- No nie wiem... HorseTV po francusku?
- Czemu nie? - uśmiechneła się dziewczyna. Akurat leciały skoki, z angielskimi komentarzami. Grand Prix czy coś w tym stylu. Lubiłem je oglądać, łatwo było później zauważyć gdzie nie popełniać błędów.
- Boże, co ten koń ma przy nawieszane?! - oburzyła się Kate.
- No ten, trzy wedzidła, wytok, wypinacze, napierśnik, czarną wodzę... - zacząłem wyliczać poirytowany. Jeszcze gdyby zawodnik umiał tego używać!
- Szarpie tego konia jak dziką świnię!
- Co poradzisz na zawodników światowej klasy?! Jeszcze by o jeden patent za mało założył i co wtedy?! - krzywiłem się. Koń odmówił skoku, a mężczyzna zaczął się z nim szarpać. ,,Druga odmowa! Dyskfaifokacja!" - krzyczał sędzia, a gościu dalej bił konia.
- Czym to się różni od hodowli koni na rzeź? - westchneła dziewczyna.
- Niczym, naprawdę niczym...
- I te konie i te po strasznych męczarniach trafią na kabanosy...
- Dobra, wyłączymy to bo oczy nam wypali - westchnąłem.
- Poczekaj chwilę, patrz! - dziewczyna patrzyła w ekran. Jakaś Kanadyjka rozwaliła przeszkodę... I przygniótł ją koń. Widownią wstrząsneło.
- Dlaczego na zawodach zdarza się najwięcej wypadków? - zapytałem patrząc na upadek bez większych emocji.
- Nie wiem, stres, adrenalina, te sprawy? No i wysokie przeszkody...
- Tobą wstrząsają takie wypadki? - zapytałem nagle.
- Tak. Raczej tak. To... Okropne?
- Sama nigdy nie miałaś takiego spadku? - zerknąłem na telewizor. Właśnie wynosili nieprzytomną zawodniczke z parkuru. Konia sprowadzili do stajni, kulał i miał obdarty bok.
- A ciebie to nie rusza?
- Swego czasu jeździłem w stajni, w której skakało się na prawie nie zajezdzonych koniach... I takie coś to była norma. Ludzie byli chyba z żelaza... - mruknąłem, a Kate spojrzała na mnie dziwnie.
- No co? - zapytałem się.
- W dziwnych stajniach jeździłes... u nas wypadki zdażały się bardzo rzadko - powiedziała zdziwiona.
- Bywa - wyszczerzyłem się. Oglądnelismy jeszcze jeden przejazd, i zachciało mi się ziewać.
- Wybacz, ale już cię przeprosze, i pójdę do pokoju.
- Jasne - uśmiechneła się przyjemnie.
- Jutro mam trening o siódmej, potem o dziesiątej będę jeździł na akademickim koniu, więc... Do jutra - przeciągnąłem się.
- Cześć! - pożegnała się i wróciła do oglądania zawodów. Wolnym krokiem ruszyłem do pokoju. Każdy z moich współlokatorów robił co innego, ale ani im w głowie było gasić światło. Westchnąłem i odpaliłem laptopa. Może w końcu oglądne sobie Salę Samobójców, o której tak mówią. Położyłem sobie komputer na kolanach i włączyłem film.
<Kate? ;* no, chociaż trochę się rozpisalam xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz