sobota, 19 września 2015

Od Alaski CD Levi'ego



Wypuscilam powoli powietrze z pluc.
-Ktora godzina?-Zapytalam, kiedy brunet opanowal smiech.
-W pol do dziesiatej. A co?-Odparl, a ja sie lekko usmiechnelam.
-Musze sobie w kalendarzu zapisac, kiedy sie zasmiales. Moze ustanowimy jakies swieto.-Odparlam,a Levi wymierzyl we mnie sluchawka.
-Chcesz powtorke?-Zapytal z lekkim usmiechem.
-I tak jestem juz cala mokra.-Stwierdzilam, a chlopak zrezygnowal z dokonczenia dziela.
-Na szfce masz kubek.-Mruknelam kierujac sie w strone drzwi.
-A twoja kawa?-Zapytal, kiedy zlapalam klamke. Zatrzymalam sie i spojrzalam na niego przez ramie.
-Wiesz gdyby pewnej osobie nie przyszla chec na smiech, zostalabym sucha i nie tracila czasu.-Odparlam, a chlopak parsknal smiechem. Wyszlam z pokoju chlopaka i szybko ruszylam do siebie. Zdjelam przemoczone ubranie i szybko znalazlam jakies zastepczne na trening. Zeszlam do stajni i wyprowadzilam Kismett'a. Zabralam sie za czyszczenie, a pozniej siodlanie. Zostal mi kwadrans, a walach byl gotowy. Usiadlam na belce siana i ziewnelam. Ni stąd ni z owąd przede mna pojawil sie Levi. Chlopak trzymal kubek termiczny w dloni wyciagnientej w moja strone. Wreczyl mi kubek, a ja sie usmiechnelam.
-Dzieki.-Szepnelam upijajac lyk goracej kawy. Po dziesieciu minutach kubek byl pusty, a ja kierowalam  sie w strone hali z walachem. Kawa troche mnie obudzila dzieki czemu nieprzespalam lekcji.
***
Po dwoch godzinach odprowadzilam konia i rozsiodlalam. Ruszylam do pokoju i zdrzemnelam sie troche. Obudzilo mnie pukanie do drzwi. Zwloklam sie niechetnie z lozka i je otworzylam.
-Idziesz?-Zapytal brunet opierajac sie o framuge.
-Chwila.-Powiedzialam wpuszczajac go  do srodka. Zaslalam lozko, uczesalam sie, zalozylam odpowiednie ubranie i ruszylam z chlopakiem do stajni. Wyprowadzilam klacz na korytarz i zaczelam ja czyscic. Byla w miare czysta wiec tylko pare razy przejechalam zgrzeblem, a potem tylko kopyta i siodlanie.
***
Zapielam kask, wlozylam noge w strzemie i po dwoch odbiciach wsiadlam w siodlo. Wyregulowalam wszystko i ruszylam za Levi'm.
-Moge wiedziec dokad jedziemy?-Zapytalam, a brunet zatrzymal klacz i czekal az sie z nimi zjednamy.
Levi

Od Levi'ego CD Alaski

Przewróciłem dziewczyna na łóżku zacząłem ją łaskotać. Zaczęła mnie od siebie odpychać śmiejąc się głośno.
-Przestań ! Już dosyć !
Krzyczała między wybuchami głośnego śmiechu, starała się przewrócić mnie lub wyrwać się z łóżka i pobiedz do drzwi. Aczkolwiek jej plan spalił na panewce. Chwyciłem jej dłonie i położyłem nad jej głową, przestałem ją łaskotać. Alaska nagle spoważniała, nawet lekko się zaniepokoiła. W sumie nie dziwie jej się. Jest w pokoju chłopaka którego prawie, że w ogóle nie zna. W środku nocy. Na dodatek on klęczy nad nią przytrzymując jej nadgarstki. Zaśmiałem się cicho po czym puściłem ją i podniosłem się z łóżka. Ona także się podniosła, i wtedy właśnie chwyciłem ją za bluzę i pociągnąłem za sobą w stronę drzwi do pokoju. Otworzyłem je po czym wypchnąłem ją delikatnie za próg.
-Idź już lepiej.
Byłem lekko rozbawiony, ona natomiast zmartwiona. Skineła głową i odeszła w stronę swojego pokoju. Zamknąłem cicho drzwi wzdychając. Miałem nadzieję, że dziewczyna pójdzie grzecznie spać, jednak tego nie zrobiła. Wszedłem na jakże popularny portal społecznościowym którym jest facebook. Wielka, zielona kropka świeciła się przy nazwisku dziewczyny. Pokiwałem z zarzenowaniem głową. Mając zamiar spędzić resztę nocy przy komputerze cicho wyknąłem się z pokoju, żeby zrobić kawę.
~*~
Była 5:00 rano a ja byłem już po kąpieli oraz śniadaniu. Ubrałem dresy i jakąś bluzę, rozczochrane włosy przykryłem szarą czapką. Założyłem rozchodzone adidasy owinąłem szyję szalikiem a na dłonie nałożyłem rękawiczki bez palców. Otworzyłem drzwi, jednak przypominając sobie, że nie mam telefonu obróciłem się na pięcie szybko podszedłem do szafki nocnej, chwyciłem telefon i żwawym krokiem ruszyłem do stajni.
~*~
Obserwowałem kłusującą Yume, klacz wysoko unosiła nogi. Były to rytmiczne i pełne gracji ruchy. Zacmokałem kiedy ta zaczęła zwalniać, rozwinąłem jeszcze lonżę dając jej trochę luzu. Na kolejne cmoknięcie klacz posłusznie zaczęła galopować, kilka okrążeń w jedną i drugą stronę wystarczyły. Odpiąłem lonżę od ogłowia, dopiąłem popręg chwyciłem przypięte do siodła wodzę po czym sprawnie odbiłem się od ziemi i usiadłem w siodle. Odpiąłem wodzę i poprawiłem je. Sprawdziłem czy adidasy nie utknom mi w strzemionach. Na szczęście swobodnie mógłem je z nich wysunąć. Wyciągnąłem telefon z zapinanej kieszeni po czym włączyłem muzykę, oczywiście nie za głośno. Mojej klaczy to nie przeszkadzało, była przyzwyczajona. Poklepałem ją po szyi po czym przyłożyłem łydkę, od razu ruszyła żwawym kłusem. Odprężyłem się, rozluźniłem biodra i dałem się ponieść rytmowi jej kroków. Zwolniłem ją trochę po czym delikatnie cofnąłem wodze do siebie, klacz zaczęła powoli się cofać. Po kilku krokach poklepałem ją za dobrze wykonane zadanie i znów ruszyliśmy kłusem. Ćwiczenie to powtarzałem na długiej ścianie. Postamowiłem nieco urozmaicić trening, na krótkich ścianach robiłem wolte. Co drugie okrążenie zmieniałem kierunek.
~*~
Po godzinie treningu podczas którego ćwiczyłem ciąg, wyjeżdżanie zakrętów, cofanie oraz kłus wyciągnięty. Były lekkie problemy z zakrętami jako, że klacz była strasznie oporna. Jednak mimo to byłem z niej dumny. Poluzowałem popręg, wyciągnąłem wędzidło. Chwyciłem wodzę i zrobiłem kilka mniejszych okrążeń po hali i dopiero wtedy zaprowadziłem klacz do boksu. Zdjąłem sprzęt, przeczesałem jej sierść po czym zacząłem masować jej nogi.
-Od jak dawna nie śpisz ?
Spojrzałem się przez ramię na zaspaną Alaskę, dziewczyna ziewnęła zasłaniając usta.
-Po twoim wyjściu nie spałem. Więc od dawna.
Mruknąłem sprawdzając kopyta Yume, wyczyściłem je porządnie po czym poklepałem klacz po boku.
-I nie jesteś zmęczony ?
Pokręciłem głową zamykając drzwi od boksu, wziąłem jej sprzęt i poszedłem z nim do siodlarni. Alaska podążała za mną wciąż się rozciągając i poprawiając włosy.
-Nie idziesz dzisiaj na zajęcia ?
-Mam wolne, dzisiaj będę trenować na koniach stajennych. I potem jadę z tobą teren.
Powiedziałem szturchając ją, dziewczyna w zamian naciągnęła mi czapkę na oczy. Zaśmiałem się po czym poprawiłem ją. Odłożyłem siodło oraz ogłowie na miejsce uprzednio myjąc wędzidło. Granatowy czaprak do prania.
-Komu dobrze, ja mam teraz przerwę. Przed 10:00 zacznę szykować się do jazdy.
Skinąłem głową lekko się uśmiechając.
-Ja idę się wyprać ten czaprak. Idziesz ze mną ?
Dziewczyna skinęła głową, wziąłem ją pod ramię po czym żwawym, rytmicznym krokiem ruszyłem w stronę swojego pokoju ciągnąć za sobą Alaskę.
~*~
Nalałem wody do wanny, włożyłem do niej czaprak i pozwoliłem mu odmakać. W ten czas Alaska postamonowiła włączyć muzykę i pójść po herbatę oraz kawę. Weszła do łazienki akurat kiedy spłukiwałem czaprak z resztek płynu. Była niecałe dwa kroki od wanny kiedy postanowiłem skierować słuchawkę od prysznica w jej stronę. Strumień ciepłej wody zmoczył jej ubrania oraz zalał łazienkę. Wybuchnąłem śmiechem co rzadko się zdaża. Alaska nawet nie pisnęła, nie krzyknęła. Jedynie odsunęła ręce od reszty ciała tak by woda z jej ubrania kapała swobodnie na podłogę. Zakręciłem wodę po czym zakryłem usta dłonią tłumiąc śmiech.

(Alaska ?)

piątek, 18 września 2015

Od Steven'a CD Inessy

- Ty- wyjaśniłem krótko- A teraz bierz go bo idziemy siodłać konie- wyprowadziłem Pelego i przywiązałem. 
Koń Ines trochę wierzgał no ale dobra. W końcu wyruszyliśmy. 
- Tylko się nie zgub. Nie będę cię szukać- odparłem. 
- Aha dobrze wiedzieć- mruknęła. 
Na koniu była niżej ode mnie. Jej koń był mały w porównaniu do Peleusa. 

Inessa? 

Od Inessy CD Steven'a

-Duży –nie często zdarza mi się to mówić (if you know what i mean). Chłopak zaśmiał się.
-Gdzie twój przyjaciel? –pogłaskał konia po łbie.
-Przyjaciel? –zaśmiałam się. –Nigdy w życiu nie nazwę tego gnojka przyjacielem –rozejrzałam się po pastwisku w poszukiwaniu mojego wierzchowca. –Nie widzę go –westchnęłam głośno. –Nigruś! –krzyknęłam. Zza drzew wyłonił się łeb tej cholery. Widząc mnie zaczął galopować w naszą stronę. Szybko. Bardzo szybko. Zaplotłam ręce na piersi i czekałam aż do mnie przybiegnie. Przestałam się go bać od kiedy uświadomiłam sobie, że nie zrobi mi krzywdy. Zatrzymał się przede mną. –Skończyłeś się popisywać? Czujesz się lepiej? Tak? Super. Cieszę się –Stev patrzył na nas i chichotał. –Co cię tak bawi Diler? –mordercze spojrzenie mode on.

<Steven?>

Od Steven'a CD Inessy

- Hmm czasami coś tam jest. No ale chodźmy na tą stołówkę bo mi tu z głodu umrzesz- zaśmiałem się. 
Dziesięć minut później wyszliśmy w stronę stajni. Ines brała kolejnego gryza kanapki. 
- No. To teraz może czas na wycieczkę w teren- powiedziałem z entuzjazmem. 
- Okej. Aaa który to twój koń?- spytała. 
- Mój? Już go wołam- zagwizdałem. 
Ziemia trochę się zatrzęsła gdy Pele do nas podbiegał. Już po chwili przy ogrodzeniu stanął piękny przedstawiciel rasy Shire. Spojrzałem na zaskoczoną dziewczynę z satysfakcją. 

<Inessa?>

Od Inessy CD Steven'a

-Pokaż mi jedzenie –skończyłam się ubierać, wzięłam telefon i włożyłam go do tylnej kieszeni moich spodni. –A spełnisz marzenia małej dziewczynki. Możesz mi jeszcze podać hasło do wi-fi.
-Jest na dole w sekretariacie.
-To miejsce odwiedzimy jako drugie –wyszliśmy z pokoju.
-Dobrze dobrze –szedł koło mnie.
-Powiedz mi Stev, bo mogę tak do ciebie mówić, co tutaj robicie? Jakie macie zajęcia oprócz jeździectwa? Robicie tu jakieś prywatki? Libacje alkoholowe? Nie mam ochoty stracić cennych dni mojego życia z Wężem (Imię jej konia po Łacinie to Czarny Wąż) –westchnęłam głośno, a mój brzuch dawał o sobie znać.

<Steven?>

czwartek, 17 września 2015

Od Steven'a CD Inessy

- Steven Dillard. Stev lub Diller- odparłem. 
- Sprzedajesz dragi?- spytała. 
- Nie. To przez nazwisko- wyjaśniłem. 
- Aha- odpowiedziała jedynie. 
- Dobra już? Muszę ci tyyyleee pokazać- zrobiłem ruch ręką. 

<Inessa?>

Od Inessy CD Steven'a

-Chore pojeby –powiedziałam cicho jednak wystarczająco głośno, żeby chłopak usłyszał.
-Taki mamy klimat –usiadł na łóżku obok mojego. –Idź się umyć i zaczniemy zwiedzanie.
-Milusi jesteś –uszczypnęłam go w policzek, wzięłam ręcznik i poszłam do łazienki. Zrobiłam sobie szybki prysznic i owinięta ręcznikiem wróciłam do chłopaka.
-W sumie to my się jeszcze nie znamy –leżał na jednym z łóżek i patrzył w sufit.
-Inessa Majakowska. Mów mi Ines –przedstawiłam się i zaczęłam się ubierać.

<Co ta Ines? : o Steven?>

Od Steven'a CD Inessy

- Dobra. Twój pokój to dwójka- powiedziałem i zacząłem ją prowadzić na piętro. 
Trochę wlokła się po schodach, no ale dobra. Przekręciłem klucz w drzwiach i puściłem ją przodem. Dziewczyna od razu rzuciła się na łóżko. 
- Będziesz w pokoju razem z innymi osobami płci pięknej- odparłem. 
- Coo? A nie mogę być z chłopakami...?- mruknęła nieco stłumionym głosem. 
- Hahah uwierz nie chcesz być w pokoju z chłopakami. Nie sądzę żebyś chciała widzieć plamy spermy na pościeli- zaśmiałem się. 

<Inessa?>

Od Inessy CD Steven'a

-Ale ja nie chcę –jęknęłam. Zaburczało mi w brzuchu. –Poza tym jestem głodna –uwielbiam narzekać. To jest coś co kocham.
-Dziewczyno nie marudź. Pójdziemy na stołówkę i sobie coś weźmiesz. Chyba nie masz zamiaru leżeć tutaj? –zapytał a ja zamknęłam oczy i chciałam znowu przysnąć. –Nie rób sobie ze mnie jaj. Odbierzmy klucz do twojego pokoju, zjedzmy śniadanie i przejdźmy się po szkole.
-Wstaw tam jeszcze kąpiel. Nie myłam się od dwóch dni –bo po co to ukrywać? Zadałam sobie to pytanie i wstałam. –Dobra kolego. Chodźmy.
-Nie jesteś Amerykanką. Mam rację?
-Trafne spostrzeżenie –pstryknęła palcami. –Prowadź.

<Głodna, brudna, śpiąca. Coś jeszcze? Steven.>

Od Steven'a CD Inessy

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie śpimy- zaśmiałem się- Najwidoczniej jesteś nowa. Nieco się zdrzemnęłaś- wyszczerzyłem się.
- G-gdzie mój koń...- mamrotała powoli się podnosząc.
- Spokojnie, wszystko okej. Nie mogłem patrzeć jak tak stoi w przyczepie, więc wypuściłem go na padok. Poza tym widzę że nikt nie raczy cię oprowadzić, więc twoim przewodnikiem będę ja. Tak więc ruszaj tyłek i idziemy!- powiedziałem z entuzjazmem, lekko uderzając w jej nogę.

<Inessa?>

Od Inessy do Steven'a

I co. To już? To wszystko? Tyle pieprzenia, tyle namawiania, tyle błagania i to tyle? Boże czy ty to widzisz? W sumie nie bo nie istniejesz. Nieważne. Stałam przed głównym wejściem do budynku akademii. Zawiedziona tym co widzę. Było już dość późno a ja miałam ochotę położyć się na ziemi i zginąć. Kilkunastogodzinny lot robi swoje. Westchnęłam głośno. Pociągnęłam za sobą walizkę i weszłam do środka. Szału nie ma dupy nie urywa. Potuptałam do sekretariatu. Zamknięty. Ogólnie było pusto. Sceneria rodem z horrorów. Usiadłam na sofie, która stała przy wejściu. Chciałam poczekać na kogoś, jednak senność wygrała. Padłam po chwili jak zabita.
-Koleżanko? –ktoś zaczął pukać mnie w czoło.
-Hee? –to było jedyne ‘słowo’, które udało mi się powiedzieć. Otworzyłam delikatnie powieki, żeby nie dostać szoku. –Co się… Kim ty… Gdzie ja jestem? –co jak co ale angielski znam bardzo dobrze. Z moim akcentem tworzy świetną kombinację.

<Steven?>

Witamy Inessę Majakowską i jej ogiera Nigrum Coluber'a!


Imię: Inessa
Pseudo: Ines
Nazwisko: Majakowska
Wiek: 17 lat
Głos: Anna Yvette – Against the Sun
Charakter: Ines? Jest inna niż większość ‘lasek’. Nie przywiązuje dużej wagi do swojego wyglądu. Jak to ona mawia: „Wolę spać dłużej niż nałożyć sobie pół kilo gładzi szpachlowej na ryj.”. Dziewczyna wulgarna. Nigdy nie daje za wygraną. Tym bardziej jeśli ma komuś coś udowodnić. Nie wie co oznacza kompromis. Zawsze stawia na swoim i nikt nie ma prawa podważyć jej słowa. Inessa ma bardzo słabe nerwy. Byle pierdoła może doprowadzić ją do szału. Nie waży się uderzyć kogoś w twarz. Nie ważne czy to facet czy kobieta. Można powiedzieć, że jest chłopczycą.
Mimo wszystko nie zapominajmy, że Ines potrafi być miła. Jeśli podejdziesz do niej, miło się przedstawisz, uśmiechniesz – odpowie tym samym. Nie potrafi wyznać swoich uczuć. Zawsze kiedy próbuje powiedzieć komuś co leży jej na sercu spala buraka i ucieka.
Aparycja: Inessa ma 170 cm wzrostu. Jest chuda, a jej ciało wysportowane. Naturalnie jej włosy były czarne, jednak postanowiła je przefarbować. Nigdy się nie maluje. Ma tunele i tatuaż na plecach (Zobaczą go tylko wybrani >: )). Jej styl ubierania jest… inny (Jeśli nie zapomnę to w formie linku będę dodawała w co jest ubrana, jeśli nie to ładnie wszystko opiszę.).
Hobby:
-Gry komputerowe.
-Anime, manga.
-Książki.
-Rysowanie.
Partner: I tak będzie bała się wyznać swoje uczucia.
Rodzina:
Matka – Ida Majakowska (mieszka w Moskwie)
Ojciec – Dima Majakowski (Nie żyje)
Ciekawostki:
-Jest nałogową palaczką. Próbowała zerwać z nałogiem, jednak nie dała rady.
-Ma słabą głowę i potrafi odpaść już po pierwszej butli. To ona zazwyczaj kończy z karnymi na twarzy.
-Ojciec nauczył ją strzelać i bić się. Świetnie radzi sobie z łukiem i karabinami snajperskimi. Tak więc nie radzę podskakiwać bo może skończyć się to urazem na całe życie.
-Nigdy nie miała przyjaciółki. Od zawsze trzymała się z facetami.
-Nigdy nie przepadała za końmi. Robi to wszystko ze względu na matkę, którą bardzo kocha.
Historia: Urodziła się w Moskwie. Jej ojciec był wojskowym i zginął na misji. Dzięki niemu Moskwa nie zniknęła z powierzchni ziemi. Ida namówiła ją do nauczenia się jazdy konnej. Robi to od kiedy skończyła siedem lat. Nie przepada za tym, ale chce uszczęśliwiać matkę. Wysłała ją do tej szkoły, żeby mogła szlifować swoje umiejętności.
Koń: Nigrum Coluber
Pokój nr: 2 (Wolałaby mieszkać z chłopakami.)
Login: Gizmo
Dodatkowe zdjęcia: x




Imię: Nigrum Coluber (Przez Ines nazywany Piekielnym Pomiotem, Narzędziem Szatana, Diabłem Wcielonym, Skurwysynem)
Płeć: Ogier
Wiek: 6 lat
Rasa: Koń Luzytański
Budowa: Wszystko wygląda tak jak na zdjęciu. Coluber jest bardzo dobrze zbudowany. Wszystko dzięki odpowiedniej diecie i treningach.
Usposobienie: „Tosz to zło wcielone!” – Ines poszła po wodę święconą.
Nie jest miłym, potulnym konikiem. Uwielbia się nie słuchać i przedrzeźniać się ze swoją właścicielką. Nie podchodź do niego jeśli nie jesteś przygotowany na ugryzienie czy kopnięcie. Ines musi dosiadać go czasami nawet godzinę wcześniej przed rozpoczęciem treningu, żeby rozładować jego energię.
Specjalizacja: Skoki
Inne:
-Lubi jeździć w teren.
-Często strzela ‘baranki’. Kiedyś udawało mu się zrzucić Ines jednak teraz dziewczyna nie daje się tak łatwo.
Nr. boksu: 31
Właściciel: Inessa Majakowska

wtorek, 15 września 2015

Nowy koń Alaski!

Imię: Mistress
Płeć: klacz
Wiek: 8 lat
Rasa: Koń hanowerski
Budowa: Kasztanowata klacz o odmianie na łbie, i na wszystkich nogach. Mierzy w kłębie 172 centymetry. Ma średniej wielkości głowę i duże, bystre oczy. Kłąb u niej jest mocno zaznaczony, a szyja długa i delikatna. Ma silne, symetryczne kopyta mocne i dobrze ukształtowane. Wysoko osadzony ogoń jest zakończeniem muskularnego, spłaszczonego zadu. 
Usposobienie: Klacz mocno i długo przywiązująca się do człowieka, może mu zaufać, ale kiedy wydarzy się coś nieoczekiwanego może to utracić. Po oddaniu przez byłego właściciela straciła zaufanie.  Jednak jeśli ktoś je przywróci, zdobędzie w niej wspaniałego wierzchowca. Dzielną klacz o dużych predyspozycjach, bystrą, wnet łapiącą nowe tajniki.
Specjalizacja: skoki
*Inne: Ma duże predyspozycje skokowe, uwielbia chodzić w tereny. Każdy kto ma przy sobie marchewkę może ją przekupić. Na grzbiecie lubi sprawdzać jeźdźców.
Nr. boksu: 49
Właściciel: Alaska Ratlerd

Od Alaski C.D. Levi'ego

-To był żart. Chętnie się z tobą wybiorę.-Powiedziałam, a Levi przystanął na chwile.
-Jutro o osiemnastej-Rzucił nie odwracając się w moją stronę. Westchnęłam wracając do klaczy, która stała z przymkniętymi oczami w boksie. Uśmiechnęłam się delikatnie i postanowiłam wrócić do pokoju. Po kwadransie usiadłam w czystym ubraniu na swoim łóżku. Wzięłam laptop i zaczęłam przeszukiwać strony, ze spisami klaczy sportowych. Już drugą noc zarywałam, żeby znaleźć jakieś informacje, na temat Sariny. Minęły dwie godziny, a powieki same zaczęły opadać..... nagle eureka!!! Weszłam w dany załącznik i zaczęłam porównywać klacze.
-To nie może być pomyłka.-Pomyślałam czytając dalsze informacje.(Patrz formularz)  Wydrukowałam tą stronę i ruszyłam biegiem w stronę pokoju Levi'ego. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Minęła chwila, po której brunet otworzył je.
-Znalazłam!Znalazłam!-Zaczęłam, na co chłopak rzucił mi rozbawione spojrzenie.
-Wiesz, która jest godzina?-Zapytał śmiejąc się.
-Nie.-Odparłam krótko wręczając mu kartkę. Chłopak wpuścił  mnie do środka, usiadłam na łóżku czekając na jego reakcje. Levi przeczytał dokładnie tekst i spojrzał na mnie.
-Masz chyba racje.-Stwierdził, a ja się uśmiechnęłam.-Jeśli to prawda to macie bardzo duży potencjał. Wiesz co się z nią stało?
-Pół roku temu zrzuciła jeźdźca na zawodach przy ostatniej przeszkodzie. Dziewczyna leży po dziś dzień w śpiączce, a jej ojciec/trener sprzedali klacz do jakiegoś faceta, który miał sprzedać ją do rzeźnika.-Streściłam pokrótce.
-Czyli Sarina od dziś to Mistress.-Podsumował, a ja potwierdziłam skinieniem głowy. Nastała dłuższa cisza, w czasie której Levi usiadł obok mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Gdzie jutro jedziemy w teren?-Zapytałam i spojrzałam na chłopaka, który zadziornie się uśmiechnął.
-Niespodzianka.-Stwierdził,a ja się wyprostowałam.
-Proszę.-Jęknęłam, a brunet pokręcił głową. Przysunęłam się do niego, i zatrzymałam się, kiedy nasze twarze dzieliły centymetry.
-Ładnie proszę.-Szepnęłam i czekałam na odpowiedz. Levi zagarnął moje włosy.
-Nie.-Mruknął mi do ucha. Uśmiechnęłam się odsuwając od chłopaka. Nie wiem co mnie naszło, ale zaczęłam go łaskotać niestety nie był mi dłużny.
Levi

Od Levi'ego C.D. Alaski

Spojrzałem się na dłoń dziewczyny, ręka którą opatrzyłem poprzedniego dnia wciąż krwawiła.
-Powinnaś trochę odpuścić i dać się jej zagoić.
Mruknąłem kiedy Alaska wyrwała się z mojego uścisku i odsunęła na kilka kroków. Przewróciła oczami delikatnie pocierając nadgarstek.
-Nie musisz mnie niańczyć.
-Chyba jednak muszę. Uwierz mi nie chcesz, żeby wdało się zakażenie. Wtedy długo nie poćwiczysz.
Warknąłem przybijając ją do ściany, oparłem dłoń na ścianie po prawej stronie dziewczyny. Drugą ująłem jej podbródek i uniosłem go tak by patrzyła mi się w oczy.
-Puść mnie.
-Przecież nic ci nie robię.
Uniosłem delikatnie brew po czym puściłem dziewczynę, obróciłem się przodem do wyjścia ze stajni po czym zacząłem iść w tamtym kierunku.
-Dzięki.
-Nie ma za co...Jeszcze.
Wyraźnie podkreśliłem ostatnie słowo. Po kilku krokach spojrzałem się za siebie, Alaska stała przy boksie klaczy i gładziła ją po pysku. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Boks 15, 14...11.
Zatrzymałem się i spojrzałem na śpiącą Yume. Zacmokałem na co klacz podniosła łeb. Podszedłem do boksu, otworzyłem drzwi po czym usiadłem na świeżej słomie. Yu od razu położyła się, łeb oparła na moich kolanach. Ja natomiast oparłem się o ścianę boksu i zacząłem gładzić szyję klaczy.
~*~
Przetarłem oczy ziewając przy tym, tak jak zwykle zasnąłem. Spojrzałem się na stojący przy żłobie Yume, lekko się uśmiechnąłem.
-To ty nie wyszedłeś ?
Alaska stanęła w uchylonych drzwiach bosku, pokręciłem tylko głową po czym podniosłem się, rozciągnąłem sztywne ciało i wyszedłem z boksu.
-Która godzina ?
-Już dawno po karmieniu.
Przewróciłem oczami. Zamknąłem drzwi od boksu po czym oparłem rękę na ramieniu dziewczyny.
-Co powiesz na wspólny teren jutro wieczorem ?
-To randka ?
-Ja i randka...genialne połączenie.
Mruknąłem odchodząc od niej.

(Alaska ?)

poniedziałek, 14 września 2015

Od Alaski C.D. Levi'ego

Prychnęłam, za co brunet szturchnął mnie w ramie.
-Jak jej idzie?-Zapytał wskazując klacz, która trochę nerwowo szła wokół nas kłusem.
-Całkiem dobrze.-Szepnęłam nie spuszczając wzroku z kasztanki.-Strasznie mi przypomina jakiegoś konia.
-Jakiego?-Zadał kolejne pytanie, a ja westchnęłam.
-Nie mogę sobie przypomnieć, ale jestem prawie pewna, że już gdzieś ją widziałam.-Odparłam i zwolniłam klacz, żeby po chwili odpiąć lonże i oddać ją chłopakowi. Założyłam toczek i podciągnęłam bardziej popręg. Włożyłam lewą nogę w strzemię, odbiłam się od ziemi i znalazłam się w siodle. Odwiązałam wodzę i złapałam je w odpowiedniej odległości. Przyłożyłam delikatnie łydkę do boków klaczy, która prychnęła i ruszyła kłusem.
-Nieźle się prezentujecie.-Stwierdził Levi, a ja zaczęłam robić serpentynę. Parę kółek kłusa, w czasie których zrobiłyśmy wolty, ósemki, ustępowania i zwroty na przodzie. Zebrałam bardziej wodze i usiadłam w siodło. Na zakręcie przyłożyłam łydkę i wypchnęłam klacz biodrami, na co od razu przeszła do wyższego chodu.
-Ustawiłbyś kilka przeszkód?-Zapytałam, na co chłopak skinął głową. Przegalopowałam dwa kółka na lewo i na prawo, w czasie których brunet zabrał się za ustawianie parkuru. Zwolniłyśmy do kłusa, żeby chwile odpocząć. Kiedy chłopak skończył i wytłumaczył mi kolejność popędziłam klacz do galopu. Pełne koło i najazd na najniższą z przeszkód. Około pięćdziesięcio centymetrowa koperta, a potem o dziesięć centymetrów wyższa stacjonata.  Długa prosta i szereg osiemdziesiąt centymetrów.
-Została ostatnia.-Szepnęłam patrząc na metrowy pijany okser. Klacz dostała łydkę przed przeszkodą, ale zamiast przeskoczyć zahamowała, a potem zrobiła zwrot na zadzie i zaczęła galopować po hali, w tym czasie ja zdążyłam wylądować na piasku za przeszkodą.
-Nic mi nie jest!-Krzyknęłam uprzedzając pytanie bruneta, który biegł w moją stronę. Usiadłam zdejmując toczek. Klacz zaczęła się uspokajać i zwalniać. Levi kucnął przy mnie, a ja zaczęłam zbierać się z ziemi.
-Macie potencjał.-Stwierdził chłopak wyciągając w moim kierunku dłoń. Chwyciłam ją, a chłopak podciągnął mnie do góry.
-Dzięki.-Szepnęłam, kierując się w stronę klaczy, która stała już w kącie sali ze spuszczonym łbem. Zapięłam toczek i wsiadłam na kasztankę, żeby jeszcze ją rozstępować. Po kwadransie zsiadłam z Sariny i ruszyłam z nią do stajni. Cieszył mnie fakt, że sprzęt Anioła na nią pasował i jej nie uwierał. Skończyłam oporządzać klacz i odnosić sprzęt, kiedy za mną pojawił się Levi.
-Posprzątałem hale.-Szepnął mi do ucha.
-Dziękuje, kochany jesteś.-Odparłam i odchyliłam się do tyłu opierając o tors bruneta.
-Zmęczona?-Zapytał, a ja westchnęłam.
-Bardzo.-Mruknęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Dobrze się czujesz?-Zadał kolejne pytanie i poczochrał mi włosy.
-Ta wszystko okay.-Szepnęłam, a chłopak obrócił mnie energicznym ruchem do siebie.
-Taaa wszystko w porządku.-Warknął pokazując, że dłoń jest trochę umazana krwią.
-To tylko drobne rozcięcie.-Mruknęłam wyrywając się z objęć bruneta.

Levi

niedziela, 13 września 2015

Od Levi'ego CD Alaski


Zaparkowałem samochód w garażu, po czym wyprowadziłem Twix'a na krótki spacer, wykapalem go szybko i zostawilem w pokoju. Wyszedlem jeszcze na dziedziniec.
~*~
Przytuliłem Alaskę nic nie mówiąc. Jedynie uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Lepiej chodź już.
Mruknąłem odsuwając się od niej, poszedłem przodem do akademi.
-Jak go nazwałeś ?
-Twix.
Alaska wybuchnęła śmiechem, podeszła do mnie i szturchnęła mnie.
-Czemu akurat Twix ?
Zmierzyłem ją spojrzeniem po czym przewróciłem oczami, nic już nie mówiłem. Odprowadziłem dziewczynę do pokoju, pożegnałem ją ledwo widocznym uśmiechem i odszedłem do siebie.
~*~
Zerwałem się z łóżka słysząc budzik, nerwowo szukałem telefonu który jak się okazało leżał pod łóżkiem. Wyłączyłem go po czym wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic po czym ubrałem się i wyszedłem z Twix'em na spacer. Pies ciągnął do drzwi, trudno było go utrzymać jednak kiedy tylko wyszliśmy na dwór odrobinę się uspokoił. Zrobiłem z nim godzinną rundę po lesie no i wróciłem do akademii. Po drodze wziąłem kilka kanapek i poszedłem z nimi i psem do pokoju. Nakarmiłem pupila i nalałem mu świerzą wodę, zjadłem śniadanie póki jeszcze Twix był zajęty swoją miską. Spojrzałem się na zegarek, do zajęć miałem jeszcze godzinę.
~*~
Było kilka minut po siedemnastej, odniosłem talerz na stołówkę. Póki co Twix spał więc poszedłem pomęczyć Alaskę. Zapukałem do drzwi jej pokoju. Drzwi otworzyła mi wysoka dziewczyna, właściwie to dorównywała mi wzrostem. Spojrzała się na mnie wyczekująco, zmierzyłem ją wzrokiem po czym mruknąłem:
-Jest może Alaska ?
Dziewczyna pokręciła głową.
-Z tego co mówiła, poszła do nowego konia. Powinna być na ujeżdżalni.
Wymruczałem podziękowania po czym obróciłem się na pięcie i poszedłem we wskazane miejsce.
~*~
Dziewczyna lonżowała klacz, cicho podszedłem do niej, zasłoniłem jej oczy uśmiechając się cicho. Zadrżała lekko a ja nachyliłem się nad nią i przygryzłem jej ucho.
-To bolało !
Krzyknęła wyrywając się, kiedy mnie zobaczyła na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-I tak zrobiłem to delikatny.
Rzuciłem przeczesując włosy.

(Alaska ?