czwartek, 14 kwietnia 2016

Od Alaski Cd Levi'ego

-Kocham cię.-Szepnęłam, patrząc mu w oczy. Levi przychylił się, na tyle blisko że czułam jego oddech na policzku.
-Ja ciebie też.-Mruknął i złączył ponownie nasze usta. Minuta mijała za minutą, a nam czas jak by zatrzymał się w miejscu. Cieszyliśmy się nawzajem swoim towarzystwem.
-Może powinniśmy się powoli zbierać na tą przejażdżkę.-Szepnełam, a Levi niechętnie ale się zgodził. Wstaliśmy z małym ociąganiem. Zakładałam bluzkę, kiedy rozdzwoniły się nasze telefony. Posłałam chłopakowi zdziwione spojrzenie, który jedynie wzruszył ramionami. Odebrałam połączenie, przystawiłam komórkę do ucha i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć.
-Boże, Alaska nareszcie!!! Gdzie ty jesteś?!?!
-Nieważne. Co się dzieje?-Mruknąłem patrząc na Levi'ego który również rozmawiał przez telefon.
-Stajnia płonie.-Wrzuciła z siebie, a ja upuściłam komórkę. Ogarneliśmy się szybko i ruszyliśmy biegiem do stajni. Wszyscy stali przed zamkniętymi drzwiami.
-Ktoś je zakneblował od środka.-Szepnęłam zapłakana Lena. Złapałam Levi'ego za rękę i zaczęłam go ciągnąć na tyły budynku.
-Gdzie idziemy?-Zapytał chłopak.
-Jest jedno tajne wejście.-Odparłam, a Lisek kiwnął głową. Po chwili byliśmy na miejscu. Odsunęłam ziemi, która zakrywała blachę. Odsunęłam ją z pomocą chłopaka. Naszym oczom ukazało się przejście pod ścianą. Przecisnelismy się i byliśmy w siodlarni. Wszędzie były kłęby dymu. Zdjęłam bluzę, ale zanim związałam ją sobie na twarzy podeszłam do chłopaka i go pocałowałam. Wyszliśmy na korytarz próbując dotrzeć do drzwi.
-Otworze drzwi, a ty pootwieraj boksy.-Zarządził Levi, a ja kiwnelam głową.
Pobiegłem na początek stajni i zaczęłam po kolei wypuszczać konie, które przerażone wybiegały lub stawały dęba. Dotarłam do końca stajni, kiedy jej struktura zaczęła trzeszczeć i powoli walić. Zostało mi ostatnie pięć boksów. Wypuściłam Yume i ruszyłam do Mistress. Zamek ani drgnął, złapałam się słupka i zaczęłam z całej siły celowac w zamek, który wreszcie uległ. Zaczęłam się krztusić i coraz trudniej było mi złapać oddech. Złapałam klacz za kantar i zaczęłam ją prowadzić do wyjścia. Nagle z dachu stajni zaczęły spadać drewniane konstrukcje. Uniknełam, kilku belek, ale w pewnym momencie poczułam silne uderzenie w tył głowy. Upadłam na ziemię przygnieciona konstrukcją. Puściłam klacz, która pogalopowała do wyjścia, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością.
Levi
Niech ona będzie w szpitalu i póki co się nie budzi :-P