środa, 25 lutego 2015

Od Nathana CD Leyci

Dziewczyna niechętnie oparła się na moim ramieniu. Ledwo co dowlokłem ją do samochodu, tak się chwiała na nogach. Wątpię, czy jutro zdąży na trening. Niemal zachichotałem na tą myśl. Posadziłem ją na tylnim siedzeniu, ale w wyniku skomplikowanych akrobacji godnych gracji słonia, znalazła się z przodu, obok mnie.
- Zapnij pasy - mruknąłem przez zęby kiedy już jechaliśmy, ale chyba nie usłyszała, albo nic sobie z tego nie zrobiła. Obie opcje w jej stanie były prawdopodobne. Lewą ręką złapałem kierownice, a prawą naciągnąłem jej pas i zapiąłem go.
- Lalalalala! - usłyszałem po chwili. Leyci otworzyła okno i wystawiła głowę przez szybę.
- Beverly Hills wita!!! - wrzeszczała przez okno. Jakaś ciężarówka prawie urwała jej głowę. Jadąc zygzakiem wciagnąłem ją do auta i zamknąłem szybę. Potrząsnąłem nią, ale to nic nie dało.
- Choler.a, weź się ogarnij! - powiedziałem głośno marszcząc brwi.
- Zobacz saaam, jak gumiaki skaczą tam i siam, bo gumiaki cały świat już znaa, gumiak to fajny buut! - zaintonowała dziewczyna. Nie zdążyłem jej przerwać, bo zaczęła kolejne intonacje:
- My jesteśmy krasnoludki hopsa sa, hopsa sa, zamiast mleka chcemy wódki
hopsa sa, hopsa... Ej, Nathan, możesz włączyć muzykę? Proooosze - zaczęła zawodzić.
- Słuchaj, żadna pijana osoba, którą wiozłem, nie była tak narąbana jak ty... - oczywiście nie dała mi skończyć.
- Heeej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć tamten świat, podłączcie się pod tysiąc waaat! Telewizor włączcie, gaz podkręćcie i usiądźcie, i hm, nie wiem co dalej... Nie ważne. Był raz sobie marynarz stary, który żywił się wyłącznie pieprzem, sypał pieprz do zupy mlecznej i do konfitury, ha! - zaczęła nucić pod nosem.
- Dla swojego dobra, radzę ci się troszkę wyciszyć - powiedziałem spokojnie, ale Leyci ani myślała przestać. Po nastepnych dwóch piosenkach włączyłem komórkę i kilknąłem dyktafon. Uśmiechnąłem się krzywo na myśl o fascynującym, jutrzejszym dniu.
- Co ty taki spięty?! Zaśpiewaj ze mną! - udała obrażoną minkę Leyci. - Ty wiesz, ty bardzo przystojny jesteś - oparła mi głowę na ramieniu. Czuć było od niej fajkami, nadal miała na sobie moją kurtkę. Całe auto będzie tym śmierdziało. Westchnąłem.
- Naprawdę? - mruknąłem.
- No tak! Taka gębusię masz ładniutką, i ten, w tych okularkach ci do twarzy! - zamknęła oczy i ziewneła prawie niezauważalnie. Jeszcze dwie minuty i będziemy w akademii, tylko dwie minuty... Spojrzałem na nią z pobłażaniem. W końcu dojechałem na miejsce. Lekko odsunąłem głowę Leyci ze swojego ramienia i wyskoczyłem z samochodu. Kiedy otwierałem z jej strony drzwi, już spała. Wziąłem ją pod kolana i pod ręce, po czym podniósłem. Jedną ręką odgarnąłem jej włosy z twarzy. Była ciężka jak choler.a, nieprzytomni ludzie zawsze ważą tonę... Zaniosłem ją do pokoju. Nie wiem, czy jej współlokatorki spały, i czy w ogóle były bo było ciemno nic nie widziałem. W dodatku ciężko było mi przebrnąć przez morze ciuchów pozostawionych na podłodze. Położyłem Leyci na łóżku, jak sądziłem jej. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok.
- Rozebrać cię? - zapytałem nad jej uchem, ale ona wymruczała tylko coś w stylu ,,gumisie" chociaż równie dobrze mogło znaczyć to też ,,oczywiście"...
Zdjąłem jej wysokie buty i postawiłem na ziemi. Chwilę nad nią stałem. Trudno, i tak widziałem ją w bieliźnie. Rozsunąłem z boku sukienkę, przykryłem ją pościelą i zsunąłem materiał po jej ramionach. Jeszcze raz na nią zerknąłem.
- Dobranoc - wyszeptałem i obróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia.

<Leyci? ;3 jak tam ten, samopoczucie xD? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz