sobota, 7 marca 2015

Od Rose CD Stu

Zasłaniając twarz włosami szłam szybko przez korytarz. Było na nim pełno ludzi i musiałam się przepychać. Na szczęście nie było mnie aż tak widać w tłumie. Weszłam do pokoju, w którym było już pełno dziewczyn. Zawołała Syriusza i chciałam zabrać kurtkę, ale zostawiłam ją u Stu. Zarzuciłam więc na siebie bluzę i założyłam psu sweterek żeby nie zmarzł i ruszyłam ku wyjściu.
W holu było już luźnej i mogłam przyspieszyć kroku. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek i obraca.
- Gdzie idziesz? - spytał mnie chłopak.
- Musze się przejść.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odwróciłam się i wyszłam na pole. Ruszyłam w stronę lasu. Syriusz biegał naokoło ciesząc się z wolności. Po jakiś 20 minutach skręciłam żeby nie iść po głównej drodze i weszłam głęboko w las. Pies miał chyba za dużo energii, bo nie przestawał biegać i skakać od jednej kupki śniegu do drugiej. Oparłam się na grubym drzewie i opadłam na ziemie. Myślałam. Po prostu myślałam. W głowie miałam różne obrazy. Nie potrafiłam się ich pozbyć. Może nie powinnam być z Stu. To wszystko wydawało się być takie łatwe jak byliśmy sami. Ale co jeśli narobię mu kłopotów? Obiecałam mu, że będę jego oparciem, ale ja sama nie potrafię sobie poradzić. Boję się, że go zawiodę. Zresztą już to zrobiłam, uciekałam. Nie powinnam była tego robić.
Czułam tylko ból.
Ten cholerny ból!
Nie dawał mi nigdy spokoju. Zawsze go czuję, ale w chwilach załamania jest tak silny... Wszystkie zdarzenia. Wszystkie, stare bóle i teraźniejsze razem kłębiły się we mnie.
- Nie mogę się poddać - uderzyłam głową o drzewo. - Powiadomią ciocie - mówiłam do siebie raz po raz uderzając głową o drzewo. - Nie mogę! Ogarnij się! - podniosłam głos na siebie.
Syriusz wiedząc, że coś się dzieje wepchał mi się na nogi.
- Jest dobrze - szepnęłam cicho do psa widząc jego oczy. - Zaraz wracamy.
Uderzyłam jeszcze parę razy o drzewo.
Zmusiłam się do wstania. Na jedynej brzozie jaka była w okolicy widziała wielka, mokra plama.
- Musze iść - mruczałam.
Miałam ochotę położyć się i leżeć. Chciałam tylko żeby ból zniknął. Wiedziałam jednak, że muszę iść.
W pobliżu akademii było pełno osób, ale wszyscy zajmowali się swoimi sprawami i nie zwracali na mnie uwagi. Weszłam do pokoju i zmusiłam się przebrania. Ubłocone ubrania wrzuciłam do torby z brudnymi i usiadłam na łóżku. Ogarnęła mnie nicości. Sam ból. Nie ruszałam się, nie mrugałam. Nawet nie wiem czy oddychałam.
W pewnym momencie wpadły do pokoju dziewczyny. Dobrze wiedziały, że lepiej mnie nie ruszać, nie mówić do mnie... Zabrały więc szybko toczki i wybiegły.
Teraz zaczęłam jeszcze rozmyślać dlaczego nie mogę być normalna? Dlaczego mam taką słabą psychikę? Dlaczego mam te cholerne ataki?!
Nim spostrzegłam co się dzieje miałam już żyletkę wbitą w rękę. Poczułam ulgę, wielką ulgę. Wyciągnęłam z rany przedmiot i zrobiłam długa, głęboką linię. 
https://38.media.tumblr.com/f3b98c7bbc133749e23cede837fca0ec/tumblr_mv0zw2w81h1sjz6oro1_400.gif
Wszystko ze mnie spłynęło. Cały ból znikł. Wtedy drzwi się otworzyły. Zrozumiałam co zrobiłam. Odrzuciła żyletkę i wpadłam w panikę.
Dowiedzą się, powiedzą cioci, zabierze mnie - myśli nie dawały mi spokoju. Popatrzyłam na moje czerwone ręce i nogi, na które spływała krew.

Stu? Trochę się rozpisałam xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz