sobota, 3 stycznia 2015

Od Vanessy CD John'a

Po jakichś piętnastu minutach skończyło się. Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na niego. Odłożyłam pilot i położyłam się w połowie na jego kolanach. Przysunęłam dłonie blisko swojej głowy i zgięłam je jak u kota. 
- No nie gniewaj się- powiedziałam uroczym głosem, robiąc dziubek i machając lekko jednym nadgarstkiem.

<John? xd>

Witamy Michael'a Carter'a!



Imię: Michael 
Pseudo: Michu, Mi ( Ale to raczej jego dobrzy znajomi )
Nazwisko: Carter

Wiek: 19 lat
Głos: -
Charakter: Carter to bardzo specyficzna osoba. Mówi A, myśli B, a robi C. Jest nieprzewidywalny i spontaniczny oraz porywczy. Bardzo nie ufny, przez co do obcych podchodzi z dystansem. Na jego zaufanie trzeba po prostu zapracować, o wiele łatwiej je stracić niż zdobyć, a ponowne odzyskanie jest praktycznie nie możliwe. Uparty i cierpliwy. Wyprowadzenie chłopaka z równowagi graniczy z cudem, jednak tych, którym to się uda darzy szacunkiem... Ale czy warto próbować? Nie, lepiej nie już było kilku, którzy się na tym przejechali. Jego głos zazwyczaj ocieka sarkazmem i nie oszukujmy się nie jest on miły czy życzliwy. Nie lubi jak mu się rozkazuje, dlatego też w takich sytuacjach robi wszystko by otrzymać wręcz przeciwny rezultat. Zawsze szczery do bólu i bezpośredni.Wbrew pozorom ma dobre poczucie humoru. Ponad to Michael jest bardzo inteligentny i spostrzegawczy. Jedno jest pewne, choć ciężko opisać jego charakter to on nigdy się nie zmieni. Trzeba go po prostu zaakceptować takim jakim jest, wówczas ujawnia swoją drugą zupełnie inną stronę, znaną tylko nielicznym. 

Aparycja: Michael to wysoki, dobrze zbudowany i przystojny mężczyzna. Brunet o ciemnobrązowych oczach. Na lewym ramieniu me specyficzną, niewielką bliznę.
Hobby: Ma kilka.
Partnerka: Szuka
Rodzina: Żyje swoim życiem i mało go to interesuje
Ciekawostki: 

- Codziennie biega
- Czasami jara.
- Życiowe motto: " Miej wyjeban*, a będzie Ci dane".
- Nienawidzi pustych lasek, wiśni i karmelu. 
Historia: Życiorys dziewiętnastolatka nie jest zbyt rozbudowany... Trafił tu kiedy w poprzedniej szkole sprawiał zbyt dużo problemu. Mianowicie nie było bójki, której by nie wygrał. Można by zapytać dlaczego jest właśnie taki porywczy... Ano to dlatego, że nie miał w życiu łatwo. Ładnie mówiąc nie było kolorowo. Jednak tą częścią swojej historii dzieli się naprawdę z nielicznymi...
Koń: -

Pupil:  
Pokój nr: 2
Login: Ewiana
Dodatkowe zdjęcie: x

Od Kimberly - CD historii Lionella

Dosłownie mnie zatkało. Stałam przed regałem i wpatrywałam się w złego Liona. Stał tak z założonymi rękoma,przyciśniętymi do torsu. Nie dochodziło do mnie to co powiedział. Serce,
zbite z tropu, przyśpieszyło mi jeszcze bardziej. Chwiejnym krokiem minęłam go i podeszłam do łóżka. Chwyciłam za poduszkę i wyjęłam spod niej bransoletkę. Przez chwilę obracałam ją w dłoni. Złota zawieszka lśniła w świetle lamp. Była taka piękna. Dostałam ją od zmarłej już prababci. 
Miała dla mnie wielką wartość,ale teraz czułam,że już jej nie chcę. Nagłym i zdecydowanym 
ruchem rzuciłam ją przed siebie.
-A jeżeli nie wyjdę?- zapytałam oddychając ciężko
Podeszłam do niego i prawą ręką dotknęłam jego policzka. Był rozpalony, a jego skóra szorstka od odrastającego zarostu. Dłonią,delikatnie założyłam jego, jak widać dawno nie ścinane włosy, 
za ucho. Kiedy to zrobiłam zjechałam w okolice umięśnionych ramion przyglądając się dziełom sztuki,które na sobie nosił. W porównaniu z jego skóra moja wydawała się blada, ja wydawałam 
się słaba. Nie chciałam być słaba. Życie dawało mi w kość na raz. Chciałam płakać, chciałam umrzeć. Nie było ludzi dla których chciałam żyć, a przede wszystkim ludzi,których mogłabym kochać. Być słabym? To być skazanym na ciągłej zależności od drugiego człowieka. Ja tego nie chciałam. A może chciałam, tylko coś nie pozwalało mi się temu oddać? 
-Chyba masz rację. Powinnam już iść. - szepnęłam i odwróciłam się w stronę wyjścia,kiedy
 on złapał mnie za nadgarstek.
-Kimmm....-zaczął,ale głos ugrzązł mu w gardle,gdyż to ja nie dałam mu dokończyć.
Rzuciłam mu się na szyję i łapczywie całowałem jego gorące,pełne usta. Znałam go niecałe 2 dni, a czułam jakby wiedział o mnie wszystko, znał najmniejszy skrawek mojej skóry.
Po raz pierwszy spojrzałam mu prosto w oczy, sam z siebie. Płomienie i żar,który w nich 
widziałam zapłonął i we mnie. Nasze serca biły w nienaturalnie szybkim tempie. 
-Chcę cię tu i teraz. - zamruczał, a ja totalnie odpłynęłam


<Lion?>

Od Chloe - C.D Aaron'a

-Nic się… nie stało. – Westchnęłam, kiedy z małą pomocą uniosłam się do góry. Widziałam, że chłopak otwierał usta, chcąc coś powiedzieć, ale ja w pośpiechu wyszłam z siodlarni. Poszłam jeszcze na chwilę do boksu klaczy, aby się z nią popieścić. Naprawdę, chciałabym mieć własnego konia, ale na razie jak najbardziej odpowiadała mi Impreza. Gdy głaskałam konia po szyi, czułam, że burczy mi w brzuchu. Wychodząc, ulotnie spojrzałam do wnętrza siodlarni, rozglądając się za Aaronem, którego już nie było.
Stałam w kolejce po dość późne śniadanie. Zanim wzięłam jedzenie, szukałam jakiegoś wolnego stolika. W końcu dostałam swoją tacę i ruszyłam do przytulnego kąta, przy którym ostatnio siedziałam z Kim. Idąc, zakręciło mi się w głowie, ale na szczęście szybko odzyskałam równowagę i zajęłam miejsce. Przełykając jedzenie, dostrzegłam Aaron’a wchodzącego do stołówki, tylko nie byłam pewna, czy zmierzającego w moim kierunku.
<Aaron?>

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na Vani. Ugh... Nie umiałem się jej oprzeć. 
- No... No dobra... - mruknąłem.
Oddałem jej pilota. Dziewczyna od razu usiadła i się szeroko uśmiechnęła. 
- Ty...
- Ja... Dobra cicho. - mruknęła.
Westchnąłem i oparłem się o oparcie i patrzyłem tępo w sufit.

Vanessa?

Od Vanessy CD John'a

Zobaczyłam jak John odskakuje z pilotem. No nie i teraz nie dowiem się kto dzisiaj wygrał! A ja oglądam każdy odcinek i zawsze muszę wiedzieć, kto wygrał... Gdy cieszył się i miał już zmienić kanał położyłam się na brzuchu i uniosłam lekko głowę. Kiedy na mnie spojrzał zrobiłam smutną minę, którą nazywałam ,,smutny bezdomny szczeniaczek". Ta metoda zawsze działała i nikt, dosłownie nikt, nie mógł się jej oprzeć. To, kiedy John ulegnie było tylko sprawą czasu. 

<John? xd>

Od Vanessy CD Matt'a

- Hah, przez tego ,,niezłego siniaczka" ledwo mogę wejść na konia. Coś czuję, że przez jakiś czas dopóki nie zniknie mogę sobie odpuścić jazdę- westchnęłam opierając się o drzewo. Dzisiejszy dzień był słoneczny i było całkiem ciepło. 
Nagle zobaczyłam że coś białego w oddali biegnie w moją stronę. Już wiedziałam co to, a raczej kto. Donut po dwóch minutach znalazł się na moich kolanach. 
- Kto to?- spytał Matt wskazując wzrokiem na szczeniaka. 
- To mój pies Donut- uśmiechnęłam się a mały zaczął lizać go po twarzy- Haha nie martw się, na pewno cię nie zje. 

<Matt?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na nią. Byłem w szoku. Owszem jest piękna, lubię ją za to, że potrafi ze mną wytrzymać... W sumie to na razie traktowałem nas jako przyjaciół. Jednak w głębi duszy coś zacząłem do niej czuć, ale ja chce na razie się z nią przyjaźnić. 
- Ashley... Ja zacząłem coś do Ciebie czuć. Owszem jesteś piękna, uwielbiam spędzać z tobą godziny, jestem w szoku, że wytrzymujesz ze mną. - zrobiłem przerwę w pobraniu tlenu - Ale jednak chce żebyśmy byli na razie przyjaciółmi. Nie chcę Cię ranić, ani nic. No ale zrozum mnie. Nie chcę Cię zranić, nie chcę Cię zawieść. Więc na razie tylko przyjaźń, bo jesteś dla mnie jak przyjaciółka. - powiedziałem.
Dziewczyna jakoś tak posmutniała. 
- Ale pamiętaj... Zawsze możesz na mnie liczy. 
Nawet nie wiem czemu, ale zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją...

<Ashley?>

Od Lionella - CD historii Kimberly

Ładnie wyglądała w upiętych włosach, tak hmm... ciut starzej. Kiedy stała przede mną przyjrzałem jej się od góry do dołu dosłownie tak samo jak wtedy w łazience.
- Ile masz lat słońce? - uniosłem pytająco brew. Pełnoletnia na pewno nie była, chociaż nie powiem krągłości miała tam gdzie trzeba i takie jakie trzeba... Buźkę też miała zgrabną i ładną. Hehe to raczej oczywiste inaczej w ogóle nie zwróciłbym na nią uwagi. No nie oszukujmy się w dzisiejszych czasach wygląd odgrywa ważną rolę... Jak cię widzą tak cię piszą. No i tyle w tym temacie.
- 16.
- Młodziutka jesteś.
- Jakiś problem ? - mruknęła.
- Nie. Jestem jedynie zaskoczony. - uniosłem z rozbawieniem brwi.
- A to niby czemu? co ?
- Bo jak na swój wiek wyglądasz bardzo kusząco. - oblizałem usta i pokręciłem głową po czym wszedłem do pokoju.
- Bransoletka. - przypomniała mi jaki jest cel jej wizyty.
- Możesz wejść. Nie zjem Cię...Spokojnie. Chociaż podejrzewam, że jesteś słodziutka.
Dziewczyna powoli weszła rozglądając się po pokoju, w którym siedziała Aja.
- Mieszkasz sam ?
- Nie widzisz jest Achaja.- powiedziałem dość obojętnie.
- Wiesz o czym mówię.
- Owszem, wiem. Nie wiem ten frajer gdzieś polazł. Kiedyś zmienię zamki i tu już nie wejdzie. Co to kur.wa jest ?! Wspólne pokoje... Phi... Skoro tak to czemu nie koedukacyjne ?!
- Wszyscy doskonale wiemy czemu właśnie takie nie są. - stwierdziła i podeszła do regału z książkami. Chwilę potem stałem tuż za nią tym razem obejmując ją w pasie.
- No proszę jaka chudzinka... - stwierdziłem. - ... Wiesz dla co poniektórych oddzielne pokoje to żadna przeszkoda. - zaśmiałem się, a moje oczy dosłownie płonęły.
- Nie wątpię. - wyszeptała. Czułem jak zadrżała kiedy moje ręce dotknęły jej ciała. W oka mgnieniu obróciłem ją przodem do siebie, po czym rozwiązałem jej włosy, które słodko pachniały i były jedwabiste w dotyku i wplotłem w nie palce po czym ją namiętnie pocałowałem.
Chu.j niech się dzieje co chce. Jak znów dostanę kopa to trochę poboli ale cóż, nie będę ukrywał warto będzie się tak poświęcić, oj warto.
Ku mojemu olbrzymieniu zaskoczeniu dziewczyna odwzajemniła pocałunek z taką samą namiętnością. Nasze języki zaczęły wspólną zabawę, chryste jaka ona jest pociągająca...
...nagle nie wiem co u licha we mnie wstąpiło. Odsunąłem się od niej jednak nie zrywałem kontaktu wzrokowego.
- Hę? - spojrzała na mnie zdumiona i nieco zmieszana.
- Jestem strasznym skurwiel.em. - powiedziałem niemalże bezgłośnie- Bransoletka leży pod poduszką. Osobiście radzę Ci wyjść kiedy jest jeszcze na to czas. Nie wiem nawet co to znaczy czuć coś do kogoś...
Kiedy sam się usłyszałem byłem bardzo zdumiony, ja i ludzki odruch ? To aż nie możliwe. Tak czy siak ostrzegłem jeszcze bardziej zdumioną moim wyznaniem dziewczynę. Patrzyłem na nią wyczekując odpowiedzi...

< Kim ? :D  :* >

Od Ashley - C.D Aaron'a

Kilka minut po wyjściu Aaron'a poszłam za nim. Jakiś chłopak wpuścił mnie do pokoju. Usiadłam na łóżku Aaron'a i czekałam na niego. Gdy wyszedł byłam gotowa by mu to powiedzieć. Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do salonu.Tam nikogo nie było.
-Aaron... Ja,ja...-Zaczęłam.
-Ty?
-Podobasz mi się...-Szepnęłam.
<Aaron? ^^>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na dziewczynę. Nieco mnie to zaskoczyło, że po raz drugi mnie pocałowała w policzek. 
- To miło. - powiedziałem z uśmiechem. 
Ashley się lekko zarumieniła. Czego nie powiem o sobie. Jak uciekłem do swojego pokoju to musiałem się wykąpać w zimnej wodzie bo rumieńce tak były widoczne, że szkoda słów. W pewnym momencie poczułem wypieki na policzkach. Przygryzłem dolną wargę i zakryłem policzki dłońmi.

Ashley?

Od Ashley - C.D Aaron'a

Spojrzałam na niego.
-Noo dobra...- Odpowiedziałam. Zaczęłam rozplątywać gumki. Gdy już wszystkie zdjęłam trochę poczochrałam włosy i ułożyłam grzywkę. Chłopak przyglądał się mnie uważnie. 
- Zrobiłam to tylko dla ciebie.-Uśmiechnęłam się do niego.-Wiesz czemu? Bo ci ufam.- Pocałowałam go w policzek. Tak po raz drugi.
<Aaron?>

Od Chloe - END Kimberly

-W sumie to niezły pomysł. Jeszcze tam nie byłam. – Uśmiechnęłam się i nałożyłam kaptur na i tak już wilgotne włosy. – Ale musisz mi coś obiecać.
-Hm? – Odwróciła się w moją stronę, lekko zdezorientowana.
-Nie utopisz mnie. 
Ruszyłyśmy przed siebie dość szybkim krokiem. Nasze rozmowy przerywał głośny wiatr, wiejący prosto na nasze twarze. Po dość niedługim czasie poczułam pod moimi nogami piasek, który zostawiał różne kształty, gdy podnosiłam nogę. 
-Śliczny widok. – Powiedziała Kimberly, a ja tylko pokiwałam głową, zgadzając się z nią.

END

Od Aaron'a - C.D Ashley

Kiedy tak oglądałem "Ukrytą prawdę" ktoś koło mnie usiadł. Kątem oka zobaczyłem, że to Ashley. Odwróciłem się do niej.
- Lubisz to oglądać? - zapytała.
- Te seriale są fajne. - powiedziałem.
Dziewczyna pokiwała głową. Zbliżyłem się do niej. Miała włosy spięte w koka. 
- Rozpuść włosy... 
- Nie. - odparła.
- No plooooose!- zrobiłem oczka szczeniaczka. - Plose 

Ashley? nie odmówisz mu!

Od Aaron'a - C.D Chloe

Spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem. 
- Dobra to ja... No jadę. - powiedziałem.
- Do akademii? - zapytała.
Pokiwałem głową.
- No ok. To pa. - powiedziała.
- Pa. - odparłem i wsiadłem na Sandro Boy'a.
Pojechałem do stajni. Zatrzymałem ogiera i zsiadłem z niego. Rozsiodłałem go i zaprowadziłem na pastwisko. Sprzęt odniosłem na miejsce, no i oczywiście umyłem wędzidło. Wychodząc z siodlarni wpadłem na Chloe.
- Jezu sorry, zagapiłem się. - powiedziałem i pomogłem dziewczynie wstać.

Chloe?

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na Vani.
- Ej no... - burknąłem.
- Ciii... - przyłożyła palec do moich ust.
Nawet nie spojrzała na mnie, tylko patrzyła w ekran telewizora. Westchnąłem cicho, ale po chwili sięgnąłem ręką za jej nogę. Dziewczyna złapała moją rękę i ją odsunęła. Spojrzałem na nią. Przysunąłem się do niej. Objąłem ją i pocałowałem w policzek. Kąciki jej ust uniosły się do góry. W pewnym momencie zsunąłem rękę i położyłem obok dziewczyny, no i był tam pilot! W sumie wciśnięty praktycznie pod oparcie, ale wyjąłem.
- Mam! - krzyknąłem z radością i odskoczyłem od Vanessy trzymając pilota w ręce.

Vanessa? ^^

Od Matta - CD historii Vanessy

-Boże! - krzyknąłem łapiąc się za serce - To tylko ty,Vani ... Nie rób tak więcej,proszę.
Dziewczyna zaśmiała się odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Poklepałem ziemię obok, żeby usiadła. Zrobiła to powoli trzymając ręką się za kręgosłup.
-Co jest? -zapytałem, kiedy już usiadła
-Przewróciłam się w stajni. - odparła odsłaniając plecy
-Niezły siniaczek. - zaśmiałem się, kiedy szturchnęła mnie w ramię.

<Vanessa?>

Od Ashley - C.D Aaron'a

Kucnęłam i pogłaskałam suczkę. Pocałowałam ją i włożyłam do kojca. Uśmiechnęłam się lekko w stronę Aaron'a. Poszliśmy na stołówkę zjeść kolację. Były jakieś kanapki. I była Nutella! Ucieszyłam się i wzięłam pięć. Usiadłam do stolika. Przez chwilę siedziałam sama,lecz usiadł obok mnie Aaron.
-Zjesz tyle ?- Zapytał.
-Oczywiście.-Powiedziałam zadziornie.
Zabrałam się do jedzenia. Zjadłam je w bardzo szybki tempie. Nawet się nie ubrudziłam. Odłożyłam tacę i poszłam do salonu. Był tam Aaron.
<Aaron?>

Od Chloe - C.D Aaron'a

-Wybacz, ale ja już chyba wrócę do pokoju. – Kaszlnęłam. – Do zobaczenia.
-Ehm, cześć. – Powiedział, a ja ruszyłam w stronę schodów.
Ogarnęłam się do snu. Usiadłam na łóżko i pogadałam jeszcze chwilę ze współlokatorkami, ale później wszystkie postanowiłyśmy iść spać. To był męczący dzień. 
*
Następnego dnia wstałam wyjątkowo wcześnie. Nie byłam głodna i nie miałam ochoty na czytanie książki. Jedyne, na co wpadłam, była przejażdżka. Nikogo nie budząc, umyłam się, przebrałam w odpowiedni strój i ruszyłam w stronę stajni. 
Będąc przy boksie Imprezy, dałam jej na przywitanie kostkę cukru. Następnie ruszyłam po sprzęt i w niecałe 10 minut udało mi się ją przygotować do jazdy. Wsiadłam na klacz, która była moją „dobrą przyjaciółką” od samego początku i ruszyłyśmy w las. 
Po dwóch godzinach przejażdżki postanowiłam zatrzymać się na tej samej łące, co z Leną. Położyłam się na koniu i odpoczęłam, ale chwilę potem usłyszałam łamaną gałąź.
-Halo? – Powiedziałam, obracając się w każdą stronę.
-Cześć. Nie było Cię na śniadaniu. Poszedłem do stajni i boks Imprezy był pusty, więc pomyślałem… - Ujrzałam Aaron’a i od razu ochłonęłam. Uradował mnie jego widok, szczególnie, że bałam się, że zbliża się niebezpieczeństwo.
-Nie byłam głodna. – Uśmiechnęłam się i poklepałam klacz po szyi. 
<Aaron?>

Od Kimberly - CD historii Chloe

-Przepraszam, już dobrze. - odparłam z uśmiechem i położyłam jej rękę na ramię,kiedy również wyszłyśmy ze stołówki - Całkiem ładny ten twój chłoptaś,tylko taki trochę wycofany,co? Jak na niego spojrzałam to myślałam,że wyzionął ducha tak się blady zrobił.
-Ah, daj już spokój. - zdjęła moją rękę i lekko dźgnęła mnie z łokcia - Z tego, co wiem on ma już dziewczynę.
Wyszłyśmy na dwór z nadzieją, że nie pada. Nie padało, ale widać było,że zaraz zacznie. Kłębiaste, śniegowe chmury,które aktualnie znajdowały się nad Miami, leciały w kierunku akademii. Naciągnęłam na uszy czapkę i spojrzałam na Chloe.
-Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na spacer po plaży.



<Chloe?>

Od Vanessy CD John'a

Uśmiechnęłam się. Już przestałam czuć mały ogień w ustach, więc wzięłam kubek i tym razem podmuchałam zanim się napiłam. Jak zwykle nie leciało nic ciekawego. Na szczęście horrorów też nie było. Gdy teraz ja przejęłam pilota trafiłam na ,,Wojny magazynowe". Schowałam pilota i zaczęłam oglądać. 

<John?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Zaczęliśmy się śmiać, w pewnym momencie Anima zauważyła jakieś zwierze. No i zaczęła tam biec. Od razu wstaliśmy i pobiegliśmy za suczką. 
*
Nim złapaliśmy Animę trochę to potrwało. Miała ona w sobie tyle energii, że brak słów. W końcu ją złapaliśmy. 
- Dobra następnym razem od razu ją bierz na smycz. - powiedziałem.
Dziewczyna się zaśmiała i pokiwała głową. 

Ashley?

Od Chloe - C.D Elveseden

-Wszystko okej? – Powiedziałam, najciszej jak mogłam.
-NIE! – W jednej sekundzie odskoczyłam, ale postanowiłam od niej nie odchodzić.
-Słuchaj, chcę Ci pomóc. – Dziewczyna spojrzała na mnie, zobaczyłam błysk w jej oczach. Jej wzrok był czarujący, a poplątane włosy nadawały jej… niecodziennego wdzięku.
<Elveseden? Dogadamy się?>

Od Vanessy CD Matt'a

No cóż. Potrenowałam trochę z Red'em a potem zaprowadziłam go na padok. Przeszłam się obok toru wyścigowego. Pod drzewem siedział Matt. Odwrócił się nagle i zaczął coś mówić, ale nie usłyszałam dokładnie. Wzruszyłam ramionami i podeszłam. 
- Dlaczego mówisz sam do siebie?- spytałam schylając się. 

<Matt?>

Od Ashley - C.D Aaron'a

-To może przejażdżka ?-Zaproponowałam.
-Dobra.-Zgodził się Aaron.
Założyłam Hope siodło. Klacz była bardzo spokojna. Taka już jest. 
Wyszłam z nią. Aaron już czekał. Wsiadłam na klacz.
-Może wyścigi ?-Zapytał Ari. Nagle Hope jakby podskoczyła. Wydała się pełna energii.
Stanęliśmy na wyznaczonej linii. Ścigaliśmy się dookoła akademii. Był remis. Zdziwiłam się bo Hope najlepsza w biegu nie była. Wprowadziłam klacz do boksu. Podeszłam do Aaron'a.
-Może pójdziemy na spacer z Animą?-Zapytałam.
-Chętnie. Ale po spacerze nie będę cię niósł.-Zaśmiał się.
Wypuściłam Animę. Aniś rzuciła się na Aaron'a . Zaczęła go lizać. Zaczęłam się śmiać ,bo Anima pchnęła Aaron'a na ziemię. Nagle Aaron złapał mnie za rękę i zaciągnął na ziemię. Nadal śmiałam się. Próbowałam powstrzymać Animę.
<Aaron?>

Od Chloe - C.D Kimberly

-W sumie to miałem iść jeszcze na chwilę do stajni. Do zobaczenia później.  – Powiedział i pożegnał się. Wypuściłam oddech i rozluźniłam się, gdy chłopak wyszedł ze stołówki.
-Kim! – Szepnęłam, nieco zdenerwowana.
-Co? – Powiedziała, chichocząc pod nosem. Schowałam głowę i zaczęłam bawić się jedzeniem. 
<Również brak weny, Kimberly ;/ >

Od Aaron'a - C.D Chloe

Dziewczyna się szeroko uśmiechnęła. W pewnym momencie dostałem sms'a. Odczytałem go i wstałem.
- Przepraszam, ale muszę gdzieś zadzwonić. - powiedziałem.
Chloe pokiwała głową. Wstałem z kanapy i wyszedłem z akademii. Zadzwoniłem do jakże to cudownych osób... Czyli moich znajomych. Jeśli można ich nazwać znajomymi, raczej dawni znajomi... Oczywiście próbowali mnie gdzieś wyciągnąć, ale odmówiłem i się rozłączyłem. Wróciłem do akademii i usiadłem na kanapie obok Chloe.

Chloe?

Od Chloe - C.D Aaron'a

-Co oglądasz? – Spytałam, pocierając dłońmi i materiał spodni.
-W sumie to nic. – Uśmiechnęłam się po odpowiedzi chłopaka. Przewijając kanały, Aaron natknął się na jeden z moich ulubionych filmów.
-Zaczekaj. – Przez przypadek, z niechcianego odruchu delikatnie dotknęłam jego ręki wskazującym palcem, ale zaraz szybko go zabrałam. – Tu leci naprawdę dobry film. Miałam nadzieję, że tego nie poczuł.
Usiedliśmy spokojnie i przyglądaliśmy się w ekran. Minęły niecałe dwie godziny, a seans dobiegł końca. 
-I jak? Podobał Ci się? – Westchnęłam i zadałam mu pytanie.
-Jeden z lepszych. – Uśmiechnął się. 
<Aaron?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na Ashley. 
- I co jest z nią choć trochę lepiej? - zapytałem. 
Dziewczyna na mnie spojrzała. Uśmiechnęła się lekko.
- Tak. Nie jest już taka zmęczona. - powiedziała.
Pokiwałem głową. 
- To co robimy? - zapytałem.

Ashley?

Od Ashley - C.D Aaron'a

Pocałowałam chłopaka w policzek.
-Dziękuję i dobranoc.-Uśmiechnęłam się lekko. Chłopak poszedł do siebie.
"Super. Jeszcze tylko umyć się i ubrać w piżamę. No zaj*biście kur*a,zaj*ebiście."- Pomyślałam.
Powoli wstałam i poszłam do łazienki. Długo siedziałam w wannie. Nie chciało mi się ruszyć. W końcu zdecydowałam się wyjść ubrałam się w piżamę i cicho wyszłam z łazienki. Opatuliłam się kołdrą i zasnęłam. 

*

Wstałam idealnie na śniadanie. Wstałam ,umyłam się i ubrałam  w :



Poszłam na śniadanie. Była jajecznica. Wzięłam małą porcję i poszłam do stolika,przy którym był Aaron. Usiadłam naprzeciwko jego.
-Co tak mało?-Zdziwił się.
-Nie chce mi się jeść.-Odparłam.-Spójrz na swoją porcję.
Chłopak miał trochę większą porcje od mojej.  Uśmiechnęłam się w jego stronę. Odłożyłam tacę i poszłam na lekcje.

*

Po lekcjach od razu znalazłam Aaron'a. Poszliśmy do koni. Wyprowadziłam Hope,a Ari Sandro Boy'a.
<Aaron?>

Od Elveseden

Budynek jest wielki i ciemny. Przynajmniej w moich wyobrażeniach. W rzeczywistości jest wielki, ale jasny – ma białą elewację. W co poniektórych oknach świeci się światło, które co chwila gaśnie. Nad budynkiem, pomiędzy gigantycznymi kroplami deszczu balansują jakieś wściekłe ptaki. Ulewa siecze tak mocno, że wystawiając jedną nogę z samochodu, można było przemoknąć. Tak jak ja teraz, mimo wysokich butów i ogromnego parasola. Czemu nawet w zimie musi padać?! Cały śnieg stopnieje… Ostry wiatr zrzucił mi kaptur, uwalniając splątane włosy. Nigrum rzucił się na mnie i wczepił w spodnią stronę szerokiego płaszcza, chroniąc się przed wodą. Wychodząc, potknęłam się i upuściłam torbę w wielką kałużę błota ze śniegiem, na co natychmiast zareagowała moja matka, mimo, że przez całą podróż nie odezwała się do mnie ani słowem.
- Patrz co wyprawiasz! To nowa torba! Nie umiesz wyjść?! – pisnęła głośno. Ona już nie potrafiła normalnie mówić: albo piszczała, albo krzyczała. Ciekawe jakby ona wyszła, w tych swoich pantofelkach z aligatorzej skórki. Ze stoickim spokojem otworzyłam bagażnik, wyjęłam resztę tobołów i mocno go zatrzasnęłam. Zaparkowałyśmy za wcześnie, akademia stała pół kilometra dalej, ale matka nie chciała wjeżdżać dalej, pod pretekstem upaprania karoserii, toteż sama będę to wszystko wlokła za sobą. Na pożegnanie otworzyła tylko minimalnie okno i swoimi czerwonymi ustami wypowiedziała:
- Tylko nam wstydu nie przynieś! Sprawuj się tam!
- Też cię kocham – mruknęłam w odpowiedzi, ale ona prawdopodobnie tego nie usłyszała, bo już zawracała na asfaltową drogę. Starałam się ogarnąć wzrokiem wszystkie rzeczy, które wyniosłam z samochodu. Było ich stanowczo zbyt dużo. Dwie utopione już prawie w błocie torby przełożyłam sobie na krzyż przez ramię, a trzecią, wodo(ale czy błoto?)odporną przywiązałam do walizki i postanowiłam ciągnąć. Przecież to wszystko waży z dziesięć kilo… 
Po dziesięciu minutach brnięcia przez istne torfowiska, dotarłam do bram akademii. Gdy przekroczyłam jej próg, bez zdziwienia zauważyłam, że Nigrum zniknął spod płaszcza. Idzie zrobić obchód dookoła nowego miejsca. Hol był całkiem pusty, a w półmroku wyglądał jak przeniesiony z jakiegoś zamczyska. Tak, jasne, zamczyska z telewizorem i białymi sofami. Jasne. 
Nie wiedząc, co ze sobą począć, położyłam równiutko torby i usiadłam na nich. Położyłam dłonie na udach i siedziałam bez ruchu. Bo niby co miałam ze sobą zrobić?
Nikt nie nadchodził. Jedyną towarzyszącą mi duszą był Nigrum, którego wprawdzie nie widziałam, ale namacalnie czułam jego obecność. Był gdzieś blisko. To dodawało mi otuchy. 
Siedziałam tam blisko godzinę, i po woli zaczynałam tracić cierpliwość. A mi niewiele trzeba było do ataku furii. Odliczyłam powoli do dziesięciu, tak, jak zalecała mi pani psycholog. Dało to jedno wielkie G. Wstałam gwałtownie i kopnęłam brutalnie bogu winną torbę. Zacisnęłam pięści i wrzasnęłam na całe gardło. Liczyłam na jakiekolwiek echo, ale wypieszczone ściany nie zwróciły mojego głosu. Nie czekałam zbyt długo na tłum ludzi. Zaczęli napływać nie wiadomo skąd i siać zamieszanie w mojej głowie. Opadłam ciężko na podłogę i przycisnęłam palce do skroni. Głowa pulsowała mi, jakby miała wybuchnąć! Czułam ogromny ból rozsadzający mi czaszkę. ,,Kto to?”, ,,O, jakaś nowa”, ,,Kto tak wrzeszczy?!”, ,,Będzie afera!” – tym podobne zdania starałam się wyprzeć z podświadomości. Ktoś mną potrząsał i coś do mnie nawijał. Czułam się jak opętana!
W końcu do kogoś dotarło, żeby zaprowadzić mnie do pustego pomieszczenia. Gdy wszystko ucichło, roztrzęsiona objęłam się ramionami. Zawsze tak reagowałam, gdy ,,słyszenie” i ,,widzenie” się kończyło. To przekleństwo! Czemu moje siostry i rodzice są normalni?! Czemu?! Prawie zaczęłam płakać, zauważyłam jednak, że nie jestem w pomieszczeniu sama. Była jakaś starsza osoba, i ktoś w mniej więcej moim wieku. Ta starsza powiedziała do drugiej szeptem:
- Zostań z nią, a ja pójdę po pielęgniarkę.
- NIE! – krzyknęłam tylko krótko i dziko, po czym wróciłam do bujania się. Usłyszałam tylko trzask drzwi i niewyraźne mruknięcie. Myślałam, że mnie zostawili, ale nie. Musiała tu być ta młoda osoba! Zerknęłam na nią wściekle spod przymrużonych oczu. Nie była ona zbyt wysoka, jednak niewątpliwie wyższa ode mnie…

< Młoda-nie-wysoka-osobo? ;D>

Witamy Elveseden van Mirium, jej konie in Spectro Lucifer'a, Venus oraz jej pupila Nigrum'a !



Imię: Elveseden 
Pseudo: Co poniektórzy zwykli wołać na nią ,,Elfi”, jednak nie próbuj nawet tego próbować!
Nazwisko: van Mirium
Wiek: 18 lat
Głos: Aura Dione
Charakter: Słaba, ekhm, lekko chora psychicznie. Stroni od ludzi, czasem ma napady agresji i szału. Innym razem cały dzień siedzi w jednej pozycji, rękoma obejmując nogi, kołysząc się w przód i w tył. Choruje na nieuleczalną depresję, i tylko momentami jest przy zdrowych zmysłach. Wtedy można z nią nawet w miarę normalnie porozmawiać. To znaczy, ty rozmawiasz, ona milczy i słucha. Żyje w swoim niewielkim świecie, z którego nie umie się uwolnić, czego powodem jest lekka schizofrenia. Nie zdziw się, kiedy zamiast po ludzku odpowiedzieć, szczeknie coś niezrozumiałego. Pogaduszki i ploteczki z jej osobą odpadają. Nie, nie jest z nią AŻ tak źle, jak myślisz, nawet, jeżeli do normalności jej daleko. To bardzo poważna osoba, jak na swój wiek, która wybiega myślami szeroko w przyszłość i jest bardzo inteligentna. Nauka przychodzi jej z łatwością, błyskawicznie przyswaja nowe wiadomości, do tego jest sprytna i spostrzegawcza. Nie jest próżna i łatwowierna – nie liczą się dla niej śliczne ubrania i nastoletni świat. Kiedy nie ma szału, zachowuje się jak dorosła – jest spokojna, opanowana i wytworna. Wścieka się, kiedy ktoś krytykuje ją, kiedy trenuje z in Spectro. Gdy już się odzywa, mówi nieco starodawnym językiem – nie usłyszysz od niej słów ,,spoko” ani ,,gimbusy”. Kocha średniowiecze, toteż ubiera się nieco… staroświecko, chociaż z gustem i klasą. Nienawidzi pustych lal. Kiedy zobaczyła mocno pomalowaną dziewczynę z jej wieku, która krzywo na nią popatrzyła, zapytała się jej, czy to, co ma na twarzy, nakładała łopatą, czy wystarczyła łyżka? Dziewczyna kazała jej spierdalać… Elveseden maluje się tylko wtedy, kiedy musi, jak na zdjęciu powyżej. Jest dumna i zawsze chodzi z podniesioną wysoko głową. Albo ze wzrokiem wbitym w czubki butów. Nie przewidzisz jak się zachowa – ma tyle oblicz, ile gwiazd na niebie. Mogę zdradzić Ci tyle, że prawie nigdy się nie śmieje. Uśmiecha także bardzo rzadko. Wbrew pozorom, i pomimo depresji, nie tnie się, nie cierpi na anoreksję czy bulimię, nie ćpa, nie pije i nie pali… gardzi takimi ,,nałogami”. Na razie nie myśli też o samobójstwie… więc jest osobą bardzo… niespotykaną? Niezwykłą? Dziwną i tyle. 
Aparycja: To dość niska (160 cm nie robi na nikim wrażenia…), bardzo szczupła osoba. Ma bladą, nienaturalnie jasną cerę, ach, i nie ukrywajmy, całą karnację. Nie umie się opalić, bo zawsze dostaje od tego silnych poparzeń. Wygląda jak małe dziecko, a wszystko przez tę buzię. Ładny, lekko zadarty nos, jasne, wypukłe usta, które jako jedyne często maluje. Najczęściej bordowymi, ciemnymi szminkami. Ma smukłe, delikatne dłonie z krótko obciętymi paznokciami. Zazwyczaj nosi też kilka pierścionków – najczęściej czarnych z różnymi kamieniami szlachetnymi, które znalazła w szkatułce prababci. Włosy ma ciemne, lekko falowane, całkiem zwykłe. Dość długie, sięgające do pasa. Na ogół gustuje w czarnych i białych sweterkach i koszulach. Nie jest zbyt oryginalna, jeśli chodzi o ubiór, lubi po prostu klasyczne ubrania. Odnośnie biżuterii, toleruje tylko gustowne wisiorki i szlachetne bransoletki. Żadne tam tanie kolczyki z wąsami. Najczęściej zobaczysz ją w skórzanych oficerkach, wysokich kozaczkach i pantofelkach na niskim obcasie albo szpilce.
Hobby: Od kilku lat bawi się poważnie w jeździectwo sportowe i gra na skrzypcach. W odległej przeszłości chodziła do szkoły muzycznej,  i skończyła I stopień. Lubi też czytać dobre książki, pod warunkiem, że nie są to szkolne lektury lub podręczniki, a w zimie nie pogardzi nartami. Koty to jej życie. Zaraz po koniach, to jej ulubione zwierzęta. Chodziła też na zajęcia łucznicze, ale aktualnie nie posiada łuku (ze względu na jej chorobę, został jej odebrany…)
Partner: Przestała liczyć na to, że którykolwiek ją zechce. Już dawno. 
Rodzina: 
Ojciec – Lucas van Mirium
Matka – Lydia van Mirium
Siostra – Pia van Mirium
Siostra – Abby van Mirium
Ciekawostki: 
~ nienawidzi współczesnej muzyki, szczególnie popu. Słucha wyłącznie muzyki ,,tworzonej z wysiłkiem” czyli Mocarta, Bacha, Vivaldiego…
~ nienawidzi zapachu papierosów (ma uczulenie  na nikotynę)
~ od czasu do czasu ma lekkie napady schizofrenii (nieregularnie  odwiedza psychiatrę…)
~ czasem wydaje jej się, że słyszy myśli innych, które rozsadzają jej głowę. Jest to spowodowane schizofrenią, jednak ona jest święcie przekonana, że to prawda. Z tego powodu nie cierpi przebywać w tłumie.
~ trenuje ujeżdżenie, ale kocha jazdę w damskim siodle i na oklep
Historia: Wychowała się ona w typowej, bogatej,  poważanej ale i despotycznej rodzinie, w której wszystko z góry na dół było zaplanowane. Ojcowi nigdy nie podobała się żadna z koleżanek Elveseden, żaden chłopak, z którym rozmawiała. Od dzieciństwa sami z matką podsuwali jej kolegów i koleżanki, z którymi miała przebywać, a zabraniali kontaktów z tymi, których naprawdę lubiła. Z roku na rok czuła się coraz bardziej wyobcowana, nieswojo w towarzystwie znajomych Pii i Abby, z którymi zmuszona była przebywać. Obie starsze siostry potulnie słuchały wszystkich rozkazów ojca, a Elv robiła się coraz dziwniejsza. Miała dość wszystkiego – swojego życia, posuwanych znajomości, ciągłych kontroli i ustawiania życia na siłę. Nienawidziła ojca i sióstr, którzy nieustannie  ją poniżali, a matka nie reagowała. Zaczęła jeszcze bardziej odsuwać się od ludzi, pogłębiają swoją więź z końmi, u których znajdowała zrozumienie i spokój. Chrzestni, widząc, co się dzieje, kupili jej kuca exmoor -  Venus. Dziewczyna zakochała się w tej mało urodziwej klaczce i poświęcała jej całe swoje dnie. Pewnego dnia przyszło jednak całkowite załamanie – rodzice zabronili jej wychodzić do stajni, mimo, że na urodziny kilka dni wcześniej zgodzili się kupić jej drugiego konia – in Spectro. Całe dnie spędzała w pokoju, nic nie pijąc i jedząc. Po odwiedzinach psychologa ojcowi odbiła wtedy szajba – kazał ją natychmiast wysłać do Akademii, bo może tam ,,wybiją jej z głowy te brednie”. 
Koń: in Spectro Lucifer, Venus
Pupil: Nigrum
Pokój nr: 5
Login: Cappuccno (howrse)
Dodatkowe zdjęcia: x



Imię: in Spectro Lucifer ”Widmo Lucyfera”
Płeć: wałach
Wiek: 6 lat
Rasa: Lipican
Budowa: Spectro ma zwartą  budowę z mocnym, muskularnym zadem.  Jego łeb jest pięknie ukształtowany, o lekko wypukłym profilu. Szyję ma długą, smukłą, wygiętą w piękny łuk, czyli jak typowy, lipiański ogier . Jedyne, co go wyróżnia, to dość dużo w kłębie, a mianowicie 162 cm. Ma siwe umaszczenie, a na chrapach różową plamę. Krok ma giętki, elastyczny i delikatny. Jak każdy osobnik z jego rasy, stworzony jest do dresażu.
Usposobienie: Spectro to ułożony, dobrze wychowany ogier. Od źrebaka uczony był posłuszeństwa i szacunku dla człowieka. Poważny i zrównoważony. Niezmiernie inteligentny. Nie straszne mu szelesty toreb czy grzmoty. W końcu wychowywany był w niemało prestiżowym miejscu. Dobrze wyszkolony, świetnie skacze, figury ujeżdżeniowe wykonuje perfekcyjnie. Idealny koń marzenie. Sęk w tym, że ćwiczenia są dla niego potworną nudą. Zrobi wszystko, lecz nie łódź się, że to dla tego, iż cię lubi. Po prostu jest mu to obojętne. Gdyby polubił jeźdźca, osiągałby znacznie lepsze wyniki. I to właśnie jest zadaniem Elveseden.
Specjalizacja: ujeżdżenie
Inne: 
~ szkolony był w Hiszpańskiej Szkole Jazdy i początkowo przeznaczony był do występów
~ niemal od razu polubił się z Venus
~ musi mieć w boksie jakąś zabawkę – piłeczkę ze smakołykami lub gumową maskotkę, w przeciwnym razie zaczyna kopać kopytem o drzwi boksu
Nr. boksu: 44
Właściciel: Elveseden van Mirium






Imię: Venus
Płeć: klacz
Wiek: 3 lata
Rasa: Kuc Exmoor (prawdopodobnie nieczystej krwi – u exmoorów nie występuje odmiana myszata)
Budowa: Venus jest cholernie brzydka. Ma kanciasty, mocno zaznaczony łeb, wielki brzuch i krótkie, grube u góry, a chude u spodu nogi, z małymi, ciemnymi kopytami. Jest zwarta i krępa – ma szeroki grzbiet, cofnięte łopatki i grubą szyję. Jest maści myszatej – ma ciemno szarą, błyszczącą sierść, i prawie czarną, bujną, ale zawsze splątaną grzywę. 
Usposobienie: Venus to niezłe ziółko. Niewychowana, złośliwa i gnuśna klacz, którą nikt nigdy się nie zajmował. Kantar miała pierwszy raz na sobie, kiedy Elv jej go założyła. Jest skrajnie różna od in Spectra. Jej właścicielka od podstaw uczyła ją podawać nogi czy przyzwyczajać do szczotek. Nikogo nie słucha i ma w zadzie to, co się próbuje jej przekazać. Często gryzie i się szczurzy. Jest okropnym uparciuchem, i w dodatku leniem. Czasem zaczyna szaleć, ale ze względu na niewielką posturę (115 cm), jej właścicielka daje sobie z nią radę. Do jej dobrych cech zdecydowanie zalicza się nieustraszenie i łatwość w przyswajaniu nowych informacji.  Elveseden musi mieć do niej mnóstwo cierpliwości i opanowania. Miejmy nadzieję, że sobie z nią poradzi. 
Specjalizacja: powożenie (dopiero się uczy)
Inne: 
~ dla smakołyków zrobi wszystko, jednak nie lubi marchewek
~ woli towarzystwo wielkich koni niż kuców
~ wkurza się gdy zostaje zamykana w boksie (ze względu na jej pochodzenie, woli rozległe pastwiska od zamknięcia)
~ chrzestni Elv wykupili ją od handlarza, który sobie z nią nie radził, ponieważ wziął ją z dzikości
~ staje się potulniutka, gdy tylko w pobliżu znajdują się jakieś dzieci, natomiast wariuje w obecności dorosłych mężczyzn
Nr. boksu: 45
Właściciel: Elveseden van Mirium





Imię: Nigrum
Płeć: samiec - kocur
Wiek: nie wiadomo
Rasa: Kot. Czarny kot.
Charakter: Nigrum to wielka zagadka. Pojawia się i znika, kiedy ma żywną ochotę. Sam wybrał sobie Elveseden, i ona nie miała tu nic do gadania. Czasem ma wręcz wrażenie, że on nie istnieje. Rzadko kiedy pokaże się  jej w całości – na ogół jest to kawałek ogona,  błyszczące w ciemności złote oczy lub cichy mruk koło nogi. Elv czuje się w jego obecności dziwnie bezpiecznie, podczas gdy innym przebiega drogę, dostają dreszczy.
Inne: 
~ Elv nie pamięta dokładnie, kiedy się przy niej pojawił
~ pije tylko i wyłącznie mleko
Nr. kojca: Nigdy w życiu nie dałby się wsadzić do kojca! On jest dziki!
Właściciel: Elveseden van Mirium

Login: Cappuccino – howrse

Od Kimberly - CD historii Aarona

Chloe odwróciła wzrok, kiedy Aaron na nią spojrzał. Widać,że się w nim zakochała. Nic nie mówiąc spożywałam dalej moją sałatkę. Chłopak napiął mięśnie i wyglądał jakby zaraz miał się rzucić do ucieczki.
-Może usiądziesz?- zapytałam w końcu
-Kim...- zaczęła Chloe


<Chloe,brak weny>


Od Aaron'a - C.D Kimberly

Spojrzałem na dziewczynę.
- Um... Cześć. Jestem Aaron. - powiedziałem cicho. (tak on dalej nie ufa tak bardzo ludziom xd)
Dziewczyna się szeroko uśmiechnęła.
- Długo tu jesteś? - zapytała.
Pokręciłem przecząco głową i chciałem ją ominąć. Jednak dziewczyna nie zamierzała mnie tak po prostu przepuścić. 
- Gdzie się tak śpieszysz? Spokojnie nie zjem Cię. - powiedziała.
Spojrzałem na nią. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc stałem cicho.

<Kimberly?>

Od Kimberly- CD historii Chloe

-Ten amator?- zapytałam krztusząc się sałatką 
Chloe pokiwała znaczącą głową. Założyłam moje brązowe włosy za uszy i przełknęłam spora porcję sałaty. Spojrzałam w kierunku kolejki,gdzie stało może z 5 osób. Po drodze napotkała spojrzenie Matta,który pomachał do mnie ręką. Rozmawiał z wysoką brunetką, której jeszcze nie znałam. Ogólnie znałam mało osób. Tego całego Liona, który był dosyć nieprzyjemnym typkiem, Matta i Chloe, ale ona się nie liczyła.
-O spójrz kto idzie w naszym kierunku! - zawołałam - To ten Aaron? Cześć, jestem Kim.


<Aaron?>

Od Aaron'a - C.D Ashley

Spojrzałem na dziewczynę. 
- Nosiłem Alaskę no to Ciebie też mogę zanieść. - powiedziałem. 
Wstałem i podszedłem do kanapy. Wziąłem Ashley na ręce. Dziewczyna na mnie spojrzała z szerokim uśmiechem.
- Ty tak se nie myślisz, że za każdym razem będzie. - mruknąłem.
Ashley pokiwała głową. Wniosłem ją do góry.
- Jaki pokój? - zapytałem. 
- Pokój numer jeden. - powiedziała.
Pokiwałem głową i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i wniosłem dziewczynę do pokoju. 
- Um... Które łóżko? - zapytałem.
- Tam to - wskazała. 
Podszedłem tam i położyłem ją na łóżku. 
- Dobranoc. - powiedziałem.

Ashley?

Od Ashley - C.D Aaron'a

Pokiwałam twierdząco głową. Wyszliśmy z akademii. Na spacerze byliśmy około 3-4 godziny. Szybko nam zleciały. Gadaliśmy o przeszłości, w czym się specjalizujemy. 
 Po powrocie byłam strasznie zmęczona. Bolały mnie nogi. Położyłam się na kanapie. Aaron usiadł  na dywanie.
- Ari?-Zaczęłam.
-No?
- Zaniesiesz mnie?- Zapytałam z błagalną minką.
<Aaron? xD>

Od Chloe - C.D Kimberly

Wracałyśmy razem do Akademii, co chwila szturchając się ramionami. Śmiałyśmy się w niebogłosy, wspominając stare czasy, kiedy to jeszcze zamawiałyśmy do domu ogromną pizzę i w ciemnym pokoju oglądałyśmy filmy Disney’a lub horrory wyłączane przez nas po dziesięciu minutach darcia się. 
-Od kiedy jesteś w Akademii? – Spytałam z ciekawości.
-Od niedawna, przyjechałam niedługo przed Tobą. – Uśmiechnęła się i jeszcze przez chwilę toczyła się nasza konwersacja, póki nie weszłyśmy do stołówki, gdzie roiło się od rozmów i gwarów. Usiadłyśmy razem w najdalszym zakątku jadalni i próbowałyśmy rozpoznać osoby wchodzące lub wychodzące z pomieszczenia.
-Zauważyłam, że dużo czasu spędzasz z Leną. – Powiedziała.
-Tak… Jest naprawdę miła. 
-I z jakimś typem, Aaronem? – Pokiwałam głową i szybko odpowiedziałam.
-Kolega. – Wepchnęłam do ust szpinak i od razu po przełknięciu kontynuowałam. – Ty też, prawda? Widziałam Cię z kimś na korytarzu, kiedy pytałaś się o jakąś bransoletkę. Twój chłopak?
<Kimberly? :D>

Od Aaron'a - C.D Chloe

Spojrzałem na oddalającą się Chloe. Odwróciłem się w stronę stajni, po czym szybkim krokiem ruszyłem w kierunku budynku... 
*
Kiedy wróciłem do akademii było jakoś po 17, wszedłem do środka. Rozebrałem się i poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie i zacząłem przełączać z kanału na kanał. W pewnym momencie obok mnie usiadła Chloe. Spojrzałem na nią i posłałem jej uśmiech.

Chloe?

Od Matta - CD historii Alaski

-Zobaczymy. - zawołałem i dałem nura 
Zimna woda wlała mi się do ust,więc tak szybko jak się zanurzyłem, wynurzyłem się. Kilka metrów dalej usłyszałem chichot. Odwróciłem i posłałem jej zamrażające krew w żyłach spojrzenie. Al trzęsła się, nie mogąc pohamować śmiechu. Nawet nie zauważyła, kiedy znalazłem się obok mniej i wciągnąłem ją pod wodę. Zaczęła się wyrywać i nagle zachłysnęła się wodą.

<Alaska?>

Od Chloe - C.D Aaron'a

-Dzięękujęę – Powiedziałam, gdy po 15 minutach zęby zgrzytały mi z zimna. Wzięłam kurtkę do ręki i okryłam się nią, jak najbardziej mogłam. 
-Siedziałaś w tym zimnie odkąd wyszłaś? – Pokiwałam głową, bo nie miałam siły odpowiedzieć. Teraz pomyślałam, że w sumie mógł stwierdzić, że jestem wariatką. Przez to moje kąciki ust powędrowały ku górze. 
-Hm, nie chcesz wrócić do środka? – Odwrócił się w moją stronę.
-Chyba posiedzę jeszcze chwilkę tutaj. Dzięki, że przyszedłeś. – Uśmiechnęłam się, próbując pozbyć się z moich włosów płatków śniegu.
-Mam rozumieć, że wszystko, na pewno jest okej? – Pokiwałam głową. – W takim razie, gdyby coś jednak się stało, jestem w stajni. – Ruszył dość szybkim krokiem do dużego budynku.
-Aaron! – Zawołałam, a chłopak gwałtownie się na mnie spojrzał, ze zdziwioną miną. Podbiegłam do niego.
-Zapomniałeś wziąć kurtki. – Wręczyłam mu ją  i ruszyłam z powrotem do Akademii. 
<Aaron?>

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na Vanessę. Odstawiła kubek z gorącym napojem. Widocznie poparzyła sobie podniebienie. Uśmiechnąłem się lekko.
- Co tak się szczerzysz? - syknęła.
- Tak słodko wyglądasz kiedy próbujesz schłodzić podniebienie. - powiedziałem.
Odstawiłem swój kubek z piciem i zbliżyłem się do Vanessy. Delikatnie musnąłem jej wargi, po czym się odsunąłem.

Vanessa?

Od Vanessy CD John'a

Poszliśmy z kubkami do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a John włączył telewizor. Wzięłam łyk czekolady, jednak była jeszcze gorąca i poparzyła mi nieco język. Od razu ostrożnie odstawiłam ją na stolik i próbowałam jakoś "ostudzić" moje podniebienie. 

<John?>

Od Kimberly - CD historii Chloe

Objęłam ją przełykając łzy. Kiedyś byłyśmy dla siebie jak siostry, ale po tych dwóch miesiącach nie mogłam znaleźć z nią  wspólnego języka. Poczułam jak Chloe rozluźnia uścisk,więc odsunęłam się od niej. Przez chwilę stałyśmy w ciszy,którą przerwał John Newman. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odebrałam połączenie.
-Kriss. - odparłam, kiedy Chloe spojrzała na mnie pytająco
-Ta Kriss? - zapytała z lekkim zdziwieniem
Kiwnęłam głową i włączyłam głośno mówiący. Dziewczyna gadała coś o wyprzedażach w Londynie. Gdy nie odpowiedziałam jej na jakieś pytanie, zapytała czy ją słucham.
-Tak, oczywiście. - zachichotałam
Chloe śmiała się już od dawna.


<Chloe?>

Od Lex CD Lionell'a

-A więc co ja mam powiedzieć?-spytałam retorycznie. Mój telefon zawibrował w kieszeni. Wyjęłam go, otworzyłam wiadomość i zaczęłam na nią odpisywać.
-Kto to? Chłopak?
-A co? Jesteś zazdrosny?-spytałam ze złośliwym uśmiechem. Wróciłam do ćwiczeń, jednak po jakichś dziesięciu minutach wyszłam. Poszłam do mojego pokoju. Przebrałam się w świeże ubrania tj. czarny t-shirt, bojówki i glany. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Skończyłam czytać, gdy był czas na kolację, jednak nie poszłam na nią od razu, tylko pod koniec, gdy było mniej ludzi. Na stołówce były ze trzy osoby, z czego dwie już się zbierały. Ostatnią osobą był kolega ze siłowni. Wzięłam moją porcję i usiadłam przy stoliku. Zjadłam i już odnosiłam naczynia do okienka, gdy idący obok mnie mój kolega potknąl się, chociaż myślę, że zrobil to specjalnie i wylał na mnie herbatę. Byliśmy sami na stołówce. Odłożyłam moją tacę na najbliższy stół o zdjęlam bluzkę.
-Masz mi ją wyprać.-powiedziałam stojącemu obok mnie chłopakowi.-Nie gap się, do cholery!-warknęłam.-To jak kostium kąpielowy. Odniosłam tacę i poszłam do mojego pokoju. Chłopak może nawet wyrzucić tą bluzkę, nie będę za nią płakać.
<Lion? Nudzi mi się :< >

Od Aaron'a - C.D Chloe

Kiedy odniosłem tacę z jedzeniem wyszedłem z akademii biorąc tylko kurtkę. Poszedłem do stajni, a nieopodal stajni dojrzałem jakąś dziewczynę. Poszedłem w tamtym kierunku, no a kiedy byłem na tyle blisko czyli jakieś 100 metrów.. Siedziała na ławce Chloe. Podszedłem do niej. 
- Ej Chloe... Co jest? - zapytałem.
Dziewczyna na mnie spojrzała. Nic nie odpowiedziała. Odruchowo zdjąłem kurtkę i jej dałem. Chloe od razu ją założyła. 

Chloe?

Od Chloe - C.D Aaron'a

To było bardzo dziwne. Wróć. Ja zachowałam się dziwnie. Po krótkiej wymianie zdań z Aaron’em wyszłam w pośpiechu z Akademii, z nadzieją, że teraz za mną nie pobiegnie. Padał śnieg, temperatura poniżej zera, a ja byłam tak zamyślona, że nie obchodziło mnie to, czy mam na sobie kurtkę, czy nie.
-Co się z Tobą dzieje, Chloe – Powiedziałam sama do siebie, jak to miałam w zwyczaju. Usiadłam na jednej  z ławek, nieopodal stajni i zamknęłam oczy, aby wszystko, na spokojnie sobie przemyśleć.
-Jesteś dziwna, Chloe – odparłam na głos, wydychając zimne powietrze z moich płuc.
<Aaron?>

Od Aaron'a - C.D Chloe

Dziewczyna wstała i zaczęła iść w kierunku wyjścia ze stołówki. Nie wiedziałem czy siedzieć i odprowadzić ją wzrokiem czy może jednak pobiec za nią... Momentalnie wstałem i poszedłem za dziewczyną. Kiedy znalazłem się tuż obok niej, od razu zapytałem co się stało. Jednak ona szybko odparła, że wszystko w jak najlepszym porządku tylko, że musi iść się przejść bo musi wszystko przemyśleć, ale w ciszy. No i to mnie zbiło z tropu. Zatrzymałem się, a dziewczyna wyszła z akademii. Ja odwróciłem się i wróciłem do stołówki.

<Chloe?>

Od Chloe - C.D Aaron'a

Widząc, że do stołówki przyszedł Aaron, podświadomość kazała mi się do niego dosiąść.
-Cześć. – powiedziałam, siadając naprzeciwko niego.
-Hej. Jak się czujesz? – Powiedział, popijając gorącą herbatę.
-Dobrze. – Przetarłam dłonią po nadgarstku, delikatnie go rozmasowując. Chłopak się temu przyglądał, ale na szczęście nie zabrał głosu. Spytałam go o to samo, a on odarł, że jest okej. 
Przez chwilę zapadła niezręczna cisza. Przyglądałam się, jak chłopak przełyka kolejno kawałki swojego jedzenia, a ja dyskretnie się patrzyłam.
-Coś się stało? – Ocknęłam się i pokręciłam głową. 
-Nie. Wszystko jest w najlepszym porządku. – Odpowiedziałam, wstając od stołu i ruszając do wyjścia ze stołówki.
<Aaron?>

Od Chloe - C.D Leny

-Hm… - Przewróciłam oczami, myśląc, że coś wpadnie mi do głowy. – Ciepłokrwisty, ogier, myślałam o skokach, wiek mi obojętny. Może być? – Lena pokiwała głową i zadała jeszcze jedno pytanie.
-A myślałaś o rasie? – Uśmiechnęła się, ukazując rząd swoich białych zębów.
-Hanowerskie zawsze były moimi ulubionymi. Mama jeździła na jednym… - Kazałam dziewczynie kontynuować, kiwając głową. 
-W takim razie wiemy, czego szukać. Idziemy! – Wyszłyśmy z samochodu.
<Lena?>

Od Leny C.D. Chloe

Poszłyśmy śniadanie, które zjadłyśmy bardzo szybko. Podczepiłyśmy przyczepę do samochodu i  wsiałyśmy do pojazdu. Ruszyłyśmy, a po około półtorej godziny byłyśmy na miejscu.
-A teraz mam do ciebie parę pytań.
-Dajesz.-Powiedziałam Chloe.
-Ciepło czy zimnokrwisty? Klacz, ogier czy wałach? Skoki, wyścigi, ujeżdżenie, cross, woltyżerka, powożenie czy inna dyscyplina?Starszy czy młodszy?-Powiedziałam i czekałam na odpowiedzi Chloe.
Chloe

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem z uśmiechem na Vani.
- Pewnie. - powiedziałem. 
Wsiadłem na klacz i wyjechałem ze stajni. Vanessa zaczęła już pędzić w stronę drogi polnej, jednak po chwili ją dogoniłem. Red i Rossa jak zwykle wariowali. Jak klacz szła w prawo to ogier robił to samo. Nie wiem jakim sposobem skoro nawet nie "pozwalałem" jej tego robić. Widocznie ona ma jakieś dziwne na to sposoby. 
*
Po jakieś godzinie wracaliśmy do akademii. Kiedy dotarliśmy do stajni rozsiodłaliśmy konie po czym wpuściliśmy je na pastwisko. Odnieśliśmy sprzęt na miejsce, ale przedtem umyliśmy wędzidło. Wyszliśmy ze stajni i poszliśmy do stołówki po dwa kubki gorącej czekolady.

<Vanessa?>

Od Aaron'a - C.D Chloe

Dziewczyna wyszła ze stajni, a ja jeszcze chwilę zostałem w boksie Sandro Boy'a. Ogier podszedł do mnie, próbował włożyć swoją głowę do kieszeni i wyciągnąć marchewkę i cukier w kostkach. Jednak mu się nie udało. Odsunął się, a ja wyciągnąłem przysmaki z kieszeni. Wystawiłem do niego rękę, a on je od razu zjadł.
Wstałem i pogłaskałem ogiera. Wyszedłem z boksu i za sobą go zamknąłem. Poszedłem do akademii. Wchodząc zobaczyłem, że z górnego piętra schodzi Chloe. 

- Hej. - powiedziałem z uśmiechem.
- O hej. - odparła. 
Odwzajemniła mój uśmiech. Jednak po chwili pobiegłem do swojego pokoju...
*
Kiedy już się całkowicie ogarnąłem to zszedłem na dół. Poszedłem na stołówkę. Wziąłem porcję dla siebie i poszedłem usiąść przy swoim "ulubionym" ze stolików. W pewnym momencie naprzeciwko mnie usiadła Chloe. 

<Chloe?>

Od Chloe - C.D Kimberly

Dziewczyna odeszła, a ja ruszyłam w stronę stajni. Przez całą drogę zastanawiałam się, czy nie wyszłam na wredną. Przeprosiła mnie, a ja ją odtrąciłam, co z mojej strony było równie nie fair. 
Osiodłałam Imprezę i bez wahania wskoczyłam na jej grzbiet. Szybkim stępem ruszyłam na otwarty parkur, pogoda dopisywała. Przeskoczyłam parę przeszkód i pogalopowałam w kółko. Byłam tak skupiona na jeździe, że nie zauważyłam, jak ktoś podszedł do  ogrodzenia.  
-Nie znam się, ale fajnie jeździsz. – Dostrzegłam Kim opierającą się o płot. Zwolniłam i podjechałam bliżej dziewczyny.
-Ehm, dzięki. – Powolnie zeszłam z konia i zaczęłam prowadzić konia do boksu, a dziewczyna ruszyła za mną, w ciszy. Nie wiedziałam, która pierwsza się odezwie, ale postanowiłam, że to będę ja.
-Przepraszam, że dzisiaj Cię tak potraktowałam. Byłam jeszcze… lekko zdenerwowana. 
<Kimberly?>

Od Chloe - C.D Aaron'a

W drodze powrotnej bardziej uważaliśmy nawet na najmniejsze kamyczki. Oczywiście, jak na złość, musiało się coś takiego stać. Dojeżdżając do stajni poklepałam Imprezę po grzbiecie i szybko się do niej przytuliłam, po czym zeszłam z konia.
-Na pewno nic Ci nie jest? – Spytał się Aaron. Nie odczuwałam żadnego bólu, spadłam na kolana, może trochę nadgarstek był wybity. Nic się nie stało.
-Jestem pewna. – Pokiwałam głową i poprowadziłam konia do boksu. – Po prostu następnym razem muszę bardziej uważać. – Uśmiechnęłam się i zaczęłam zdejmować siodło z wierzchowca.
-Jestem w boksie Sandro Boy’a, gdyby coś. – Pokiwałam głową i odniosłam sprzęt do siodlarni. Zdjęłam toczek i pomaszerowałam do Aarona.
-Przepraszam. – Pogłaskałam ogiera po pysku, a on przyjemnie otarł łbem o moje ramię.
-Za co? – Powiedział, siadając na sianie.
-Że musiałam wpaść w tą durną dziurę. – Oboje się zaśmialiśmy. 
-Nie Twoja wina. Jeździec, który nigdy nie spadł z konia, to nie jeździec. – Spojrzeliśmy na siebie. Powoli wyszłam z boksu.
-Dziękuję, Aaron. Ciągle ratujesz mi tyłek, może kiedyś uda mi się odwdzięczyć. – Pożegnałam się i poszłam do pokoju, aby odświeżyć się po tym niefortunnym upadku.
<Aaron?>

Od Chloe - C.D Leny

-O, cześć. – Pomachałam Lenie na przywitanie, na chwilę odrywając wzrok od książki.
-Od której nie śpisz? – Dziewczyna przetarła oczy i usiadła na łóżku.
-Od godziny. Nie mogłam spać, jakoś. – Ponownie otworzyłam powieść, a Lena westchnęła.
-Co tam czytasz? – Podniosła głowę, chcąc zobaczyć okładkę.
-„W śnieżną noc”. – Spojrzałam na nią i podniosłam nieco wyżej przedmiot trzymany w moich rękach, na wysokości jej oczu, aby mogła dostrzec tytuł. Pokiwała głową i powoli podniosła się z łóżka.
-Dzisiaj sobota, może rozejrzymy się za kupnem tego konia? – Uśmiechnęłam się na znak, że to bardzo dobry pomysł. 
– Świetnie. Zjemy śniadanie i jedziemy! – Lena energicznie pomaszerowała do łazienki i po kilkunastu minutach byłyśmy gotowe, żeby pójść na stołówkę. 
<Lena?>

Od Leny C.D. Roxany

-Nic się nie stało.-Powiedziałam uśmiechnęłam się. Usiadłyśmy na ławce.
- Byłam na zawodach, w dogrywce o pierwsze miejsce. Jechałam na Grajku. Cały parkur przeskoczyliśmy czysto, a na koniec został nam szereg metr trzydzieści. Organizatorzy nie zauważyli dziury w dachu z której kapała woda. Na parkurze przed szeregiem była dość spora kałuża, której nikt nie zauważył. Grajek się poślizgnął, a ja poleciałam na szereg. Blizny mam do dziś.-Powiedziałam i podciągnęłam lekko bluzkę do góry, a potem ją opuściłam i spojrzałam na Roxanę.
Roxana

Od Kimberly- C. D. Liona

Wróciłam do pokoju i pierwsze, co zrobiłam do weszłam pod prysznic. Ustawiłam wodę na +30 stopni i pozwoliłam sobie na chwilę relaksu. Zmyłam cały kurz i brud z dzisiejszego dnia. Kiedy wyszłam, moja twarz wyglądała o wiele młodziej i tak się czułam. Chociaż miałam dopiero 16 lat to i tak strzykało mi już w kościach. Owinęłam się fioletowym ręcznikiem i wyszłam do sypialni pod ciuchy. Wszyscy, którzy byli w pokoju klikali coś na telefonach i tabletach. Nie zauważona wróciłam do łazienki. Ubrałam się w czarne leginsy i luźną, szarą bluzkę z kieszonka po lewej stronie. Lekko mokre włosy związałam w kucyk.
Przed drzwiami Liona stałam z 5 minut, ale kiedy już mi je otworzył uśmiechnął się i stanął w przejściu.
-Odważna dziewczyna przyszła prosto do paszy lwa. - zakpił
-Przyszłam po bransoletkę, Lewku. - warknęłam opierając się o framugę

<Lion? If you know what I mean ^^ >

Od Alaski C.D. Matt'a

Wstałam z ręcznika i podeszłam do wody. Była dość zimna więc chciałam najpierw się z nią oswoić, ale ten plan zburzył Matt, który porwał mnie na ręce i wrzucił do wody w głębszym miejscu. Wypłynęłam na powierzchnie.
-Ja cie dopadnę. Teraz  żałuj, że słabo pływasz.- Wysyczałam.
Matt

Od Kimberly - C. D.Chloe

-Potraktowałam cię za ostro. - powiedziałam szybko - Chciałabym cię przeprosić, za moje wczorajsze zachowanie.
Chloe westchnęła cicho i już chciała odejść w kierunku swojego pokoju,kiedy chwyciłam ją delikatnie za nadgarstek.
-Hę?- spojrzała na mnie
-Nic. - rzuciłam i weszłam do stołówki.


<Chloe?>

Od Matta - C.D. Alaski

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, a ja uniosłem pytająco brew. Już miała sięgnąć, po koszulkę, kiedy zrozumiałem o co jej chodzi.
-Jeśli myślisz,że to czyni cię brzydszą w moich oczach to jesteś w błędzie. - uśmiechnąłem się i sam zdjąłem T-shirt.
Odsłoniłem mój tors,który również pokrywała masa blizn pooperacyjnych w okolicy mojego serca. Mama od małego wmawiała mi,że blizny czynią mnie bardziej męskim. Dzisiaj na wspomnienie tych opowieści chce mi się śmiać. Może jednak było w tym trochę racji. Ludzie robią sobie tatuaże, chcąc zapamiętać jakieś ważne wydarzenie. Ja mam blizny,które przypominają mi ile przeszedłem,żeby stać w tym miejscu.
-Wskakujemy?- zapytałem - Ostrzegam, nie umiem dobrze pływać.
Al zachichotała.

<Alaska?>

Od Matta - C. D. Vanessy

-Ja już pójdę. - odparłem wstając
-Myślisz,że w takim stanie puszczę cię samego,żebyś zasłabł w gdzieś w zaroślach?
-Może powinnaś. - uśmiechnąłem się blado i chwiejnym krokiem ruszyłem przed siebie.
Szedłem kamienistą drogą w kierunku toru wyścigowego. Słońce świeciło jeszcze mocniej niż kilka minut temu,więc postanowiłem schować się pod jakimś drzewem.Dużego wyboru nie było. Koło toru stał tylko jeden, wielki rozłożysty dąb. Westchnąłem przeciągle siadając pod nim. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk łamanej,suchej gałęzi gdzieś za mną.
-Vani....-zacząłem,ale kiedy się obróciłem nikogo za mną nie było.
Chyba zaczynam świrować. 

<Vanessa?>

Od Lionella c.d: Kimberly

Ta cała sytuacja jest jakaś śmieszna... Bawimy się jak dzieci w przedszkolu w kotka i myszkę. Jedno drugie nawzajem prowokuje a jak ktoś posunie się kroczek dalej to dostaje kopa w krocze.
Kiedy dziewczyna się odsunęła gdy podchodziłem aby zapiąć Aję pokręciłem jedynie głową i odwróciłem się z zamiarem udania się do pokoju. Nie chciałem nawet odprowadzać suni do kojca, bo dziś nocuje u mnie. W dupie mam te całe walone reguły i zasady. Już miałem iść kiedy dziewczyna złapała mnie za ramię.
- hę ? - spojrzałem na nią przez ramię z obojętnym wyrazem twarzy
- Gdzie idziesz? - zapytała unosząc jedną brew
- Strzelam, że do pokoju. - przewróciłem oczami.
- Ah...- westchnęła a mi się coś przypomniało, no tak ! Bransoletka!
- Nie zgubiłaś czegoś, tak w ogóle?- na mojej buzi pojawił się uśmiech, a palcem wskazałem na nadgarstek.
- Choler.a ! Moja bransoletka ...
Posłałem jej buziaczka przez ramię i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju.
- Tak dobrze myślisz słonko, pokój numer dwa.
Rzuciłem i zniknąłem za rogiem udając się szybko do pokoju...

< Kim ? ;3 >

Od Roxany-c.d Leny

Spojrzałam się na nią a potem lekko zakłopotana wykrztusiłam z siebie krótką wypowiedź.
-Nie chcę być wścibska ani nie chcę też w jakiś sposób cię urazić. Czy miałaś kiedyś jakiś wypadek na zawodach i przez to nie startujesz ? Widziałam twoje zmartwienie kiedy się spytałam ciebie o zawody.
Spojrzałam się na nią po czym pożałowałam, że poruszyłam ten temat. Po policzku Leny spłynęła łza którą ona szybko otarła.
-Lena. Ja przepraszam nie powinnam była poruszać tego tematu.

(Lena ?)

piątek, 2 stycznia 2015

Od Lionella c.d: Lexington

Dziewczyna to twarda zawodniczka, heh nie ukrywam może być wesoło, oj może... Podejrzewam również, że tak właśnie będzie.
Laska zaśmiała się i pokręciła głową z politowaniem po czym wróciła do swoich ćwiczeń.
- Przestań się w końcu gapić.! - warknęła.
- o jeju, weź bo się wystraszę.
- Jesteś strasznie arogancki.
- Cóż, bardzo mi z tego powodu przykro... Ale taki już się urodziłem. - uśmiechnąłem się wrednie.
- Dupek.
- Nie praw mi tylu komplementów bo się jeszcze zarumienię...

< Lex? ;3 >

Od Vanessy CD Matt'a

Matt padł pod drzwiami. Wyglądało jakby zemdlał co było prawdą. Próbowałam go jakoś dobudzić, ale nie działało. Gdy pięć minut później chciałam zadzwonić po pogotowie obudził się i zaczął coś mamrotać. 
- Boże Matt nie strasz mnie tak więcej. Przez chwilę myślałam że masz zawał albo że ja zaraz dostanę- uśmiechnęła się nieco siadając przed nim. On też po chwili trochę się uśmiechnął. 

<Matt?>

Od Vanessy CD John'a

- Okej. Możemy jechać- odparłam i poszliśmy osiodłać konie. 
Na siodło zakładałam jeszcze derkę i owinęłam Red'owi kopyta ciepłymi owijkami. Gdy byłam już gotowa wsiadłam i dobrze założyłam specjalną derkę. John kończył siodłać Rossę.
- Jedziemy?- spytałam podjeżdżając i go pocałowałam. 

<John?>

od Leny C.D. Chloe

-Dobra do łózek bo nie wstaniemy jutro.-Powiedziałam i zawinęłam się do łóżka.
-Lena.-Szepnęła Chloe.
-Tak?-Zapytałam i ziewnęłam.
-Już nic idź spać.-Powiedziała, a ja się opatuliłam kołdrą i zasnęłam. Wstałam następnego dnia koło siódmej. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się.
-Hej.-Powiedziałam, kiedy zauważyłam, że Chloe nie śpi.
Chloe

Od Aaron'a - END Alaski

Dziewczyna wbiegła pośpiesznie do pokoju. Wow nie wiedziałem że już może biegać. Nie ważne. Odwróciłem się i poszedłem na górne piętro. Poszedłem do swojego pokoju, wszedłem do środka. Poszedłem się umyć, potem wytarłem ciało, założyłem czyste bokserki i wyszedłem z łazienki. 
Moi współlokatorzy jeszcze siedzieli na telefonach, ale w naszym pokoju światło było zgaszone. Położyłem się na łóżku. Opatuliłem kołdrą a po kilku minutach odpłynąłem do krainy snów...

<END>

Od Alaski C.D. Aaron'a

Poszliśmy do akademii. Aaron zaniósł mnie na górę. Stanęliśmy przed moim pokojem.
-Dziękuję za wszystko.-Powiedziałam i pocałowałam go w policzek, a potem szybko zniknęłam w drzwiach.
Aaron (nie musisz kończyć )