wtorek, 12 stycznia 2016

Od Carl'a - c.d Ivy

Dziewczyna chyba nie miała ochoty na dłuższe rozmowy. Poszła jak najszybciej w jakimś kierunku. Jednak zignorowałem ją i poszedłem do swojego pokoju. Zgarnąłem czyste bokserki, jak i pierwszy lepszy, luźny T-shirt. Idę do łazienki, która była wolna. Szybko przechodzę przez proces odświeżenia, wycieram ciało, włosy i zakładam czyste ciuchy, które przygotowałem. Śmieję się nerwowo, patrząc w lustro i lustrując samego siebie. Dłonią przejeżdżam po mokrych włosach, które lekko rozczochruję, aby lepszy był efekt. Szybko ogarniam ten cały syf tutaj, który stworzyłem ja sam, a gdy się z tym uporałem – wracam do swojego pokoju, który był pusty. Żaden z moich współlokatorów nie raczył chyba przyjść. No cóż, bywa. Podchodzę do drzwi, przy których znajduje się włącznik, jak i jednocześnie wyłącznik, światła. Szybko zgasiłem jedną największą kulę, która daje tutaj jasność. Wracam do swojego łóżka, na które się rzucam. Zręcznie się owijam kołdrą, tak, że wylądowałem na materacu, pod ciepłym puchem, jakim jest „okrycie”. No i szybko usypiam…
~
Budzę się z rana, przez szmery i jakieś mamroty. Pewnie współlokatorzy. Ciężko wzdycham, wiedziałem, że już nie zasnę. No to… Co mi pozostało jak wstanie? Nic. Szybko otwieram oczy i wyskakuje spod ciepła, jakie daje kołdra. Spoglądam na zegar cyfrowy, który oczywiście jest na szafce nocnej. Śmieje się widząc, że jest godzina 10:29, no to czas się ogarnąć.
Dość szybko się ubrałem. Poszedłem na śniadanie, no i co? Nic szczególnego do jedzenia nie mieli, a raczej co lubiłem, jak zwykle. Zjadłem to niechętnie, ale już zjadłem. Już godzina 11:00, zegar w stołówce na coś się przydał. Odnoszę talerz i szybko wychodzę, idąc do salonu, gdzie usiadłem na kanapie i włączyłem telewizję.
~
Po godzinie dwunastej pewna dziewczyna wybiegła ze stołówki. Wstałem z kanapy. Idę spojrzeć kto to jest, chciałbym wiedzieć. Ta sama blondyna, wczoraj na mnie wpadła. Dzisiaj biegła nie patrząc nigdzie. Najwyraźniej miała obraz zamazany czy coś… Wpadła na mnie. Niepewnie odbiegła do tyłu. Jednak ją zatrzymałem.
- Coś się stało? – spytałem, choć nawet mnie to nie zainteresowało, ale wiedziałem, że powinienem być dobry na taką sytuację, jak zwykle wtedy jestem tym bardziej „dobrym” niż „ostrzejszym”.

Ivy? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz