czwartek, 26 lutego 2015

Od Melloow CD Benjamina

- Puść mnie cwaniaczku - mruknęłam do Benjamina, kiedy ten chciał mnie pocałować. Położyłam mu palec na ustach, a on zrobił minę zbitego psa.
- Ostatni raz!
- Y-ym - pokręciłam głową, więc chłopak postawił mnie, a kiedy się odwróciłam, przyciągnął mnie i cmoknał w szyję. Wywróciłam oczami i oderwałam się.
- Za godzinę szkolenie, muszę iść się ogarnąć - zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- To znaczy?
- Umyć, ubrać, umalować.
- Jesteś piękna tak, jak stoisz - roześmiał się, a ja zerknęłam w lustro.
- Jeśli podobam ci się brudna, z szopą na głowie, rozmazanym makijażem i w starej bluzie, to nie mogłam lepiej trafić.
- Zooostań jeszcze chwilę!
- Cze-eść! - pomachałam mu zamykając drzwi. Już ochłonęłam po wczoraj, teraz pora nad sobą popracować! Wlazłam do pokoju, kiedy dziewczyny szykowały się do szkoły.
- Gdzieś spała? - wyszczerzyła się Lex.
- U chłopaka - odpowiedziałam odrzucając do tyłu włosy. Vivienne, to dziecko, które nie dawno do nas się wprowadziło, zachichotała. Boże, co za dziecko.
- Sympatycznie było? - zapytała z krzywym uśmieszkiem.
- Co ty możesz wiedzieć ze swoim stażem, bachorku - wydęłam wargi i przeczesałam włosy.
- To tylko trzy lata różnicy! Nie musisz się mieć za lepszą z tego powodu! - wybuchła.
- Niestety się mam. Jesteś jeszcze dzieckiem - malowałam sobie rzęsy.
- A ty starą krową! - krzyknęła zarzucając plecak na ramię. Parsknęłam ironicznym śmiechem.
- O em gie, chyba się obrażę - machnęłam ręką udając typową gimbuskę. Dziewczyna wstała i podeszła do mnie.
- Za kogo... - nie dokończyła, bo poczochrałam jej włosy niszcząc jej fryzurę.
- Idź grzecznie na lekcje, ruda małpko - roześmiałam się nakładając błyszczyk. Dziewczyna wściekła trzasnęła drzwiami. Kocham, po prostu kocham wkurzać moje współlokatorki. Ściągnęłam wielką bluzę i założyłam swój brązowy sweter w norweskie wzory. Wyjrzałam za okno, była niesamowita chlapa. Zgarnęłam z szafy brązowo - granatowe bryczesy i puchowy bezrękawnik w takim samym kolorze. Włosy związałam, i przy wyjściu założyłam rękawiczki - ostatnio przemroziłam ręce i pękała mi skóra. W stajnii panował ruch, mnóstwo osób przyszło zabrać udział w szkoleniu. Babka prowadząca kazała każdemu chętnemu kazała wziąć konia, i przyprowadzić go na kantarze i uwiązie na halę. Kto pierwszy ten lepszy, było tam miejsca na około dwanaście osób. Rozglądnęłam się za Benem. Na halę ciągle wchodziły osoby, zostało jakieś pięć miejsc! Uderzyłam się ręką w czoło na zorganizowanie chłopaka. Jemu z Ailesem naprawdę by się to przydało, no cóż z Lilką mogę sobie to odpuścić... Poirytowana weszłam do boksu ogiera. Nie miałam kluczyków do szafki Bena, dlatego z siodlarni wyjęłam jedyny czysty kantar Espady - w kolorze rażącej fuksji. Uśmiechnęłam się złośliwie i błyskawicznie naciagnęłam go na łeb konia. Był ospały, ale wiedziałam, że gdy tylko wejdziemy na halę obudzi się w nim demon. Przypięłam uwiąz w jaśniejszym kolorze i wyprowadziłam konia tarasujac komuś przejście. Trzy osoby... Dwie osoby... Je... - głos nie dokończył, bo wryłam się z Ailesem przed jakąś dziewczynę. Ogier niemal rozgniótł jej małego kucyka, ups. Uśmiechnęłam się zniewalajaco do koniuszego przepuszczajacego osoby, a dziewczyna za mną zaczęła przeklinać i szczekać.
- Przepraszam, ale kto pierwszy ten lepszy - rozłożył ręce mężczyzna i zamknął za mną wejście. Przemknęłam na halę. Gdzie ten Benjamin?! Ustawiłam się z ogierem. Uroczo się prezentował, szkoda, że nie zdążyłam go wyczyscić, nogi miał całe w błocie.
Prowadząca klasnęła w dłonie.
- Witam was wszystkich! Zaczynamy szkolenie! - powiedziała z szerokim uśmiechem, a ja miałam ochotę zabić Bena.
- Możecie prowadzić konie po kole, ale zostawcie duże odstępy! Dajcie sobie miejsce! - zaczęła kobieta. Ja go utłukę... Nagle wbiegł na halę. Zobaczył mnie z Ailesem i podszedł do nas.
- Proszę nie przeszkadzać! - krzyknęła instruktorka.
- Nie dziękuj - syknęłam do niego puszczając uwiąz.
- Ja się spóźniłem, potem szukałem Ailesa, wziąłem Promesse ale wyrwał mi się i na pastwisku go nie było, i... - ledwo dyszał. Wywróciłam oczami i poszłam na widownię. Benjamin stał chwilę, po czym zaczął prowadzić konia po kole. Usiadłam na ławeczce i przyglądałam im się w skupieniu. Czemu on musi być taki nie ogarnięty?!

<Ben? ;* co tam z Alkiem^^?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz