycerzy...
-Czemu nie opowiesz im o historii z której słynie prowincja.
Rzuciłem przerywając dziadkowi, wszyscy spojrzeli się na mnie pytająco, Mell także. Usiadłem na krześle a na moich kolanach Mellow.
-Benjamin. Jaka to była historia.
Pokręciłem głową, dziadek miał słabą pamięć ale doskonałą wyobraźnię. Uśmiechnąłem się do towarzystwa po czym oparłem głowę o ramię dziewczyny, objąłem ją w pasie.
-Legenda o bestii z Gévaudan, nie pamiętasz ?
Mój kochany dziadziuś od razu przypomniał sobie o co chodzi. Szybko zakończył poprzednią bajkę i szybko zaczął opowiadać o bestii.
~*~
Po wysłuchaniu legendy wszyscy poszliśmy na kolację, sałatka z kurczakiem i kanapki z łososiem. Skubnąłem trochę tak samo jak Mellow. Jako pierwsi odeszliśmy od stołu, poszliśmy do mojego pokoju.
-Przez te kilka dni zajmiesz mój pokój, czuj się jak u siebie.
-A-a ty ?
-Zajmę sofę.
Odpowiedziałem z głupkowatym uśmieszkiem. Odwróciłem się w stronę drzwi, zrobiłem tylko pół kroku bo Mellow chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. Spojrzałem się na nią pytająco a ona przytuliła się do mnie. Wyszeptała coś ale nie usłyszałem co.
-Hmm ?
Dziewczyna podniosła wzrok i powtórzyła.
(Mellow ? I jak ? Jako, że moje to oczywiście pokićkane)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz