poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Melloow CD Benjamina

Popatrzyłam na niego z wyższością, po czym uśmiechnęłam się złośliwie.
- Tak, taki mam właśnie zamiar.
- Dlaczego? - powiedział chłopak i zerwał się z łóżka.
- Bo znowu mnie przygwoździsz... - zaczęłam iść w stronę wyjścia, ale chłopak podszedł do mnie i złapał za ręce, które chwilę później znowu były na ścianie. Wywróciłam dookoła oczami, a Ben roześmiał się.
- Tak jak teraz? - zapytał unosząc brwi.
- Tak jak teraz - powiedziałam, hardo patrząc mu w oczy.
- No widzisz...
- To już się robi rutyną - powiedziałam pogardliwie, a on tylko dalej się śmiał.
- Jesteś taka urocza, kiedy się złościsz...
- To chyba mnie skarbie nie widziałeś, kiedy jestem naprawdę zła - prychnęłam. Chłopak puścił jedną moją rękę i pogłaskał mnie po policzku. Zrobiłam maślane oczy i również musnęłam jego policzek... żeby gwałtownie oderwać się i podbiec do drzwi.
- Do jutrzejszego treningu! - rzuciłam niedbale i posłałam mu buziaka w powietrzu. Szybko wymsknęłam się za drzwi i cicho je zamknęłam. Stamtąd pobiegłam szybko do pokoju, i zaszyłam się w książkach.
***
Cały dzień myślałam o Benie, o Espadzie, i o treningu, który mi obiecał. Nie widziałam go ani na stołówce, ani na lekcjach, ani na korytarzu. Już bałam się, że zwyczajnie zachorował, ale po lekcjach zobaczyłam jego plecy w siodlarni. Brał właśnie siodło ze stojaka.
Kiedy się odwrócił, stanął twarz w twarz ze mną.
- Cześć - powiedziałam.
- Hej - burknął, i próbował mnie wyminąć, ale zastąpiłam mu drogę.
- Nie gniewaj się na mnie... - odpowiedziałam cicho, delikatnie się uśmiechając. To zawsze działało na facetów. Benjamin miał jednak twardy wyraz twarzy.
- Możesz się przesunąć? To siodło jest ciężkie...
- Oh, jasne - powiedziałam, a kiedy wyszedł, wzięłam z jego otwartej szafki ogłowie Ailesa. Skoro wziął jego siodło, to pewnie wziąłby i jego ogłowie. Podeszłam bezszelestnie do boksu jego konia, a kiedy chłopak chciał wrócić po ogłowie, zwyczajnie wystawiłam je mu przez nosem. Wziął je bez słowa.
- Masz teraz jazdę? - zapytałam go.
- Tak - burknął.
- Ja też - odpowiedziałam wesoło, i poszłam po sprzęt Espady. Dzisiaj miał być trening skokowy, byłam więc go okropnie ciekawa... Espada skakał niewiele, prawie zawsze zajmowaliśmy się ujeżdżeniem lub woltyżerką.
- Poradzisz sobie chłoptasiu - poklepałam mojego konia po łopatce, i założyłam mu na grzbiet mój jedyny czaprak skokowy. To nie znaczy od razu, że będziemy skakać 2-u metrówki, ale zawsze dobrze się prezentować. Był czerwony, z Eskadronu więc idealnie komponował się z moim czerwonym, firmowym swetrem i oryginalną, czarno - czerwoną kamizelką i czarnymi bryczesami. Z czterech siodeł wzięłam to zwykłe, wszechstronne. Ailes miał boks zaledwie jeden boks od Espady, więc miałam doskonały widok na Benjamina. Specjalnie poczekałam do momentu, w którym wychodził, aby wyprowadzić wtedy również Espadę. Szliśmy więc ramię w ramię, a właściwie Ben szedł ramię w łopatkę z moim Bello. W pewnej chwili przyspieszyłam kroku, i zastąpiłam mu drogę. Razem z moim koniem całkowicie zatarasowaliśmy przejście. Całą akcję przeprowadziłam błyskawicznie.
- Słuchaj, kochany, daj spokój - wyjęczałam.
- Myślę, że w tej chwili powinnaś mnie... - zaczął chłopak z naburmuszoną miną.
- Wiem, co powinnam - przerwałam mu i musnęłam delikatnie jego wargi, po czym uśmiechnęłam się dumnie.
- Co wy sobie wyobrażacie?! Ile razy mam wam mówić, że to nie jest miejsce na stajenne amory?! - wrzeszczał stajenny, ale ja prawie go nie słyszałam. Bez patrzenia na Bena, wycofałam Espadę i zmroziłam faceta ostrym spojrzeniem.
- Na halę! - krzyknął jeszcze, a ja wychodząc usłyszałam jeszcze tylko Bena mówiącego z irytacją ,,tyle lat pan tu pracuje, i nie wie, że w stajni się nie krzyczy?".

< Ben? Takka gorąca atmosfera^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz