czwartek, 11 grudnia 2014

Od John'a - C.D Vanessy

Dziewczyna wyszła, a ja co zrobiłem? Zamiast tam iść i mówić, że to i tam to, to pierdolnąłem się na łóżko. Patrzyłem tępo w sufit. No jestem cholernie o niego zazdrosny, no ale co ja mam zrobić? No to jest ciężkie. Poznasz jakiegoś zajebistego kolesia, który potem Ci kurwa dziewczynę chce odebrać. 
Kolejne myśli przychodziły i dalej rozmyślałem i tak godzinę, dwie... Aż w końcu wstałem i wyszedłem z pokoju. Poszedłem piętro niżej na piętro dziewczyn. Podszedłem do drzwi od pokoju Vanessy. Chciałem wejść, powiedzieć jej wszystko, ale coś mnie powstrzymało. Przyłożyłem rękę do drzwi, przejechałem po drzwiach i się odsunąłem. Spuściłem głowę i poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie, przysunąłem do siebie nogi i położyłem na kolanach brodę. Westchnąłem ciężko. Tak bardzo mi jej brakuje. Jeden palec włożyłem do tunelu i jeździłem po jego krańcach, smutno mi było bo nie mam komu dokuczać. Nivan nie bo zajęty Angie, Vanessa nie bo no bo wiadomo co, Lena nie bo nie wiem gdzie jest, Acacia nie bo odeszła. Ech no... Kurde na serio bez Vani to wszystko jest takie nudne, szare inaczej mówiąc... Życie straciło w ten sposób kolory. 
Usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach, z nadzieją podniosłem się i spojrzałem na schodzącą osobę. Niestety nie była to ta osoba o której myślałem. Ponownie opadłem na kanapę. W pewnym momencie ktoś stanął za kanapą i oparł się o oparcie. Poklepał mnie po ramieniu. Spojrzałem na osobę. Był to Nivan. 
- Ej no stary co jest? - zapytał.
- Nic... - odparłem.
- Coś z Vanessą prawda? - zapytał.
Pokiwałem głową a po chwili schowałem głowę między rękoma. Chłopak odszedł. A ja leżałem skulony i ciężko wzdychałem. No i w pewnym momencie podniosłem się i szybkim krokiem wyszedłem z akademii. Chuj, że byłem w jeansach i bluzce na krótkim rękawku. Zacząłem biec do najbliższej kwiaciarni...
*
Dobiegłem na miejsce po jakiś 20 minutach. Zacząłem ciężko sapać, ale wszedłem do środka. Spojrzałem na kobietę która stała i patrzyła na mnie.
- Bukiet róż... - powiedziałem.
Pokiwała głową i poszła zrobić bukiet. Czekałem na ten bukiet dobre 30 minut. Kiedy go dostałem zapłaciłem i pobiegłem do najbliższego jubilera.
Dobiegłem w kilka minut. Wszedłem do środka i zacząłem szukać jakichś kolczyków, bransoletkę i naszyjnik. Znalazłem w końcu te takie najpiękniejsze, oczywiście naszyjnik był ze złota...




Kiedy już zapłaciłem za wszystko a ta kwota mała nie była no czego się nie robi z miłości? Heh... Jubiler zapakował wszystko a ja wyszedłem. Zacząłem biec do akademii. Kiedy dobiegłem od razu wbiegłem po schodach na piętro dziewczyn. Róże wyglądały baaardzo dobrze więc nie musiałem się martwić o nie. Wszedłem bez pukania i spojrzałem na Vanessę.
- Chciałem Cię przeprosić... - powiedziałem. - Nawet kilka godzin bez Ciebie to dla mnie jak jakieś godziny mordergi. Proszę wybacz mi...

<Vanessa?>




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz