czwartek, 12 lutego 2015

Od Nathan'a

Rozglądnąłem się wokoło. Rudy, gdy tylko otworzyłem drzwi wystrzelił jak z procy i tyle go widzieli. Od czego by tu zacząć? Myślę… że stajnia to najodpowiedniejsze miejsce. Zamknąłem samochód i schowałem do kieszeni kluczyki. Poenix powinien dotrzeć tutaj co najmniej godzinę temu. Akurat trafiłem na faceta, który wyglądał na stajennego. Kiedy zapytałem się o nowe konie, odburknął coś o boksie nr 62. Znalazłem tam konia, który z zadowoleniem żuł siano. Zaglądnąłem do niego i weszłam do środka. Oglądnąłem jego nogi i z ulgą stwierdziłem, że nie doznał podczas przewozu żadnych urazów. Potarmosiłem jego grzywę i wyszedłem ze stajni. Ośrodek wyglądał na zadbany, porządny i w ogóle niczego sobie. W biurze potwierdziłem swoje przybycie i dostałem numerek pokoju.
- Rezydentuje już tam kilku kawalerów, ale może się dogadacie – uśmiechnęła się do mnie recepcjonistka i dała plan całych włości. Odpowiedziałem jej uprzejmym uśmiechem, i poszedłem po walizki. Nie miałem ich zbyt dużo – przynajmniej swoich. Rzeczy konia i do jazdy zajęły pół samochodu, ale nie zawracałem sobie nimi głowy. Optymistycznie nastawiony ruszyłem do pokoju. Na miejscu był jeden chłopak, przedstawiłem mu się grzecznie, i dowiedziałem się, że jest to niejaki Benjamin. Oprócz niego mieszka tutaj czterech chłopaków, co daje… zaskakująco dużą liczbę osób?! No cóż, nie ważne, dam sobie radę. Lekcje miałem zacząć dopiero jutro, chociaż tyle. Postanowiłem wybrać się jeszcze raz do uroczej recepcjonistki z zapytaniem o dzisiejsze jazdy. Trening skokowy miał się odbyć za godzinę, ruszyłem więc do stajni. Istotnie, kilka osób już szykowało konie. Z obojętną miną przytargałem z auta skokowe siodło, ogłowie i szaro-bury czaprak, który akurat miałem do styrania. Czyszcząc Phoenix’a, obiecałem sobie solennie, że oprowadzę go po całym terenie zaraz po jeździe, Gd tylko wyschnie. Owinąłem się szalikiem, bo było naprawdę zimno. Co z tego, że kiedy spadnie, ten szalik może mnie udusić?! 
Po kilkunastu minutach instruktorka kazała wyprowadzać konie. Instynkt kazał mi iść za innymi, co też zrobiłem. Na jeździe było cztery osoby, w tym jedna dziewczyna. Podciągnąłem popręg i wskoczyłem na ogiera, który z uwagą badał otoczenie.
- Chłopak w szarej kurtce, na palomino! – usłyszałem głos instruktorki. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Imię! – odpowiedziała wesoło.
- Nathan – rzuciłem lekko i musnąłem łydkami boki ogiera.
- Dziewczyna, imię! – doszło moich uszu. Z wyzwaniem w oczach zmierzyłem wzrokiem ową kobietkę.

<Jakieś dojrzałe dziewczę? c: ostrzegam, na ogół piszę dłuższe opowiadania xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz