czwartek, 17 września 2015

Od Inessy do Steven'a

I co. To już? To wszystko? Tyle pieprzenia, tyle namawiania, tyle błagania i to tyle? Boże czy ty to widzisz? W sumie nie bo nie istniejesz. Nieważne. Stałam przed głównym wejściem do budynku akademii. Zawiedziona tym co widzę. Było już dość późno a ja miałam ochotę położyć się na ziemi i zginąć. Kilkunastogodzinny lot robi swoje. Westchnęłam głośno. Pociągnęłam za sobą walizkę i weszłam do środka. Szału nie ma dupy nie urywa. Potuptałam do sekretariatu. Zamknięty. Ogólnie było pusto. Sceneria rodem z horrorów. Usiadłam na sofie, która stała przy wejściu. Chciałam poczekać na kogoś, jednak senność wygrała. Padłam po chwili jak zabita.
-Koleżanko? –ktoś zaczął pukać mnie w czoło.
-Hee? –to było jedyne ‘słowo’, które udało mi się powiedzieć. Otworzyłam delikatnie powieki, żeby nie dostać szoku. –Co się… Kim ty… Gdzie ja jestem? –co jak co ale angielski znam bardzo dobrze. Z moim akcentem tworzy świetną kombinację.

<Steven?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz