sobota, 19 września 2015

Od Levi'ego CD Alaski

Przewróciłem dziewczyna na łóżku zacząłem ją łaskotać. Zaczęła mnie od siebie odpychać śmiejąc się głośno.
-Przestań ! Już dosyć !
Krzyczała między wybuchami głośnego śmiechu, starała się przewrócić mnie lub wyrwać się z łóżka i pobiedz do drzwi. Aczkolwiek jej plan spalił na panewce. Chwyciłem jej dłonie i położyłem nad jej głową, przestałem ją łaskotać. Alaska nagle spoważniała, nawet lekko się zaniepokoiła. W sumie nie dziwie jej się. Jest w pokoju chłopaka którego prawie, że w ogóle nie zna. W środku nocy. Na dodatek on klęczy nad nią przytrzymując jej nadgarstki. Zaśmiałem się cicho po czym puściłem ją i podniosłem się z łóżka. Ona także się podniosła, i wtedy właśnie chwyciłem ją za bluzę i pociągnąłem za sobą w stronę drzwi do pokoju. Otworzyłem je po czym wypchnąłem ją delikatnie za próg.
-Idź już lepiej.
Byłem lekko rozbawiony, ona natomiast zmartwiona. Skineła głową i odeszła w stronę swojego pokoju. Zamknąłem cicho drzwi wzdychając. Miałem nadzieję, że dziewczyna pójdzie grzecznie spać, jednak tego nie zrobiła. Wszedłem na jakże popularny portal społecznościowym którym jest facebook. Wielka, zielona kropka świeciła się przy nazwisku dziewczyny. Pokiwałem z zarzenowaniem głową. Mając zamiar spędzić resztę nocy przy komputerze cicho wyknąłem się z pokoju, żeby zrobić kawę.
~*~
Była 5:00 rano a ja byłem już po kąpieli oraz śniadaniu. Ubrałem dresy i jakąś bluzę, rozczochrane włosy przykryłem szarą czapką. Założyłem rozchodzone adidasy owinąłem szyję szalikiem a na dłonie nałożyłem rękawiczki bez palców. Otworzyłem drzwi, jednak przypominając sobie, że nie mam telefonu obróciłem się na pięcie szybko podszedłem do szafki nocnej, chwyciłem telefon i żwawym krokiem ruszyłem do stajni.
~*~
Obserwowałem kłusującą Yume, klacz wysoko unosiła nogi. Były to rytmiczne i pełne gracji ruchy. Zacmokałem kiedy ta zaczęła zwalniać, rozwinąłem jeszcze lonżę dając jej trochę luzu. Na kolejne cmoknięcie klacz posłusznie zaczęła galopować, kilka okrążeń w jedną i drugą stronę wystarczyły. Odpiąłem lonżę od ogłowia, dopiąłem popręg chwyciłem przypięte do siodła wodzę po czym sprawnie odbiłem się od ziemi i usiadłem w siodle. Odpiąłem wodzę i poprawiłem je. Sprawdziłem czy adidasy nie utknom mi w strzemionach. Na szczęście swobodnie mógłem je z nich wysunąć. Wyciągnąłem telefon z zapinanej kieszeni po czym włączyłem muzykę, oczywiście nie za głośno. Mojej klaczy to nie przeszkadzało, była przyzwyczajona. Poklepałem ją po szyi po czym przyłożyłem łydkę, od razu ruszyła żwawym kłusem. Odprężyłem się, rozluźniłem biodra i dałem się ponieść rytmowi jej kroków. Zwolniłem ją trochę po czym delikatnie cofnąłem wodze do siebie, klacz zaczęła powoli się cofać. Po kilku krokach poklepałem ją za dobrze wykonane zadanie i znów ruszyliśmy kłusem. Ćwiczenie to powtarzałem na długiej ścianie. Postamowiłem nieco urozmaicić trening, na krótkich ścianach robiłem wolte. Co drugie okrążenie zmieniałem kierunek.
~*~
Po godzinie treningu podczas którego ćwiczyłem ciąg, wyjeżdżanie zakrętów, cofanie oraz kłus wyciągnięty. Były lekkie problemy z zakrętami jako, że klacz była strasznie oporna. Jednak mimo to byłem z niej dumny. Poluzowałem popręg, wyciągnąłem wędzidło. Chwyciłem wodzę i zrobiłem kilka mniejszych okrążeń po hali i dopiero wtedy zaprowadziłem klacz do boksu. Zdjąłem sprzęt, przeczesałem jej sierść po czym zacząłem masować jej nogi.
-Od jak dawna nie śpisz ?
Spojrzałem się przez ramię na zaspaną Alaskę, dziewczyna ziewnęła zasłaniając usta.
-Po twoim wyjściu nie spałem. Więc od dawna.
Mruknąłem sprawdzając kopyta Yume, wyczyściłem je porządnie po czym poklepałem klacz po boku.
-I nie jesteś zmęczony ?
Pokręciłem głową zamykając drzwi od boksu, wziąłem jej sprzęt i poszedłem z nim do siodlarni. Alaska podążała za mną wciąż się rozciągając i poprawiając włosy.
-Nie idziesz dzisiaj na zajęcia ?
-Mam wolne, dzisiaj będę trenować na koniach stajennych. I potem jadę z tobą teren.
Powiedziałem szturchając ją, dziewczyna w zamian naciągnęła mi czapkę na oczy. Zaśmiałem się po czym poprawiłem ją. Odłożyłem siodło oraz ogłowie na miejsce uprzednio myjąc wędzidło. Granatowy czaprak do prania.
-Komu dobrze, ja mam teraz przerwę. Przed 10:00 zacznę szykować się do jazdy.
Skinąłem głową lekko się uśmiechając.
-Ja idę się wyprać ten czaprak. Idziesz ze mną ?
Dziewczyna skinęła głową, wziąłem ją pod ramię po czym żwawym, rytmicznym krokiem ruszyłem w stronę swojego pokoju ciągnąć za sobą Alaskę.
~*~
Nalałem wody do wanny, włożyłem do niej czaprak i pozwoliłem mu odmakać. W ten czas Alaska postamonowiła włączyć muzykę i pójść po herbatę oraz kawę. Weszła do łazienki akurat kiedy spłukiwałem czaprak z resztek płynu. Była niecałe dwa kroki od wanny kiedy postanowiłem skierować słuchawkę od prysznica w jej stronę. Strumień ciepłej wody zmoczył jej ubrania oraz zalał łazienkę. Wybuchnąłem śmiechem co rzadko się zdaża. Alaska nawet nie pisnęła, nie krzyknęła. Jedynie odsunęła ręce od reszty ciała tak by woda z jej ubrania kapała swobodnie na podłogę. Zakręciłem wodę po czym zakryłem usta dłonią tłumiąc śmiech.

(Alaska ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz