poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Catheriny

Dojechałam.....wreszcie.... Wysiadłam z samochodu ściskając kurczowo rączkę walizki. Ruszyłam niepewnie w stronę akademii. Weszłam głównym wejściem i ruszyłam w stronę sekretariatu. Doszłam do drzwi numer 1 i zapukałam. Kiedy przez drzwi dobiegło do mnie "proszę" lekko nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Średniej wielkości pomieszczenie o ścianach w kolorze szarym. Na środku stało ciemne biurko typowa IKEA, a za nim urzędowała niska brunetka. Kobieta oderwała na chwile wzrok od monitora i uśmiechnęła się lekko.
-Ty pewnie jesteś Catherina.-Stwierdziła wstając. Obeszła biurko i podała mi rękę. Uścisnęłam ją grzecznościowo. Muszę przyznać, że mimo niskiego wzrostu to siłę w rączce miała. Brunetka podeszła do szafy i wyciągnęła z niej stos książek i jakiś papierów. Przejęłam stos przez który prawie nic nie widziałam.
-Tu masz jeszcze kluczyk. Pokój numer pięć. Powodzenia.-Powiedziała i wróciła do swojej pracy.
-Mhmmm ciekawe na których schodach się z tym zabije?-Pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi. Z lekkim problemem wyszłam.
-Kurrr...-Zaczęłam kiedy przypomniałam sobie, że jeszcze walizka, która grzecznie czekała przed sekretariatem.
-Dobra dam radę.-Szepnęłam i powoli przejęłam stos w jedną rękę, a drugą złapałam rączkę walizki. Ruszyłam powoli do przodu. Cieszyłam się, że Demon przyjedzie trochę później. Szłam coraz pewniej nie napotykając na swojej drodze przeszkód.
-Już niedaleko.-Pomyślałam i nagle BUM.... Wszystkie książki i kartki posypały się na podłogę. Ja również skończyłam na parkiecie. Spojrzałam do góry i zauważyłam jak wysoki brunet przygląda mi się z pod uniesionych brwi.
-Sorry.-Mruknęłam i zaczęłam zbierać książki czując nadal na sobie jego spojrzenie. Zebrałam już prawie wszystko, a on nadal tam tkwił.
-Dobra najpierw zaniosę walizkę i wrócę po książki.-Postanowiłam odstawiając stos książek na parapet.Niczym błyskawica ruszyłam do przydzielonego pokoju. Kiedy tam weszłam nikogo nie było, zostawiłam więc walizkę na łóżku i wróciłam do miejsca gdzie mój zacny tyłem spotkał się z podłogą. Chłopak na którego wpadłam stał obok stosu książek oparty o ścianę.
-Co tu jeszcze robisz?-Zapytałam, na co brunet oderwał wzrok od swoich "bardzo interesujących" butów.
-Pilnuję, żeby nikt nie zrobił psikusa nowej uczennicy.-Powiedział i uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów.
-Dzięki.-Odparłam i już miałam zabrać stos, kiedy  usłyszałam rżenie i wyjrzałam przez okno. Demon zerwał się i galopuje teraz po podjeździe.
-Choler*.-Zaklęłam cicho pod nosem i zostawiając książki na parapecie wybiegłam na zewnątrz. Wałach uciekał stajennym.
-Dobra trzeba przełamać pierwsze lody.-Szepnęłam próbując dodać sobie otuchy. Ruszyłam w stronę stajennego, który trzymał uwiąz. Przejęłam linę i starałam zbliżyć się do Demona. Wreszcie udało mi się kiedy mężczyźni zagonili go w moją stronę. Zarzuciłam uwiąz na szyję wałacha i starałam się go utrzymać. Koń biegł dalej, a ciągnęłam się za nim raniąc sobie kostki o żwir. Wałach zrobił zwrot na zadzie mało co nie taranując mnie. W ostatniej chwili odskoczyłam, ale nadal trzymałam kurczowo uwiąz.
-Mały diable, pierwsze dnia odwalasz.-Warknęłam i pociągnęłam z całej siły za linkę. Koń zatrzymał się, a ja miałam nadzieje, że skończył. Szybkim ruchem zapięłam uwiąz, a Demon orientując co się dzieje stanął dęba. Upadłam, a kopyta konia uderzyły o ziemie centymetry ode mnie. Puściłam uwiąz, a koń od galopował.Czułam łzy napływające do oczu.
-Nie teraz....-Mruknęłam karcąc sama siebie w duchu. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam w stronę konia. Byłam zła i on to widział. Chciał uciec, ale zagrodziłam mu drogę, odskoczył w drugą, ale i ja tam szybko pobiegłam. Wałach widząc, że teraz nie pozwolę sobą rządzić opuścił łeb, ale jednak nadal patrzył na mnie nie pewnie obserwując każdy ruch. Złapałam końcówkę uwiązu i zaprowadziłam wałacha na siłę do ostatniego boksu. Zamknęłam drzwiczki i zjechałam po nich w dół. Siedziałam na zimnym betonie opierając się plecami o drewniane drzwiczki.
-Już mam dość.-Szepnęłam i spojrzałam na swoje kostki, które były całe czerwone, również moje buty i skarpetki zakrwawiły się lekko, ale miałam to głęboko w poważaniu.
Lionell?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz