Spojrzałem na nią i pokręciłem przecząco głową. Nie ta godzina, ludzie! I tak mi się nie chce teraz jeździć, Diabello i Rossa są wykorzystywane do jazdy dla dzieci. Niech się cieszą. Dziewczyna jeszcze chwilę stała, a kiedy poszła w kierunku drzwi, które po chwili otworzyła, rzuciła pytaniem:
- Dlaczego wyprowadzają jakiegoś konia ze stajni? Chcą go do "przyczepki" - zrobiła cudzysłów palcami na to słowo - wsadzić? I cały sprzęt, jakby został sprzedany.
- A może ogarniasz jaka rasa? - odparłem pytaniem.
- Chyba koń pełnej krwi angielskiej... - odparła niepewnie.
Nerwowo podbiegłem do drzwi. Ujrzałem jak próbują na siłę wepchnąć Diabella! Nosz, znowu ten zasrany dzieciak, który próbował mnie przekupić. Szybko założyłem buty i wybiegłem z akademii... Tuż za mną biegła nowa. Jednak nie zważałem na to. Ważniejszy był koń. Diabello prawie uderzył faceta, który szedł za nim... Kiedy znalazłem się tuż przy swoim jednym z wierzchowców, wyrwałem dzieciakowi wodzę.
- Zostaw go! To mój koń! - małe dziecko uniosło głos.
- Nie podskakuj. Nie kupiłeś go. - odparłem.
- Kupiłem!
Spojrzałem na jego ojca, jak się nie mylę i pokazał mi "podpisaną umowę", no jedno jest "ale", ja jestem właścicielem. Podszedłem z koniem do tego mężczyzny. Ogier od razu wyrwał mu papierek i zaczął rzuć, zaśmiałem się i poklepałem go po szyi, mrucząc cicho "Dobry Diabello". Wróciłem do stajni, wprowadzając go do boksu. Odpiąłem wodzę i zamknąłem to co należało do ogiera, czyli jego boks. Obok mnie stanęła ta nowa, której nawet imienia nie znam. Dziewczyna wyciągnęła dłoń w kierunku mojego wierzchowca, od razu odsunął się do tyłu, po czym ponownie się przybliżył, niepewnie podłożył łeb pod jej rękę. Dobrze, że Rossy nie zabierali, znowu by miała jakąś traumę po tym co przeżyła. Podszedłem do boku swej ukochanej klaczy. Była odwrócona tyłem, patrzyła przez okienko, które tam miała.
- To twoja klacz? - usłyszałem za sobą głos w sumie nieznajomej.
- Tak. - odparłem beznamiętnym głosem.
I wtedy kochaniutka Rossa się odwróciła i mnie uderzyła w bok za "chamstwo" wobec innych. Jednak gdybym tak się zachował wobec Van, to bym został pogryziony znając życie...
Luiza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz