sobota, 28 lutego 2015

Od Melloow CD Lion'a

Jeśli on myśli, że pójdę to... a właściwie czemu miałabym nie iść? Kopnęłam jakiegoś buta, który z hałasem wylądował na ścianie, a potem na łóżku jednej z dziewczyn. Byłam wkurzona, bo nie wiedziałam co robić. Prychnęłam wściekle, wzięłam ciuchy i ruszyłam pod prysznic.
Kiedy wyszłam, w pokoju siedziało kilka dziewczyn.
- Idziesz na tą imprezę wieczorem? - zagadała jedna z nich.
- Nie - warknęłam.
- Żałuj! - zaszczebiotała tamta, a ja przez następne pół godziny słuchałam ich paplaniny na temat tego jak będzie genialnie, jak to się one nie naubierają i jakich to chłopaków nie poderwą.
- Możecie się w końcu zamknąć?! - krzyknęłam nie mogąc tego znieść.
- Oh Mell, przez tego Bena jesteś totalnie usidlona! Daj sobie trochę luzu - zaśmiała się jedna z nich.
- Przyznaj, że nie chcesz iść ze względu na niego!
- Jakby mnie Lion zaprosił, to poszłabym tak, jak stoję! - na te słowa prawie się zagotowałam.
- Nie cierpię Liona, nie cierpię waszej paplaniny, nie cierpię... nie cierpię... - zaczęłam się drzeć. Dziewczyny popatrzyły na mnie jak na wariatkę.
- Co ci odpierdala, kochana? - zapytała jedna z troską.
- Nic, kurw.a, nic - warknęłam. Dziewczyna wzruszyła ramionami, po czym wszystkie wstały i wyszły. Nagle zadzwoniła moja komórka. Benjamin... Ciężko przesunęłam palcem po ekranie odbierając połączenie.
- Tak?
- Hej! Nie miałabyś ochoty wyjść na spacer? - usłyszałam jego głos. Jęknęłam.
- Nie dzisiaj, Ben. Głowa mnie boli, idę się położyć.
- Przyjść do ciebie? - zapytał.
- Nie, dzięki, wiesz że jutro musimy się panować i jedziemy, muszę odpocząć - powiedziałam tak jakoś bez wyrazu.
- Okej - odpowiedział wesoło chłopak i rozłączył się, a ja usiadłam na łóżku nie wiedząc co robić. 21.00. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Najchętniej zasnęłabym tak jak leżę... Komórka znowu zapikała. Sms od koleżanki...

Jak tam? :*
Nijak.
Wbijasz na jakąś imprezę? ;)
NIE!

Rzuciłam telefonem o łóżko. Odbił się i spadł na podłogę. Poderwałam się i otworzyłam na ościerz szafę. W pierwszej kolejności rzuciła mi się w oczy biała sukienka od Benjamina. Uśmiechnęłam się kpiąco. Ale musiałabym mieć tupet, żeby ją założyć. W końcu założyłam skąpy, błyszczący top i obcisłe jeansy. W nogi wsunęłam szpilki. Makijaż, makijaż, makijaż... Ostrzejszy niż zwykle. Popatrzyłam zirytowana w lustro.
- Nie masz za grosz samozaparcia, idiotko - powiedziałam sama do siebie, po czym promiennie się uśmiechnęłam. Kochasz imprezy, po prostu tam idź!
22.15. Idealna pora na wyjście. Z ciężkim sercem ruszyłam przez korytarz. Jeśli spotkam Benjamina... Chyba się zabiję. Na szczęście było już ciemno, szybko wyszłam na dwór i skierowałam się za szkołę. Z daleka można było dostrzec imprezę. Światła, muzyka, ruch, wirujacy ludzie. To, co kocham. Kocham to, prawda? Mimowolnie zrobiło mi się lekko na duszy. Na progu zatrzymał mnie jakiś chłopak.
- Imię?
- Melloow. Jestem na liście - odgarnęłam włosy i przejrzałam się w szybie.
- Dios, tak, możesz wejść - przepuścił mnie. Było tu trochę ludzi, aczkolwiek nie trzeba było się trudzić, żeby znaleźć tego dupka, Liona. Był wręcz osaczony dziewczynami, także kilkoma z tych z mojego pokoju... Wywróciłam oczami i poszłam po drinka. Bo kilku łykach łatwiej się wczuć w towarzystwo. Trunek był mocny, widać nienajtańszy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam dopasowywać się do ludzi. W pewnej chwili poczułam nieopartą pokusę odwrócenia się do tyłu. Kiedy odwróciłam się na pięcie, prawie wpadłam na mojego dobrodzieja...

<Lion? ;d Mell zawsze chętna na disco xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz