czwartek, 26 lutego 2015

Od Nathana CD Leyci

- Bo się zarumienię - zamachałem ręką udając zawstydzenie. Dziewczyna parskneła.
- Co powiesz na galop? - powiedziałem po chwili. Tutaj rozszerzała się ścieżka, można było sobie pozwolić na szybsze tepo obok siebie.
- No nie wiem, Lider będzie pruł jak szalony obok niego - wskazała brodą mojego ogiera.
- To wjedź za mnie - uśmiechnąłem się pod nosem i zagalopowałem. Lider miał szybki kłus, i długo się z nami wyrównywał, ale po chwili zaczynał zostawać w tyle, więc dziewczyna niechętnie zagalopowała. Jechaliśmy chwilę obok siebie, ale konie ewidentnie nie dawały za wygraną.
- Jedźmy na łąkę, zrobimy wyścigi - rzuciłem z szelmowskim uśmiechem.
- Fryz kontra skoczek, serio? - wywróciła oczami Leyci.
- Dam ci dwie sekundy przewagi, zadowolona? - wydąłem wargi.
- Jak mi pojedzie wyciągnietym, to to i tak nic nie da - wykrzywiła się dziewczyna.
- Ty nad nim panujesz, czyż nie? - wyszczerzyłem się i kazałem Phoenix'owi przyspieszyć i jako pierwszy wjechałem na polanę. Poczekałem na Leyci, a kiedy dojechała, nachyliłem się i odwiązałem jej szalik.
- Ej! - nie zdążyła zareagować. - Oddaj mi to!
- Później - uśmiechnąłem się uroczo i szalonym galopem przeciąłem całą łąkę. Dziewczyna nie wiedziała czy mnie gonić, czy zostać. Zawiązałem szalik na drzewie tak, żeby był dobrze widoczny.
Wróciłem do dziewczyny.
- Tam jest meta - wskazałem na szalik, który z daleka był dobrze widoczny.
- Czemu tego ze mną nie skonsultowałes? - wściekle zmruzyła oczy.
- Bo byś mi nie dała! Ustaw się ładnie - doradziłem jej, a ona przygotowała Lidera do startu. Phoenix kręcił się i ciężko mi było nad nim zapanować.
- Do startu... 3...2...1...... START! - krzyknąłem, a dziewczyna ruszyła. Obliczyłem dwie sekundy i puściłem ogiera. Pomknął, jakbym go trzymał w zamknięciu co najmniej dwa lata. Zarzucił łbem, a piana z jego pyska trafiła na moją twarz. Szybko zbliżalismy się do pary przed nami. Prawie ich przegoniliśmy, kiedy... zza drzew, prosto na nas wyskoczył jeleń. Niemal zarył rogiem o Phoenix'a który spłoszony zrobił ostry zwrot i wylądowałem na ziemi. Lider poszedł w ślady kolegi, i zanim Leyci zdążyła zareagować, koń stanął dęba, i zleciała idealnie na mnie. Kiedy we mnie uderzyła, zdążyłem tylko jeknąc.
- Możesz ze mnie zejść? - wyjęczałem.
- F.uck - zaklnęła Leyci odchylając głowę do tyłu. Konie biegały w kółko nie mogąc znaleźć wyjścia między drzewami. Za jeleniem wyskoczyło stado łani. Dobrze, że nas nie starabowały.
- Wbijasz mi kolano w brzuch! - jeknąłem raz jeszcze. Dziewczyna wymruczała coś jeszcze i ciężko się ze mnie zwlekła. Powoli się podniosłem, i stwierdziłem, że nic mi nie jest. Popatrzyłem na Leyci, która kręciła głową. Chyba też jej nic nie było. Wstałem i podałem jej dłoń, na której się oparła.
- Nic ci nie jest? - zapytałem, ale już biegłem po konie.
- Widzę bardzo interesuje cię odpowiedź! - prychneła, ale też pobiegła po Lidera. Phoenix gonił chwilę, ale udało mi się go złapać.
- No, kolego, chyba czeka nas odczulanie na jelenie - zmarszczyłem brwi i sprawdziłem czy nic się mu nie stało. Był cały spieniony, bałem się, że coś sobie naciagnął. Przecież jutro rano mamy trening, na którym musimy dobrze wypaść! Włożyłem nogę w strzemie i stwierdziłem, że jutro przybędzie mi chyba kilka ładnych siniaków...
- Leyci? - podjechałem do dziewczyny. - Wszystko w porządku? - zapytałem.

<Lycia? Początkowo chciałam napisać dłuuuższe, aż do treningu, ale stwierdziłam, że też powinnas mieć prawo głosu w tej sprawie xD *chyba wyrobie sobie licencje profesjonalisty od opisywania upadków*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz