wtorek, 3 marca 2015

Od Aleksy

Siedziałam w swoim pokoju. Na lekcje nie poszłam, ech... Wyszłam z pokoju i wpadłam na Steven'a. Krótka wymiana zdań i poleciał do swojego pokoju. Westchnęłam cicho i zeszłam na dół po schodach. Pech chciał, że poślizgnęłam się i upadłam przez co zjechałam na dół na dupie. Podniosłam się i jakby nigdy nic ruszyłam w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. 
*
Siedziałam znudzona na kanapie oglądając zwykły, nudny i bezsensowny program telewizyjny. Nudziłam się jak zwykle, Steven gdzieś się zaszył. Zastanawiałam się co mam robić skoro cały czas się nudzę? Wstałam z kanapy i wyszłam na samych skarpetkach z akademika. Jakoś zapomniałam o schodach, ciągle chodzę z głową w chmurach. Stało to co się stało. Poczułam ból w prawej nodze. Kostka momentalnie spuchła i oczywiście sobie sama musiałam poradzić. Bo przecież wszyscy mają Cię w dupie. "Umiesz liczyć? Licz na siebie!" czasem miałam już tego dość. Na jednej nodze wskakiwałam po schodach i w końcu udało się osiągnąć cel, drzwi. Weszłam podskakując na jednej nodze, zaliczyłam glebę i znowu wstałam. Westchnęłam cicho i udawałam, że nic mi nie jest. Nawet próbowałam iść normalnie, ale ból był taki że głowa mała. Jakoś "doskoczyłam" na piętro gdzie były pokoje. Podążyłam do swojego pokoju i założyłam buta na lewą nogę ugh, że też musiało mi się to przytrafić właśnie teraz. Wychodziłam z pokoju, a raczej wyskakiwałam z niego i wpadłam na Steven'a. Spojrzał na mnie a potem na moją nieco spuchniętą kostkę.
- Co ty zrobiłaś? - mruknął.
- Skręciłam kostkę. - syknęłam. 
Podrapał się po tyle głowy i westchnął.
- Zawieźć Cię do szpitala? - spytał.
- Miło by było. - odparłam. 
Odwrócił się do mnie plecami. 
- Wskocz, nie męcz się już. - powiedział.
Ledwo wskoczyłam na niego, ale bynajmniej się udało. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pocałowałam go w tył głowy, po czym swój podbródek oparłam o jego głowę. 
Zszedł ze mną na dół. Wyszliśmy z akademika i chłopak zaniósł mnie do auta. Hehe pożyczyłam od brata, można liczyć na Jacob'a. Dałam Steven'owi kluczyki od auta.
- Twojego brata? - spytał.
- Tiaa.. - odparłam.
Chłopak odpalił auto i wyjechał na drogę. 
*
Dotarliśmy do szpitala. Wysiadłam z auta o własnych siłach i weszłam sama do szpitala. Steven pojechał gdzieś zaparkować. Czekałam aż kolejka do recepcji się zmniejszy, w końcu dotarłam na sam początek i przedstawiłam sytuację. Pielęgniarka dała mi kartę do wypełnienia. 
Kartę dość szybko wypełniłam i oddałam ją pielęgniarce, po chwili przyszedł lekarz i zabrał mnie do gabinetu.
*

Po zbadaniu, stwierdził że kostka jest skręcona a opuchlizna zniknie za kilka dni, ale trzeba przykładać lód. No i praktycznie to wszystko. No nie wszystko, bo nie pozwalał mi się przemęczać a o jeździe konnej mogę pomarzyć nawet do przyszłego miesiąca.
Wyszłam z gabinetu lekarza i zastałam Steven'a. Czekał zniecierpliwiony chyba długo ta wizyta nie zajęła, co? Nie ważne... Chłopak chyba nie miał już co robić i grał aktualnie w jakąś grę na telefonie.

- Eghem... 
Podniósł głowę. Głupawy uśmieszek wszedł na jego usta i wyłączył grę, przy czym schował telefon do kieszeni. Wstał i do mnie podszedł.
- He he he... Jazda konna odpada nawet do przyszłego miesiąca he he he... - powiedziałam sarkastycznie się śmiejąc.
Chłopak pokręcił głową. Wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do auta i wróciliśmy do akademii.
*
Wysiadłam z auta i próbowałam "iść" szybciej niż Steven, ale skacząc na jednej nodze łatwo nie było. Chłopak czekał już przy schodach a ja jeszcze się męczyłam nieco ze skakaniem. Steven patrzył na mnie ze śmiechem. Kiedy do niego dotarłam wziął mnie ręce i wniósł po schodach. Otworzył jakoś drzwi i wszedł ze mną do środka. Położył mnie na kanapie.
- A teraz leż. - mruknął.
Przewróciłam się na brzuch i na niego spojrzałam.
- Ale wiesz, że będę się nudziła. - burknęłam. 
Ponownie przewróciłam się na plecy, skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, zrobiłam obrażoną minę i leżałam z udawanym fochem. 

<Steven? Nudziło mi się :< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz