poniedziałek, 17 listopada 2014

Od Asy - C.D Skylar

Tak. Jestem idiotą, jak przesadzę z procentami, wtedy wszystko wydawało się takie logiczne i sensowne, a po wytrzeźwieniu, gdyby nie dystans do siebie... chyba gdyby nie ta cecha, nie wybaczyłbym sobie gadania do wypchanego borsuka, podrywania uczennicy w nieco zbyt nachalny sposób typowy dla pijanego gościa, mówienie stajennemu, że jest "wspaniały" - w nieco gejowski sposób - czy kłótni z koniem. Dzisiejszy dzień był taki zamglony, co było ogromnym plusem. Ilości głupich wpadek liczyć się nie da, teraz nic tylko się z nich śmiać. Pewnie niedługo, po przejściu zażenowania swym zachowaniem będę się z tego nabijać i oczywiście trochę odkręcę to wszystko. A potem znów postanowienie, że rano pić nie będę, wieczorem się upije, rano nie będę mógł wstać przez kaca, zapije go i cała szopka się powtórzy, jak zawsze. Po co się oszukiwać?
Tak, trochę udało mi się wrócić do stanu użytku. Jak tak szybko to się stało? Okazało się, że Dallas jest mądrzejszy niż się wydaje i w spektakularny sposób zostałem oblany wodą. Potem zimny prysznic i jakoś trochę wytrzeźwiałem. Nie całkowicie, po drodze do stajni zaliczyłem piękną glebę, ale w końcu dotarłem do niej i nawet już mniej się zataczałem! Żując gumę by zdławić zapach whisky, z przeciwsłonecznymi okularami na nosie, czesałem moją Little Girl, która ciągle próbowała przeszukać mi kieszenie. Gdy w końcu dotarła pyskiem do piersiówki schowanej w wewnętrznej części kurtki, postanowiła sprawdzić co ciekawego jest w środku. Jakoś nie wyobrażałem sobie pijanego konia, więc postanowiłem jej to udaremnić. Ok, ja jeszcze mogłem łazić w stanie co najmniej wskazującym, każdy powinien to zrozumieć, ale rumak? Lekka przesada.
- To nie dla ciebie - mruknąłem, próbując odsunąć ją od siebie. Moją uwagę przykuło jednak co innego: uczennica, przy której się tak wygłupiłem. Znaczy nie byłoby mi głupio, gdyby była starsza, ale szesnaście lat... Taaa, zdecydowanie powinienem ograniczyć picie. Mimo nadal plączącego się języka i lekko pijanego kroku połączonego z początkami kaca postanowiłem to jakoś odkręcić. Tak, nie uczę się na błędach i popełniam te same co róż. Odwróciła się w moją stronę, kiedy podszedłem. Nie zamierzała być miła, choć byłem jej wdzięczny, że nie przemeblowała mi twarzy za moje nieprzyzwoite zaloty. Ok, nie raz byłem bardziej schlany i przynajmniej nie wpadłem na wspaniały pomysł zrobienia kolejnego kroku, bo przecież jest zainteresowana tylko tego nie pokazuje! Logika kogoś, pod wpływem. Śmiać się czy płakać? A może oba na raz? Bo rozmowa z borsukiem była naprawdę komiczna.
- Czegoś pan potrzebuje? - odezwała się kpiącym głosem. Zmarszczyłem brwi, bo jeszcze zbytnio do mnie nie docierało, że ma powody.
- Yy... znaczy tak - poprawiłem się, próbując wyłowić jakieś sensowne myśli. Ból głowy stał się nie do zniesienia, każdy hałas mnie denerwował a światło... udręka. Mimo to starałem się być wiecznie uśmiechnięty, jak zawsze. Coś się nie udało. Z bólu zacisnąłem powieki, ale zaraz je uchyliłem. - Chciałem tylko... przeprosić... za moje wcześniejsze zachowanie. Swoją drogą... następnym razem możesz u...uderzyć, przyda mi się - wzruszyłem ramionami. Moje myśli jednak wędrowały w stronę okularów przeciwsłonecznych. Cieszyłem się strasznie, że je wziąłem, bo miały zbawienny wpływ. Hmm... nie dosyć, bo odruchowo skrzywił się i typowym dla kogoś z bólem głowy ruchem przetrzeć oczy dłonią. I warto było?

(Skylar? xd )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz