niedziela, 17 stycznia 2016

Od Luizy - c.d Carl'a

Jeżeli mieliśmy gdzieś wyjść to nie w tym czymś, co miałam na sobie. Ruszyłam szybkim i żwawym krokiem w stronę mojego pokoju. Nawet Carl'owi nie powiedziałam dokąd idę.
Jak torpeda wbiegłam do pokoju, z hukiem zatrzaskując drzwi.
Musiałam pomyśleć o stroju; nie chciałam wyglądać tak jak nie trzeba, czyli T-shirt i dresowe spodnie.
-Na pewno coś się znajdzie - wymamrotałam do siebie, a następnie podreptałam do swojego "królestwa".
I zniknęłam w czeluściach garderoby. Po paru minutach wyłoniłam się stamtąd z pokrowcem na ubranie, z parą dyndających na palcach pantofli na niebezpiecznie wysokich obcasach - tak, to powinno pasować.
Kiedy rozsuwałam pokrowiec , w środku ujawniła się szafirowa sukienka. Wyjęłam sukienkę i zaparło mi dech. Jeszcze ani razu w niej nie była, a więc czas najwyższy. Mam nadzieję, że będzie pasować.
Poszłam do łazienki, żeby się umalować, licząc na to, że nie wykłuję sobie oka maskarą.


Pomalowałam powieki, a następnie przeszłam do ust. Wahałam się przy tym, ponieważ obawiałam się jak to może wyglądać z czerwienią na ustach. Przejechałam lekko po dolnej wardze czerwonym błyszczykiem.


I w zasadzie wyglądało to nieźle. Dokończyłam całość i zabrałam się za fryzurę. Nie zamierzałam sobie ich lokować, ani jakoś kombinować w gwiazdorskim stylu.
Za to upięłam z tyłu głowy ciasny kok. Wyszedł wręcz idealnie, tak jak za czasów kiedy chodziłam na balet. Brakowało mi go, może powinnam znowu do tego tańca powrócić? Chociaż nie wiem, czy mam jeszcze wprawę, w końcu dwa lata przerwy to jak dla mnie za długo.
Czas pędził, a ja rozmyślałam o jakiś nie istotnych rzeczach.
Przyszła pora na sukienkę. Wyjęłam ją z torby i zaczęłam ostrożnie wciągać na siebie, bojąc się, że w jakikolwiek sposób rozedrę materiał. Gdy sukienka już znajdowała się na moim ciele, spojrzałam w lustro i zastanawiałam się, czy jednak nie odsłania niebezpiecznie dużo z przodu i z tyłu. W końcu już dawno zapomniałam jak to jest nosić takie sukienki.
(Oto jak wyglądała sukienka):


Nawet gdyby mi coś nie pasowało to i tak było już za późno na zmianę. Wkładając pantofle wiedziałam, iż może tylko pójść do parku no, ale o każdej porze, gdziekolwiek się jest kobieta musi dobrze wyglądać.
Niestety pantofle były odrobinę za ciasne, lecz zagryzłam zęby i stąpając głównie na palcach, ostrożnie ruszyłam na dół, po drodze zgarniając torebkę i skórzaną kurtkę.
Miałam nadzieję, że nie rozmyślił się i nie powrócił do czynności spania. Na szczęście moje obawy okazały się błędem, Carl na całe szczęście czekała na mnie przy schodach pisząc z kimś na telefonie.
-O, w końcu raczyłaś przyjść... - westchnął nadal skupienie pisząc.
-Tak, gotowa. No to idziemy?
(Carl?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz