piątek, 13 lutego 2015

Od Vivienne

Spakowałam do walizki ostatnie rzeczy a potem usiadłam na niej. No trochę mi to zajęło bo jak wiadomo dużo nie ważę, po kilku minutach walki z zamkiem wstałam na równe nogi. Zdjęłam walizkę z łożka po czym wystawiłam ją razem z inną walizką i plecakiem na korytarz. Padłam ostatni raz na materac, rozejrzałam się po pokoju. Na ścianie wciąż wisiały ramki ze zdjęciami. Ostatni raz oglądałam ten pokój, plakaty na ścianach, zdjęcia w ramkach. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym podniosłam się i wyszłam z pokoju. Ominęłam walizki i zgarniając klucz z parapetu wyszłam z domu. Niedaleko miałam do stajni, po pięciu minutach weszłam do środka. Usłyszałam kilka radosnych rżeń ale mimo nich nie poszłam w głąb stajni. Weszłam do siodlarni gdzie z wieszka zdjęłam siodło i ogłowię. Z półki wzięłam szkrzynkę ze szczotkami Nougat'a. Jego ochraniache, czapraki i pas do woltyżerki zaniosłam razem z innymi rzeczami do bagażnika. Samochód stał przed stajnią z przyczepioną przyczepą. Wróciłam do stajni, tym razem udałam się do boksu Nougat'a. Koń leżał na sianie ale kiedy tylko weszłam do boksu zerwał się na równe nogi. Od razu podsunął łeb i szturchnął mnie. Pokręciłam głową i jedynie pogładziłam go po pysku. Z kieszeni bluzy wyciągnęłam jego ulubiony smakołyk. Nougat zarżał po czym szturchnął mnie jeszcze raz. Dałam mu smakołyk po czym poklepałam go po szyi i wyszłam z boksu.
~*~
Zaniosłam walizki do samochodu w którym czekała już znajoma mojego taty. Szczerze jej nienawidziłam ale dostała prace w Miami więc mnie zabierze do akademi.
-Viv pośpiesz się bo spóźnimy się na prom.
-Dobra.
Stajenny wynajęty przez tatę wprowadzał już Nougat'a do przyczepy, ogier posłusznie wchodził do przyczepy. Ostatni raz pobiegłam do domu. Tata razem z bratem i babcią stali na korytarzu. Rzuciłam się tacie na szyję. Przytulił mnie mocno i nie chciał puścić. Potem porzegnałam się z babcią i bratem.
-Odezwił się czasem.
Wyszeptał mi brat na ucho i rzucił mi coś do kieszeni bluzy. Uśmiechnęłam się do niego po czym poszłam w stronę samochodu. 
-Nie wlecz się ! 
Znajoma taty-Margaret, stała przed samochodem kończąc papierosa. Była wysoką i bardzo szczupłą kobietą. Dużo osób chwaliło jej figurę mówiąc, że ma talię osy. Trudno się z tym było nie zgodzić. Margaret wyrzuciła niedopałek papierosa i poprawiła swoje bląd loki. Westchnęłam widząc jak z torebki wyciąga czerwoną szminkę. Przy jej bladej cerze wyglądało to dziwnie, niczym lalka. Otworzyłam tylnie drzwi i wsiadłam do samochodu. Po chwili wsiadła też Margaret. Nim się zdążyła odezwać ponieważ włożyłam słuchawki w uszy. Rzuciła mi wściekłe spojrzenie i zanim ruszyła obróciła się w moją stronę. Wyszarpnęła mi słuchawki.
-Ej !
-Mimo tego, że wychowałaś się w dobrej rodzinie zachowujesz się niestosownie.
-Może i jestem z dobrej rodziny i jestem odpowiednio wychowana ale jeśli nie mam ochoty kogoś słuchać to nikt mnie do tego nie zmusi.
Wyszarpnęłam jej z ręki słuchawki. Margaret fuknęła na mnie a potem odpaliła silnik.
~*~
Po długiej podróży wreszcie byłam w Miami. Patrzyłam się przez szybę samochodu na miasto. Było południe, ludzie krzątali się po ulicy. Przez przejścia dla pieszych przewijało się dużo osób w garniturach i innych uniformach. Po kilkunastu minutach jazdy przez miasto i potem przez okolicę znalazłyśmy się przed akademią. Ledwo co Margaret wyłączyła silnik a ja wręcz wyskoczyłam z samochodu. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam przyczepę i wyprowadziłam z niej Nougat'a. Margaret wysiadła z samochodu i drgnęła kiedy Nougat stanął dęba. Uspokoiła konia i spojrzałam się z wyrzutem na Margaret. Kobieta oburzona poszła w stronę akademii. Zaprowadziłam ogiera do stajni. Jego boks był wysprzątany i wyłożony sianem. W żłobie była nasypana pasza i witaminy które przyjmował Nougat. Instrukcje zostały wcześniej wysłane mailem przez mojego tate. Wprowadziłam konia do boksu, poklepałam ogiera po szyi a potem wyszłam. Wróciłam do samochodu, wzięłam sprzęt swojego konia no i wróciłam do stajni. W siodlarni znalazłam skrzynię z tabliczką na której napisane było moję pełne imię i nazwisko, pod spodem napisano imię mojego konia. Poukładałam sprzęt i zamknęłam skrzynię. Kiedy wracalam do samochodu stała już przy nim Margeret. W lewej ręce trzymała domumenty a w prawej jak zwykle papierosa. Wyciągnęła rękę z dokumentami które od razu wyrwałam z jej ręki. Przejrzałam je a potem złożyłam na dwa razy i schowałam do kieszeni. Z bagażnika wyciągnęłam plecak który od razu zarzuciłam na plecy, wypakowałam walizki. Bez słowa zaczęłam iść w stronę akademii ciągnąc za sobą walizki. Otworzyłam drzwi i od razu natknęłam się na chłopaka który akurat wychodził. Kiedy ja przesuwałam się w lewo on także, kiedy ja w prawo on też. Po chwili udało mi się go wyminąć, odwróciłam się w jego stronę. Patrzył się na mnie z uśmiechem.
-Jestem Vivienne Eleonor Mormount.
Odłożyłam walizkę i wyciągnęłam rękę w jego stronę.

(Jakiś chłopak ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz