środa, 23 września 2015

Od Levi'ego C.D. Alaski

Spojrzałem się na nią speszony zabierając rękę.
-Jeśli czujesz się przez to zakłopotana, to przepraszam. Sam nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło. Jakbyś mogła to....
-Mam zapomnieć ?
Skinąłem głową po czym wstałem z łóżka.
-Idę z Twix'em. Będę za jakieś pół godziny.
Mruknąłem przypinając smycz do obroży psa, opuściłem pokój nie usłyszawszy żadnego słowa ze strony Alaski.
~*~
Wróciłem po godzinie, nawet o tym nie wiedziałem dopóki nie spojrzałem się na godzinę tuż przed wejściem do akademii. Podczas spaceru dużo rozmyślałem. Naprawdę nie znałem zbyt dokładnego powodu mojego postępowania. Nie wiedziałem czy zrobiłem to pod wpływem chwili, czy może dlatego, że miałem taki kaprys. Najmniej racjonalne wydawało mi się, że zrobiłem to dlatego, że ją naprawdę lubię...tak jak jeszcze nikogo innego. Odrzuciłem tę myśl zaraz po tym jak wpadła mi do głowy. Otworzyłem drzwi pokoju, nie było już w niej Alaski. Został jedynie pusty kubek po herbacie. Odpiąłem Twix'a, pies od razu pobiegł do legowiska. Rzuciłem smycz na komodę po czym padłem na łóżko. Pies po chwili położył się koło mnie, wsunął pysk pod moją rękę i spojrzał się na mnie pięknymi niebieskimi oczami.
-Pewnie wszystko zepsułem, prawda ?
Pogłaskałem psa kiedy tylko zaczął pomrukiwać szykując się do szczeknięcia. Byłem pewny tego, że wypowiadając tamte słowa zaprzepaściłem wszysto. Byłem pewny również tego, że straciłem jedyną osobę którą tutaj znam i która mnie w miare znosiła. Nie wiem ile leżałem na łóżku głaszcząc psa, nie wiem jak długo rozmyślałem. Jednak w końcu postanowiłem pójść się wykąpać.
~*~
Gotowy pojechałem do kwiaciarni, wziąłem bukiet róż przeplatany polnymi, delikatnymi kwiatami. Oprócz tego kupiłem dość drogie perfumy które widziałem u Alaski, nie raz przed wyjściem ich używała.
Zapakowałem je razem z czekoladkami do opakowania na prezent i wróciłem do akademii. Nie patrzyłem na to, że mam mokre włosy oraz, że mam dresy po prostu skierowałem się do pokoju Alaski. Poprawiłem bukiet po czym zapukałem, przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał ani nie podchodził do drzwi. Zapukałem drugi raz, czekając oparłem się o drzwi.
-Kto tam ?
Po głosie poznałem Alaskę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i odsunąłem się od drzwi tak, że już się o nie nie opierać.
-Levi.
Głos zwykle pozbawiony emocji był przepełniony wyraźnym smutkiem i żalem. Zapadła długa cisza, drzwi wciąż się nie otwierały jednak ja nie miałem zamiaru się stamtąd ruszać.

(Alaska ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz