- O mój boże, te róże to największy kicz jaki kiedykolwiek widziałam - uśmiechnęłam się pod nosem wąchając kwiaty.
- Cieszę się, że ci się podobają - ukłonił się Benjamin. Usiadłam w altance, na kamiennej ławce. Miejsce miało swój urok, nie powiem. Nawet teraz, w błocie, resztkach śniegu i lodzie. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie to miejsce pokryte białym, czystym i mięciutkim śniegiem, takim puszystym i gęstym.
- Ładnie tu. Lepiej niż w restauracji - pochwaliłam wybór miejsca.
- Często przesiadujemy tu z kumplami. Fajne miejsce, chociaż w lecie jest lepiej. Piknik, fontanny i w ogóle...
- Obejdzie się i bez tego - mruknęłam zadowolona. Lubiłam, kiedy się mnie rozpieszcza.
- Zabiorę cię tu kiedyś w lecie, kiedy zrobi się cieplej...
- Oh, czyli już mnie sobie zaklepujesz na lato? - roześmiałam się i zaczęłam go kokietować.
- Czemu nie? Na własne oczy to zobaczysz - wyszczerzył się i w końcu usiadł obok mnie.
- Co będziemy robić? - zapytałam wydymając wargi.
- To zależy od ciebie - uśmiechnął się.
- Hmm... a co tu można robić?
- Pić, palić, imprezować, dokonywać aktów wandalizmu, marznąć... - zaczął wyliczać na palcach.
- A coś... romantyczniejszego? - zrobiłam uwodzicielski ruch dłonią.
- Pić? - uniósł brwi z krzywym uśmiechem.
- Kretyn - warknęłam i szybko wstałam. Podeszłam do barierki altanki i oparłam się o nią łokciami, jednocześnie odwracając się do Bena plecami. Nie minęła chwila, a usłyszałam na karku jego głos:
- Ojj, nie gniewaj się... - doszło moich uszu i poczułam jego dłonie na mojej talii. O sekundę za długo nie zareagowałam, i już czułam jego oddech na szyi, kiedy odwróciłam się i znalazłam dosłownie milimetr od jego twarzy.
- Bez takich! - pogroziłam mu jak zwykle, jednak jakby mniej zdecydowanie. W tej pozycji było mi dość niewygodnie...
- Życzyłas sobie romantyzmu - wymruczał chłopak zniżając głos.
- Romantyzm to był w dziewiętnastym wieku - prychnęłam.
- Suknie i te sprawy, prawda? Nieźle by ci było w gorsecie - wyszczerzył się.
- Też tak myślę. Możesz ze mnie zejść? - próbowałam go odetchnąć.
- Nie - mruknąl. Położyłam wskazujący palec na jego klatce piersiowej i rzuciłam mu miażdżące spojrzenie.
< Ben? Krótkie, ale myślę że ma swój urok ;D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz