czwartek, 5 marca 2015

Od Melloow CD Benjamina

Zaciągnęłam Bena do stajni. Wlókł się niemiłosiernie, zirytowana wepchnęłam go za drzwi.
- Co się stało? – zmarszczył brwi.
- Promesse – wskazałam konia brodą. Był cały poharatany, wyglądał masakrycznie… - wygląda jakby kilka godzin spędził w jednym pomieszczeniu z jakimś potworem.
- O boże… - powiedział Benjamin i wszedł do boksu.
- Nawet wiem jaki potwór mu to zrobił! – westchnął i dotknął delikatnie pomalowanej na niebiesko szramy konia. – Wystarczy jedna noc w towarzystwie Ailesa… Ile razy mam mówić temu nierozumnemu koniuszemu, żeby nie wypuszczał ich razem?! – wkurzył się.
- Podobno rano był wet, zdezynfekował i posmarował. Nic mu nie będzie, do naszego powrotu się zagoi – oparłam się o wejście boksu. Jak można być tak lekkomyślnym?!
- Całe szczęście – pogłaskał konia po pysku. Był osowiały, stał spokojnie z opuszczonym łbem.
- Muszę się jeszcze spakować, ale co powiesz na to, żebyśmy napisali długą i wyraźną listę odnośnie tego, jak obchodzić się z naszymi końmi? – westchnęłam.
- Dobry pomysł – odpowiedział westchnięciem Benjamin i poszliśmy z powrotem do pokoju, tym razem mojego.
,,Espada in Bello” – napisałam u góry. Pod spodem wypisałam kilka najważniejszych rzeczy czyli maść jaką mają go smarować, informacje odnośnie jedzenia, ew. lonżowania i wypuszczania na pastwisko. Z Somalią miałam mniejsze problemy, bo ona była praktycznie nie zniszczalna, a tłuszczu wystarczyło by jej na te kilka dni, podczas których nas nie będzie. Ben skończył szybciej ode mnie, dlatego powiedziałam mu, żeby mnie zaczął pakować.
- Potem nic byś nie znalazła – zarechotał.
- Nie przesadzaj – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, a on otworzył pierwszą z brzegu szafkę, akurat tą z bielizną. Szybko ją zamknął.
- Może zacznij od podkoszulków, co? – roześmiałam się i wskazałam dobrą półkę. Szybko później skończyłam i zaczęłam się pakować. Chłopak w tym czasie snuł się po pokojach.
- Nie zmieszczę się! – jęknęłam, wściekle rzucając biustonoszem. Spakowałam ledwo kilka podkoszulków, ze dwie pary spodni, trochę swetrów i już nie ma miejsca!
- Naprawdę potrzebujesz tyle ciuchów? – chłopakowi opadła szczęka kiedy zobaczył wysypujące się z walizki rzeczy.
- Ile?! Przecież to nawet nie jest 1/5 mojej szafy! – prychnęłam.
- Nie zabierzemy się z tym do samolotu – uśmiechnął się kpiąco.
- Bez przesady, pożyczysz mi torbę? Proszę? – zrobiłam wielkie oczka, a chłopak kręcąc z uśmiechem głową wyszedł po torbę. Następnie wyjęłam z pod łóżka drugą walizkę i swoją torbę, i prawie udało mi się zmieścić to, co chciałam. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Chłopakowi zwiększyły się oczy kiedy zobaczył moje toboły.
- To to już chyba nie potrzebne? – wykrztusił unosząc torbę z pumy.
- Ależ skąd, przyda się jak znalazł. Jeszcze kosmetyki mi zostały. I bagaż podręczny – powiedziałam z głupim uśmiechem.
- Jesteście niemożliwe – uśmiechnął się krzywo i podszedł do okna. Upchnęłam byle jak resztę rzeczy i szybko zapakowałam podręczną torebkę.
- Ej, piętnasta. Może jedźmy, co? – zapytałam patrząc na wyświetlacz komórki.
- Dobry pomysł – skinął głową i zabrał dwie torby. – Ale zanim wyjedziemy, to obrócę tu kilka razy – zaśmiał się i podszedł do drzwi. Prychnęłam, wzięłam torbę i ruszyłam za nim.
***
Droga dłużyła się niemiłosiernie, ale na szczęście do lotniska było nie daleko. Benjamin nie wyglądał na kogoś, dla kogo loty to codzienność. Dla mnie sam lot to pestka, ale te całe odprawy, szukanie bagaży to męczarnie, zawsze robili to rodzice.
- Teraz szukamy odpowiedniego okienka – ściągnęłam okulary przeciwsłoneczne i rozglądnęłam się.
W końcu załatwiliśmy wszystkie formalności. Z jednej strony, wszystko to trwało koszmarnie długo, ale z drugiej już siedzieliśmy w samolocie. Myślałam, że oszaleję, najpierw mój telefon piszczał przy bramkach, potem prawie spóźniliśmy się na lot, następnie dostaliśmy miejsca obok dwójki super rozwydrzonych bachorów, a na koniec okazało się, że nie zabrałam nawet słuchawek żeby zagłuszyć ten hałas. Koniec końców mój łaskawca Ben pożyczył mi jedną słuchawkę. Minus był taki, że chciałam posłuchać jego piosenki, ale mi c.ham nie dał.

<Benjamin? Dużo nie dopisałam, ehh.. ;< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz