sobota, 4 lipca 2015

Od Alaski C.D. Levi'ego

Westchnęłam  i spojrzałam na chłopaka, który nadal czytał książkę. Była to bardzo głupia sytuacja. Naskoczyłam na niego, ale gdyby nie on to leżała bym do tej pory na hali, udostępnił mi swoje łóżko, a sam przesiedział te parę godzin na podłodze....
-Przepraszam...-Szepnęłam, a chłopak podniósł na mnie wzrok. 
-Dziękuje, że zająłeś się mną i przepraszam za wszelkie kłopoty.-Dodałam i ruszyłam w stronę drzwi. Levi  chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował w ostatniej chwili. Wyszłam na korytarz i skierowałam się od razu do stajni. Zabrałam apteczkę i weszłam do boksu Anioła. Wyjęłam strzykawkę z dawką leku i przyklękłam przy szyi konia. Pogłaskałam go i wstrzyknęłam lekarstwo.  Wyrzuciłam zużytą strzykawkę i usiadłam na czystej słomie. Głaskałam Anioła po łbie czekając, aż minie czterdzieści minut.  Wreszcie wyszłam z boksu i ruszyłam do pokoju. Mijałam wiele osób, które patrzyły na mnie współczująco. Denerwowało mnie to bardzo. Wreszcie dotarłam do sypialni,  wszystkie moje współlokatorki były na śniadaniu, dzięki czemu uniknęłam zbędnych pytań. Zabrałam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, który w pewnym stopniu mnie orzeźwił. Wytarłam ręcznikiem ciało i włosy do sucha, założyłam czyste ubrania i poszłam na stołówkę. Wzięłam tacę z miską mleka i płatkami. Usiadłam przy wolnym stoliku i zaczęłam bez żadnego sensu mieszać łyżką w misce. Westchnęłam i odsunęłam naczynie. 
-Powinnaś coś zjeść.-Usłyszałam i zaraz przede mną usiadł Levi.
-Nie mam ochoty.-Szepnęłam, a chłopak podsunął z powrotem miskę. 
-Chociaż trochę. Musisz mieć siłę dla swojego konia.-Nadal starał się mnie przekonać. Wreszcie westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam jeść. 
-Co mu dolega?-Zapytał, kiedy odstawiłam miskę, w której została jedna trzecia zawartości.
-W zeszłym tygodniu mieliśmy wypadek podczas treningu skokowego. Wezwaliśmy weterynarza okazało się, że ma zerwane ścięgno w tylnej nodze. Niestety badania wykazały coś jeszcze....-Głos mi się załamał.-ma nowotwór złośliwy. Weterynarz powiedział, że dostali nowy lek, który jest jego jedynym ratunkiem. Niestety lekarstwo nie zawsze działa.-Szepnęłam i spojrzałam na Levi'ego. Czułam łzy napływające mi do oczu. Właściwie praktycznie nie znałam bruneta, a  bez żadnego problemu opowiedziałam mu o moich kłopotach. 
Levi 

Od Kate - C.D Lucas'a

Spojrzałam na niego. Przewróciłam oczami. 
- Im szybciej w akademii, tym szybciej pojeżdżę na motorze. - powiedziałam.
- Śmieszna jesteś. - mruknął.
- Od Ciebie? Zawsze. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Nic już więcej nie powiedział. Odpalił silnik i wyjechał na drogę...
*
Po jakiś 15 minutach dojechaliśmy do akademii. Wysiadłam z auta. Wzięłam wszystkie torebki z zakupami i bez słowa poszłam do swojego pokoju. 
Rozpakowałam rzeczy i wyszłam z pokoju. Zeszłam na parter. Rozejrzałam się. Chłopaka nie było, więc czym prędzej ruszyłam do wyjścia. Wybiegłam z budynku i pobiegłam do garażu. Wyprowadziłam motor z garażu. Szybko wsiadłam na pojazd i już miałam odjechać kiedy znowu mnie jego głos zatrzymał.
- Zakładaj kask. - powiedział. 
Spojrzałam na niego.
- Ale po co? - spytałam.
- Bo tak. - mruknął.
Przewróciłam oczami. 
- To mi go podaj. - powiedziałam. - Jest w garażu, na półce. 
Chłopak poszedł po kask, przyniósł mi go i włożył na głowę. 
- To ja jeszcze potrafię. - warknęłam. 

Lucas?

Od Lucas'a - c.d Kate

Spojrzałem zaintrygowany zachowaniem Kate. Na ogół dziewczyny albo się na mnie dosłownie rzucają, albo unikają... A ona tak trwa i flirtuje? To męczące, lecz nie tak bardzo, jak te zakupy...  Jeszcze nigdy tak długo nie chodziłem po sklepach, nigdy. 
-A już się bałem, że ogłuchłaś... -Zaśmiałem się ponuro,dziewczyna tylko roześmiała się i pokiwała niedowierzająco głową. 
Doszliśmy do mojego auta, lecz ona zamiast wsiąść czekała na nie wiadomo co... 
-A księżniczka to na zaproszenie czeka? -Zaśmiałem się kpiąco, na co ona wydęła wargi i spojrzała na mnie jak na idiotę.
-Nie, na gentelmana, który otworzy mi drzwi... -Uniosła dumnie głowę, na co ja wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem 
-Sory, nie widzę tu żadnego! -Wykrztusiłem pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu, dziewczyna tylko burknęła coś pod nosem i naburmuszona wsadziła zakupy na tylne siedzenie, a sama usadowiła się na miejscu pasażera. 
-Do akademii, czy księżniczka życzy sobie jechać gdzieś jeszcze? -Zapytałem uspakajając się 

Kate? Na kacu jakoś gorzej mi idzie pisanie...

Od Levi'ego CD Alaski

Oparłem się o framugę i patrzyłem na męczącą się ze stojakiem dziewczynę. Nie chcąc wyjść na totalnego chama podszedłem do dziewczyny. Wziąłem od niej stojak i odstawiłem na miejsce.
-Dzięki.
Jej oczy były jakby nieobecne a nogi uginały się pod ciężarem jej ciała. Chwyciłem ją szybko zanim osunęła się na piasek.
-Następnym razem nie kłam.
Wyszeptałem jej do ucha po czym wziąłem ją na ręce. Wyszedłem z hali zamykając drzwi.
-Tak w ogóle Levi jestem.
Rzuciłem patrząc na w pół przytomną dziewczynę, szedłem korytarzem przez stajnię mijając kolejne boksy.
-Alaska.
Uniosłem brew czując jak opiera ona głowę na mojej klatce piersiowej, oby nie zasnęła.
Będąc już w głównym holu akademii zorientowałem się iż Alaska zasnęła, szczerze mówiąc byłem tym lekko poirytowany. Nic o niej nie wiem, nie wiem w jakim pokoju jest zameldowana, a nawet nie mam jak się o tym dowiedzieć. Chcąc nie chcąc zaniosłem ją do pokoju, położyłem ją w swoim łóżku, sam usiadłem na podłodze. Patrzyłem się chwilę na nią po czym sięgnąłem po książkę.
Na dworze było już jasno, może godzina 6:00. Dziewczyna co jakiś czas przebudzała się jednak zmęczenie brało górę i znowu zapadała w sen. Jednak właśnie w tej chwili wyrwała się nagle z pościeli i stanęła na równych nogach. Mierzyła mnie nieodgadnionym wzrokiem, jednak nic sobie z tego nie zrobiłem.
-Ty.
Uniosłem brew i spojrzałem się na nią z lekką irytacją.
-Co ty sobie myślisz ?
-Zależy o co co chodzi.
Rzuciłem beznamiętnie i znów wbiłem wzrok w książkę.

(Alaska ? Przepraszam, że krótkie)

piątek, 3 lipca 2015

Od Vanessy CD John'a

- Okej. Muszę Donutowi kupić karmę i nowe szelki- uśmiechnęłam się. 
Wzięliśmy psiaki na tylne siedzenie auta a my usiedliśmy z przodu. W pół godziny byliśmy już w mieście. Zwierzaki wyskoczyły jak oparzone. Weszliśmy do sklepu. John poszedł do części na zewnątrz z kojcami. Donut był wyjątkowo bardzo grzeczny. Jednak gdy zobaczył półkę z karmą zaczął trochę szaleć. 

John? 

Od Kate - C.D Lucas'a

Spojrzałam na chłopaka, jednak nadal nie przestawał maniaczyć w tą przeklętą grę. Nie wiem jaką, ale nie ważne. Zignorowałam go i wstałam z jego łóżka. Bez wszelkiego pożegnania – oprócz ‘’Dobranoc’’ - wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do swojego.
Szybko  wzięłam zimny prysznic, następnie wytarłam ciało i założyłam bieliznę oraz luźną – za dużą – koszulkę.  Następnie się położyłam na łóżku, wszystkie moje współlokatorki już spały, a ja jedyna sobie chodziłam po pokoju i się nudziłam. W końcu tak mi się nic nie chciało, że wyszłam z pokoju i zeszłam na dolne piętro.
*
Siedziałam i oglądałam telewizję. W pewnym momencie na dół ktoś zszedł. Spojrzałam na zegar w telewizji – była dopiero 06:28, a mi się nudzi., a teraz się obudziłam… Z góry zszedł Lucas. Spojrzałam na niego. Zasnęłam tak o 3
- O księżniczka już wstała, a myślałem, że one śpią do późniejszych godzin. – powiedział z sarkazmem w głosie.
- To się książę przeliczył. – odparłam.
Wstałam z kanapy i pobiegłam do góry. Wbiegłam do pokoju, szybko się przebrałam, uczesałam i ogólnie po czym wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół. Chłopak przełączał z kanału na kanał. Podeszłam do niego. Zabrałam mu pilota i usiadłam tuż obok.
- Oglądałem. – warknął.
- Oglądałeś. – poprawiłam go.
Burknął coś pod nosem. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej i zsunął się nieco z kanapy. Spojrzałam na niego.
- A książę co odwala? – spytałam.
Nie odpowiedział, a co zrobił? Prychnął i odwrócił głowę w drugą stronę. Jak kto woli. W sumie chciałam jechać dzisiaj do miasta na zakupy, w końcu muszę coś nowego mieć.
- A może nie jesteś księciem tylko służącym? – spytałam.
Teraz to w ogóle się obraził, bynajmniej udawał. Widać było. Słaby w tym jest, ale się nauczy.
- Dobra księciu Luke… Możesz zawieźć mnie do miasta? Bo nie chcesz aby księżniczce coś się stało na motorze. – spytałam.
Spojrzał na mnie.  Prychnął tylko, ale w końcu po kolejnych gadaniach o tym, że na mieście się coś może mi stać jak będę na motorze. Uległ. Ojj jaki słodziak, tak się martwi. Ha ha… Dobre… Ja na mieście? Coś sobie zrobić? Śmieszne. No, ale jak wróciłabym z zakupami? No nie ważne. Wyszliśmy z akademii. Poczekałam z 10 minut nim wyjechał swoim autem. Wsiadłam od strony pasażera.
*
Na mieście siedzieliśmy z 3 godziny. Zrobiłam porządne zakupy. Chłopak musiał znosić takie pytania jak :
„A czy dobrze na mnie leży?” , „Ale na pewno?” , „Nie wyglądam za grubo?” i tak w kółko. No co? Chciałam go pomęczyć. Jeszcze jedna para szpilek to jeszcze lepiej było he he. Jak męczyć to na maximum a nie odrobinkę.
- Możemy wracać. – oznajmiłam i się uśmiechnęłam.
- Wreszcie. – mruknął pod nosem.
Strzeliłam mu z palców w czoło.
- Słyszałam. – powiedziałam.


<Luke?>

Od Lucas'a - C.D Kate

Po tym gdy zauważyłem tą dziewczynę na motorze cały dzień siedziałem w moim garażu pracując nad moim Mustangiem Shelby 67. Uwielbiam to auto, dostałem je w spadku po ojcu... I jeszcze parę innych cacek... Gdy już skończyłem polerować auto na błysk zmęczony wróciłem do swojego pokoju, by wziąć prysznic. Po odświeżającym prysznicu wysuszyłem się i ruszyłem do szafki po ciuchy. Jestem tu zaledwie dzień, a znam tą akademię na pamięć, to naprawdę dziwne, bo na ogół zapamiętanie jak dojść do sklepu spożywczego zajmuje mi koło kilku dni... Gdy tylko wyszedłem z pokoju, by udać się na stołówkę znów ją spotkałem... Boże ile razy można wpadać na tą samą dziewczynę?
Uśmiechnąłem się zadziornie ukazując szereg białych prostych zębów.
-Robisz to specjalnie? -Zapytałem z nutką kpiny w głosie
-Nie... Ale za to ty chyba tak... -Mruknęła pod nosem, na co ja się zaśmiałem
-Może... -Powiedziałem i zaśmiałem się ze swojej głupoty -Lucas, ale... Mów mi Luke... -Dodałem wyciągając rękę w stronę nieco onieśmielonej dziewczyny
-Kate... -Uścisnęła dłoń
-Szczerze, już się bałem że sobie coś zrobiłaś księżniczko... -Posłałem jej jeden ze swoich powalających uśmiechów
-Nie jestem księżniczką... -Prychnęła z kpiną, ja tylko przybliżyłem się do niej tak, że czuła mój ciepły oddech na swojej szyi
-Oj nie złość się tak... Księżniczko... -Wyszeptałem jej do ucha podkreślając słowo księżniczka, wyminąłem ją i zostawiłem zdezorientowaną idąc w stronę stołówki. -Dobranoc! -Rzuciłem jeszcze szybko i zniknąłem za drzwiami.
Wszedłem na stołówkę i wziąłem jedno z zielonych jabłek leżących w koszu. Przetarłem je rękawem mojej czarnej bluzy z wielkim logo Dezertera i ruszyłem z powrotem do pokoju. Dziewczyny nie było już na korytarzu na co uśmiechnąłem się sam do siebie i wszedłem do mojego pokoju. Od razu u progu drzwi zjawiła się Nikotyna witając mnie i ocierając się o mnie. Pogładziłem ją i rzuciłem się na wielkie łóżko. To strasznie fajne, że jestem sam w pokoju...Wyjąłem swojego IPhone z kieszeni i zacząłem przeglądać fb, instagrama, snapchata oraz tumbler'a. Nagle ktoś cicho zapukał do mojego pokoju... Na początku myślałem, że się przesłyszałem, lecz pukanie się powtórzyło. Tym razem było o wiele śmielsze i głośniejsze. Nie odrywając się od telefonu krzyknąłem tylko ,,Otwarte!" i wróciłem do gry zwanej Flappy Bird... Koło mojego łóżka nagle pojawiła się Kate, lecz zignorowałem jej obecność wciąż grając w głupią i wkurzającą, lecz wciągającą grę.
-Ekhm... -Dziewczyna głośno odchrząknęła, a jej głos wyrwał mnie z transu, przez co po raz kolejny przegrałem.
-Czego? -Odpowiedziałem lekko wkurzony kolejną przegraną.

Kate??

Od Kate

W akademii przebywam już od kilku miesięcy, a może to tylko tygodnie a mi się wydaje, że miesiące? 
Nie mam pojęcia i co z tego? Nudzi mi się i to strasznie. Nie ma co robić. Teraz lato, najgorzej jest w te upalne dni... Które zdarzają się raz albo dwa razy w tygodniu. Pff... Do kitu z taką pogodą. Wolałabym jak jest cały czas gorąco a nie raz tak, a raz tak. Wyszłam dzisiaj na spacer. Nie chciałam siedzieć w czterech ścianach. Wolałam się przewietrzyć. Najpierw wzięłam zimny prysznic. Umyłam włosy, ciało, a potem wytarłam swoje jakże to "piękne" ciało i wysuszyłam włosy. Założyłam bluzkę, która ledwo sięgała mi do pępka i krótkie jeansowe spodenki. Założyłam niskie buty - converse. 
Schodząc po schodach zauważyłam jakiegoś nowego chłopaka. Wcześniej go nie widziałam, więc logiczne, że jest nowy. No, no... Z wyglądu - ino brać. Jednak postanowiłam, że mogę zrezygnować z poznawania jak na razie. Wyciągnęłam telefon aby sprawdzić godzinę, była dopiero 13:02, więc teraz są korki w mieście. No, ale kto powiedział, że pojadę do miasta? No więc właśnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wreszcie mogę spokojnie pojeździć w terenie na moim cudeńku - motorze. Tak tego mi brakowało. Poszłam do garażu. Wyprowadziłam pojazd i postawiłam stópkę. Upięłam włosy w kitkę i wsiadłam na motor. Stópkę szybko "schowałam" kopnięciem nogą. Zaczęłam powoli gazować, a kiedy miałam już odjechać, ktoś coś powiedział za mną.
- Czy czasem nie powinno się jeździć w kasku? - spytał. 
Odwróciłam głową. To był ten nowy chłopak. 
- Serio? W kasku? Śmieszny jesteś. Bez niego jest lepiej, więcej adrenaliny masz we krwi, bo nie wiesz czy wyrobisz się na zakręcie. - odparłam z uśmiechem. 
Spojrzałam ponownie przed siebie, zagazowałam kilka razy i ruszyłam przed siebie. 
*
Wróciłam jakoś po 18, zaparkowałam w garażu i wyszłam z niego. Zamknęłam, po czym wbiegłam do akademii. Niestety wpadłam na kogoś... Odsunęłam się do tyłu. Zobaczyłam, że to był znowu ten nowy - ten, który zwrócił mi uwagę, że powinno się jeździć w kasku. 

<Lucas?>

Od John'a - C.D Vanessy

Spojrzałem na Van, a potem na szczeniaka. Praktycznie nic się nie zmienił... Nie to co Nero... Urósł i to cholernie. Nie no istna masakra. Teraz jest bardziej jak jakieś "bydle'' niż szczeniak. Ma dopiero z 8 miesięcy albo 9, nie pamiętam. Wstałem z kanapy i bez słowa ruszyłem w stronę schodów. Obejrzałem się za siebie, popatrzyłem na Vanessę i zacząłem wchodzić po schodach. 
Dotarłem do swojego pokoju, na dzień dobry Nero się na mnie rzucił. Wypadłem z pokoju bo nie zamknąłem za sobą drzwi - szacun. 
- Nero. - mruknąłem i go od siebie odepchnąłem. 
Szczeniak - o ile można go tak nazwać - spuścił głowę na dół. Odwrócił się i zaczął iść w stronę mojego łóżka. Jednak złapałem go za tylną łapę i przyciągnąłem do siebie. Zaczął wariować - czyli skakać, lizać mnie po twarzy, aż wybiegł z pokoju. 
Zauważyłem dopiero teraz czemu śpi na każdym łóżku po kolei jeżeli nikogo nie ma. 
Jego kojec jest tak cholernie mały, że on tam może ledwo siedzieć. Wstałem z ziemi, podszedłem do łóżka, z szafki wziąłem portfel. Wysunąłem szufladę i wyjąłem z niej smycz. Po czym wybiegłem z pokoju. Zamknąłem za sobą. Pobiegłem w kierunku schodów, zbiegłem po nich. Van głaskała Nera po głowie. Podszedłem do nich i zapiąłem mu smycz o obrożę. 
- Idziesz z nami kupić nowy kojec? Bo on sobie śpi na każdym łóżku po kolei... 

<Vanessa? To jak idziesz?>

Obecność!

Jakby co już jestem na blogu, możecie do mnie wysyłać - formularze czy też opowiadania! 

~Adminka Vica

Witamy Lucas'a Seak'a, jego wierzchowca Oxeloloupe i jego pupila Nikotynę!

Imię: Lucas (nie lubi swojego imienia)
Pseudo: Po prostu Luke, siostrze pozwala do siebie mówić Lukey
Nazwisko: Seak
Wiek: 18 lat
Głos: Corey Taylor 
Charakter: Lucas jest zabawnym, lecz chamskim i wygadanym chłopakiem. Kocha imprezować i nie potrafi być w stałym związku. Jest flirciarzem, lecz na pewno nie romantykiem. Nie lubi pomagać, prędzej cię wyśmieje niż pomoże. Jest także odważny i niczego nie odmówi. Bardzo towarzyski, jest odwrotnością swojej siostry. Lecz jest także bardzo opiekuńczy w stosunku do niej i tylko niej.
Aparycja: Luke jest wysokim (1,97 cm), wysportowanym i umięśnionym chłopakiem. Zawsze ubiera się na czarno, najczęściej czarne rurki z dziurami na kolanach lub bez, czarne koszulki z logo jego ulubionych zespołów, oraz czarne trampki lub glany. Ma ciemne, kruczoczarne włosy, które czasem układa w irokeza. Jest blady jak jego siostra.
Hobby:
-Motoryzacja
-Boks
-Gra na gitarze
-Śpiewanie
-Imprezowanie
Partnerka: Hahah, no cóż... Dużo kandydatek, lecz co najwyżej na jedną noc...
Rodzina: Siostra Mourder
Ciekawostki:
-Bardzo często imprezuje
-Pali i pije
-Jest wegetarianem
Historia: Urodził się w Sydney w Australii. Z początku miał kochającą rodzinę, lecz po jakimś czasie, wszystko zaczęło się walić. Gdy matka przyłapała ojca na zdradzie zamordowała go, jego kochankę, a następnie popełniła samobójstwo. Luke wraz z Mourder wyjechali i zatrzymali się w tu, w Akademii.
Koń: Oxeloloupe
Pupil: Nikotyna
Pokój nr: 5
Login: Sad Mouse




Imię: Oxeloloupe (Oxelo)
Płeć: Wałach
Wiek: 11 lat
Rasa: Holenderski koń gorącokrwisty
Budowa: Koń z wyglądu podobny do niemieckich sportowych koni gorącokrwistych. Szyja długa, dobrze uformowana. Łopatki idealne dla potrzeb sportu jeździeckiego. Grzbiet silny. Dobra głębokość i szerokość klatki piersiowej, Doskonale umięśniony zad. Solidne kończyny. Kopyta duże, o dość miękkim rogu. Szczotek pęcinowych brak. Mechanika ruchu dobra, skoczność wspaniała. Kasztanowate umaszczenie. Wysokość w kłębie: 173 cm.
Usposobienie: Spokojny koń o łagodnym usposobieniu. Nie jest porywczy, da się dosiąść każdemu. W terenie nigdy nie ciągnie, a na jeździe nie bryka.
Specjalizacja: Skoki
Inne:
-Aż nadto spokojny
-Nigdy nie bryka
-Nie toleruje wędzideł i ostróg
-Boi się batów
Nr. boksu: 67
Właściciel: Lucas Seak



Imię: Nikotyna
Płeć: Samica
Wiek: 4 lata
Rasa: Dachowiec
Charakter: Agresywny, wredny, zawsze prycha, nic nigdy mu się nie podoba, potulny w stosunku do swego właściciela, udaje niewiniątko
Inne:
-Często ucieka z kojca
-Bardzo agresywny i ruchliwy
Nr. kojca: 16
Właściciel: Lucas Seak
Login: Sad Mouse

Witamy Mourder Seak, jej wierzchowca Vegan oraz jej pupila Inferno!

Imię: Mourder
Pseudo: Mysz, Mysza, Mycha
Nazwisko: Seak
Wiek: 17 lat
Głos: Taylor Momsen
Charakter: Mourder jest oschła, wredna i sceptycznie nastawiona do wszystkiego. Jest realistką. Unika ludzi jak ognia, samotniczka.Jest także bardzo nie ufna, nie wierzy w miłość. Bardzo odważna i chytra. Nigdy się nie uśmiecha, a jeśli zobaczysz że się śmieje, to wiedz, że zaraz na ziemię zstąpi Bóg... Bardzo skryta i zamknięta w sobie, może i nawet aspołeczna. Mówi mało, tylko tyle ile potrzeba, ogranicza się do pytań jak? gdzie? kiedy? ile? po co?, a także odpowiedzi ,,nie" i ,,tak".
Aparycja: Wysoka, szczupła i wysportowana. Uprawia wiele sztuk walki, jednak tylko by trzymać formę, tak na prawdę nie lubi tego. Mourder ma włosy pomalowane z prawej strony na brązowo, a z lewej na blond, ciemne brwi i wyrazisty, ciemny makijaż, a na ustach zawsze ma czarną szminkę, kontrastującą z jej prawie śnieżno-białej cerze. Ma szare, wyblakłe oczy, z których nie odczytasz żadnych emocji. Ma kilka znaczących wiele tatuaży, oraz kolczyki takie jak: septum, industrial w lewym uchu, rook w prawym i lewym uchu, tunele w obu oraz helixa w prawym uchu. Ubiera się na czarno, szaro lub czasami biało. Na jej nogach ZAWSZE widnieją czarne, stare, 15 dziurkowe glany z czarnymi sznurówkami w lewym i białymi w prawym bucie.
Hobby:
-Motocykle
-Śpiewanie
-Gra na gitarze i perkusji
-Piercing i tatuaże
Partner: -
Rodzina: Brat Lucas
Ciekawostki:
-Jest weganką
-Chce zostać piercerką i tatuażystką
-Jest antyrasistką i antynazistką, oraz anarchistką
-Kocha metal core, death core, death metal, black metal itp.
Historia: Urodziła się w Sydney w Australii. Z początku miała kochającą rodzinę, lecz po jakimś czasie, wszystko zaczęło się walić. Gdy matka przyłapała ojca na zdradzie zamordowała go, jego kochankę, a następnie popełniła samobójstwo. Luke wraz z Mourder wyjechali i zatrzymali się w tu, w Akademii.
Koń: Vegan
Pupil: Nope
Pokój nr: 2
Login: Sad Mouse


Imię: Vegan
Płeć: Wałach
Wiek: 9 lat
Rasa: Kłusak Orłowski
Budowa: Długa, wysoko osadzona, łabędzia szyja, głowa o prostym profilu, aż za długie kończyny i zbyt gęste szczotki pęcinowe, obwód pęciny 20 cm, wysoki i długi kłąb, krótki zad z wysoko osadzonym ogonem, płytka klatka piersiowa, wysokość w kłębie 153 cm.
Usposobienie: Vegan jest spokojnym aczkolwiek porywczym wałachem. Trochę krnąbrny i zadziorny, jednak przy właścicielce się uspokaja. Pomimo tego że jest wałachem wciąż ciągnie go do klaczy, a każdy ogier, który stanie mu na drodze zostanie skopany.
Specjalizacja: Wyścigi kłusaków
Inne:
-Kocha marchewki
-Na bat, ostrogi i wędzidła reaguje bardzo źle, bryka i od razu zrzuca jeźdźca
Nr. boksu: 66
Właściciel: Mourder Seak

Imię: Inferno
Płeć: Samiec
Wiek: Rok
Rasa: Szczur Domowy
Charakter: Dziki, agresywny, zachłanny, miły i potulny tylko w stosunku do Mourder
Inne: ---
Nr. kojca: ---
Właściciel: Mourder Seak
Login: Sad Mouse

czwartek, 2 lipca 2015

Odchodzi!

Odchodzą: 


Mary Grace Sunfield 



Lively Diamond

Powod: Brak czasu oraz ogólny zastój bloga/nikt nie chcę z nią pisać.






od Leny CD Alex'a


Alex pocałował mnie i wyszedł. Westchnełam i usiadłam do książek. W ciągu godziny uwinełam sie z materiałem. Szybki prysznic i poszłam do łóżka. Kiedy moja głowa zetkneła sie z miękką poduszką natychmiast znalazłam się w objęciach morfeusza. Wstalam kolejnego dnia rano. Poranna toaleta i ruszyłam na stolowke. Wzielam tace, na ktorej stal talerz z trzem kanapkami. Usiadlam przy wolnym stoliku. Niezdazylam wziac gryza kiedy "ktos" (czyt. Alex) zasłonił mi oczy. Usmiechbelam sie pod nosem, a chlopak pocalowal mnie w policzek.
Alex

Od Alex'a C.D. Leny

- Kocham cię - powiedziałem.
- Ja ciebie też - odpowiedziała.
- Może jutro też przeszlibyśmy się na taki spacer? Musisz wiedzieć, że uwielbiam spacery, w szczególności w takim towarzystwie - zaśmiałem się.
- Pewnie. Chętnie - powiedziała Lena.
- Ja muszę już iść. W sumie, to jeszcze lekcje odrobić - westchnąłem.
- Może ci pomóc?
- Dzięki, ale muszę sam spróbować. Tyle mi wytłumaczyłaś, że nie będzie to takie trudne - uśmiechnąłem się.

Lena?

środa, 1 lipca 2015

Od Alaski C.D. Levi'ego

Stałam pod ścianą obserwując poczynania nowego ucznia. Jeśli przyłapała by go któraś z instruktorek  to miałby na początek szkoły miłą rozmowę u dyra. Przez pewien czas na hali słychać było jedynie tupot końskich kopyt i od czasu do czasu uderzenie w drąg. Po jakimś czasie do moich uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi do stajni.
-Boi się ciemności?-Zapytałam automatycznie idąc do wyjścia.
-Kto?-Zapytał zdezorientowany chłopak.
-Twój koń.-Odparłam zasuwając drzwi na hale.
-Nie, ale o co chodzi?
-Wjedź za ściankę do drugiego wyjścia, ja zgaszę światło. Tylko bądźcie cicho.-Powiedziałam. Chłopak z lekkim ociąganiem się zrobił to co powiedziałam. Zgasiłam światło, przymknęłam drzwi i ruszyłam korytarzem stajni.
-Alaska co ty tu robisz?-Zapytała instruktorka wychodząc z siodlarni.
-Weterynarz kazał dawać ten antybiotyk Aniołowi co sześć godzin, nawet w nocy.-Wyjaśniłam na szybko.
-A co robiłaś na hali?-Zapytała pod chodząc do boksu mojego konia.
-Ktoś nie złożył przeszkód, a ja i tak muszę odczekać czterdzieści minut od podania leku, więc postanowiłam je ogarnąć,-Wypaliłam, mając nadzieje, że uwierzy. Kobieta mruknęła coś pod nosem i skierowała się do wyjścia.
-Tylko nie siedź z nim za długo. Ty też powinnaś odpocząć. Praktycznie od dwóch, trzech dni  cały czas jesteś na nogach.-Powiedziała na odchodne.
-U mnie wszystko dobrze, naprawdę.-Skłamałam. Od czasu wypadku praktycznie nic nie jadłam, a sen, jeśli można zaliczyć dziesięciominutowe drzemki na lekcjach i w stajni na sianie, to tak jeszcze śpię. Instruktorka wyszła, a ja po odczekaniu pięciu minut ruszyłam na hale. Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło.
-Lepiej idź odprowadź konia, znając Nile wróci tu w ciągu godziny, a ja muszę ogarnąć hale.-Powiedziałam i nawet nie zwróciłam uwagi kiedy chłopak przejechał obok mnie bez słowa.
-Głupie "dziękuje" nic nie kosztuje.-Mruknęłam pod nosem i zaczęłam odnosić drągi do schowka. Został mi ostatni stojak, kiedy zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się stojaka i westchnęłam.
Może rzeczywiście powinnam odpocząć. Siedemdziesiąt dwie godziny na nogach źle wróżą.
-Wszystko w porządku?-Usłyszałam i odwróciłam się w stronę wyjścia z hali. Stał tam ten nowy uczeń.
-Tak.-Odparłam i starałam się uśmiechnąć, co pewnie wyszło strasznie sztucznie. Wzięłam stojak i zaczęłam nieść go do schowka.
Levi

Od Levi'ego

Spojrzałem się na zegarek wiszący w pokoju, był środek nocy godzina 2:30. Już od dobrych piętnastu minut nie spałem, położyłem się pięć godzin temu i od razu pogrążyłem się we śnie. I tak udało mi się przespać dłużej niż zwykle, teraz siedziałem tępo wpatrując się w wskazówki zegara. Nie miałem specjalnego zajęcia a Yume stoi w boksie od rana, jej jedyną formą ruchu były dwie godziny spędzone na padoku. Westchnąłem po czym podniosłem się z łóżka, na szczęście miałam pokój cały dla siebie. Poszedłem szybko wziąć prysznic po czym ubrałem się w bryczesy i pierwszą lepszą bluzę z kapturem. Szybko nałożyłem oficerki i wypadłem z pokoju. Przemknąłem po korytarzu i zbiegłem po schodach, wszędzie panował mrok i błoga cisza przerywana odgłosami moich kroków. Z jedzeniem poczekam do rana. Przeszedłem przez główny hol, wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałam się co mogło się wydawać bezsensowne jako, że panowała ciemność. Rześkie, ciepłe powietrze rozbudziło mnie. Defiladowym krokiem wszedłem do stajni, poruszałem się cicho aby nie obudzić innych koni. Yume i tak pewnie nie spała, była przyzwyczajona do nocnych wypadów. Wszedłem do siodlarni, sprzęt mojej klaczy był niedaleko wejścia, ze skrzyni wyciągnąłem wszechstronne siodło oraz pierwsze lepsze ogłowie. Koszyk ze szczotkami znajdował się przy boksie tak samo ochraniacze i bandaże. Chwyciłem seledynowy czaprak po czym wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do boksu. Klacz spojrzała się na mnie i automatycznie obróciła się zadem do wejścia. Robiła to zawsze jednak nie ma określonego celu. Położyłem sprzęt przed boksem, chwyciłem szczotki i wszedłem do boksu, bez wahania poklepałem klacz po zadzie. Od razu odwróciła się przodem do mnie, jej czarne oczy błysnęły jakby z radości. Delikatnie przejechałem dłonią po jej chrapach i zabrałam się za szybkie czyszczenie sierści, była jedynie przykurzona więc kilka ruchów załatwiło sprawę. To samo było z kopytami. Przed założeniem siodła oraz reszty sprzętu obejrzałem dokładnie Yume, ani jednej małej sklejki czy też pyłu. Z ulgą i zadowoleniem dokończyłem przygotowania do jazdy, cały czas myślałem przy tym czy wybrać się w teren czy też może poćwiczyć na czworoboku. Ostatecznie wybrałem trzecią opcje, spokojna jazda na hali. Wyprowadziłem klacz z boksu i lekko przymknąłem drzwi, na szczęście żeby dojść do hali nie trzeba wychodzić na zewnątrz. Wprowadziłem Yumę do środka rozjaśnionego pomieszczenia, na chwilę przywiązałem wodze do siodła i zostawiłem klacz samą sobie, w ten czas kiedy ona chodziła po hali ja zamknąłem drzwi i ustawiłem niskie przeszkody. Po kilku minutach wszystko było gotowe, na szczęście nie musiałem iść po konia jako, że ten stał obok. Odwiązałem wodze i sprawnie odbiłem się od ziemi, już siedziałem w siodle poprawiając popręg oraz długość strzemion.
-Co ty wyprawiasz ?
Damski głos odbił się echem po pełnej przestrzeni hali. Wyprostowałem się odstawiając ostatnie poprawki na bok, podniosłem wzrok i lodowatym spojrzeniem zmierzyłem uczennicę. Nic nie powiedziałem jako, że ona wzdrygnęła się po czym odeszła pod ścianę. 

(Jakaś chętna ?)

wtorek, 30 czerwca 2015

Witamy Levi'ego i jego klacz Yume



Imię: Levi
Pseudo: Lisek, Fox, Rivai lub też Rivaille
Nazwisko: Désiré
Wiek: 18 lat
Głos: -
Charakter: Levi jest osobą dosyć tajemniczą, nie lubi mówić o sobie jako, że nie ma takiej potrzeby. Czuje się lepiej kiedy nikt nic o nim nie wie a on zna każdy szczegół z życia czy też każdą słabość. Ogółem zazwyczaj się nie odzywa, może się wydawać że tak na prawde ma wszystko gdzieś ale wcale tak nie jest. Uważnie słucha i analizuje każde słowo, kiedy trzeba odezwie się. Chłopak zazwyczaj spkojny i opanowany jednak ukrywa to jego ostry charakter. Potrafi być brutalny nawer bardzo, oprócz tego nie obchodzą go wszelkie wymówki. Jest bardzo żetelny, przykładny i wymagający. Nie daje się oszukać, od razu rozpoznaje kłamstwo. Każdy uznaje go za nudnego i poważnego, rzeczywiście jest poważny może za bardzo jednak on uważa, że tak jest dobrze.
Aparycja: Zwyczajny chłopak, nie zbyt wyróżniający się z tłumu. Jest wysoki ale bez przesady w sumie te 180 cm jest chyba wystarczające. Należy do osób wysportowany oraz dobrze zbudowanych a to wszystko dzięki ciągłym treningom i wszelkiego rodzaju zainteresowań. Jego pseudonim nie ma nic wspólnego z jego wyglądem, włosy chłopaka są kruczoczarne a oczy niebieskie można powiedzieć, że lodowe.
Hobby: Oprócz jazdy konnej chłopak interesuje się grą na gitarze, keyboardzie oraz skrzypcach. Często jeździ na deskorolce a w zimię na snowboardzie. Często czyta książki i mangi, czasem śpiewa czy też tańczy. Ze sportów lubi siakówkę, pływanie, koszykówkę oraz jogging.
Partner/ka: Kto z nim wytrzyma ?
Rodzina: Matka Marysa, ojciec Leonardo oraz siostra Mellisa.
Ciekawostki:
•Nie potrzebuje wielu godzin snu. Wystarczą mu 3-4 godziny dziennie.
•Biegle mówi po japońsku, szwedzku oraz niemiecku.
Historia: Rodzice chłopaka są biznesmenami przez co zawsze są w podróży. Levi i jego siostra nigdy nie byli w jednym kraju dłużej niż miesiąc, Mellisa zawsze nad tym ubolewała jednak chłopakowi było to obojętne. Zawsze jego pustkę wypełniały konie więc w mając już dosyć ciągłej podróży umówił się z rodzicami, że po ukończeniu osiemnastego roku życia przeniesie się do akademii jeździeckiej. Jak powiedział tak zrobił, na dobry początek rodzice dołożyli mu pieniędze na zakup konia.
Koń: Yume
*Pupil: ---
Pokój nr: 6
Login: Alayna12


Imię: Yume (po japońsku "marzenie")
Płeć: Klacz
Wiek: 6 lat
Rasa: Mieszaniec
Budowa: Koń o bardzo proporcjonalnej budowie i ze średnią wysokością kłębie (160 cm). Głowa ma lekko szczupaty profil, pysk lekko wyciągnięty do przodu. Oczy są wysoko osadzone podobnie uszy. Najlepszą częścią ciała Yume są mocne pięciny i dobrze osadzone stawy skokowe. Kopyta są twarde lekko rozpłaszczone. Mocna kłoda i zad oraz umięsniona klatka piersiowa wcale nie odbierają klaczy uroku, wręcz przeciwnie. Włosie jest grube oraz miękkie i aksamitne, nieco dłuższe. Umaszczenie nie jest jakieś niesamowite, srokata kara overo. Grzywa dwukolorowa.
Usposobienie: Yume to spokojna i dobrze ujeżdżona klacz, mimo to nie można jej nazwać koniem idealnym. Jak każdy wierzchowiec czegoś się boi i zdarza jej się spłoszyć. Wymaga dużej cierpliwości i częstego poświęcania czasu.
Specjalizacja: Ujeżdżenie
Inne:
•Ma specjalną dietę z powodu dawnej choroby.
•Ma uczulenie na marchewki.
Nr. boksu: 11
Właściciel: Levi Désiré

Od Charli

Do akademii dojechałam o 7 rano. Było już jasno. Wysiadłam z auta i wyprowadziłam Apach'a.
- Chodź, pójdziemy do stajni.
Pomieszczenie było ogromne, szukałam swojego boksu aż dotarłam do nr. 30.
- To tu. - Pogłaskałam konia po pysku i poszłam po rzeczy.
W siodlarni było ciepło i podobnie jak w stajni było dużo miejsca. Znalazłam swoja szafkę i ułożyłam w niej starannie rzeczy.
Wychodząc ze stajni ujrzałam dziewczynę.
- Hej, jestem Charli.
- Lena.

Lena?

niedziela, 28 czerwca 2015

Nieobecność

wiki i nata (John, Angie, Dylan, Aleksa, Kate) będzie nieobecna od 28.06.2015 r. - 01.07.2015 r. / 02.07.2015 r. 

~Adminka Vica