niedziela, 8 marca 2015

Od Stu cd Rose

Dziewczyna zostawiła u mnie kurtkę, więc postanowiłem pójść ją oddać. Wszedłem radosnym krokiem do jej pokoju i zamurowało mnie. Siedziała. Z rozciętą ręką. Krew skapywała z jej przedramienia na nogi. Zasłoniłem usta dłonią i zamknąłem drzwi. Po chwili z mojego gardła wydał się łamiący krzyk. Dziewczyna spojrzała na mnie zamglonymi oczami, a ja podszedłem powoli próbując opanować łzy płynące strużką po policzkach. Zbliżyłem palce do jej rany, by po chwili przytulić ją. Też płakała.
- Czczemu?- wysapałem jąkając się.
- Stu... przepraszam... musiałam...- wyszeptała opierając głowę o moje ramię- to mi pomaga...
- Rose... Rose to kurwa nie pomaga! Nigdy nie pomaga!- ryknąłem urywając rękaw swojej koszulki i owijając nim jej rękę- cięcie się nigdy nie pomaga do cholery!
- Mi pomaga...
- Nie Rose... tylko Ci się wydaje... potrzebujesz wsparcia innych, a nie zadawania sobie bólu! Ale jak masz prosić o wsparcie skoro przed wszystkimi uciekasz!
- A ty?
- Co ja?
- Jak ty sobie radziłeś...
- Wyżywałem się.
- Na sobie?
- Nie.
- Na innych...
- Nie... wyżywałem się na kartkach, drzewach, workach...
- Jak...
- Rwałem, biłem, podpalałem. Czasem po prostu brałem kredkę, z całej siły rysowałem nią na kartce, by ją porwać, potem kredką ciskałem w ściany i łamałem... robiłem wszystko, aby się wyżyć nie raniąc siebie lub innych.
- Ja nie umiem...
- Umiesz. Tylko wystarczy poćwiczyć, zrobić to choć raz.
- Stuart.
- Tak?
- Czemu... czemu mnie pocieszasz?
- Skąd to pytanie?
- Inni już dawno by się odwrócili... zostawili mnie... czemu ty?
- Może dlatego, że jesteśmy podobni? I wyglądem i charakterem? Może dlatego, że oboje mieliśmy smutną historię? A może dlatego, że najzwyczajniej w świecie Cię pokochałem, Rosemary...

(Rosemary?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz