sobota, 28 lutego 2015

Od Melloow CD Lion'a

Ten dzień mieliśmy spędzić razem z Benjaminem, ale w ostatniej chwili przyjechał trener i chłopak został na trening wyścigowy. Wzięłam więc Aure i Ache, i postanowiłam pobiegać, jako że ostatnio się z tym trochę zapuściłam. Samiec już się do mnie przyzwyczaił, polubił też Re, ale mimo wszystko wzięłam go na smycz. Moją wysterylizowaną sukę puściłam wolno, i tak nie odbiegała daleko. Założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i pobiegłam.
Na trasie nie było zbyt dużego ruchu, minęły mnie może dwie osoby. Po około półtora godzinie plątania się po lesie, postanowiłam wracać. Teraz naprawdę marzyłam tylko o tym, żeby wejść pod prysznic i nie wyglądać jak cap. Kiedy truchtałam drogą powrotną, zobaczyłam z daleka chłopaka z psem, gdyby nie ten pies to pomyślałabym, że to Ben. Pokręciłam głową. Po kilku sekundach z bliska mogłam stwierdzić, że to ten sam palant, który zaczepiał mnie w stołówce. Założyłam kaptur na głowę i starałam się grać obojętną.
- Hej! - wyszczerzył się chłopak.
- Znamy się? - spojrzałam na niego z ukosa.
- No tak, Lion jestem - ukłonił się. - Nie powinnas biegać sama po lesie... - pokręcił głową.
- Niby czemu? - prychnęłam spuszczając Ache ze smyczy.
- Chociaż w towarzystwie takiego psa... Jak się wabi?
- Ache. Nie jest mój - powiedziałam. mruząc lekko oczy.
- Pewnie tego, jak mu tam, księcia, co? - zaśmiał się krótko.
- Księciuniu to Benjamin, księżniczka Melloow, a błazen nam nie potrzebny... - przyjrzałam się chłopakowi uważniej. Prawie zapomniałam czasy, kiedy takich jak on miałam na wyciągnięcie ręki. Chłopak niczego sobie... Mhm... Nagle wyprostowałam się i szybko ogarnęłam. Trafiłam na najlepszego chłopaka jakiego mogłam znaleźć, więc chociaż raz mogłabym się powstrzymać od kokietowania innych... Westchnęłam cicho. Ale to takie trudne!
- Jemu niekoniecznie, ale tobie... Przydałby się - Lion znowu lustrował mnie wzrokiem, więc wyuczonym ruchem poprawiłam bluzkę. Miałam dziwne wyrzuty sumienia względem Bena, ale... kto zabroni mi rozmawiania z innymi chłopakami?
- Ache! - zagwizdałam na psa, który opornie dał się zapiać. - Sory, ale będę wracać...
- Gdzie ci się tak spieszy? - chłopak zastąpił mi drogę, ale pies Bena zaczął warczeć.
- Oh, nie napuszczjaj na mnie psa. To niehumanitarne - wydął policzki chłopak, a ja uspokoiłam psa i zawołałam Re.
- Zasługujesz na kogoś lepszego, złotko - wymruczał, kiedy przechodziłam, a ja zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam. Zbliżyłam się do niego tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Chłopak uśmiechnął się z wyższością, a ja dotknęłam jego ramienia.
- Słuchaj... Zważywszy na twoje priorytety, nie ja zasługuję, ale moje cycki... Więc spiepszaj - wyszeptałam mu do ucha, popchnęłam i zawróciłam.

<Nie popisałam się z długością... Ale następnym razem się postaram ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz