sobota, 8 listopada 2014

Od John'a - C.D Alice

Dziewczyn poszła do pokoju, a ja siedziałem i oglądałem jakiś zjebany film...
*
Film się skończył. Wreszcie... Wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Poszedłem do łazienki, umyłem się, wytarłem ciało, założyłem czyste bokserki i wróciłem do pokoju. Położyłem się i chciałem usnąć, ale do moich drzwi ktoś zapukał. I podejrzewałem kto to był...

(Alice?)

Od Alice - C.D John'a

- Hej. - opadłam na sofę. Z jednej strony byłam już wykończona, lecz z drugiej energia wcale nie znikała. 
- Nie ładnie to tak ćpać. Nie? 
- Skąd wiesz? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Proszę Cię. Nie jestem tak głupi. - zadrwił jakby to było najidiotyczniejsze pytanie na świecie.
- A czyli jednak trochę myślisz? - zaśmiałam się głośno.
- Śmieszne. Czemu to robisz? 
- Bo mi Alladyn kazał. Ups. - kolejny raz z mojej buzi wyleciał donośny śmiech.
- Lepiej idź i ochłoń. Nie chcesz mieć chyba problemów. - prychnął.
- Dobrze, dobrze. Panie bobrze. - humor mnie nie opuszczał. 
Zerwałam się na równe nogi i ruszyłam w stronę pokoju.

<John?>

Od John'a - C.D Alice

Gdy przyszła Vanessa pogadała a po chwili gdzieś szła. Zorientowałem się, że Alice gdzieś się wymknęła... Po kilku minutach usłyszałem głośny śmiech. Poszedłem tam gdzie go słyszałem, czyli do sali bokserskiej. Widziałem jak dziewczyna wali z całych sił w worki. Brała amfę, sam tak miałem pełno razy. Stałem w wejściu do sali, opierałem się o drzwi i na nią patrzyłem. Przed chwilą się zorientowała, że na nią patrzę. Przestała uderzać w worek i stała jak wryta w ziemię. Odwróciłem się i wyszedłem z sali...
*
Siedziałem w salonie z kilka godzin, oglądałem telewizję, a raczej "skakałem" po kanałach. Nie będę męczył ani Rossy ani Diabella. Jutro dopiero. Stajenny pewnie je wyprowadził na padok, a teraz je zabrał z padoku. Normalne... Zobaczyłem jak w stronę salonu zmierza Alice...


<Alice?>

Od Alice - C.D John'a

Siedzieliśmy w ciszy. Nasz spokój zakłóciła czerwonowłosa dziewczyna. 
Przywitała się z chłopakiem i zaczęła rozmowę. Ja nadal nic nie mówiłam. Wykorzystałam to i wymknęłam się po cichu z pokoju i skierowałam się do łazienki. Zamknęłam się w jednej kabinie. Oparłam się o ścianę i zsunęłam się bezwładnie na ziemię. Wyciągnęłam ze swojego plecaka coś co miało pobudzić mnie do życia, a zaraz odepchnąć od jedzenia.
Wbiłam strzykawkę w rękę i poczułam jak amfetamina rozchodzi się po moim ciele dając uczucie rozkoszy i ogromny przypływ energii. Natychmiastowo wstałam z podłogi, pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam. Przez działanie narkotyku biegiem ruszyłam w stronę sali bokserskiej. Mój głośny śmiech rozchodził się po całym pomieszczeniu, kiedy uderzałam rękami w worek treningowy. Nie mogłam się opanować. Chciałam wyżyć się w końcu. Tak dawno tego nie robiłam. Cudowne uczucie. Jakiś czas później zobaczyłam John'a stojącego przy wejściu do sali.

<John?>

Od John'a - C.D Alice

Spojrzałem na nią.
- Ja jestem ateistą. - powiedziałem. 
Dziewczyna na mnie spojrzała.
- A od kiedy? - spytała.
- Jakoś tak w wieku 12 lat, zacząłem sobie wszystko uświadamiać. - odparłem.
Przytaknęła głową. Uśmiechnąłem się do Alice. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Gdy skończyliśmy jeść śniadanie poszliśmy do salonu.

<Alice?>

Od Alice - C.D John'a

- O mnie mówili dziwadło, popie*rzona dziewczynka, emo. - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego.
- Serio? - zaśmiał się i uniósł brwi do góry.
- No. W liceum nawet jeden z nauczycieli nazwał mnie córką szatana. - uniosłam i opuściłam szybko jedną brew jakbym sama sobie niedowierzała i wyciągnęłam swoje śniadanie. - Nienawidziłam tego skur*iela. Hah. Cały czas przyczepiał się do wszystkiego. Wyglądu. Zachowania. Poglądów.
- Ja już się przyzwyczaiłem do tego. - wzruszył ramionami.
- Jakiego jesteś wyznania? - spytałam nagle kierując swój wzrok na niego.

<John? :--)>

Od John'a - C.D Alice

Gdy horror się skończył trochę mi ulżyło. Wstałem z kanapy.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Do siebie. - powiedziałem.
- No skoro chcesz to idź. - odparła.
Poszedłem do siebie. Wszedłem do łazienki, wziąłem krótką kąpiel i w samych bokserkach wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i usnąłem...
*
Obudziłem się następnego dnia. Ubrałem czyste rzeczy, po czym poszedłem do stołówki. Wziąłem kanapkę, zapłaciłem i usiadłem na stoliku. Po chwili usłyszałem za sobą czyiś głos.

- Tak zawsze wygląda twoje śniadanie? 
Odwróciłem się i ujrzałem Alice.
- Zawsze siedziałem na stolikach, ławkach i byłem typem chuligana jak to każdy w szkole na mnie gadał. Chociaż rzadko łaziłem do budy. - powiedziałem.

<Alice?>

Od Alice - C.D John'a

- Pewnie! Uwielbiam horrory. - odparłam rześko. - Jak się nazywa?
- Phan..tasmagoria. The Visions of Lewis Carroll. - przeczytał mrużąc oczy.
- Matko.. kocham to. - uśmiechnęłam się na myśl o ujrzeniu po raz kolejny filmu nakręconego przez mojego ulubionego muzyka...malarza, pisarza, aktora.
- Znasz to? - zapytał.
- No raczej. - dodałam z chamskim akcentem w głosie.
- Mam nadzieję, że nie zaczniesz się do mnie przyklejać jak wyskoczy z szafy jakiś duch. - kąciki jego ust uniosły się w górę tworząc szczeniaci uśmiech.
- Taa jasne. - prychnęłam słysząc te słowa.
Po skończeniu się filmu nadal wgapiałam się w ekran telewizora z szerokim uśmiechem. Chociaż film jest naprawdę przerażający daje do myślenia. I za każdym razem kiedy go oglądałam pozwalał mi na dłuższe przemyślenia. Niestety mój towarzysz chyba nie odczuwał tego co ja. Widziałm w jego oczach strach, choć nie dawał tego po sobie poznać.

<John? >

OD Leny C.D. Ryan'a

-Ciekawe, czy do tego czasu, dotrę do mojego konia.-Powiedziałam i zaczęłam odchodzić od klaczy.
-Co masz na myśli?-Zapytał, a ja podeszłam do boksu Grajka, który od razu odskoczył do tyłu.
- O to.-Powiedziałam, a trener podszedł bliżej. W oczach ogiera, w który do tego momentu był niewielki niepokój pojawił się olbrzymi strach.
- Co się stało, że jest taki?-Zapytał.
- Ktoś mnie oszukał na spora sumę pieniędzy i ciotka mnie za to znienawidziła, bo musiała zacząć znów pracować. Ciotka zaczęła mnie wystawiać w konkursach. Szło nam dobrze, aż do momentu w którym mieliśmy wypadek.  Konkurs był na zewnątrz, a kilka godzin wcześniej padało, a organizatorzy nie zadbali o podłoże. Chciałam zrezygnować, ale ciotka mi nie pozwoliła. Więc wystartowałam, ale przed jedną z przeszkód, ogier się poślizgnął i uderzyliśmy w przeszkodę, ja dochodziłam do siebie przez miesiąc. Grajkowi rany zewnętrze szybko się zagoiły, ale to co zostało w psychice zostało do dziś.-Powiedziałam.
Ryan

Od John'a - C.D Vanessy

Dziewczyna nie wracała dość długo. Więc wyjąłem telefon, chciałem do niej zadzwonić. I co zobaczyłem? Sms'a od niej, wysłała go z 10 minut temu. Wstałem i jak pojeb*ny wybiegłem z akademika, na parkingu wsiadłem szybko na motor. Pojechałem tam gdzie mogłem się ich spodziewać...
*
Dojechałem na miejsce, ale ich tam nie było. Więc rozmyślałem jeszcze chwilę, wiem! Pewnie pojechali do opuszczonego budynku, praktycznie na obrzeżach Miami. Jechałem nie wiem ile km/h ale czułem jakby moje wnętrzności miały ze mnie "wyjść". W końcu dojechałem na miejsce. Zatrzymałem się gdzieś dalej. Zsiadłem z motoru, podbiegłem do budynku. Wszedłem najciszej jak potrafiłem. Miałem nadzieję, że się nie zorientują bo ja planu nawet nie mam. Tia... Improwizuję. Wchodziłem do każdego pomieszczenia, aż ujrzałem jeden otwarty pokój w którym było światło. Podszedłem do niego i widziałem jak Jake ją uderza kilkakrotnie to w twarz, to w głowę, a na koniec uderzył ją z całej siły w plecy. Dziewczyna głośno krzyknęła.
- Dobra idziemy, jutro tu przyjedziemy. - powiedział Jake.
Szybko pobiegłem dalej, schowałem się. Ominęli mnie, uff jak dobrze że jest noc. Oni wyszli z budynku a ja wbiegłem do pokoju gdzie jest Vanessa. 
- Vanessa... - zacząłem cicho. 
Dziewczyna skuliła się. Podszedłem do niej powoli. Zerwałem taśmę z jej ust. 
- John uwa...! - nie dokończyła bo oberwałem czymś w głowę i straciłem przytomność...
*
Gdy się obudziłem byłem przywiązany do krzesła, moje ręce były związane tak mocno, że sznur wbijał mi się w skórę. Rozejrzałem się dookoła. Widziałem Jake'a i resztę.
- Najlepszy w te klocki nie jesteś. - powiedział podnosząc mój podbródek. 
Odwróciłem głowę.
- O ktoś stawia opór. - odezwał się drugi. 
- Wypuście dziewczynę, a ze mną róbcie co chcecie. - powiedziałem.
Spojrzeli na mnie. Wybuchnęli śmiechem ,ale po chwili ucichli.
- Co ty taki hojny jesteś? Teraz na pewno jej nie wypuścimy. - powiedział Jake z chytrym uśmiechem. 
Spojrzałem na nią. Westchnąłem i spuściłem głowę.
- Wielki rycerz ucierpiał na dumie?
- Zamknij ryj! - krzyknąłem.
Przez to co powiedziałem, oberwałem z czegoś w twarz, to było to czym uderzyła go kilka razy Vanessa. Powiem że bolało, ale ból zatrzymałem w sobie. Nie dałem po sobie poznać. 
- Przepraszam Van że Cię w to wciągnąłem. - wyszeptałem ledwo słyszalnym głosem i nie wiedziałem czy to usłyszała.

<Vanessa?>

Od Vanessy Cd John 'a

Gdy się obudziłam byłam pełna energii. Zeszłam schodami na parter. John siedział w salonie. 
- No hej- podeszłam i pocałowałam go w policzek. 
- Już nie jesteś taka zaspana- powiedział nadal oglądając. 
- Tak. Teraz muszę na czymś wyzwolić swoją energię- uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego. 
- Oglądając telewizję na pewno ci się uda- uśmiechnął się szyderczo. Za oknem zrobiło się ciemno. Spojrzałam na telefon żeby sprawdzić która godzina.
- Idę zaprowadzić Red 'a. Zaraz wracam- wyszłam z akademii. Była już prawie noc, a na padoku nie widziałam mojego ogiera. Gdy weszłam do stajni okazało się że stajenny już go wprowadził i oporządził. 
Zdjęłam koc z drzwi i przykryłam Redzika. Usłyszałam że ktoś zajechał pod budynek. Pewnie był to ktoś nowy. 
- Dziękuję- podziękowałam stajennemu wychodząc. Prawie nic nie widziałam. Nagle poczułam ja ktoś łapie mnie od tyłu i zakrywa usta. 
Owy ktoś zaprowadził mnie przed samochód który przyjechał. Był to ten sam facet co wcześniej bił się z John 'em przed klubem! Wiedziałam że nie da nam spokoju, ale nie wiedziałam że tak wcześnie go zobaczymy. 
- No, to teraz pożałujesz. Zobaczymy czy ten twój chłoptaś w ogóle się zorientuje że ciebie nie ma. Zapłaci za to co wcześniej zrobił. Zaklejcie jej usta taśmą. Nie chcemy przecież żeby ktoś się o nas dowiedział. Sprawdźcie czy nie ma jeszcze telefonu, jakby był to go zabierzcie i rozwalcie albo wyrzucie  gdy będziemy jechać- powiedział i wsiadł do auta. Jego typkom nie udało się na szczęście znaleźć mojego telefonu, był dobrze ukryty pod bluzą. Wsadzili mnie do bagażnika. Jeszcze na dodatek związali mi ręce. 
Gdy nie patrzyli jakoś wyjęłam telefon i ledwie napisałam SMS 'a do John 'a że mnie gdzieś zabrali. Lecz gdy go wysłałam oni skapnęli się że mam telefon i mi go zabrali. Zaczęli w nim wszystko przeglądać a potem oddali szefowi. Zawieźli mnie gdzieś do opuszczonego budynku. Było tam krzesło i sznurki. Przywiązali mnie do niego. Ten którego dwa razy zdzieliłam kijem przed klubem znalazł go i trzymał w rękach przyglądając mi się z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam się ruszyć, a czas dłużył się w nieskończoność. Miałam tylko nadzieję, że SMS dotarł do John 'a. Mój wzrok nie był teraz taki pewny siebie jak przedtem przed klubem lecz stał się błagalny i wystraszony. Chciałam się obudzić z tego koszmaru, ale nie mogłam. Na dworzu była już noc. Modliłam się aby ktoś mnie tutaj znalazł i zabrał stąd. Ich szef kilka razy uderzył mnie to w twarz, to w głowę. Czułam jak wszystko mi pulsowało. Dobrali się też do rąk. Nie wiem czy można to nazwać szczęściem, ale były one tylko podrapane. W końcu już nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.  - Płacz sobie płacz i tak ci to nic nie da- śmiał się facet. 
Teraz czekałam tylko na dwie rzeczy. Albo na śmierć żeby nie móc już tego więcej znosić albo na ratunek, co było praktycznie nie możliwe. Nikt normalny nigdy tutaj nie chodzi a zwłaszcza o takiej porze. 

<John? trochę akcji>

Od John'a - C.D Alice

Spojrzałem na nią.
- Warto wiedzieć. - powiedziałem.
Dziewczyna sie uśmiechnęła. Poszliśmy na spacer na plaże, potem do lasu no i tak chodziliśmy kilka godzin...
*
Wróciliśmy do akademika. Była jakoś 19, oczywiście poszliśmy do salonu. Włączyłem pierwszy lepszy kanał. Leciał akurat horror.
- Oglądamy? - spytałem.

(Alice?)

Od Alice - C.D John'a

- Ładny koń, jak się nazywa? - usłyszałam za sobą znany mi już głos. Obróciłam głowę w stronę John'a i odparłam:
- Morphine.
- Chcesz się gdzieś przejść? - zapytał kolejny raz wkładając dłonie do kieszeni swoich spodni.
- Okej, ale muszę się przebrać, nienawidzę tych butów. Wyglądają jak gumiaki. - spojrzałam na swoje stopy odziane w czarne oficerki.
- Spoko, o 16 przed akademią? - przymrużył lekko oczy przez słońce bijące mu w twarz.
- Niech będzie. - wzruszyłam ramionami i udałam się do swojego pokoju.
***
Wyszłam z budynku parę minut przed wyznaczonym czasem, ale John czekał już na mnie.
- O Boże. - wytrzeszczył oczy widząc mój strój, z pewnąscią był zdziwiony, ale także lekko wystarszony.
Miałam na sobie czarne platformy z klamrami, czarne rasjtopy oraz coś na wzór sukienki z długimi rękawami i doczepionym do nich cienkim materiałem.




- Nie wierze w Boga. - zaśmiałam się cwaniacko.
- Więc w co wierzysz? - zmarszczył brwi i dalej lustrował mnie wzrokiem.
- Jestem satanistką od 13 roku życia.

<John? c:>

Od Ryan'a CD Leny

Pół godziny później sprowadziłem Diamand Afrody z powrotem do boksu, gdzie oczywiście calutka się wytarzała. Te baby. W czasie gdy panna Otrocinowana dalej robiła to co najbardziej lubi, poszedłem do siodlarni po cały sprzęt i szczotki. Oczywiście moje cudowne szczęście znów mi dopisało i ktoś zwinął mi jedno strzemię. Cudownie. W ogóle kto kradnie tylko jedno strzemię z pary? Niezbyt ucieszony z tego powodu, wróciłem do mojego pokoju i z kartonu "Na zawody" wytrząsnąłem nowiutkie, cały czas zapakowane kompozyty FreeJump. Aż żal otwierać. Zamontowałem czarno-granatowe strzemiona i zawalony tym wszystkim poczłapałem do Diamand. Kask, który stał na skrzynce ze szczotkami, zasłonił mi widok na dziewczynę, która stała oparta od drzwiczki i szepcząca coś do panny Trocinki. Dosłyszałem tylko coś w stylu "Jesteś piękna". Zrobiło mi się cieplej na sercu. Rzadko kiedy ktoś chwalił mojego konia za samo jego jestestwo. Zazwyczaj robili to bo świetnie skakała lub potrafiła się wykaraskać z każdej sytuacji. Gdy odłożyłem wszystkie graty, spojrzałem znów na tą dziewczynę. Wmurowało mnie. Diamand, kochana Diamand, która nigdy nie pozwalała się dotknąć obcej osobie, pozwalała na miziania. Nagle szatynka odwróciła się.
- Hej. - zagadałem, przypinając czaprak.
- H-hej... - odpowiedziała wyraźnie przestraszona. - To twoja klacz?
- Tak, widocznie cię polubiła. - kiwnąłem w stronę skaroszki.
- Yhym, jest śliczna. - powiedziała o wiele spokojnie muskając jej czoło. Nagle jej komórka zadzwoniła, a ona odebrała, rzuciła kilka szybkich zdań i rozłączyła się. - Przepraszam, muszę lecieć.
- Nic się nie stało. Do zobaczenia na treningu.

Od John'a - C.D Alice

W końcu pytania się skończyły i zaczęliśmy nieco bardziej rozwijać nasze odpowiedzi... Czyli rozmowa zaczęła się "kleić". Straciłem rachubę czasu, w końcu miło się z nią rozmawiało. Kiedy wyciągnąłem swój telefon, tak taki szpan iphone'm 5s... Nie no, wyjąłem go i sprawdziłem godzinę. Była jakoś druga w nocy. Spojrzałem na dziewczynę.
- Wiesz, że jest już druga? - spytałem.
- Nie. - odparła. 
Nawet nie zwracaliśmy na czas, dalej siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy między sobą...
*
Nie wiedziałem kiedy, ale usnąłem razem z Alice na kanapie, na siedząco, u mnie to normalka i mój kręgosłup już się do tego trochę przyzwyczaił ale dziewczyna gdy się obudziła głośno mruknęła. Wstałem z kanapy.
- Dobra idę do siebie, muszę się umyć i jeszcze przygotować na jazdę. Mam nadzieję, że trener mnie nie zabije za spóźnienie. - mruknąłem.
Dziewczyna wstała i razem poszliśmy do góry, jednak rozdzieliliśmy się tuż po tym jak ona poszła już na pierwszym piętrzę a ja na drugim...
*
Po ogarnięciu się i jeździe odprowadzałem Diabella do boksu, kogo spotkałem? Alice która właśnie rozsiodłała swojego konia.

<Alice?>

Od Ryan'a CD Angeliki

- Zapewne. - nie odwzajemniłem uśmiechu, choć powinienem być miły. Przynajmniej raz na jakiś czas. Dziewczyna chyba nie zauważyła, że prowadziłem na uwiązie moją klacz, bo ani na nią nie spojrzała, ani nie wyłączyła karuzeli, bym mógł wprowadzić Diamand. Podszedłem do stołu kontrolnego i zatrzymałem karuzele. Otworzyłem bramkę i wprowadziłem kobyłę do środka, a karuzela ruszyła. Zobaczyłem zmieszaną minę mojej uczennicy.
- Prze... - zaczęła, ale natychmiast jej przerwałem.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałem i z rękami w kieszeniach zmierzyłem w kierunku stajni. Po chwili usłyszałem wołanie, więc odwróciłem się. 
- Kiedy będziemy mieli pierwszy trening?
- Niedługo.

Od Alice - C.D John'a

- Bardzo. Pozwala mi to zapomnieć o zwykłym świecie. - podniosłam nogi do góry by oprzeć głowę na kolanach. - Jak masz na imię?
- John, a Ty?
- Alice, ale wolę jak mówią do mnie Murderotic. - wbiłam obojętny wzrok w stolik znajdujący się blisko nas. - Palisz?
- No. - chłopak także skierował wzrok w ten sam przedmiot co ja.
- Długo?
- Trochę.
- Czemu?
Nasz nazbyt obojętna rozmowa, była bardzo rzeczowa. Zadawaliśmy tylko konkretne pytania i takie same odpowiedzi udzielaliśmy.

<John?>

Od John'a - C.D Alice

Spojrzałem na nią. 
- Nie mam tatuaży, ale planuję. - powiedziałem.
Dziewczyna na mnie spojrzała. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. 
- A jaki? - spytała.
- Nie wiem dokładnie. - odparłem. 
Przytaknęła głową, zaczęła kontynuować swój rysunek... Po kilku minutach skończyła cały rysunek, zamknęła notes i odłożyła go na stolik. 
- Często rysujesz? - zapytałem.

<Alice?>

Od Alice - C.D John'a

- Nietoperze.. - obróciłam zeszyt w strone chłopaka pokazując mu tylko mały zarys rysunku.
- Czemu akurat je? - uniósł jedną brew do góry.
- Lubie te zwierzęta, bardzo. Są niesamowite. - zamyśliłam się lekko. 
- Serio? - brzmiało to trochę jak drwina, ale nieprzesadn.
- Myhm. Planuję niedługo taki tatuaż, ale nie mam pomysłu jeszcze. - skrzywiłam się i wbiłam wzrok w kartkę papieru. - Lubisz?
- Co? - kolejny raz spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- Tatuaże.

<John?>

Od John'a - C.D Alice

Dziewczyna siedziała cicho. No i co? Nie miała ołówka. Łaskawie wstałem i podszedłem do szafki, wyjąłem z niej ołówki już naostrzone. Podałem je dziewczynie.
- Dziękuje. - powiedziała jak do ściany.
Usiadłem obok niej. Dalej oglądałem jakiś zjebany kanał. Włączyłem muzykę...
Siedziałem tak jakiś czas nudząc sie. Dziewczyna coś rysowała.
- Co ty tam tak rysujesz? - spytałem.

(Alice?)

Od Alice - C.D John'a

Co mógł włączyć facet w TV jak nie mecz?! Ku*wa, szczerze nienawidziłam jazgotów tych komentatorów i krzyczących ludzi jak szympansy. Kompletne zoo.
- Mógłbyś łaskawie to przełączyć? - wycedziłam przez żeby próbując zabrzmieć łagodnie.
- Może - jego znudzony wzrok niewyrażał żadnych uczuć, ale nie interesowało mnie to już, ponieważ zmieniła kanał.
- Dzięki. - dodałam jakby sama do siebie.
Wyciągnęłam swój notes z zamiarem narysowania czegoś, lecz nie miałam przy sobie żadnych przyżądów dobrych do tego.
- Masz ołówek? - spojrzałam na niego tym samym wrokiem co on na mnie, apatycznym.
- A co ja? Stolarnia?
Nikontrolowany uśmiech wyrysował się na mojej twarzy. Faktycznie, rozbawiło mnie to trochę, lecz natychmiastowo zmieniłam minę na poważną. Nie mógł mieć nade mną przewagi.

<John?>

Od John' - C.D Vanessy

Dziewczyna poszła do akademii. Wolałem sie upewnić, że doszła do pokoju. Więc wstałem i poszedłem do akademii. Wszedłem na piętro dziewczyn i zobaczyłem jak spała przed drzwiami. Podszedłem do niej. Wziąłem ją na ręce. Otworzyłem drzwi. Wniosłem ją, położyłem na łóżko. Przykryłem ją kocem i wyszedłem z pokoju. Jak najciszej zamknąłem drzwi i poszedłem po konie.
*
Zaprowadziłem konie do boksów. Wróciłem do akademii. Usiadłem w salonie. Włączyłem telewizję, siedziałem i oglądałem...
Po kilku minutach schodziła z góry Vanessa.

(Vanessa?)

Od Vanessy Cd John 'a

Byłam mega niewyspana. Czułam jak powieki same mi się zamykają. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Dopiero dużo później zasnęłam,ale spałam tylko jakieś dwie, trzy godziny. 
- Wielkie dzięki. Muszę zapamiętać żeby nigdy więcej nie oglądać z tobą filmów- mruknęłam ledwo żywa. 
- Nie przesadzaj. Ja tam się wyspałem- uśmiechnął się szyderczo, a ja też się uśmiechnęłam, tylko był to taki bardziej poirytowany uśmiech. 
- Okej ja idę poćwiczyć trochę z Red 'em- powiedziałam i ziewnęłam. 
- A nie spadniesz z niego?- spytał śmiejąc się. 
- Haha bardzo śmieszne- mruknęłam- Jak spadnę to będzie wyłącznie twoja wina- powiedziałam i poszłam do stajni. 
Ogier czekał już na mnie w boksie. Dałam mu siana a potem osiodłałam. Zaprowadziłam go na parkour i wsiadłam. Za płotem zauważyłam John 'a który bacznie mi się przyglądał. Wszystkie skoki były czyściutkie. Po skończonym treningu odprowadziłam ogiera na pastwisko. Potem poszłam do boksu. Za czysto to tam nie było. No cóż, trzeba było zmienić ściółkę. Po dziesięciu, może trochę więcej, minutach było czysto jak nigdy wcześniej. Zmęczona poszłam na padok i usiadłam pod płotem. Ta mi się chciało spać, myślałam że zasnę pod tym ogrodzeniem. Oczy same mi się zamykały. Obok mnie usiadł John. Oparłam się o jego ramie. 
- Idź się prześpij. Zaraz zaśniesz tutaj na siedząco- uśmiechnął się. 
- Hm, ciekawe przez kogo?- spytałam ironicznie. 
- Oj daj już spokój. Masz zamiar wypominać mi to cały dzień?- na jego twarzy widać było sztuczne zdziwienie. W sumie nie miałam już siły żeby przez cały dzień klepać to samo. 
- Dobra, w takim razie dobranoc- powiedziałam i poszłam do akademii. Jednak gdy chciałam otworzyć drzwi zamiast je pociągnąć do siebie, to odwróciłam się plecami i osunęłam w dół. 


<John?>    

Od Nili

Wstałam o ósmej i przyszykowałam wałacha do drogi. O dziewiątej trzydzieści wszystko było gotowe. Pożegnałam się z ciotką i wsiadłam za kierownice samochodu. Wyjechałam na drogę i przed wyjazdem z wyspy spojrzałam ostatni raz na ziemie, na której jeszcze pół roku temu stał mój dom, a teraz to tylko pusta działka. Droga zajęła mi siedem godzin. Co około godzinę lub półtorej zatrzymywałam się, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku z koniem. W końcu koło siedemnastej zajechałam na parking akademii. Zatrzymałam auto, a do przyczepy podeszło dwóch stajennych. Jeden otworzył przyczepę, a drugi wszedł, żeby wyprowadzić konia. Manchester wyskoczył z przyczepy ciągnąć za sobą stajennego. Złapałam za uwiąz i uspokoiłam wałacha.
- Czy ktoś ci kazał go wyprowadzać?-Warknęłam, a stajenny puścił końcówkę uwiązu i zniknął z drugim z pola mojego widzenia. Poszłam do stajni prowadząc konia. Wprowadziłam go do boksu i wróciłam do przyczepy po jego rzeczy. Zaniosłam je do siodlarni i wróciłam do boksu mojego wierzchowca. Pogłaskałam go po łbie.
- Widzę, że druga trenerka do WKKW już przyjechała.-Powiedział, ktoś, a ja się odwróciłam. Stał tam średniego wzrostu szatyn.

Ryan

Od John'a - C.D Alice

Spojrzałem na nią.
- To, że jesteś nowa nie oznacza że będziesz wielką księżniczką którą wszyscy będą wychwalać. - powiedziałem obojętnym tonem.
Wyciągnąłem paczkę papierosów, wziąłem jednego peta, zapaliłem go i ominąłem dziewczynę.
*
Jakoś wieczorem wychodziłem z pokoju i szedłem do salonu. No i oczywiście znowu spotkałem księżniczkowatą księżniczkę. Szła z herbatą, patrzyła praktycznie na napój no i co z tego wyszło? Wylała na mnie to. Zaklnąłem pod nosem.
- Uważaj jak łazisz księżniczko. Nie gap się na picie tylko na drogę. - warknąłem. Nie czekałem na to aż powie te denne sorry tylko zdjąłem koszulkę i poszedłem do góry. W pokoju założyłem suchą koszulkę. Zszedłem na dół. Dziewczyna siedziała na kanapie i piła herbatę. Usiadłem dalej od niej i włączyłem telewizję...

(Alice?)

Od Alice - Powitanie

Pierwszy dzień w nowej szkole nie jest dobry. Nie znasz nikogo, a do tego nie wiadomo czy Cię zaakceptują czy nie. Chociaż teraz to i tak mi wisiało.
Stanęłam przed wejściem do akademii i westchnęłam głośno. Wiatr rozdmuchiwał moje czarne jak smoła włosy. Ruszyłam powoli po schodkach i po chwili otworzyłam drzwi budynku. Wnętrze było wykonane w nowoczesnym stylu, to było chyba coś czego najbardziej nienawidziłam. Dzisiejsza architektura mnie nie zadziwiała, a przyprawiała o odrazę. Zdecydowanie wolałam klimaty gotyckie, ale czego mogłam oczekiwać od budowli z XXI wieku. Zmierzałam do swojego pokoju, niestety wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Ugh. Patrz jak chodzisz. - warknęłam.
- Przepraszam panią księżniczkę. - zadrwił śmiejąc się szczeniacko.
- Spadaj. - odsunęłam go jedną ręką torując sobie drogę.

<John?>

Witamy nową uczennice!


Imię: Alice
Pseudo: Murderotic
Nazwisko: O'hara
Wiek: 18 lat
Głos: Lana Del Rey
Charakter: Pomimo, że w przeszłości była wyśmiewana przez swoich rówieśników ze względu na poglądy, orientacje to dzisiaj jest niezwykle silna psychicznie. Trduno ją złamać. Poza tym jest niezwykle odważna i pewna siebie. Dla otoczenia zazwyczaj chamska i wredna, ale wobec przyjaciół jest miła, oczywiście nie do przesady, Wie kiedy należy komuś pomóc, a kiedy zmieszać go z błotem. Wybacza tylko nielicznym. Zdarza jej się siedzieć w samotności i rozmyślać. 
Aparycja: Murderotic jest wysoką i chudą dziewczyną mierzącą 187cm i warzącą około 48kg. Nie, nie oślepłeś. Posiada długie kruczoczarne włosy, niestety nie jest jej to naturalny kolor. Jej ciało zdobią kolczyki w policzkach, nosie, górnej wardze, wędzidełku górnym i pod językiem, 2 microdermale na lewej ręce przy nadgarstku i nie zapominając o 2 kolczykach w rozdwojonym języku. Alice jest także właścicielką paru tatuaży, ale w przyszłości planuje ich więcej.
Hobby: Rysuje, maluje oraz tatuuje.
Partner/ka: Szuka
Rodzina: Ojciec jest jedynym, który ją akceptuje. - Thomas O'hara
Ciekawostki: Alice jest; homoseksualistką; weganką; satanistką; gothką.
Historia: Alice urodziła się w samym środku ruchliwego miasta Las Vegas w stanie Nevada. Wychowywała się w rodzinie zagorzałych katolików, lecz w wieku 13 lat zaczynała dochodzić do wniosku, że wcale nie wierzy w Boga. Mając 14 lat zmieniła także swoją orientację, nie czuła już żadnej mięty do chłopców. Kiedy rodzina i szkoła dowiedziała się o wszystkim zaczęli ją potępiać. Popadła w anoreksję i odłączyła się od świata rzeczywistego i zaczęła rozwijać swoje talenty plastyczne. Następnym etapem jej życia było liceum w którym poczuła się o wiele lepiej, znalazła tam przyjaciół, którzy ją zaakceptowali. Wtedy też zaczęła swoją przygodę z piercingiem i została weganką. Będąc już pełnoletnia zaczęła zagłębiać się w tematy tatuowania i sama przyozdobiła sobie ciało. Następnie trafiła do Akademii Diamond chcąc bardziej zapoznać się z jeździectwem.
Koń: Morphine
Pupil: Lucyfer
Pokój: nr 3
Login: Pasztecik
Dodatkowe zdjęcia: -


Imię: Morphine
Płeć: Klacz
Wiek: 11 lat
Rasa: Mustang
Budowa: Morphine liczy około 145cm w kłębie, jest niezwykle wytrzymała i dobrze zbudowana.
Usposobienie: Klacz jest pewna siebie i bardzo ciekawska. Wyróżnia się niezwykłą inteligencją i pojętnością, lecz nie oznacza to, że jest w pełni posłuszna.
Specjalizacja: Skoki
Inne: -
Nr. boksu: nr 14
Właściciel: Alice O'hara




Imię: Lucyfer
Płeć: Samiec
Wiek: 5 lat
Rasa: Mieszaniec
Charakter: Kot jest wrogo nastawiony do obcych, nie toleruje także psów. Ludzie porównują go do uosobienia szatana przez jego wredny charakterek i złe zachowanie, ale Alice kocha go całym sercem. Przy niej jest milusińskim aniołkiem.
Inne: -
Właściciel: Alice O'hara

Witamy nową trenerkę!



Imię: Nila
Nazwisko: Tress
Wiek: 21 lat
Głos: Kasia Nowak
Charakter: Nila ma dwie osobowości.  Jedną przed ludźmi, a drugą przy koniach. Wobec ludzi jest oschła, nietowarzyska, a  uczniów musztruje na każdej lekcji. Nie posiada swoich ulubieńców i wszystkich traktuje tak samo, ale kiedy jest sama przy koniach, na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech.   Otwiera się, przy tych zwierzętach i odnajduję z nimi wspólny język, którego nie może znaleźć z ludźmi. 
Aparycja: Nila jest średniego wzrostu szatynką o długich prostych włosach. Jest szczupła i dobrze wysportowana. Ma duże brązowe włosy. 
Hobby: Jazda konna, ogólnie konie,  śpiew (nie przy ludziach, czasem tylko podśpiewuje przy koniach.)
Partner: kto by ją chciał.
Rodzina: Ciotka Susanna  
Ciekawostki: Cały wolny czas poświęca swojemu wałachowi.
Historia: Urodziła się w  Ameryce północnej na wyspie Martha's Vineyard. Jej rodzice mieli dwa konie. Nila, w wieku sześciu lat zaczęła jeździć na spokojnej klaczy. Nila świetnie dogadywała sie z końmi i miała z nimi dużą wieź. W szkole wytykano ją palcami, że jeździ konno, co dzieci z jej szkoły rozumiały jako coś obrzydliwego. Nila zaczęła zamykać się w sobie, aż w wieku trzynastu lat jej jedynymi przyjaciółmi były konie. Postanowiła, że będzie się kształcić w tym kierunku.  Zaczęła pracować w jedynej stajni na wyspie w zamian za lekcje.  Szło jej świetnie i już rok później, sama dawała trochę lekcji jak instruktor się spóźniał. Jej rodzice sprzedali wałacha, a kupili czystej krwi trakenke, która była źrebna i rok później dała ciemno gniadego ogiera, którego rodzice dali Nili. Dziewczyna zajmowała sie nim i w wieku osiemnastu lat zaczęła go zajeżdżać, co było proste bo Manchester ją akceptował od samego początku. Dziewczyna zaczęła z nim trenować i odnalazła pasję do WKKWZaczęła nauczać w stajni jako trenerka, a sama przygotowywać się do zawodów. Niestety szczęście nie trwa długo. Pewnej nocy Nila nie mogła spać i wymknęła się, na spacer. Kiedy już z niego wracała zobaczyła jak jej rodzinny dom i stajnia palą się.  Nila próbowała dostać się do domu, ale ogień zbytnio się rozprzestrzenił, więc postanowiła ratować konie. Ze stajni zdołała wyprowadzić tylko Manchester'a.  Straż ugasiła pożar i przekazała smutną wiadomość. Nila, zamieszkała u ciotka, ale już pół roku później przyjechała do akademii. 
Koń: Manchester
Pupil: -
Login: olina1616
Dodatkowe zdjęcia: -




Imię: Manchester 
Płeć: wałach
Wiek: 6 lat
Rasa: koń trakeński 
Budowa: Wałach o szlachetnej głowie z dużymi oczami. Ma długą dobrze ukształtowaną szyję i dobrze zarysowany kłąb. Ma szeroką klatkę i długie, skośne łopatki. Ze względu na rasę ma silny grzbiet z lekko opadającym i dobrze umięśnionym zadem. Ma delikatne kończyny, ale suche i o mocnej kości. W kłębkie mierzy 175cm. Manchester jest maści ciemnogniadej z odmianą na łbie.    
Usposobienie:  Jest teraz dość agresywny wobec obcych.  Na grzbiecie nie akceptuje nikogo innego niż jego właścicielkę.  Przy Nili jest spokojny i przyjazny. Manchester jest chętny do pracy i szybko się uczy. 
Specjalizacja:  WKKW
Inne: Po pożarze ufa tylko Nili. Uwielbia marchewki. 
Nr. boksu: 5
Właściciel: Nila Tress

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na nią. Wzruszyłem ramionami. 
- No proszę, daj mi iść. - powiedziała.
- Nie. - odparłem. 
*
Minęła godzina, może dwie a film się skończył. Była jakoś 23:00 więc poszliśmy do góry, a raczej ja musiałem iść pierwszy bo ona się bała. Weszliśmy do pokoju. 
- Mogę iść? - zapytałem.
- Nie. Przez Ciebie będę się bała zasnąć. - powiedziała.
Ona poszła do łazienki, nie wiem ile tam spędziła czasu ale to się ciągnęło. W końcu wyszła. Była już w piżamie. Położyła się na łóżku.
- Dobranoc. - powiedziałem i chciałem wyjść.
- Nie idź. Zostań... 
- Nie. - odparłem.
Uśmiechnąłem się wrednie i wyszedłem z pokoju. Zamknąłem drzwi za sobą i poszedłem do swojego pokoju...
*
Gdy wszedłem do swojego pokoju, umyłem się i ubrałem bokserki oraz jakieś luźne spodenki. Wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i usnąłem...
*
Obudziłem się następnego dnia. Była jakoś 11 więc wstałem i poszedłem do łazienki. Załatwiłem się i wróciłem do pokoju. Zdjąłem spodenki, no i ubrałem czyste rzeczy. Poszedłem do stołówki, wziąłem kanapki, zapłaciłem i podszedłem do stolika, usiadłem na nim no i zacząłem jeść kanapki...

Po zjedzeniu porannego posiłku poszedłem do stajni. Wyczyściłem Diabella, osiodłałem i wyprowadziłem go ze stajni. Poszedłem na parkur zamknięty. Wsiadłem na ogiera, zacząłem od kłusu, przy czym robiłem wstążki wokół przeszkód. W końcu zacząłem na nie najeżdżać. Pierwszy skok, czysty. Drugi także czysty, a trzeci ogier zwalił tylnymi kopytami belkę. Zatrzymałem się, muszę jeszcze trochę poćwiczyć...
*
Jeździłem tak kilka godzin, w końcu zsiadłem z ogiera. Zaprowadziłem go na padok. Najpierw przywiązałem go do płotu, a potem rozsiodłałem go. Zdjąłem mu ogłowie i wpuściłem na padok. Biegał jak idiota, a ja na niego patrzyłem. Po kilku minutach usłyszałem kroki. Odwróciłem się i ujrzałem Vanessę.

<Vanessa?>

Od Vanessy CD John 'a

- Oj bo ty nie umiesz. Bo trzeba delikatnie- powiedziałam a on oddał mi wodze. Klacz ustała na chwilę. W tym czasie złapałam ją za ogłowie. Równocześnie spojrzałyśmy sobie w oczy. Pogłaskałam ją delikatnie po czole. Gdy chciałam ją wprowadzić klacz już się nie rzucała. 
- Wow. Jak ty to zrobiłaś?- spytał najwyraźniej tym zdziwiony. 
- Dziadek zawsze mi mówił że mam rękę do koni- uśmiechnęłam się. Wzięłam koc i przykryłam Red 'a. 
- Obejrzymy dzisiaj jakiś film?- spytał wkładając ręce do kieszeni. 
- Okej, czemu nie- odparłam i poszliśmy do akademii. 
Usiedliśmy na tej samej kanapie. John włączył telewizor i akurat leciał jakiś horror. Nie lubiłam horrorów. Od razu wzięłam pilota i przełączyłam. 
- Ej, to było fajne- przełączył na horror. 
- Może dla ciebie. Ja tam nie lubię tego oglądać...- przewróciłam oczami. 
Potem przez kila minut próbowałam zabrać mu pilota, ale nie udało się. Ostatecznie musiałam to z nim oglądać, a za oknem była już noc co czyniło że oglądanie horrorów o tej porze było jeszcze straszniejsze. W pewnej części filmu co chwila ktoś komuś urywał łeb albo lała się krew. Ogólnie ludzkie wnętrzności, ręce, głowy i co tam bóg dał latało wszędzie. Za każdym razem w takim momencie zakrywałam oczy rękami. Film na moje nieszczęście ciągnął się jakby nie miał końca. Spoglądając co jakiś czas na chłopaka zauważyłam że on się nie boi, ale może i nawet trochę go to bawi. 
- Jezusie kiedy to się skończy- mruknęłam- Ja już idę spać. 
- Zaczekaj- złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem na kanapę. 
- Ale ja muszę się wyspać bo chcę potrenować jutro z Red 'em...- powiedziałam przeciągle. 
- Obejrzymy do końca- nie chciał mnie puścić. 
- Ale jak obejrzę to do końca to później nie będę mogła zasnąć- powiedziałam błagalnie, ale on ciągle stawiał na swoim- W każdym ciemnym koncie pokoju będę widziała te wszystkie obrzydliwości... 

<John?>

Od Ross'a - C.D Nicole

- Okay - gdy to powiedziałem, zdałem sobie sprawę, że napewno mnie nie usłyszała. 
Popatrzyłem na zegarek. 11. Grupa skokowa pewnie już jest. Szybko pobiegłem do stajni, wyczyściłem konia, osiodłałem go. Po chwili byliśmy na zewnątrz. Od razu wsiadłem na niego, przed stajnią przed ustawieniem strzemion. Gdy byliśmy przed halą, szybko sprawdziłem mu popręg. Wjechałem do środka. Po pięciu minutach ruszyłem kłusem. Przejechaliśmy parę przeszkód, na jednej o mało się nie zabiłem, ale nic się nie stało. W końcu przeszliśmy do galopu. Zmieniłem kierunek i koń od razu wykonał lotną. 
***
Po jeździe szybko pobiegłem do pokoju, gdy tylko rozsiodłałem ogiera. Przebrałem się wszystko i wyruszyłem na poszukiwanie Nicoli - chciałem już dzisiaj mieć przynajmniej jedną znajomość.

<Nicole?>

Od John'a - C.D Vanessy

Objąłem ją i przytuliłem. Zatopiłem nos w jej włosach. Staliśmy tak chwilę, momentalnie odsunąłem się od niej i spojrzałem na Rossę, oczywiście wystawiła głowę po za ogrodzenie i zaczęła szturchać Vanessę. Dziewczyna spojrzała na klacz.
- Czy ona kiedyś miała źrebaki? - zapytała.
- Nie wiem. Jak weterynarz ją badał stwierdził, że nigdy nie miała źrebaków. - odparłem. 
Klacz przesunęła się w moją stronę. Pogłaskałem ją po głowie, a ona radośnie zarżała. Uśmiechnąłem się do Rossy, kiedy chciałem ją poklepać po szyi, odsunęła się i podbiegła do ogrodzenia gdzie Red wystawiał łeb. Stała tak chwilę trochę dalej od jego głowy, a po chwili podeszła bliżej. Stali tak i patrzyli sobie w oczy, tak bynajmniej wyglądało. 
- To co idziemy gdzieś? - zapytałem.
Vanessa na mnie spojrzała.
- A gdzie? 
- Nie wiem. Może na polną drogę. - powiedziałem.
Ona przytaknęła głową. Poszliśmy na polną drogę, szliśmy tak z kilka minut, potem wróciliśmy i poszliśmy po nasze kochane konie. Zaprowadziliśmy je do boksów, ale oczywiście Rossa nie chciała wejść i stawała dęba. Jednak w końcu udało mi się ją tam wprowadzić. 
Vanessie poszło o wiele szybciej wprowadzenie Red'a. 
- Masz łatwiej. - powiedziałem.
- Nie przesadzaj. - odparła.
- Ja nie przesadzam, przecież on wejdzie grzecznie a ona nie. - mruknąłem.
- Przesadzasz. 
- Nie. - mruknąłem.

<Vanessa?>

Od Vanessy Cd John 'a

Podczas tego pocałunku coś we mnie pękło. Gdy wyszedł z pokoju upuściłam torbę na ziemię i usiadłam na łóżku. Przez dobre kilka minut patrzyłam nieprzytomnie na drzwi jakby nie zahipnotyzowały. Spojrzałam na spakowane rzeczy. Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież tak akademia miała być dla mnie szansą żeby zostać zawodowym skoczkiem. Rzuciłam się patrząc w sufit. Usłyszałam zza okna głos Rossy i John 'a. Podeszłam do niego i patrzyłam jak opiera się o ogrodzenie. Obok popisywał się Red. Wyglądał na szczęśliwego, zupełnie jak ja gdy pierwszy raz tutaj przyjechałam... Nigdy wcześniej nie był taki wesoły. Gdybym go teraz stąd zabrała odebrałabym mu szczęście. Red nie może cierpieć przez moje chore historie. Powkładałam ubrania i rzeczy z powrotem na swoje dawne miejsca. Gdy skończyłam jeszcze raz wyjrzałam przez okno. Chłopak nadal tam stał. Szybko wybiegłam z pokoju jakby z obawy, że zaraz zniknie. Wychodząc z budynku zauważyłam, że jeszcze stoi oparty o płot. Podbiegłam do niego. 
- Nie miałaś wyjeżdżać?- spytał zrezygnowany. 
- Nie. Zrozumiałam że jeśli bym to zrobiła, całe moje życie straciłoby sens- powiedziałam patrząc mu w oczy. 
- Nie wyjeżdżasz ze względu na niego?- znowu spytał patrząc na Red 'a. 
- To też. Nie wyjeżdżam też z tego powodu bo... Bo nie mogłabym przeżyć normalnie choćby jednego dnia nie widząc ciebie. Mi też na tobie bardzo zależy i nie chcę żeby ci się coś stało- po tych słowach przytuliłam się do niego. Nigdy nie czułam czegoś takiego jak czułam teraz. To było naprawdę miłe uczucie móc przytulić się do kogoś i czuć jego ciepło, a przede wszystkim czuć się wtedy bezpiecznie. 

<John?>

Od Nicole - C.D Ross'a

- Cześć - uśmiechnęłam się lekko - Ćwiczyłeś przed chwilą? Bo jesteś strasznie czerwony... - powiedziałam. - Jestem Nicole, a ty? - spytałam, nie czekając na odpowiedź na wcześniejsze pytanie.
- Ross - przedstawił się szybko.
- Muszę już iść. Pa. - powiedziałam i poszłam do mojego pokoju.

<Ross?>

Od Ross'a - C.D Nicole

Wyprowadziłem Sharp'a z przyczepy i wprowadziłem do ustalonego wcześniej boksu. Od razu gdy tylko odpiąłem uwiąz, zaczął skubać siano. Na ten widok tylko się uśmiechnąłem. 
Gdy wszedłem do pensjonatu, z walizką zacząłem szukać pokoju. W drodze natrafiłem na jakąś dziewczynę.
- Cześć - odparłem. 
Chyba byłem cały czerwony.
Podszedłem do niej. Była wyższa ode mnie. Jezusie, chroń mnie. Na szczęście miałem bardzo wysokie podeszwy od butów - wydawało się, że jestem jakoś dwa centymetry niższy.

Nicole?

Od John'a - C.D Vanessy

Patrzyłem na nią. Nie chciałem aby wyjeżdżała. Niby znamy się kilka dni a już mi na niej tak cholernie zależy. Podszedłem do Vanessy. 
- Nie wyjeżdżaj. - powiedziałem.
- Zostaw mnie, nie chcę Cię znać. Jesteś kompletnym dupkiem i chujem. - powiedziała.
- Wiem jestem dupkiem, jestem chujem i co tam jeszcze powiesz, ale kurwa zrozum, że jesteś dla mnie ważna. Nigdy no nikogo tego nie czułem.
Dziewczyna na mnie spojrzała.
- Wiem, że kłamiesz... - powiedziała, słyszałem że te słowa nie chciały jej przejść przez gardło.
- Vanessa... 
- Nigdy już mnie nie zobaczysz. - powiedziała i zamknęła torbę. 
Chciała wyjść z pokoju, ale ją zatrzymałem. 
- Nadal mnie nie rozumiesz? - zapytałem. 
- Co mam do jasnej cholery zro...?! - nie dokończyła bo ją pocałowałem w usta.
Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, ale po chwili odsunąłem się od niej.
- Zresztą dam Ci spokój. I tak już Ciebie wciągnąłem w to bagno. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

<Vanessa?>

Od Vanessy CD John 'a

- Vanessa proszę- chciał położyć mi rękę na ramieniu, ale odsunęłam się. 
- Nie! Chciałeś im zapłacić żeby mnie niby chronić, ale wiesz co? Ja nie jestem zabawką. Naprawdę nie musisz się już wysilać. Jutro będziesz miał mnie już z głowy bo wyjeżdżam. Nie wiem co ja takiego widziałam w te akademii. Same tutaj kłopoty- do oczu znowu napłynęły mi łzy. 
- Co? Nie wyjeżdżaj- złapał mnie za rękę. 
- Zostaw mnie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. A teraz wybacz, ale idę się pakować. Nie ma sensu dłużej tutaj siedzieć- wyrwałam z jego uścisku i poszłam w stronę akademii. 
Jedną ręką cały czas starałam się powstrzymać łzy. Chłopak podbiegł do mnie. Jednak zignorowałam go i gdy weszłam do budynku wbiegłam po schodach na górę i ruszyłam do swojego pokoju. Na szczęście nikogo tam nie było. Wyjęłam walizki i zaczęłam wrzucać do nich ubrania. John wszedł za mną do pokoju. Zaczął wyjmować ubrania za każdym razem gdy je wrzuciłam. 
- Zostaw to! Wyjeżdżam i nic już tego nie zmieni- próbowałam wyrwać mu koszulkę z rąk. 
- Nie- nadal kurczowo ją trzymał. 
- Puść ją. To nie ma dalszego sensu. Myślałam... Myślałam że tutaj zacznę nowe życie. Najwyraźniej się myliłam- po policzkach spłynęły kolejne strumienie. 
Puściłam koszulkę i zaczęłam pakować inne ubrania. John stał z koszulką w ręku i patrzył cały czas na mnie. 
- No i czego się tak gapisz co? Nigdy nie widziałeś jak ktoś płacze?- po tych słowach jeszcze gorzej się rozryczałam. Chciałam przestać, ale udało mi się wypowiedzieć cicho tylko jedno zdanie- Cholera dlaczego mnie to spotyka... 
Nie obchodziło mnie już czy to usłyszał czy nie. Zaczęłam po kolei wkładać do torby zdjęcia z szafki. 

<John?>

Od John'a - C.D Vanessy

Rozmyślałem nad tym jak skombinować hajs... W końcu zalegam już im dobre 3 koła. Sumka duża, a ja nie mam tyle hajsu. Muszę coś wykombinować, może jakieś wyścigi? Muszę pomyśleć. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny. 
- O czym myślisz? - zapytała. 
- O niczym. - odparłem. 
Wyciągnąłem telefon. Dostałem sms'a. Udałem że nie widzę i od razu schowałem iphone'a do kieszeni, ale Vanessa to zobaczyła.
- John masz sms'a. - powiedziała.
- Nie. - skłamałem.
- Jezu nie oszukuj mnie, widziałam ślepa nie jestem ani głupia. 
- Z tym drugim miałbym do tego wątpliwości. - powiedziałem.
Vanessa uderzyła mnie w ramię. 
- Nie pozwalaj sobie. - mruknęła.
Wyjęła mój telefon i weszła w sms'y. Oczywiście numer Jake'a. Przeczytała i rzuciła we mnie telefonem. 
- Od początku mnie oszukiwałeś?! - krzyknęła.
- Vanessa to nie o to chodzi... 
- Kurwa a o co?! Zresztą daj mi spokój!
Po tych słowach odbiegła. A co było napisane w sms'ie mianowicie to:

"Umawialiśmy się wczoraj sam wiesz jak, miałeś zapłacić za to abyśmy jej nic nie zrobili. Nie zapłaciłeś więc przygotuj się na dzisiejszy wieczór, jeśli go przeżyjesz..." 

Westchnąłem. No i kurwa po co mi to było ją tam ciągnąć?! A teraz wszytko się zjebało. Zaczęło mi na niej zależeć, no kurwa... Dobra zostawię to dla siebie, że mi na niej zależy.Rozejrzałem się dookoła. Nie wiedziałem gdzie pobiegła, ale podejrzewałem że do stajni. Więc od razu zacząłem tam pędzić.
*
Dobiegłem do stajni. Cały zdyszany wszedłem do niej. Podszedłem do boksu ogiera. Dziewczyna tam stała. Patrzyłem na nią. 

- Czego chcesz? - zapytała nie patrząc na mnie.
- Daj mi wyjaśnić...
- John nie ma żadnego wyjaśnienia na to. - powiedziała.

<Vanessa?>

Od Vanessy CD John 'a

- Jak się spało?- spytałam kończąc zaplatanie warkocza. 
- Nie najgorzej- mruknął. 
- Masz dzisiaj chyba zły dzień- stwierdziłam. 
- Po wczorajszym wcale się nie dziwię- odparł. 
- Oj skończmy już ten temat. Może przejdziemy się dzisiaj na plażę? Jeszcze tam nie byłam, a chciałabym ją bardzo zobaczyć- zaproponowałam. 
- No nie wiem- powiedział na w pół przytomnie. 
- No nie bądź taki. Nie możesz przez cały dzień być zły. Taki spacer dobrze ci zrobi- wstałam od stolika. 
- Okej okej, niech ci będzie. Już idę tylko pójdę po telefon- wstał i poszedł do swojego pokoju. 
- Będę czekać przed wyjściem- powiedziałam i usiadłam na schodach przed akademią. Po kilku minutach przyszedł chłopak. 
- Idziemy?- spytał. 
- Tak tak. Tylko najpierw wyprowadzę Red 'a- powiedziałam i poszłam w stronę stajni. 
- To ja w tym czasie wyprowadzę swoje konie- poszedł za mną. 
Red już tak nie szalał gdy John wyprowadzał Rossę, był trochę zbyt zmęczony, ale ona wręcz przeciwnie. Nieco się zdziwiła gdy widziała że tylko ona wariowała, a ogier szedł spokojnie na padok. Potem wyprowadził Diabella który też był zmęczony. Gdy konie były już wyprowadzone poszliśmy w stronę plaży. Akurat gdy doszliśmy był jeszcze piękny wschód słońca. Wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Nie często można zobaczyć tak piękny widok. Oparłam delikatnie głowę o ramie chłopaka chowając telefon do kieszeni. Spacerowaliśmy brzegiem. Fale co jakiś czas prawie nas dotykały gdy sunęły po piasku. Było nieco chłodno jak to o tej porze. 

<John?>

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na nią. 
- Ale jak Ci coś się stanie to wyłącznie twoja wina. - powiedziałem.
Ona przytaknęła głową, w pewnym momencie wstałem. Vanessa od razu za mną. 
- Gdzie już idziesz? - zapytała.
- Do siebie. - odparłem.
Westchnęła. Podeszła do mnie i razem poszliśmy na górne piętro. Dziewczyna poszła do siebie a ja poszedłem jeszcze jedno piętro wyżej. Wszedłem do swojego pokoju. Poszedłem do łazienki, umyłem się i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i po chwili usnąłem..
*
Obudziłem się następnego dnia. Od razu wstałem, ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do stołówki. Wziąłem kilka kanapek, zapłaciłem i usiadłem na stole, a raczej przy stole. Jadłem kanapki, czułem na sobie czyiś wzrok ale nie reagowałem, a po chwili ktoś do mnie podszedł. Okazało się że była to Vanessa. Uśmiechnąłem się ledwo widocznie, ale dziewczyna to ujrzała i uśmiechnęła się szeroko. 

- Hej. - powiedziała.
- Cześć. - odparłem.

<Vanessa? Na razie brak weny nie jadłam nic już z 3 godziny :( >

Od Vanessy CD John 'a

Słyszałam przez drzwi że ze sobą rozmawiają. Byłam potwornie wystraszona. Oni chcieli mnie gdzieś wywieźć! Jednak szybko się opamiętałam i wymyśliłam pewnego rodzaju plan. Odbiegłam od drzwi i znalazłam otwarte okno na parterze. Na szczęście było poza zasięgiem ich wzroku i blisko stajni. Wyskoczyłam przez nie i pędem do Redzika. Było już nieco późno, ale ogier najwyraźniej obudził się kilka minut temu. Ogier nie spokojnie wiercił się w boksie, zachciało mu się na nocne spacer. Akurat dobrze się składało. Zdjęłam koc z grzbietu i wsiadłam na niego. Wysłałam SMS 'a do John 'a żeby przyszedł szybko o stajni. Przez małe okienku zauważyłam jak spoglądał na telefon. Potem powiedział coś do tamtych gości i przyszedł tutaj. Gdy wszedł starał się za dużo nie otwierać drzwi. Wchodząc zauważył wyprowadzonego Diabella który również nie mógł zasnąć. 
- Co ty najlepszego wyprawiasz?- spytał powstrzymując się od krzyków.
- Mam plan a teraz właź na Diabella i nie gadaj- mruknęłam stanowczo, a on wsiadł na ogiera. 
Wszystko mu wytłumaczyłam. Po chwili wyskoczyliśmy ze stajni jadąc w stronę lasu. Na szczęście ja byłam przygotowana i miałam latarkę. Oni szybo wsiedli do aut i ruszyli za nami. Ja byłam lepiej przygotowana. Jechali za nami drogą. Jednak gdy droga się skończyła biegli pieszo. Byliśmy głęboko w lesie. Po kilku minutach udało się nam ich zgubić. Wróciliśmy do akademii i zaprowadziliśmy konie do boksu. Jak zwykle przykryłam Redzika jego kocem. Usiedliśmy lekko zmęczeni na kanapie w salonie. Znowu. 
- Oni tu wrócą, prawda?- spytałam patrząc na chłopaka. 
- Niewykluczone. Tak łatwo nie dadzą nam spokoju. Wrócą jutro, będą wracać zawsze dopóki nie skończymy tej szkoły. Chociaż i tak pewnie potem nas znajdą- odpowiedział. 
- Jakoś damy sobie radę- powiedziałam i przytuliłam się do niego. 
- Nie. To ja jakoś muszę sobie dać radę. Nie mogę cię w to wplątywać. To niebezpieczne- mruknął. 
- Ale to też moja sprawa. Oni chcą też mnie dorwać. Chcesz czy nie ja też jestem w tym zamieszana- powiedziałam stanowczo. 

<John?>

Witamy kolejnego członka!

Imię: Ross
Pseudo: Ross'y, Ross'eł
Nazwisko: Lynch
Wiek: 17
Głos: Ross Lynch 
Charakter: Ross to dość nieśmiały chłopak. Jednak lubi to 'zamazywać' i pokazywać się z innej strony 'niegrzecznego chłopca' zwanego 'Bad boy'.
Aparycja: Blondyn jest wysokim chłopakiem o rozmiarze 1,83. Ubiera się najczęściej w zwykłe t-shirty oraz podziurawione jeansy.
Hobby: Oczywiście jazda konna. Oprócz tego ma takie małe hobby - deskorolka.
Partner/ka: Khem… może być trudno.
Rodzina: Nigdy jej nie poznał.
Ciekawostki: Ross jest mistrzem rysunku. Oprócz tego bardzo dobrze śpiewa.
Historia: Wie tylko tyle, że urodził się w Rosji. Gdy miał bodajże 5 miesięcy, nastał okropny wypadek samochodowy. Od tamtej pory Ross siedział w domu dziecka. Gdy miał 14 lat, uciekł z niego, po czym zamieszkał sam.
Koń: Sharp Knight
Pupil: brak
Pokój: 2
Login: Loreen (howrse)
Dodatkowe zdjęcia: brak 

Imię: Sharp Knight
Płeć: ogier
Wiek: 4 lata
Rasa: Koń luzytański
Budowa: Knight to bardzo dobrze zbudowany koń o mocnych nogach. Bardzo szybko biega, chociaż nie należy to do najlepszych umiejętności jego rasy. Taki wybryk natury o myszatej maści.
Usposobienie: Ogier jest nadpobudliwym koniem, bardzo niespokojnym. Łatwo się płoszy.
Specjalizacja: Skoki
Inne: Koń wygrał dwa konkursy skoków typu Open.
Nr. boksu: 5
Właściciel: Ross Lynch

Witamy drugiego trenera!


Imię: Penny
Nazwisko: Chenery
Wiek: 35 lat
Głos: Dolly Parton
Charakter: Penny jest miłą, wesołą jak i zawziętą i odważną kobietą.
Aparycja: Wzrost: 1,70 m,
Hobby: Wyścigi
Partner/ka: szuka
Rodzina: Miała ojca po którym odziedziczyła Smethingroyal (ciężarną matkę Reda) ale zmarł.
Ciekawostki: -
Historia: Na początku była tu uczennicą, potem wykwalifikowała się na trenera
Koń: Secretariat
Pupil: Budyń
Login: wiewcia667 
Inne zdjęcia: x  x   

Imię: Secretariat
Płeć: Ogier
Wiek: 3 lata
Rasa: Koń Pełnej Krwi Angielskiej
Budowa: Big Red jest kasztanem. Ma białe znaczenia na nogach i pysku. Silne nogi znaczą dla niego szybkość.
Usposobienie: Big Red jest wspaniałym ogierem. Jednak daje się dotknąć tylko swojej pani. A dosiąść tylko jej i Dżokejowi. Zawsze pozuje do zdjęć. Na torze zmienia się w maszynę do biegania!
Specjalizacja: Wyścigi
Inne: -
Nr. boksu: 13
Właściciel: Penny Chenery

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na nią.
- Kolejny raz już to sie dzieje, więc jeszcze żyje. - powiedziałem. - Po za tym oni wiedzą gdzie przebywam.
Dziewczyna mnie spojrzała, po chwili skończyła opatrywać mi rany. Wstałem i poszedłem do siebie. A przy wyjściu z salonu mruknąłem do niej "Dzięki".
Gdy wszedłem do swojego pokoju usłyszałem że ktoś wjeżdża na parking akademika. Wyjrzałem z okna i zobaczyłem duże czarne audi a za nim wjechał biały jeep. Westchnąłem. Odwróciłem sie w stronę drzwi. Podszedłem do nich, otworzyłem i wyszedłem zamykając je za sobą. Schodziłem po schodach, gdy byłem na parterze z salonu wychodziła Vanessa. Zauważyła mnie i od razu podeszła. Nie mogłem jej o tym powiedzieć. No ale i tak nie mogłem jej oszukiwać.
- Czy czasem nie miałeś być u siebie? - spytała.
- Yhy.
W końcu ją ominąłem i podszedłem do drzwi wyjściowych akademii. Vanessa podeszła do mnie. Chciałem otworzyć drzwi ale ona złapała mnie za rękę.
- Nie idź...
- Muszę. - powiedziałem.
Wyrwałem swoją rękę z jej ręki i otworzyłem drzwi. Faceci już stali przy samochodach. Podszedłem do nich.
- Albo kasa albo zabieramy tam tą dziewczynę. - powiedział Stev.
Spojrzałem na niego. .
- Nie dostaniecie dziewczyny, kasę wam dam za kilka dni... - powiedziałem.
- A co tak Ci zależy na tam tej dziuni? - odezwał sie Jake.
- A żebyś ku*wa wiedział. - warknąłem.
- No to idziemy po nią. - powiedział Jake.
Szli w stronę akademii. A gdy byli przy drzwiach szybko podbiegłem i zagrodziłem im trasę.
- Zostawcie ją. - powiedziałem poiryrowany.
- Nie ma mowy. - odpowiedzieli.

(Vanessa?)

Od Vanessy CD John 'a

Nie dość że wszędzie było potwornie ciemno, to i jeszcze na dodatek wielu obleśnych typków, którzy zwrócili na mnie swoją uwagę ze względu na mój dość rzucający się w oko czerwony kolor włosów. Co chwila ktoś do mnie podchodził i pytał czy wezmę, czy palę, czy biorę. Za każdym razem odmawiałam. Zauważyłam przed nami chyba najgorszych ludzi z tego całego klubu, a najgorsze że John szedł właśnie do nich. Złapałam go za rękę i schowałam się za nim mając nadzieję że mnie nie zauważą. Jednak myliłam się. 
- Widzę że przyprowadziłeś kolejną klientkę- uśmiechnął się facet przed nami. 
- Ona nic nie kupuje. Przyszła bo chciała- mruknął. 
- To się jeszcze okaże...- powiedział do swoich kolesi. 
John i ci faceci rozmawiali o czymś przez chwilę. Po kilku minutach podszedł do mnie nieco zestresowany. 
- Musimy iść- mruknął i pociągnął mnie za rękę do wyjścia. 
- O co chodzi John?- spytałam. 
- O nic. Musimy szybko wyjść...- powiedział i już mieliśmy wyjść z klubu, ale ktoś nam przeszkodził.
- Nie tak szybko. Nie zostaniecie jeszcze trochę?- spytał szyderczo uśmiechający się mężczyzna, który trzymał drzwi. 
- Śpieszymy się- przewrócił oczami chłopak. 
- Nie ładnie wychodzić tak bez pożegnania i w środku imprezy. Dopiero się rozkręca- facet nie chciał nas wypuścić.
- Słuchaj, nie mam czasu na takie gadki. Albo nas wypuścisz albo pożałujesz- powiedział cicho John przyciskając go do ściany, ale i tak usłyszałam. 
Dalej już nie słyszałam. Po kilku minutach rozmowy zaczęli się bić. Gdy chciałam podejść ktoś mnie odsuwał z tekstem "Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy". No ale to była moja sprawa. Jacyś goście odciągnęli tego drugiego, a ja wyprowadziłam John 'a. Chłopakowi z wargi leciała krew i ogólnie był cały poturbowany. Zmusiłam go żebyśmy wrócili do akademii. Jednak zanim zdążyliśmy odjechać tamten wyskoczył z klubu i znowu się na niego rzucił. Wiedziałam że nie mogę w to ingerować, ale nie mogłam patrzeć jak masakrują John 'a. W końcu znalazłam coś przy budynku. Nadawało się w sam raz. Podeszłam do nich i przywaliłam temu drugiemu w plecy, ale tak żeby go poważnie nie zranić. Ten w sekundzie odwrócił się w moją stronę zostawiając chłopaka. 
- Mała nie wtrącaj się. Nie wiesz że nie wsadza się nosa w sprawy dorosłych?- spytał osiłek. 
- Po pierwsze nie jestem mała. Po drugie z wyglądu może i jesteś dorosły, ale twój mózg jest wielkości mózgu pięcioletniego dziecka- powiedziałam sunąc przedmiotem po ziemi. 
- Coś ty powiedziała?!- wydarł się rzucając na mnie. Jednak ja znowu mu przywaliłam kijem czy co to tam było. Gość padł na ziemię i przez chwilę nie mógł niczego ogarnąć. 
Wszyscy się wokół niego zbiegli. W tym czasie pomogłam wstać John 'owi i wsiąść na motor. W porę odjechaliśmy. Od razu gdy przyjechaliśmy zaprowadziłam go do salonu. Całą twarz miał poobijaną. Znalazłam apteczkę i szybko przyniosłam. Zaczęłam mu bandażować najgorsze rany. 
- Wiesz że nie musiałaś tego robić? Teraz będziesz miała prze*ebane u nich- mruknął siedząc na kanapie. 
- Gdybym tego nie zrobiła pewnie by cię zabił. A poza tym nie mam zamiaru więcej tam chodzić- powiedziałam dotykając delikatnie wacikiem wargi z której leciała stróżka krwi- Szczęście że nie zrobili nic poważnego. Na następny raz uważaj bo możesz nie mieć tyle szczęścia. 

<John? się rozpisałam xd>

piątek, 7 listopada 2014

Od Nicole

Zwykły dzień... Ale czy taki zwykły? Pierwszy dzień w akademii. Będę jeździć na jakimś koniu akademickim, nie będę narazie adoptować. Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i poszłam się ogarnąć do łazienki. Szybko się umyłam, uczesałam i ogólnie trochę poprawiłam wygląd. Gdy wyszłam, ubrałam się w obcisłe dżinsy i bluzkę odkrywającą brzuch. Na to założyłam białą bluzę, wzięłam rzeczy i wyszłam z pokoju na lekcje. Tak jeszcze ze dwa lata tu posiedzę...
***Po czterech lekcjach***
Udało się, przetrwałam! No cóż, bywało ciężko, ale i tak sukces. Nagle z przemyśleń wyrwał mnie głos.

<Jakiś chłopak? Liczę na podryw xd>