wtorek, 24 lutego 2015

Opka od Mellow i Benjamina Cz. III

Od Mellow-c.d Benjamin'a

- Wiesz, że nie będzie to zbyt estetyczne w stosunku do twojej rodziny? - zapytałam poważnie.
- Ja cię potrzebuję, ja... - mówił gorączkowo, ale przerwałam mu kładąc palec na ustach.
- Cicho - rozkazałam, ale on dopowiedział cicho:
- Proszę... - miał tak rozpaczliwie żałosny wyraz twarzy, że nie wytrzymałam. Popatrzyłam mu w oczy.
- Twoja rodzna będzie patrzeć na mnie spode łba, szeptać na nasz temat, a twoje kuzynostwo mimo żałoby będzie się do ciebie szczerzyć, chichotać i pytać kiedy ślub. Ty... Jesteś na to gotowy? - zapytałam z powagą na twarzy.
- Nie przejmuj się rodziną, do diaska! Nie zwracam na nich uwagi! - prawie krzyczał.
- Jesteś na pewno pewien? Na sto procent? - nadal patrzyłam mu w oczy.
- Tak, choler.a, tak jestem pewien! - przytulił mnie mocno, tak, że prawie mnie udusił.
- To... Pojadę z tobą - pogładziłam go po policzku wierzchem dłoni.
- Dziękuję - powiedział i pocałował mnie lekko. Wstałam.
- Muszę iść do Espady i Lili, a potem powiedzieć koniuszemu że mnie nie będzie... I poprosić trenekę żeby zerkała na ogiera i ćwiczyła z Lilą... I co z Aure? - przygryzłam wargę.
- Psy zabierzemy... O ile twoja suka wysiedzi podróż.
- Z tym nie ma sprawy, jest ułożona. A co na to twoi rodzice? - prawie ugryzłam się w język. - Znaczy, wujkowie?
- Nie pytałem ich o zgodę. Stać mnie na podróż dla obojga i zwierzaków.
- W takim razie... Okej. A, i jeszcze coś - przypomniało mi się kiedy otwierałam drzwi. Chłopak uniósł brwi.
- Wątpię, czy będziemy się mogli tam tak... całować i... hmm, dotykać - mruknełam, a chłopak westchnął, odchylił głowę i szepnął:
- Trudno... - i wyszłam. Pobiegłam do stajni posmarować Espadzie nogę. Potem zadzwoniłam do weta, poinformowałam koniuszego odnośnie opieki nad moimi końmi i poszłam do recepcji się chwilowo wymeldować. Potem zadzwoniłam do ojca.
- Jeśli przyszłoby do głowy wam mnie odwiedzać, w co wątpię, to mnie nie ma.
- Co? - usłyszałam zmęczony głos ojca.
- Jadę do Francji z poznanym chłopakiem - powiedziałam szybko i dopiero wtedy dotarło do mnie jak to kretynsko zabrzmiało.
- Co?! Oszalałas?! Co ty sobie... - nie dokończył ojciec bo się rozłączyłam. Nie mam zamiaru się mu spowiadać...
Potem ruszyłam do pokoju i ciężko spadłam na łóżko. Tyle się ostatnio działo... Nie ogarniam tego wszystkiego. Ociężale podnosiłam rzeczy i wpychałam je do walizki. Czy to na pewno był dobry pomysł? To rodzinna żałoba... Ale z drugiej strony Benjamin się sam nie da rady pozbierać... Wiele myśli ganiało mi po głowie. W końcu nie wytrzymałam, i tak jak stałam, pobiegłam do stajni. Błyskawicznie osiodłalam Somalię.
- Dobry kucyk... Pojedziemy w teren, okej? - szeptałam do niej. W końcu wsiadłam i pojechałam przed siebie w las.
<Ben? >

Od Benjamin'a-c.d Mellow

Dziewczyna wyszła z pokoju a ja położyłem się. Z półki szafki wziąłem laptopa. Ledwo co włączyłem facebooka naskoczyli na mnie znajomi z Francji. Na poczatek wiadomosci typu "współczuję/moje kondolencję" a potem kiedy przyjade, na ile, czy sie spotkamy itp. Poirytowany nawet nie odpisałem, wyłączyłem facebook'a i odłożyłem laptopa. Nie miałem co ze sobą zrobić, dopiero po chwili połapałem się, że nie zarezerwowałem biletów. Podniosłem się w stronę laptopa i szybko poszukałem tanich ale nie mogłem tracić czasu. Zarezerwowałem lot na piątek, zaznaczyłem że bierzemy psy i takie tam. Po załatwieniu wszystkiego wyłączyłem laptopa. Wstałem z łóżka po czym ubrałem dresy i jakąś starą bluze. Wziąłem telefon i słuchawki po czym poszedłem po Ache. Pies na mój widok zaszczekał, otworzyłem kojec po czym założyłem mu obrożę i przypiąłem smycz. Zamknąłem kojec a potem razem z Ache poszedłem w stronę lasu. Po chwili pomyślałem, że przydałoby się pobiegać. No to wziąłem się za to. Włączyłem muzykę i cmoknąłem . Ache zatrzymał się i przekrzywił głowę, odpiąłem mu smycz a ten wyrwał w śnieg.
-Ache !
Pies wybiegł z krzaków i podbiegł do mnie. Teraz biegał metr może dwa ode mnie.
~*~
Do akademi wróciłem na kolację, Ache wziąłem do pokoju. Nalałem mu wody i nasypałem karmę. Pogłaskałem go po czym poszedłem na kolację. Wziąłem zapiekankę i ciepłą herbatę po czym usiadłem przy stoliku który stał w kącie.
-Sam siedzisz ?
Skinąłem głową nie podnosząc wzroku. Jednak kiedy osoba usiadła podniosłem głowę z uśmiechem na twarzy. Przede mną siedziała Mellow. Uśmiechnęła się do mnie jak to zwykła mieć odkąd jesteśmy razem.
-Zarezerwowałem bilety na piątek.
Rzuciłem a Mell podniosła brew. Upiłem łyk herbaty ale postanowiłem ją zostawić. Imbirowa z cytryną, od dzisiaj gardzę herbatą ze stołówki. Odsunąłem kubek.
-To...dobrze.
-Masz wątpliwości.
Nawet nie musiałem patrzeć się w jej oczy żeby to zauważyć. Dziewczyna drgnęła po czym przesiadła się obok mnie. Ujęła moją dłoń, spojrzałem się na nią. Kąciki jej ust lekko się uniosły.
-T-tak.
Westchnąłem, ale uśmiechnąłem się do niej szczerze.
-Mellow. Kocham cię i nie skrzywdzę cię. Obiecuję.
Ująłem jej dłoń u musnąłem ją.
~*~
Po kolacji poszedłem z Mellow do mnie. Ache na jej widok zaczął szczekać. Kiedy dziewczyna schyliła się żeby go pogłaskać ten położył się na plecach. Zaśmiałem się tak samo Mellow. Ledwo co się wyprostowała obróciłem ją i wpiłem się w jej usta. Po chwili ją podniosłem.
http://37.media.tumblr.com/ae014cc58ea3a6927324969b5e52d467/tumblr_n20z7aPc9k1s9v3hho1_250.gif
-Jesteś pierwszą dziewczyną którą tak bardzo pokochałem.
Wymamrotałem między pocałunkami. Mell odsunęła głowę i uśmiechnęła się. Przeczesała mi włosy po czym sama odgarnęła niektóre kosmyki które opadły jej na twarz.

(Mellow ? :*)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz