poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Chloe

Miło spędzony dzień z Leną bardzo szybko mi upłynął. Gdy wróciłyśmy do Akademii, od razu wskoczyłam na grzbiet swojego nowego, czterokopytnego przyjaciela. Jechałam jedną z lepiej znanych mi tras, z pewnością, że się nie zgubię. Antyk był koniem, o którym marzyłam. Każdy wykonany przez niego krok był bezbłędny, poruszał się z gracją, współpracował ze mną. Cudowne uczucie. Nowe doznanie. -Wracamy, Antyk. – Powiedziałam do wierzchowca po kilkugodzinnej przejażdżce, gdy zaczęło się ściemniać. – Na dzisiaj wystarczy. Szybkim galopek ruszyłam w stronę szkoły, omijając wystające gałęzie drzew i oblodzoną ziemię. Po kilkunastu minutach znalazłam się przy dużej stajni. Odstawiłam ogiera do stajni i poszłam w stronę siodlarni, gdzie ktoś najwidoczniej przebywał. Światło było zapalone, a ja niepewnie weszłam do środka. -Cześć. – Usłyszałam głos, nie umiałam rozpoznać, do kogo należał. Wcześniej nigdy nie widziałam tej osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz