- Ała... - jęknełam - Moja du.pa
- Nie marudź, spadłaś na mnie a ja nie marudze
- Widocznie masz twardy tyłek, nie to co ja - zmrużyłam oczy i wspiełam się, dosłownie, na siodło - Więcej się z tobą nie ścigam - ruszyliśmy z powrotem w stronę akademi
- Biedna Leyci - śmiał się chłopak, podjechałam i uderzyłam go w ramię a ten mnie dźgnął w biodro
- Tylko mnie nie dźgaj! Nienawidzę tego, mam straszne łaskotki - warknełąm
- Jak sobie życzysz - po około pół godzinie dojechaliśmy do akademi. Nathan zsziadł i zaczął rozsiodłowywać Phenix`a, spojrzał na mnie unosząc brew
- No co? Nie chce mi się zsiadać - mruknełam, wkońcu jednak się zsunełam i wtedy zadzownił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, mama. Czegóż ona mogła chcieć?
- Tak?
- Leyci kochana pamiętasz o balu dobroczynnym twojego brata prawda? - usłyszałam głos, fu.ck.k zapomniałam o tym choler.nym balu - Jest już w ten weekend, Gavin(brat Leyci) mówił że będziesz ze swoim chłopakiem i dobrze bo na bal zaproszone są same pary, przenocujecie u nas w domu, tylko się nie spóźnij jak zawsze. Do zobaczenia w weekend skarbie...
- Mamo ale... Mamo? Mamo! - rozłączyłą się, jęknełam, tylko nie to.
- Dobrze słyszałem? - usłyszałam śmiech Nathan`a
- Cicho bądź - uciszyłąm go na co ten jeszcze bardziej się roześmiał. Zciągnełam siodło i ogłowie i ruszyłam do siodlarni. Zaprowadziłam Lidera na pastwisko i zbulwersowana oparłam się o ogrodzenie, wyciągnełam papierosy i zapaliłam jednego, potem drugiego.
- Co jest? - podszedł Nathan
- Nic - warknełam
- Dobra sory że zapytałem - chłopak podniósł ręce
- Sory, jestem zdenerwowana - powiedziałam po chwili
- A powiesz o co chodzi? Czy będziesz obużona jak mała dziewczynka? - przewróciłam oczami
- Moja matka dzowoniła, mój brat organizuje w tym roku koncert dobroczynny i obiecałam mu że na niego przyjade, a moja kochana mamusia nie zna wszystkich szczegółów ze związku mojego i Travisa i nadal myśli że z nim jestem, chociaż nigdy nie widziała go na oczy i liczy że zjawię się w ten weekend na balu z moim chłoapkiem, którego nie ma, a na bal zaproszonę są tylko pary. Chyba będę musiała zawieść mojego braciszka - westchnełam, Gavin, ten dup.ek czasem był fajny.
- To se narobiłaś
- Taa - zaciągnełam się mocniej i wtedy wpadł mi świetny pomysł do głowy, spojrzałam na Nathan`a - Nathan - zaczełąm powoli
- Nie podoba mi się twój ton
- A może mógł byś no wiesz... poudawać... i pojechać tam ze mną... tylko jako przyjaciel no wiesz... prosze...
- Nie ma mowy! Oszalałaś?! Nie chcę być potem wplątany w jakieś sprawy z twoją rodziną, nie nie nie
- Oj Nathan, czysta przysługa jakoś ci się odwdzięczę, no weź, nie pomorzesz biednej Leyci? - spojrzałam mu w oczy robiąc niewinną minę.
Nathan? I co ty na to? xd ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz