Kiedy chłopak mnie pocałował, zwaliłam go z siebie. Kiedy odgarniałam włosy, mój wzrok padł na pierścionek. W jednej chwili zrobiłam się poważna. Benjamin spojrzał na mnie z niepokojem.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Twoja ciotka mnie chyba nienawidzi - pokręciłam głową.
- Ona... Po prostu jest zaskoczona. Rzadko przyprowadzałem dziewczyny do domu, a jeszcze rzadziej zostawały na noc... W zasadzie to nigdy - przygryzł wargę z uśmiechem. Prychnęłam.
- Rozumiem. Ale... Chyba nie powinnam go przyjmować.
- Dlaczego?!
- Nie wiem, jaką ma wartość, ale sla twojej rodziny musi być cenny - westchnęłam patrząc mu w oczy.
- Ty JESTEŚ częścią rodziny. I nawet nie próbuj mi go oddawać! - powiedział twardo widząc, że kręcę pierścionkiem.
- Ale... - zaczęłam, lecz przyłożył mi palec do ust.
- Poza tym, to moja własność. Znaczy, teraz twoja. Ciotunia nie ma nic go gadania, hm? - uniósł brwi czekając na moje potwierdzenie.
- Mhhmm - powiedziałam wolno zostawiając biżuterię w spokoju.
- A teraz idę się przebrać. Ty możesz tutaj, nie wyjdę wcześniej niż za pół godziny - rzekł, zabrał ubrania i ruszył do łazienki. Ja też szybko się przebrałam, i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia co się dzieje z Aure.
- Ben?!
- No?
- Co z psami? - zawołałam.
- Spokojnie, są w szopie za domem, tam dawniej rezydentował Ache. Aure jest wysterylizowana, prawda?
- Na twoje szczęście tak! - krzyknęłam. - Gdzie macie parasole?
- Jakiś powinien być w szafie!
- Okej - przytaknęłam i zaczęłam poszukiwania. Jestem totalną nogą do szukania, dlatego parasola nie znalazłam. Kurtka przeciwdeszczowa była w łazience, a łazienka obok cioci dlatego... W piżamie, na bosaka wybiegłam z domu. Wzrokiem odnalazłam miejsce, o którym mówił chłopak. Uchyliłam drzwi, i weszłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, ale psy wesoło hasały dookoła. Moja suczka, kiedy tylko mnie zobaczyła, podbiegła i usiadła wyczekująco.
- No? Co mała? - pogłaskałam ją po mokrym łbie. Ache także do mnie podbiegł, z tym, że on wskoczył na mnie i przewrócił. - Jesteś ciężki, złaz! - krzyknęłam na niego, a pies zszedł i wrócił do rozrzuconych zabawek. Pogrzebałam w torbie i wysypałam z niej zabawki Re. Może nie zanudzi się tu na śmierć. Kiedy pies Benjamina zajmował się sobą, ja wysuszyłam ją jakimiś szmatami i przećwiczyłyśmy sztuczki. Potem wyczesałam jej futro szczotką i zostawiłam jej i Ache kości z zoologicznego. W kącie zauważyłam miski z wodą i jedzeniem, więc spokojna wróciłam do domu. W drodze do pokoju zostawiłam mokre ślady na posadzce. ,,Jak tylko się umyję, zaraz to posprzątam" - pomyślałam i wskoczyłam do pokoju Benjamina. Chłopak siedział na laptopie.
- A do psa zobaczyć nie łaska? - wyszczękałam zrzucając mokre ubrania. Trzęsłam się z zimna.
- Poradzi sobie - wyszczerzył się chłopak. - Idź do wanny bo się przeziebisz!
- Czy to zaprroszennie? - starałam się być kpiąca, ale szczękające zęby znacznie mi to utrudniały. Benjamin rozesmial się i poslal mi w powietrzu całusa. Prychnęłam i weszlam do lazienki. Wzielam z walizkiolejki eteryczne i płyn do kapieli. Nalalam wrzacej wody i wymieszalam wszystkie zapachu. Zanurzylam się w wodzie po brode i zamknęłam oczy, rozkoszujac się gorącem. W powietrzu unosil się zapach olejkow. Prawie udusilam się słodkim aromatem...
Po około godzinie, kiedy moja skora zmarszczyla się jak u morsa, postanowiłam wyjść.
Ubralam się i weszlam do pokoju. Benjamin czytał jakąś książkę.
- Co czytasz? - zapytałam bez większego zainteresowania.
- Nie wiem, wziąłem coś z twojej walizki - wyszczerzył się.
- Co?! - krzyknęłam wyrywajac mu książkę. Czytam dziwne rzeczy, zdecydowanie nie nadające się dla męskich oczu. ,,Szkoła uwodzenia" - światowy bestseller". Jęknęłam. To jakiś romans, nic w nim interesującego prócz pikantnych szczegółów.
- Musisz się uczyć uwodzić? - zaśmiał się Benjamin i przyciągnął mnie gwałtownie za rękę. Upadłam brzuchem na łóżko, było mi cholernie nie wygodnie.
- Puszczaj - zawarczałam mierząc go wzrokiem.
- Nie - uśmiechnął się kpiąco, ale wyrwałam rękę i przywaliłam mu w policzek. Potem wstałam i schowałam książkę.
- Au - powiedział krzywiąc się i popierając policzek. Wkopałam mu się do pościeli. - Miałem dla ciebie pewną propozycję, ale skoro tak mnie traktujesz... - zrobił obrażona minę.
- Oj misiu, daj spokój - pogładziłam go po tym samym policzku, w który przed chwilą dostał.
- Jeździsz na nartach?
- Nie - pokręciłam głową. - Znaczy teoretycznie tak. Nie jeździłam od jakichś pięciu lat. Wolę snowboard - wyszczerzyłam się.
- Ja też - uśmiechnął się z błyskiem w oku. - Co powiesz na ja, ty, deski i moi kumple?
- W sumie... Czemu nie? Ale Alpejskie stoki nie dorównują tym waszym - wydęłam wargi.
- Jesteś zadufana w sobie, księżniczko! Wypożyczymy sprzęt, i zobaczymy czy dasz radę na tych gorszych stokach - zrobił w powietrzu cudzysłów.
- Jeździłam na desce zanim nauczyłam się chodzić, przystojniaczku - pstryknęłam go w nos.
- Niewątpliwie - prychnął, i poszedł zgasić światło.
***
Noc minęła spokojnie, poza tym, że ciotka Bena kilka razy w nocy zagladała do naszego pokoju. Rano zjedliśmy szybko śniadanie, przed rodziną chłopaka, ubraliśmy się w kostiumy narciarskie i wyszliśmy.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam wiążąc kucyka w aucie. Ciężko jest być subtelną i seksowną wyglądając i poruszając się jak kula.
- Na stok, wypożyczymy dla ciebie sprzęt - odpowiedział włączając silnik.
- Dlaczego nie mam swojej deski? Nienawidzę jeździć w używanym sprzęcie - westchnęłam. Nie mogłam przewidzieć, że będę potrzebować sprzętu... Ze sobą miałam tylko kask i gogle. Wkrótce dotarliśmy na miejsce, i po godzinie mojego wybierania (snowboard musi pasować do kurtki, tak?) W końcu wyszliśmy na stok. Świeciło lekko słońce, ale zbierało się na śnieg. Postanowiliśmy poczekać na znajomych Bena, którzy niedługo później nadeszli. Grono roześmianych dziewczyn i chłopaków.
- Ile ich jest... - zdziwiłam się, a Benjamin zaczął machać. Gdy go zauważyli, zaczęli krzyczeć jego imię i pobiegli w naszą stronę. W jednej chwili cała ta chmara zgromadziła się wokół chłopaka. Przyglądałam się szczególnie dziewczynom. Po obściskaniu go, każda z nich pocałowała go wolno w usta.
- Aha - wykrztusiłam zdejmujac gogle. Chłopacy podeszli do mnie i cmoknęli w policzek. Musiałam naprawdę śmiesznie wyglądać, bo moje zdziwienie było, no cóż, cholernie wysokie. Benjamin popatrzył na mnie z ukosa i zaczął coś szybko nawijać po francusku. Kiedy skończył, dziewczyny zaśmiały się i przytuliły mnie. Kilka razy otwierałam usta, ale dopiero za którymś razem coś z nich wyszło.
- Eeea, Beeen? Co się tu dzieje?
<No, to ten musiałam coś nastulac bo zapomniałam ich imion xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz