- Oczywiście, od lat przygotowywałem się na tę chwilę, kiedy zupełnie spontanicznie dowiaduję się o wylocie na Kanadę – powiedziałem z poważną miną.
- Kocham twoje poczucie humoru. Jedziemy? – odrzekła, na co kiwnąłem głową. Wsiedliśmy do jej samochodu, uparła się, że to ona będzie kierować.
- Masz coś do mnie? – zaśmiałem się pod nosem.
- Do ciebie? Nieee… raczej do twojego stylu bycia – parsknęła.
- Uprzejmie przypominam, że to ty palisz, i to ja zapinałem ci pasy po dyskotece – powiedziałem ze snobistyczną miną. Dziewczyna wywróciła oczami, a ja pogłośniłem radio, fajna muzyka leciała.
- Ścisz, błagam… nienawidzę prowadzić z muzyką!
- A ja z wypadającymi przez okno laskami – spojrzałem na nią z ukosa, ale zrobiłem to, o co ,,błagała”. Na lotnisko nie było daleko, może jakaś godzinka drogi, co szybko nam minęło. Następnie tachanie bagaży (no cóż, raczej Leyci niż moich), czekanie w nieskończoność na samolot, odprawa, wszystkie kontrole… Chwilę nam to zajęło.
W końcu siedzieliśmy w samolocie. Lot miał trwać trzy godziny z hakiem. Miałem nadzieję, że wytrzymam tyle w towarzystwie dziewczyny, która uparła się, żeby siedzieć przy oknie, przez co to ja siedziałem koło staruszki.
- Witamy na pokładzie naszego samolotu. Coś podać? – zapytała z przyklejonym uśmiechem stewardessa.
- Ja poproszę wodę – powiedziała Leyci, ja tylko kiwnąłem głową. Rzadko zdarza mi się latać samolotem, preferuję inne środki lokomocji…
- Coś ty taki blady? – zarechotała Leyci.
- Ja blady? Jestem taki od urodzenia – parsknąłem.
- Bo pomyślę, że boisz się latać – szturchnęła mnie w ramię. Wywróciłem oczami.
- To chyba nie ja – wydąłem policzki.
- Przyznaj się!
- Ty weź się kurde odwal, co? – parsknąłem śmiechem. Nie lubię samolotów, ale na pewno się ich nie boję.
- Nunu! Cykor! – na szczęście nie usłyszałem nic więcej, bo dziewczyna dostała swoją wodę, która ją na chwilę uciszyła. Później wyjąłem słuchawki i włączyłem muzykę. Dziewczyna wyjęła jakąś książkę, i tak mniej więcej zleciała nam cała podróż.
***
Stoimy na lotnisku. Jest jakoś duszno, powietrze jest tu zupełnie inne.
- To, hmm, co teraz? – zapytałem.
<Leyci? Jak tam rodzice? I domek? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz