sobota, 17 stycznia 2015

Od Vanessy CD John'a

- Mniejsza z tym. Nie chcę żebyś przejmował się drobiazgami- westchnęłam i ponownie się do niego przytuliłam.
Poszliśmy do swoich pokoi. Umyłam się i wróciłam w piżamie. Gdy weszłam on był jeszcze w łazience. Położyłam się na jego łóżku przykrywając kołdrą. Przymknęłam lekko oczy.

<John?>

Od Leny do Aleksandra

-Ja na razie Cie zostawię. Odpocznij.-Powiedziałam i wyszłam z pokoju. Poszłam przebrać się w strój do jazdy. Kiedy byłam gotowa poszłam do stajni. Jakimś cudem udało mi się doprowadzić Star do ujeżdżalni. Puściłam klacz, a ta jak najszybciej oddaliła się ode mnie. Stanęłam na środku i rzuciłam line w stronę klaczy, która strzeliła baranka i ruszyła galopem przy ścianie. Klacz galopowała cały czas, jak najdalej ode mnie. Zrobiłam krok do przodu, a ona zrobiła zwrot.

Minęła godzina, a klacz nadal nie odpuszczała. Zaczął padać deszcz, który utrudnił sprawę. Światła oświetlające ujeżdżalnie zgasły po uderzeniu pioruna. Nic nie widziałam, wszędzie było ciemno. Usłyszałam rżenie klaczy i stukot kopyt. Zaczęłam uciekać, ale przed samym ogrodzeniem upadłam. Doczołgałam się do ogrodzenia, o które oparłam się plecami. Po chwili niebo rozdarł piorun, a ja zobaczyłam Star, której kopyta znajdowały się tuż nade mną. Uniosłam ręce nad głowę, automatycznie. Byłam już przygotowana na uderzenie, ale poczułam jak ktoś wyciąga mnie z tamtą. Oddychałam ciężko myśląc o tym co przed chwilą mogło się ze mną stać.
-Dzi..dziękuje.-Wyjąkałam. Byłam przestraszona i zmoknięta.
-Nic Ci nie jest?-Zapytał nieznajomy, a ja dotknęłam czoła. Na początku myślałam, że to strużki deszczu spływają mi po twarzy, ale kiedy zobaczyłam, ze to krew przestraszyłam się. Chłopak to zauważył i zaprowadził mnie do siodlarni. Usiadłam na kanapie, a chłopak wziął apteczkę. Wyjął z niej wodę utlenioną i opatrunek. Siedziałam na kanapie i nawet nie myślałam kim jest ów chłopak. W mojej głowie była pustka. Nieznajomy usiadł przede mną i zaczął delikatnie przemywać ranę. Syknęłam, kiedy polał wodę utlenioną. Chłopak założył opatrunek, a ja w końcu domyśliłam się, że musiałam sobie zrobić krzywdę, kiedy się wywaliłam.
-Dziękuje.-Powiedziałam i spojrzałam na nieznajomego.
Aleksander?

Od Melloow - C.D Benjamin'a

- Czekaj… czemu… nie masz koszuli? – zapytałam dotykając skroni. - Zdjąłem ją – usłyszałam w odpowiedzi. - Choler.a, co my robiliśmy?! – spytałam krzywiąc się. Nie pamiętam nic poza tym, że wyszliśmy z imprezy i Ben dowlókł mnie tutaj… - Absolutnie nic – wyszczerzył zęby. - Tańczyliśmy – chrząknęłam. - Co w tym dziwnego? – zaśmiał się chłopak. - Ciszej, tumoku, bo je obudzisz – mruknęłam z małym uśmiechem. - Już idę, nie przejmuj się – wydął policzki i wstał. - Gdzie ci się tak spieszy?! - Do wyra – roześmiał się, a ja znowu go uciszyłam. Potem podszedł do drzwi, wyszedł i je zamknął. Mruknęłam coś do siebie, i wstałam żeby zdjąć sukienkę. Dziewczyny i tak śpią, nie ma sensu iść do łazienki… Zdążyłam zsunąć ubranie, założyć krótkie spodenki od piżamy, i właśnie rozpięłam biustonosz, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie. W ostatniej sekundzie złapałam zapięcie. - Fu.ck! – zaklęłam, kiedy zobaczyłam Benjamina. Stałam w samym staniku. Czarnym, seksownym, koronkowym staniku bez ramiączek, który miałam pod sukienką, i który aktualnie był w połowie rozpięty. Nie, żebym się jakoś szczególnie wstydziła, w dodatku w pokoju panował półmrok, ale jednak. Benjamin na chwilę stracił język w gębie. - Chyba nie przyszedłeś mi pomóc, co? - udałam, że marszczę czoło ze złością. - Nie - odrzekł, ale widząc moją minę, dodał szybko - ale chętnie bym po to wrócił. Ekhm, chciałem tylko dodać, że to był udany wieczór – uśmiechnął się szelmowsko i uciekł. A ja stałam tam dalej. - Tak, był – mruknęłam z uśmiechem. Szybko założyłam koszulkę na ramiączkach i poszłam spać. *** Rano ból zniknął jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki. Do torby spakowałam najpotrzebniejsze zeszyty, bo przecież nie będę tachać tych wszystkich podręczników! Szybkim makijażem udało mi się sprawić efekt, w którym moja cera wyglądała na świeżą i wypoczętą. Włosy związałam w wysoki kucyk, postawiłam grzywkę do góry i wpiełam wsuwkę. Razem z dziewczynami z pokoju zwlekłam się na śniadanie. Zabrałam sobie jogurt, muesli oraz jabłko, i już miałam usiąść z dziewczynami, kiedy zobaczyłam wolne miejsce... koło Benjamina. Błyskawicznie usiadłam obok niego. - Hej, a może tu było zajęte? - wyszczerzył zęby. - Mało prawdopodobne - rzuciłam niedbale i uśmiechnęłam się zalotnie. Chciałabym wymazać z mojej i jego pamięci to niefortunne zasłabniecie. To było takie sierockie. - Wszystko OK, tak w ogóle? - Czemu miałoby być nie OK? Jest OK - powiedziałam wzruszając ramionami. - A co z kacem? - roześmiał się. - Jakim kacem? Ja kaca miałam wczoraj, wiesz?! - prychnełam z rozbawieniem. - Tak, tak - mruknął wesoło. - Co teraz masz? - Angielski. - Ja także - wyszczerzył się. - A wiesz co to oznacza? - Zbieg okoliczności, albo chodzimy razem do klasy - wydęłam policzki chrupiąc jabłko. - Raczej do drugie. - Też tak uważam - potwierdziłam teorie i wstałam od stołu. - Nie zamierzasz na mnie poczekać? - udał zasmuconego Ben. - Nie - uśmiechając się pod nosem wzięłam torbę i odniosłam tackę.

Od Aaro'a - C.D Chloe

Uśmiechnąłem sie lekko.
- To pojedziemy na plażę. - powiedziałem.
Dziewczyna przytaknęła głową. Ruszyliśmy stępem w stronę plaży...
*
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zsiedliśmy z koni i szliśmy trzymając wodzę. Wszystko wyglądało tak dziwnie po tej surowej zimie, zostały kałuże. Czasem padał śnieg, ale nie tak jak zwykle...

Chloe?

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na Ashley. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem do baru. Zamówiłem dwa drinki. Kiedy je dostałem od razu jeden podałem Ashley, drugiego wziąłem dla siebie. Usiedliśmy na kanapach. Oczywiście dziewczyna usiadła przy oknie, a ja tuż obok niej.
- Wrócimy taksówką? - spytała patrząc w okno i popijając drinka.
- Tia... - odparłem.

Ashley?

Od John'a - C.D Vanessy

Zauważyłem, że Vani uśmiecha sie tak...dziwnie.
Więc od razu zauważyłem, że to wymuszony uśmiech...
- Czemu udajesz, że wszystko jest okey? - spytałem.
Dziewczyna na mnie spojrzała.
- Ale ja nie udaje. - powiedziała.
- No i co kłamiesz? Przecież widać to. - burknąłem.

Vanessa? Moja wena umarła

Od Alaski C.D. Matt'a

-Nie no znowu.-Szepnęłam, a pielęgniarka wyprosiła mnie z pokoju. Usiadłam w poczekalni. Po jakiś trzydziestu minutach stan Matt'a ustabilizował się, a ja mogłam ponownie wejść do środka. Znowu zajęłam miejsce przy łóżku chłopaka i czekałam, aż się obudzi.
Matt

Od Vanessy CD John'a

Przytuliłam się do niego.
- Co ci się stało?- spytał i dotknął moich policzków.
- Emmm powiedzmy, że spadłam z drzewa- odparłam i dotknęłam jego dłoni.
- A ręce?- spojrzał na nie.
- To tylko małe zadrapania, nic poważnego- na mojej twarzy pojawił się lekki, trochę wymuszony uśmiech.

<John?>

Od Benjamina - CD historii Kimberly

Kiedy Kim wybiegła z pokoju spuściłem głowę. Widać było po niej, że została zraniona. Pokręciłem głową po czym wstałem i zamknąłem drzwi. Rzuciłem się na łóżko i tak leżałem. Słyszałem jak lokatorzy wchodzą i wychodzą. Po może godzinie takiego leżenia usiadłem opierając się o ścianę. Z szuflady szafki nocnej wyciągnąłem notatnik w którym pisałem wszystkie teksty piosenek, akordy, nuty no po prostu wszystko. Czułem potrzebę napisania czegoś ale nie mogłem. Byłem zbyt rozkojarzony. Napisałem coś po czym zgniotłem kartkę i rzuciłem ją w stronę drzwi.
***
Obudziłem się leżąc na skraju łóżka w ubraniach. Mój notatnik leżał na podłodze...otwarty. Zerwałem się z łóżka i otworzyłem szeroko oczy. Moi współlokatorzy spali, ale na dworze już robiło się jasno. Kiedy chciałem się podnieść opierając się o krawędź zsunąłem się i upadłem na podłogę. Chuk rozniósł się po pokoju a moi "koledzy" zerwali się i spojrzeli w moją stronę. Jeden z nich wstał i wyszedł z pokoju. Ja szybko pozbierałem się z ziemi, reszta chłopaków szybko znowu zasnęła. Wziąłem z szafy czyste ubrania po czym poszedłem do łazienki.
***
Usiadłem przy stoliku z miską płatków i kubkiem kawy. Zjadłem w spokoju śniadanie po czym została mi już tylko kawa. Cappuccino z bitą śmietaną ummm. Kiedy wziąłem kubek do ręki przy stoliku usiadła Kim.
-Hej.
-Cześć. Jak się czujesz ?
Spytałem a ona spojrzała się na mnie i pokręciła głową. Napiłem się kawy. Kim nagle zaczęła się śmiać.
-Co ?!
Dziewczyna starała się wydusić coś z siebie ale śmiech jej i utrudniał. Po chwili wzięła głęboki oddech i palcem zademonstrowała o co jej chodzi. Nie zrozumiałem jej.
-Głupolu masz wąsy z bitej śmietany.
Zaśmiałem się i zgarnąłem "wąsy" palcem. Kim spojrzała się za siebie, a po chwili znów obróciła się w moją stronę. Szybko musnąłem palcem jej nos. Miała teraz bitą śmietanę na nosie. Zacząłem się z niej śmiać.

(Kim ?)

Od Chloe - C.D Aaron'a

W głowie analizowałam propozycje Aaron’a. Nie było późno, a temperatura była idealna na przejażdżkę, jak w wiosnę, a nie w zimę. -Teren jest odpowiednim pomysłem. – Nie mogłam podjąć innej decyzji. Na twarzy chłopaka zawitał szeroki uśmiech. Szybko wstaliśmy od stołu i ruszyliśmy szybkim krokiem do stajni, przedtem nakładając na siebie jakieś ciepłe ubranie. Podeszliśmy do swoich czterokopytnych przyjaciół i w niecałe 15 minut udało nam się je osiodłać. -Ty prowadzisz. – Powiedziałam do przyjaciela, gdy siedzieliśmy już na naszych wierzchowcach.

Od Ashley - C.D Aaron'a

Spojrzałam na niego kontem oka. - Jak się będę bać,to przyjdę do ciebie w nocy!-Powiedziałam. Nie wiem ile dokładnie trwał film. W ,nie których momentach chowałam się za Aaron'em lub wtulałam się w niego. Po zakończeniu filmu (a był to wieczór) poszliśmy na miasto. Gwiazdy świeciły już na niebie. Lampy rozświetlały ciemne ulice. Zerkałam na Aaron'a. W pewnym momencie stanęłam przed nim. Pocałowałam go namiętnie i złapałam za rękę. Po chwili spadł deszcz. Nie mieliśmy parasola ,więc schowaliśmy się w jakiejś kawiarence. Przynajmniej mi się tak wydawało . Okazało się ,że był to jakiś bar.

<Aaron?>

Od John'a - C.D Vanessy

Wracałem do akademii... Niby byłem na imprezie, ale i tak nawet nie miałem ochoty na alkohol. Więc postanowiłem wrócić do akademii...
*
Kiedy dojechałem na miejsce, zatrzymałem sie na parkingu. Zsiadłem i wszedłem do budynku. Na kanapie siedziała Vani. Podszedłem do dziewczyny. Usiadłem koło niej.
- Gdzie byłeś? - spytała.
- W klubie. - odparłem.
- Piłeś?
Pokręciłem przecząco głową.

Vanessa?

Od Kimberly - CD historii Benjamina

- 'And I am feeling so small.  It was over my head.I know nothing at all.' - zanuciłam nadal uśmiechając się
-And I will stumble and fall. I'm still learning to love. Just starting to crawl. - dokończył Ben
Westchnęłam,kiedy delikatnie przejechał dłonią po moim policzku.
Przez chwilę miałam przed oczami obraz Liona,który tak samo mnie dotykał i patrzył na mnie z pożądaniem. Potrząsnęłam głową,chcąc wyrzucić z pamięci tamto zdarzenie. Dotyk Benjamina był bardzo elektryzujący. Nie robiłam nic zakazanego,ale jednak coś mówiło mi,że postępuję nie fair. Spletliśmy dłonie kładąc je pomiędzy nas.
-Powinnam iść...-zaczęłam rozluźniając uścisk.
Spojrzałam na jego smutną twarz i zamiast tego zobaczyłam smutną twarz Liona. Nie wytrzymałam dłużej i wybiegłam z pokoju, zostawiając kolejną osobę.

<Benjamin?>

Od Vanessy CD John'a

Siedziałam tak z jakieś 10 minut. Potem coś usłyszałam. Bałam się że to może jakieś dzikie psy czy coś w tym stylu. Osiodłałam Red'a i wyprowadziłam. Usłyszałam szczekanie i warczenie. Szybko wsiadłam i jak najprędzej opuściłam to miejsce. Z czasem wjeżdżałam coraz bardziej w las. Kiedy się upewniłam że już ich nie ma zsiadłam z konia. Kurde, chyba zabłądziłam. Przywiązałam Red'a do drzewa i wspięłam się na nie żeby lepiej zobaczyć gdzie jestem. Gdy byłam już na górze wiedziałam w którą stronę jechać. Schodząc poślizgnęłam się i spadłam, a przy okazji kilka razy dostałam gałęzią w twarz. Kiedy już leżałam na śniegu ogier szturchnął mnie łbem. Podniosłam się i dotknęłam ręką policzków. Miałam kilka zadrapań i przy okazji na dłoniach też. Westchnęłam i go odwiązałam. Jakoś udało mi się potem wdrapać na jego grzbiet. Po jakimś czasie dojechałam do akademii. Zaprowadziłam go do boksu i rozsiodłałam. Zauważyłam że Ross'a jest już u siebie. Gdy wychodziłam dostrzegłam że w garażu nie ma motoru John'a... Pewnie pojechał po coś do miasta. No cóż. Wróciłam do akademii i zrobiłam coś z tymi zadrapaniami. Zabandażowałam sobie dłonie, a z policzkami nic nie dało się zrobić. Westchnęłam i wzięłam sobie coś do picia. Usiadłam na kanapie w salonie. Policzki strasznie mnie piekły, a ja nic nie mogłam z tym zrobić...

<John?>

Od John'a - C.D Vanessy

Dziewczyna gdzieś pojechała. Pech. Niech sobie nie myśli, że od razu za nią polecę. Nie jestem na zawołanie. Jakoś teraz sie tak zastanawiam nad tym odejściem z akademii. Z dnia na dzień ta myśl sie nasilała. Jednak próbowałem udawać, że muszę zostać dla Vanessy. A teraz? To po prostu to mnie zaczyna wnerwiać. Wsiadłem na Rossę. Pojechałem do akademii...
*
Gdy dojechałem, zsiadłem z klaczy. Rozsiodłałem ją i wpuściłem na pastwisko. Odniosłem sprzęt na miejsce, umyłem tylko wędzidło i ogłowie odwiesiłem na miejsce. Wyszedłem z siodlarni i poszedłem na parking. Wsiadłem na motor i pojechałem do miasta.

Vanessa?

Od Vanessy CD Matt'a

Przejechałam sobie dłonią po twarzy. Leżeć tutaj trzeci dzień? Serio? Ja chcę już stąd wyjść. Nie jestem typem człowieka, który może sobie przez kilka dni leżeć. 
- A co z Red'em i Spes'em?- spytałam podpierając się na łokciach.
- Spokojnie, wszystko z nimi okej- odparł, a ja położyłam się z powrotem i patrzyłam w sufit.
W końcu przyszedł lekarz. Powiedział że muszę zostać jeszcze dwa dni. Wcale mnie to nie cieszyło. 

<Matt?>

Od Matta - CD historii Alaski

Zdołałem lekko otworzyć oczy,ale blask lamp w sali oślepiał mnie totalnie. Po wielu nieudolnych próbach postanowiłem pozostać w ciemnościach. Prawą ręką przejechałem po swoim nagim torsie,potem wymacałem kroplówkę podłączoną do mojej lewej dłoni. Czułem coś ciężkiego na moim ramieniu,ale nie wiedziałem, co to może być.
Chyba się nie połamałem? - pomyślałem 
Zacząłem wymacywać to coś. Było ciepłe,miękkie i jak dotykałem kojarzyło mnie się ze skórą. Musiałem w końcu spojrzeć, co to jest.
-Boże, Alaska! - wyrwało mi się 
Dziewczyna powoli zaczęła podnosić się, nie wiedząc, co się dzieję. Odetchnąłem głęboko patrząc, jak przeciąga się na taborecie obok mnie.
-W końcu się obudziłeś.- ziewnęła cały czas trzymając mnie za rękę
-Ta...- zacząłem, kiedy puściła uścisk - Chyba żyję.
Al zaśmiała się smutno, a ja posłałem jej blady uśmiech. Na nic więcej, teraz nie było mnie stać. Ból głowy rozsadzał mi czaszkę.Wspomnienia nakładały się jedno na drugie. Nie wiedziałem za bardzo kim jestem i co tutaj robię.  
- Co mi dali? - warknąłem łapiąc się za szyję
-Nie,wiem. Mówili,że to ci pomoże...-zaczęła
Jednym,szybkim ruchem wyrwałem kroplówkę,a raczej coś,co nią miało być. Moje tętno podskoczyło. Widziałem jak aparatura rejestruje skoki mojej adrenaliny.
-Co ty robisz,Matt?! Przestań natychmiast! Siostro, pomocy! - krzyczała,kiedy ponownie zemdlałem

<Alaska?>

Od Matta - CD historii Vanessy

Wybuchnąłem śmiechem patrząc na rozkojarzoną Vani. Oczy miała lekko spuchnięte, drgały jej powieki,a usta były wydęte jak po nie udanej operacji plastycznej. Pogłaskałem ją po głowie,zakładając jej krwisto-czerwone włosy za uszy.
-Pogadamy inaczej jak zobaczysz się w lustrze. - uśmiechnąłem się do nie zalotnie
Wyprostowałem się na taborecie i poprawiłem włosy. Przez chwilę patrzyłem na aparatury, do których była podłączona. Kroplówka powoli spływała po rurce prosto do krwiobiegu Vanessy.
-Jak cię tu wpuścili? - zapytała lekko zachrypniętym głosem
-Hmm, zacznijmy od tego,że to ja ciebie znalazłem. Leżałaś w krzakach przed budynkiem akademii. Miałaś rozcięte czoło i byłaś nieprzytomna. No,więc zadzwoniłem po karetkę i skłamałem,że jestem twoim bratem,żeby zabrali mnie tutaj z tobą. Tylko nikomu nic nie mów. - przyłożyłem palec do ust
-Długo tam leżałam?- zapytała łapiąc się za głowę
-Tam? Nie...- odpowiedziałem przecząco - Za to tutaj za to leżysz już 3 dobę.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy zdziwiona. Wzruszyłem ramionami i podążyłem za jej wzrokiem. Patrzyła gdzieś za okno, na koronę drzewa,które pokryte było śniegową pierzynką.
-Spokojnie, odmrożeń nie masz. Miałaś tylko lekką hipotermię. Wieczorami jest chłodno, a ty byłaś cała spocona i zmęczona... - westchnąłem - Żyjesz.




<Vanessa?>

Od Vanessy CD John'a

- Dobra, już nie ważne- mruknęłam i wsiadłam z powrotem na Red'a.
Ruszyłam bez słowa kłusem w stronę pól. Nawet się nie oglądałam czy jedzie za mną czy być może wrócił się do akademii. Po kilku minutach przejechaliśmy przez mały mostek. Jechałam teraz dróżką obok lasu. Myślałam nad tym czemu nie chce się zgodzić. Nabrałam powietrza i wypuściłam je nosem. Kiedy byliśmy już nieco dalej obejrzałam się za siebie. Budynek akademii był daleko, a nawet bardzo daleko. Potem spojrzałam na las. Zatrzymałam konia i zsiadłam. Złapałam za wodze i szłam prowadząc Red'a po dróżce. Ogier co jakiś czas szturchał mnie chrapami. Zaczął padać drobny śnieg. Białe płatki powoli opadałby na ziemię. Szłam dalej. O ile mi wiadomo za chwilę przed nami miał ukazać się mały domek. Był zawsze otwarty a w środku nie było nic wartościowego, więc nie było mowy żeby ktoś go okradł. Obok stała mała szopa lub coś w tym stylu. Weszłam tam z ogierem i usiadłam, a on po chwili położył się obok. Przeszyły mnie ciarki. Zrobiło się trochę chłodno, ale nie za dużo. Zdjęłam siodło zostawiając samą derkę. Położyłam się opierając głowę o jego brzuch. Red podsunął głowę w moją stronę. Uśmiechnęłam się w jego stronę i delikatnie pogłaskałam go po chrapach. 

<John?>

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na nią.
- Ty nic nie kombinuj. - powiedziałem.
- No ale John! - fuknęła.
Pokręciłem głową.
- Vanessa nie. Zrozum to... Proszę Cię.
Zatrzymałem Rossę i z niej zsiadłem. Vani zsiadła z Red'a. Podszedłem do niej.
- Ale czemu tak nagle chcesz żeby w akademii był źrebak? Może zaraz wyskoczysz z czymś innym...

Vanessa?

Od Vanessy CD John'a

- Może się gdzieś dzisiaj przejedziemy?- spytałam.
- Nie chce mi się...- mruknął.
- Oj tobie się nic nie chce- westchnęłam.
- Nie prawda- spojrzał na mnie.
- Dobra niech ci będzie. No ale weź, trzeba się dzisiaj nieco ruszyć. Koniom to dobrze zrobi- zrobiłam słodkie oczka. No i się zgodził. To zawsze działa.
Poszliśmy osiodłać konie. John wziął Rossę. Jak zwykle trochę wariowali, ale się uspokoili. Ruszyliśmy stępem w pola. Podczas tego spaceru przyszedł mi do głowy chyba jeden w moich głupszych pomysłów.
- Fajnie by było mieć takiego słodkiego źrebaka w akademii...- zaczęłam z lekkim uśmiechem.
- O co ci chodzi?- spojrzał na mnie unosząc trochę jedną brew.
- Hah już ty dobrze wiesz- zaśmiałam się.

<John? xd>

Od John'a - C.D Nivan'a

Spojrzałem na niego. Wyszczerzyłem sie szeroko.
- Chodź! - krzyknąłem i zaciągnąłem go do stajni.
Kiedy weszliśmy do stajni nikogo nie było. Jednak kiedy podszedłem do bosku Diarad'a czy jak mu tam. Otworzyłem drzwi od boksu. Angie siedziała i przeglądała coś na telefonie. Znowu to samo. Ech... Szturchnąłem Angie w ramię.
- Co chcesz? - spytała nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
- Ktoś przyjechał. - powiedziałem.
Dziewczyna zablokowała ekran telefonu i go schowała do kieszeni spodni. Wstała i na mnie spojrzała.
- Niby kto? - spytała obojętnym tonem.
Odwróciła sie w strone gdzie stał Nivan. Patrzyła na niego. Wyszedłem z boksu, Angie wystrzeliła jak torpeda i na niego skoczyła. Oplotła nogami go w pasie, a ręce zarzuciła mu na szyję. Nivan objął ją i przycisnął do siebie. W takiej pozycji byli z dobre 10 minut. Po chwili Nivan opuścił ją na ziemię. Podszedłem do nich.
- To już od dzisiaj nie jeżdżę z nią na zakupy i ich nie nosze. Teraz na Ciebie kolej Nivan. - powiedziałem z uśmiechem.

Nivan?

piątek, 16 stycznia 2015

Od Nivan'a do John'a

Siedziałem na płocie przy akademii. Wróciłem już ze szpitala, ale John chyba jeszcze o tym nie wiedział. Z powodu operacji musieli wygolić mi kawałek włosów po prawej stronie, więc postanowiłem, że pójdę do fryzjera i wygolę bok. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, a włosy, które mi zostały, a było ich pełno, ponieważ minęły trzy miechy, a moje włosy rosną bardzo szybko, postanowiłem całkowicie na lewo. Przeciągnąłem się i zacmokałem na Discorda, który biegał po pastwisku. Ogier od razu do mnie przykłusował.
- No cio?- spytałem głaszcząc go po chrapach.- Śtęśkniłeś się za panem?- uśmiechnąłem się, a koń zarżał radośnie.
- Ej ty!- usłyszałem z tyłu krzyk, a kogo? Johna oczywiście.- Nowy jesteś?- usiadł po mojej lewej stronie, więc włosy zakrywały moją twarz.
- Yhm...
- Spoko...
Po chwili odwróciłem się w prawą stronę i zszedłem z płotu. Ruszyłem przed siebie.
- Ej!- nagle zastąpił mi drogę, a potem... stanął jak wryty. Otworzył lekko usta.
- Co John?
- Nivan, mordo! Czemu nic nie powiedziałeś?!- krzyknął dotykając moich włosów.- że wróciłeś!
- Nie było kiedy...- zaśmiałem się.

(John? Tamto opo zgubiłam)

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na nią.
- Cześć. - odparłem.
Przeciągnąłem sie i zrzuciłem ją z siebie. Dziewczyna leżała obok mnie i patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Co ty tak sie patrzysz? - spytałem.
- A co nie wolno?
- No wolno... - odparłem.
Przejechałem dłonią po jej włosach. Uśmiechnąłem sie do niej.

Vanessa?

Od Vanessy CD John'a

Zrobiłam poker face i zaczęłam go łaskotać. Okazało się że on też ma łaskotki. Po chwili jednak odwrócił się tępo na mnie patrząc. Przygryzłam lekko dolną wargę i patrzyłam jak jakieś małe dziecko. Patrzył się na mnie tak przez kilka minut. Uśmiechnęłam się a potem go pocałowałam. Zrobiło mi się zimno, więc przy okazji się przytuliłam. Pocałował mnie w czoło no i tak zasnęliśmy. Rano nie mogłam wyjść z tego uścisku. Gdy tylko poczułam że się budzi od razu jakoś przewróciłam się tak, że leżałam na nim. 
- Hejooo- uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek. 

<John?>

Od Vanessy CD Matt'a

Kiedy wprowadzałam Red'a do stajni musiałam uważać, bo było trochę ślisko. Kiedy weszłam do siodlarni poślizgnęłam się i uderzyłam o podłogę. Na szczęście nie mocno, ale i tak bolało. Odwiesiłam sprzęt na miejsce i poszłam jeszcze wyczyścić kilka rzeczy Spes'a. Gdy skończyłam jakoś doszłam przed akademię. Wtedy to zaczęło kręcić mi się w głowie, a nogi miałam jak z waty. Osunęłam się po ścianie. Wszyscy byli w środku. Nie miałam nawet siły żeby cokolwiek zrobić. Oczy powoli mi się zamykały mimo iż na siłę starałam się tego nie robić. Gdy się później obudziłam byłam w szpitalu... Co?! Że co ja do jasnej cholery robię w szpitalu? Słyszałam tylko głuche głosy lekarzy. Dotknęłam swojej głowy. Miałam zawinięty bandaż. Tak ogólnie sylwetki ludzi widziałam niewyraźnie. Wszyscy tacy obcy... Chociaż nie! Słyszałam jeden głos, który brzmiał znajomo, nawet bardzo. Kiedy chciałam usiąść natychmiast mnie powstrzymano i prawie że przykuto mnie do łóżka. 
- Boże drogi zostawcie mnie. Ja się tylko lekko uderzyłam...- mruknęłam.
- Tylko?- usłyszałam czyjś głos. 
- Tak, tylko się uderzyłam. Nic wielkiego. Będzie guz i tyle...- westchnęłam i przewróciłam oczami.

<Matt?>

Od John'a - C.D Vanessy

Po chwili upadłem obok Vanessy. Przewróciłem sie tak, że leżałem do niej plecami. Skuliłem sie i zamknąłem oczy. W pewnej chwili poczułem jak ktoś mnie szturcha, a po chwili gada:
- John! Nie śpij! Halo nie zasypiamy!
Obróciłem sie do Vanessy. Zamknąłem jej "jadaczke'' pocałunkiem. Ponownie sie obróciłem do niej plecami z nadzieją na spokojnego sen.

Vanessa?

Od Aaron'a - C.D Ashley

Zacząłem sie śmiać. Złapałem poduszkę, którą trzymała Ashley. Pociągnąłem ją, a dziewczyna upadła na mnie. Onoje wybuchliśmy śmiechem.
Kiedy sie ogarnęliśmy, usiedliśmy na łóżku. Dziewczyna wyjęła laptopa.
- Oglądamy coś? - spytała.
Pokiwałem głową.
- Ale horror. - powiedziałem.
Wziąłem od niej laptopa i włączyłem horror pt. ''Dom na końcu ulicy".
Odłożyłem laptopa na łóżko. Usiadłem na podłodze i pociągnąłem za sobą Ashley. Objąłem ją ramieniem.

Ashley?

Od Ashley - C.D Aaron'a

Aaron,który był nade mną ,ledwo powstrzymywał się rękami. -Spróbuj tylko na mnie upaść!-Powiedziałam. Chłopak opadł niżej. Ja również go powstrzymywałam. Przynajmniej się starałam. Uśmiechnęłam się i lekko go pocałowałam. Przewróciłam nas tak abym to ja była na górze. Zaśmiałam się i wstałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam o rozmiar za dużą bluzę. -Odwróć się i zamknij oczy.-Uśmiechnęłam się szeroko. Ari posłusznie wykonał moje polecenie. Szybko zdjęłam bluzkę. W ostatniej chwili Aaron spojrzał. Założyłam bluzę i wzięłam poduszkę. Zaczęłam bić nią Aaron'a. Ten upadł na łóżko.

Od Alaski C.D. Matt'a

Złapałam za telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Uklękłam przy chłopaku i delikatnie obróciłam go do bezpiecznej pozycji. Sprawdziłam mu puls czekając na karetkę. Był lekko wyczuwalny. Bardzo się o niego bałam. Wreszcie sanitariusze weszli do pokoju i umieścili Matt'a na noszach i wynieśli go. Złapałam kurtkę, torebkę i pobiegłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go. Ruszyłam w drogę do szpitala, do którego przewieziono chłopaka. W końcu po jakiś czterdziestu minutach byłam w szpitalu.
-Przepraszam, gdzie jest chłopak przywieziony jakieś pięćdziesiąt minut?-Zapytałam pierwszą lepszą pielęgniarkę.
-Leży w sali na oddziale kardiologi.-Powiedziała.
-Dziękuje.-Powiedziałam i ruszyłam na wskazany oddział. Po jakimś kwadransie znalazła odpowiednią salę. Weszłam po cichu do środka i usiadłam obok łóżka chłopaka, który leżał nie przytomny. Wzięłam go za rękę, która teraz była tak bezwładna. Siedziałam tam nie wiem ile czasu, a Matt się nie obudził. Nawet nie zorientowałam się, kiedy położyłam głowę na skraju łóżka i zasnęłam.
Matt

Od Rose - CD Melloow

Z trudem powstrzymałam śmiech.
- Przepraszam,ale nie moja wina, że jesteś taką zołza i mój pies nawet to wie - odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia.
- Jak mnie nazwałaś? - usłyszałam jeszcze za sobą, ale już nie odpowiedziałam.
Zanim poszłam na kolacje musiałam się iść przebrać, bo Syriusz musiał gonić po największych zapach i ubrania trochę mi przemokły.
- Następnym razem przypomnij mi, że mam ci założyć kurteczkę - mówię do psa przytulając go. Jego sierść była strasznie zimna. Sama poszłam zabrać gorącą kąpiel na rozgrzanie. Ubrałam się w jeansy, bluzę i trampki. Wszystko było w czarnym kolorze. Przed wyjściem rozpakowywałam jeszcze walizkę żeby później nie musieć tego robić.
- Chodź - rzuciłam do Yorka, który rozłożył się na moim nowym łóżku. - Tylko nikogo nie pogryź - zaśmiałam się.
Na sali było pełno osób. Wszyscy rozmawiali, śmiali się...
Podeszłam do pań podających dania i powiedziałam nieśmiało, że ja jem tylko owoce na co one podały mi przygotowany już talerz z różnymi owocami pookładanymi w wzorki. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl jak się postarały i zakryłam twarz włosami tak, że widziałam wszystko, ale nikt mnie nie widział. Opanowałam tą sztukę do perfekcji. Ruszyłam do jedynego wolnego miejsca na sali. W połowie drogi Syriusz zaczął cicho powarkiwać. Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi. To miejsce było koło zdziry. Udając, że nie przejmuje się tym zabrałam psa pod ramię i ruszyłam dalej szepcząc mu do ucha słowa dla uspokojenia go.

Co powiesz Melloow na kolacje w moim towarzystwie?

Od Aaron'a - C.D Chloe

Spojrzałem na Chloe.
- Nudziłem sie. - odparłem.
Dziewczyna pokiwała głową. Zaczęła sie bawić jedzeniem na swoim talerzu.
Po skończeniu posiłku odniosłem talerz.
- No to co idziemy oglądać tv, wyjechać w teren na naszych wierzchowcach a może ty masz jakąś propozycję? - spytałem.

Chloe?

Od Melloow - C.D Rose

Prychnęłam. - Na twoim miejscu zakryłabym te szramy - wskazałam z daleka na nią palcem. - Przecież i tak już wszystkim rozgadałaś - wzruszyła ramionami. - Nie o to chodzi. One degustują - skrzywiłam się i odwróciłam na piecie. To ohydne, jak ona wyglądała. - Ty też mnie degustujesz i nie każę ci nosić maski i worka! – krzyknęła. - Ale ja ci każę – oparłam rękę na biodrze i uśmiechnęłam się złośliwie. Nie zwracałam już uwagi na jej bełkotanie, tylko zaczęłam trening. Najpierw rozgrzewka, rozciąganie, podstawowe figury, a potem układ i ruchy. W magazynku znalazłam konia gimnastycznego, którego wytargałam na środek sali i zaczęłam pokaz. Wyobraziłam sobie, że mam pod sobą Espadę… Co było trudne, zważywszy na to, że koń był sztywny, drewniany, nieruchomy i nie brykał. Puściłam swoją muzykę i zadowolona kontynuowałam ćwiczenia. Po pewnym czasie rozładował mi się telefon i ze złością musiałam wykonywać układ do muzyki czupiradła. Po kilku minutach stwierdziłam, że do jej dennych, beznadziejnych piosenek nie da się tańczyć, i ruszyłam na siłownię, zostawiając konia na środku sali i otwarte drzwi. Niech ona to posprząta, ja wyszłam pierwsza. *** Na siłowni było nudno, posiedziałam tam około godziny, ale nie lubię takiego typu sportu… z resztą dla kogo wyciskanie jest ciekawe? Poszłam do pokoju się przebrać, gdzie ubrałam lekki strój do joggingu. Na dworze było zimno, ale miałam nadzieję, że rozgrzeję się przy biegu. Zabrałam ze sobą też smycz i psie smakołyki. Nie zaszkodzi potrenować też Aure, przy okazji. Byłam już rozgrzana, więc tylko poszłam po psa i łaskawie poinformowałam recepcjonistkę, że idę na spacer do lasu. Po chwili już biegłam wśród drzew. TO się nazywa sport. Po pół kilometrze zwolniłam do marszu. Suka szła idealnie przy mojej nodze – nie przyspieszała ani nie ciągła. To się nazywa równanie. Zareagowałaby na każdą moją komendę, zarówno ,,szczuj!” jak i ,,spokój!”. Nie to, co ten agresywny kundel ze schroniska. Jak się bierze psa, to też trzeba go wychować… Parsknęłam śmiechem, zatrzymałam się i podniosłam palec, co zmusiło Re do skoncentrowania na mnie uwagi. Odpięłam smycz i skierowałam palec w dół, na co pies usiadł. Potem kazałam dać położyć się, dać głos, dać łapę, żeby w końcu się obróciła. Wzięłam więc patyk i rzuciłam, a ona złapała go w powietrzu i przybiegła do mnie. - Moja cudowna, wytrenowana sunia! – wzięłam jej łeb i pocałowałam w nos. Byłam ciekawa czy pamiętała coś ze stania na dwóch łapach… i gdy tylko dałam polecenie, Re natychmiast je wykonała. Dałam jej smakołyk i ćwiczyłam z nią dalej. Szybko łapała o co chodzi, i przez sam spacer zdążyłam nauczyć jej buziaka. Droga powrotna zajęła nam mniej czasu – biegłam szybciej i z większą ochotą. Było już ciemno, ale nie bałam się, że nie trafię do akademii. Aure spokojnie by trafiła. Gdy dotarłam do budynku, cicho otwarłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. I wtedy ktoś na mnie wpadł. Był to nie kto inny jak czupiradło. - Ja pierdolę, paciaro, zanim zaczniesz tańczyć, naucz się chodzi! – syknęłam wrednie w jej stronę. Co za skończona sierota… zamiast tak przemykać mogłaby iść normalnie jak człowiek!

Od Benjamina - CD historii Kimberly


Poczułem się trochę dziwnie. Puściłem jej dłoń a ona powoli odeszła. Usiadłem znowu przed laptopem. Cały czas myślałem co się mogło stać z Kim. Byłem bardzo rozkojarzony. Po godzinie wróciłem ze sprzętem do pokoju bo jakaś dziewczyna przyszła potańczyć.
***
Leżałem na łóżku z laptopem na brzuchu. Przeglądałem ulubione portale społecznościowe. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Odstawiłem laptopa po czym poszedłem otworzyć drzwi. Na korytarzu ujrzałem Kim.
-Cześć.
Mruknęła cicho, dalej smutna.
-Hej. Wejdź.
Wpuściłem ją do środka, od razu weszła i usiadła na moim łóżku.
-Coś się stało ?
Spytałem zmartwiony a ona pokręciła przecząco głową.
-Przepraszam za to w sali baletowej. Nie powinienem się wtrącać, z resztą słabo się znamy i nie masz powodu aby mi się zwierzać.
Podszedłem do niej, usiadłem obok i spojrzałem się na Kim która delikatnie się uśmiechnęła.
-Uśmiechaj się częściej.
Szturchnąłem ją a ona spojrzała się na mnie i pokręciła głową.

(Kimberly ? Uśmiech ?)

Od Kimberly - CD historii Benjamina

-To ja chciałabym ciebie przeprosić. - westchnęłam przeciągle - Od pewnego czasu nie mogę dojść do siebie po ... Nie ważne.
-To jest ważne. - odparł przysuwając się w moim kierunku
Łzy zaczęły mi same płynąć z oczu. To tak jakby ktoś wysadził, tamę,która wszystko zatrzymywała przed wypłynięciem na zewnątrz. Przygryzłam dolną wargę próbując powstrzymać się od płaczu.
-Przestań... - usłyszałam Bena,który delikatnie dotknął moich ust - Wypłacz się.
Uśmiechnęłam się ponuro. Odkasłałam zalegającą wydzielinę w moich płucach i przetarłam oczy. Byłam pewna,że się rozmazałam.
-Ja już pójdę. - odpowiedziałam wstając
Starałam się ustabilizować mój oddech,kiedy Benjamin wstał i złapał mnie za dłoń. Odwróciłam się natychmiastowo w jego kierunku.
- Zostaw...- szepnęłam


<Benjamin?>

Od Matta - CD historii Alaski

-Nie płacz...- powiedziałem ścierając jej delikatnie łzy z policzków - Ból i żal,kiedyś minie. Zastąpią je miłe wspomnienia.
Sam nie wierzyłem w to,że mój głos brzmiał tak bardzo kojąco. Dziewczyna przestała chlipać,ale jej oczy nadal były pełne smutku. Ostrożnie ująłem jej podbródek chcąc by na mnie spojrzała. Przez chwilę nasze oczy się spotkały,ale Al szybko odwróciła wzrok. Ująłem jej twarz i uśmiechnąłem się do niej kpiąc sam z siebie. Już miałem ją pocałować, kiedy coś wewnątrz mnie pękło. Puściłem ją i złapałem się za serce. Zacząłem się krztusić. Brałem łapczywe łyki powietrza, jakbym zaczął się topić.
-Matt? - usłyszałem wystraszony głos Alaski
Z łóżka osunąłem się na dywan. Ręce miałem zaciśnięte w pięć,niczym bokser,chcący uderzyć przeciwnika. Z oczu zniknął mi obraz Al. Zastąpiły go czarne plamy,które robiły się coraz większe z każdą sekundą.
-Matt! Co się z tobą dzieje?! - była coraz bardziej przerażona
-Moje se-ser-ce-e...- uderzyłem głową twardo w posadzkę i straciłem przytomność

<Alaska?>

Od Matta - CD historii Vanessy

-No,więc widzisz. - odparłem uśmiechając się - Czasem opłaca się posłuchać innych.
Zamiast odpowiedzi,dostałem dosyć mocno uderzony w ramię. Spojrzałem na Vanessę pytająco,ale ona odsłoniła rząd swoich białych zębów i wróciła do konia. Pogłaskała go dłonią i wskoczyła na jego grzbiet. Wyjechała z hali zostawiając mnie samego wsztucznym świetle lamp,które wisiały na suficie. Wyszedłem na świeże powietrze i zacząłem rozglądać się po podwórku. W stajni było włączone lampy. Poszedłem tam. W jednym z boksów zauważyłem ogiera,który przed chwilą był ujeżdżany przez Vani. Śmiało ruszyłem w jego kierunku.
-Vanessa? - zapytałem podchodząc
Cisza.
-Ej, nie udawaj,że Cię tu nie ma! - zawołałem głośno - Vani!
Znowu nic.
Westchnąłem i opuściłem stajnię. Najwyraźniej już wyszła. Zamyślony wróciłem jeszcze na halę, myśląc, że może minęliśmy się po drodze. Światła były tam zgaszone, a w środku ani śladu żywej duszy.



<Vani,mam nadzieję,że rozwiniesz ciekawie wątek :)?>

Od Benjamin'a - C.D Melloow

Dziewczyna próbowała wymruczeć odpowiedź. Barman podał 2 drinki jednak ja jednego odsunąłem, swojego wziąłem do ręki i wypiłem. -Sam wypij. Mruknąłem do mężczyzny a ten duszkiem wypił napój. Wziąłem Mellow za rękę po, drugą ręką chwyciłem ją w talii i zacząłem prowadzić ją do wyjścia. -G...Gdzie idziemy ? -Wracamy do akademii. Mellow spuściła głowę i włóczyła za mną nogami. Wyprowadziłem ją po czym spojrzałem na samochód. Przyjadę tu jutro i wrócę nim do domu. Zacząłem prowadzić Mellow do parkingu dla taxi. Akurat stała wolna taksówka. Kierowca stał obok samochodu, wyrzucił papierosa i podszedł do mnie. Podałem adres Akademii i z góry zapłaciłem za przejazd. *** Mellow oparła głowę o moje ramię cały czas coś mrucząc pod nosem. -Jak się czujesz ? Miałem ochotę powiedzieć kotek ale się powstrzymałem. -Moja głowa. Jęknęła i złapała się za głowę, miała zmęczone oczy i nijaki wyraz twarzy. Po kilkunastu minutach pomogłem jej wyjść z samochodu. Powoli prowadziłem ją w stronę wejścia. Od razu postanowiłem ją zaprowadzić do pokoju. Jednak jej nogi coraz bardziej się plątały. -Zawieś rękę na mojej szyi. Zrobiła to z niechęcią, ostrożnie podniosłem ją i zaniosłem do pokoju. Otworzyłem drzwi, jej lokatorki spały więc chodziłem najciszej jak potrafiłem. Położyłem ją na łóżku, zdjąłem jaj buty które ostrożnie położyłem obok. -Mmmm. Co robisz ? -Ciszej. Zaraz przyniosę ci wodę. Wyszedłem cicho z pokoju po czym poszedłem po wodę. Sam też wziąłem szklankę i nalałem sobie zimnej wody. Szybko ją wypiłem i dolałem wodę. Poszedłem do swojego pokoju, zdjąłem koszulę i rzuciłem ją na łóżko a szklankę postawiłem na szafcę. Z drugą szklanką poszedłem do Mellow, ostrożnie postawiłem szklankę. Nagle poczułem szarpnięcie, usiadłem na łóżku a właściwie na nie padłem. -Mellow. -Hmmm. -Ja zaraz pójdę do siebie. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i podniosła się po wodę. Podałem jej szklankę. (Mellow ?)

Od Chloe - C D Aaron'a

Ten sam, czarujący uśmiech powitał mnie, kiedy Aaron usiadł naprzeciwko mnie. Gdy przełknął dość sporą porcję swojego posiłku, rozpoczął konwersacje. -Co dzisiaj robiłaś? – Wyglądał na zaciekawionego. Odkaszlnęłam, udzielając odpowiedzi na pytanie. -Tańczyłam. I w sumie tyle. – Oparłam łokieć na stole, a głowę na dłoni. -A ty? – Spytałam chłopaka.

czwartek, 15 stycznia 2015

Witamy Alexandra Watson'a i Flower'a!

Imię: Alexander
Pseudo: Alex
Nazwisko: Watson
Wiek: 19 lat
Głos: Rafał Brzozowski
Charakter: Zadziorny, złośliwy, wesoły, miły.
Aparycja: 170 cm wzrostu, lubi ubierać się w luźne podkoszulki, koloru czarnego lub białego, oraz okulary przeciwsłoneczne.
Hobby: Kolekcjonowanie starych gazet samochodowych, naprawianie czegokolwiek.
Partnerka: Nie ma, ale wkrótce to się pewnie zmieni. xd
Rodzina: Zaginęli dawno temu.
Ciekawostki: często jest poza pokojem i prawie nigdy nie ma go w środku, chyba że jest z kimś.
Historia: Urodził się w Nowym Jorku. Jego rodzina nie pozwalała mu robić tego co lubi, więc uciekł. Długo się błąkał i w końcu podszedł do byle jakiej akademii i zapukał. Okazała się ona Akademią Diamond i już po tygodniu bardzo się tu zadomowił.
Koń: Flower
Pupil: Lay
Pokój nr.: 4
Login: kucykara10 - howrse
Dodatkowe zdjęcia: brak 


Imię: Flower
Płeć: Ogier
Wiek: 5 lat
Rasa: Koń Czystej Krwi Angielskiej
Budowa: Flower jest eleganckim koniem o najwyższej wartości hodowlanej, długich kończynach oraz sierści o delikatnym, krótkim włosie. Głowa jest pełna wyrazu, średnia, sucha i o prostym profilu. Jest to koń sportowy o lekkiej budowie ciała. Jego cechą charakterystyczną jest skośnie położona łopatka, która umożliwia większą szybkość w galopie. Wysokość w kłębie wynosi 160cm.
Usposobienie: nie cierpi siedzieć w jednym miejscu, uwielbia przejażdżki.
Specjalizacja: wyścigi
Inne: Umie szybko biegać i pozwala się dosiadać tylko Alex'owi.
Nr. boksu: 8
Własciciel: Alexander Watson

środa, 14 stycznia 2015

Od Melloow - CND Benjamin'a

Mamy czas do rana - wydęłam wargi w uśmiechu. - Nie wiem, czy tyle wytrzymam - jęknał Benjamin. - Masz twardy łeb, dasz radę - uśmiechnęłam się z nutką złośliwości. - Nie o to chodziło - wyszeptał. Nie odpowiedziałam, bo piosenka dobiegała końca. Położyłam mu głowę na ramieniu i tak wytrwalięśmy do końca piosenki. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. 00.02. Po dwunastej. Już miałam zapytać się o godziny powrotów do szkoły, jednak w ostatniej chwili zrezygnowałam. Po co psuć sobie zabawę, atmosferę i imprezę? Nie ma sensu. I tak nikt nie zauważy, że nas nie ma. Zamiast tego przekrzyczałam muzykę: - Często tak uciekasz? - Kto tu mówi o ucieczce? - Ta akademia nie ma żadnego regulaminu? - błysnęłam zębami i uniosłam brwi. - Ma! - I co tam pisze? - Nikt go nie czyta - wyszczerzył zęby Benjamin. Uniosłam kciuk do góry i zatraciłam się w muzyce. Nie wiem ile czasu szaleliśmy, nie wiem ile go upłynęło, i która była godzina, ale byłam maksymalnie pobudzona. To pewnie wina drinkow, których nie wypiłam dużo, ale liczbą małą także nazwać ich nie można. Kiedy siedzieliśmy przy barze, zapytałam: - Jak bardzo jestem pijana? - Tylko troszeczkę - roześmiał się chłopak. - Jeszcze drinka, kochanie? - Wody - poprawiłam. - Jeśli wypije jeszcze jednego drinka, porwiesz mnie do lasu i nie będę pamiętać co mi tam zrobisz! - wskazałam na niego palcem z udawanym oskarżeniem. - W takim razie... Jeszcze jednego drinka? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Skoro i tak nie będę pamiętać... - zrobiłam niewinną minę. - Czy to jakas aluzja? - uniósł brwi. - W żadnym wypadku. Pamiętasz? Żadnych takich! - poprawiłam włosy wymuskanym ruchem. - Chodz lepiej na parkiet, zboczeńcu! - pociągnęłam go za rękę. - Wypraszam sobie, to ty zaczęłas ten temat! - wyrzucił mi chłopak, jednak zbyłam go jednym że swoich najbardziej czarujących uśmiechów. Wróciliśmy ,,do gry". Sala nadal była pełna, mimo, że zbliżała się wpół do trzeciej w nocy. - Gdzie twoi znajomi? - zapytałam. Nie widziałam ich od... od czasu kiedy rozstalismy się w wejściu. - Nie ważne. Teraz jesteś ty, i ja, i nie potrzeba mi nikogo innego - poczułam jego oddech na karku. Uśmiechnelam się pod nosem. Znamy się pół dnia. A ja zgadzam się na imprezę z chłopakiem, o którym wiem tyle, że nazywa się Ben, jest z Francji i ma uciekającego konia. To chyba moja najszybsza znajomość. Po pewnym czasie zaczęło mi się lekko kręcić w głowie, i coraz więcej widziałam podwójnie. Nogi mi się plątały, i musiałam usiąść. - Coś nie tak? - zapytał Ben. - Hmm... - udało mi się powiedzieć. - Może... Może... - głowa zaczynała pulsować coraz bardziej - ...Jedzmy... do... - nie mogłam dokończyć. Kiedy wstałam, udało mi się powiedzieć: - Ja pierdolę, ale mi łeb napierdziela - przecież to nie od alkoholu! Kiedy indziej wypijam więcej i nic mi nie jest. Starałam się odzyskać ostrość widzenia, i po chwili mi się udało. - Wszystko okej? - zapytał Ben. - Chwilowe zamroczenie - potrząsnęłam głową. - Już dobrze. - Już wpół do czwartej... Może zaczniemy się zbierać, hę? - zapytał ponownie.

Od Benjamin'a - C.D Melloow

Uśmiechnałem się do niej. Tańczyliśmy energicznie do końca tej piosenki a potem razem poszliśmy do barku. Zamówiłem drinki po czym zapłaciłem. Wziąłem łyk mieszanki po czym postanowiłem wypić wszystko. Mellow dawno już do zrobiła. Kiedy wróciliśmy na parkiet akurat puścili wolną piosenkę. Chyba będzie to jedyna na tej imprezie. Mellow przewróciła oczyma po czym chciała wrócić do barku ale ja złapałej ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
-Zatańczy Pani ze mną ?
Mellow zaśmiała się po czym skinęła głową uśmiechając się delikatnie.
Na początku kołysaliśmy się w rytm muzyki, powli i w ciszy. Kiedy jednak nastąpił refren uniosłem rękę a dziewczyna obróciła się z gracją.



Przyciągnąłem ją do siebie po czym spojrzałem w jej oczy. Nachyliłem się i wyszeptałem do jej ucha.
-Z tobą mógłbym przetańczyć całą noc.

(Mellow ? :*)

Od Melloow - C.D Benjamina

- Cześć - rzuciłam i poprawiłam włosy. Obrzuciłam spojrzeniem tą Ellen. Nie skomentowałam na głos jej ubioru tylko dlatego, że obok mnie stał Benjamin. Postaliśmy chwilę przed klubem, wypaliłam papierosa. Nie lubię palić, rzygać się od tego chce, ale co poradzisz w towarzystwie. 
- Jak, wchodzimy? - zapytałam z sarkastycznym uśmieszkiem. Towarzystwo zdeptało pety i weszliśmy do środka. Od razu uderzył w nas niemały tłum ludzi. Uwielbiam tłoczne imprezy, tutaj naprawdę można się zabawić! Od razu straciłam wszystkich z oczu. Przepchnęłam się w stronę barku i zamówiłam sobie drinka. Wypiłam go jednym duszkiem, i ruszyłam na parkiet. Teraz mogę poczuć się sobą! W końcu! Roześmiałam się jak szalona i zaczęłam wywijać ciałem. Cieszyłam się, że umiem tańczyć. Widziałam zazdrosny wzrok dziewczyn, których taniec ograniczał się do dreptania w miejscu i machania cyckami. Cała sztuka polega na tym, żeby zagrać się z muzyką i dołączyć do tego szczyptę namiętności. I jeśli ruszać tyłkiem - to na całego! To, czego nauczyłam się na zajęciach nigdy nie pójdzie na marne – co chwila przysuwał się do mnie jakiś chłopak. Z każdym chwilę potańczyłam, ale goście, który umieją się tylko o ciebie ocierać, są naprawdę wkurzający, i nie nadają się do dłuższego tańca. Szkoda, że nie ma tu dziewczyn z mojej paczki – dopiero bym zaszalała. Nagle ktoś od tyłu przyciągnął mnie do siebie. Uwodzicielsko przeciągnęłam dłonią od bioder do góry i zakołysałam się do dołu. Błyskawicznie obróciłam się na pięcie i ujrzałam Benjamina. Akurat puścili ,,This is love”. Zaśmiałam się uroczo i zawadiacko ruszyłam pupą w jego stronę. Przekrzywiłam głowę i zrobiłam wyzywającą minę.
- ,,This is love, this is love, this is love…” – zaśpiewałam w jego stronę. Falując ręką, odpowiedział mi:
- ,,Can you feel the love?” – roześmiał się.
- I don’t know – odpowiedziałam mu unosząc brew. Chłopak porwał mnie w talii i przyciągnął. Tym razem nie wyrywałam się, nie wypadało. Zaczęłam zniżać się na kolanach kręcąc pupą. Zarzuciłam mu ręce na szyję i dalej tańczyłam. Ben był niezłym tancerzem, nie lepił się jak inni. Zaczęłam żałować, że nie założyłam niższych butów, które dawałby mi większą swobodę. Nie, odpędziłam ciemne myśli. Wyglądasz super, balerinki są dla cieniasów… Uniosłam ręce do góry, złączyłam dłonie i kiwałam się w jego objęciach. Przygryzłam wargę i zmieniłam tryb ,,uwodzicielski” na ,,seksowny”. Przymknęłam powieki i ciut bardziej zbliżyłam się do chłopaka.

<Ben? :D kurczę, nie jestem zbyt dobra w opisywaniu tańca… takie krótkie… takie nijakie… ;-;>

Od Melloow - C.D Rose

Siedziałam właśnie przy stoliku i zajadałam się bułeczkami z czekoladą. Dobrze się dogadywałam z towarzystwem, wszyscy śmiali się i żartowali. Nagle usłyszałam warczenie psa.
- Spadaj z tym kundlem! – warknęłam do dziewczyny, która już się szykowała, żeby usiąść obok mnie. Wsunęłam szybko krzesło pod stół. – Sorry, to miejsce jest już zajęte – uśmiechnęłam się zniewalająco.
- Niby dla kogo?! – krzyknęła.
- O, dla niego! – wymyśliłam na poczekaniu widząc Benjamina, który wzrokiem szukał wolnego krzesła.
- Byłam pierwsza! – dziewczyna oburzyła się, a pies zaczął się wyrywać z zębami.
- Już nie – mruknęłam z małym uśmiechem i pociągnęłam chłopaka na krzesło. – Cześć – dodałam jeszcze i wzięłam się za swoją bułkę. Dziewczyna stała chwilę, po czym wzburzona odeszła. 
- Wiecie, że ona się tnie? Jeszcze by nas HIV’em zaraziła – parsknęłam, a ze mną tłumek. Natychmiast poprawił mi się humor i poczułam się w swoim żywiole. Napomknęłam coś jeszcze o jej agresywnym psie z wścieklizną i brzydkim koniu. Mi się nie stawia, o nie.
***
Później wyszłam na krótki spacer z Aure, która pół dnia spędziła w kojcu. Gdy zrobiło się naprawdę ciemno, odprowadziłam szczęśliwego, wybieganego psa do kojca, powtórzyłam z nią sztuczki, dałam smakołyk i nasypałam do miski karmy oraz nalałam wody.
- Trzymaj, się Słońce – pogłaskałam ją po łbie i zamknęłam bramkę. Zastosowałam tu grę słów: Aure--->Re--->Bóg Słońca--->Słońce. Teraz ruszam do Sali baletowej, muszę się solidnie spocić przed snem.
Sala była duża, przyciemniona i… zajęta. Był już na niej kto? CZUPIRADŁO! Dobrze, że bez kundla. W obcisłym stroju wyglądała okropnie. Wszystkie kości jej sterczały… Przypominała mi kościotrupa. Nie mogłam na nią patrzeć, co można było ze sobą zrobić! Mimo, że w tle leciała jej muzyka, i to nie za głupia, postanowiłam wejść jej w paradę i postawić na swoją naturę. Podpięłam do głośników swoją komórkę i puściłam jakiś popowy kawałek. Dziewczyna odwróciła się zdziwiona.

<Rose? Zdziwiona? :3>

Od Elianor Do kogoś

Po kilku godzinach jazdy w końcu dotarłam. Zaparkowałam przed budynkiem i zgasiłam silnik. Wychodząc z auta wyjęłam z kieszeni kartkę na której miałam wszystkie ważne informacje. Gdy się już dobrze przyjrzałam wyprowadziłam Sheriff'a. Mój kochany haflingerek. Przyczepiłam uwiąz do kantaru i zaprowadziłam do boksu. Musiał odpocząć po długiej podróży. Kiedy wprowadziłam go dałam mu jabłko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pogłaskałam go po czole i poszłam odpocząć trochę do środka akademii. Przy okazji wzięłam gitarę. Jakoś udało mi się znaleźć stołówkę. Gorąca kawa to rzecz której teraz potrzebowałam. Usiadłam na kanapie w salonie. Po dziesięciu minutach kubek był już pusty. Położyłam nogi na stoliku i zaczęłam grać na gitarze śpiewając po hiszpańsku. Jednak nie robiłam tego zbyt głośno. Jeszcze tylko brakowało mi tego do szczęścia żeby ktoś usłyszał jak śpiewam. Mimo to moje obawy potwierdził się. Tak się wczułam że nie usłyszałam jak ktoś zszedł po schodach. Dopiero gdy owy ktoś stanął przede mną gwałtownie przestałam. Starałam się zachować luz i patrzyłam swobodnie na osobę, która prawdopodobnie była jednym z moich uczniów. Postać była wysoka, więc od razu zgadłam że to jakiś chłopak.

<ktoś chciałby dokończyć? xd>

Od Benjamina - C.D Melloow

Kiedy Mellow wyszła zaniosłem kubki do stołówki. Potem poszedłem do pokoju gdzie wziąłem prysznic, szamponem szybko umyłem włosy. Wyszedłem spod prysznica, dokładnie wytarłem ciało. Niedbale wytarłem włosy po czym założyłem na siebie bluzę i spodnie od dresu. Było dosyć wcześnie bo dopiero za 15. Jednak mimo to poszedłem w stronę szafy i wyciągnąłem z niej czarno-niebieską koszulę która była najlepszą jaką miałem. Do tego ulubione jeansy i buty jedne z nowszych. W łazience zostawiłem koszulkę więc nic nie musiałem brać z szafy. Jeszcze raz wytarłem włosy ręcznikiem po czym zmierzwiłem je i tada były gotowe. Zdjąłem bluzę i spodnie od dresu, szybko się przebrałem a potem znów zmierzwiłem włosy. Na koniec psiknąłem się perfumem. Przejrzałem się w lustrze i poszedłem po drodze ściągając kurtkę z wieszaka. Spojrzałem na telefon było 10 po. Niby miałej jechać jak się spóźni ale nie chciałem być taki dla pięknej dziewczyny. Minęło kilka minut i zobaczyłem ją. Szczęka mi opadła, wyglądała bosko. *** -Miałeś jechać sam jak się spóźnie. Zamknęłem drzwi od samochodu kiedy tylko usiadła na miejscu pasażera. Po chwili siedziałem na miejscu kierowcy i odpaliłem samochód. -Miałem. Ale na ciebie warto czekać. Uśmiechnąłem się uwodzicielsko i obrzuciłem ją wzrokiem. Mellow zaśmiała się kpiąco i założyła nogę na nogę. Jeszcze przez chwilę a potem wcisnąłem gaz i pojechaliśmy do klubu. *** Po 15 minutach jazdy zgasiłem silnik i wysiadłem. Mellow rozejrzała się po okolicy a kiedy otworzyłem jej drzwi i podałem rękę ujeła ją i wysiadła z samochodu. Zamknąłem drzwi po czym całkowicie zamknąłem samochód. Przed wejściem do klubu stali moi znajomi. Poszedłem do nich razem z Mellow. -Siema Quess. Jason przypił mi piątkę po czym obrzucił wzrokiem Mellow. Szturchnąłem go kiedy zatrzymał wzrok na jej piersiach. Po chwili podeszła do niego Ellen no i jej chłopak Christoff. -Cześć. Przytuliliśmy się z Ellen a potem przywitałem się z Christoff'em. Mellow przyglądała nam się chwilę a potem cicho kszlnęła. Zaśmiałem się. -Kotek. Poznan moich znajomych. Jason'a, Christoff'a i Ellen. Moi drodzy to Mellow. (Mellow ? No dobrze ja też na telefonie więc wybaczam)

Od Mellow - C.D Benjamina

Ten komplement trochę mnie zamroczył. Szybko odzyskałam jednak wigor. - Widzisz, obwiesiu, ten wieczór miałam spędzić inaczej... - zrobiłam efektowną pauzę - ...ale na myśl o imprezie dostaję dreszczy, więc... Chętnie - wymruczałam z cwanym uśmieszkiem. Benjamin wyglądał, jakby miał zamiar mnie zjeść, więc uwodzicielsko poprawiłam koszulkę, bezczelnie odsłaniając dekolt. Wstał z kanapy, podszedł do mnie i stanął nadzwyczaj blisko. - Hmm... - wymruczał i zbliżył się jeszcze bardziej. - E-e! Żadnych takich! - zrobiłam usta w dziubek i palcem wskazującym dzgnęłam go w obojczyk. - Jak sobie życzymy - roześmiał się. - Czy ja słyszę to dziś drugi raz? - Trzeba spełniać życzenia księżniczki - zaśmiał się po raz drugi i przeczesał dłonią włosy. - Ublizasz mi. O której mam się szykować? - zapytałem. - Impreza jest o 18... Czyli za niedługo. Jednak zważywszy na twoje priorytety, powinnaś zacząć już koło 16 - zaśmiał się, za co oberwał poduszką. - Wystarczy pół godziny - prychnełam z nadęta mina. - Na pewno nie mam zamiaru się stroić... - powiedziałam. A w rzeczywistości mam. - Jest wpół do? - Benjamin spojrzał na telefon. - Czyli o 18.00 widzę cię tutaj. Bo idę sam! - dodał jeszcze z rozbawioną miną. - łaski bez - zmrużyłam oczy. Hm, zostało niewiele czasu na makijaż... Trudno, muszę zdążyć. Bez słowa ruszyłam do pokoju. - Tylko się pośpiesz! - usłyszałam jeszcze za sobą. Burak! Pasowałoby się umyć... Pół godziny to niewiele. Bardzo. Niewiele. Spiełam włosy u góry i wskoczyłam pod prysznic, a kiedy wyszłam, umyłam włosy suchym szamponem. Otwarłam wrota szafy i zajrzałam do środka. Od razu wiedziałam, że co muszę wybrać. Sięgnęłam po moją najlepszą sukienkę. Górę miała czarną, błyszczącą, bez ramiączek, która idealnie podkreślała mój biust i uwypuklała tam gdzie trzeba, a dol był miętowy - obcisła warstwa pod spodem i zwiewna, puszysta na wierzchu. Idealnie eksponowała moje nogi. Do tego klasyczne, lakierowane, czarne szpilki na platformie, kilka uroczych bransoletek i pomalowane na morsko paznokcie. Byłam już troszkę spóźniona, ale musiałam zrobić jeszcze włosy. W końcu zwyczajnie je podkręciłam i spięlam u góry grzywkę. Makijaż poszedł mi błyskawicznie. Kreski zrobiłam mocniejsze niż zwykle, idealnie zatuszowalam wszystkie mankamenty skóry, pomalowałam wodoodpornym tuszem rzęsy, a na usta nałożyłam ciemnoróżowy blyszczyk. Przeglądając się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam rewelacyjnie. O 18.15 złapałam małą, miętową torebkę, ciemne okulary (często je noszę dla ozdoby...) i już byłam na dole. Uwielbiam konie, woltyzerkę i te sprawy, ale zdecydowanie najlepiej czuję się w roli odpicowanej niuni. W salonie już czekał na mnie Ben. Chyba też się odwalił, bo wyglądał świetnie. Kocham chłopaków, którzy potrafią się ubrać nie zważając na idiotyczne komentarze typu ,,wyglądasz jak gej!". Miał rewelacyjną koszule, boskie dżinsy i buty, które spokojnie można nazwać najlepszymi męskimi butami jakie kiedykolwiek widziałam. Wyglądał naprawdę okey... - Wyglądasz super - rzuciłam niedbale na powitanie. «Ben? Co bym się miała nie zgodzić? ;* przepraszam za blędy ale nie chcialo mi się wszystkiego poprawiać na telefonie (nie mam pl znakow, wiec musze kopiowaść i wklejać xd»

wtorek, 13 stycznia 2015

Od Vanessy CD John'a

- Okej- westchnęłam i przytuliłam się do niego- Jesteś idiotą, ale i tak cię kocham...- powiedziałam to już nieco ciszej.
- Co?- odsunął się trochę ode mnie i spojrzał na mnie z góry.
- Nic nic...- uśmiechnęłam się lekko i musnęłam jego wargi.
Jednak po chwili John wywalił nas na łóżko. Chłopak wisiał nade mną. Złapałam delikatnie jego policzki i ostrożnie rozciągnęłam w szeroki uśmiech. Zlustrował mnie wzrokiem. Śmiesznie to wyglądało.

<John?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem zdezorientowany na Ashley. Objąłem ją, a po chwili odsunąłem ją od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechnąłem się do niej. 
- Ashley... Zrozum, że ja nie będę mieć teraz dziewczyny. Znaczy tak mi się wydaje, ale życie plata figle i mogę być z kimś w związku. Nawet z tobą. - powiedziałem. - Ale nie chcę Cię zranić. To, że kiedyś popadłem w anoreksję to najmniejszy szczegół. Jednak ja się boję, że Cię stracę. Więc chcę żebyśmy byli na razie przyjaciółmi.
Dziewczyna westchnęła i pokiwała głową. Złapałem ją za podbródek i przyciągnąłem w swoją stronę. No i stało się... Pocałowałem ją, namiętny długi pocałunek stał się taki cudowny, że wylądowaliśmy na podłodze... 

<Ashley?>

Od Ashley - C.D Aaron'a

-Hey.-Uśmiechnęłam się lekko. Wyszłam z akademii. Po cichu wprowadziłam Animę do pokoju.  Schodząc na dół-do salonu rozglądałam się za Aaron'em. Nie było go.
-Pewnie jest z jakimiś laskami.-Warknęłam do siebie. Ze spuszczoną głową weszłam po schodach,a potem do pokoju. Usiadłam na łóżku. Nagle Aniś wskoczyła na moje "posłanie". Przytuliłam się do suczki. Jednak po chwili Anima zeszła z łóżka i położyła się pod nim. Wzięłam swój telefon oraz słuchawki. Włożyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki.
*
Nie zauważyłam gdy Aaron wszedł do mojego pokoju. 
-Nigdy mnie nie zostawiaj na tak długo,dobrze?-Zapytałam przytulając go.-Wiem ,że nie jesteśmy parą,ale ja cię bardzo lubię.
<Aaron?>

Od Benjamin'a - C.D Melloow

Spojrzałem się na nią po czym wypiłem "soczek". Poszedłem opłukać kubek po czym postawiłem go na stoliku.
-Tak więc skoro tak się potoczył mecz to mam pewną propozycję.
Mellow spojrzała się na mnie podnosząc brew. Wzięła łyk napoju a potem jednak postanowiła wypić wszystko co miała w kubku. Dopiero kiedy odstawiła kubek i usiadła bliżej.
-No słucham kocurze.
Za to złapałem ją w pasie po czym mimo jej protestów zmierzwiłem jej włosy. Mellow mruknęła coś pod nosem po czym wstała i szła do wyjścia, szybko zerwałem się za nią i nagle przysunąłem ją do ściany.
-Tak więc droga Mellow. Chciałbym zaprosić cię na imprezę na którą idę dzisiaj zd znajomymi. Czy kocica miała by ochotę iść ?
Dziewczyna chciała mnie od siebie odsunąć ale ja tylko złapałem ją za nadgarsti. Ręce przybiłem jej do ściany.
-Ale koteczek agresywny.
-Hahaha.
Jej ironiczny śmiech sprawił, że wybuchnąłem śmiechem. W tej chwili Mellow wyrwała się a potem popchnęła mnie na kanape. Spojrzałem się na nią uwodziecielsko, uniosłem pytająco brew i czekałem na odpowiedź. Dziewczyna podeszła bliżej, na początku głupio łudziłem się, że siądzie mi na kolanach. Jednak ona popchnęła mnie tak, że leżałem na kanapie.
-Tak więc kocurku. 
Uśmiechnęła się wyzywająco, spojrzała mi się w oczy w których się zgubiłem. Widziałem jak coś mówi ale nawet nie wiedziałem co. Dopiero kiedy przewróciła oczyma i się obróciła ocknąłem się.
-Ojj no Mell. Mogę tak do ciebie mówić ?
Podniosłem się z kanapy a potem podszedłem do niej.
-Pfff. Pewnie nie słyszałeś co mówiłam.
-Ojj no nie warcz. Zapatrzyłem się.
I w tym momencie dostałem z liścia, szczerze trochę zabolało.
-Jeśli tylko po to ze mną...
Przyłożyłem rękę do jej ust a ona spojrzała się na mnie wściekła. Spojrzałem się jej w oczy po czym uśmiechnąłem ciepło.
-Masz piękne oczy. I to przez nie nie wiem co mówiłaś.
Mellow powoli odsunęła moją rękę. Była mega ździwiona.

(Mellow ? Idziesz się wyszaleć ?)

Od Melloow - C.D Benjamina

- Kocurze… nie gap się tak na mnie – zaczęłam z pół-uśmiechem. – Jestem z Wiednia. 
- Umiesz po niemiecku? – roześmiał się.
- Ja – przytaknęłam. – Ty po francusku?
- Si – roześmiał się. Mieszkaliśmy stosunkowo blisko. Przerwaliśmy rozmowę patrząc na ekran. Sportowy kanał. Piłka nożna. Benjamin spojrzał na mnie i  już chciał przełączyć, kiedy zabrałam mu pilota i pogłośniłam.
- Przygotowuje się do gola… i… gooooool! – krzyczał spiker. 
- Yes! – krzyknęłam wybijając pięść do góry. 
- Kto gra? – zapytał Ben przyglądając się flagom w lewym górnym rogu. Po chwili spojrzałam na niego ze złośliwym uśmieszkiem. 
- Niemcy i Francja – rzuciłam z szerokim uśmiechem. – To… Niemiec właśnie strzelił gola.
- Hej, przecież pochodzisz z Austrii!
- Nie ważne! Dla większości do jedno i to samo – zaśmiałam się i skupiłam na meczu. Mecz już chwilę trwał… dzięki strzelonej bramce wynik wynosił 3:4 dla Niemców. 
- Poczekaj chwilę… właściwie, ile masz lat? – zapytałam chłopaka.
- 18 – mrugnął.
- Skończone? 
- Tak – wyszczerzył zęby. 
– Ja też – roześmiałam się. – Poczekaj – rzuciłam, zerwałam się i pobiegłam do pokoju. Wyjęłam z torby opakowanie z sokiem jabłkowym. Na pierwszy rzut oka. To mój sposób na przemycanie piwa. Nie wiem, jakie panują tu zasady, ale olać wszystko, jestem pełnoletnia! Wzięłam z kuchni dwa kubki i ruszyłam do salonu.
- Co tam niesiesz… soczek? – wyszczerzył zęby Ben. 
- Jabłkowy. Najlepszy – postawiłam karton i szklanki na stoliku. Nalałam napój do szklanek i podałam Benjaminowi. – Smacznego! – chłopak nieufnie powąchał picie. Po chwili na jego twarz wkradł się uśmiech i powiedział:
- Nie ładnie, nie ładnie! – pogroził mi palcem, kiedy upiłam łyk. – Nie wolno tu pić. Nawet pełnoletnim. Dobrze, że pewne osoby lubią się sprzeciwiać – roześmiał się i także upił łyk. – Jak dawno nie piłem… takiego pysznego soczku – dokończył kiedy zauważyliśmy przechodzącą nauczycielkę. 
- Dobra, dobra, mecz jest tak? – wyszczerzyłam zęby. Ten, kogo kraj wygra, stawia następnym razem, co? – rzuciłam niezależące od nas wyzwanie. 
- Stoi! – chłopak uścisnął moją dłoń, i zawzięcie zaczęliśmy kibicować naszym. Po pół godzinie mecz dobiegał końca.
- No nie pieprz, że remis! – jęknęłam dopijając piwo. 
- Niechże któryś strzeli bramkę! – zaczął bulwersować się Ben. 
- Czekaj… - uciszyłam go ręką. Niemiecki gracz biegł z piłką, już miał strzelić, kiedy… przejął ją Francuz! Kopnął z całej siły, a piłka razem z gwizdkiem odbiła się od obramowania bramki.
- Ja pierdolę, grają jak patałachy! – krzyknęłam.
- Nie ważne – westchnął Ben wyłączając telewizor. Popatrzyłam za okno, ściemniało się…

<Ben? ;3>

Od John'a - C.D Vanessy

Jeździłem dłonią po jej plecach. Dziewczyna westchnęła cicho, ale dalej udawała że mnie tu nie ma. Podniosłem się przybliżyłem się do niej. 
- Vaniii... - mruknąłem.
Brak reakcji. Powtarzałem to jeszcze kilka razy, aż wstałem, nachyliłem się na nią, złapałem ją w pasie i podniosłem do góry.
- John! -krzyknęła. 
Zaczęła się wyrywać. Postawiłem ją na podłodze. Złapałem ją za podbródek, odwróciła wzrok ode mnie.
- Nie gniewaj się. - mruknąłem i pocałowałem ją w policzek. 

<Vanessa?>

Od Rose - CD Melloow

Z trudem powstrzymałam śmiech.
- Przepraszam,ale nie moja wina, że jesteś taką zołza i mój pies nawet to wie - odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia.
- Jak mnie nazwałaś? - usłyszałam jeszcze za sobą, ale już nie odpowiedziałam. 
Zanim poszłam na kolacje musiałam się iść przebrać, bo Syriusz musiał gonić po największych zapach i ubrania trochę mi przemokły.
- Następnym razem przypomnij mi, że mam ci założyć kurteczkę - mówię do psa przytulając go. Jego sierść była strasznie zimna. Sama poszłam zabrać gorącą kąpiel na rozgrzanie. Ubrałam się w jeansy, bluzę i trampki. Wszystko było w czarnym kolorze. Przed wyjściem rozpakowywałam jeszcze walizkę żeby później nie musieć tego robić. 
- Chodź - rzuciłam do Yorka, który rozłożył się na moim nowym łóżku. - Tylko nikogo nie pogryź - zaśmiałam się.
Na sali było pełno osób. Wszyscy rozmawiali, śmiali się...
Podeszłam do pań podających dania i powiedziałam nieśmiało, że ja jem tylko owoce na co one podały mi przygotowany już talerz z różnymi owocami pookładanymi w wzorki. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl jak się postarały i zakryłam twarz włosami tak, że widziałam wszystko, ale nikt mnie nie widział. Opanowałam tą sztukę do perfekcji. Ruszyłam do jedynego wolnego miejsca na sali. W połowie drogi Syriusz zaczął cicho powarkiwać. Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi. To miejsce było koło zdziry. Udając, że nie przejmuje się tym zabrałam psa pod ramię i ruszyłam dalej szepcząc mu do ucha słowa dla uspokojenia go.

Co powiesz Melloow na kolacje w moim towarzystwie?

Od Benjamina - C.D Melloow

Spojrzałem się na nią unosząc brew. Zanim jej odpowiedziałem włączyłem telewizor a potem zacząłem skakać po kanałach aż w końcu znalazłem kanał którego szukałem. Wziąłem łyk herbaty po czym spojrzałem się na Mellow.
-A więc aniołeczku...
Mellow na początku zmarszczyła czoło ale po chwili rozluźniła się.
-Z nieba nie spadłem. Urodziłem się we Francji, moja lady.
Uśmiechnąłem się i oparłem o sofę. Słyszałam jak Mellow śmieje się pod nosem.
-A aniołeczek skąd ?
Dziewczyna odłożyła kubeczek, już pusty. Uśmiechnąłem się i czekałem na odpowiedź ale chyba nie miała zamiaru się tym dzielić.
-Aniołku.
Sztyrchnąłem ją ale cóż dostałem za to po łapach. Mellow znów zmierzwiła czoło.
-Nie mów do mnie aniołku.
Warknęła podnosząc kubek. Spojrzała do środka i wściekła odstawila kubek z powrotem na stolik.
-To może będę mówił kotek he ?
Na początku chciałem jej zmierzwić włosy ale się powstrzymałem przypominając sobie, że już oberwałem od niej po łapach. Za proste szturchnięcie. Jedynie spojrzałem jej się uwodzicielsko w oczy.

(Mellow ? Przepraszam, że się nie rozpisałam)

Od Melloow - C.D Benjamina

- Nie pozwalaj sobie! - rozesmialam się uwodzicielsko - poza tym gwizdanie jest nieestetyczne - wydęłam policzki. I jeszcze raz obrzuciłam go spojrzeniem. Miał jasną skórę, ciemne, rozwichrzone włosy i był na oko z 15 c wyższy ode mnie. Przystojny.
- Oj tam, oj tam - odrzekł chłopak.
- Nie mów ,,oj tam oj tam" bo wtedy umiera jednorożec - pogroziłam mu palcem.
- Oj tam, oj tam - roześmiał się chłopak - pomóc ci? - zapytał i otworzył boks bez mojej odpowiedzi.
- Jest czysty jak łza - przejechałam dłonią po grzbiecie Espady. - Ale możesz ogarnąć kopyta, to umyję wędzidło - uśmiechnęłam się uroczo. Jakie to miłe, kiedy ktoś proponuje odwalić za ciebie kawałek roboty.
- Jasne! - usłyszałam chłopaka. Zauważyłam jeszcze tylko, jak ledwo dotyka nogi Espady, a ten ja podnosi. Grzeczny konik. Kiedy wróciłam, kopyta były gotowe.
- Dziękuję - rzuciłam odrzucając na plecy kucyka - tak właściwie... to przydałoby się też przelecieć Delię - rzuciłam od niechcenia.
- Przelecieć powiadasz? Ładna chociaż? - uniósł zawadiacko brwi Benjamin. 
- Ładniejszej nie znajdziesz - wydęłam wargi otwierając boks, który był zaraz koło Espady. Chłopak cmoknął i powiedział:
- Rzeczywiście urocza. I czysta - dodał z ulgą.
- Czysta?! Patrz ile tu jest kurzu! - powiedziałam z udawanym oburzeniem, przejeżdżając po zadzie klaczy zgrzebłem. 
- No, no, czeka nas ciężka praca - zadumał się.
- Żartuję. Muszę jej posmarować strzałki dziegieciem. Strasznie błotniste te pastwiska… - zaczęłam grzebać w skrzynce. 
- W takim razie ja ją przelecę z wierzchu - wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili klacz mogła mnie z dumą reprezentować. 
- To jak, teraz moje konie? - zapytał unosząc brwi Ben.
- Zależy od tego, jak bardzo są brudne - roześmiałam się nawijając na palec kosmyk włosów. 
- Tym razem to ja żartowałem. I tak zaraz znowu się wypaprają. Dasz się zaprosić na herbatę? Zimno dzisiaj - uśmiechnął się perliście. Chuchnęłam w dłonie.
- Kawę - roześmiałam się.
- Jak sobie życzysz - ukłonił się dworsko chłopak. Ruszyliśmy wiec do stołówki, gdzie chłopak kupił kawę i herbatę, z którymi ruszyliśmy do salonu. Przed kominkiem było przytulnie i ciepło. Podwinęłam pod siebie nogi, naciągnęłam rękawy swetra i upiłam łyk gorącego napoju. Nie przeżyłabym bez kawy. Ległabym jak zepsuta zabawka. 
- Tak właściwie, to skąd się tu znalazłeś? Tacy jak ty nie spadają z nieba - uśmiechnęłam się błyskając zębami. 

<Benjamin? Na razie nie pokazuje pazurków xD>

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Od Darlene Do Nathaniel'a

Wygramoliłam się z niechęcią z łóżka i podreptałam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam w czarny top na ramiączkach i biały sweter oversize oraz czarne jeansy. Zrobiłam sobie subtelny makijaż i zeszłam na dół, do kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i kawę. Zjadłam i wypiłam. Włączyłam kanał pogodowy w TV, żeby obejrzeć prognozę. Zapowiadali na dzisiaj śnieżyce. Wyłączyłam TV, poszłam do przedpokoju, założyłam czarne kozaki oficerki, kurtkę, chwyciłam plecak i klucze i wyszłam. Zamknęłam dom i otworzyłam garaż. Odpaliłam samochód, wyjechałam z nim z garażu i zamknęłam do niego drzwi.
***
Gdy zajechałam pod akademię było parę minut po siódmej. Zaparkowałam, zamknęłam samochód i wysiadłam. Przebiegłam kawałek z parkingu do szkoły, wytarłam buty i weszłam do środka. Z uśmiechem pozdrowiłam grupkę uczniów i ruszyłam do pokoju nauczycielskiego. Byłam, jak na razie, sama. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Zrobiłam sobie kawę z ekspresu i usiadłam na moim miejscu przy owalnym stole. Zaczęłam przeglądać gazetę, którą wcześniej wyciągnęłam z mojej szafki. Otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł młody mężczyzna.
-Dzień dobry.-przywitał się z uśmiechem.
-Witam.-także się uśmiechnęłam. Wstałam i podeszłam do niego.
-Nowy nauczyciel?-spytałam. Pokiwał głową.
-A pani?
-Och, jaka "Pani".-zaśmiałam się.-Bądźmy na "Ty". Jestem Darlene.-wyciągnęłam do niego dłoń.
-Nathaniel. Miło mi Cię poznać.-uścisnął ją z uśmiechem.
-Mogę wiedzieć, czego uczysz?-spytałam.
-Skoków.-odparł.
-Ja także.-powiedziałam z uśmiechem.
-Długo już tu uczysz?
-Trochę już tu jestem.-przyznałam. Do pokoju wejrzała Penny Chenerry i zawołała mnie.
-Przepraszam na chwilę.-rzuciłam do Nathaniel'a i wyszłam. Wróciłam po chwili, jednak zaraz musiałam iść coś zrobić.
-Mamy tutaj mało czasu na rozmowę.-powiedziałam z przepraszającym uśmiechem.-Co powiesz na spotkanie u mnie w domu po naszych lekcjach? Ja mogę wziąć grupę na rano.-zaproponowałam. Praktycznie nie przestawałam się uśmiechać.-Prosto jest do mnie dojechać, to jakieś 15 minut drogi stąd.

< Nathaniel? Nie daj się prosić :3 >

Witamy nową trenerkę i jej konia!


Imię: Elianor (Elia)
Nazwisko: Fox 
Wiek: 25 lat
Głos: Christina Perri 
Charakter: Elia to wesoła dziewczyna. Czasami zachowuje się jak nastolatka. Nie lubi gdy się ją poprawia bądź mówi co ma robić. Ma podejście do uczniów. Nie jest jakąś tam złośliwą, wydzierającą się na podopiecznych osobą. Potrafi przystosować swój charakter do danej sytuacji. Ciągle się stawia. Umie wysłuchać i dobrze doradzić. Zawsze służy pomocą. Do lekcji podchodzi z humorem. Nie lubi gdy są sztywne i poważne. Musi się trochę powygłupiać żeby rozluźnić atmosferę. Rzadko kiedy jest wymagająca, ale chce żeby uczniowie na jej lekcjach skupili się na zadaniu i słuchanie jej, a nie na pisanie sms'ów. Pozwala na rozmowy, ale z umiarem. Kiedy się ją zdenerwuje potrafi być nie do zniesienia. Chętnie spędza czas z uczniami. Jest wytrwała i dąży do celu, nigdy się nie poddaje. Jest pewna siebie i odważna. Można jej śmiało zaufać. Lubi się wyróżniać z tłumu, nie chce być taka sama jak inni.
Aparycja: Elianor to wysoka i szczupła dziewczyna. Ma smukłe jak i zwinne ciało pełne najróżniejszych tatuaży.  Jej włosy są kruczoczarne, a oczy szarawe. Jeśli ma już zrobić makijaż, to tylko podkreśla oczy. Ubiera się tak jak jej wygodnie, ma własny niepowtarzalny styl. Cerę ma lekko bladą, ale nie widać tego aż tak bardzo. 
Hobby: Elianor interesuje się przede wszystkim zgłębianiem informacji na temat uczenia koni z ziemi. Praktykuje naturalne metody ujarzmienia koni. Często jeździ na zawody western'owe. Lubi jeszcze robić tatuaże i robić zdjęcia.
Partner: -
Rodzina: rodzice Sasha i Jeremy, starszy brat Marco, młodszy brat Nico, młodsza siostra Jeyda (czyt. Dżejda) 
Ciekawostki: Wszędzie nosi ze sobą zestaw do robienia tatuaży. Często na wakacje wyjeżdża na wieś. Co roku jedzie na rodzinny zjazd i uczestniczy w uroczystym przeganianiu koni przez miasto. 
Czego uczy: western
Historia: Urodziła się w stanie Teksas niedaleko miasta Dallas. Można powiedzieć że urodziła się w siodle. Jej matka gdy była z nią w ciąży jeździła konno. Rodzice od małego praktykowali w niej i w rodzeństwie miłość do koni. W wieku piętnastu lat zaczęła startować w prawdziwych zawodach. Jednak uczyć się jeździć zaczęła już mając osiem, dziewięć lat. Często wraz z ojcem, wujkiem i starszym bratem przeganiała stado koni lub krów z jednego pastwiska na drugie, które było kilka kilometrów dalej. Można więc powiedzieć że jeździ konno od około siedemnastu lat. Ma za sobą wiele wygranych, ale i  przegranych jak każdy. Ukończyła potrzebne szkoły i potem już całkowicie oddała się jeździe. Dopiero jakieś dwa lata temu przestała i zaczęła teraz uczyć jak naprawdę wygląda jazda w stylu western. 
Koń: Sheriff
Pupil: -
Login: Misza213
Dodatkowe zdjęcia:


Imię: Sheriff (Sher)
Płeć: ogier
Wiek: 5 lat
Rasa: Haflinger 
Budowa: Ma 155cm w kłębie. Jego koniczyny są dosyć długie i suche. Jego ciało jest silne. 
Usposobienie: Sheriff to łagodny koń. Lubi spędzać czas ze swoją właścicielką, są bardzo przywiązani. Szybko się uczy. To nadzwyczaj mądry kuc. Jest przyjaźnie nastawiony do obcych. Lubi poznawać nowych ludzi i otoczenie. 
Specjalizacja: western
Inne: Sher potrafi sam otworzyć sobie boks. Czasami się wymyka, ale nie daleko. Kilka razy uczestniczył w spędzaniu bydła lub na pokazach kuców czy zawodach. 
Nr. boksu: 57
Właściciel: Elianor Fox 

Od Melloow - C.D Rose

- Nie będę go rozpędzać, skoro miałam dzisiaj ćwiczyć woltyżerkę. Nie może lecieć na zabicie, skoro mam go ogarniać do konkretnej dziedziny – parsknęłam. Ta baba była niekompetentna, a lekcja całkowicie zmarnowana. Mogłam robić co mi się żywnie podoba, a ona tylko wypominała jakieś błędy, które nie miały większego znaczenia. Kobietę na chwilę zatkało.
- Słuchaj, to ja prowadzę lekcję, i jeśli nie masz zamiaru mnie słuchać, to zejdź, tak? – powiedziała donośnie instruktorka.
- Z chęcią. Ta lekcja to była jedna wielka żenada – rzuciłam, zatrzymałam Espadę, zeskoczyłam z siodła i zarzuciłam włosami. 
- Proszę bardzo, jak ci się podoba – instruktorka otworzyła buzię i nie mogła wydusić więcej. Na pożegnanie podciągnęłam popręg i obdarzyłam ją wielkim uśmiechem. Ogier ruszył posłusznie za mną. Jeśli my kiedykolwiek się wlekliśmy, to ona nie powinna nazywać się mianem instruktorki! Minęło ledwo pół godziny… 
- A co powiesz na teren, kochany? Przecież nie zmęczyliśmy się jakimiś żałosnymi ćwiczeniami, prawda? – uśmiechnęłam się pod nosem i podrapałam go za uszami, na co z rozkoszą opuścił łeb. – Hmm… albo nie. Przysięgłam sobie, że zaczynam dziś trening. Tylko potrzebuję kogoś, kto by cię lonżował, ehh… Trudno, poćwiczymy z siodła. Wsiadłam na konia i ruszyłam w kierunku czworoboku. Zalegał na nim śnieg, i było dość zimno, ale wszystko lepsze od towarzystwa tych dwóch na hali. Z siodła otworzyłam bramkę i zamknęłam ją za sobą. Za ogrodzeniem przewijali się ludzie, a ja nadal ćwiczyłam. Dobrze nam szło, zgranie się z Espadą nie było trudnością. Słuchał moich poleceń i cudownie się rozluźniał, mimo to pierwsza lekcja w nowym otoczeniu. Byłam z niego bardzo zadowolona. 
- Jutro poćwiczymy skoki, żeby nie wyjść z wprawy, a pojutrze zamówię jakąś kompetentną osobę do lonżowania, co? – powiedziałam cicho do konia, który zastrzygł uszami na dźwięk mojego głosu. Nagle na meneż wbiegł jakiś mały kundel i zaczął obszczekiwać Espadę.
- Co to za cholerstwo?! – krzyknęłam i zeskoczyłam z Espady, który lekko zdziwiony szurał kopytem o śnieg. Już przymierzałam się do kopnięcia psa, który rzucił się na moją nogę, kiedy usłyszałam krzyk.
- Przestań! – usłyszałam z ust czupiradła. Było jednak za późno, bo agresywne zwierzę ugryzło mnie w nogę, na co dostało z buta. Dobrze, że miałam termobuty, to nic nie poczułam…
- Zamknij tego potwora w klatce! – krzyknęłam do dziewczyny, która zabrała psa na ręce. Od razu widać brak jakiegokolwiek wychowania zwierzęcia…

<Rose? Eh ten Twój aguresywny kundel xD>