sobota, 20 grudnia 2014

Od Lex

Nowe miejsce - nowe życie? Niee, to tak nie działa. A czasami by się chciało.
***
Zostałam zaprowadzona do mojego pokoju. Zaczęłam upychać moje rzeczy na przeznaczonych da mnie szafkach. Hmm, chyba najgorzej będzie z książkami. Ubrania jako tako się zmieściły. Jeśli będę miała czas, a raczej nie będę, to je poukładam. No to teraz moje skarby. Na wyznaczonych dla mnie półkach się nie zmieściły, więc pokładłam je jeszcze na szafce nocnej i pod łóżkiem. Gdy skończyłam, wzięłam pod pachę "Monstrumologa" i poszłam odwiedzić Elendila oraz zapoznać się z budynkiem Akademii. Kiedy skończyłam "obchód" usiadłam na korytarzu opierając się o grzejnik i zaczęłam czytać. Zatopiłam się w lekturze, i nie wstawałam sz podłogi, dopóki nie zaczepił mnie przechodzący obok trener.
-Wstań z podłogi, proszę.-powiedział mi młody mężczyzna dorzucając do swej wypowiedzi promienny uśmiech. Posłuchałam jego polecenia, wstałam i oparłam się o ścianę.
-Wiesz, że zawsze możesz iść do salonu w akademiku?-spytał.
-Wiem, po prostu nie chciało mi się tam iść.-powiedziałam i obdarzyłam trenera uśmiechem. Promienny nie był, tak samo, jak nie był prawdziwy. Na prawdę nie lubię, gdy ktoś przeszkadza mi, kiedy czytam. Jednak dla nie wprawnego oka wyglądałam na miłą i pogodną uczennicę. Zaśmiał się głośno, rzucił krótkie "Do widzenia" i poszedł. Ja jednak ruszyłam w stronę akademika. Weszłam jeszcze szybko do pokoju, wyciągnęłam z plecaka tabliczkę czekolady i wróciłam do salonu. Usiadłam przy grzejniku, otworzyłam czekoladę i zaczęłam czytać "Monstrumologa" i jeść czekoladę jak batonik. Salon był pusty, jednak w którymś momencie usłyszałam kroki na schodach. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale zwyczajem wykształconym przez lata treningów napięłam mięśnie i czekałam. Do salonu wszedł chłopak. Nie podnosiłam oczu znad książki, ale jednak widziałam go bardzo dobrze. Zwróciłam na niego uwagę, gdy rzucił do mnie "Cześć". Wtedy podniosłam oczy znad książki i przyjrzałam mu się lepiej. Po jego postawie było widać, że nie ma wobec mnie złych zamiarów, więc trochę się rozluźniłam, jednak nadal pozostałam czujna. Och, stare nawyki. Jednak, jak już kiedyś się przekonałam takie nawyki się opłacają. Moje przemyślenia trochę trwały, a chłopak stał przede mną i patrzył się na mnie.
-Umiesz mówić?-spytał sarkastycznie, wytrącając mnie z przemyśleń. Spojrzałam na niego otwarcie. Uśmiechnęłam się sarkastycznie i zaczęłam szczebiotać po chińsku. Tak, po chińsku.
-Oczywiście, że umiem mówić. Po prostu byłam zajęta. A Ty? Nie masz nic do roboty tylko stać tutaj i się na mnie patrzeć? Jestem cudem natury, czy okazem w zoo?-wyrzuciłam z siebie ten potok słów. Nic nie rozumiał, więc mogłam mówić dowolne zdania, nawet bez ładu i składu, byleby dał mi spokój, ale poprzestałam na tym. Chłopakowi niemal oczy wyszły z orbit.
-C..co?-wydukał. Nie poszedł sobie, tylko stał i się patrzył. Przewróciłam oczami i przemówiłam, tym razem normalnie, żeby mnie zrozumiał i sobie poszedł.
-Cześć. Nie patrz się tak. Nie masz innego zajęcia?
-Och, oczywiście, że mam. A może powiesz mi chociaż, jak masz na imię
-A co? Twoją Ambicją jest poznanie wszystkich z Akademii?-spytałam sarkastycznie. Wzruszył ramionami i już wychodził z salonu, gdy rzuciłam za nim.
-Lexington, czyli Lex.
 

<Jeyson? Wybacz, Lex nienawidzi, gdy ktoś przeszkadza jej, gdy czyta. =D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz