Po tym gdy zauważyłem tą dziewczynę na motorze cały dzień siedziałem w moim garażu pracując nad moim Mustangiem Shelby 67. Uwielbiam to auto, dostałem je w spadku po ojcu... I jeszcze parę innych cacek... Gdy już skończyłem polerować auto na błysk zmęczony wróciłem do swojego pokoju, by wziąć prysznic. Po odświeżającym prysznicu wysuszyłem się i ruszyłem do szafki po ciuchy. Jestem tu zaledwie dzień, a znam tą akademię na pamięć, to naprawdę dziwne, bo na ogół zapamiętanie jak dojść do sklepu spożywczego zajmuje mi koło kilku dni... Gdy tylko wyszedłem z pokoju, by udać się na stołówkę znów ją spotkałem... Boże ile razy można wpadać na tą samą dziewczynę?
Uśmiechnąłem się zadziornie ukazując szereg białych prostych zębów.
-Robisz to specjalnie? -Zapytałem z nutką kpiny w głosie
-Nie... Ale za to ty chyba tak... -Mruknęła pod nosem, na co ja się zaśmiałem
-Może... -Powiedziałem i zaśmiałem się ze swojej głupoty -Lucas, ale... Mów mi Luke... -Dodałem wyciągając rękę w stronę nieco onieśmielonej dziewczyny
-Kate... -Uścisnęła dłoń
-Szczerze, już się bałem że sobie coś zrobiłaś księżniczko... -Posłałem jej jeden ze swoich powalających uśmiechów
-Nie jestem księżniczką... -Prychnęła z kpiną, ja tylko przybliżyłem się do niej tak, że czuła mój ciepły oddech na swojej szyi
-Oj nie złość się tak... Księżniczko... -Wyszeptałem jej do ucha podkreślając słowo księżniczka, wyminąłem ją i zostawiłem zdezorientowaną idąc w stronę stołówki. -Dobranoc! -Rzuciłem jeszcze szybko i zniknąłem za drzwiami.
Wszedłem na stołówkę i wziąłem jedno z zielonych jabłek leżących w koszu. Przetarłem je rękawem mojej czarnej bluzy z wielkim logo Dezertera i ruszyłem z powrotem do pokoju. Dziewczyny nie było już na korytarzu na co uśmiechnąłem się sam do siebie i wszedłem do mojego pokoju. Od razu u progu drzwi zjawiła się Nikotyna witając mnie i ocierając się o mnie. Pogładziłem ją i rzuciłem się na wielkie łóżko. To strasznie fajne, że jestem sam w pokoju...Wyjąłem swojego IPhone z kieszeni i zacząłem przeglądać fb, instagrama, snapchata oraz tumbler'a. Nagle ktoś cicho zapukał do mojego pokoju... Na początku myślałem, że się przesłyszałem, lecz pukanie się powtórzyło. Tym razem było o wiele śmielsze i głośniejsze. Nie odrywając się od telefonu krzyknąłem tylko ,,Otwarte!" i wróciłem do gry zwanej Flappy Bird... Koło mojego łóżka nagle pojawiła się Kate, lecz zignorowałem jej obecność wciąż grając w głupią i wkurzającą, lecz wciągającą grę.
-Ekhm... -Dziewczyna głośno odchrząknęła, a jej głos wyrwał mnie z transu, przez co po raz kolejny przegrałem.
-Czego? -Odpowiedziałem lekko wkurzony kolejną przegraną.
Kate??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz