sobota, 8 listopada 2014

Od Vanessy Cd John 'a

Gdy się obudziłam byłam pełna energii. Zeszłam schodami na parter. John siedział w salonie. 
- No hej- podeszłam i pocałowałam go w policzek. 
- Już nie jesteś taka zaspana- powiedział nadal oglądając. 
- Tak. Teraz muszę na czymś wyzwolić swoją energię- uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego. 
- Oglądając telewizję na pewno ci się uda- uśmiechnął się szyderczo. Za oknem zrobiło się ciemno. Spojrzałam na telefon żeby sprawdzić która godzina.
- Idę zaprowadzić Red 'a. Zaraz wracam- wyszłam z akademii. Była już prawie noc, a na padoku nie widziałam mojego ogiera. Gdy weszłam do stajni okazało się że stajenny już go wprowadził i oporządził. 
Zdjęłam koc z drzwi i przykryłam Redzika. Usłyszałam że ktoś zajechał pod budynek. Pewnie był to ktoś nowy. 
- Dziękuję- podziękowałam stajennemu wychodząc. Prawie nic nie widziałam. Nagle poczułam ja ktoś łapie mnie od tyłu i zakrywa usta. 
Owy ktoś zaprowadził mnie przed samochód który przyjechał. Był to ten sam facet co wcześniej bił się z John 'em przed klubem! Wiedziałam że nie da nam spokoju, ale nie wiedziałam że tak wcześnie go zobaczymy. 
- No, to teraz pożałujesz. Zobaczymy czy ten twój chłoptaś w ogóle się zorientuje że ciebie nie ma. Zapłaci za to co wcześniej zrobił. Zaklejcie jej usta taśmą. Nie chcemy przecież żeby ktoś się o nas dowiedział. Sprawdźcie czy nie ma jeszcze telefonu, jakby był to go zabierzcie i rozwalcie albo wyrzucie  gdy będziemy jechać- powiedział i wsiadł do auta. Jego typkom nie udało się na szczęście znaleźć mojego telefonu, był dobrze ukryty pod bluzą. Wsadzili mnie do bagażnika. Jeszcze na dodatek związali mi ręce. 
Gdy nie patrzyli jakoś wyjęłam telefon i ledwie napisałam SMS 'a do John 'a że mnie gdzieś zabrali. Lecz gdy go wysłałam oni skapnęli się że mam telefon i mi go zabrali. Zaczęli w nim wszystko przeglądać a potem oddali szefowi. Zawieźli mnie gdzieś do opuszczonego budynku. Było tam krzesło i sznurki. Przywiązali mnie do niego. Ten którego dwa razy zdzieliłam kijem przed klubem znalazł go i trzymał w rękach przyglądając mi się z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam się ruszyć, a czas dłużył się w nieskończoność. Miałam tylko nadzieję, że SMS dotarł do John 'a. Mój wzrok nie był teraz taki pewny siebie jak przedtem przed klubem lecz stał się błagalny i wystraszony. Chciałam się obudzić z tego koszmaru, ale nie mogłam. Na dworzu była już noc. Modliłam się aby ktoś mnie tutaj znalazł i zabrał stąd. Ich szef kilka razy uderzył mnie to w twarz, to w głowę. Czułam jak wszystko mi pulsowało. Dobrali się też do rąk. Nie wiem czy można to nazwać szczęściem, ale były one tylko podrapane. W końcu już nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.  - Płacz sobie płacz i tak ci to nic nie da- śmiał się facet. 
Teraz czekałam tylko na dwie rzeczy. Albo na śmierć żeby nie móc już tego więcej znosić albo na ratunek, co było praktycznie nie możliwe. Nikt normalny nigdy tutaj nie chodzi a zwłaszcza o takiej porze. 

<John? trochę akcji>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz